Epizod VII - Rozdział 66: Wyzwanie (Alan Dantes)


Witamy Was serdecznie w kolejnym rozdziale Peccatorum! Dzisiaj zaczynamy śledztwo w kolejnej nietypowej sprawie! Sporo wskazówek przed Wami, ale myślimy, że w tym procesie będzie najbardziej liczył się ostatni rozdział, który domknie pewną historię. Wszystko zobaczycie już niedługo :) Miłej lektury!




Rozdział 66: Wyzwanie (Alan Dantes)


                Kolejna ofiara. Spojrzałem na wiszące ciało. Wendy wyglądała koszmarnie, a miejsce między jej nogami wyglądało makabrycznie, ktoś całkowicie je zmasakrował. Zastanawiało mnie to, jak to się mogło stać. Zeszliśmy do sali tortur po śniadaniu żeby zobaczyć, czy znajdziemy coś jeszcze w szafkach, które wcześniej przeoczyliśmy, a na miejscu znaleźliśmy kolejną ofiarę. Nie spodziewałem się żeby ktokolwiek zaatakował akurat ją. Westchnąłem wyobrażając sobie załamanie Mycrofta, chociaż przez głowę przeszła mi jeszcze inna myśl. Na śniadanie wpadł na moment, a był osobą, której nikt by nie podejrzewał, w końcu był jej chłopakiem. Kto wie, czy nie wykorzystał momentu. Z grupy wciąż brakowało jego, Elizabeth oraz Agathy. Po ostatnim procesie nie mogliśmy wykluczyć, że zginął ktoś jeszcze. Przetarłem czoło, na którym nagle nazbierał się pot.
- Co tu się stało? – zapytała Carmen, patrząc bez wstydu na zwłoki Wendy. Aaron stojący za nią odwrócił wzrok, kiwając głową w niedowierzaniu.
- Znaleźliśmy ją w tym stanie – powiedziała Julia, co było prawdą – Musimy brać się do roboty, czas ucieka, a my nie mamy nawet jak skorzystać z windy ani filtru percepcji.
- To jest potworne – Alice cała pobladła. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Z trudem usiadła na jednej z ław.
- Przeszukajmy to miejsce. Aaron, chcesz to zrobić, czy… - zaczęła Julia, ale po tym jak na niego spojrzała – Dobra, ja i Olivier sprawdzimy to miejsce. Alan, przesłuchaj każdego, kto ma coś do powiedzenia, my też do ciebie potem podejdziemy. Aaron, pójdź chociaż po Elizabeth. Przydaj się na coś chłopie. Reszta, róbcie co chcecie, jeżeli nie możecie pomóc w przeszukiwaniach.
                Akurat gdy Informatyk ruszył w kierunku wyjścia, do sali przyszedł Mycroft. Aaron stanął w miejscu, nie wiedząc jak się zachować. W oczach Mycrofta widać było strach. Podszedł bliżej, mijając swojego rywala. Podbiegłem do niego i złapałem go za ramiona.
- Nie patrz – prosiłem. Nie posłuchał. Minął mnie i spojrzał na przeczepioną do fotela Wendy. Upadł na kolana i wydał z siebie tak potworny krzyk, że przeszły mnie ciarki po plecach. Po chwili osunął się na podłogę i zwinięty w kłębek zaczął po cichu łkać. Chciałem do niego podejść, ale Julia pokręciła głową. Nie wyglądał na kogoś, kto zabił Wendy. Aaron pobiegł po Elizabeth, a ja ustawiłem się przy wyjściu, zapraszając osoby, które miały coś do powiedzenia. Na pewno kluczowe zeznanie należały  właśnie do Mycrofta, który tego dnia pełnił dyżur na korytarzu, ale byłem pewien, że ktoś jeszcze musiał coś widzieć. Zabójca musiał sobie wszystko dobrze rozplanować, zaatakował dopiero wtedy, gdy Mycroft był na dyżurce, tak żeby nie zauważył nieobecności ukochanej. Czy to mogło oznaczać, że Wendy zginęła jeszcze wieczorem? Krew na fotelu wyglądała na dosyć świeżą, ale czy jedno wykluczało drugie?
                Zanim zacząłem przesłuchiwać pozostałych usłyszeliśmy głuchy dźwięk, zupełnie jakby jakieś zwierzę utknęło w wentylacji. Po chwili z sufitu wypadła teczka, która z głuchym dźwiękiem plasnęła o podłogę. Podniosłem ją, bo byłem najbliżej i otworzyłem. To był plik morderstwa.
- Hej, poczekajcie! To jest plik morderstwa! – powiedziałem, starając się zebrać uwagę w pomieszczeniu. Udało mi się to dopiero za trzecim razem. Po raz pierwszy ktoś miał przejąć i tą rolę Maksa - Ofiarą siódmego morderstwa jest Wendy Vela, Striptizerka. Jej ciało zostało znalezione w sali tortur, przyczepione do jednej ze stacji tortur. Ofiara zginęła na skutek rozległych obrażeń i dużej utraty krwi. Jej dolne części ciała zostały zmasakrowane ostrym narzędziem, co jednak nie było przyczyną śmierci. Sprawca zadał te obrażenia, gdy ofiara już nie żyła.
- To chyba pierwszy tak szeroko opisany przypadek – stwierdziła po chwili Julia – Musimy się zastanowić, co oznacza to, że niektóre rany zostały zadane po śmierci.
- No i znowu nie podali godziny, musi być istotna – dodał Olivier.
- Dobra, sprawdźmy co mamy i poczekajmy na Elizabeth, żeby dokładniej zbadała ciało.
                Alice podeszła do mnie jako pierwsza. Plotki o niej krążyły po całym hotelu, ale ona nic sobie z nich nie robiła. Miałem co do niej tak bardzo mieszane uczucia. W głębi serca czułem do niej jakąś specyficzną sympatię, często była przy mnie jak działo mi się coś złego, żeby pomóc mi wstać i się pozbierać. Z drugiej strony wiedziałem, że nie była całkowicie niewinna, chociaż nikt, nigdy jej nie nakrył na gorącym uczynku i to mogły być tylko spekulacje. Równie dobrze Porywacze mogli celowo namieszać nam w głowach, żeby nas skłócić.
- Alice, co robiłaś wczoraj wieczorem i dzisiaj w nocy? – zapytałem.
- Spałam – odpowiedziała – Co normalni ludzie robią o tej porze?
- Nie musisz się od razu unosić, po prostu zapytałem – starałem się zawstydzić ją uśmiechem i dobrym nastawieniem – Kiedy ostatni raz widziałaś Wendy?
- Jakoś w dzień. Na pewno nie wieczorem. Spotkałam się wtedy z Agathą, bo coś ode mnie chciała, to pomyślałam, że co mam do stracenia. Okazało się, że chce mi pokazać te swoje figurki. Podobają mi się, ale zrobiła mnie strasznie pokracznie, więc szału nie było.
- Masz pomysł, kto to mógł zrobić? – zapytałem zaciekawiony jej opinii.
- Przypatrzyłabym się Mycroftowi. Widzisz ten napis? – wskazała fotel z słowami z zaschniętej krwi – To wygląda na zemstę.
- Myślisz, że Wendy zdradziła Mycrofta i ten ją zabił?
- Hola, hola kowboju! – uśmiechnęła się – W razie czego, to ty to powiedziałeś.
                Nie miałem do niej więcej pytań, ale rzeczywiście dała mi do myślenia. Mycroft powoli się pozbierał i teraz siedział na jednej z ławek. Miałem nadzieję, że przejdzie mu równie szybko jak Alice, która jeszcze przed chwilą była cała blada i roztrzęsiona. Elizabeth, która doszła w międzyczasie, zaczęła badać ciało. Byłem ciekaw jak sobie poradzi po odzyskaniu wzroku. Julia i Olivier grzebali po kątach, szukając kolejnych poszlak. Kolejną osobą, z którą planowałem rozmowę była Carmen. Po chwili przyłączył się do nas Aaron, dzięki czemu mogłem załatwić dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Dajcie mi cokolwiek – powiedziałem, przypominając sobie teksty gliniarzy w filmach akcji – Widzieliście Wendy? Kiedy ostatnio z nią rozmawialiście?
- Ostatni raz widzieliśmy ją żywą na korytarzu. Rozsypała brokat i go zbierała. To było przed karą Maku, wiec w sumie sala tortur była ostatnim miejscem, gdzie ja widzieliśmy.
- Przepytałeś tego cwaniaczka? – zapytał Aaron wskazując palcem na siedzącego Mycrofta. Ten aż podniósł głowę.
- Jeszcze nie – nie chciałem żeby się kłócili – Nie mamy kompletnie punktu zaczepienia. Nie wiem kiedy zginęła, a także gdzie. Nie wiem czy to jest miejsce jej śmierci.
- Dużo na to wskazuje – powiedziała Carmen – Bo gdzie indziej by się to mogło stać? Teraz kiedy windy i schody nie działają?
- To bardzo dobre pytanie… - zamyśliłem się na moment – Macie coś jeszcze? Cokolwiek? Gdzie byliście wczoraj wieczorem?
- W pracowni – odpowiedział Aaron – Badaliśmy płytę, którą dał nam Olivier. Przecież słyszałeś na śniadaniu.
Rzeczywiście coś o tym wspominał podczas jedzenia.
- To może być każdy… Nie wiemy, kiedy ona została zabita, to chyba pierwsza taka sytuacja, gdzie nie mamy najmniejszego pojęcia…
                Nawet nie zauważyłem, kiedy podszedł do nas Mycroft. Przepchnął się pomiędzy Carmen, a Aarona i spojrzał na mnie. Jego wzrok był przerażający.
- Pytaj o co chcesz, razem złapiemy tego skurwiela.
- Jeszcze niczego szczególnego nie wiemy – stwierdziłem ostrożnie – Może ty nam coś powiesz.
- Na pewno nie przy nich.
Aaron spojrzał na mnie dosyć znacząco, po czym odszedł na bok. Carmen poszła za nim, zostawiając nas we dwóch.
- Czemu nie chciałeś rozmawiać przy nich?
- Podejrzewają mnie prawda? – nie musiał czekać na odpowiedź słowną, widocznie moje oczy  ją zdradziły – Wiedziałem… Bydlaki! Słuchaj Alan, pomogę ci i razem znajdziemy tą osobę, okej? Zrobimy to razem i pomścimy…
Mycroft przysunął się do ściany i zamknął oczy. Dałem mu moment, po czym poklepałem go po ramieniu.
- Powiedz mi wszystko co wiesz i znajdziemy sprawcę, obiecuję – powiedziałem, chociaż oczywiście nie mogłem tego obiecać.
- Byłem wczoraj na wieczornym dyżurze. Strasznie mnie zmęczył ten dzień, więc poczułem się zajebiście senny. W sumie ledwo co pamiętam, tak bardzo urywał mi się film – tak mocne zmęczenie było nieco zastanawiające – Z Wendy gadałem zanim poszła spać. Powiedziała, że idzie jeszcze coś załatwić. Jest z kimś umówiona… Na pewno ta osoba ją zabiła!
Sprawca tak otwarcie umówił się na spotkanie? Coś tu nie pasowało.
- Na korytarzu widziałem właściwie wszystkich i spotkanie też musiało tam być. Gdybym nie był tak cholernie senny, na pewno bym zauważył, do którego pokoju wchodzi. Nie wiem jak do tego mogło dojść…
- Miała jakichś wrogów? Kogoś, kto by ją o coś podejrzewał, albo życzył jej źle?
- Carmen i Aaron oczywiście! – w jego ustach to brzmiało na taką oczywistość, że prawie ja w to uwierzyłem – Kręcili się razem wieczorem, pewnie tylko czekali aż zasnę żeby zaatakować.
- Naprawdę myślisz, że Wendy poszłaby na spotkanie z tą dwójką z własnej woli?
                Nie odpowiedział. Nie byłem pewien o co jeszcze mogłem go zapytać. Przedstawił jeden ważny fakt, ale to dalej nie dawało nam nic. Jeżeli rzeczywiście ktoś zastawił pułapkę na Wendy w kwadracie mieszkalnym to jak przeniósł ciało do sali tortur? To musiał być ktoś silny, nawet jeżeli używał czegoś do przewiezienia zwłok. Mężczyźni byli podejrzani przez sam fakt bycia silniejszymi fizycznie, ale to nie wykluczało kobiet. Jeżeli sprawca miał na to całą noc, to mógł to zrobić powoli, w końcu podczas ciszy nocnej nikt nie wychodził z pokoju. Nie miałem więcej pytań do Mycrofta, więc podziękowałam mu za pomoc i chciałem podejść do Elizabeth, ale widziałem, że on nie chce się ode mnie odczepić.
- Mycroft, naprawdę nie powinieneś na to patrzeć – doradziłem.
- Nie mów mi na co mam patrzeć, a na co nie Dantes. To moja kobieta, wiem jak wygląda i tego widoku też nie zapomnę. Zostanie we mnie na zawsze, do końca mojego życia.
Nie chciałem się teraz bawić w kompas moralności, ale mocno wątpiłem, żeby to była ostatnia kobieta w życiu Mycrofta Goldenwire’a. Podeszliśmy do Elizabeth, która dokładnie badała okolice intymne Wendy.
- Nie skończyłam – powiedziała – Nie przeszkadzajcie mi, bo w ogóle nie zdążę. Idźcie sobie. Powiem wam więcej przy windzie. Ty szczególnie nie powinieneś na to patrzeć.
- Eli… - Haker chciał jej coś powiedzieć, ale przerwałem.
- Elizabeth powiedz nam chociaż kiedy zginęła, żebym mógł wykluczać podejrzanych – poprosiłem.
- Wieczorem lub w nocy. Ta krew… to zmyłka – powiedziała zatrzymując na chwilkę wzrok.
- Dzięki Elizabeth – powiedziałem, zostawiając ją przy ciele. Podeszliśmy do Julii i Oliviera, przy których kręciła się Alice.
- Sprawdziliśmy wszystko w tej sali – Julia pokazała nam spore, plastikowe zawiniątka, które leżały w kącie – Znaleźliśmy folie. Jest na niej trochę krwi. Być może pochodzi z miejsca, gdzie ją zabili. O ile to nie było tutaj, na razie ciężko to określić.
- I to wszystko? – zapytał zawiedziony Mycroft – Tylko tyle znaleźliście?
- Nie – Julia spojrzała na niego chłodno i zrobiła pauzę. Napięcie rosło – Znaleźliśmy również ślady brokatu. Były rozsypane w linii prostej, wygląda to trochę jakby ktoś celowo je rozsypał w ten sposób, ale sama nie wiem. Poza tym nie znaleźliśmy niczego ostrego, czym zrobiono jej… to.
- Nie znaleźliśmy też niczego innego, co by mogło być narzędziem zbrodni, chyba że ktoś udusił ją tą siatką – dodał Olivier.
- To na pewno nie uduszenie – powiedziałem, pamiętając zwłoki Ethana oraz Dismasa. Osoby uduszone wyglądały bardzo charakterystycznie. Potwornie, jakby zastygły w przerażeniu.
- Minęła już godzina. Musimy sprawdzić coś jeszcze – zaproponowała Alice.
- Gdzie jest Agatha? – zapytał Aaron – Czy nikt jej nie widział? Nie sądzicie, że to kurwa dziwne, że nie ma jednej z nas?
- Gdzie niby mamy jej szukać? – zdziwiła się Alice – Jeżeli nie żyje, to równie dobrze możemy jej nie znaleźć!
- Przestań tak mówić! – krzyknęła Carmen. Wszyscy odwróciliśmy się w jej kierunku. Nawet Elizabeth na chwilę odwróciła wzrok – Nic jej nie jest, jestem tego pewna! Znalazłam coś, co może nas do niej doprowadzić.
                W drobnej dłoni Carmen widać było coś, czego z początku nie poznałem. Była to figurka. Nie miała głowy i była ubrana na biało. Wtedy zdałem sobie sprawę, kto to jest.
- Czy to… Rafael? – zapytał Aaron.
- Przecież to jej figurka! Figurki Lilii! – Carmen wydawała się być na skraju wybuchu, jakby tłumaczyła coś idiotom – Może to jakaś wskazówka?
- Nie będziemy marnować czasu na figurki! – ryknął Mycroft – Carmen błagam cię, zamknij się chociaż raz!
- Ty…
- Uspokójcie się! – przekrzyczała ich Julia – Rozdzielimy się. Elizabeth zostanie tutaj i zbada ciało, ja z Alanem i Olivierem pójdziemy za tymi lalkami i przy okazji wpadniemy do kwadratu mieszkalnego. Wy sprawdźcie inne miejsca.
- Ja zostanę tutaj z Elizabeth i rozejrzę się jeszcze po sąsiednich celach. Może sprawca coś tutaj zostawił – zaproponował Aaron, który został dopiero uspokojony przez Carmen – Carmen zostanie z nami.
- To wszystko spisek, będziecie zmieniać miejsce zbrodni! – Mycroft wykrzykując to, aż się popluł.
- Alice, zabierz tego pajaca – poprosiła Julia – Sprawdźcie jakieś inne miejsca. Może wpadniecie na jakiś przełom. Jeżeli sprawca zabił ją w innej części hotelu, może zostawił gdzieś po drodze coś innego? Wszystko wskazuje, że zwłoki pojawiły się tutaj niedawno. Krew wygląda na całkiem świeżą, nawet jak nie należała do Wendy.
- Dobra – powiedział Mycroft. Przez chwilę wyglądał jakby miał jeszcze coś dodać, ale ostatecznie się poddał. Alice wskazała mu drogę i ruszyli korytarzem. Po chwili podążyliśmy ich śladem we trójkę.
- Znaleźliście coś jeszcze? – zapytałem.
- Właściwie to nic, ale…
- Patrzcie! – Olivier wskazał coś leżącego przy ścianie – To figurka.
- Cholera – Julia kucnęła i ją podniosła. Przedstawiała Dismasa, tylko zamiast standardowego koloru twarzy był koloru purpury – Agatha ma naprawdę mroczne poczucie humoru.
- Przecież te figurki wyglądały normalnie – zdziwiłem się – Pamiętam jak je jakiś czas temu pokazywała w stołówce. Co się zmieniło?
- Nie mam pojęcia – Julia spojrzała na korytarz – Chodźmy sprawdzić, czy nie ma jej w pokoju.
                Przeszliśmy przez blaszane drzwi i zaczęliśmy się wspinać na górę, w kierunku kwadratu mieszkalnego. Po drodze znaleźliśmy figurki Rewa, Jacoba, Audrey, Lily, Sandry, Yamy oraz Samfu.  Ciężko łapałem powietrze. Ostatniej nocy nie spałem zbyt dużo. Co prawda nie miałem nic wspólnego ze śmiercią Wendy, ale za to siedziałem nad notesem Maksa. Cały czas miałem w głowie jego ostatnie słowa z czytelni. Zostawił nam tajemniczą wiadomość, która musiała coś znaczyć, a ja nie potrafiłem tego rozgryźć. Przeglądałem bardzo pobieżnie informacje, które o nas zbierał i udało mi się przeczytać kilka rzeczy, ale potrzebowałem dużo więcej czasu. Stanęliśmy przy recepcji, gdzie znajdował się wózek. Na blacie znaleźliśmy kolejną koszmarną figurkę, przedstawiającą osobę tuż przed śmiercią. Drewniany Maks miał wgniecenie z tyłu głowy.
- Czemu on tutaj stoi? – zastanowił się Olivier, spoglądając na wózek – Wendy sama go ustawiła przy dyżurce na dole.
- Czyli ktoś go do czegoś używał. Prawdopodobnie może mieć związek ze sprawą – zauważyła Julia.
- Patrzcie – gdy oni badali wózek, ja podszedłem do sterty brokatu, która była pod ścianą, niedaleko schodów i wind. Ktoś ją rozwalił, a ślad, podobny do tego w sali tortur ciągnął się aż do klatki schodowej.
- Wygląda na to, że mamy naszego sprawcę – dodał Olivier, pokazując na dolną część wózka. Jedno z kółek było całe w brokacie.
- Czyli ktoś użył tego do przewiezienia zwłok – nieśmiało zasugerowałem.
- Z jednej strony to oczywiste, ale z drugiej? Jak przejechał tym wózkiem po schodach? Widzieliście sami ile to pięter. Mam wrażenie, że sprawca sobie z nas żartuje. Specjalnie porozrzucał te cholerne figurki, żeby pokazać nam, jak długa to była droga. Ciekawe, dokąd nas zabiorą – Julia rozejrzała się – Wygląda na to, że na dół.
                Na poręczy od schodów znaleźliśmy figurki Ethana oraz Cecily. Ostatnia ofiara i morderca z poprzedniego procesu. Zeszliśmy na dół, rozglądając się za dalszą drogą. Podeszliśmy do drzwi od pokoju Agathy. Na klamce wisiała ostatnia figurka. Przedstawiała Wendy, ale wyglądała normalnie. Nie miała żadnych ran na kroczu. Zakląłem pod nosem. Byłem pewien, że jak znajdziemy tą figurkę, to połączy się ona ze sprawcą. W końcu tylko morderca mógł wiedzieć, co się stało z ofiarą. W takiej sytuacji to mogło oznaczać cokolwiek. Zapukaliśmy. Bez skutku. Zaczęliśmy uderzać w drzwi. Również nic to nie dało.
- To bez sensu – uderzyłem pięścią po raz kolejny – Jeżeli coś jej się stało, to nawet nie mamy jak zareagować.
- Chwila… - Julia pociągnęła za klamkę i drzwi stanęły otworem. W pokoju było pełno uroczych dodatków. Obserwowałem je, szukając wśród nich Agathy. Zauważyłem ją na łóżku. Leżała nieruchomo.
- Witajcie - rozbrzmiał głos Bobra - W pokoju Agathy Liddell właśnie zostało odkryte ciało jednego z was. Czas na przeprowadzenie śledztwa i zebranie dowodów nie został zmieniony. Gdy czas się skończy wszyscy musicie stawić się przy recepcji, skąd pojedziecie na salę procesową. Przypominam o zasadach, a także, że winda dalej jest nieczynna. Powodzenia.
- Co? – zdziwiliśmy się w tym samym momencie. Podbiegliśmy do ciała. Nie widać było ani krwi, ani niczego na ciele, co wskazywało na śmierć. Trucizna?
- Jak to się stało? Drzwi były przecież zamknięte! – próbowałem zrozumieć sytuację.
- Ona żyje – powiedziała Julia, odciągając palce od jej szyi – To musiał być błąd.
- Czemu się nie budzi? – zapytał Olivier.
- Nie wiem. Coś musi z nią być, ale na pewno żyje – powiedziała Julia – Zaraz się tu zejdzie reszta, sprawdźmy pokój póki możemy.
                Rozejrzeliśmy się, ale pośród całej masy przeuroczych poduszek, kocyków oraz narzędzi do pracy, nie znaleźliśmy nic. W oczy rzuciło się tylko to, co było na stoliku obok łóżka. Pusta szkatułka oraz szklanka wody. Wziąłem ją i powąchałem.
- Coś tutaj jest dosypane. Nie mam pojęcia co, ale trzeba to pokazać Elizabeth.
- Czyli dlatego się nie obudziła na czas – zastanowił się na głos Olivier – Muszę się zastanowić.
Obserwowałem uważnie, jak Olivier wyciąga z kieszeni niedużo pudełko. W środku były stopery. Artysta wyciągnął je i włożył sobie do uszu. Maks pisał w swoich notatkach sporo o stanie Oliviera. Zwracał uwagi na to, że jego powrót będzie zwiastował poważne problemy. Chłopak był bardzo niestabilny i ciężko było mu się pozbierać. Maks dokładnie przeanalizował jego stan psychiczny i wskazał na to, że Olivier może mieć problemy z zaakceptowaniem nowego siebie. Miał rację – o ile na początku kipiał energią, to z każdym dniem ją tracił. Wszystko przybrało nieprzyjemny obrót, kiedy spróbował się zabić. Gdyby nie Julia byłoby nas jeszcze mniej.
- Olivier tak się skupia – wytłumaczyła Julia widząc moje spojrzenie – Wraca do dawnego siebie. Rozumiesz, brak zmysłu słuchu…
- To interesujące.
- Rzeczywiście mu pomaga.
                Po chwili do pomieszczenia wbiegła pozostała część grupy. Wyprowadziłem ich z błędu, bo byli przekonani, że Agatha nie żyje. Elizabeth podeszła do niej i sprawdziła puls, po czym sprawdziła zawartość szklanki.
- Ja dokładnie wiem, co to jest – odwróciła się i wskazała palcem na Mycrofta – Dałam ci leki na sen dla Wendy. Dokładnie te, którymi uśpiono Agathę.
- Co? – zdziwił się – Nic mi o tym nie wiadomo. Leki są dalej w naszym pokoju, cały czas je tam trzymałem.
- Może ten włamywacz je zabrał?
- Albo Wendy – dodał Aaron.
- Ona nie żyje gnoju – odpowiedział Mycroft – Twoje chore oskarżenia powinny mieć jakąś cholerną granicę!
Złapałem go, nie pozwalając żeby zaatakował Aarona. On sam nie śpieszył się do rękoczynów, ale widać było, że aż drżał z nerwów.
- Musimy ją wziąć, bo zaraz zacznie się proces – powiedziała Carmen – Chodźmy do windy!
- Dobra, zróbmy to – zgodziłem się. Olivier wrócił do żywych i pomógł Florystce z niesieniem nieprzytomnej Agathy. Sytuacja wyglądała fatalnie. Dwie godziny minęły niesamowicie szybko, sprawdziliśmy tylko kilka miejsc, Agatha była nieprzytomna, a my nie zdążyliśmy nawet ze sobą porozmawiać. Opuściliśmy pokój Twórczyni Zabawek pełni niepewności. Zatrzymaliśmy się przy windach. Zegarek pokazywał, że mieliśmy jeszcze pięć minut, ale i tak nie mieliśmy tropów. Równie dobrze mogliśmy postać obok siebie i pogadać. Agatha została oparta o ścianę, Carmen klęknęła obok niej i pilnowała żeby ta się nie przechyliła.
- Przydałby się sole trzeźwiące, ale nie zdążę tam dobiec – przyznała Elizabeth – Musimy liczyć, że Duchy ją obudzą.
- Pytanie, dlaczego ona w ogóle spała? – zastanowiła się Julia. Przypomniały mi się zeznania Alice i fala podejrzeń znowu wróciła, ze zdwojoną mocą. Mówiła, że poszła do Agathy, żeby się z nią spotkać. Miałem nadzieję, że to był tylko przypadek, bo w końcu to mogłoby oznaczać, że Alice stoi za tą zbrodnią. Ostatnio sporo się cięła z Wendy – Przesadziła z lekami? Sprawca chciał dorwać też ją? Jeżeli nawet był w jej pokoju, to czemu tego nie zrobił?
- Właśnie – Elizabeth brzmiała, jakby dopiero sobie przypomniała – Dwa nowe fakty, co do Wendy. Rana na głowie, dostała przed śmiercią w głowę czymś tępym, prawdopodobnie drewnianym, bo znalazłam parę drzazg w samej ranie. Dodatkowo przejrzałam jej kieszenie i znalazłam to.
                Elizabeth pokazała nam coś, co przypominało mi pilot z jednym, dużym przyciskiem i sporą anteną. Aaron wziął to do ręki.
- Naciśnij – poprosiła Julia.
- Nie wiem czy to…
- No naciskaj – powtórzyła.
Zrobił to. Usłyszeliśmy cichy, przeciągły dźwięk. Rozejrzeliśmy się, nie widząc żadnej zmiany.
- Nic się nie zmieniło? – zdziwiła się Carmen.
- Coś musiało. Słyszeliście dźwięk. Coś jakby… stłumione zębatki?
- Mam pomysł – powiedział Aaron i ruszył w stronę wyjścia na klatkę schodową. Obserwowaliśmy jak znika za drzwiami, po czym po chwili wraca.
- Co się stało? – zapytała Elizabeth.
- Filtr percepcji – powiedział – Ten przycisk go włącza.
To zmieniało wszystko. Jeżeli sprawca mógł kontrolować filtr percepcji, to wszystko wyglądało inaczej. Tylko dlaczego pilot był w kieszeni Wendy? Czy to mogło oznaczać, że ona sama coś planowała? Wiedziałem, że wszystko ułoży się dopiero na procesie, a tam jak zwykle będzie czekało nas wielkie wyzwanie.
                Rozbrzmiał komunikat. Zebraliśmy się przed windą. Zostało nas dziewięciu i dalej nie wiedzieliśmy, co się działo z Agathą. Czekaliśmy na windę, wiedząc w głębi, co nas czeka. To było przygnębiające. Miałem czasami taki okres w życiu, że nie chciało mi się wychodzić z domu, bo czułem wewnętrzną niechęć do wszystkiego. Teraz czułem się podobnie, chociaż wiedziałem, że stawka jest znacznie większa. Nie wiedziałem kogo podejrzewać, a komu mogłem ufać. Olivier był jedyną osobą, która nie mogła tego zrobić przez swój zakaz. To też było spore utrudnienie, ale to powinno być normalne. Było nas tak mało, a mogło być jeszcze mniej. Walka miała znowu się rozpocząć. Analizy były ciekawe, lubiłem ich słuchać, ale jeden duży błąd mógł kosztować nas życie. Śmierć Wendy nie mogła skończyć się bez kolejnych ofiar. Ktokolwiek ją zabił, sprowadził na nas spore niebezpieczeństwo. Aaron i Mycroft się nienawidzili, ale były osoby, które potrafiły ich uspokoić. Patrząc na Hakera, widziałem pusty wyraz twarzy i ogień w oczach. Też zdawał sobie sprawę, że ktoś z nas zabił. Wszystko miało się rozwiązać w sali procesowej. Wsiedliśmy do środka windy i zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Gotowi na czekające nas wyzwanie.

Komentarze

  1. Jeju. To śledztwo jest takie... Nietypowe. I krótkie. Naprawdę, jest tak mało dowodów naprowadzających na kogokolwiek, że w tej myślę, że to mogła nawet Agatha zrobić, choć w to mocno powątpiewam, patrząc na to, co się odrąbało. O dziwo, morderca dał poszlakę, gdzie szukać Lindell, i przy okazji Twórczyni jeszcze oddycha. Serio, wszystko to jest takie pogmatwane i niejasne, że aż się boję, jak będzie wyglądać proces. Nadal podejrzewam Aarona i Mycrofta, choć oczywiście większość dowodów wskazuje na Alice, jak zawsze xD jeśli będzie to ona tym razem, to na twarzy zrobi mi się shooked pikachu.
    Zastanawia mnie, o co chodzi z tym brokatem. I z większością dowodów bo niektóre da się połączyć do kupy. Wgl widać, że te takie filary, które zawsze spełniały ważne rolę podczas śledztwa bądź procesów znikają i że robi się coraz trudniej. Bo właściwie kto został taki ogarnięty? Elizabeth, bo analiza ciała, Julia do ogarnięcia tłumu i ewentualnie Aaron, by dać jakąś mądrą uwagę. Alan to nieogar życiowy (i tak go uwielbiam ok xD), Mycroft wkurzał, wkurza i będzie wkurzał podczas śledztwa i procesu, Olivier być może coś zdziała jak przestanie robić depresję, Carmen raz na ruski rok będzie pomoże podczas analizy, Agatha jest teraz nieprzytomna, ale pewnie podczas rozprawy wstanie i rozpierniczy wszystko a Alice to Alice. Jej bym to nawet nie powierzył zrobienia herbaty, bo prędzej wrzuciłaby pigułki gwałtu, bo się krzywo na nią spojrzało.
    Czuję że to będzie chaotyczny proces, ale za to intrygujący mocno ><

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chaos :D Właściwie nie było tutaj za dużo do opisania - bardzo dużo czasu zeszło na podróżowanie po hotelu. Przypominając rozpis pięter "Sala tortur" znajduje się prawie na samym dole prawego skrzydła - sporo czasu zajęła sama droga (parę pięter po długich schodach w tą czy tamtą). Sprawca miał czas żeby namieszać jeżeli rzeczywiście zabił późnym wieczorem/w nocy. No i właśnie problemem jest to, że filary są rozbite. Dużo ogarniętych osób już nie żyje - Jacob, Samfu, Cecily, Maks... Co więcej osoby, które żyją też nie mają się najlepiej. Elizabeth dopiero co odzyskała wzrok po dosyć brutalnym traktowaniu. Julia i Olivier stanęli na nogi, ale wiadomo - rany na psychice zostały. No, a Alan... to wiadomo :D
      Proces będzie chaotyczny, ale myślę, że prawdziwa przyjemność będzie podczas czytania ostatniego rozdziału tego epizodu!

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. ojej... To się trochę skomplikowała moja teoria po tym rozdziale.

    Na pewno stawiam, że Agatha zabiła Wendy tak jak rozdział wcześniej.
    Nie wiem czemu, ale wątpię w błąd i Agatha może już nie żyje, albo na procesie umrze (co byłoby super. W ogóle motyw, że ktoś kogoś zabija i jest proces i na procesie ktoś kogoś zabija np. trucizną która działa z opóźnieniem albo coś takiego i co wtedy? xD)

    Nie mam pojecie kto zabił Agathe, ale może Carmen pod wpływem tego pierścienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż taka pewność? :D Zobaczymy ^^
      Bardziej skomentuje teorie, bo przyznaję bez bicia, że pomysł jest mega ciekawy. To mogłoby być takie filmowe - jak w pewnym momencie ktoś jest przypierany do muru i nagle okazuje się, że ginie - został otruty/a :D Genialny motyw! Nie wykluczam, że kiedyś wykorzystam ;)

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. "Wendy wyglądała koszmarnie, a miejsce między jej nogami wyglądało koszmarnie" - powtórzenie; jedno "koszmarnie" by można zastąpić np. "makabrycznie"
    "Miałem, co do niej tak bardzo mieszane uczucia." - niepotrzebny przecinek
    "nie musiał czekać na odpowiedź słowną, widocznie moje oczy zdradził" - chyba końcówka zdania gdzieś przepadła
    "znajdziemy sprawcę, obiecuje" - obiecujĘ
    "W sumie ledwo, co pamiętam" - ten przecinek jest zbędny
    "Alice zabierz tego pajaca" - przecinek potrzebny po "Alice"
    "- Filtr percepcji - powiedział - Ten przycisk, go włącza." - zbędny przecinek
    "Nie chciałem się teraz bawić w kompas moralności, ale mocno
    wątpiłem, żeby to była ostatnia kobieta w życiu Mycrofta Goldenwire’a." - tutaj akurat nie ma błędu, chcę tylko powiedzieć, że uwielbiam to zdanie :D
    W ogóle to Mycroft (i Wendy) tak nie znosi Carmen tylko dlatego, że się trzyma blisko z jego rywalem? Jeżeli tak, to jest mi go coraz mniej szkoda.

    Kilka rzeczy mnie zastanawia:
    1) Gdy mieliśmy pierwsze dwie kary Jacoba i Julii, Lokaj powiedział, że są one dopasowane do przewinienia. Jak rażenie prądem pasuje do tego, że Julia znowu użyła męskiego głosu, by ratować Oliviera? Jak środki halucynogenne pasują do tego, że Elizabeth użyła własnych wyrobów?
    2) Dziwi mnie, że nikt o tym nie wspomniał. Cytat z rozdziału 59:
    "- Maks! Tutaj jestem! Pomóż mi! Ratuj! – wykrzyczałam najbardziej przeraźliwie jak potrafiłam."
    Jaki był zakaz Cecily? Udawanie emocji strachu.
    To znaczy, że:
    A: Cecily co prawda złamała zakaz, ale Duchy (zapewne po zaliczeniu soczystego facepalma) postanowiły pójść jej na rękę i to zignorować, bo głupio by było zepsuć takie fajne morderstwo.
    B: Cecily nie udawała i faktycznie się bała, ale... nie, to nie ma sensu. Wiemy, że strach jest jedną z wielu emocji, których Cecily nie odczuwała, więc gdyby się wtedy bała, powinna być jednak nieco zaskoczona nowym, nieznanym dla niej doświadczeniem - a w narracji nic o tym nie wspomniała.
    C: Nie przemyśleliście tego do końca.
    3) Czy zakazy Samfu i Yamy to do końca będą dwie największe tajemnice Peccatorum? Szczerze mówiąc to mnie ciekawi bardziej niż morderca Wendy. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za korektę! Czasami pewnych rzeczy nie wyłapujemy (paradoksalnie najczęściej w tak krótkich rozdziałach), a dodatkowo mój Word ma taką dziwaczną funkcję, że czasami wstawia mi przecinki np. przed słowem "co". Zazwyczaj to automatycznie poprawiam, ale bywa tak, jak tutaj, że coś ucieknie. Tak czy siak - wszystko poprawione :D
      Co do Mycrofta + Wendy i Aarona + Carmen to sprawa jest trochę skomplikowana. Wszystko przez to, że Wendy okazała się być postacią, na którą nie miałem aż takiego pomysłu. Pierwotny zarys miał zbudować rywalizację jej + Sandry i miała ona być mniej skomplikowana niż wieczny spór między Mycroftem i Aaronem. Panowie mają swoje charaktery, swoje historie, są ciekawi i da się ich lubić. Carmen ma swoją linię fabularną, która w dużej mierze opiera się o chorobę (wirusa), który z jakiegoś powodu zbiera na niej żniwa. Wendy z kolei miała być taką wolną duszą, ale ostatecznie przez to jak została poprowadzona, zeszła na rolę tej złej, którą postanowiliśmy kontynuować i poszerzać, aż do tego stopnia, że stała się taką typową irytującą postacią, która opiera się na swoim charakterze, które zostało zepsute przez to miejsce (kłótnia z Mycroftem w ep II, wieczne sprzeczki z Sandrą, jak jeszcze żyła, utrata Mycrofta i potem jego powrót oraz sekrety [była scena, gdzie gadał z Lokajem]). No i wyszło, że w sumie jest, jaka jest ^^
      Co do rzeczy:
      1) Tutaj akurat wyjątkowo prosta odpowiedź - nie ma Lokaja, nie było jak fizycznie przygotować pasującej kary. Co prawda były pewne wskazówki, że w hotelu są jeszcze inne osoby, ale nie mają takiego łatwego poruszania się jak Lokaj, więc nie za bardzo mogły pomóc - dlatego Duchy przygotowały najprostsze możliwe opcje. Goście nawet musieli sami do nich podchodzić i się "obsługiwać".
      2) Tu nas masz :D Wow, dopiero teraz zwróciłem na to uwagę. Racja, tutaj kwestia złego słowa, ale absolutnie nasza wina ^^ Przyznam, że już drugi raz się to zdarzyło, bo raz zapominając dałem, że "Alan usiadł", bodajże podczas ukrycia się na zapleczu Pracowni Artystycznej, przed trzecim morderstwem. Oczywiście wtedy to poprawiliśmy, ale tutaj pojawił się drugi błąd. Z jednej strony oczywiście kiepsko, ale z drugiej i tak jestem dumny, że nie było tego więcej :D (co jest podejściem słabym, ale wiadomo)
      3) Nie ukrywam, że zakaz Yamy był akurat nieważny i nieistotny (mimo wszystko na 22 osoby, ktoś mógł dostać mniej uciążliwe ograniczenia). Co do zakazu Samfu to też nie był jakiś bardzo ważny czy zaskakujący, ale akurat go poznacie :D Chociaż przyznam, że dużo ważniejsze są zakazy takich osób jak np. Aaron czy Cecily

      Usuń
  4. Prawie zapomniałem o tym rozdziale, ale wciąż wyrabiam się przed procesem. Dlatego bez zbędnego przedłużania, choć czuję coś ostatnio lekkie drewno w palcach i w procesach myślowych, czas na wielki powrót samozwańczego detektywa sekcji komentarzy hotelu Peccatorum xD. A więc, zaczynajmy. Ekhem, ekhem…
    Za początek tej sprawy można uznać brokat, który został rozsypany na korytarzu przez Wendy. Przypuszczam, że miał on posłużyć jako pułapka przeciw Agathcie, by udowodnić, że nie spędza ona nocy zgodnie ze swoim zakazem, jednak później okazało się to zarówno pomocą dla sprawcy, jak i jego największym błędem, gdyż wózek, którym rzekomo przestawiono ciało, w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z tym morderstwem.
    Zacznijmy od nocy, w której wszystko się wydarzyło. Sprawca miał zamiar zabić, choć z całą pewnością ofiara różniła się od jego przypuszczeń. Do realizacji tego planu potrzebne było alibi, potwierdzające wieczorną obecność w pokoju, które zapewnić miała osoba na jaką najłatwiej było zrzucić podejrzenia. Mowa oczywiście o Alice. Zabójca zaprosił ją do siebie z pretekstem pomocy, najprawdopodobniej prosząc o coś na problemy ze snem. Przyjaciółka szybko przejrzała przez to kłamstwo, jednak postanowiła przyłożyć swoją rękę i do tej zbrodni i potem, korzystając z leku, który niegdyś wykradła, dolała go Mycroftowi, przez co haker usnął podczas swojej warty i dzięki czemu zabójca mógł bez trudu poruszać się bez bycia wykrytym.
    Lub tak tylko myśleć. Nieświadomy tego, że ktoś go śledził, sprawca zaczął przygotowywać wszystko na sali tortur. Elizabeth, która była największym lękiem zabójcy, znajdowała się aktualnie poza zasięgiem, ale był wciąż ktoś inny, kto zasługiwał na śmierć za uszkodzenie Lokaja – Mycroft Goldenwire, jednak zanim sprawcy było dane wrócić na korytarz, na jego drodze stanęła partnerka hakera. Doszło do konfrontacji między nimi, w wyniku której, pod wpływem impulsu Wendy została uderzona w głowę szkatułką na figurki. Ten cios okazał się śmiertelny i choć krzyżował resztę planów, zabójca był wciąż zadowolony z siebie. Zawlókł ciało striptizerki na fotel, a następnie okaleczył ją by zmylić trop oraz upozorować, że do śmierci doszło właśnie na tym miejscu. Sprawca podstawił także włącznik filtru percepcji (zabrany z kwatery Lokaja) i przystąpił do stwarzania dalszych fałszywych dowodów.
    Pchając ze sobą pusty wózek, zabójca układał uprzednio zmodyfikowane przez siebie figurki dotychczasowych ofiar. Ten zabieg miał na celu sugerować ścieżkę, jaka została pokonana z ciałem od rzekomego miejsca zbrodni, jednak jedno z kół najechało na kupkę brokatu, której Wendy nie zdążyła posprzątać. Nie zauważając tego, sprawca w pośpiechu udał się do swojego pokoju, gdzie zmieszał otrzymane wcześniej od Mycrofta tabletki z tym co przyniosła mu Alice i chcąc wrobić przyjaciółkę w swoje samobójstwo, zażył tą dawkę. Rzecz jasna, bez pożądanych efektów, gdyż Alice domyśliła się do czego miała posłużyć skierowana w jej stronę prośba i substancją, jaką wręczyła sprawcy nie był lek, lecz alkohol, który w tym połączeniu doprowadził do tego, że morderca przeżył, choć czeka go jeszcze naprawdę długi sen. Ta zbrodnia była możliwa tylko i wyłącznie dzięki bliskiej znajomości z Lokajem, który lekko przestawił ciszę nocną, a do tego, przypadkowo zdradził mordercy część sekretów hotelu. Ten opis pasuje wyłącznie do jednej osoby. Zabójcą Wendy Veli jest Agatha Lindell, Twórczyni Zabawek!
    Od razu lepiej xD. Troszkę wypadłem z formy, ale obiecuję, że do następnego śledztwa się poprawię ;) Ach, i jak tak sobie myślę, zauważyłem w spisie treści, że zapowiedź następnego rozdziału ma w sobie jego tytuł. Może warto go pomijać aż do bezpośredniego wstawienia? Zwłaszcza w perspektywie egzekucji może to być niezły spojler, jeśli załączysz nową linię od razu po wklejeniu procesu. W każdym bądź razie, do usłyszenia w bliżej nieokreślonej przyszłości :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże Greky, jesteś ostatnim bastionem ochrony przed spoilerami. Tak się składa, że ostatni rozdział ma w sobie akurat spory spoiler, co do zakończenia tego procesu i w sumie teraz się zastanawiam, czy po prostu go nie cenzurować. No, ale z drugiej strony na pewno będę czekał jeszcze z tymi tytułami.
      Co do teorii to jak zwykle nie skomentuję, bo wszystko się wyjaśni, ale przedstawię taką wizję, która pojawiła mi się w głowie podczas czytania tego komentarza - Ultimate Amatorski Detektyw Greky, stoi na sali i zaczyna wygłaszać swoją teorię. Światła gasną, leci taka gangsterska muzyka i wszystko ma taka oprawę graficzną starego filmu puszczanego na rolkach w pierwszych kinach. Postać oczywiście się całkowicie wyczuwa w historię i opowiadając daje z siebie wszystko, żeby tylko ktoś nagle jednym zdaniem ją całkowicie obalił xD Znaczy żeby nie było, wiadomo, że ogarnięcie całkowitego, a nawet częściowego przebiegu jest całkiem trudne, a przedstawione przez Ciebie teorie równie dobrze mogłyby być prawdziwe, ale tak po prostu mam w głowie tą scenę i nawet widziałbym takiego trochę gamoniowatego detektywa jako pełnoprawną postać Ronpową/Pecca :D

      Tak czy siak, jak zwykle czytało się przyjemnie i dzięki za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz