Epizod VIII - Rozdział 73: Bezbronny (Alan Dantes)


Witamy Was w Nowym Roku! Nie ma co ukrywać, jest to rok, w którym Peccatorum na pewno się skończy, trzymam kciuki żeby się Wam to spodobało. Póki co zostawiamy Was w rozdziale-śledztwie, które po ostatnich zwrotach akcji może wydawać się niepotrzebne. Przecież wszystko wiadomo. Peccatorum potrafi jednak zaskoczyć swoich Gości i gra Alana Dantesa dopiero się rozpoczęła. Zapraszamy do lektury!

Rozdział 73: Bezbronny (Alan Dantes)


                Patrzyłem na jej drgające ciało. Nie chciałem do niej strzelić. W przepychance pociągnęła mnie za palec. To jej wina. To wszystko jej wina. Nawet nie zauważyłem, jak w pokoju pojawił się Mycroft. Podbiegł do mnie i potrząsnął mną. Nie słyszałem nawet jego głosu. Wydawał się ginąć w ogromnym huku, który odbijał się echem po mojej głowie. Jakbym cały czas słyszał wystrzał, zapętlony w koszmarnym, błędnym kole.
- O cholera – przeklęła Julia, wbiegając do pomieszczenia. Jej głos wyłowił mnie z tej pustki. Po chwili usłyszeliśmy komunikat, tak dobrze nam znany.
- Witajcie - rozbrzmiał głos Lokaja - W jednym z pokojów na opuszczonym piętrze właśnie zostało odkryte ciało jednego z gości. W tym momencie mają państwo godzinę na przeprowadzenie śledztwa i zebranie dowodów. Gdy czas się skończy wszyscy goście muszą stawić się przy recepcji, skąd zabiorę państwa na salę procesową. Przypominam o zasadach, a także o tym, że winda będzie teraz przez parę minut czynna, a następnie zostanie wyłączona. Powodzenia.
- To Alice? – zapytał Olivier – Co tu się stało?
- Zastrzeliłem ją – powiedziałem spokojnym głosem – Przepychaliśmy się, a ona wyciągnęła broń. Rewolwer, który zgubiłem jakiś czas temu…
- To twoja broń? – Julia wzięła rewolwer w dłoń owiniętą rękawem – Skąd ją miałeś?
                Nie potrafiłem odpowiedzieć. Poczułem jakby moja świadomość wróciła z przejażdżki kolejką górską i szykowała się właśnie na kolejną turę. Po chwili do środka pokoju weszli wszyscy. Elizabeth podeszła do ciała, ale nie było tutaj czego badać. Ona nie żyła. Była martwa przeze mnie. Jej sekret został z nią pogrzebany. Aaron stanął w wejściu z Carmen, obserwowali to mnie, to Mycrofta.
- Czemu mamy tylko godzinę na śledztwo? – zdziwił się Olivier – To o połowę czasu mniej niż zazwyczaj.
- Czy to nie oczywiste? – zapytała Alice. Co? Odwróciłem się i zobaczyłem ją obok. Stała przy drzwiach, pomiędzy mną, a Informatykiem – Zabiłeś mnie na oczach Mycrofta. Nie ma tutaj żadnej tajemnicy, sprawca stoi przed wami.
- Wydaje mi się, że to przez to, że Alan sam się przyznał. Mamy broń, mamy sprawcę i ofiarę. Mycroft, przyłapałeś ich? – zapytała Julia. Mycroft spojrzał w moją stronę. Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie, ani w żaden sposób się obronić. Haker spojrzał na mnie, jakby chciał żebym to właśnie ja się odezwał i wszystko wytłumaczył. Czy on widział jak strzelałem? Skąd on się tutaj wziął. Spojrzałem ponownie w kierunku drzwi, ale nie widziałem tam Alice, chociaż jej ciało wciąż leżało na podłodze. Wziąłem głęboki oddech.
- Jak wszedłem tutaj to Alan stał nad nią z rewolwerem w ręce.
- Widzisz jeszcze coś Elizabeth? – zapytała Julia.
- Nic – dziewczyna wstała – To po prostu strzał w głowę.
- Gdzie tu zagadka? – zdziwił się Olivier.
- Tym razem nie chodzi o zagadkę.
                Lokaj pojawił się razem z Bobrem i Neri. Stali i obserwowali nas z dwoma teczkami w ręce.
- Zacznijmy od pliku morderstwa, który zapewne szalenie was interesuje – powiedziała Neri i kiwnęła głową. Lokaj podszedł i podał Aaronowi niedużą, skórzaną teczkę. Informatyk prawie ją rozerwał i wyciągnął niedużą kartkę:
- „Ofiarą ósmego morderstwa jest Alice Clarisse, przyjaciółka. Została zabita cztery minuty po północy. Przyczyną śmierci był strzał w głowę. Została śmiertelnie postrzelona przez Alana Dantesa, chłopaka o nieznanym talencie.
- Żeby każdy plik morderstwa był tak dokładny – zauważyła ze smutkiem Carmen.
- Dlaczego nam o wszystkim powiedzieliście? – zapytała Julia.
- Czy to nie oczywiste? Alan został znaleziony na miejscu zbrodni z bronią w ręku i się nie wypiera tego, co zrobił. Może was nieco męczymy, ale nie uważamy was za kompletnych idiotów – odgryzł się Bobru – Zresztą pomyśleliśmy, że jak już mamy tą oklepaną siódemkę za nami, to zmienimy nieco zasady gry. Oczywiście dalej czeka na was proces, ale w tym przypadku nie będziecie odgadywać kto zabił, bo to już wiecie. Waszym zadaniem będzie przeanalizowanie Alice Clarisse i jej pobytu w tym miejscu razem z wszystkimi jej przewinieniami.
                Spojrzałem w ich stronę, nie wiedząc, czy mówi poważnie, czy żartuje.
- I co dostaniemy jeżeli nam się uda? – zapytał Olivier.
- Alan przeżyje.
Serce zabiło mi szybciej. Byłem wewnętrznie pogodzony z tym, że zginę, ale nagle pojawiło się światełko w tunelu. Jednak w tym miejscu nic nie było za darmo. Nawet jeżeli mogłem zachować życie to wiedziałem, że będą na mnie patrzyli zupełnie inaczej. Nie dziwiłem się im. Zamordowałem, chociaż nie chciałem tego zrobić. Alice pociągnęła za spust, a ja musiałem za to zapłacić najwyższą cenę.
- Jak mamy przeanalizować jej pobyt w tym miejscu? Nie każdy jest takim świrem jak Samfu czy Maks, żeby zapisywać wszystkie informacje – zdenerwował się Aaron.
- Zapiski pana Kowalskiego są dalej w waszych rękach – zauważył spokojnie Lokaj – Z kolei te należące do pana Samfu zostały zniszczone. Dlatego przygotowaliśmy wam specjalną teczkę zawierającą wszystkie potrzebne informacje. Oczywiście nie są one wypisane jak na dłoni, także będziecie musieli sami skojarzyć fakty. No i oczywiście pozostaje wam pokój pani Clarisse, jej zapiski oraz kuferek. Wszystko możecie wykorzystać i wydedukować, co robiła w tym miejscu. Chodzi nam o poprzednie procesy.
- Kto zniszczył zapiski Samfu? – zapytała Elizabeth – Nigdy tego nie ustaliliśmy, może wy nam to rozjaśnicie.
- Agatha Liddell – odpowiedziała krótko Neri. Byłem ciekawy dlaczego to zrobiła. Czy Samfu wiedział o jej powiązaniach z Lokajem?
- Może była tam prawda o tobie, co? – usłyszałem głos za plecami. Odwróciłem się i znowu ją zobaczyłem. Co się ze mną działo. Złapałem się za głowę, o mało nie siadając przy okazji. Powstrzymałem się w ostatniej chwili.
- Alan, wszystko gra? – Elizabeth podbiegła do mnie i przytrzymała.
- Źle się czuję.
- Tak czy siak – Bobru mi się przyjrzał – Czas ucieka. Zbierzcie informacje i złóżcie je w całość. Możecie to zrobić nawet na sali procesowej, ale jeżeli nie zdążycie czegoś zabrać przed końcem czasu – to już tego nie zbierzecie. Powodzenia.
                Po tych słowach Duchy się rozpłynęły, a Lokaj wyjątkowo wyszedł w normalny sposób. Zostaliśmy w siódemkę z martwym ciałem leżącym na podłodze przy łóżku. Nawet nie zauważyłem, kiedy minęło 20 minut. Zostało naprawdę niewiele czasu.
- Rozdzielamy się? – zapytała Carmen.
- Po co? Musimy sprawdzić tylko i wyłącznie pokój Alice. Chyba, że ktoś ma jakieś inne plany? – nikt nie odpowiedział na pytanie Julii, więc mogliśmy przejść się całą grupą. Musieliśmy użyć klatki schodowej, co ograbiło nas z kolejnych, cennych pięciu minut. Czułem jak czas ucieka mi między palcami. Najstraszniejsze jednak było to, że cały czas ją widziałem. Odwracałem się, a ona stała niedaleko. Obserwowała z uśmiechem. Dlaczego? Czy każdy, który zabijał tak to przeżywał? Był tylko jeden sposób żeby się przekonać.
                Przed wejściem do pokoju Alice zatrzymałem na chwilę Julię.
- Mogę mieć pytanie?
- Pytaj o co chcesz, byleby szybko, bo naprawdę nie mamy za dużo czasu.
- Czy jak myślałaś, że zabiłaś Oliviera, to go widziałaś?
- Co? – spojrzała na mnie tak przenikliwie, jakby miała w oczach rentgen – Co masz na myśli?
- Zastrzeliłem ją przypadkiem i widzę ją. Nie w tym momencie, ale po prostu się pojawia. Czy każdy tak ma? – czułem jak głos mi się załamuje. Byłem przerażony.
- Nie, Alan – odpowiedziała – To nie jest normalne. Jesteś w szoku i rzuca ci się na psychikę. Spróbuj się uspokoić.
- Jak się mam uspokoić, jak wiem, co zrobiłem?! – krzyknąłem na tyle głośno, że osoby, które weszły do pokoju, wybiegły z niego zaciekawione. Zrobiło mi się głupio. Julia nie wyglądała całe szczęście na wystraszoną. Nie chciałem sprawić jej przykrości.
- Nikt cię o to nie obwinia, Alan – włączył się Mycroft – To była zła osoba. Musimy się tylko dowiedzieć skąd miałeś rewolwer i co tam z nią robiłeś.
- Zaraz wam opowiem. Weźmy najpierw to, co potrzebne.
                Weszliśmy do środka. Panował tutaj względny porządek, chociaż na podłodze leżała pusta butelka po alkoholu. Najbardziej interesowały nas dwie rzeczy. Biurko i kuferek. W pierwszym od razu znaleźliśmy pamiętnik. Aaron przekartkował go, patrząc z niedowierzaniem na ilość informacji. Alice większość wypisywała od punktów. Tu mogło być wszystko. Zdawał się być zapisany prawie w całości. Po chwili podeszliśmy do kuferka.
- Cholera, ona miała klucz przy sobie – zauważył Mycroft – Musimy się wrócić.
- Spokojna głowa – Elizabeth pokazała naszyjnik, który zapewne zdjęła Alice z szyi – O wszystkim pomyślałam.
Przekręciliśmy nieduży zamek, a naszym oczom ukazała się zawartość. Patrząc na te rzeczy, czułem jakby odkrył zbiorową mogiłę. Worek z mąką i puszka z farbą fluorescencyjną rzuciły się w oczy pierwsze, jako największe. Obok znajdował się medal w kształcie gwiazdy, chustka oraz dwa pędzelki. W oczy rzucił się też kabel od suszarki, nieduża buteleczka z nadpitym alkoholem, kłódka oraz puste opakowanie po truciźnie. Pobite okulary, zakrwawiony fartuch, zniszczona krótkofalówka, drewniany zatrzask oraz coś, co przypominało opakowanie na fajerwerki. Ostatnimi elementami układanki była drewniana figurka przedstawiająca Wendy oraz sweterek.
- Cholera jasna – westchnęła Elizabeth.
- To jest chore – stwierdził Aaron – Ona była chora.
- Naprawdę chciałeś to przed nami zataić, Mycroft? – zapytała Julia.
- Nie chciałem jej podpaść, sami widzicie dlaczego – bronił się chłopak – Zobaczyłem to na nagraniach. Nie byłem pewien, co to dokładnie znaczy.
- Póki co to wygląda na to, że Alice rzeczywiście była zamieszana w zbrodnie albo miała na ich punkcie jakąś obsesję – powiedział Olivier.
- Na wszelki wypadek przeszukałbym pokój – zaproponowałem – Muszę znaleźć wszystko, co pomoże mi ją zrozumieć. Na pewno wezmę ze sobą dziennik Maksa. Może coś tam znajdę.
                Pomysł z przeszukaniem okazał się być dobry. W szafie znaleźliśmy listę, na której znajdowały się 22 nazwiska. Wszyscy uczestnicy. Ci, którzy byli martwi, zostali wykreśleni grubą, czarną linią. Pozostała przy życiu ósemka była wciąż odsłonięta nie licząc jednego wyjątku. Przeszły mnie po plecach ciarki. Wokół mojego imienia i nazwiska była zakreślona pętelka. Alice oczywiście nie zdążyła też wykreślić siebie.
- Co to może oznaczać? – zapytałem.
- Może wybrała ciebie na ofiarę? – zgadła Julia – Patrząc, że zaciągnęła cię na opuszczone piętro o tej godzinie…
- Właściwie to było inaczej.
- Powiedz im drogi Alanie – poprosiła Alice. Tym razem siedziała na opak przy biurku, nachylając się przy oparciu krzesła – Opowiedz im jak było i czego chciałeś się dowiedzieć. Powiedz im jak mnie napastowałeś, a potem zastrzeliłeś, kiedy chciałam się bronić. Nie zrobiłabym ci krzywdy, ale mimo to pociągnąłeś za spust. Marzyłeś o tym momencie!
Ignorowanie jej było trudne. Czułem jak ciężej mi się oddycha, za każdym razem jak przemawiała. Głowa bolała mnie tak, jakby huk wystrzału dalej się gdzieś po niej poruszał i nie dawał odetchnąć.
                Cała grupa zebrała się przy mnie czekając na prawdę. Nie zamierzałem ich okłamywać, co mogło być gorsze od tego, że się kogoś zabiło? Nie miałem nic do ukrycia, a liczyłem na to, że może ktoś z nich odpowie na nurtujące mnie pytania.
- Wszystko zaczęło się jakiś czas temu. Pamiętacie jak bodajże Maks znalazł teczki z naszymi aktami? Te, które wyglądały jak formularze?
- Nie było tam informacji o twoim talencie – przypomniała Julia.
- Dokładnie. Całe życie byłem kojarzony z pechem. Gdzie nie szedłem, działo się coś złego. Zawsze spotykałem nieszczęścia, które zdawały się uwielbiać mnie męczyć. Miałem wrażenie, że jestem magnesem, który przyciąga wszystko, co złe. Jednak według tych zapisków, nie dało się ustalić w czym się specjalizuję. Co mnie wyróżnia. Zacząłem zadawać sobie pytanie – kim jestem? Skoro nie pechowcem to kim? Moje życie to seria niefortunnych zdarzeń, a ja nagle zdałem sobie sprawę, że jest coś jeszcze. Coś czego do teraz nie potrafię zidentyfikować.
Nikt mi nie przerywał. Słuchali zaciekawieni.
- Potem była gra w kłamstwa. Okazało się, że ktoś z mojej rodziny żyje. Nie mam pojęcia kto, być może okaże się, że ludzie, których uważałem za rodziców byli obcymi. Może gdzieś tam, za drzwiami tego hotelu znajdę swoją prawdziwą rodzinę? Może mam jeszcze dla kogo żyć?
- A tutaj nie masz dla kogo żyć? – zapyta mnie Elizabeth – Naprawdę, Alan?
                Zdziwiło mnie to, jak przejęła ją ta informacja. Naprawdę to było dla niej istotne?
- Spotkałem tutaj osoby, które okazały się być ważne w moim życiu, ale tam może czekać na mnie rodzina. Rodzina, którą straciłem jako dziecko.
- Dlatego strzeliłeś? – zapytał nagle Aaron. Usłyszałem perlisty śmiech za sobą. Alice zwijała się po podłodze, nie mogąc wytrzymać. Doszła do mnie straszna prawda. Czy ja rzeczywiście chciałem ją zabić? Czy zrobiłem to, żeby uciec z tego miejsca i dotrzeć do mojej rodziny? Szok zwalił mi się na plecy, przygniatając niczym kowadło.
- N-nie – wyszeptałem – Nie chciałem jej zabić. Chociaż wiedziałem, że ona wie więcej. Dosyć jasno dawała mi o tym znać. Dlatego do niej poszedłem od razu po pracy w archiwum i zapytałem. Spieszyła się i nie chciała ze mną gadać. Poszedłem za nią i po prostu pytałem, aż doszliśmy na miejsce. Tam stało się coś dziwnego.
- Czyli? – dopytała Julia.
- Jak weszliśmy to w drzwi uderzyły dwa ciężarki. Rozwaliły je na pół. Dodatkowo w pokoju były jakieś deski, sznury i wózek z folią. To wyglądało na miejsce zasadzki. Z początku myślałem, że to ona coś chciała mi zrobić, ale wchodziła pierwsza i jak to zobaczyła to wpadła w szał. Wyciągnęła broń. Ja się tylko broniłem, zaczęliśmy się szarpać, i… i… - zdałem sobie sprawę, że po policzkach spływają mi łzy. Nie rozumiałem niczego. Po prostu niczego.
                Od procesu dzieliły nas ostatnie minuty. Grupa wydawała się analizować to, co im powiedziałem. Czekało nas jeszcze wertowanie pamiętnika, analiza kuferka i listy oraz przeszukiwanie teczki, którą dostaliśmy od Lokaja. Nawet jej jeszcze nie otworzyliśmy, ale była gruba i wypchana papierami.
- Skąd miała broń? Na strzelnicy były przecież same repliki. Nic, co mogłoby realnie skrzywdzić – zdziwił się Aaron.
- Ja znalazłem ten rewolwer jakiś czas temu. Chciałem go mieć dla własnej obrony, ale zgubiłem go na torze gokartowym. Pewnie Alice go wtedy znalazła i zabrała. Nie mam pojęcia czemu miała go przy sobie.
- Broń była twoja, ale zabrana przez nią? Trochę dziwne wytłumaczenie – zauważyła Julia.
- Nie mam powodu żeby kłamać. Wiecie o najgorszym oraz o tym, co chciałem osiągnąć. Teraz chcę przede wszystkim przeżyć.
- Nie każdy miał taką możliwość jak ty – warknął Mycroft.
- Znowu zaczynasz? – Julia złapała się za głowę – Olivier miał tą szansę i ją wykorzystał. Teraz ma ją Alan i zrobię wszystko, żeby jemu również to się udało. Także przestań w końcu się mazać i weź się w garść!
Julia rzadko kiedy podnosiła głos. Ciężko było ją wyprowadzić z równowagi, ale teraz Hakerowi się udało.
- Nie chcę umierać – stwierdziłem drżącym głosem – Chcę się stąd wydostać i znaleźć moich bliskich. Nawet jak to jedna osoba i nawet jeżeli mnie nie pozna.
- Znamy się od zbyt dawna, żebyśmy ci nie pomogli, Alan – pocieszyła mnie Elizabeth – Jeżeli mówisz, że w ten sposób zdobyłeś broń, to znaczy, że tak było. Ja mu wierzę.
- Poza tym ktoś musiał ustawić tą pułapkę. Jeżeli to ani Alice, ani Alan to musiał być ktoś inny. To wyglądało jakby całość była całkiem przemyślana – Olivier zamknął oczy, widocznie wyobrażając sobie jeszcze raz rozkład pomieszczeń.
- Tylko kto? – zapytałem drapiąc się po dłoni. Strasznie mnie piekła.
- Zapewne jak się dowiemy, to dużo się dowiemy. Mycroft był pierwszy na miejscu zbrodni, ciekawe dlaczego – Aaron spojrzał na swojego rywala, który nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, tylko prychnął.
- Wiecie, jest już pierwsza – Haker albo zręcznie próbował zmienić temat, albo rzeczywiście przejął się późną porą – Jak zaraz się nie ruszymy, to możemy nie mieć siły tego obgadać.
- Będziemy siedzieli ile będzie trzeba – głos Elizabeth był zimny niczym stal.
                Mycroft ziewnął jak na zawołanie. Nagle usłyszeliśmy sygnał dźwiękowy. Musieliśmy iść w kierunku recepcji. Pojechać i walczyć. Tym razem o moje życie. Czułem wewnętrzny konflikt. Odkąd tu byliśmy zabójca powinien oszukiwać, kłamać i manipulować, żeby tylko zwyciężyć. Teraz ja byłem zabójcą, a wcale nie musiałem tego robić. Moim zadaniem była pomoc innym, rozwiązanie zagadki, połączenie fragmentów układanki i współpraca. Miałem okazję, lepszą niż ktokolwiek inny.
- Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz – jej głos sprawił, że przeszły po mnie ciarki. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Stała przede mną jakby nigdy nic. Czułem duży niepokój. Za każdym razem, kiedy otwierała usta, jakby lodowa woda przepływała przez moje ciało i uderzała falami chłodu. Czy ja traciłem rozum? W końcu ją widziałem.
- Czego ode mnie chcesz, Alice? Nie chciałem ci zrobić krzywdy! Nie wmówisz mi tego!
- Wiesz jaka była cena Alan. Jak wiele mogłeś zyskać. Odnaleźć swoją rodzinę…
- Co o niej wiesz?
- O twojej rodzinie? – zatrzepotała rzęsami – Dużo. Jeszcze więcej wiem o tobie.
- Skąd? – zapytałem – Po prostu powiedz mi skąd tyle o mnie wiesz! Jakim cholernym cudem jest to możliwe?
- Znałam cię – odpowiedział mi wytwór mojej wyobraźni. Czy mogłem jej zaufać? Czy mogłem zaufać Alice? – Zupełnie jak Mycroft oraz Aaron, znaliśmy się wcześniej.
                Usiadłem. Ta informacja przebiegała po tyłach mojej świadomości, niczym niechciany gość, który nagle pojawił się na pierwszym planie i sprawił, że poczułem się nieswojo. Jakim cudem? Dlaczego jej nie kojarzyłem? Spojrzałem na jej twarz i nie przypominała mi niczego poza tym hotelem. To musiało być kłamstwo. Część mojej świadomości musiała czuć ogromne wyrzuty sumienia i wytworzyć ten obraz, a teraz próbowała mnie oszukać. Co innego to mogło być? Jak inaczej dało się to wytłumaczyć?
- Skąd? – zdołałam wydukać. Odpowiedział mi śmiech. Było w nim coś przerażającego. Czułem jakby Alice śmiała się ze mnie, z mojego życia i z każdego osiągnięcia jakie zdołałem zdobyć. Czy zapytałem o coś śmiesznego?
- Wiesz, że ja też nie jestem tym, za kogo się podaję? – zapytała.
- Co to znaczy?
- Nie jestem niczyją przyjaciółką. Nigdy nie byłam – spojrzałem na korytarz. Pozostali oddalali się coraz bardziej, ale nie odwracali. Ta rozmowa trwała dłużej. Czy czas się zatrzymał?
- Kim jesteś?
- Kim jestem – powtórzyła – Na pewno nie tym, za kogo mnie uważaliście.
Zacisnąłem pięści i zadrżałem. Wstałem i podszedłem do drzwi. Byłem wściekły, miałem dosyć jej kłamstw. Miałem dosyć tego, co mówiła, bez względu na to, czy to była prawda czy fałsz.
- Nie możesz tego wygrać Alan – powiedziała, kiedy wychodziłem. Odwróciłem się.
- Nie poddam się i odkryję wszystkie twoje sekrety.
- Myślisz, że obchodzą mnie te śmieszne sekrety? Moje straszne zbrodnie? Och Alan… Mam je w dupie. Teraz one są twoim problemem. Odziedziczyłeś je po mnie – zarechotała, jakby opowiedziała świetny żart – Chodzi mi o ciebie. Obiecałam sobie, że będę ci pomagała w tym miejscu. Zresztą sam widziałeś w moim pokoju. Dlatego zaufaj mi i nie odkrywaj prawdy. Jak stąd wyjdziemy to i tak wszystkiego się dowiesz. Porozmawiamy szczerze.
- Ty nie istniejesz, Alice – powiedziałem z przekonaniem w głosie, chociaż wewnętrznie czułem się rozsypany. Jak dziecko zagubione w sklepie, szukające mamy pośród tłumu nieznajomych. Jeżeli Alice rzeczywiście tutaj była i mogła wejrzeć do środka, z pewnością wiedziała, że jej słowa głęboko mnie ugodziły. Byłem odsłonięty i bezbronny. Podatny.
                Dogoniłem pozostałą szóstkę. Nawet nie zauważyli, że przez ostatnie minuty rozmawiałem do siebie w pokoju Alice. Co się działo z czasem?
- Alan, pospiesz się – warknął Aaron – Nie mamy całego dnia. Jest późno.
- Już idę.
Wspięliśmy się na górę, gdzie czekał już na nas Lokaj. Spojrzał pogodnie, jakby miał nas zabrać na wycieczkę, a nie na walkę o śmierć i życie. Chociaż sam jeszcze nie wiedziałem, czym to dla mnie będzie. Reszta wyglądała na zmęczoną, ale zdeterminowaną. Zdeterminowaną do walki o kogoś takiego jak ja. Czy mimo tego, co widziałem i co podpowiadało mi serce, powinienem pójść za głosem Alice? Coś wewnątrz kazało mi jej słuchać, jakby głęboko wbudowany instynkt.
- Czy są państwo gotowi? – zapytał.
- Nigdy nie byliśmy bardziej gotowi – odpowiedziała z przekonaniem Julia. Lokaj wyglądał na nieco zaskoczonego, ale uśmiechnął się. Coś mi mówiło, że to szczery uśmiech.
                I w ten sposób historia zatoczyła koło. Znowu weszliśmy do windy, która mknęła w kierunku sali procesowej. Znowu czekał nas wykańczający mentalnie proces, który już teraz zabrał nam jedną osobę, a czyhał na kogoś jeszcze. Na mnie. Na zabójcę Alice Clarisse.

Komentarze

  1. Czyżby pechowiec i przyjaciółka są spokrewnieni, może nawet są rodzeństwem, w końcu obaj stracili rodziców i spotkali się w przeszłości oraz Alan ma/miał kogoś żywego w rodzinie.
    Ale jeśli chodzi o pechowca to wskoczył na 2 miejsce w rankingu ulubionych postaci i bardzo mu kibicuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakaś teoria :D Tak, jeżeli wierzyć grze w pytania na basenie - Alan ma jeszcze kogoś w rodzinie. Też go lubię bardzo jako postać <3

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. A co jeśli Alice została przygarnięta przez rodzinę Alana, a potem zginęła z nimi przez jego pecha i od paru lat nie żyje. Rodzice Alana umarli jak bym dzieckiem dlatego ją nie pamięta. Porywacze ją ożywili razem ze wspomnieniami. Na początku nie była tego świadoma, ale przez zbieranie informacji dowiedziała się prawdy.
    No dobra za bardzo popłynąłem z teorią xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, powiem że to już głębokie wody teorii spiskowych, ale jak zawsze, gdy czytam takie komentarze, to po prostu widzę te opcje rzeczywiście wprowadzone do powieści :D Ale grubo, oj grubo ^^

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. 1/2
    Na początku „przewinienia“ przyjaciółki:
    1.Zaprowadzenie bandyty do pralni by zabił go łyżwiarz.
    2. Dopilnowanie/upewnienie się by komunista zabił zdrajce (artystę) .
    3. Nastawienie detektywa do zaatakowana florystki by muc się go pozbyć na rozprawie.
    4. Uśpienie pechowca by fryzjerka mogła się zabić i zabić uwodzicielke (namuwiła ją do tego).
    5. Podmienie artysty z pokerzystą za pomocą przebarwienia mu włosów mąką i zaprowadzeniem go do złej sypialni.
    6.(To tylko spekulacje) Poinformowanie/pomoc w dowiedzeniu się pisarza o planach aktorki.
    7. Kradzież rewolweru.
    8.(To tylko spekulacje) Zabieranie ważnych przedmiotów z miejsca zbrodni.
    Teraz talent Alana:
    Żeby to rozwiązać trzeba przypomnieć sobie pewną żecz która została na pewno przez większość zapomniana. Pokuj pechowca, w końcu pokoje są dopasowane do właścicieli. Ulotki i krzyż znajdujące się w jego pokoju sugerują że jego talent jest związany z religią rzymskokatolicką i różnymi tragediami. Jedyne co mi przychodzi na myśl jest jedna z postaci, którą jest Hiob. Dlatego podejrzewam że talentem Alana jest Ostateczny Potempieniec Boga, czy coś w tym rodzaju. W sumie Alan i Hiob stracili rodziny i przydarzały im się straszne rzeczy.
    Motywacja przyjaciółki (dlaczego przyczyniła się do morderstw) :
    Chciała pomóc pechowcowi przetrwać zabujczą grę. Jak chciała to zrobić? Wymordować konkurencje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Wow :D Imponujące rozpisanie teorii, pomimo kilku rzucających się w oczy błędów to bardzo fajnie wszystko przedłożyłeś. Celnie wypunktowane przewinienia Alice, chociaż na pewno jeszcze parę będzie w stanie zaskoczyć :) Co do tożsamości Alana (tej prawdziwej) to na pewno dużo było podpowiedzi, chociaż odgadnięcie konkretnego "talentu" jest trudne. Pokój na pewno sporo wskazuje, były też drobne podpowiedzi w samych perspektywach no i oczywiście wszystko się niedługo wyjaśni. Alice będzie głównym tematem zarówno procesu jak i ostatniego rozdziału tego epizodu, więc z nią też wszystko się wyjaśni, bo teoria chociaż szalona to jest na niezłym tropie. Relacja, talenty i ostateczna rola obu postaci również powinna się wyjaśnić, myślę, że jeszcze parę rzeczy w miarę powinno zaskoczyć!

      Tak czy siak, powtórzę się, ale bardzo ciekawe teorie! Mam nadzieję, że rozwiązanie zaskoczy ^^ No i wszystko przeprowadzone w taki typowo Ronpowy sposób, też na duży plus - to był komentarz z dużym wczuciem :)

      Usuń
  5. 2/2
    Co łączy pechowca i przyjaciółkę:
    Wracając do gry na basenie (uparcie będę się trzymał mojej teorii aż nie dostanę zaprzeczenie w opowiadaniu), pechowiec i przyjaciółka są spokrewnieni (najpewniej rodzeństwem z powodu podobnej historii o rodzicach). W końcu okazuje się że w rodzinie pechowca jest jeszcze ktoś żywy i akura przyjaciółka wie o nim wszystkie te rzeczy, przypadek nie sądzę?
    Wizje:
    Pechowiec miał wizję jak przyjaciółka mówi mu że się już spotkali. Według mnie to może być efektem wspomnień ukrytych w podświadomości z powodu upływu czasu lub ich spotkanie było krutkie i pechowiec nie zwrócił na nią zbytnio uwagi. Jeszcze jedną sprawą jest to czy możemy tym wizją ufać. Uważam że tak, ponieważ przyjaciółka w nich powiedziała że chciała mu pomagać, pechowiec nie miał prawa tego wiedzieć (nie licząc podświadomości ale to nie teraz).
    Dlaczego Alan nie pamięta swojego talentu, a Alice już tak i kim oni są:
    Odpowiedź najpewniej jest w notatkach, ale mam pewien trop. Tropem tym są jej uprzedzenia do homoseksualnych (jednak uwodzicielce i fryzjerce nie dokuczała tak bardzo) oraz jej nieprzyjemne zachowanie (chociaż jej mażeniem było pomaganie) . Patrząc na jej osobowość i na to że talent Alana ma coś wspólnego z religią to może Alice też może mieć coś wspólnego z chrześcijaństwem. Po za tym przyjaciółka nie wiedziała o talencie i rodzinę pechowca podczas gry na basenie, ale była wtedy zainteresowana historią pechowca, wiec to kim on jest musiała dowiedzieć się w środku hotelu, dlatego moja wersja wydarzeń wygląda tak...

    Argument końcowy :)
    Po tym jak rodzice Alice i Alana umarli zostali rozdzieleni. Alan został uznany za ostatecznego grzesznika/potempionego przez jakąś sekte/kult/podziemną organizacje katolicką w której była Alice jednak ona nie wiedziała kim jest Alan wiedziała tylko że ostateczny potempiony/grzesznika jest jej bratem. Alice jako przyjaciółka służyła jako uszy i oczy całej tej organizacji za pomocą swojego talentu jakim było monipulacja nad zwyczajnymi ludźmi. Alan przez sekrety organizacji myślał że jest pechowcem. Wtedy doszło do zabujczej gry. Alice słysząc trochę o historii Alana zaczęła podejrzewać że on jest jej bratem jednak nie była tego pewna, wiec na wszelki wypadek zaczęła mu „pomagać “. Naprowadzała przyszłych morderców i ofiary w sytuacje które kończyły się tragediami. Wtedy Jacob poprosił ją o pomoc, wiec ona zorganizowała grę na basenie w której wybrała kolejną przyszłą ofiare. Podczas gry dowiedziała się że Jacob ma ją na oku więc postanowiła że będzie następnym mordercą. Nastawiła go przeciw Carmen jednak po pewnych wydarzeniach to on stał się ofiarą, ale i tak wyszło po jej myśli. Jednak wiadomość o planach Jacoba nie była jedyną rzeczą jaką się dowiedziała, albowiem wtedy upewniła się też o tym kim jest Alan. Zabujcza gra trwała jednak Alice w rzeczach Alana znalazła rewolwer, który posłuży puźniej jako narzędzie zbrodni jaką będzie jej śmierć. Alan zaczą się domyślać że Alice wie o nim więcej niż on sam. Ona za to wiedziała że nie może mu za dużo powiedzieć z powodu lojalności do organizacji, a po za tym wiedziała że przez hotel i tak się sam dowie. Puźniej doszło do kłótni, która odebrała jej życie i obudziła z podświadomości Alana informacje z jego dzieciństwa jako wizje jego siostry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszło kolejne przewinie:
      Sprawie że twurczyni zabawek zobaczyła w pokoju lokaja na kamerach nagą striptizerkę „uwodzącą“ lokaja.

      Oraz doszedł kolejny dowód na to że pechowiec i przyjaciółka są spokrewnieni:
      Nazwa epizodu „Więzy krwi“.

      Usuń
  6. Zawsze chciałam żeby w Danganronpie było więcej takich wyłamań ze schematu "morderstwo-śledztwo-proces-egzekucja", więc ten epizod zapowiada się naprawdę ciekawie.
    A Mycroft...

    "Artysta włożył do uszu stopery i w ciszy pracował. Podobno pozwalało mu się to skupiać, chociaż dla mnie to było odrobinę dziwne. Czy nie mógł docenić daru, który otrzymał? Zginął i wrócił do życia. Nikt poza nim na całym świecie nie mógł pochwalić się podobnym osiągnięciem. Czemu ludzie byli tak bardzo niewdzięczni?"

    "- (...) Teraz chcę przede wszystkim przeżyć.
    - Nie każdy miał taką możliwość jak ty - warknął Mycroft"

    ...wspina się ostatnio na szczyt niedojrzałości i bucery. Naprawdę, pomimo tego że Alice zamordowała moje OTP i dwie ulubione postaci to wciąż bardziej jej życzyłam przetrwania (ona przynajmniej była interesującą postacią) niż temu typowi. No jak ten Alan śmie żyć, gdy Wendy się nie udało! Co za bezczelność! A Oliver jest niewdzięczny za bycie wskrzeszonym (o co, swoją drogą, nie prosił), bo nosi stopery? Wtf?

    To teraz parę błędów:
    "Została zabita minutę cztery minuty po północy" - to chyba nie wymaga komentarza
    "Czy każdy, który zabijał tak to przeżywał." - znak zapytania zamiast kropki
    "Nie Alan - odpowiedziała" - przecinek przed "Alan"
    "Powiedz im drogi Alanie" - przecinek przed "drogi"
    "Cała grupa zebrała się przy mnie czekając naprawdę" - "na prawdę"
    "nie dało się ustalić w czym się specjalizuje" - specjalizujĘ

    I znowu przecinki przed imionami:
    "Alan wszystko gra?"
    "Nikt cię o to nie obwinia Alan"
    "Naprawdę chciałeś to przed nami zataić Mycroft?"
    "Naprawdę Alan?"
    "Znamy się od zbyt dawna, żebyśmy ci nie pomogli Alan"
    "Czego ode mnie chcesz Alice?"
    "Ty nie istniejesz Alice"
    "Alan pospiesz się"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wypisanie błędów, cieszę się, że nie było tego aż tak dużo. Ostatnio bardzo mało czasu mamy na pisanie, a co za tym idzie na korektę. Cieszę się, że to aż tak bardzo nie przeszkadza.

      Co do Mycrofta to zgodzę się - jest denerwujący. Ma swoje wartości, na pewno są tacy, którzy go lubią, ale poza tym jest denerwującym typem, który obwinia osoby o rzeczy, które nie są ich winą. Co prawda trzeba zrozumieć żal po stracie Ukochanej, ale Mycroft po prostu jest taki dupkowaty i prawdopodobnie zostanie taki do końca - bez względu na to, czy przeżyje, czy nie. Takie przeciwieństwo Aarona.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  7. Dobra poszło to w dobrym kierunku, przynajmniej dla mnie. Po 7 procesach zabójstwa rzeczywiście stały się nudne, więc taka odmiana jest mile widziana. Nadal wolałbym by Alice wytłumaczyła wszystko, ale no trudno. No i moja teoria o rodzeństwie jest już w sumie na 99 % potwierdzona, a myślałem już o niej od czasu gry w prawdę podczas legendarnej walki Samfu z Jacobem więc w sumie już długo czasu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz