Epizod VII - Rozdział 67: Podwójny blef (Olivier Naess)

Witamy Was w kolejnym rozdziale Peccatorum! Nadszedł czas na kolejny proces. Będzie to wyjątkowa sprawa, ponieważ już niedługo zmieni się cel tej gry, ale nie wyprzedzajmy faktów! Jest to tak naprawdę wprowadzenie przed ostatecznym wytłumaczeniem tej sprawy i motywacji sprawcy/sprawców, które zobaczycie za 4 dni, w ostatnim rozdziale tego epizodu! Życzymy Wam miłej lektury i mamy nadzieję, że sprawa Wam się spodoba.




Rozdział 67: Podwójny blef (Olivier Naess)


                Dopiero gdy wysiedliśmy w przedsionku sali procesowej zdecydowałem się wyjąć stopery. Momenty ciszy, które samy wywołałem były tym czego potrzebowałem żeby poukładać myśli i zaakceptować stan rzeczywisty. Nie było wcale tak źle, jak sądziłem. Brakowało mi jednak tego jednego aspektu i teraz ponownie zacząłem czuć się potrzebny i kompletny. Wytaszczyliśmy Agathę z windy i stanęliśmy wokół stołu z dowodami. Było ich bardzo dużo, ale cała sprawa nie miała nawet jednego solidnego punktu zaczepienia. Miałem wrażenie, że niczego się nie dowiedzieliśmy, a informacje, które mieliśmy były bez sensu. Twarze moich towarzyszy wyglądały bardzo podobnie.
- Co to jest? – zapytała Carmen, wskazując złotą tacę stojąca na środku stołu.
- Ktoś z was to znalazł? – dopytywał Mycroft – Musimy wszystko ustalić! Nie powinniście zatajać faktów.
- To od Porywaczy – uspokoiła go Elizabeth i podniosła nieduży flakonik. Podniosła go do góry, patrząc na zawartość pod światło. Zamieszała, po czym odkorkowała flakonik, delikatnie obwąchując zawartość. Szybko odwróciła się kaszląc – Sole trzeźwiące.
- To dla Lilli! – ucieszyła się Carmen.
- Podstawcie to jej pod nos.
                Agatha już po chwili obudziła się gwałtownie, rozglądając się wokoło. To musiało być szokujące, w końcu pierwsze, co zobaczyła po obudzeniu to stół zawalony dowodami.
- Co tu się… gdzie my jesteśmy?
- Sala rozpraw – odpowiedział krótko Aaron – Ktoś zabił Vele.
- Zabił? Nic nie pamiętam…
- Znaleźliśmy cię w twoim pokoju. Był otwarty, a ty spałaś jak kamień, ktoś prawdopodobnie cię uśpił.
- Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczora? – zapytała Julia.
Dziewczyna zadrżała i poprawiła rękawy swetra. Pierwszy raz widziałem ją w aż tak puchowym wydaniu. Musiało jej być naprawdę zimno.
- Spotkałam się z Alice – zerknąłem na Przyjaciółkę, która przeglądała dowody i tylko pokiwała głową na potwierdzenie jej słów – Potem ona wyszła, a ja chciałam położyć się spać, bo było już po ciszy nocnej, ale wtedy coś usłyszałam. Dźwięk z łazienki. Poszłam to sprawdzić, ale nic nie znalazłam, więc po chwili wróciłam do łóżka, wzięłam łyk wody ze szklanki i obudziłam się tutaj.
- Wiem jak to brzmi, ale ja nic jej nie zrobiłam. Zresztą pewnie sama pamiętasz, że zamykałaś za mną drzwi – w głosie Alice słychać było drobny niepokój.
- Tak. Na pewno zamykałam drzwi.
- To może oznaczać, że ta sama osoba, która włamała się do pokoju Mycrofta i Wendy zrobiła coś teraz. Być może to sięga nawet wcześniej i to jest ta sama osoba, która włamała się do sekcji leków niebezpiecznych przy sprawie Sandry i Lily – rzucił pomysłem Alan.
- To coraz bardziej pasuje do opisu Alice – stwierdziła Farmaceutka.
- Nie oceniajmy za szybko – poprosiłem – Chociaż to rzeczywiście wygląda dziwnie.
- Nie wiem czemu podejrzewacie mnie o to wszystko. Mycroft sam widziałeś, że wracam do swojego pokoju. Przecież cię nawet obudziłam.
- Alice, ja się czułem naprawdę kiepsko tego wieczora. Nie pamiętam praktycznie niczego poza tym, że widziałem jak chodziliście po korytarzu. Nie wiem nawet, kiedy zniknął ten cholerny wózek!
- Dobra, zostawmy to na salę rozpraw – poprosiłem.
- Tam się wszystko rozwiążę. Jak zawsze – dodała Julia.
                Bez Lokaja musieliśmy sami poradzić sobie z ogromnymi drzwiami prowadzącymi do kolejnej odsłony sali rozpraw. Jak zawsze, to miejsce różniło się od stanu sprzed poprzedniego procesu. Było prawie nie do poznania. Tym razem środek przypominał, coś na kształt domku dla lalek. Na ścianach, na widocznych sznurkach wisiały większe wersje figurek zrobionych przez Agathę i zmodyfikowanych przez sprawcę. Wszystko było w bardzo jasnych i ciepłych kolorach, a klimat podsumowała muzyka, która po cichu przygrywała do całej sceny.
- To pozytywka – szepnęła Julia – Takie urządzenie, które po nakręceniu wypuszcza z siebie melodie. Często dzieciaki się takimi bawią.
- Brzmi ładnie – powiedziałem.
- Raczej strasznie.
Zeszliśmy po schodach na dół, patrząc na podwyższenie. Na tronach wykonanych z klocków siedzieli Neri oraz Bobru. Nigdzie nie widzieliśmy Lokaja. Jego zniknięcie robiło się coraz bardziej tajemnicze. Nie do końca wierzyłem w to, że Mycroft mu naprawdę coś zrobił, ale jak się okazało tak właśnie było. Nie widzieliśmy go już od trzech dni. Zawsze wewnętrznie mnie zastanawiał, w końcu wyglądaliśmy bardzo podobnie do siebie.  Czy to mógł być przypadek?
- Witamy was serdecznie na kolejnym procesie – zagrzmiał z góry Bobru.
- Mamy nadzieję, że jesteście gotowi. Głupio by było przegrać tak blisko końca – dodała po chwili Neri.
- Jakiego końca? – zdenerwował się Mycroft – Jedyny koniec jaki nas czeka to koniec mordercy Wendy. Dorwiemy skurwiela i potem…
- Masz siłę na takie apele? – zdziwił się Bobru – Myślałem, że po ostatnich wydarzeniach jesteś trochę bardziej… osłabiony.
Nie miałem pojęcia, do czego nawiązywały te słowa, ale Mycroft natychmiastowo umilkł.
- Zajmijcie miejsca.
                Stanęliśmy w okręgu zbudowanym z drewnianych, unoszących się delikatnie nad ziemią platform. Zajęliśmy dziewięć miejsc. Nie sposób było nie zauważyć pustych miejsc, z wykreślonymi, nieżyjącymi już osobami. Ich nazwiska zostawały w pamięci. Jeżeli chcieliśmy przetrwać musieliśmy dodać kolejne do kolekcji. Osób było coraz mniej, a sprawy mimo wszystko wydawały się być jeszcze bardziej skomplikowane. Bobru wystąpił naprzód:
- Witam na siódmym procesie dotyczącym sprawy śmierci Wendy. Waszym głównym celem jest wskazanie sprawcy bądź sprawców, więc skupcie się przede wszystkim na tym. Możecie zaczynać, a w razie wątpliwości możecie zadawać nam pytania. Jesteśmy na nie gotowi.
Poczekaliśmy aż Porywacz wróci na swoje miejsce. Grupa, która stanęła tutaj po raz pierwszy parę tygodni temu nie wiedziałaby, co powiedzieć. Czekałaby aż Jacob łaskawie wprowadzi ich do systemu i podpowie, co mają robić. Teraz sporo się zmieniło. Mycroft od razu przeszedł do ataku.
- Elizabeth, zacznij od tego, że powiesz nam coś więcej o tym, co jej się stało.
- Unikasz imienia ukochanej? – zaczepiła go Alice.
- Jaki jest twój problem?
- Mój problem? Cóż, oskarżacie mnie o coś, czego nie zrobiłam. Lubię cię Mycroft, ale nie mogę sobie na to pozwolić, chyba że chcecie zginąć wszyscy, zamiast złapać sprawcę.
Przetarłem oczy. Nie mieli lepszego momentu na kolejną kłótnię? Nie mogłem dać wyprowadzić się z równowagi, bo bez problemu mogłem wrócić do stanu pierwotnego. Jeżeli chciałem się na coś przydać, musiałem bardzo uważać. Spojrzałem na Agathę, która co jakiś czas trzymała się w okolicach brzucha. Źle się czuła? Spojrzałem na Mycrofta, ale on zachowywał się normalnie. Jeżeli oboje zostali uśpieni to powinni odczuwać podobne symptomy, ale wyglądali zupełnie inaczej.
- Jeżeli pozwolicie mi dojść do słowa – Elizabeth w porę przerwała zaostrzający się konflikt – Zbadałam dokładnie ciało Wendy. Na tyle, na ile mogłam. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, może nam jakoś pomogą w sprawie. Po pierwsze głowa. Wendy dostała czymś w głowę, raz, porządnie. Jestem pewna, że było to coś tępego i drewnianego, być może jakiś kij? Po drugie krew. Ta, którą znaleźliśmy w sali tortur na pewno nie należała do niej. Była dużo świeższa, ale też charakterystycznie ścięta, podejrzewam, że ktoś wziął ją z hotelu, nawet niekoniecznie z zamrażarek w przychodni. Z tego mi wiadomo można ją zabrać nawet z magazynu.
- Naprawdę? – zdziwiła się Carmen – Nigdy nie przeglądałam całego asortymentu. To jednak wielka i niezbadana dżungla, a nie pomieszczenie.
- Poza tym rany w okolicach intymnych zostały zadany po śmierci. Raczej wygląda jakby ktoś wyżył się dopiero wtedy.
                Ciało Wendy zostało poważnie uszkodzone. Ktokolwiek za tym stał miał ze sobą jakiś poważny problem. Tylko kto to mógł być? Rozejrzałem się po pozostałej ósemce i nie miałem pojęcia. Jedynymi dwoma osobami, które zachowywały się jakkolwiek inaczej od reszty była Agatha, która dopiero co dochodziła do siebie oraz Mycroft, który wydawał się być gotowym do wyskoczenia zza platformy.
- No i to właściwie wszystko, co do samych obrażeń. Poza tym z tego, co sprawdziłam zmarła wcześniej, jeszcze w nocy, a może nawet wieczorem. Z rana już była od dawna martwa.
- Czyli właściwie nikt nie ma alibi – podsumowała Julia – Nie znamy konkretnej godziny, a wieczorem i w nocy każdy mógł to zrobić. Każdy mógł ją zabić.
-Dobra, przejdźmy do cholernego procesu – pośpieszył Mycroft.
- Wiesz, że im szybciej to zrobisz tym mniej dokładniejszy będzie efekt końcowy? – zapytał Aaron.
- Dlatego zaczniemy od samego początku – powiedział Alan – Przynajmniej tak powinniśmy zacząć.
- To co nas najbardziej interesuje? – spytała Alice.
- Miejsce zbrodni – powiedziałem, poprawiając włosy – Musimy ustalić, gdzie została zabita. Jestem pewien, że sala tortur to tylko metafora.
- Metafora czego? To zrobił jakiś psychol i tyle! – krzyknął Mycroft.
- To jakie są propozycje? Trochę ciężko znaleźć miejsce zbrodni, jak pod uwagę bierzemy wszystkie miejsca w całym hotelu. Możemy zgadywać, gdzie sprawca mógł się spotkać z Wendy, albo gdzie ją dorwał, ale to nie jest takie proste – powiedział Alan.
- Ja wiem – stwierdziła Carmen – Mam pomysł.
- To mów – zmotywował ją Aaron.
- To się stało w którejś sypialni.
- Chyba sobie żartujesz! – Mycroft dalej miał podniesiony głos. W takim momencie tęskniłem za czasami, kiedy byłem głuchy.
- Aż tak cię boli, że ktoś ją sprzątnął tuż pod twoim nosem? – Alice uśmiechnęła się paskudnie.
- Alice, to ta twoja dobroć, która dała ci tytuł wyjątkowej przyjaciółki? Ta słynna empatia?
- On mnie podejrzewa, teraz zauważyłam jak beznadziejnie się zachowuje. Przed tym jak go zabrali to zachowywał się dobrze, ale teraz widzę jaki z niego buc.
- Zgadzam się z Carmen – Aaron ostro wszedł w dyskusję, ucinając poprzedni temat – Wskazuje na to wiele rzeczy.
- Figurki – potwierdziła Julia – Jak poszliśmy ich śladem to okazało się, że doszliśmy do kwadratu mieszkalnego. Dokładnie do drzwi Agathy.
- Agathy? – Mycroft przeniósł na nią wzrok.
- Słuchaj pajacu – Elizabeth spojrzała na niego ze złością – Jak chcesz znaleźć mordercę Wendy to zamknij się w końcu, bo tylko przeszkadzasz.
                Zaśmiałem się pod nosem. Elizabeth rzadko wybuchała, ale teraz widocznie była zaciekawiona sprawą i nie miała cierpliwości na Mycrofta. Z jednej strony rozumiałem jego zaangażowanie, ale był pogrążony w żalu, więc nie myślał racjonalnie. W jego przypadku to była zabójcza kombinacja.
- Agatha, wiesz kiedy sprawca mógł zabrać ci te figurki? – zapytał Alan.
- Nie mam pojęcia – słychać było, że dalej jest mocno otępiała. Oddychała ciężko. Cała odpowiedź chwilę jej zajęła – Mam mały mętlik w głowie.
- Pytanie, czy możemy uwierzyć figurkom, które ewidentnie zostały ustawione przez sprawcę. Widać, że chciał namieszać, więc nie jestem pewien, czy to nie jest zasłona dymna – Julia się nad czymś zastanawiała, chociaż jej głos był przepełniony energią. Brzmiał żywo, zupełnie jak instrument. Wracała do formy.
- Figurki to nie jest jedyny dowód – dodałem – Mamy jeszcze wózek.
- Wózek? – zapytał Mycroft, zdecydowanie spokojniej niż wcześniej.
- Jak poszliśmy śladem figurek to zwróciliśmy uwagę na wózek, który zniknął z piętra sypialnianego. Jak sami zauważyliście stał niedaleko wind i recepcji. Sprawdziliśmy go dokładniej i zauważyliśmy, że jedno z kółek miało na sobie ślad brokatu.
- A w jaki sposób to łączy się ze sprawą? Gdzieś jeszcze był widoczny ten brokat? – zapytała Carmen – Nie wiem jak to się stało, ale ja też miałam trochę brokatu na fartuszku.
- Jak to się stało? – dopytałem, zaciekawiony tym zeznaniem. Czy jeżeli byłaby sprawczynią to powiedziałaby o tym tak otwarcie?
Nie jestem pewna…
- Carmen, co się znowu dzieje? – zapytała Elizabeth.
- Nic, po prostu chyba się zamyśliłam.
- Co do brokatu to znaleźliśmy go w drodze do klatki schodowej, a także na dole, w sali tortur – dodała Julia.
- Czyli to by potwierdzało, że ktoś użył wózka do przewiezienia W… ofiary – Mycroft zawahał się przy wypowiedzeniu imienia Wendy – Ale jak? Jak sobie to wyobrażacie? Przebicie się przez tyle pięter? Wolałbym już ciągnąć ciało po ziemi, jakbym miał się męczyć z tym wózkiem.
- Na to też jest pewne wytłumaczenie – zauważyła Elizabeth.
- Krew i folia to kolejne dowody. Ktoś bardzo się postarał, żeby nas zmylić – stwierdził Alan.
- Z drugiej strony zostawił te dowody na wierzchu. Może to będzie podwójny blef – Julia podchodziła do wszystkiego bardzo ostrożnie.
- Nie wiemy czy morderca działał w pośpiechu, czy miał całą noc na ułożenie wszystkiego w odpowiedni sposób – zauważył Aaron.
- Czyli Wendy zginęła gdzieś w kwadracie mieszkalnym, prawdopodobnie przy recepcji lub sypialniach. Naprawdę niczego nie pamiętasz Mycroft? – zapytała Julia.
- Niczego. Oczy same mi się zamykały – westchnął Haker, spuszczając głowę.
- Może ktoś ci czegoś dosypał? Miałeś jakieś picie? Ktoś do ciebie podchodził na tyle blisko, żeby móc ci coś dosypać? – Julia starała się z niego wyciągnąć coś więcej – Jeżeli ktoś cię czymś nafaszerował, to może kojarzysz moment, w którym zaczął ci się urywać film.
- Pamiętam tylko moment, w którym podeszła do mnie Wendy, a potem Alice. Potem nie pamiętam już niczego.
- Znowu Alice – zastanowiła się na głos Julia – Czemu znowu ktoś wspomina o tobie w tak kluczowej kwestii Alice?
- Nie mam pojęcia. Nie zrobiłam nic złego, po prostu rozmawiałam. Agatha chciała porozmawiać to z nią pogadałam, Mycroft tak samo.
- Jak zawsze na miejscu – pokręcił głową Informatyk – To naprawdę niesamowite.
- Ta, niesamowite – powiedział bez przekonania Mycroft. Bacznie obserwował Alice, ale nic nie dodał.
- Wendy też nie jest święta w tym wszystkim. Szczerze, to powiedziałabym, że ona mogła planować coś zrobić, a sytuacja odbiła się rykoszetem.
- Jak śmiesz Elizabeth!
- Nie wykluczajmy tej opcji. To w jej kieszeni znaleźliśmy to dziwne urządzenie do przełączenia filtru percepcji – zauważyła na spokojnie Julia.
- Było takie urządzenie? – zdziwiła się Carmen.
- Jakim cudem sprawca to zrobił? Krótkofalówkami da się porozumiewać na odległość jednego piętra, a ktoś po prostu stworzył urządzenie do przełączania filtru przez cały hotel? – Mycroft brzmiał na oburzonego, a miałem nadzieję, że to właśnie on nam to wytłumaczy.
- To kwestia przełącznika i mocnego nadajnika. Byliśmy wczoraj z Carmen w mechanicznym zoo i zobaczyliśmy tam jakieś dziwne urządzenie. Myśleliśmy, że to blokada Porywaczy, ale wychodzi na to, że sprawca szykował się już wczoraj popołudniu – Aaron nawet nie patrzył w stronę rywala.
- To wszystko zaczyna śmierdzieć – Elizabeth spojrzała na Duchy – Czy wy przypadkiem nie maczaliście w tym palców?
- Nie pomagamy wam, to przez was nie mamy Lokaja do pomocy, także tym razem nie mieszaliśmy, przynajmniej w tym – odpowiedziała Neri.
- To ktoś bez problemu pokonuje wasze bariery. Najpierw Lokaj, potem zamek w drzwiach, teraz to – Alice zaśmiała się – Właśnie Mycroft. Pokonałeś Lokaja i jego kopie, brzmisz na kogoś, kto byłby w stanie to wszystko zrobić.
- Nie wrobisz mnie w morderstwo mojej kobiety – syknął.
- Zdziwisz się – odpowiedziała.
- Przestańcie się zachowywać jak dzieciaki – warknęła Elizabeth.
- Musimy założyć, że sprawca w jakiś sposób pokonał blokadę zasięgu. W końcu sami to testowaliśmy i rzeczywiście mogliśmy włączyć filtr percepcji – przypomniał Alan – Wracając do tematu, udało nam się ustalić, że Wendy zginęła jakiś czas przed dojechaniem do sali tortur. To rodzi parę pytań. Elizabeth jesteś tego pewna?
- Absolutnie. Rana na głowie, zaschnięta krew, to jak jej ciało wyglądało. Mówimy tutaj o nawet dwunastu godzinach wstecz.
- Dobrze – Julia przez chwilę miarowo kiwała głową, jakby się nad czymś dogłębnie zastanawiała – Czy każdy wtedy był w kwadracie? Ktokolwiek po wczorajszym dniu był poza naszym kwadratem?
- Ja – powiedziała Elizabeth – Zostałam w przychodni.
- Ja też – dodał Alan – Przemieszczałem się parokrotnie pomiędzy sypialnią, a przychodnią, ale niczego dziwnego nie zauważyłem. Byłem trochę zaspany i bardziej interesowałem  się stanem zdrowia Elizabeth niż czymkolwiek innym.
- Nie mówiliście tego podczas śledztwa – wyraziłem obawy.
- Nie było na to czasu w tym całym chaosie bez filtru percepcji.
                Musiałem póki co uwierzyć w taką wersję. Nie miałem wyboru.
- Czyli teoretycznie Elizabeth jest wolna od zarzutów – podsumowała ostrożnie Julia – Tak samo jako Olivier, który ma swój zakaz. Pokażesz nam rękę?
Podniosłem wysoko bransoletkę, która się nie świeciła. Nie złamałem swojego zakazu.
- Alan też tego nie zrobił, mogę za niego ręczyć – dodała Elizabeth.
- To nie jest wystarczający dowód… - zaczął Aaron.
- Aaron jak…
- Spokojnie – uspokoił ją Alan – Mogę dalej być w kręgu podejrzanym, mądrze robią, że mnie nie wykluczają.
- Przecież tego nie zrobiłeś – machnęła rękami – Róbcie, co chcecie.
- Możemy założyć, że sprawca zabił w okolicach sypialni i potem zaniósł ciało do sali tortur – Julia wróciła do analizy – Ciało cały czas było tutaj?
- Pewnie morderca trzymał je w swoim pokoju – warknął Mycroft – Żebym tylko mógł to zapamiętać…
- Jedna rzecz mi się nie klei. Jeżeli sprawca rzeczywiście maczał palce w uśpieniu Mycrofta to jak to możliwe, że przeniósł ciało dopiero z rana? Dlaczego sprawca czekał na ten cholerny poranek? Czy nie…
- Nie – odpowiedziała kategorycznie Elizabeth – Jestem pewna, że nikt nie wykorzystał zwłok Julia.
- W takim razie nie rozumiem…
- O czym wy w ogóle gadacie – Mycroft złapał się za głowę – Wykorzystać zwłoki?
- Po tym, co tu przeżyliśmy już nic mnie nie zdziwi – te słowa w ustach Carmen bolały podwójnie. Wydawała się być osobą, która jako ostatnia wierzyła w dobro w tym miejscu.
- Wózek – Julia powiedziała to w tak charakterystyczny sposób, że jej głos przebił się przez hałas – Sprawca na pewno go użył, zapewne do przeniesienia ciała.
- Wózek po schodach? – Agatha dalej wydawała się być nieobecna. Wyglądała jakby zaraz miała się przewrócić, zapuchnięte oczy i delikatne drganie ciało sprawiało, że wyglądała wyjątkowo krucho.
- No właśnie, to wszystko jest niepotrzebnie skomplikowane – Carmen zagubiła się w tej sprawie, ale nie dziwiłem jej się ani trochę. Też to wewnętrznie czułem. Zupełnie jakby czegoś brakowało.
- Widzicie, normalnie nie miałoby to żadnego sensu – Julia poprawiła okulary – Ale patrząc na to, co wiemy, to mamy zupełnie inny obraz. Rozumiecie do czego nawiązuję?
                Odpowiedziała jej cisza. Julia westchnęła, ale zanim zdołała odpowiedzieć to dołączyłem się do rozmowy.
- Chodzi o filtr percepcji.
- Właśnie!
- A co w tym przypadku zmienia filtr percepcji? Przecież sprawca i tak musiał zejść po schodach. Nie bał się, że zgubi gdzieś po drodze swoją ofiarę? Jak on w ogóle ją tam zaciągnął? – Aaron zwrócił uwagę na kilka ważnych kwestii.
- Może używał go tylko w jedną stronę? – zapytała Elizabeth – Chociaż wtedy tym bardziej nie wiem czemu miałby to robić.
- Istnieją dwie opcje – stwierdziła Julia – Albo to jest podwójny blef i zrobił to żeby namieszać nam w głowach. Sprawca, kimkolwiek jest, musi być sprytny i przebiegły. Bez problemu stale wodzi nas za nos, zrzucając nas z głównego tropu. To intryga wysokiego rzędu. Co lepsze, myślę, że tym razem to opcja druga czyli potrójny blef!
- Pogubiłem się – Mycroft ze zrezygnowaniem kopnął w platformę.
- Ja też, chwila… - Alan wyglądał na zdziwionego.
- Już tłumaczę. Widzicie sprawca specjalnie zagrał w tym miejscu inaczej. Z jednej strony wszystko wskazuje na to, że użył filtru jako czegoś, co miało odwrócić naszą uwagę, w taki sposób, żebyśmy pomyśleli, że sprawca wcale go nie użył. W końcu, co to za różnica? Jest jednak trochę inaczej. Sprawca musiał go użyć, bo z pewnością znał jego sekretną funkcję.
- Sekretną funkcję? – zapytała Elizabeth.
- Wiem o czym mówisz – Aaron odpowiedział jej ze spokojem – Stabilizacja?
- Bingo – uśmiechnęła się.
- Wytłumaczycie nam o czym do cholery jasnym gadacie? – Haker spojrzał na nich oburzony – To wspólne śledztwo, też chcielibyśmy wiedzieć.
- Jakiś czas temu zacząłem badać działanie schodów i całego filtru percepcji, ale sam nie dochodziłem do większych wniosków. Wiem jednak, że Samfu sporo się dowiedział i sprawdził masę różnych opcji – wytłumaczył Aaron.
- Samfu?
- Maks miał o tym wzmiankę w swoich zapiskach – dodał Alan – Chodziło o to, że schody podczas filtru miały specjalną dodatkową mechanikę. Polegała ona na tym, że ten, kto na nie wszedł mając w rękach nawet coś niesamowicie niestabilnego, schodził lub wchodził do celu nie tracąc nawet na chwilę stabilności tych rzeczy. Samfu podobno umieszczał sobie na głowie dziesiątki talerzy i schodził z nimi bez żadnego problemu na inne piętro. Filtr percepcji sprawiał, że nie miał z tym najmniejszych problemów.
- I myślicie, że wózek działa podobnie? – Mycroft podrapał się po nosie – Ale jak? Przecież na tych schodach wózek by się przewrócił, już nie mówiąc o ciele.
- Zadajmy sobie jedno ważne pytanie, które powinno wam ułożyć całą wizję w głowie. O której sprawca przewiózł ciało? – Julia się uśmiechnęła słysząc moje pytanie. Myśleliśmy na tych samych falach.
- Kiedy sprawca przewiózł ciało? – Carmen powtórzyła pytanie – Musiał to zrobić rano. Nie widzę opcji, żeby najpierw przewiózł ciało, potem wrócił normalnie się wyspać, potem znowu poszedł z rana do sali tortur i dopiero dokończył przygotowanie miejsca zbrodni. To nienaturalne!
- Carmen ma rację. Też nie jestem w stanie uwierzyć, żeby ktoś miał na tyle stalowe nerwy – Aaron przytaknął.
- W końcu do czegoś dochodzimy – ucieszyła się Julia – Każdy to rozumie? Mycroft?
- Rozumiem – potwierdził – Chociaż nie rozumiem, co to zmienia.
- Zmienia i to dużo. Pokazuje, że sprawca wykorzystał w pełni swój czas, nie ryzykował, bo nikt inny by też tego nie robił. Sprawca spędził jednak całą noc z ciałem. To trochę zastanawia, ale wszystko wskazuje na to, że po prostu chciał je odpowiednio okaleczyć? Sama nie wiem. Gdy był gotowy z rana wyruszył do sali tortur. Wiedział, że Mycroft będzie dalej spał i liczył, że nikogo nie spotka. Tyle niewiadomych… Sprawca naprawdę sporo ryzykował jak na plan i wyszło mu to idealnie.
- Tylko pytanie, co zrobiła Wendy? Jeżeli rzeczywiście zginęła wieczorem to ustrojstwo do zmiany filtru robiło w jej kieszeni? – zapytała Alice.
                To pytanie wydawało się być gwoździem do trumny naszej argumentacji. To była prawda. Jeżeli Wendy miała pilot to nie mogła zginąć wieczorem. Musiała zginąć z rana i to w sali tortur.
- Nie, nie, nie! – przerwał jej Mycroft – Teraz próbujesz nam namieszać w głowach. Jesteś gorsza od Samfu.
- Nie denerwuj mnie – ostrzegła.
- To prawda! Wendy była niewinna! Sprawca musiał jej podrzucić ten pilot po całej akcji. Zgadzam się z tym, co mówiliście wcześniej, to ma sens, ale sensu nie ma ten pilot. Sprawca musiał po całości wrócić do sali tortur i zaryzykować żeby zbić nas z tropu. Inaczej ta cała sprawa nie ma najmniejszego sensu!
- Pogubiłam się w kolejności – stwierdziła Carmen. Przynajmniej była spokojna, jej ostatnie ataki agresji były przerażające.
- Uporządkujmy to – zaproponowałem.
- Nie…
- Słucham? – spojrzałem na Agathę – Agatha wszystko gra?
- Przepraszam, jestem strasznie… otępiała… - stwierdziła – Cokolwiek mi dosypano, było strasznie mocne…
- Ciesz się, że żyjesz – odpowiedziała Alice – Morderca miał cię jak na talerzu. Odsłonięto i gotową na przyjęcie ciosu.
- Ciekawe czemu sprawca nic jej nie zrobił – zastanowił się Alan.
- Pewnie chciał znaleźć kozła ofiarnego, na którego spadnie wina. W końcu te figurki prowadziły do niej... – powiedziała Carmen.
- Zastanawiam się nad tym, co powiedział Mycroft – Julia spojrzała na niego – Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że sprawca rzeczywiście po wszystkim wrócił i podrzucił ten pilot, a potem wrócił już normalnie schodami. To brzmi absurdalnie, ale jeżeli jesteśmy pewni, że sprawca zabił wieczorem lub w nocy w kwadracie, to jest jedyna opcja.
- Możemy to na razie założyć, bo nie mamy lepszej opcji, ale nie stawiałbym jeszcze kropki w tym temacie – powiedział Alan.
- Ale jak to ustaliliśmy to mamy dużą część ustaleń za sobą. To jeden z tych przypadków, gdzie nie możemy czegoś ustalić na pewno, musimy sporo założyć i skupić się na osobie sprawcy – pocieszyła nas Julia.
- Czyli przechodzimy dalej? Ustaliliśmy cały ten chaos? – upewniła się Alice.
- Aż tak ci zależy na progresie i założeniu pętli na własną szyję? – zapytał Mycroft. Nie odpowiedziała.
                Cała sala procesowa zdawała się wstrzymywać oddech. Pozwoliłem swojemu umysłowi odpocząć. Spojrzałem na koszmarnie słodkie ozdoby sali procesowej, zastanawiając się czemu Duchy dekorowały to miejsce w taki sposób. Na początku szukałem w tym podpowiedzi, ale jeżeli powiązania istniały to były one o wiele bardziej skomplikowane. Nie było sensu ani czasu ich analizować. Co prawda proces nie miał limitu czasowego, ale im dłużej trwał tym bardziej zmęczeni byliśmy. Wydawał się wysysać nam energię z potrójną mocą.
- A co z folią? Na co ona wskazuje? – zapytała Carmen.
- Prawdopodobnie sprawca zawinął w to ciało, żeby nie zostawić żadnych śladów – stwierdziłem – Nie zdziwiłbym się gdyby użył go w pokoju, żeby nie zostawić tam żadnych śladów. Tak samo z korytarzem. Ten zwój był ogromny, to w sumie ciekawe, że sprawca zostawił ją na miejscu zbrodni, ale to mógł być element tej gry. Chciał nas zmylić, już nie pierwszy raz w tym procesie.
- Stoimy przeciwko komuś naprawdę cwanemu – stwierdziła Elizabeth patrząc w kierunku Alice.
- Jak ustaliliśmy to wszystko możemy przejść dalej – powiedziała Julia – Mamy dużo poszlak, więc przejdźmy do jeszcze jednej niewiadomej. Ktoś ma pomysł, co jest narzędziem zbrodni?
Odpowiedziała jej cisza. To było ciężkie pytanie.
- Coś drewnianego, ale czy ktoś ma jakikolwiek pomysł, co to mogło być?
- Może figurki? – zaproponował Alan – Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale przecież mogły odegrać jeszcze jakąś rolę.
- Albo szkatułka – zauważyłem – Przecież ona też była z drewna i bardziej pasuje do narzędzia zbrodni. Chyba, że sprawca użył czegoś, czego nawet nie znaleźliśmy.
- Szkatułka nie miała śladów walki, ale może została umyta, a nawet naprawiona – stwierdził Aaron – Myślisz, że to możliwe Agatha?
- Pewnie tak… chociaż ktoś musiał to zrobić dosyć sprawnie.
- Czy możemy teraz wyrzucić kolejne osoby z kręgu podejrzanych? – zaproponowała Julia – Będzie nam łatwiej, bo czeka nas sporo roboty. Zbieranie faktów i wyłączanie podejrzanych. Nie ma świadków, nie ma konkretnych dowodów, tylko poszlaki. Będziemy musieli zbudować profil mordercy i spróbować go dopasować. Chyba lepszej opcji nie ma.
- Carmen można z tego wyłączyć. Standardowo to zbrodnia, gdzie sprawca targał ciało. Nawet na wózku, musiał przynajmniej raz pokonać masę schodów. Jak zobaczyłem ją z rana to wyglądała normalnie. Nie wierzę, żeby zdążyła to wszystko zrobić, sam spędzałem z nią czas do późnego wieczora – wstawił się za nią Aaron.
- Ja z kolei widziałem ją z rana. To ona mnie obudziła – dodał Mycroft – Mimo wszystko nie wierzę, żeby to ona stała za tym zabójstwem. Nie wykluczam z kolei Aarona.
- Czyli Carmen odpada z kręgu podejrzanych – Julia ucięła temat zanim ten na dobre się rozwinął.
- Jak się obudziłam, znalazłam brokat na swoich ubraniach – powiedziała nagle, jakby nigdy nic. Pokiwałem głową z niedowierzaniem. Czy zabójca powiedział by tak otwarcie o czymś, co łączy go ze sprawą?
- Brokat? – upewniła się Julia – Skąd się tam wziął?
Pierwsze skojarzenie dotyczyło oczywiście wózka, którym przewieziono ciało. Czy coś mogło być na rzeczy?
- Nie mam pojęcia. Poszłam spać i gdy się obudziłam to byłam znowu ubrana i miałam go na sobie. Nie pamiętam żebym w nocy gdzieś szła…
- Carmen, chyba zdajesz sobie sprawę jak to brzmi – Alan brzmiał jakby nie chciał tego mówić – Na pewno nie pamiętasz? Może poszłaś się napić, albo ktoś cię odwiedził w nocy?
- Nic sobie nie przypominam… Ale ja nikogo nie zabiłam. Naprawdę!
- Musimy przejść dalej, a ten fakt…
- Serio?! – oburzył się Mycroft – Nie myślicie, że taka poszlaka mogłaby pomóc nam dowiedzieć się kto zabił? Może Carmen kogoś kryje? Na przykład Aarona?
- Wcześniej ustaliliśmy, że Carmen nie dałaby rady tego zrobić. Jeżeli ktoś jej pomagał i kryją się nawzajem to i tak do tego teraz nie dojdziemy. Tymczasowo wykluczamy ją z kręgu podejrzanych i skupiamy się na tym, co mamy – ucięła twardo Julia.
- Co robimy z Alanem? – zapytała Elizabeth po chwili ciszy.
- Czy to nie jego to powinno bardziej interesować niż ciebie? – zdziwił się Aaron.
- Chcę się upewnić, że nie zaczniecie podejrzewać kogoś, kto z pewnością jest niewinny. Spędził większą część nocy ze mną, pilnował mnie przy łóżku. Nie wierzę, żeby mógł coś zrobić w międzyczasie. Ręczę za niego.
- Elizabeth…
- Nie Alan! Jesteś najlepszym co spotkało to zakłamane i straszne miejsce. Wierzę w to z całego serca! Nie będziemy błądzić wokół fałszywego tropu!
                Uśmiechnąłem się na widok reakcji Alana. Wyglądał na szczęśliwego. Zależało mu na opinii Elizabeth.
- To nas nie przekona Goodwyn – odpowiedział Mycroft – Nie możemy ufać potencjalnym sprawcom, bo ty tak chcesz…
- Póki co to ty jesteś jednym z głównych podejrzanych.
- Byłem całą noc na korytarzu. Widziano mnie zarówno wieczorem jak i z rana. Naprawdę mnie o coś podejrzewacie? – Mycroft zmienił taktykę. Zamiast się denerwować wrócił do wyśmiewania wszystkiego, co mu nie odpowiadało.
- Byłeś też w stanie jako jedyny złamać zasady tego hotelu bez żadnych konsekwencji. Co ci przeszkadzało w upozorowaniu włamania do swojego pokoju żeby wszelkie podejrzenia poszły dalej. To pasuje do tego podwójnego blefu, który przewija się przez cały cholerny proces – stwierdziła Julia.
- Nie włamałem się do swojego pokoju, to absurd!
- Takie urządzenie też pasuje do ciebie. Nikt by nie podejrzewał chłopaka ofiary, przecież tak się kochaliście…
- Julia wystarczy – poprosiłem – Nie osądzajmy nikogo na zapas. Skupmy się na rzeczywistym motywie sprawcy i na jego osobie. Zbierzmy wszystko, co o nim wiemy.
- Jest tego całkiem sporo – zauważyła Elizabeth – To rzeczywiście może być taktyka.
- Na pewno nie zaszkodzi – kiwnęła głową Julia – Ktoś to będzie zapisywał?
                Do zadania zgłosił się Alan. Wzięliśmy tablicę, którą wskazały nam Duchy i mazak. Pechowiec był wysoki, ale przy tablicy nie było tego wcale widać, była niesamowicie szeroka.
- Zacznij od wypisania imion podejrzanych – zaproponowałem. Alan zapisał pięć imion. Odetchnąłem z ulgą, że mnie wśród nich nie było.
- Alice, Agatha, Mycroft, Aaron i Julia – przeczytał na głos – Co teraz?
-Zapisujmy wszystko, a potem będziemy wykluczać – odpowiedziała Julia. Mycroft parsknął.
- Naprawdę czuję się obrażony, że jestem w tym gronie.
- Jeszcze nam za to podziękujesz Mycroft – odpowiedziała Elizabeth.
- Sprawca zbudował, albo znalazł pilot do przestawiania filtru percepcji – zaczęła wyliczać Alice.
- Zbudował – potwierdziła Agatha. Zaczynała w końcu się odzywać i brać udział w procesie – Jeżeli widzieliście urządzenie przymocowane do mechanizmu, to możecie być pewni, że to robota kogoś z nas. Zapewne osoby, która włamała się do Mycrofta i Wendy.
- Kontrolowanie filtru…. Percepcji – Alan zapisał to na tablicy – Włamanie do pokoju ofiary.
- Właśnie! To był pokój ofiary – Aaron wydawał się dopiero połączyć te dwa fakty, chociaż nie ukrywałem, że ja też dopiero co zwróciłem na to uwagę.
- Czyli może sprawca chciał zabrać wtedy coś, co do niej należało? – zaproponowała Carmen.
- Chwila – nagle wpadłem na pomysł jak wyciągnąć z tego Julię. Chociaż nie byłem pewien jej niewinności to czułem do niej sporą sympatię i zaufanie, zupełnie jak Elizabeth do Alana. Po prostu nie wierzyłem żeby mogła to zrobić. Wątpiłem żeby była w stanie skrzywdzić kogokolwiek po tym, co zrobiła mi. To ją zmieniło – Czy to przypadkiem nie oznacza, że Julia również ma alibi? Podczas włamania do Mycrofta i Wendy ona była cały czas ze mną. Zresztą sami nas wtedy oczyściliście.
- Olivier ma rację – przyznała Elizabeth – Jeżeli sprawca jest ten sam, to nie może być Julia.
- Dam przy niej znak zapytania – zaproponował Alan, tym samym oszczędzając nam dalszych kłótni.
- Poza tym, to nie jest kwestia czegoś ważnego. Dokładnie wiem, co wtedy zniknęło – zaczął Haker – To były dwie rzeczy. Tabletki nasenne oraz sweterek z pokoju Lokaja.
- Co takiego? – zdziwiła się Julia.
- Dopiero teraz nam to mówisz? – zapytałem.
- Sweterek? – zapytała zaskoczonym głosem Carmen – Po co?
- Myślę, że chodziło o lekarstwa – powiedziała Elizabeth – To były te pigułki na sen, które wam dałam?
- Tak. Sprawca zabrał dwie sztuki.
- To by pasowało do tego, co stało się mi i Agathcie.
Tylko dlaczego ty otrząsnąłeś się i byłeś w formie już z rana, a Agatha przebudziła się dopiero na sali procesowej po zażyciu soli trzeźwiącej? – zapytała Julia.
- To dobre pytanie – pokiwałem głową – Raczej się tego nie dowiemy, możemy spekulować.
- To może być związane z wielkością ciała, albo czasem przyjęcia dawki. Nie powiedziałabym żeby różnica była tak duża, nie w tym przypadku. Można by o niej było mówić w porównaniu naszych ciał ze słoniami albo jeszcze większymi bestiami. Co do czasu to wszystko wskazuje na to, że Agatha i Mycroft zostali naćpani w mniej więcej tym samym czasie. No dziwne… - wytłumaczyła fachowo Elizabeth.
- Czyli sprawca wszedł po nie i zgarnął to, żebyśmy odwrócić uwagę. Żebyśmy pomyśleli, że to wszystko jest związane z naszą wizytą w Kwaterach Lokaja – podsumowałem.
- Znaleźliśmy nawet ten sweterek – wtrąciła Przyjaciółka.
- Gdzie? – zapytałem naraz z Julią.
- Na wysypisku śmieci. Zaszliśmy tam podczas przeszukiwań z Mycroftem i ten od razu go rozpoznał.
- Rzucił mi się w oczy – przyznał Mycroft – Ktoś musiał go tam wyrzucić. Sprawca. Szkoda, że w tym hotelu nie mamy większego dostępu do kamer. To byłoby banalne, wszystko było widać w kwaterze lokaja. Kamery są nawet w pokojach!
- Nie mówiłeś o tym, jak je sprawdzałeś – warknął Aaron.
- Nie uznałem tego za istotne w tamtym momencie.
- Pozwól, że my ustalimy, co jest istotne.
- Korzystanie ze środków usypiających – dopisał Alan – Co dalej?
- Problemy psychiczne – Mycroft trzymał się starej śpiewki – To co ten ktoś zrobił z jej…
- Spokojnie, dopisuję – Alan nie chciał drążyć tematu – Zaplanowanie zbrodni.
- Tak, to na pewno nie była spontaniczna decyzja. Jestem tylko ciekawa, czemu wykorzystał do tego wszystkiego Agathę, ale jej nie zabił – Julia przygryzła wargę – Miał ją jak na talerzu, a wolał zrobić z niej ofiarę. Wykorzystał jej figurki, a może i nawet szkatułkę. Alice…
- Mam dość tego, że ciągle…
- Uspokój się. Mam pytanie. Nie pamiętasz, żeby Agatha spotykała się z kimś jeszcze oprócz ciebie? Może ty sobie coś przypomniałaś Agatho?
- Nikogo tam nie widziałam, ale z tego co zrozumiałam Agatha jeszcze na kogoś czekała. Myślałam, że to Carmen – odpowiedziała Alice.
- Ja jej nie odwiedzałam.
- Ja niczego nie pamiętam. W głowie krąży mi tylko Alice, ale nie pamiętam momentu, w którym mogłaby mi coś dosypać.
- Bo niczego nie dosypałam – Alice dzielnie broniła swojego.
- Sprawca zabił w nocy i czekał parę godzin z ciałem, żeby wynieść je z pokoju – dodała po chwili Carmen – To jest dziwne.
- I to bardzo, ale mówimy o osobie, która zadała kilkadziesiąt ciosów czymś ostrym i zmasakrowała dolną cześć ciała. Czy to przypadkiem nie jest zakazane? – Elizabeth zwróciła uwagę na coś dosyć ciekawego.
- Chyba przeoczamy coś ważnego – Alice nagle zaklaskała dłońmi – A co sądzicie o Lokaju?
- W sensie? – zdziwiła się Julia – Skąd ta zmiana tematu.
- Nie sądzicie, że to on mógł zabić?
                 Pomysł był tak absurdalny, że po salwie dźwięków wyrażających dogłębne zdziwienie zapadła cisza. Lokaj mordercą? To nie miało racji bytu, dlaczego miałby zabić? Był tym kimś, kto sprawiał, że dało się żyć w tym miejscu. Starał się nam pomagać, aż przypłacił to poważnym uszkodzeniem.
- Możesz nam trochę rozjaśnić tą… śmiałą teorię? – poprosiła Julia, nie szczędząc ironii. Byłam bardzo ciekawa, co powie.
- Pomyślałam sobie, że wszystko zaczęło się od zniknięcia Lokaja. Hotel funkcjonował bardzo nieregularnie, a nasi Porywacze zachowywali się bardzo niespokojnie. Zupełnie jakby Lokaj nie zniknął, a… straciliby nad nim kontrolę. Pamiętam, że przed zniknięciem byłam świadkiem takiej jednej sceny… Agatha też to widziała. Lokaj najpierw był sam na sam z Wendy w zaułku, a potem Mycroft go przejął i coś mu zrobił. Potem go już nie widzieliśmy. Lokaj bez problemu mógł przejść przez drzwi do pokoju Mycrofta i upozorować ich wyłamanie, a także zdobyć wszystkie potrzebne rzeczy. Mycroft mógł go w jakiś sposób… zaprogramować. Lokaj był jego narzędziem zbrodni, które miało posłużyć do zabicia Wendy oraz Agathy. Z tą pierwsza poszło dosyć łatwo, zwabił je w jedno miejsce. Agathę uśpił, a Wendy zabił. Następnie zajął się ciałem i przygotował do skrzywdzenia Agathy. Nie mógł jednak tego zrobić, bo ją lubił więc sprzeciwił się oprogramowaniu. Mycroft to zauważył i nie chcąc ryzykować odwołał go, po czym sam dokończył robotę. Uznał, że nie chce brudzić sobie rąk, więc zostawił Agathę po zażyciu silnych środków na miejscu, a ciało ukochanej zaniósł do sali tortur. Co o tym sądzicie?
Spojrzałem na nią z otwartymi ustami. To była najbardziej absurdalna teoria jaką słyszałem, ale miała w sobie jakiś sens. Przeniosłem wzrok na Mycrofta, który stał i cały się trząsł. Czyżby trafiła?
To stek bzdur Alice i dobrze o tym wiesz. Nie wierzcie jej ludzie.
- Co ciekawe to by nawet pasowało do motywu. Zdał sobie sprawę, że jego dziewczyna to zwykła dziwka i odpowiednio ją podpisał…
- Jeszcze słowo i pogadamy o twoim magicznym kuferku.
                Jeszcze nigdy tak szybko nie przeniosłem wzroku dalej. Twarz Alice stała się biała jak ściana, a po chwili czerwona jak burak. Jej dłonie zacisnęły się ze złością.
- Nie waż się…
- O czym wy do cholery mówicie?! – zdenerwował się Aaron. Wszyscy byliśmy tego ciekawi, ale oboje zamilkli. Nikt nie chciał drążyć tematu.
- Jak mamy traktować was poważnie po takich scenach? – westchnęła Julia.
- Ale to co powiedziała Alice o Lokaju nie musi być totalnym stekiem bzdur – zauważył Alan – Zastanówcie się nad tym. Od zniknięcia Lokaja coś rzeczywiście zaczęło się dziać. Znaleźliśmy ten sweter w jego kwaterach, może to ma jakiś ukryty związek? Sprawca mógł poczuć się zagrożony nieobecnością Lokaja.
- A może chodzi o zazdrość? – musiałem przejść do tłumaczenia, bo widziałem zdziwienie na ich twarzach – Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale może ktoś był do niego tak przywiązany, że aż zaatakował, kiedy znalazł osobę współodpowiedzialną za jego zniknięcie?
- Czyli sprawczynią jest Agatha? – zapytała Alice.
- Albo Ty Alice.
- Nie miałam z nim nic wspólnego Olivier. Gadałam z nim tyle, co każdy z was.
- Julia też czasami z nimi rozmawiała – zauważyła Agatha – Poza tym nie wiem czego to ma dowodzić? Lokaj miał nam tłumaczyć niejasności, więc to jasne, że czasami z nim porozmawiałam. Poza tym był naszym sojusznikiem, na pewno bardziej od Duchów!
- Jeżeli motywem działania rzeczywiście był Lokaj to myślę, że zarówno Julia jak i Aaron są całkowicie poza kręgiem podejrzeń. Poza tym Aaron nie miałby kompletnie powodu do odczuwania zazdrości względem Lokaja. O ile to rzeczywiście jest na rzeczy, bo średnio mnie to przekonuje – stwierdziła Elizabeth.
- Lokaj zniknął i chwilę po tym mieliśmy włamanie i morderstwo. Włamanie miało związek ze sweterkiem oczywiście powiązanym z Lokajem, a morderstwo uderzyło w Wendy, która była tutaj jedno z bardziej atrakcyjnych kobiet i łączyło się z tym paskudnym napisem – Elizabeth zwróciła uwagę na dwa bardzo ważne punkty, ale cała aura zabójstwa nagle prysła. Chodzi o zazdrość? Ktoś nie mógł wytrzymać tego, że Lokaj został wyłączony z gry? Dlaczego nie uderzył w takim wypadku w Mycrofta, którego prawdopodobnie uśpił?
- Dlaczego nie Mycroft? – powtórzyłem pytanie z moich myśli – Przecież sprawca miał go jak na widelcu. Co prawda dowiedzielibyśmy się o jego śmierci wcześniej, ale to nie zmienia tak wiele. Chociaż może ten czas jest tutaj kluczowy? Może właśnie dlatego zginęła Wendy, a nie Mycroft?
- Może ktoś chciał, żeby Narcyz cierpiał? – zapytała Carmen – Wolałabym zginąć niż patrzeć jak ukochana osoba umiera na moich oczach…
                Poczułem gulę w gardle. Julia musiała czuć się podobnie. Polubiliśmy się i zależało mi na niej. Była cenną sojuszniczką i świetną przyjaciółką. Pomimo początków znajomości, trzymaliśmy się teraz blisko i nawzajem wspieraliśmy. Przeze mnie przeżyła koszmar. Zachowywałem się jak idiota.
- Chyba czas przenieść ich na środek – zaproponowała Elizabeth – Głosuję na Agathę Liddell.
- Głosuję na Julię Mayer.
- Głosuję na Alice Clarisse.
- Głosuję na Mycrofta Goldenwire’a.
Cała czwórka została posłana na swoich platformach na środek. Światła przygasły i kolorowy domek dla lalek zamienił się w coś raczej przerażającego. Przeszedł mnie dreszcz. Agatha czy Alice? Z jednej strony byłem pewien, że to sprawka Alice, ale Agatha również pasowała do profilu sprawcy. Rzeczywiście ją coś łączyło z Lokajem, nie wiedziałem jaka jest ta relacja, ale zdarzało się, że spędzali czas razem. A może jednak Mycroft? Czekała nas naprawdę ciężka decyzja.
- Ja tego nie zrobiłam – zaczęła Agatha – Nie wiem za bardzo, co się działo w tej sprawie. Dopiero się obudziłam i dalej czuję się kiepsko.
- Ja też nie – oburzył się Haker.
- Alice cię otruła, więc nie ma co się dziwić. Pamiętasz jak się z nią wczoraj umawiałaś? – zapytał Aaron, ignorując słowa Mycrofta.
- Pamiętam.
- A był tam ktoś jeszcze? Np. Wendy?
- C-co takiego? – Agatha wyglądała na zaskoczoną tym pytaniem – Nie… Zapraszałam Alice.
- W jakim celu? – dopytałem.
- Agatha chciała mi pokazać swoje figurki. Wybrała mnie, bo mam najlepszy gust w tym hotelu – odpowiedziała to z dumą.
- Zaskakujące jest to, że dwie osoby, które widziały cię jako ostatnią zasnęły – zauważyła Elizabeth – Nie dosypałaś im nic?
- Nie. To nie moja sprawa. Zresztą to mogła być każda z nas – odpowiedziała dziewczyna.
- Sweterek mógł należeć tylko do jednej z was – powiedział Alan.
- Czy nie ustaliliśmy już, że nie miał on większego znaczenia? Nie chodziło wtedy o zabranie tabletek? – próbowała się bronić Agatha – Przecież nie wykradłam bym tabletek, żeby sama się uśpić. Z Mycroftem nawet wczoraj nie gadałam!
- Jeżeli mam być szczery to rzeczywiście nie kojarzę, żeby Agatha podchodziła do mojego stoiska.
- Ja nie byłam ani w jednym, ani w drugim miejscu – stwierdziła Julia. Cieszyłem się, że grupa skupiła się na pozostałej dwójce.
- Dobra… z drugiej strony Julia była odpowiedzialna za jedzenie. Pewnie wtedy doprawiła napój Mycrofta, a potem, po mojej wizycie, odwiedziła Agathę i zwabiła Wendy. Wendy w życiu by nie przyszła do pokoju Julii, ale do Agathy nie czułaby takiego strachu – zacząłem się zastanawiać czy Alice nie umie czytać w myślach.
- Byłem tam z nią i niczego nie widziałem, a to ja nakładałem porcje na wózek i go wiozłem – skłamałem bez zawahania. Byłem pewien, że to jej pomoże, nikt inny nie mógł tego potwierdzić, a podejrzenia mogły przynajmniej wrócić na odpowiednie tory.
- Czyli wracamy do tej trójki – Aaron zaśmiał się ironicznie.
Przepraszam, mam pytanie – Mycroft był straszliwie niecierpliwy. Nie mógł znieść tego, że ktoś go oskarżał o śmierć ukochanej – Do was!
                Porywaczy poruszyli się niespokojnie na górze.
- To je zadaj.
- Czy Wendy mnie zdradzała?
Czyli jednak wątpił. Nie był tego pewien. To rzeczywiście rzucało na niego cień podejrzeń. Głupio zrobił. Duchy nie odpowiedzą mu na to pytanie, a teraz stał się realnym kandydatem do bycia głównym podejrzanym.
- Nie możemy ci na to odpowiedzieć. Myśleliśmy, że ją znasz.
- Bo znam – oburzył się – Po prostu chciałem się dowiedzieć, czy to, co ktoś napisał, to prawda.
- Chwila – Carmen wyglądała jakby odkryła coś przełomowego – Czy wy oskarżacie Żonkil o to, że miała romans z Lokajem?
W momencie zadania tego pytania, rozejrzałem się po czwórce oskarżonych. W oczy rzuciła mi się reakcja na twarzy jednej z osób. Musiałem się upewnić. To był jedyny sposób na skończenie tego procesu i poprawne wytypowanie sprawcy. Byłem gotowy zaryzykować. Najpierw musiałem wyciągnąć stamtąd Julię.
- To są dopiero bzdury – Mycroft pokręcił głową – O nic jej nie podejrzewałem. To ona mogła mnie o coś podejrzewać, bo ostatnio coś przed nią ukrywałem…
- Co takiego? – zapytał Alan.
- Nic, co powinno was interesować, chociaż pewnie by was ucieszyło – uśmiechnął się gorzko.
- Może cofnijmy Julię, przecież to jasne, że ona nie mogła tego zrobić – spróbowałem – Chyba, że ktoś ma jakiś dowód, o którym jeszcze nie rozmawialiśmy.
- Jest jeszcze jedna rzecz – zaczął ostrożnie Alan – Ale raczej nie związana z Julią.
                Udało mi się. Ludzie zagłosowali, a Julia po chwili wróciła do mnie. Teraz musiałem przedstawić jej plan. Miałem swój cel.
- Wróciłbym na chwilę do trasy – zaproponowałem, schodząc z platformy – Julia pomożesz mi z tą tablicą? Alan, przejmiemy ją na chwilę, okej?
- Właściwie to też chciałem o tym gadać, więc proszę bardzo.
Zeszliśmy i razem podeszliśmy do tablicy.
- Julia. Wiem w kogo celować. Sprowokuj Alice i pomóż mi – szepnąłem. Kiwnęła głową.
- Mieliśmy trasę, która zaprowadziła nas prosto do pokoju Agathy – zacząłem, szkicując dwa piętra, salę tortur oraz piętro sypialniane – Figurki prowadziły nas jak po sznurku, ale tak jak zawsze w tym procesie – to była zmyłka. Sprawca zagrywa podwójne blefy i tak samo jest tym razem.
- Jak to widzisz? – zainteresował się Aaron. Cała trójka ze środku patrzyła na mnie ostrożnie.
- To Alice – stwierdziła Julia – Gdy weszliśmy do pokoju Agathy to zrozumieliśmy. Agatha spała jak zabita, była rozebrana, widocznie gotowa do pójścia spać. Alice ją odwiedziła i zaatakowała. Specjalnie namieszała, bo wiedziała, że jak sprawa połączy się z Lokajem to podejrzenia zejdą na Mycrofta lub Agathę. Rozplanowała to wszystko. Pamiętacie włamanie do sekcji lekarstw i wykradnięcie trucizny? Ktoś otworzył furtkę przed Sandrą i Lily. To mogła być właśnie Alice. Nie miała wtedy alibi, bo nikt się nad tym nie zastanawiał. Ona umie otwierać zamki, teraz też to zrobiła. Zabrała leki na sen i sweterek, żeby namieszać. Wiecie do czego jest zdolna!
Alan spojrzał na nas zaskoczony. Mycroft odetchnął ulga, Agatha też się uśmiechnęła, ale co najdziwniejsze Alice również wydawała się być pewna siebie. Czyżby nas przejrzała? A może miała inny plan?
- Alan, masz notes Maksa prawda? – pytanie Przyjaciółki wybiło z rytmu – Na pewno tam przeczytałeś rzeczy, która teraz powinna rozjaśnić obraz tego, kto jest sprawcą w tym przypadku. W końcu chodzi tutaj o kogoś, kto bardzo martwił się zniknięciem Lokaja.
                Uśmiechnąłem się pod nosem. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że Alice nakierowała nas w odpowiednią stronę to jeszcze zdradziła coś, co wewnętrznie mnie przerażało. Znała zawartość dziennika Maksa. Skąd? Nie miała okazji mieć go w rękach, więc musiała do niego zajrzeć w wolnej chwili. Była przerażająca.
- Nie sądziłem, że to może mieć wpływ na tą sytuację – odpowiedział powoli – Ale to prawda. Mam swoje podejrzenia.
- Chodzi o Alice? – zapytał Aaron – Czy Mycrofta?
- Mówiłem, że to nie jest moja wina. Nie wiem jak z pozostałymi, ale chcę to w jakiś sposób udowodnić. Nie mogę wam powiedzieć wszystkiego, ale przyznam wam coś bez bicia. Jeżeli Wendy chciałaby stąd uciec to pomógłbym jej, nie ważne co musiałbym zrobić po drodze. Nie zabiłbym jej. Nigdy bym jej nie zrobił krzywdy. Była dla mnie najważniejsza. Wraz z jej śmiercią umarłem i ja.
Dopiero teraz zauważyłem, że na jego platformie pojawiły się łzy. Opuścił głowę, jego twarz pokrył cień. Zaczął kaszleć i ciągać nosem, jakby się krztusił.
- Lokaj też nie wyglądał jakby leciał na Wendy, ale może jednak coś tam się zadziało? – Julia szyderczo wyszczerzyła zęby. Wiedziałem, że w normalnych warunkach by tego nie powiedziała, ale zauważyłem też jak jedna z osób na platformie zaczyna się trząść.
- Teraz nie jestem pewien… Może powinnaś tam wrócić? Wydaje mi się, że Lokaj też cię interesował – zagrałem vabank.
- Chodzi o Agathę – Alan dokończył myśl. Uderzenia padły z dwóch stron i patrząc po jej twarzy – trafiliśmy celnie. Agatha zrobiła się cała czerwona – Maks nie był chętny do pisania o czymś otwarcie, ale jasno wspominał o tym, że Agatha jest z Lokajem. W sensie, że trzymają się bardzo blisko. Ciężko było to dokładnie wyczytać, ale musiało dla niego być to tak oczywiste, że nawet tego nie ukrywał. Wzmianki o tym pojawiały się naprawdę wiele razy i przypominając sobie informacje sprzed paru tygodni wpadłem na pewien pomysł.
- Nikogo nie zabiłam! – wrzasnęła tak głośno, że aż zabolały mnie uszy. Rozejrzała się dookoła – Gdzie jest Sora?!
- Porywacze wspominali, że jest pośród nas zdrajca. Nie chodziło o Oliviera, więc zacząłem się zastanawiać. Lokaj i Agatha współpracowali ze sobą i trzymali się bardzo blisko. Nie wiem jak wiele im przekazywała, ale ona patrzyła na tą relację inaczej. Jeżeli rzeczywiście motywem jest zazdrość o Lokaja to na pewno musi chodzić o nią. Co śmieszne Maks podejrzewał ją o coś od prawie samego początku. Pamiętacie ogłoszenie o tym, że jest wśród nas zdrajca? Pisarz zauważył, że podczas tego ogłoszenia Agatha ukucnęła żeby zawiązać buta. Dlatego Lokaj nas nie okłamał mówiąc, że widzi jednego zdrajcę. Drugi kucał tuż obok, z dala od jego linii wzroku. Teraz pytanie, czy to na pewno ona.
- Masz coś do dodania Agatha? – zapytała z tryumfem Julia.
                Twórczyni zabawek wyglądała strasznie. Miała szeroko otwarte oczy, zupełnie jakby opanował ją obłęd.
- Gdzie jest Sora? Co z nim zrobiłyście wy paskudne dziwki?!
Poczułem niepokój. Tak spokojna osoba zachowująca się w ten sposób wzbudzała we mnie przerażenie.
- Zagłosujmy na nią zanim coś zrobi. Myślę, że sprawa się rozwiązała – stwierdził Aaron.
Cofnęliśmy Mycrofta oraz Alice. Agatha została sama. Nikt nie był w stanie zrozumieć jej zachowania.
- Skomentujesz to w jakiś sposób? – zapytał Alan – Nie chciałem tego wyciągać na wierzch Agatha, uwierz mi, ale widzę, że zrobiłem dobrze. Jesteś szalona…
- Któraś z nich to zrobiła! Ta szmata na pewno z nim była, dlatego on zniknął. Dostał karę od Duchów! Ukarali go za to, że coś razem robili! My się ukrywaliśmy, ale ona była taka nieostrożna, niezgrabna… Uwiodła go! Jestem pewna, że to nie Elizabth… To Ty Clarisse? Mayer? Która z was go wzięła?! Pytam się!
- O co ci chodzi? – Alice była niewzruszona, chociaż ja bym się bał z nią rozmawiać – Nikt z nas nie miał nic wspólnego z Lokajem. Średnio nas interesuje relacja z twoim robo-przyjacielem. Zabiłaś Wendy?
- Zabiłam tą dziwkę i nie żałuję! Widziałam ich razem… Była naga i chciała go posiąść. On nie należy do niej, nie należy do nikogo! Co wy wiecie! – bełkotała, mówiła bardzo szybko i ciężko było ją zrozumieć. Mycroft wypuścił z płuc powietrze. Wyglądał jakby odetchnął. Bał się, że zabójcą okaże się ktoś inny? Raczej ulżyło mu po tym jak oskarżenia zeszły z niego. Teraz mógł wymierzyć sprawiedliwość i zemścić się, chociaż na to drugie mogło być jeszcze za wcześnie.
- Głosuję na Agathę Liddell.
Jego głos rozpoczął oficjalne głosowanie, które było dosyć oczywiste. Jej zachowanie, fakty oraz ostateczne informacje, które przedstawił Alan zamieniły ciężki proces bez dalszej drogi w coś z czym sobie poradziliśmy. Teraz ramy czasowe stały się oczywiste. Agatha zabiła wieczorem, a potem całą noc spędziła z ciałem w swoim pokoju. To stało się tak nagle, że dopiero docierało do mnie to, co się stało. Mogłem odetchnąć. Wiedziałem, że sporo mogło się zmienić. Konflikty, które rozpoczął ten proces mogły być naszym końcem.
                Głosowanie mogło się skończyć w każdym momencie, ale wtedy zauważyłem, ze jeden głos nie pojawił się na tablicy. Ktoś się wstrzymał. Rozejrzałem się.
- Czy ktoś się waha? – zapytał Aaron. Wtedy zrozumiałem. Carmen uśmiechała się ze smutkiem. W jej oczach widziałem głębokie rozczarowanie. Agatha odegrała sporą rolę w moim życiu, ale dla Carmen była tutaj jedyną przyjaciółką, która zaakceptowała każde jej dziwactwo.
- Mój głos niczego nie zmieni… Czy mogę nie zagłosować?
- Każdy powinien… - zaczęła Alice, ale Aaron uciszył ją machnięciem ręki.
- Nie musisz głosować Carmen. Zrozumiemy to, twój głos nie jest potrzebny do naszej wygranej.
Florystka pokiwała głową parę razy. Po czym załkała. Na jej twarzy dalej widać było uśmiech.
- Neri… mogę mieć jeszcze jedną prośbę? – zapytała. Duch podniósł się w oczekiwaniu – Chciałabym wyjść stąd i poczekać w holu. Czy jest taka możliwość?
Drzwi otworzyły się automatycznie. Carmen drżała, gdy mijała moją platformę. Zostawiła pusty głos i po chwili stanęła w progu pomieszczenia do badania dowodów.
- Dziękuję – powiedziała po czym spojrzała na Agathę, która nie zaszczyciła jej nawet wzrokiem. Carmen zamknęła za sobą drzwi. Drugi duch wstał i zajął pozycję obok Neri.
- Zagłosowaliście. Osiem głosów na Agathę Liddell i jeden głos wstrzymany – zagrzmiał Bobru – Nie trzymając was w napięciu, bo całe napięcie jeszcze przed wami, macie rację. Zabójczynią Wendy Veli jest Agatha Liddell. Gratulujemy siódmego zwycięstwa i trzymamy za was kciuki na ostatniej prostej.
Nie wiedziałam, co to dokładnie oznacza, ale cieszyłem się wygraną. Kamień spadł mi z serca. Światła wróciły do normy, a bijące serce ucichło. Pomimo zwycięstwa poczułem coś niepokojącego, jakby na horyzoncie czaiło się prawdziwe zło. Mycroft wyglądał równie kiepsko, co Carmen, która przed chwilą zniknęła z naszego wzroku. Agatha również prezentowała się koszmarnie. Przypominała małego demona, który jest gotów skoczyć nam do gardeł. Nie wykorzystała momentu żeby uciec. Przynajmniej zaakceptowała swoją karę. Byłem bardzo ciekaw tego, co się stało i czego mogliśmy się dowiedzieć. Najgorsze jednak było jeszcze przed nami. Musieliśmy przygotować się psychicznie na kolejny ból i kolejną śmierć. Egzekucji nie dało się uniknąć.

Komentarze

  1. No tego się nie spodziewałem... naprawdę myślałem, że to tak bitch Alice zabiła :/ Ale wygląda na to że Mycroft ma na nią haki i mam bardzo, bardzo wielką nadzieję, że będzie na tyle mądry i wykorzysta jej sekret (kuferek) przeciwko niej i Samfu oraz Yama zostaną pomszczeni :P Ale Proces był bardzo ciekawy i jestem ciekaw wyjaśnienia tego wszystkiego w następnym rozdziale :D I taka poprawka matematyczna: Na procesie było 9 osób, bobru powiedział, że było 8 głosów na Agathę i jeden wstrzymany - czyli Agatha też zagłosowała na siebie czy tam powinno być napisane 7 głosów? :P
    Ps. Wątek pytania Carmen które otrzymała na basenie zostanie kiedyś użyty, prawda? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie Carmen zostanie jeszcze użyte. W dziwnym momencie, jak na Carmen przystało, ale jednak :D Co do głosów - masz rację, trochę się zapędziłem z tym głosowaniem, ale za chwilę to poprawię. Alice, Mycroft i zemsta - na to wszystko przyjdzie czas już tak niedługo. Peccatorum zostało bardzo niewiele... Ale wszystko wskazywało na Alice, jak zwykle była w centrum tego całego zamieszania. No i na pewno kolejny rozdział wytłumaczy wszystko.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. O mój boże. Jakim cudem moja teoria stworzona z beki, że Agatha zabiła Wendy z zazdrości ma rację bytu? XD
    Szczerze, szkoda że teraz Agatha odejdzie. Nie wiem czemu, ale naprawdę ją polubiłem mimo że nie rzucała się w oczy wątkowo jak Samfu, Elizabeth czy inni, ale spodobała mi się jej postać, choć jestem wciąż w szoku, że szara myszka zamieniła się w demona :") powiem, że podoba mi się ten rozwój Twórczyni. Nie była najpiękniejsza, więc napewno czuła dużo zazdrości wobec swoich koleżanek. Więc też "cieszę się", że to wszystko doprowadziło ją do obłędu.
    Ciekaw jestem co się stanie z Lokajem. W sensie, czy będzie miał egzekucję z Agathą czy będzie tylko stał i rozpaczał? Nie będę umiał poczekać te 4 dni teraz ><
    I czekam aż w końcu Alice wejdzie w stan ostateczny swoich działań, skoro już nawet wiadomo jest o jej kuferku :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plus dodam, że współczuje Carmen
      :( przecież ona i tak ma zrytą psychikę, a teraz się okazuje, że jej przyjaciółka zabiła z dzikim szałem. Jestem ciekaw czy Alvarez mogłaby coś zmienić i zapobiec temu wszystkiemu czy raczej to był długotrwały proces, któremu nikt nie mógł zapobiec :")

      Usuń
    2. Myślę, że w tym wypadku jedynym ratunkiem było zrozumienie tego, co Lokaj czuł do Agathy. Ona nie do końca dobrze przeczytała jego intencje. Zrozumiecie to już niedługo, ponieważ Lokaj ma pewne specyficzne podejście do osób. Carmen ma o tyle dobrze, że ma Aarona. To był duży cios, ale nawet ona zrozumie, że Agatha oszalała. Było jej źle, dlatego wyszła przed czasem :/ No i sama Agatha była kreowana na coś takiego od dawna. W sumie skrót tej historii poznacie już niedługo.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. Ciągle miałem w głowie, że Carmen ze zryta psychiką, pierścieniem i brokatem, to musi być kill na twórczyni zabawek, ale jednak tylko w połowie zgadłem. Za bardzo przekombinowałem.

    Mycroft ostrożnie, ostrożnie XD za dużo gadanie nic dobre nie przyniesie... Za to Alice chyba pierwszy raz odżywała się, aż tak dużo na procesie. Uzasadnione dlaczego, ponieważ tym razem ze wszystkich spraw o które była osądzana w tej najbardziej pasowała do profilu sprawcy, poza tym Alice jest do bólu szczera z tymi swoimi tekstami. W dodatku dobrała się już do notatnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale proces został przeprowadzony idealnie. Olivier i Julia wykorzystali końcówkę, żeby upewnić się, że Alice rzeczywiście robi dużo więcej niż mówi. Najbliższe dni będą w hotelu decydujące jeżeli o nią chodzi. Carmen jest w kiepskim stanie, ale byłaby w stanie zabić. Szczególnie podczas napadów agresji... No, ale nie tym razem.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. O kurczę, Agatha-yandere. Niby to przewidywałam, ale żebyście faktycznie poszli w tym kierunku...
    Przynajmniej to dodało jej nieco charakteru. No i to był pierwszy epizod od długiego czasu, żeby odpadły tylko osoby za którymi mocno nie przepadam. Egzekucja Twórczyni Zabawek ma wielki potencjał, toteż nie mogę się jej doczekać.
    Trochę się pogubiłam w tym, które z ostatnich rzeczy (włamania, podrzucenie środków nasennych) przeskrobała Alice, a które Agatha, ale to się raczej wyjaśni w kolejnym rozdziale.
    Za nami siedem procesów - jak siedem grzechów głównych, których motyw przewijał się jeszcze w epizodzie trzecim. Ludzie już wcześniej spekulowali, że morderstwa mogą być oparte każde na innym grzechu i próbowałam to sobie jakoś dopasować, ale obżarstwo i chciwość w cholerę mi do żadnego nie pasują. Może tutaj trzeba patrzeć na przewinienia ofiary, zamiast na motyw mordercy? W takim wypadku ewentualnie można podciągnąć Yamę pod chciwość, ale wciąż nie mam pojęcia która z dotychczasowych ofiar cechowałaby się nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu. Lily, bo miała zakaz związany z piciem alkoholu? Nie mam pojęcia.
    Jak w ogóle wygląda sytuacja z serwerem na discordzie peccatorum? Miesiące temu było tam jakieś zamieszanie, więc go opuściłam i już się nie orientuję w sytuacji. Jak rzeczy tam wróciły do normy albo stworzyliście nowy serwer, to doceniłabym, gdybyście mogli dać linka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatha w sumie pasowała na taką laskę łatwą do manipulacji. Wpadła w to wszystko na samym początku, co wyjaśni się w kolejnym rozdziale, ale pomyśleliśmy, że to po prostu będzie do niej bardzo pasowało. Co do Discorda, to w sumie projekt aktualnie go nie ma, chociaż planujemy go zrobić w przyszłości, na druga edycję projektu. Teraz to już nie ma sensu, a jednak wolelibyśmy zrobić to sami, po swojemu, żeby potem uniknąć niepotrzebnych zgrzytów. Na ten moment tak naprawdę w komentarzach są największe dyskusje, co jest zwyczajnie niewygodne na dłuższy dystans.
      Co do grzechów to nie ukrywamy, że rzeczywiście w pewien sposób siedem grzechów nawiązywało do siedmiu procesów. Jest to nieco naciągane, ale tak naprawdę, to co się dzieje między gośćmi nie jest tym, co dzieje się na drugim planie i tytułowe grzechy główne odegrają jeszcze swoją rolę :)
      Raphael- Lenistwo (Zarówno w stylu życia, rozpuszczony bogacz, jak i w sprawie związanej z brakiem snu)
      Rew - Gniew
      Audrey - Nieumiarkowanie (Ponownie, zarówno ona sama, jak i fakt, że nie mogła przestać naciskać na Jacoba i jej brak hamulców doprowadził do tragedii)
      Sandra/Lily - Nieczystość
      Samfu - Pycha (Zbytnie pewność siebie. Patrzenie na siebie jako na kogoś, kto może decydować, kto ma prawo żyć)
      Cecily - Chciwość (Tutaj cięższa interpretacja. Jako jedyna zabrała dwa życia. Jako osoba czerpała garściami. Niczego nie robiła bez powodu, bo wiedziała, że życie nie jest fair)
      Agatha - Zazdrość
      Jak widać, trochę to jest naciągane, ale prawdziwe Peccatorum i związane z nimi grzechy jeszcze przed nami. Tutaj siódemka działała tak, że można im było przypisać wiele grzechów, które pasowały bardziej czy mniej :) No i oczywiście ta symbolika odbije się też na tym jak mogą wyglądać ewentualne późniejsze procesy, o ile w ogóle się odbędą.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. Komentarze na blogu to jednak co innego niż discord. Trochę mi brakuje takich luźniejszych dyskusji, fanartów, memów, nawet kilku fanfików od czasu do czasu. A w komentarzach ciężko o coś takiego.
      Chciałabym jeszcze zapytać: czy pełne karty postaci są gdzieś dostępne do przeczytania? A jeśli są w nich potencjalne spoilery i nie chcecie ich pokazywać, moglibyście to zrobić po ukończeniu tej edycji Pecca? Ostatnio próbuję coś kombinować w RPG Makerze na podstawie Peccatorum (strasznie mnie to opowiadanie zainspirowało) i na pewno informacje w nich by mi się przydały.

      Usuń
    3. Niestety trochę spoilerów by się znalazło (a z kolei wysłanie samych czystych, mogłoby dać zbyt dużo znaków, kto jeszcze może zaskoczyć). Discord na pewno będzie na drugą część, bo w sumie ten aspekt akurat bardzo Nam się podobał, sam lubiłem uczestniczyć w dyskusjach, albo chociaż obserwować, jak ludzie dyskutują i główkują ^^
      Mimo wszystko bardzo się cieszę, że Pecca zainspirowało i jakbyś chciała o coś konkretnego dopytać to mogę postarać się to udostępnić, tylko raczej w prywatnej wiadomości (np. na Fanpage Peccatorum lub na moim Fanpage) niż tutaj. Jakiś czas temu ktoś (bodajże Fenn - twórca Artysty) tworzył krótkie opowiadanie z Alanem i Maxem z Pecca i udostępniłem mu tyle ile mogłem o rodzinach gości. Także może warto spróbować :D

      Usuń
    4. Dzięki, serio. Co prawda wciąż jestem na etapie robienia pierwszych lokacji i wykminiania jak RPG Maker w ogóle działa (wcześniej tworzyłam tylko bardzo podstawowe rzeczy, o pełnej czy nawet grywalnej grze nie wspominając), ale jak tylko znajdę się na etapie tworzenia fabuły to na pewno napiszę, jeśli będę potrzebowała jakichś informacji.

      Usuń

Prześlij komentarz