Epizod V - Rozdział 50: Chwila uwagi (Mycroft Goldenwire)


Witamy Was serdecznie w kolejnym rozdziale Peccatorum. Nadszedł czas na kolejny powrót i kolejny proces, w którym tym razem będziemy badać zagadkę związaną z zamkniętym pokojem, w którym znaleziono ciało. Kto okaże się zabójcą? Czy po procesie nie pojawi się jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi? Zapraszamy do lektury i przypominamy o tym, żeby pomóc blogowi zdobyć zasięgi poprzez podesłanie go dalej :) Miłego czytania!




Rozdział 50: Chwila uwagi (Mycroft Goldenwire)


                Stałem na sali procesowej zupełnie sam. Byłem skołowany i nie pamiętałem dokładnie jak się tu znalazłem. Sama wiedza, czym jest to pomieszczenie wydawała się być nieco niejasna. Uśmiechnąłem się. Byłem gotowy na kolejny proces. Wiedziałem jedynie to, że zginął Yama. Był mi raczej obojętny, nie wchodził mi w drogę, ale nie był też duszą imprezy. Podczas pobytu w hotelu nie miałem z nim zbyt wiele do czynienia. Oprócz ofiary nie wiedziałem niczego. Od paru dni znajdowałem się w nieznanym pomieszczeniu, w którym byłem podłączony do skomplikowanej aparatury. Nie wiedziałem jak działała, ale czułem się słabo. Nawet teraz nie byłem w pełni sił, chociaż musiałem przyznać, że wróciła do mnie energia. Strach zmieszany z adrenaliną czynił cuda.
                Byłem bardzo ciekawy, co się wydarzyło. Lokaj przyprowadził mnie tutaj przed momentem i kazał czekać na resztę grupy. Stęskniłem się za nimi, byłem ciekaw jak sobie radzili pod moją nieobecność. Spojrzałem na podwyższenie, na którym nie zauważyłem Duchów. Pewnie miały pojawić się dopiero wtedy, gdy zaczynał się właściwy proces. Dalej nie żałowałem skorzystania z prawa czystości. Pomogłem grupie odnaleźć odpowiedź i dzięki mogli oni dowiedzieć się, kto zabił, a sprawa nie należała do najłatwiejszych. To było moje poświęcenie i nie czułem już potrzeby walki o dobro grupy. Nadszedł czas, żeby skupić się na sobie i na Wendy. Dawno jej nie widziałem. Zastanawiałem się jak przeżyła czas beze mnie. Z pewnością dalej przebywała w moim pokoju, w końcu nie mogła spać w swoim. Miała klucz i ciągły dostęp. Wpuściłem ją do siebie, na samym początku i nie żałowałem. Była świetną dziewczyną. Miałem nadzieję, że Aaron nie zepsuje mi tego, co mam. W końcu był mściwy, a według niego, ja też wiele mu kiedyś zepsułem.
                Sala, w której się znajdowałem miała bardzo charakterystyczny wystrój. Przypominała ekskluzywny klub nocny. Ściany i nasze platformy były przyozdobione neonami. Kojarzył mi się z klubami, do których lubiłem uczęszczać. Prawie słyszałem głośną, klubową muzykę i czułem zapach drinków. Tęskniłem za tym klimatem. Szczególnie podobał mi się symbol przedstawiający kartę jokera. Miał w sobie coś przerażającego.
- Zapraszam państwa do środka – stwierdził Lokaj, a po chwili mosiężne drzwi się otworzyły. Nie musiałem długo czekać, żeby zobaczyć wkraczających do środka przyjaciół. Przeskoczyłem swoją barierkę i podbiegłem do Wendy, która stanęła jak wryta. Przytuliłem ją. Musiało to do niej dotrzeć z opóźnieniem, bo dopiero po chwili odwzajemniła uścisk. Spojrzała na mnie i pocałowała. Przeszły mnie dreszcze.
- Hej kochanie – zagadałem.
- Mycroft, tak się o ciebie martwiłam… Co z tobą? Nic ci nie zrobili?
- Jest spoko – powiedziałem głośniej, bo reszta grupy była już na tyle blisko, że mogli to usłyszeć – Jak tam? Tęskniliście.
- Ani trochę – stwierdziła chłodno Julia.
- Mamy proces Mycroft. Świetnie, że czujesz się dobrze, ale pogadamy później – dodała po chwili Cecily. Obserwowałem kolejne osoby. Aarona, który nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, przygaszonego Samfu, Alana… i wtedy zauważyłem jego. Białe włosy, blizny i bystry wzrok ukryty za okularami. To był Olivier. Nie wiedziałem jakim cudem.
- Olivier? – zapytałem na głos.
- Przywrócili go do życia. Może teraz mówić, słyszy i… po prostu do nas wrócił.
- Jakim cudem to jest możliwe Wendy?
- My też nie wiemy. Nie zdążył się dobrze rozgościć, a już padł kolejny trup. Co ciekawe, Yama zginął w jego łóżku – Wendy streściła mi historię.
- W łóżku Oliviera? Jak? Przesłuchiwaliście ich? – myśli i słowa mieszały mi się. Chciałem zadać tysiące pytań, ale nim się rozkręciłem, usłyszałem głos Duchów. Obróciłem się w kierunku podwyższenia, do którego spływała światła neonów.
- Usiądźcie wszyscy proszę – poprosił Bobru – Chcielibyśmy zaraz zacząć.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz. Cieszę się, że jesteś – uspokoiła mnie Wendy, całując w policzek. Podała mi rękę i wspólnie ruszyliśmy w kierunku platform. Stanąłem na swojej, a ona poszła kilka kroków dalej i zajęła wyznaczone dla niej miejsce.
                Czułem się niepewnie. Czy w sprawę był zaplątany Olivier? Grupa nie wyglądała jakby trzymała go na dystans, ale jednak nie wierzyłem, że nie przeszło im to przez myśl. Czasami ktoś potrzebował po prostu świeżego spojrzenia na sprawę. Mogłem je dostarczyć. Oparłem się wygodnie o barierkę i wziąłem głęboki wdech. Uwielbiałem wygrywać. Chciałem, żeby ta sprawa również pojawiła się na moim koncie. Miałem wyjątkowo dobry humor, nie wiedziałem czym dokładnie był spowodowany. W mojej głowie powstała bariera, która oddzielała mnie od całego zła, które się wydarzyło w tym miejscu. Czułem się świeżo. Może to była kwestia tego, że nie widziałem ciała i nie musiałem brać udziału w śledztwie? Widok trupów nigdy nie podbudowywał, a tym razem mogłem go uniknąć. Rozwiązywanie spraw siedziało głęboko we mnie i nawet bez większych szczegółów, byłem przekonany, co do swoich umiejętności. Zawsze robiłem różnicę.
- Czy są państwo gotowi? A może macie jakieś pytania? – zapytał Lokaj.
- Chcemy żeby zamki w drzwiach po tym procesie znowu działały tak jak kiedyś. Nakręcacie ten przeklęty klimat, chcemy czuć się bezpiecznie chociaż we własnych pokojach – przemówił Aaron.
- Zamki w pokojach nie działają? – zapytałem.
- Mycroft, naprawdę nie ma teraz czasu na wtajemniczanie cię w to, co się działo. Zrobimy to później – skarcił mnie Samfu. Nie rozumiałem dlaczego wszyscy byli tak negatywnie nastawieni w moją stronę. Nie życzyłem nikomu źle i właśnie dla nich byłem parę dni z Porywaczami. Czy im to nie wystarczyło?
- Witam państwa na piątym procesie dotyczącym sprawy śmierci Yamarai Elissa. Przypominam, że waszym głównym celem jest znalezienie i wskazanie sprawcy bądź sprawców. Oddaje Państwu głos i zaznaczam, że cały czas jesteśmy do Państwa dyspozycji, więc proszę śmiało pytać.
                Chociaż czas mijał to formułka otwierająca proces była praktycznie taka sama. Zmieniały się tylko nazwiska. Hardin, Naess, Robertson, Eucliffe, Eliss, kto będzie następny? Czy uda nam się uciec?
- Sprawa jest ciężka – zaczął Maks – Ale musimy się dobrze zastanowić nad wszystkimi faktami. Mam pewien pomysł, chociaż nie ukrywam, że nie wiem kto zabił. Jak jesteście w stanie mi zaufać, to mogę was przeprowadzić po mojej teorii.
- Jeżeli masz jakiś pomysł Maks to prowadź – stwierdziła Julia – I tak musimy od czegoś zacząć.
- Cały czas się zastanawiam, co on robił w tamtym pokoju… Przysięgam, że odprowadziłem go do jego pokoju! – krzyknął Ethan.
- Może ktoś ucharakteryzował pokój, tak żebyś się pomylił? – zapytałem – Rzucam tylko pomysłem.
- Nie, jestem całkowicie pewien, że to był jego pokój. Byłem tam parę razy wcześniej.
- Myślę, że to wszystko się ułoży, jak zrozumiemy kolejność wydarzeń. Przyznam, że nawet ja nie jestem w stanie wszystkiego połączyć, ale jestem pewien, że z waszą pomocą będzie dużo łatwiej – Kowalski przeczesał włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że stał przy nim duży, drewniany wieszak. Nie miałem pojęcia po co go miał – Yamaraja został znaleziony w pokoju Oliviera. To rodzi wiele pytań, ale wszystko musimy zrozumieć po kolei. Jak myślicie – jak zginął?
- Na miejscu znaleźliśmy masę tabletek, a on sam leżał pod kołdrą w wymiocinach. Wyglądało jakby się tym udusił, ale plik morderstwa mówił o przedawkowaniu tabletek… - zaczął Alan – I to jest bardzo niejasne.
- Przypominam, że na jego ustach było coś, co wyglądało jak ślad po uderzeniu – Elizabeth wskazała kolejną ważną rzecz. Skoro leżał pod kołdrą, we własnych wymiocinach i miał na ciele ślady bójki, to nie mógł sobie tego zrobić sam. Przynajmniej tak to brzmiało.
- To mogłoby być samobójstwo, ale nie rozumiem po co Yama miałby iść do pokoju Oliviera. Nie uważacie, że to jest kompletnie bez sensu? – zapytała Alice.
- W pokoju Oliviera były tabletki – zauważył Kapelusznik – Biorąc pod uwagę to, że nie każdy ma dostęp do leków to myślę, że można założyć, że to świetnie miejsce do zabicia się. Chociaż nie znaleźliśmy żadnego listu pożegnalnego.
- To prawda – stwierdził Samfu – Nie wydaje mi się żeby Yama się zabił… Ba, powiem, że wręcz był osobą, która walczyła o życie najbardziej z nas wszystkich. Od śmierci Jacoba było mi naprawdę ciężko. Tylko dzięki niemu nie załamałem się totalnie. Nie wierzę, żeby sam pękł, dlatego nie uważam żeby się zabił!
- To załóżmy na moment, że Yama się nie zabił, tylko został zabity. Co na to wskazuje? W jaki sposób? Przecież równie dobrze mógł się udusić i nikt nie musiał mu pomagać. Może pomylił kubek z opakowaniem tabletek? Był pijany – stwierdziła Wendy. Ciężko mi było sobie wyobrazić taką sytuację, ale jej nie wykluczałem.
- Ślad na ustach… - zaczął Alan.
- Mógł być powikłaniem po wymiotach – przypomniała Elizabeth – Nie umiem stwierdzić tego na pewno. Jeżeli to było uderzenie, to nie było mocne, raczej polegało na… ściśnięciu.
                Mówiąc to pokazała gest, który miał, co miała na myśli. Starałem się pozbierać wszystkie informacje, ale było ich sporo, więc w ciszy myślałem i słuchałem uważnie.
- Jeżeli był jakiś sprawca, to jakim cudem zamknął po sobie drzwi? – wtrąciła się Alice. Oznaczało to, że znaleźli ciało w zamkniętym pokoju. To robiło się coraz ciekawsze.
- Ethan zeznawał, że był w stanie tak zamknąć Yamę, więc możemy uznać, że sprawca mógł wymyśleć jakiś mechanizm, który zamknął drzwi – powiedziała Cecily.
- Mam pytanie – usłyszałem głos Carmen. Podniosła ona głowę i skierowała wzrok w kierunku Duchów. Podążyłem za jej przykładem – Czy jeżeli sprawca nie pomógł komuś, kto się krztusił to można uznać go za mordercę?
- Nie. To nie miałoby najmniejszego sensu w naszych warunkach – odpowiedziała Neri.
- To jak sprawca mógł go zabić? Udusił go, wcześniej wsypując tabletki do ust?
- To nie jest taka głupia teoria – Maks przytaknął – Ale mam dla was zupełnie inny dowód, który przemawia za tym, że Yama nie przedawkował tabletek sam. Wymiociny.
- Jak wymiociny mogą wskazywać na to, że ktoś brał udział w jego śmierci? – zaciekawił się Alan.
- Właściwie to jeden z wielu dowodów. Spójrzcie jednak na rozkład wymiocin. 95 procent znaleźliśmy pod kołdrą, tam gdzie leżały zwłoki. Była jednak jedna, jedyna plama, która znajdowała się przy krawędzi łóżka na podłodze. Jak dla mnie to wystarczający dowód na to, że to musiało być morderstwo. Dodać do tego zamknięty pokój oraz pęknięte usta i mamy obraz sytuacji.
- Według mnie żaden z podanych przez ciebie dowodów tego nie dowodzi – powiedziała Wendy – Przecież Yama był pijany. To cud, że nie zarzygał całego pokoju. Usta mogły mu popękać od rzygania, a pokój mógł zamknąć tylko on. Nie wierzę, żeby ktoś był w stanie zrobić to z zewnątrz.
- Widzieliście jak wyglądało jego ciało? – wtrąciła Mayer, która wydawał się być znacznie pewniejsza siebie niż na ostatnim procesie. Byłem bardzo ciekawy tego, co działo się w tym miejscu pod moją nieobecność – Leżał pod kołdrą na środku ogromnego łoża. Nigdzie na obrzeżach, ani w innej części pokoju, nie było widać wymiocin. Ta plama musiała tam się dostać z innego źródła. Zapewne ze sprawcy.
- Sprawca też zwymiotował? – zapytała Carmen.
                Aaron mimowolnie parsknął śmiechem.
- Sprawca musiał się również dać zabrudzić. Jeżeli rzeczywiście było tak jak założyliśmy – Maks wytłumaczył to bez cienia złośliwości – Nurtuje mnie jeszcze kwestia noża. Ewidentnie zniknął zeszłej nocy, ale nikt nie zgłosił, że go zabrał. Wskazywałoby to na sprawcę, ale dalej nie wiadomo, do czego mógłby zostać użyty.
- Może sprawca zagroził nim Yamie? – rzuciła pomysłem Agatha.
- Ja tam myślę, że sprawca nie musiał nikomu grozić. Yama ledwo trzymał się na nogach, wątpię żeby ktoś musiał stosować na nim jakikolwiek przymus – odpowiedziała Aktorka.
- Mi też się tak wydaje – przytaknął jej Maks – Mój scenariusz wygląda następująco. Yamaraja leżał na łóżku i zasypiał albo spał. Sprawca wykorzystał jego stan i wsypał mu zawartość butelki z tabletkami do ust, po czym przytrzymał. Podczas szarpaniny popękały mu usta i zaczął się dławić oraz wymiotować. Taka ilość tabletek doprowadziła do tego, że po chwili nastała niewydolność oddechowa i zmarł. Poprawisz mnie Elizabeth?
- Patrząc na te tabletki nie potrafię stwierdzić dokładnie, ale musiało być w nich coś, co szybko przeciążyło jego organizm. Przyznam szczerze, że skład był nietypowy, niektóre mieszanki były mi nieznane. Bazując jednak na ogólnym rozmieszaniu, to jest to bardzo prawdopodobne.
- To już jakiś początek. Teraz czas. Ktoś pamięta, o której dokładnie skończyła się impreza na basenie? – zapytał Maks.
- To musiało być około godziny 22:00. Agatha musiała wracać do pokoju żeby nie złamać swojego zakazu – stwierdziła Wendy.
- Tak, krótko po tym wszyscy się rozeszli w swoją stronę – przypomniał Samfu – A ja z paroma osobami poszedłem do jadalni.
- Yamę zabrał Ethan – to była ciekawa informacja. Czy to oznaczało, że Pokerzysta nie był w stanie samodzielnie się poruszać? Miał słabą głowę, co udowadniał niejednokrotnie, ale żeby aż tak?
- Mówiłem wam już, że odniosłem go do jego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Powtórzę też, że użyłem do tego belki. Yama średnio kontaktował, więc nie mogłem polegać na tym, że on to zrobi – wytłumaczył Iluzjonista.
- Czy to realne, żeby tak szybko złożył go alkohol? Przecież nikt nie był specjalnie pijany – zdziwiła się Julia.
- To był Yama. On odpadał po każdej imprezie. Oprócz niego tak słabą głowę miał chyba tylko Dismas – Alice zauważyła słuszną rzecz – Pytanie, czy ktoś widział potem Ethana?
- Chwila… - Ethan wzdrygnął się i chciał jej przerwać.
- Przestańcie oboje. Ta twoja durna klątwa jest męcząca Alice – syknęła Cecily.
- Jaka klątwa? – zapytałem zaciekawiony.
- Za Ethanem kręci się to durne przeświadczenie, że jest przeklęty, bo przewidział śmierć Lily i Sandry. To bzdura i przestańcie marnować na to czas. Ethan pomógł dojść Yamie do pokoju i upewnił się, że ten będzie względnie bezpieczny – Aktorka wyglądała na mocno zdenerwowaną. Rzadko się tak za kimś wstawiała. To nie było do niej podobne, ale z tego, co się dowiedziałem, Ethan rzeczywiście wydawał się być niewinny. Przynajmniej tak przedstawiał się proces.
- Wszystko zaczęło się na basenie od tego jak Samfu dosypał czegoś do grilla – wyskoczyła nagle Agatha.
- Chyba sobie ze mnie… - zaczął Król Dram.
- Miejsce zbrodni to pokój Oliviera. Ciekawe jest to, że akurat tego wieczora poszedł spać do innego pokoju i to osoby, która próbowała go zamordować – Agatha kontynuowała natarcie.
                Pogubiłem się. Olivier spał u Rewa? Czy chodziło o Julię? Obie sytuacje wydawały się być mało prawdopodobne.
- Poszedłem tam, ale to niczego nie zmienia… - stwierdził – Chciałem ustalić wszystko z Julią i się z nią dogadać. Nie wiem, co jest w tym dziwnego.
- Możemy przestać się oskarżać? – poprosiła Cecily, patrząc na grupę z dziwnym grymasem na twarzy – Nie widzicie jak długą drogę przeszliśmy, żeby rozwiązywać kolejne sprawy? Staramy się, żeby było coraz lepiej, ale wciąż wracamy do tego samego błędu. Oskarżamy się. Zauważyliście jak bardzo zmieniło się nasze podejście? W sprawie Dismasa nie byliśmy w stanie połączyć najprostszych faktów i zacząć. Teraz każdy ma coś do powiedzenia i teoria goni teorie.
Miała racje. Pamiętałem to uczucie zagubienia, gdy stanęliśmy przed sprawą Bandyty. Wtedy wierzyłem jeszcze, że nasz pobyt tutaj to nieśmieszny żart, ale teraz nie było mowy o pomyłce. Byliśmy więźniami Duchów. Hotel Peccatorum był prawdziwy tak, jak sytuacja, w której się znaleźliśmy.
- Masz rację Cecily – tym, którym się z nią zgodził okazał się być Aaron – Zauważ jednak, że ufanie każdemu nie jest łatwe. W końcu jedno z nas zabiło.
- Czyli mamy podejrzewać wszystkich? Tak ma wyglądać ten proces? – jej głos się nieco uspokoił, ale dalej była wybita z rytmu.
- Nie, ale… - zaczął Informatyk.
- Tak! Sprawiedliwość i tak zwycięży na koniec, więc co to za różnica? – Samfu uśmiechnął się w swoim stylu, po raz pierwszy od wejścia na salę rozpraw.
- Słyszysz siebie Samfu? – upewniła się Wendy.
- Czy możemy wrócić do tematu czasu? – Maks względnie spokojnie zawrócił rozprawę na właściwe tory – Możemy określić, o której Pokerzysta został dostarczony do swojego pokoju. Dzięki uprzejmości naszych Porywaczy wiemy również, o której zginął. Przez działanie tabletek należy jednak wziąć poprawkę na to, że mógł nie zginąć od razu.
- Jest taka możliwość – potwierdziła Elizabeth – Poprzednia sprawa wystarczająco powinna pokazać, że zdarzają się takie przypadki, a każdy lek ma swój termin uderzenia.
- Myślę, że nie w tym przypadku – wtrąciła się Julia – Wiem, że…
Brzuchomówczyni zrobiła pauzę. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Wiem, że lepiej zawsze się upewnić czy ofiara zginęła. Ja tego nie zrobiłam i przez to jesteśmy dzisiaj w takim składzie, w jakim jesteśmy.
- Do czego zmierzasz? – zapytała Wendy.
- Myślę, że możemy śmiało założyć, że morderca jest kimś sprytnym i inteligentnym. Nie mamy pojęcia jak uderzył, jak zamknął za sobą pokój, czy zaczął działać na basenie, czy gdzieś indziej. Sprawcą jest ktoś z nas. Ktoś, kto na pewno był tutaj podczas morderstwa Oliviera i wie, że lepiej sprawdzić dwa razy, czy osoba jest na pewno martwa. Nie wierzę, żeby ktoś zostawił Yamę przy życiu.
                Na sali procesowej zapadła cisza. Osoba sprawcy zawsze była tą największą zagadką, ale mnie interesowała podwójnie. Czasami obserwowałem kogoś, kogo podejrzewałem i potem analizowałem jak zachowywał się przez większość procesu. W logice Julii zauważyłem jednak jedną lukę. Postanowiłem dopytać.
- A co jeżeli ktoś wiedział, że po połknięciu tylu tabletek Yama i tak zginie? – zapytałem.
- Oczywiście jest taka opcja, ale mało prawdopodobna. Olivier dopiero wrócił, dużo osób go obserwowało. Zostawienie go żywego po raz drugi byłoby ryzykiem – odpowiedziała z uśmiechem, widząc moje zdziwienie.
- Oliviera? Chyba chciałaś powiedzieć Yamy – zdziwił się Alan.
- Dobrze powiedziała – Maks krótko potwierdził jej słowa. Spojrzałem najpierw na nią, a potem na stojącego nieopodal Artystę. Poczułem jeszcze większe zdziwienie – Już tłumaczę. Morderca uderzył w godzinach nocnych. Można śmiało założyć, że zaatakował około godziny pierwszej. Nie wiemy czy był już w pokoju w momencie, kiedy Yama tam dotarł, czy może przyszedł tam dopiero na moment popełnienia zbrodni. Warto jednak zauważyć, że zaatakował ten pokój w przeświadczeniu, że znajdzie w nim Oliviera. Jeżeli całość zaczęła się już na basenie to pewnie już tam próbował go odpowiednio upić lub odurzyć, żeby móc zaatakować bezbronnego chłopaka. Jestem pewien, że przeżył tak samo duży szok, gdy odkryliśmy ciało, jak każdy inny gość hotelu.
- To ma sens – stwierdziła Carmen – Też bym pomyślała, że w pokoju Bzu znajdę właśnie jego.
- Dobra, ale skąd wiemy, że Oliv… znaczy się Yama nie zapalił światła? – zapytał Samfu.
- Nawet jeżeli światło było zapalone to na pewno je zgasił na czas zabijania – Alice rzuciła śmiałą teorią.
- To, że przy tobie ludzie gaszą światła jak idziecie do łóżka, nie oznacza, że każdy tak robi – odgryzł się Król Dram. Alice nie dała po sobie poznać, czy ją to dotknęło, ale znałem się na takich dziewczynach jak ona. Zapewne już knuła zemstę.
- Samfu pomyśl sobie o tym w ten sposób – zaczęła Cecily – Atakujesz kogoś, kto śpi. Gasisz światło, czy zostawiasz je zapalone? Pomyśl, że nie jesteś pewien czy dasz radę zabić tą osobę, pomyśl o tym, że nie musisz patrzeć w jej gasnący wzrok. Co robisz?
Cecily zapytała w taki sposób, że aż przeszły mnie ciarki po plecach. Samfu nie odpowiedział. Tylko pokiwał głową.
- Dlatego możemy założyć, że morderca celował w Oliviera. To bardzo zmienia motyw, bo jeżeli ofiarą miał być Artysta, to możemy śmiało założyć, że zabił go ktoś, komu przeszkadzał jego powrót – Maks wrócił ze swoją teorią.
- A to jest osoba, której to odpowiadało? – Alice aż ziała niechęcią.
- Nie ja zdecydowałem – nie byłem przyzwyczajony do jego głosu. Brzmiał jakby miał zdarte gardło, nieco chrypliwie – Nie będę was za to wiecznie przepraszał. Nie musimy się lubić, ja będę walczył o to, żeby stąd uciec.
- Nie musisz nikogo przepraszać Olivier. Pamiętaj o tym – zaznaczyła twardo Cecily – Ci którzy wiecznie rozdrapują stare rany, zawsze będą się czepiać. To nigdy się nie zmieni.
- Cecily wszystko gra? – zapytał Samfu – Dziwnie się zachowujesz.
- Już myślałem, że tylko ja to zauważyłam – dodała Wendy.
- Chwila… nie rozumiem? – słychać było w jej głosie rozkojarzenie.
- Zachowujesz się bardzo dziwnie. W każdym dotychczasowym procesie byłaś bezstronna. Co się zmieniło tym razem? – dołączył Pechowiec.
- Nic się nie stało. Po prostu mam dosyć słuchania waszych bzdur. Tracimy teraz kolejne cenne minuty i coraz bardziej odchodzimy od tematu. Musicie zdać sobie sprawę, że ktoś stara się pokierować tym procesem w ten sposób, żebyśmy go zwyczajnie nie rozwiązali. Czy tylko ja widzę w jak dużym niebezpieczeństwie się znajdujemy? Ktoś stara się sterować przebiegiem procesu…
- Nie wiem po czym to wnioskujesz – zdziwiła się Wendy.
- Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście powinniśmy wrócić do meritum sprawy. Mamy sporą lukę, podczas której Yama zmienił swoje miejsce. Po 22:00 był u siebie w pokoju, a po 1:00 leżał martwy w pokoju Oliviera. Kiedy przeszedł z jednego pomieszczenia do drugiego? Myślę, że jak to ustalimy to będziemy mogli dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się w tym procesie – Maks wyprostował się, jakby szykował się do ataku.
- Jak mamy ustalić, gdzie on był, kiedy wszyscy zarzekają się, że go nie widzieli? – zdziwiła się Agatha.
- Właściwie mam pewną teorię, ale wyjątkowo oddam wam głos, bo brakuje mi w niej jednego elementu… Jestem pewien, że będę w stanie go uzupełnić jak posłucham waszych pomysłów – Pisarz wykonał teatralny gest dłonią.
- Może ktoś go wziął siłą? Jak to było w nocy, powiedzmy około 1:00 to Yama na pewno był już w lepszym stanie niż wcześniej. Może usłyszał pukanie i dał się wciągnąć tej osobie z pokoju? – zaproponował Samfu.
- Jeżeli trzymamy się teorii, że sprawca chciał zabić Oliviera, to nie ma to najmniejszego sensu – zauważyła Julia – Co więcej, myślę że Yama poszedł do tego pokoju dobrowolnie.
- Dobrowolnie? – zapytała Cecily.
- Tak, ale przez pomyłkę. Właściwie moja teoria jest taka, że ktoś go celowo nakierował na zły pokój. Nie mam pojęcia jak, ale ta osoba musiała wiedzieć, że nie zastanie nikogo w pokoju Oliviera, a zaraz spotkać się z Yamą, albo przynajmniej go obserwować. To ponownie pokazuje inteligencje sprawcy – Brzuchomówczyni poprawiła okulary. Rozgadała się.
- Mi to przypomina pierwszy proces – zauważyła Carmen.
- Racja. Dismas też w dziwny sposób znalazł się nagle w windzie i poszedł do pralni. Zupełnie jakby ktoś go tam nakierował – powiedziała Alice.
- Wydaje mi się, że Yama mógł zahaczyć o kuchnię – stwierdził sucho Olivier – Przecież widać było, że coś się tam stało.
- To prawda. Jak opuszczaliśmy jadalnie z Aaronem to nie zostawiliśmy po sobie żadnego bałaganu, a z rana widać było jakby przez kuchnię przeszedł tajfun – przytaknął Samfu – W sumie to pasuje do pijanego Yamy.
- W kuchni znaleźliśmy dwie szklanki wody oraz masę rozsypanej mąki. Dodatkowo zniknął z niej nóż – przypomniała Carmen – Wszystko wskazuje na to, że Słonecznik nie był tam sam.
- Wszystko oprócz śladów – włączył się Maks – Zarówno w mące jak i na szklance zauważyliśmy ślady tylko jednej osoby, ale zgadzam się z waszą teorią. Jestem pewien, że Ellis zahaczył o kuchnię pomiędzy dwoma pokojami. Co więcej, był tam dosyć późno, bo w okolicach północy. Inaczej zauważyłby go ktoś inny.
- Tak, wyszliśmy z jadalni przed północą i wtedy na pewno nie było tam Yamy – potwierdził Samfu.
- Chyba możemy w takim razie założyć, że Yama był w swoim pokoju od 22:00 do północy. Czyli reszta rozegrała się w przeciągu godziny – Cecily sprawnie podsumowała sprawę.
- Tylko czego on szukał w kuchni? – dopytał Maks.
- Może miał kapcia w gębie i chciał napić się wody? – postanowiłem podzielić się swoim doświadczeniem. Widząc zdziwione spojrzenia oraz twarze ukryte w dłoniach dopowiedziałem – Nie mieliście nigdy tak po imprezie, że chciało się Wam bardzo pić więc szliście do kuchni po szklankę soku albo wody? Albo nawet więcej? Może dlatego właśnie znaleźliście tam dwie szklanki. Ktoś po prostu miał duży spust.
                Maks wyglądał jakby analizował moje słowa. Zauważyłem jednak zrozumienie na twarzy Wendy i uśmiechnąłem się.
- To ma jakiś sens, chociaż wciąż myślę, że on nie był tam sam. Przejdźmy dalej – zaproponował.
- Ja bym cofnęła się o jeszcze trochę – zaznaczyła Julia – Do basenu.
- Myślę, że niczego nie ustalimy – pokiwała głową Wendy – Ethan i Cecily zarzekają się, że niczego nie zrobili.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Zgadzam się, że nie ma sensu tego rozdrapywać – Julia starała się ich uspokoić – Ale właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Związany z basenem? – zapytał Maks.
- Tak. Mówimy o tym, że sprawca nie celował w Yamę tylko w Oliviera, tak? Na basenie była ta akcja z dymem. Oliviera nie było wtedy przy stole, a to właśnie Yama został po chwili wyniesiony. Jakie macie na to wytłumaczenie? Jak dla mnie sprawca dobrze wiedział, w kogo chce uderzyć.
- Bzdura – wystrzelił nagle Samfu – Powtarzałem już, że nikt nic wtedy nie zrobił. Jedyne, co to ktoś dolał nam alkoholu. Także doszukiwanie się drugiego dna w spotkaniu na basenie jest bez sensu.
- Ktoś dolał alkohol, to chyba już sporo – zdziwił się Alan.
- Alkohol nie wywabił Yamy z pokoju i alkohol nie zabił go w pokoju Oliviera – rzucił twardo Aaron – Poza tym sok pili wszyscy, więc nie wierzę, żeby dolanie alkoholu do soku miało być wymierzone w jakąś konkretną osobę.
- Chyba, że to zasłona dymna – pomyślałem, mówiąc to na głos – Co jeżeli ktoś celowo chciał odwrócić uwagę naszej grupy od prawdziwego ciosu?
- Mycroft… Nawet cię tam nie było – zauważył, niby spokojnie, Aaron.
- Ale ma rację. Mów co chcesz Samfu, ale nie wierzę, że tamten moment był przypadkowy. Co więcej wcześniej parą bawił się Ethan. To już drugie powiązanie jego i Cecily z tą sprawą. Jak dla mnie nieprzypadkowe – stwierdziła moja kobieta.
- Ethan i Samfu są głównymi podejrzanymi na ten moment – potwierdził Maks – Biorąc pod uwagę to, co stało się na basenie można by nawet założyć, że ze sobą współpracowali. Późniejsze spotkanie i to, że Ethan wyniósł Yamę tylko pomagają tej teorii.
- Może Ethan jakoś pokierował Yamą? Tak żeby ten wyszedł z pokoju po jakimś czasie? Wiecie jakaś hipnoza, czy coś – rzuciła pomysłem Wendy.
- Mogłabyś czasami się nie odzywać Vela – westchnął Samfu – Ale byłem w kuchni do prawie północy. Potem Aaron odprowadził mnie pod same drzwi. Myślę, że to wystarczający dowód na to, że nic nie zrobiłem!
- To prawda – potwierdził mój rywal – Wyjątkowo miałem oko na Samfu. Nawet po odprowadzeniu go kręciłem się jeszcze trochę na korytarzu.
- Ile? – zapytała Cecily – To kluczowa informacja.
- Parę minut. Nie patrzyłem na zegarek, ale nie widziałem wtedy na korytarzu nikogo. Ani żywej duszy.
- To jeszcze trochę skraca czas na działanie mordercy – Cecily wyglądał na zamyśloną – Patrząc na to, co się stało, to oznacza, że całość rozegrała się w około godzinę…
- Cóż, w takim razie mamy jeden porządny trop – ucieszyła się Alice – Głosuję na Jaydena Asselmana!
                Spojrzałem na nią zaskoczony. Grupa odpowiedziała i po raz pierwszy w tym procesie, ktoś został wysłany do środka. Iluzjonista wyglądał na przerażonego, rozglądał się, szukając pomocy, ale nigdzie jej nie znalazł. Nawet Cecily spoglądała na niego obojętnym wzrokiem, chociaż w jej przypadku nie było to niczym nowym.
- Ethan zdajesz sobie sprawę, że dużo faktów wskazuje na ciebie – uśmiechnęła się Przyjaciółka -  Widziałam jak często chodzisz z rana do Yamy. Ostatnio odwiedziłeś go nawet w porach wieczornych. Jak to wytłumaczysz?
- Yama jest… Yama był moim przyjacielem. Jak miałem jakiś problem, to zawsze mi pomagał. Tak samo było i tym razem – odpowiedział.
- Jakie problemy? – zapytała Alice.
- Wystarczy – uciął Maks – To nie ma żadnego związku ze sprawą, a nie będziemy zaspokajać twojej ciekawości Clarisse. Powiedz mi Jayden… Co dokładnie zrobiłeś po odstawieniu Yamy do pokoju? Dokładnie po tym, jak odłożyłeś go do łóżka.
- Chciałem się upewnić, że nic mu się nie stanie, więc przygotowałem belkę oraz sznurek. To nie była nawet magia tylko dobrze obliczony mechanizm, którego użyłem, żeby po wyjściu zablokować drzwi.
- I udało ci się to? Sprawdzałeś? – zapytał Aaron.
- Nie musiałem. Ufam swoim obliczeniom – mimowolnie westchnąłem. Jeden z głównych tropów, który mógł nam wytłumaczyć jak sprawca zamknął pokój, został zburzony.
- Czyli właściwie nie wiesz czy twój… mechanizm zadziałał, tak?
- Ależ oczywiście, że jestem pewien! Przecież wam powiedziałem! – Ethan wydawał się być lekko oburzony.
- A dalej? Co było dalej? – do pytań wrócił Maks.
- Wróciłem do pokoju. Trochę mi szumiało w głowie po zabawie na basenie, więc położyłem się spać. Nie zachodziłem do kuchni. Nie byłem potem już nigdzie więcej. Musicie mi uwierzyć! – ostatnie słowa wykrzyknął, szlochając.
- Według mnie on mówi prawdę – stwierdziła beznamiętnie Julia, uderzając dłonią w przycisk cofający podejrzanego.
- Chwila, moment – Samfu rozejrzał się po kolejnych osobach, które poszły śladem Brzuchomówczyni – Serio? Powiedział, że nigdzie nie był i mu uwierzyliście?
- Nie wiem jaką teorię ma Julia – zaczął Maks – Ale Ethan i tak nie pasował mi do osoby sprawcy. Czy polowanie było na Yamę czy na Oliviera, to Ethan nie miał żadnego interesu w atakowaniu ich.
- Chyba, że ktoś go kontrolował – zauważyła Carmen.
                Coś we mnie drgnęło. Spojrzałem na Florystkę, która patrzyła swoimi dużymi oczami w kierunku Iluzjonisty. Co miała na myśli?
- W jaki sposób kontrolował? – zapytał Aaron.
- Czy nie zaczynamy wchodzić w fikcje? – zapytała Agatha.
- Niech mówi, jak ma jakiś pomysł - uciszył ją stanowczo.
- Po prostu zastanawiałam się… - zrobiła długą pauzę, przez moment myślałem, że już się nie odezwie – Ethan ma dobre serce, może ktoś wykorzystał jego dobroć i kazał mu to zrobić. Jeżeli tak się stało, nie musisz się tego wstydzić. Wybaczymy ci.
Ostatnie słowa skierowała bezpośrednio do Ethana, który, podobnie jak reszta grupy, wyglądał na raczej przerażonego niż zachęconego. W głosie Florystki dało się usłyszeć coś obcego, co przyprawiało o dreszcze.
- Moja teoria jest teraz bez znaczenia. I tak mi nie uwierzycie, ale Ethan nie jest winny. Właściwie krąg osób, które mogły to zrobić, jest bardzo nieduży, ale wrócimy do tematu i odeślijmy go z powrotem – poprosiła Brzuchomówczyni. Ethan wrócił do kręgu, a Julia ciągnęła wątek – Basen mógł coś zacząć, ale w życiu nie ustalimy tego, co się tam stało. Bądźmy realistami, ktokolwiek tam działał był profesjonalistą i wszystko poszło po jego myśli. Nie wiem jak ktoś mógłby ze sobą współpracować, bo wychodzi stąd jedna osoba, ale nawet jeżeli tak było to nie zmienia faktu, że Yama był w kuchni. Woda i rozsypana mąka to masa śladów, ale nie zapominajmy o głównej funkcji mąki, która być może wprowadziła Yamaraje do grobu.
- Mąka wprowadziła Yamę do grobu? – upewnił się Samfu – Nieźle. Zamieniam się w słuch.
- Worek z mąką musiał spaść mu na głowę, albo ktoś mu go na nią wysypał. To doprowadziło do późniejszego nieporozumienia – tłumaczyła dalej.
- Racja – stwierdził Maks – Jak spojrzałem na miejsce zbrodni po raz pierwszy, krótko po tym jak otworzyliśmy drzwi, to byłem pewien, że leży tam Olivier. Sprawca, który wszedł do pokoju w nocy, po ciemku, tak jak ustalaliśmy to wcześniej ,z pewnością pomylił się w podobny sposób.
- Czyli jednak polował na mnie – dodał ostrożnie Olivier.
- Na to wygląda – potwierdziła kiwnięciem głowy Julia.
- Dalej mnie zastanawia kwestia tego noża – Cecily wróciła do tematu – Samfu, wiesz kiedy on zniknął?
- Nie wiem jak Audrey, ale ja nie prowadziłem spisu tego, co jest w kuchni – powiedział – Chociaż ten nóż był dosyć charakterystyczny i musiał zniknąć w przeciągu ostatnich parunastu godzin. Ostatni raz go widziałem na śniadaniu, ale mógł go wziąć każdy.
- Chwila – Wendy spojrzała na nią – Czy on odegrał jakąś rolę?
- Tego nie wiemy, ale nie wygląda żeby coś zmienił – powiedział Aaron.
- Na ciele nie znalazłam żadnych ran zadanych nożem – dodała krótko Elizabeth.
- Przepraszam za dygresje – wtrącił Król Dram – Ale interesuje mnie jedna rzecz. Interesowała w każdym procesie, ale w tym szczególnie. Elizabeth. Badasz wszystkie ciała… skąd mamy pewność, że nie dostosowujesz wyników sekcji zwłok do swoich potrzeb?
- Dostałeś plik, w którym były opisane obrażenia ciała – odpowiedziała prawie automatycznie, tak jakby czekała na ten moment – Czy taki dowód ci nie wystarczy?
- Plik przedstawił mi tylko jak on zginął. Nie wiadomo, co działo się z nim wcześniej. Coś go złożyło, a nie było informacji ani o alkoholu, ani o niczym innym. Wydaje mi się to podejrzane – zwęził źrenice, jakby próbował ją przejrzeć. Wewnętrznie mnie to rozbawiło. Samfu był kolosalnym dupkiem, ale miał swoje momenty.
- Dla twojej informacji, po tym całym wydarzeniu poszłam z Carmen do przychodni i spędziłyśmy tam razem noc. Obie nie spałyśmy za długo, ale na pewno możemy za siebie zatwierdzić w godzinach, w których Yamie działa się krzywda.
- To prawda – przytaknęła Florystka – Mak mnie pilnowała. Mogłyśmy sobie trochę porozmawiać, ale nikt nas nie odwiedzał i byłyśmy razem.
- Wracając do noża – powiedziała Cecily – Mam pewną teorię. Co jeżeli sprawca użył go tylko do ucieczki z miejsca zbrodni? Albo do wejścia tam?
- Niby w jaki sposób? – zapytała Wendy.
- Powinniśmy pamiętać o tym szczególe, jeszcze sporo do ustalenia przed nami, może ten nóż przyda się nam w innym momencie? – zaproponowała Julia – Czasami jeden z elementów układanki nie będzie pasował, dopóki nie pojawi się na niego odpowiednie miejsce.
- W bliżej nieokreślonym momencie po północy Yamaraja zahaczył o jadalnię. Napił się tam, być może kogoś spotkał i wpadł w mąkę. Następnie wyszedł… co dalej? Jaka jest wasza teoria? – zapytał Maks.
- Pomylił pokoje i trafił do pokoju Oliviera? – zaproponował Aaron – Nie wiem jak to zrobił, ale w końcu był w kiepskim stanie, także nie zdziwiłbym się. Zastanawiam się tylko, że jeżeli zamknął za sobą drzwi, to powinien być w stanie połapać się, że to nie jego pokój. Tak na chłopski rozum.
- Co za tym idzie, możemy zacząć się coraz bardziej zastanawiać nad tym, co stało się w tym pokoju. To jest główna zagadka tego procesu – zaczął Maks – Przypomnę wam z czym mamy do czynienia. Pokój otworzyliśmy siłą, dzisiejszego ranka. Okazało się, że drzwi były zastawione od wewnątrz drewnianym krzesłem, które udało nam się rozbić, dzięki pomocy Ethana. Na łózka leżało przykryte ciało Elissa. Ustaliliśmy, że ktoś mu pomógł i to nie było samobójstwo. Moje pytanie brzmi następująco? Jakim cudem?
- Schemat zamkniętego pokoju pojawiał się kilkakrotnie w historii ludzkości, w skomplikowanych sprawach. Bez wątpienia mamy do czynienia z czymś podobnym – Samfu wydawał się być dumny z tego co powiedział.
- Myślę, że przed rozwiązaniem sprawy pokoju brakuje nam jeszcze jednej rzeczy – przerwała Julia – Czas ograniczyć grono podejrzanych. Jeżeli moja teoria się sprawdzi jestem w stanie sprowadzić je do czterech osób, ale tak czy siak to może okazać się kluczowe. Osoba, która to wszystko zorganizowała miała na pewno jakiś sposób, którym oszukał nas wszystkich.
- Solidne alibi ma Olivier, Julia, Carmen, Elizabeth no i Mycroft – Maks odhaczał kolejne osoby długimi palcami ­– Względnie możemy też wyłączyć Aarona, Ethana oraz Samfu, których alibi zbiega się w czasie ze śmiercią Pokerzysty. Jest też charakter sprawy, które praktycznie wyklucza Ethana.
- Sprawca z pewnością zaplanował to wszystko i nadzorował akcję od początku do końca. Całość zaczęła się na basenie, a skończyła w pokoju Oliviera – dodała Cecily.
- Był na tyle silny, żeby przytrzymać Yamę. Nawet jak to był atak z zaskoczenia, to nie wierzę, żeby Yama się nie wierzgał – zauważyła Alice.
- Czy był silny, czy sprytny, nie mam pojęcia jak udało mu się to zrobić – powiedziała Wendy.
- O co chodzi z tym zamkniętym pokojem? – zapytał Alan – Nie za bardzo to rozumiem.
- Pokój był zamknięty, a w środku była tylko ofiara, która została zabita przez kogoś innego. Czy to nie wydaje się być oczywiste? – prychnęła Agatha – Jeżeli tak wyglądał ten scenariusz, do pełnej układanki brakuję jednego elementu.
- Co stało się ze sprawcą – potwierdziła głową Cecily.
- Czy na pewno nikogo nie było na miejscu? Może jak wbiegliśmy do pokoju to ktoś dołączył się do grupy jakby nigdy nic? – zapytała Julia.
- Moglibyśmy to przegapić? – zdziwił się Ethan.
- Właściwie to jest jedna z opcji, ale oznaczałoby to, że sprawcą jest Aaron lub Alice – odpowiedziała Julia – Reszta ma alibi albo była przed wejściem.
- Jesteście śmieszni! – krzyknęła oburzona Przyjaciółka, ale ja skupiłem wzrok na Aaronie, który wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Czy mógł zabić Yamę?
- Jakie mamy jeszcze opcje? – zapytała Carmen.
- Nie uwierzę, że Aaron go zabił. Co do Alice nie jestem pewien, ale też myślę, że powinniśmy pomyśleć o innych opcjach – dodała Cecily.
- Może sprawca użył takiej samej sztuczki jak Ethan przy drzwiach Yamy? Załóżmy na chwilę, że ona zadziała – Julia zabrzmiała poważnie – Oznaczałoby to, że Yama nie zdołał zamknąć za sobą drzwi i ktoś po prostu wszedł i wykorzystał sytuację, a potem zamknął pokój od zewnątrz.
- Musicie pamiętać, że ja używałem belki. Nie wiem, kto byłby w stanie to zrobić krzesłem, ale jeżeli tak było to podziwiam całkowicie – powiedział Ethan i ukłonił się widowiskowo.
- Czyli to też mało prawdopodobne… - westchnęła Cecily.
- Olivier, czy twój pokój nie miał jakiejś dodatkowej funkcji z drzwiami wejściowymi? – zapytała Julia – Miałeś udogodnienia, jak byłeś… jak nie słyszałeś. Automatycznie zamykające się drzwi na jakiś gest, albo coś?
- Nic z tych rzeczy. Moje drzwi wejściowe były takie jak wasze – powiedział to powoli i nie dziwiłem się, bo brzmiało to dziwnie.
                Zapadła cisza. Wszyscy myśleli nad rozwiązaniem. Ktoś z nich doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Chciałem pomóc, ale nie potrafiłem. Byłem pewien, że to musi być coś innego, ale nie wiedziałem co. Po prostu nie miałem pojęcia jak to mogło zadziałać. Czułem się jak na egzaminach, na których nie miałem pojęcia, co jest odpowiedzią.
- Czy wy nie braliście w tym udziału? – zapytał Aaron. Nie wiedziałem do kogo skierował to pytanie, ale spojrzenie mojego rywala było utkwione w podwyższeniu, na którym siedziały Duchy.
- Aaron czy my ci wyglądamy na kogoś, kto lubi intrygi? – zapytała Neri.
- Nie braliśmy udziału w tym, co się stało w pokoju Oliviera. Nie zrobiliśmy w ostatnich tygodniach niczego z tym pokojem, poza wymianą zamków – potwierdził Bobru.
- Wygląda na to, że utknęliśmy – odpowiedział bez emocji Aaron.
- Macie Oliviera, macie Mycrofta, nie mówcie, że nie dacie sobie z tym rady – poczułem jak się we mnie gotuje. Byłem ambitny i zdawałem sobie z tego sprawę. Takie słowa działały na mnie jak płachta na byka.
- Dobra Julia i Maks – nie wytrzymałem – Mówiliście o tym, że macie swoje teorie. Czas żebyście je przedstawili.
- Moja teoria nie jest związana z hotelem i nie powiem wam teraz na czym polega. Potrzebuję więcej faktów, żebyście zrozumieli o co chodzi – powiedziała Brzuchomówczyni.
- A ja mam pomysł, ale jeżeli moje słowa okażą się prawdziwe – skierował wzrok w stronę Oliviera – To znaczy, że ktoś z nas, może i nie jest zdrajcą, ale ma nam wiele do wytłumaczenia.
- Co masz na myśli? – zapytała Aktorka.
- Po kolei – rzucił ostro Kowalski. Spojrzałem na niego nieco przestraszony. Dopiero teraz zauważyłem jaką przemianę przeszedł przez ten cały czas. Z początku cichy i nieco tajemniczy teraz wyglądał przerażająco. Podpierał się ciężko o wieszak, był blady i miał przekrwawione oczy. Zazwyczaj zapięta i równa koszula, była pogięta i krzywa. Jedyne, co pozostało ze starego Maksa to gładkie policzki i podbródek, które zawsze golił – Moja teoria może wydać się wam z początku bez sensu, ale dajcie mi ją wytłumaczyć do końca. Wyobraźcie sobie taką scenę. Yamaraja jest już w pokoju. Został zamknięty w środku. Nie ważne czy zrobił to sam, czy ktoś to zrobił za niego – leżał sam. Morderca dostaje się do pokoju, zrobił swoje, a potem stworzył schemat zamkniętego pokoju. Przez to grupa, która z rana sforsowała drzwi trafiła do czegoś, co wydawało się i z jednej strony było zamknięte – ale też nie do końca. To wszystko przez jeden szczegół. Pokój Oliviera ma dwa wejścia.
                Otworzyłem szeroko oczy. Wendy wydała z siebie zduszony okrzyk zdziwienia. Dwa wejścia? Dopiero teraz zrozumiałem słowa Maksa i spojrzałem na Oliviera.
- Chwila dwa wejścia? Jak to? – zapytał Alan.
- To ma sens – stwierdziła Julia – Wydaje mi się, że Maks może mieć rację!
- To by wszystko tłumaczyło! – pokiwała głową Agatha, równie podekscytowana, co Brzuchomówczyni.
- Nie rozumiem jak to się mogło stać… - Aaron pokiwał głową.
- Jeżeli istnieje drugie wejście do pokoju to… Olivier jest podejrzany – stwierdził Maks.
- Przecież mówiłam ci, że Olivier spędził całą noc w moim pokoju, zapomniałeś? – żachnęła się Julia.
- Podejrzany, bo wie coś, czego nam jeszcze nie powiedział.
                Wszystkie spojrzenia powędrowały w kierunku Oliviera, który milczał. Przez chwilę wyglądało to jakby znowu nie mógł mówić i miał zaraz wyciągnąć swój notes.
- Olivier czemu nic nie mówisz? – zapytała Julia.
- Olivier, jak coś wiesz, to powinieneś to powiedzieć. Nie wiem, co myślałeś o Yamie, ale jeżeli nie odpowiemy, kto go zabił to zginiemy – przypomniała.
- Olivier jest i był bezużyteczny, możemy sami do tego dojść – stwierdziła Alice – Nie potrzebujemy go!
- Przypominam, że jesteś w kręgu podejrzanych – powiedziała Agatha.
- Jak wiele innych osób. Jeżeli pokój Oliviera rzeczywiście miał dwa wejścia to na pewno to ustalimy. W końcu ile mamy opcji? – Alice wyprostowała się i uśmiechnęła, machając rękoma.
- Olivier proszę cię… - powiedziała Agatha – Powiedz co wiesz.
Olivier stał i drgał delikatnie, jakby przechodziły go skurcze. Spuścił głowę i mruczał coś do siebie. Wyglądał równie strasznie jak Maks, a może nawet bardziej.
- Przejście może być schowane pod łóżkiem, na którejś ze ścian, w łazience, albo gdzieś w podłodze – wyliczył Maks.
- Chwila, ale po co mamy to ustalić? Przecież jak założymy, że to miejsce istnieje to sama taka wiedza wystarczy. Teraz pytanie, gdzie takie przejście prowadzi? – zapytała Agatha.
- Wydaje mi się, że przejście mogło być na jednej ze ścian – powiedział Aaron – Łóżko było przysunięte, wykładzina przykrywała całą podłogę i stało na niej krzesło. Łazienka kompletnie nie wygląda na miejsce pasujące do schowania tajnego przejścia, więc pozostaje tylko, któraś ze ścian.
- Gdyby tylko Olivier łaskawie włączył się do rozmowy – zezłościła się Wendy.
- Nie chce mówić, to niech nie mówi. Zresztą jeżeli z jego pokoju było drugiej wyjście to wcale nie oznacza, że o nim wiedział – stwierdziła Julia.
- Naprawdę w to wierzysz Mayer? Czy wasze wieczorne spotkanie aż tak uśpiło twoją czujność? – parsknął Samfu.
- W sumie istnieje szansa, że każde z nas ma takie przejście w pokoju. Szczerze nie sprawdzałem ścian ani łazienki w swoim pokoju na tyle, żeby znaleźć jakieś sekretne przejście – stwierdził Maks – Ale to nie zmienia faktu, że Olivier najprawdopodobniej miał dostęp do tego przejścia od dawna. Nie zdziwiłbym się jeżeli dowiedział się o nim jeszcze za czasów poprzedniego pobytu tutaj. Przed śmiercią.
                Ostatnie słowa zaznaczył dosadnie. Jeżeli jednak miał rację to czy to oznaczało, że nikt go nie znalazł przez tak długi czas? A może wręcz przeciwnie?
- Kto jeszcze mógł wiedzieć o tym przejściu? – zapytał Alan.
- No i gdzie mogło prowadzić? Wątpię, żeby docierało w którekolwiek miejsce kwadratu. Raczej dawało dostęp do innego piętra, które, pomijając filtr percepcji, musiało znajdować się stosunkowo blisko kwadratu. Pytanie brzmi, czy to pomieszczenie zostało już nam otwarte? – ciągnął Maks.
- Myślę, że tak – stwierdził Aaron – Podejrzewam, że to może być galeria lub pracownia malarska.
- Skąd taki strzał? – zaciekawiła się Wendy.
- To jedyne dwa miejsca, które mi się z nim kojarzą. Zdziwiłbym się gdyby było inaczej.
- A może to połączenie pokoju Julii oraz Oliviera? – zapytała Carmen. Spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem, ale w jej słowach było coś, co sprawiało, że całkowicie dało się w to uwierzyć. W końcu to mogłoby oznaczać, że Olivier jak najbardziej mógł zaatakować Yamę.
- W moim pokoju nie ma żadnego tajnego przejścia… - stwierdziła Julia. Chociaż jej talent zmiany głosu ostatnio nieco się zmienił, a przynajmniej było tak do ostatniego procesu, to teraz nie opanowała go całkowicie. Słyszałem niepewność i zwątpienie.
- Czyli Olivier ani razu nie wychodził do toalety, kiedy był u ciebie? – zapytał Aaron. Julia chciała coś powiedzieć, ale po chwili spuściła głowę. Spojrzałem ponownie na Artystę, który wyglądał teraz bardzo podobnie do niej. Wszystko zaczynało się układać, a tak przynajmniej to wyglądało.
                Zauważyłem coś dziwnego na twarzy Artysty, kiedy tak patrzył pod siebie. Nie byłem do końca pewien, co to było.
- Głosuję na Oliviera Naessa – stwierdził Alan.
- Głosuję na Oliviera Naessa – powtórzyła Elizabeth.
- Głosuję na Oliviera Naessa – dodała beznamiętnie Cecily.
Platforma z drobnym chłopakiem ruszyła naprzód. Zatrzymała się na środku, a wszystkie reflektory skierowały się w jej stronę. Spodziewałem się, że za chwilę Maks, Aaron czy Cecily zaczną zadawać mu pytania, ale Olivier zaskoczył nas wszystkich. Podniósł gwałtowanie głowę i chociaż jego ręce drżały, dojrzałem uśmiech na jego twarzy. Zakląłem po cichu pod nosem zdając sobie sprawę, że Olivier chciał się tam znaleźć.
- Teraz, kiedy mam waszą uwagę, mam nadzieję, że w końcu mnie wysłuchacie – w jego głosie, czuć było determinację. Po ciele przeszły mnie ciarki – Przejście w moim pokoju służyło jedynie do tego, żebym mógł tworzyć. Dostałem je od Duchów i nie użyłem ani razu do czegoś, co mogłoby zaszkodzić tej grupie. Porozmawiałem za to z Julią i oboje byliśmy w stanie zapomnieć o tym co było. Wybaczyłem mojej morderczyni, tak jak wy ponownie przyjęliście ją do grupy. Chcę być częścią waszej grupy bez waszych wymownych spojrzeń. W geście dobrej woli… podaruję wam mordercę Yamaraji na złotej tacy.
Chociaż Olivier się delikatnie jąkał i jego głos brzmiał jakby dopiero co płakał, to słowa, które wypływały z jego ciała były niesamowicie inspirujące. Czułem wole walki, czułem moc. Po tej przemowie zapadła najdłuższa cisza, jaką pamiętałem w czasie jakiegokolwiek procesu. Wszyscy obserwowali człowieka, który wrócił z drugiej strony. Wszystko przy mojej pomocy. Chociaż czułem się dziwnie to wiedziałem, że najpierw pomogłem grupie poznać prawdę podczas procesu Lily, a dodatkowo pomogłem ożywić Oliviera. Byłem pewien, że to kryło się za tą aparaturą, do której mnie podpięli.
- Właściwie nie mamy powodu żeby mu nie wierzyć – stwierdził Alan – Mam na myśli, okej był zdrajcą, ale nie ma powodu żeby teraz kłamał.
- Każdy kto ma oczy wie, że to nie była jego sprawka – dodała Julia.
- Co masz na myśli, mówiąc, że podasz nam sprawcę na złotej tacy? – zapytał Maks.
- Nie – przerwał Samfu – Mnie interesuje coś innego. Dlaczego się tak poczułeś? Powiedz nam, co się za tym kryło!
- Samfu, to nie jest moment… - zaczęła Cecily.
- Muszę to usłyszeć. Jestem szalenie ciekawy, wybacz – stwierdził.
- Ta grupa powinna ze sobą współpracować, więc myślę, że po tym wszystkim, co nas spotkało, czas żebyśmy w końcu zaczęli działać. Wiem, że każdy chcę stąd uciec i takie sytuacje są… nieuniknione – przy tym zrobił wyjątkowo długą pauzę – ale możemy ze sobą pracować chociaż w tych momentach.
- Jak wiesz kto jest sprawcą, to możesz nam to powiedzieć – zaproponował Maks.
- Nie wiem. Ale znam sposób, żeby się dowiedzieć – najpierw muszę zdobyć jednak waszą uwagę. Widzę, że jest to możliwe dopiero tutaj. Dopiero na środku, kiedy wszyscy mnie podejrzewają – westchnął głęboko i ponownie spuścił wzrok w dół.
- To wygląda trochę jakbyś starał się odwrócić od siebie uwagę Olivier – stwierdziła Cecily – Ale masz teraz naszą uwagę. Słuchamy ciebie.
- Jak dla mnie to jest odwrócenie uwagi od tego, co jest ważne – pokręciła głową Wendy, potwierdzając teorię Cecily.
- Ale chyba każdy przyzna, że Olivier jest niewinny i nie powinien być na miejscu osoby podejrzanej! – Julia wyglądała na naprawdę przejętą. Wcisnęła przycisk, który miał przywołać Artystę z powrotem, ale ten zareagował w niespodziewany sposób.
- Chcę tutaj zostać. Przywołajcie pozostałe osoby podejrzane, a udowodnię swoją rację – zaparł się i wyglądał jakby mówił poważnie, chociaż jego żądanie wydawało się być śmieszne.
- Nie przywoływaliśmy jeszcze więcej niż trzech osób, a podejrzanych została cała masa – zauważył Aaron.
- To wcale nie jest tak duża liczba – uśmiechnęła się Mayer – Wystarczy, że do Oliviera dołączy Samfu, Aaron, Alice oraz Wendy.
- Co? – zapytali w jednym momencie Samfu oraz Wendy.
- Masz jakieś potwierdzenie tych oskarżeń? – zapytała Alice.
- Oczywiście. Nie jestem z tych, które rzucają słowa na wiatr. Jeżeli przypomnicie sobie przebieg całej sprawy zauważycie jeden fakt – kuchnia odegrała kluczową rolę. Wielu podejrzanych się przez nią przewinęło, zniknął z niej nóż, a także był w niej Yama. Kiedy o tym pomyślicie, to okaże się oczywiste, że ktoś z czwórki, która tam była zabił Yamę, a wcześniej właśnie tam naprowadził go na zły pokój. Co więcej, sprawca z pewnością odkrył sekretne przejście, dlatego wybrał na miejsce mordu pokój Oliviera. Spotkanie w galerii, podczas którego wrócił Olivier jeszcze bardziej mnie utwierdza. Parę osób było negatywnie nastawionych do powrotu Oliviera. Właśnie ta czwórka spotkała się w jadalni. Nie wygląda mi to na dzieło przypadku, dlatego uważam, że ktoś z nich zabił. Lepszego tropu na ten moment nie mamy.
- To ma sens – powiedziała po chwili Cecily – Ale po co w takim razie była ta mąka?
- Może to przypadek? Może morderca chciał nas chwilowo oszukać? – zaproponowała Julia, chociaż brzmiała jakby sama w to do końca nie wierzyła.
- Nie wierzę w takie przypadki. Nie w tym miejscu – powiedział twardo Maks.
- Dlatego to pozostaje do ustalenia. Reszta trzyma się kupy. Głosuję na Jacoba Samfu – stwierdziła.
- Czy pozwolicie na tyle osób podejrzanych naraz? – zapytał Olivier.
- Róbcie co chcecie. Waszym celem jest odkrycie sprawcy, to w jaki sposób to zrobicie, zależy tylko i wyłącznie od was – uspokoiła nas Neri.
                Po chwili na środku stało pięć osób. W samym okręgu stało się przygnębiająco pusto. Patrzyłem na cały proces, wyjątkowo nie mając za wiele do powiedzenia. Liczyłem na moją grupę. Wiedziałem, że jak uda nam się ukończyć proces to w końcu będę mógł im pomóc. Miałem więcej do zaoferowania, a samo moje zniknięcie było poświęceniem samym w sobie. Wróciłem silniejszy.
- Skończmy tą farsę, bo to naprawdę robi się męczące – powiedział Samfu.
- Przedstawcie swoją wersję wydarzeń. Wszyscy. Od północy – poprosiła Cecily.
- Naprawdę? Przecież mówiłam wam, że wyszłam z Alice i zostawiłyśmy w jadalni Samfu oraz Aarona. Poszłam potem do pokoju Mycrofta, tam gdzie śpię cały czas i położyłam się. Przed tym brałam kąpiel, ale nikt tego nie potwierdzi. Nie podoba mi się to, że oskarżacie mnie tylko przez to, że poszłam się zrelaksować do jadalni.
- Ja po północy siedziałam w swoim pokoju i pisałam. Na moment wyszłam na korytarz i widziałem akurat wchodzącego do pokoju Aarona. Wydaje mi się, że mnie nie zauważył, ale w sumie się nie dziwię, było już dosyć ciemno na korytarzu, a sama byłam wykończona. Położyłam się spać jakieś dziesięć minut od tego momentu – zeznała Alice.
- Nie jestem pewien, czy Alice mówi prawdę… - zaczął Informatyk – Ale tak jak wspominałem, odprowadziłem Samfu do jego pokoju, po czym poczekałem trochę na korytarzu. Wtedy nikt tamtędy nie przechodził, Samfu również nie otwierał drzwi, więc poszedłem do siebie. Było już z dziesięć czy piętnaście minut po północy. Potem co jakiś czas zerkałem na korytarz, ale nie widziałem już nikogo.
- Ja czekałem tylko na moment, w którym Aaron sobie pójdzie sprzed moich drzwi i poszedłem spać. Wiedziałem, że mnie o coś będzie podejrzewał, więc celowo kręciłem się po hotelu, żeby poczuć ten dreszcz adrenaliny – dodał Samfu.
- Co? – zapytała Cecily.
- Żartuję. Byłem w pokoju. Prawie cały czas po północy, nie licząc krótkiej chwili, gdzie wyjrzałem na korytarz szukając Aarona. Wiedziałem, że mnie śledzi, więc chciałem go zaskoczyć, ale już go nie było, więc wróciłem. No i byłem jeszcze w łazience na piętrze, niedaleko recepcji. Nic poza tym.
                Zeznania się delikatnie zazębiały, więc ciężko było stwierdzić czy ktoś z nich kłamie. Według Julii patrzyliśmy na zabójcę, Olivier też miał swoją teorię.
- To co Naess? Wskażesz nam sprawcę, tak jak obiecywałeś? – zapytał Aaron.
- Tak – powiedział po chwili – Ale muszę wam jeszcze coś powiedzieć.
- Cholera jasna, po prostu powiedz co wiesz, ta twoja gra zaczyna nas poważnie męczyć – warknęła Wendy – Ja jestem pewna swojej niewinności, dlatego czekam aż wskażesz tego, która wodził nas za nos przez ten cały czas…
- Tak naprawdę to wszystko… to poniekąd moja wina.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. To jednak był on?
- Ale z ciebie dupek – westchnęła Alice.
- Nie, nie… Źle mnie zrozumiałaś. Nie zabiłem Yamy. Po prostu podejrzewałem, że ktoś mnie zaatakuje. Powiedzmy, że ktoś mi o tym powiedział, ale sam też podejrzewałem, że coś się może ze mną stać. Wczoraj, kiedy dowiedziałem się o spotkaniu na basenie, byłem pewien, że sprawca zaczął już pociągać za sznurki.
- Nie powiedziałeś nikomu? – zapytała Cecily.
- Uwierzyłabyś mi Cecily? – spojrzał na nią z wyrzutem. Nie odpowiedziała – Sytuacja z dymem wydawała mi się bardzo podejrzana, więc podjąłem środki ostrożności. Musiałem i tak oczyścić atmosferę i porozmawiać z Julią, więc wykorzystałem moment i zapytałem czy możemy pogadać o tym wszystkim i spróbować się dogadać.
- Zgodziłaś się Julia? – zaciekawił się Aaron – Nie bałaś się, że on ci coś zrobi?
- Zaryzykowałam. Dostałam drugą szansę, więc wierzę, że coś to oznacza. Jeżeli ta druga szansa była tylko po to, żeby Olivier się na mnie zemścił, to byłam na to gotowa.
- Poszedłem do Julii, ale wcześniej przygotowałem pułapkę, która miała wskazać każdego, kto używałby przejścia pod moją nieobecność. To samo zrobiłem z drzwiami wejściowymi ale tylko od strony pokoju. W ten sposób każdy, kto był w moim pokoju pod moją nieobecność, miał mieć na sobie znak, którego nie da się tak łatwo zmyć, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie zastawiałem wejścia, chociaż równie dobrze mogłem postawić wszystko na jedną kartę i zastawić drzwi, a potem wyjść z pokoju przez tajne przejście, ale uznałem, że tak łatwiej trafię na sprawcę. Powinienem o tym pomyśleć, szczególnie że wiedziałem, że sprawca wie o przejściu. Jak obudziłem się dzisiaj z rana to zauważyłem, że parę rzeczy w moim pokoju było delikatnie przesuniętych. Zwracam na to uwagę, szczególnie teraz, kiedy sytuacja jest tak napięta. Sprawca już wczoraj musiał badać grunt pod pułapkę, która zastawił. Nie wiedziałem tylko, że ktoś będzie w moim pokoju… Gdybym wiedział, na pewno rozegrałbym to inaczej…
- Na czym polegała ta pułapka? – zapytał Maks.           
                Olivier zamilkł na chwilę. Wyglądał jakby się zastanawiał.
- Miałem stały dostęp do pracowni malarskiej, więc brałem stamtąd potrzebne rzeczy. Ostatnio znalazłem tam farbę, którą jest fluorescencyjna, czyli po prostu świeci w ciemnościach. Wymalowałem nią całe przejście oraz klamkę od moich drzwi. Osoba, która stworzyła schemat zamkniętego pokoju, a także ta, która następnie uciekła moim przejściem będzie miała ślady. Poprosiłbym teraz o latarkę ze światłem UV.
Ciarki przeszły mnie po ciele. Spojrzałem na podejrzanych, zastanawiając się, który z nich teraz był bliski odkrycia. Lokaj zszedł do nas trzymając w ręce długą latarkę, która zaświeciła niebieskim światłem. Podał ją Olivierowi.
- Tak można? – zapytała Wendy.
- To blef. Sprawdza nas – stwierdziła Alice.
Olivier zszedł ze swojej platformy i podszedł do Wendy.
- Zasłoń oczy – poprosił. Striptizerka zrobiła to, a ten dokładniej objął latarką ciało. Jej skóra wyglądała bardzo dziwnie. Zmrużyłem oczy i obserwowałem, będąc ciekawym czy gdzieś pojawi się błyszczący ślad. Odetchnąłem z ulga.
- To nie ona. Aaron?
- Rób swoje – stwierdził.
                Sprawdzanie jego ciała, szczególnie dłoni, przebiegło równie sprawnie. Jeżeli pułapka Artysty działała to podejrzanym mógł być Samfu lub Alice.
- Czy ktoś chce się przyznać, czy mam ciągnąć tą farsę? – zapytał Artysta. Jego ton głosu był grobowy, pozbawiony emocji, jakby przeprowadzał rutynowe badania. Ani ona ani on mu nie odpowiedzieli. Białowłosy westchnął i podszedł do Króla Dram. Skierował światło na jego twarz. Przez salę przeszedł okrzyk zdziwienia. Policzek oraz dłonie Samfu świeciły żółtawą, jaskrawą poświatą. Jego twarz natychmiast zrzuciła szyderczy uśmiech, na którego miejsce pojawił się smutek. Olivier zgasił latarkę i opuścił dłoń, w której ją trzymał.
- Samfu? – zapytała Cecily – Nie mogłam uwierzyć, że ktokolwiek mógł cię podejrzewać, a ty…
Grupa cofnęła wszystkich po kolei, zostawiając tylko Samfu. Po jego twarzy spływały łzy. Zrobiło mi się go żal, chociaż był mordercą, sprawcą tego wszystkiego. Nie mogłem o tym zapominać.
- To na pewno on? Miał w miarę solidne alibi, kiedy miał to zrobić? – Aaron wyglądał na skołowanego.
- Zagłosujmy, a potem będziemy się tym martwić – powiedziała Alice.
- Samfu, zasługujemy na prawdę. Zrobi ci się lżej jak wszystko wyznasz – doradziła Julia.
- Nie wierzę, że zabiłeś swojego przyjaciela! – w oczach Ethana widać było złość.
- Był przy tobie w najgorszych momentach, a ty tak go potraktowałeś? – Cecily również nacierała.
- Dajcie sobie spokój. Nie ma co kopać leżącego – stwierdziła Julia.
- Głosuję na Jacoba Samfu – powiedział Ethan, który rozpoczął ostateczne głosowanie. Usłyszeliśmy charakterystyczne bicie serca. Całe pomieszczenie wydawało się wstrzymywać oddech, w oczekiwaniu na koniec głosowania. Obserwowałem kolejne łzy uderzające o platformę i zrobiło mi się przykro. Cokolwiek się nie działo odczuwałem ten smutek i pustkę, która zostawała po procesach, chociaż czułem się inaczej i odbierałem to wszystko w zupełnie inny sposób.
- Mam nadzieję, że żałujesz tego, co zrobiłeś – powiedziała Cecily, oddając ostatni głos.
                Bicie serca przyspieszyło. Na górze, tuż nad nami, wysunęła się tablica wyników, która pokazała rozkład głosów. Nie było mowy o pomyłce, grupa zaufała Olivierowi. Wszystkie 13 głosów zostało skierowanych na Samfu. Jednogłośna decyzja. Duchy powstały, a głos zabrał Bobru.
- Proces oraz wasza dedukcja były niesamowicie dziurawe, ale mimo to zagłosowaliście. Oddaliście wszystkie trzynaście głosów na Samfu. Podjęliście spore ryzyko, chociaż nie dziwimy wam się, bo zbrodnia była naprawdę nietypowa. Udało się wam odgadnąć. Zabójcą Yamaraji Ellisa jest Jacob Andrew Samfu!
Bicie serca powoli ucichło. Cieszyłem się, że odgadliśmy sprawcę, ale mimo to czułem pewien niepokój. Samfu płakał w milczeniu. Łzy wybijały smutny rytm o jego blat. Obserwowałem go, zastanawiając się, co dalej. Było jeszcze tyle pytań. Byłem ciekawy czy jego wersja wydarzeń odpowie na pytania, które wciąż mieliśmy. Jak Yama trafił do pokoju Oliviera? Dlaczego Samfu zabił swojego przyjaciela? Czy będzie chciał się wytłumaczyć, czy zabierze tą tajemnicę do grobu? Wiele pytań, mało odpowiedzi. Oparłem się wygodnie o barierkę. Czekałem na wyjaśnienia…


------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom: Raika

Komentarze

  1. No ciekawe kto dał info Olivierowi...
    No ale dla mnie mega zaskoczenie, że to Samfu. Nawet jeśli wiadomo, że ktoś zamieszał i Samfu szedł pierwotnie po Oliviera, to nadal zaskoczenie, że znalazł się w tej grupie która koniec końców zabiła.
    Samfu miał specyficzny styl bycia i role w grupie. Ciekawe kto teraz przejmie pałeczkę po nim i zapełni to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy ktokolwiek będzie w stanie zapełnić to miejsce, które pozostanie w grupie, gdy zabraknie Króla Dram. Na pewno parę postaci będzie miała więcej do powiedzenia, ale wszystko się trochę zmieni. Na pewno Mycroft, który wydaje się zachowywać jakby dopiero tutaj przybył będzie ciekawą osobą do obserwowania. W sumie pozbycie się go w takiej fazie "rozgrywki" to spore ryzyko, ale myślę, że ta cała sytuacja pasowała idealnie, żeby to był "jego proces". Dużo, szczególnie z jego motywacji, wyjaśni się w kolejnym rozdziale :)
      A co do tajemniczego informatora, to jest kilka tropów, a całość wyjaśni się z czasem :)

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Muszę przyznać, tożsamość sprawcy może i była niespodzianką, ale z perspektywy całościowej utworu, trochę szkoda. Możliwe, że zwyczajowo nakręciłem się na to, że Samfu będzie, że tak powiem, postacią ‘end-game’ową’, bo miał ku temu spory potencjał, jednak przed ocenieniem tego posunięcia poczekam na następny rozdział, gdyż jego motywacje mogą być równie istotne dla zakończenia, choć z tego co zrozumiałem, jest to dopiero połowa Pecca.
    Słowo wspomnienia należy się też Ethanowi, na którego poprowadzenie jestem zmuszony znowu ponarzekać. Domyślam się, że Sam, a nie tak jak przypuszczałem Samfu, będzie ważny w końcówce, więc jeśli nie zostanę pozytywnie zaskoczony, Ethan przeżyje co najmniej do ostatniego procesu. Nie mówiąc o tym, że jego wątek wydaje się ciągnąć zbyt długo. Od chyba 3 epizodów Iluzjonista jest ważnym elementem lub to co się z nim dzieje jest wyraźnie podkreślone, więc będę szczery, jego osoba zaczyna być nudna. Podobne odczucia mam co do Alice, choć do trochę mniejszego stopnia, bo wzmianki nie rzucał się tak w oczy, a ukryte wskazówki w jej rozdziałach bardziej dyskretne, jednak nie zmienia to faktu, że zabrakło wybuchu skrywanych przez nich tajemnic w obecności grupy. Mam nadzieję, że znasz mnie już na tyle dobrze, panie Bobrze, żeby wiedzieć, że pod tym względem powiem wszystko co myślę i nie robię tego nie wiem, by doładować sobie ego krytykując ludzi w internecie czy coś w tym styl, jak niektórzy mogą to interpretować, bo gdyby to mną motywowało, język jakiego używam byłby znacznie ostrzejszy. Wracając do tego co ważne, chciałem jedynie stwierdzić, że te dwa wątki mogą się dłużyć czytelnikowi. Oczywiście, może jest to jedynie zdanie marudy mojego pokroju, który dość szybko wyłapał ważność tej dwójki i zwracał szczególną uwagę na ich poczynania, jednak nie zmienia to faktu, że do zilustrowania moich odczuć idealnie pasuje pewna scena ze Shreka 2 xD. A mianowicie „Daleko jeszcze?” Osłem w tym przypadku będę ja, Fioną – Alice, a Shrekiem – Ethan xD. W każdym razie, tak mnie w kościach coś trzaska, że gdy ten powóz dojedzie do celu, może to wynagrodzić dłużące się oczekiwanie i to jeszcze z nawiązką :D
    Kończąc, parę literówek: ‘sprawa nie należał’ zabrakło ‘a’ do należała; ‘postanowiłam podzielić’ zła forma płciowa, no chyba, że w czasie jego nieobecności Mycroft stał się kobietą ;); ‘jadalnie’ – polski znak na końcu słowa oraz ‘sama była wykończona’, gdzie z kontekstu wnioskuję, że miało być ‘byłam’. To tyle. Jak zawsze, gdy wyleję trochę krytyki, zaznaczam, że jest ona w dobrej wierze, bo jeśli ja niektórych rzeczy nie napiszę, możliwe, że z różnych powodów nie usłyszysz tego od nikogo innego, a każdy głos może przynieść coś dobrego w przyszłości, gdy przypomni się on w odpowiednim momencie. Bo w końcu nie o to chodzi w publikowaniu tekstów by zebrało się kółko adoracji, przyklaskujące niezależnie co się napisze, lecz by badać co się czytelnikom podoba, a co nie i wykorzystać to do własnego wzrostu. Więc, Bobru <3 i do następnego. :D

    Ach, i póki pamiętam, wracając do moich ostatnich problemów z komentarzami, wygląda na to, że wina faktycznie była po stronie mojej przeglądarki, bo na Chrome'ie mogę bez problemu zalogować się na blogu kontem Google. Nie wiem czy to tylko u mnie coś jebło z tym, ale jakby co, korzystam normalnie z Mozilli, jakbyś miał ochotę sprawdzać, czy u innych to też może się zdarzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greky, przecież dobrze wiesz, że ja słowa krytyki staram się przerabiać w naukę na przyszłość i jak jest tak konstruktywna i ułożona to problemu nie będzie ^^ Ale mimo wszystko postaram się nieco wybronić. Więc zaczynając od Samfu - jego śmierć na początku nie była dla mnie wielkim czymś (podczas planowania), ale później zobaczyłem jak przyjemnie mi się buduje tą postać i jak wiele wnosi do tzw. potencjalnego "endgame", no ale wyrok już zapadł i wyjścia nie było. Mimo wszystko patrzę na przyszłość pozytywnie, bo jest jeszcze parę asów w rękawie oraz postaci, które mogą sporo zmienić. Właściwie śmierć Samfu mam nadzieję, że wyjdzie na dobre i da reszcie postaci scenę do gry, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Peccatorum (przynajmniej pierwsza część) to sporo eksperymentów, pisanie takiej fabuły to dla mnie coś zupełnie nowego i jeszcze nie znam tych złotych środków. Alice i Ethan to zdecydowanie motywy, które dałoby się trochę inaczej rozłożyć, ale miałem kilka obaw. Po 1 - bałem się, że za mała ilość wskazówek sprawi, że ludzie kompletnie nie załapią motywu. Założyłem (wydaje mi się, że błędnie), że niedzielny czytacz potrzebuje trochę więcej wskazówek, ale ostatecznie mogłem rozsypać ich odrobinę za dużo, chociaż wątek Ethana tak naprawdę powinien jeszcze dać trochę radości z czytania. Po 2 - wątek Ethana był trochę eksperymentem pisarskim, bo wymyśliliśmy go na poczekaniu. W początkowym zamyśle Ethan wcale nie zapowiadał się na tego nosiciela "Sama", ale ostatecznie go dostał i to urodziło kilka motywów, które na tyle się spodobały, że ostatecznie je umieściliśmy. Po 3 - wątek Alice myślę, że będzie mimo wszystko satysfakcjonujący, bo wiadomo, że ona coś kombinuje, ale nie ma się pojęcia za czym dokładnie stoi, jak to robi i czy w ogóle coś robi, czy tylko sprawia takie wrażenie.
      Na pewno te wszystkie dane przydadzą się na Peccatorum II, które planujemy poprowadzić jeszcze troszkę inaczej, dać sobie więcej czasu i w inny sposób porobić powiązania i skleić fabułę. Także głęboko wierzę w to, że wszystko powoli będzie się przeistaczało w całość, która będzie Was jeszcze trzymała w napięciu, bo poza naprawdę ciekawym procesem numer VI, czeka Was jeszcze parę zmian konwencji, które powinny sprawić, że nawet pozornie nietypowa końcówka może przynieść dużo radości.
      Literówki oczywiście poprawię, a trick z przeglądarką zapamiętam, bo możliwe, że ktoś jeszcze zgłosi się z podobną usterką :D
      Także mimo wszystko liczę, że wszystko się jakoś ułoży i Peccatorum oprócz satysfakcjonującej lektury, będzie dla mnie też kompendium wiedzy tego, jak budować wszystko na przyszłość, bo przyznaję, że momentami tworzenie tego wszystkiego naprawdę przytłaczało (w sensie wiązania wątków) ^^

      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz