Epizod V - Rozdział 49: W imię zasad (Cecily Britt)
Witamy Was serdecznie w 49 rozdziale Peccatorum! Zaczynamy kolejne śledztwo, które rzuci nieco światła na tą ciężką i skomplikowaną sprawa. Podczas niej wiele osób ma sporo do udowodnienia :) Mamy nadzieję, że intryga się Wam spodoba i będziecie oczekiwali na proces i następujący po nim rozdział :D Tymczasem, nie przedłużając, zapraszamy do lektury!
Rozdział 49: W imię zasad (Cecily Britt)
Spojrzałam
na ciało Yamy i zacisnęłam usta. Odkąd tylko weszłam do pokoju Oliviera,
wiedziałam, że to nie Artysta był ofiarą. To byłoby zbyt proste. Skupiłam się
na leżącym ciele. Wyglądało strasznie.
- Witajcie - rozbrzmiał głos
Lokaja - W pokoju Oliviera właśnie
zostało odkryte ciało jednego z gości. W tym momencie mają państwo dwie godziny
na przeprowadzenie śledztwa i zebranie dowodów. Gdy czas się skończy wszyscy
goście muszą stawić się przy recepcji, skąd zabiorę państwa na salę procesową.
Przypominam o zasadach, a także o tym, że winda będzie teraz przez parę minut
czynna, a następnie zostanie wyłączona. Powodzenia.
- Samfu, co z tobą?
– Alan
przykucnął obok Elizabeth, która starał się uspokoić roztrzęsionego Króla Dram.
Ten patrzył na łóżko pustym spojrzeniem, jakby wiadomość o śmierci Yamy
całkowicie go przybiła.
- Musimy się
zorganizować. Czas to pieniądz, a jest bardzo dużo niewiadomych – Maks przejął
inicjatywę. Imponował mi tym. Wydawał się być nawet szczęśliwy i nie
wiedziałam, czy to kwestia tego, że miał coś do zrobienia, czy raczej tego, że
ktoś został zabity. Badanie akt było na swój sposób ekscytujące, ale nic nie
równało się z procesem. Byłam pewna, że to emocje, których nie było w stanie
dostarczyć nic innego.
- Czemu Yama jest w
tym pokoju? Nie rozumiem tego… Ethan przecież miałeś go odprowadzić do JEGO
pokoju – powiedziałam
to spokojnym i opanowanym głosem. Nigdy nie chciałam dokładać się do
narastającej paniki.
- To bardzo dobre
pytanie. Musimy dobrze rozejrzeć się po tym pokoju, bo ja tu widzę znacznie
większa niewiadomą – stwierdził Pisarz, rozglądając się po pokoju.
- Co się stało? – zapytała Alice,
wbiegając do pokoju. Spojrzała na łóżko i widocznie posmutniała – Cholera… To Yama?
- Niestety – stwierdził Maks,
który patrzył teraz na półkę niedaleko której stał Ethan. Zauważyłam na niej budzik.
Podeszłam bliżej ciała i podniosłam opakowanie po tabletkach, które rzuciło mi
się w oczy.
- Nie ma nazwy, ale
jest tutaj skład. Opakowanie jest… puste – sprawdziłam dokładnie, ale wąchając czułam tylko ziołową
aurę, która przebijała się nawet przez smród wymiocin.
- Jak sugerujesz
kolejne samobójstwo… - Alan pokiwał głową.
- Podaj mi to,
sprawdzę skład – poprosiła stanowczo Farmaceutka. Bez narzekania podałam jej
opakowanie, a w tym czasie do pokoju wbiegły kolejne dwie osoby. Olivier oraz
Julia. Brzuchomówczyni weszła pewnym krokiem, ale u Oliviera widziałem pewne
wahanie. Bał się? Było mi go szkoda, wiedziałam, że zabójstwo w jego pokoju,
nie zadziała na jego korzyść. Ludzie znowu zaczną go podejrzewać.
- Olivier
wytłumaczysz nam, co trup robi na twoim łóżku? – zapytała Wendy,
patrząc na niego ze złością.
- Nie mam pojęcia –
odpowiedział
cicho, patrząc na niego i nie odwracając wzroku od leżącego ciała.
- To twój pokój,
powinieneś wiedzieć.
- Odczep się od
niego Wendy – syknęłam – Nie mamy nic ustalonego i nikt nie będzie
podejrzany, póki nie przeprowadzimy śledztwa.
- Dobrze wiesz, że
to podejrzane. Pojawił się wczoraj i od razu ktoś zginął. Jeszcze ten kolor
włosów… Żenada – Striptizerka stanęła na boku i skrzyżowała ręce.
- Zaczniemy od
przesłuchań, które poprowadzę ja – przerwałam, ignorując jej słowa – Musimy jeszcze poczekać na dwie brakujące
osoby.
- O jejku, kto
zginął? – Agatha
wbiegła i przepchnęła się przez tłum. Odwróciła wzrok, gdy zobaczyła Yamę, po
czym spojrzała na Oliviera – Co się tutaj
stało?
Artysta wyglądał na znacznie
bardziej zaskoczonego niż wcześniej. To pytanie go zawstydziło. Nie
odpowiedział nic, tylko spuścił głowę w dół.
- Oliviera tutaj
nie było, nie wiemy co się stało – Julia stanęła w jego obronie. To było poetyckie,
pokiwałam z zaskoczeniem głową.
- Witam państwa.
Mam dla państwa plik morderstwa – Lokaj pojawił się znikąd, stanął przy Maksie i
podał mu teczkę – Nie wierzyłem, w to,
ale moi Pracodawcy mieli rację. Przykro mi, że oddaliśmy wam pana Naessa, a wy
i tak to zaprzepaściliście…
Pisarz
oparł się wygodniej o wieszak i ostrożnie rozpakował teczkę.
- Gdyby zamki
działały to do niczego by nie doszło – stwierdziła Alice – Ale Duchy są znane z takich beznadziejnych decyzji…
- Ofiarą piątego
morderstwa jest Yamaraja Ellis, pokerzysta. Jego ciało zostało znalezione w
pokoju innego uczestnika, Oliviera Naessa, leżące na łóżku. Ofiara zginęła na
skutek przedawkowania tabletek, które doprowadziło do niewydolności organów.
Zginął około 1:15 – przeczytał – Przynajmniej mamy
jakiś punkt zaczepienia.
- Tabletek? Może to
był nieszczęśliwy wypadek? Kto wtedy byłby odpowiedzialny? – zastanowił się na
głos Ethan.
- To było trzy
godziny po basenie – zauważyła Agatha – To daje
naprawdę dużo czasu…
- Dobra, chciałabym
poprosić osoby, które mają coś do powiedzenia na korytarz. To nie jest miejsca
na to, a niech ktoś zajmie się przeszukaniem miejsca zbrodni – poprosiłam, po raz
drugi próbując przebić się przez panujący harmider.
- Niech osoby,
które nie będą mi pomagały w przeszukiwaniu pokoju wyjdą stąd na czas śledztwa.
Nie wiemy co może być dowodem, każdy szczegół może być istotny! – głos Maksa uspokoił
grupę, która powoli zaczęła się rozdzielać. Kiedy byliśmy gotowi do wyjścia, w
drzwiach stanął zziajany Aaron. Z trudem łapał oddech, ale wystarczyło szybkie
spojrzenie na zebraną grupę, żeby wywnioskować, kogo w niej brakowało. Po
chwili wyszłam na korytarz wraz z Samfu, Aaronem, Olivierem, Elizabeth, Carmen,
Julią oraz Ethanem. Dodatkowo poprosiłam do siebie Alice, która miała
szczególne miejsce w moim kręgu podejrzeń. Pozostali zostali pomóc Maksowi w
przeszukiwaniu miejsca zbrodni. Stanęłam na boku i oparłam się wygodnie o
ścianę. Potrzebowałam kogoś do pomocy, ale nie wiedziałam kogo poprosić.
Zazwyczaj prosiłam o to Yamę albo Alana, ale teraz nie mieliśmy tylu ludzi.
Było nas coraz mniej, nawet po powrocie Oliviera.
Pierwszy stanął przede mną
Ethan. Po raz pierwszy od dawna, wyglądał na smutnego, a nie na wystraszonego.
Przykro się na niego patrzyło.
- Ethan, wszystko
gra?
- Yama nie żyje… - westchnął. Był
istotnym połączeniem całej sprawy, w końcu to on odprowadził Yamę do pokoju.
Mogłam wczoraj lepiej go przypilnować. Byłam pewna, że Ethan niczego mu nie
zrobił, ale widocznie ktoś wykorzystał tą chwilę słabości. Wszystko musiało
zacząć się na basenie, a może nawet wcześniej. Może od osoby, która wniosła
alkohol na imprezę?
- Opowiesz mi co
się stało wczoraj, po tym jak wyszliście z basenu? Tylko dokładnie Ethan – poprosiłam łagodnym
głosem.
- Wziąłem go na
ramię i poniosłem. Chwilę nam zeszło w szatni, ale średnio się już z nim dało
gadać, zachowywał się jak trup. Pomogłem mu się przebrać i znowu wziąłem go na
ręce. Wszedłem z nim do pokoju i położyłem do łóżka. Udało mi się nawet zamknąć
za nim drzwi.
- Zamknąć drzwi? – zapytałam – Jak?
- Użyłem sznurka i
zastawiłem je taką belką. Pewnie dalej leży w jego pokoju – wytłumaczył – Sprawdzałem potem dokładnie i jestem pewien,
że nie dało się ich otworzyć.
Zastanowiłam
się przez moment i przeczesałam włosy. Ethan potrafił czasami zaskoczyć swoją
pomysłowością, ale w końcu był iluzjonistą. Kombinowanie było całym jego
życiem. Ciekawiła mnie jeszcze inna kwestia.
- Nie spotkałeś
nikogo, gdy wychodziłeś? Yama wyglądał na takiego, który wyszedłby gdzieś o
własnych siłach?
- Nie sądzę. Ledwo
stał na nogach – odpowiedział Ethan – W szatni
jeszcze kontaktował, ale w pokoju zasnął jak zaklęty.
- Jesteś pewien, że
to był jego pokój? Mieszkają całkiem niedaleko, może się pomyliłeś? – zapytałam.
- Nie, nie… Na
pewno to był pokój Yamy. Czasami go odwiedzałem, tego nie da się pomylić – stwierdził z
przekonaniem. Wierzyłam w każde jego słowo, a zeznania, które złożył, były
bardzo istotne. Na ich podstawie mogłam stwierdzić, że dotarcie Yamy do pokoju
było dopiero początkiem. Mogłam sprawdzić jeszcze inne rzeczy.
- Cecily, złap jego
mordercę. Proszę cię o to – zobaczyłam błysk w jego oczach. Było w nim coś tak przerażającego, że
włos stawał dęba.
- Postaram się, jak
co proces – odpowiedziałam.
Yamaraja był człowiekiem, który niesamowicie umilał mi pobyt w hotelu
Peccatorum. Współpraca z nim przyniosła mi wiele korzyści i chociaż nie bawiłam
się w takie rzeczy, to byłam gotowa go pomścić. W imię zasad.
Podziękowałam Ethanowi i
wskazałam dłonią Elizabeth oraz Carmen. Elizabeth miała jeszcze ciało do
zbadania, dlatego chciałam żeby zeznała jak najszybciej. Pozostali dyskutowali
o czymś. Nie musiałam stać obok, żeby wiedzieć, że rozmowa nie przebiegała w
pokojowej atmosferze. To morderstwo było dziwne. Nie było wątpliwości, że ktoś
zaplanował całą akcję, ale dlaczego pokój Oliviera? Zastanawiał również fakt,
czemu Olivier tam nie nocował. Siłą rzeczy był jednym z głównych podejrzanych.
- Cecily, mam ciało
do zbadania, więc przejdźmy od razu do rzeczy. Spędziłam wieczór z Carmen. Po
tym jak się gorzej poczuła, poszłam z nią do Przychodni i spędziłyśmy tam cały
wieczór. Możemy potwierdzić własne alibi, nikt do nas nie przychodził, nie
zauważyłyśmy niczego dziwnego, nie miałyśmy na pieńku z Yamą i nie mamy pojęcia,
dlaczego nie spał w swoim pokoju. Coś jeszcze?
Uśmiechnęłam
się pod nosem. Konkretnie, pomyślałam.
Miałam do niej inne pytanie:
- Czy coś zniknęło
z przychodni?
Trafiłam w
dziesiątkę, widziałam to po jej oczach.
- Kto miał dostęp
do półek? Oprócz ciebie i Alana, bo wiem, że jesteś pewna jego niewinności.
- Wiem, że dawał go
Julii, ale nie mam pojęcia, czy komuś jeszcze. Nie jestem pewna, czy ta butelka
nie zniknęła wcześniej.
- Chwila – ta informacja mnie
delikatnie zaskoczyła – Wiesz jakiego
leku brakuje?
- Tego samego, co
ostatnio – „Battel”. Co zabawne, buteleczka od niego wciąż stoi w gablocie,
ktoś podmienił tylko jej zawartość.
- Czyli ktoś ukradł
ten ogłupiacz? – upewniłam się, zerkając w stronę Carmen – Może ty coś zauważyłaś?
- Niczego ponad to,
co znalazła Mak. Naprawdę jesteśmy niewinne.
- Myślę, że
zatajanie takiej informacji, jest dalekie od bycia niewinnym – puściłam wymowne
spojrzenie w stronę Farmaceutki, która tego nie skomentowała– Czy Yama mógł być pod wpływem tego środka?
- Patrząc na jego
stan? Możliwe, chociaż ciężko to określić. Patrząc na to, że piliśmy alkohol,
możliwe, że Yama się po prostu upił. Miał bardzo słabą głowę – powiedziała
Farmaceutka, ignorując moje zaczepki słowne.
- A te tabletki, po
których znaleźliśmy opakowanie? Też były z przychodni? – teraz sobie o nich
przypomniałam.
- Nie. Podejrzewam,
że Olivier dostał je od naszych porywaczy, albo znalazł je w nieznanym mi
miejscu – odpowiedziała
z pewnością – Ale nie były groźne,
przynajmniej w normalnych dawkach. To takie… ech, jak to nazwać… Suplementy?
Uzupełniały braki w jego organizmie. Nie zdążyłam go jeszcze dobrze zbadać, ale
na pewno ma problemy z wytracaniem ciepła i wyziębianiem organizmu, więc to
pewnie po prostu duże dawki witamin z dodatkiem. Oczywiście musiało być w nich
coś, co przeciążyło jego organy, ale co to było dokładnie – nie wiem. Zrobiło
to bardzo szybko, bo z tego, co widzę, to zginął chwilę po tym jak większość
dostała się do jego organizmu.
- Dziękuję. Idź
zbadaj ciało, powiesz mi potem, to czego się dowiedziałaś.
Elizabeth odeszła w ciszy.
Carmen postała jeszcze chwilę, po czym okręciła się na pięcie i dołączyła do
grupy. Byłam bardzo ciekawa jak tabletki znalazły się w ustach Yamy. Kolejny w
kolejce był Samfu. Dalej wyglądał na roztrzęsionego. Nie widziałam, go w takim
stanie nawet po śmierci Jacoba. Nie wiem, co takiego było w odejściu Yamy, ale
odbiło na Królu Dram największe piętno. Był przygaszony. Nawet na mnie nie
spojrzał, po prostu czekał.
- Samfu, możesz mi
powiedzieć, jak wyglądał twój wczorajszy wieczór? Wiem, że poszedłeś po basenie
do kuchni z paroma osobami. Opowiedz mi o tym – poprosiłam.
Musiałam chwilę poczekać na jego odpowiedź.
- Alice, Aaron i
Wendy. Siedzieli tam ze mną do około północy. Naprawdę podejrzewasz mnie o
zabicie Oliviera? – zapytał mnie bez emocji. Uniosłam lekko brwi.
- Oliviera? Masz na
myśli Yamę? – zwróciłam
na to uwagę, obserwując jego reakcję. Nie zareagował jednak jakkolwiek dziwnie,
raczej naturalnie.
- Chodziło mi o
Yamę. Wybacz Cecily, jestem trochę rozkojarzony… Wracając do opowieści, posiedzieliśmy
razem w kuchni, zjedliśmy, nikt nie zachowywał się specjalnie podejrzanie, a
potem wszyscy się rozeszliśmy. Wszyscy trzymali się nieźle.
- O której
wyszliście z jadalni? Mniej więcej.
- Na pewno przed
północą, bo jak wróciłem do pokoju to zerknąłem na zegarek. Gdy wychodziłem z
Aaronem to nikogo tam nie było. Aaron się chyba bał, że coś zrobię, bo
odprowadził mnie pod same drzwi. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że
koczował pod moim pokojem, czekając aż wyjdę.
- A jak było na
basenie? Rzeczywiście nie widziałeś niczego podejrzanego? – dopytałam.
Widziałam, że chwilę zastanawiał
się nad odpowiedzią. Czekałam cierpliwie. W końcu podjął temat:
- Sprawdzałem sok
przed całą imprezą, krótko po tym jak go przynieśliście. Jestem pewien, że nie
było w nim alkoholu, ale beczki stały na boku. Gdy chodziliśmy po krzesełka i
całą resztę pierdół, to ktoś mógł podejść i czegoś dolać. W końcu za każdym
razem trzeba było się rozbierać i ubierać, takie zasady – stwierdził – Co do tego dziwnego wybuchu to nie mam
pojęcia, ale zastanawiam się czy Ethan nie brał w tym udziału.
- Ethan? – zaciekawiłam się.
- W końcu robił coś
z tym dymem. Nie wiem, czy nie mógł tego zrobić, ale mam jedno pytanie do
ciebie – w końcu na
mnie spojrzał – Nie musisz na nie
odpowiadać, tylko się zastanów. Co stało się podczas tego wybuchu dymu?
Wybuch
dymu. Samfu zauważył bardzo ważną rzecz. Zakładałam, że nie był przypadkowy i
ktoś wykorzystał go, do zrobienia czegoś. Stało się to pod koniec spotkania,
więc dolanie wtedy alkoholu nic by raczej nie dało, ale co innego mogło się
wtedy stać? Nie miałam pomysłu.
- Dziękuje Samfu.
Zastanowię się nad tym – powiedziałam – Nie martw się,
znajdziemy mordercę Yamy.
Gdy tylko Król Dram odszedł na
bok, podszedł do mnie Aaron. Jego oddech się uspokoił, ale widziałam, że był w
emocjach. Przeżywał kolejną śmierć i jak zwykle chciał dotrzeć do prawdy.
- Aaron, zauważyłeś
coś ciekawego? Na basenie, albo na spotkaniu w jadalni? – przeszłam do
konkretów, bo wiedziałam, że z nim mogłem sobie na to pozwolić.
- Niczego nie
widziałem Britt. Nie mam pojęcia, jak do tego doszło. Pilnowałem nawet Samfu,
odprowadziłem go aż pod drzwi i co jakiś czas zerkałem na korytarz, ale niczego
nie widziałem, ani nie słyszałem. Raz tylko spotkałem Alice, ale to krótko po
imprezie. Co do basenu, to wydaje mi się, że Maks może coś wiedzieć, będziesz
musiała go zapytać.
- Skąd ten pomysł?
– zapytałam.
- Coś mu się stało
z nogą, więc podejrzewam, że może wiedzieć coś więcej – odpowiedział – Masz już jakieś podejrzenia?
- Jeszcze nic – stwierdziłam i
wtedy zdałam sobie sprawę, że Informatyk może być dobrym towarzyszem – Może pomożesz mi w przesłuchaniach?
- Z chęcią. Powiedz
mi tylko, czy dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
- Opowiem wszystko
na miejscu. Czas leci, nie mamy teraz czasu na powtórki.
Nie zaprzeczył. Poprosiłam do
siebie Oliviera. Teraz, kiedy zdobył zdolność słyszenia oraz mówienia, to można
go było w końcu lepiej poznać. Był niezwykle specyficznym człowiekiem, ale
chociaż patrzyłam obiektywnie to byłam pewna, że nie zrobił niczego złego.
Zastanawiało mnie jednak to, dlaczego ciało zostało znalezione akurat w jego
pokoju.
- Olivier, jak się
czujesz? – zapytałam.
Podniósł głowę. Jego spojrzenie było bystre i przenikliwe. Nie mogłam go w
żaden sposób zlekceważyć.
- Dobrze. Dziękuję,
że pytasz – słowa
wypowiadał powoli, jakby nie był do tego jeszcze do końca przyzwyczajony – Chociaż nie podoba mi się to, co się stało.
Pomyśleć, że to ja mogłem być na jego miejscu… Los bywa przewrotny.
- Powiesz mi gdzie
byłeś? Dlaczego w Twoim pokoju był Yama? Najlepiej opowiedz, co wczoraj robiłeś
po wyjściu z basenu – poprosiłam, patrząc na niego.
- Wczoraj, po
wyjściu z basenu, poszedłem do swojego pokoju. Prawdopodobnie zostałbym tam do
końca, ale przyszła do mnie Julia. Już na basenie zaczęliśmy rozmawiać i
zdaliśmy sobie sprawę, że czeka nas poważna rozmowa, która mogła pozwolić
zacząć nam na nowo. Nie mam jej tego za złe. Przegadaliśmy całą noc, stąd też
nie było mnie w moim pokoju. Zostałem na noc u niej.
- Spędziłeś noc w
pokoju Julii Mayer? – upewnił się Aaron.
- Tak. Udało nam
się wszystko ustalić i nie ma między nami problemu – stwierdził i
delikatnie się uśmiechnął.
- Dobrze dla was,
ale to wciąż niedużo… Powiesz mi coś o tabletkach?
- Dostałem je od
porywaczy. Miały mi pomóc się ustabilizować. Jeszcze wczoraj miałem całe
opakowanie.
- Czyli ktoś użył
wszystkich? To dziwne, ale wciąż jest tyle braków…
- Naprawdę nie wiem
niczego więcej… Od około 23:00 do teraz byłem z Julią.
- Rozumiem Olivier.
Cieszę się, że ci się powodzi, to chyba byłoby na tyle. Jeżeli coś ci się
przypomni to koniecznie mi o tym powiedz.
Artysta kiwnął głową i spojrzał
na mnie, po czym odszedł na bok.
- Nie powiem wam
wiele. Wiem tyle, co Olivier – powiedziała Julia na przywitanie – Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale w końcu
poczułam ulgę. Popełniłam błąd i miałam luksus go naprawić.
- Nie widzieliście
niczego? Nie szłaś do kuchni? – dopytałam.
- Niczego.
Zazwyczaj w nocy chodzę do kuchni napić się herbaty przed snem, ale dzisiaj
było inaczej. Po wejściu do pokoju wyszliśmy właściwie dopiero teraz.
- Nie zauważyłaś
niczego na basenie? – dopytał Aaron – Ktoś wykonał tam
ruch, nie ma mowy o pomyłce.
- Na basenie
zaczęłam gadać z Olivierem, ale nie działo się tam nic nadzwyczajnego.
Odwróciłam
na moment głowę, żeby spojrzeć, na grupę wychodząca z pokoju Oliviera. Maks
spojrzał w moim kierunku. Dałam mu znać, że za chwilę podejdę.
- Dobra, mam
jeszcze jedno pytanie. Czy brałaś z przychodni środek rozluźniający? Ten sam,
co ostatnio – zapytałam.
- Nie. Brałam tylko
leki i to rzadko – spojrzała na mnie ostrożnie – Skąd
wiesz, że mam dostęp?
- Doszły do mnie
takie pogłoski – odpowiedziałam z uśmiechem – Aaron,
przesłuchaj ją do końca, ja podejdę do Maksa.
Nie czekając na odpowiedź,
podeszłam do Pisarza.
- Czego się
dowiedzieliście? – zapytałam prosto z mostu.
- Elizabeth jeszcze
bada ciało, ale jestem prawie pewien, że to nie był wypadek – stwierdził – Patrząc na to jak leży ciało, jest parę
szczegółów, które za tym przemawiają. Wszędzie pełno wymiocin… Znaleźliśmy też
tabletki. Kilka znaleźliśmy w ustach, a reszta leżała w rzygach. Co ciekawe,
prawie całość tej mieszanki był zlepiony pod kołdrą, ale trochę wymiocin
znalazłem też na krańcu łóżka, na podłodze.
- Interesujące – powiedziałam, mając
w głowie coraz wyraźniejszy obraz tej sytuacji.
- Poza tym, nic nie
wskazuje, żeby coś więcej działo się w tym pokoju. Wiesz, co najbardziej mnie
zastanawia? Zastawione drzwi.
- To znaczy? – spojrzałam na niego
zaciekawiona.
- Może podyskutujmy
o tym w większym gronie.
Maks
spojrzał na resztę i odchrząknął wyraźnie. Wszedł do pokoju, a reszta grupy,
powoli podążyła za nim. Po wejściu zauważyliśmy, że Elizabeth właśnie kończyła
badanie ciała, bo zdejmowała rękawiczki i przecierała dłonie mokrymi
chusteczkami.
- Co się dzieje? – zapytała.
- Skończyliśmy
przesłuchania i czas ustalić kolejne fakty – stwierdziłam.
- Czy ktoś nie
powinien pójść do kuchni? – zapytała Alice – Została nam
niecała godzinka, a nie przeszukaliśmy żadnych innych miejsc.
- Przeszukałbym
tylko kuchnię i pokój Yamy – powiedział Aaron – Nie powinniśmy marnować czasu.
- Ja mimo wszystko
przedyskutowałbym jeszcze jedną rzecz. Nie wiem, czy ktokolwiek to zauważył,
ale to morderstwo cechuje się czymś bardzo charakterystycznym – zauważył Maks.
- Tym, że ktoś zginął
w czyimś pokoju? – zapytała Wendy.
- To też, ale jest
jeszcze coś – odpowiedział
Pisarz.
- Drzwi były
zamknięte od środka? – pomysł podrzucił Ethan. Chociaż niektórzy spojrzeli na niego
zaskoczeni to ja tylko pokiwałam głową. Miał rację.
- Dokładnie. Nie
sądzicie, że to dziwne? – zapytał.
- Przyszedł do tego
pokoju, zabarykadował drzwi i potem się udławił, czy jest w tym coś dziwnego? –
Agatha
brzmiała na delikatnie skołowaną.
- To nie tak działa
– Julia
pokiwała głową – Załóżcie na chwilę, że
to było morderstwo i ktoś go udusił celowo.
- No dobra, ale co
to zmienia? – zapytała
Agatha.
- Wyobraź sobie, że
to ty go zabiłaś. Co robisz po zabiciu? – Julia spojrzała na nią zniecierpliwiona.
- Nie wiem co robi
morderca po zabiciu, może ty nam powiesz? – zapytała. Brzuchomówczyni już chciała coś
odpowiedzieć, gdy przerwał im Alan.
- Mieszam na
miejscu zbrodni, a potem wychodzę?
- A podczas
wychodzenia zostawiasz otwarte drzwi, czy zamykasz je?
- Jasne, że zamykam
Julia – powiedział
– Och, rozumiem.
- Ja byłem w stanie
zamknąć drzwi, kiedy odprowadzałem Yamę, więc może morderca też to zrobił? – zaproponował Ethan.
- Drzwi byłe
przytrzymane krzesłem – przypomniałam – To co innego.
Nikt nie mógł go ustawić w odpowiedni sposób z poziomu korytarza.
- To prawda. Do blokowania
drzwi w moim pokoju używałem krzesła, inne rzeczy się nie nadawały – stwierdził
Białowłosy.
- To mamy sporą
zagadkę – powiedział
Alan – Pytanie jak to możliwe.
- Istnieje parę
możliwości – Maks
poprawił fedorę – Ale nie ma sensu teraz
o tym dyskutować. Na ten moment niczego to nie zmieni. Skupmy się na
przeszukaniu pozostałych pomieszczeń. Elizabeth znalazłaś coś ciekawego?
- Tak – Farmaceutka
wyglądała jakby tylko czekała na moment, w którym będzie mogła się w końcu
wypowiedzieć – Ciało Yamy dało mi parę
cennych wskazówek. Po pierwsze, pęknięte usta. Można by powiedzieć, że to
kwestia wymiotowania, a było tego sporo, ale mam inną teorię. Ktoś mógł go
uderzyć. Ciężko mi sobie to wyobrazić, ale wolałam zaznaczyć tą możliwość.
Kolejna sprawa jest taka, że znalazłam tabletki zarówno w jego jamie ustnej jak
i poza nią, więc można śmiało założyć, że miał je w ustach. Osobiście stawiam,
że znalazły się w ustach jeszcze przed tym jak zwymiotował, ale czy wziął je
sam, czy ktoś mu je tam wsypał? Tego nie wiem. Było ich dużo, bardzo dużo.
Jeżeli wziął je sam, to nie ma wątpliwości, że próbował się zabić.
- Ale po co miałby
brać nie swoje tabletki? – zapytała Carmen.
- Czy było tam coś
jeszcze? – zapytałam
zamyślona.
- Nic szczególnego.
Wymiociny były gęste, więc zwrócił wszystko, co zjadł na basenie. Musiałabym go
dokładniej zbadać, ale nie mam na to czasu.
- Zostało nam
sprawdzenie dwóch miejsc – przypomniał Maks.
- Ethan i każdy
chętny może zabrać się ze mną do pokoju Yamy. Musimy sprawdzić parę rzeczy.
Reszta niech sprawdzi jadalnię i zobaczy, czy nic stało się tam po wyjściu
Samfu i Aarona. Czy wszystkim to pasuje? – zapytałam.
Wyszliśmy od Oliviera z Ethanem,
Alice oraz Julią. Przeszliśmy prosto do pokoju Yamy. Drzwi były otwarte. Od
razu po wejściu zauważyłam, leżącą pod ścianą drewnianą belkę. Ethan podniósł
ją i pokazał przyczepiony do niej sznurek.
- Tak jak mówiłem.
To nie była nawet moja magia, tylko nieduży mechanizm. Agatha byłaby dumna – na jego twarzy
pojawił się delikatny uśmiech. Widocznie był z siebie zadowlony.
- Znajdziemy tutaj
coś jeszcze? – zapytała Alice. Wyglądała na zniecierpliwioną. Nie uszło to uwadze
Julii.
- Śpieszysz się
gdzieś?
- Nie chcę być w
pokoju objętym klątwą…
- Klątwą? – zapytałam
zaciekawiona – Co masz na myśli?
- Czy to nie oczywiste?
– zapytała,
jakby to rzeczywiście było oczywiste – Najpierw
Ethan przewidział śmierć Sandry i Lily, a potem zbliżył się do Yamy. Może to
przypadek, ale ja wolę dmuchać na zimne.
- To nie powinnaś
unikać Ethana, zamiast tego pokoju? – Julia spojrzała na nią zaskoczona. Alice nie
skomentowała tego, tylko odwróciła się niezadowolona.
- Rozejrzyjmy się,
może znajdziemy coś ciekawego, a potem możemy iść prosto pod recepcję, bo czas
się kończy – zarządziłam
i podeszła do łóżka Pokerzysty. Odkąd weszliśmy do pokoju, jeden przedmiot
rzucił mi się w oczy. Aparat. Yamy bawił się nim od jakiegoś czasu, ale nie
miałam pojęcia, co nim fotografował. Nie wyglądał na zboczeńca, więc mogło tam
być coś ciekawego. Wzięłam go w ręce i włączyłam, żeby zobaczyć galerię zdjęć.
Zaczęłam je przeglądać. Po chwili zrozumiałam, po co go miał. Uśmiechnęłam się
pod nosem. Odłożyłam sprzęt na miejsce. Rozejrzałam się po pokoju. Ethan
przyglądał się gablocie z kartami, Alice stała przy drzwiach, a Julia
przeglądała biurko.
- Niczego tu nie
znajdziemy – powiedziałam
po chwili. Nikt się specjalnie nie wykłócał. Julia dokończyła przeglądanie
szuflad i w czwórkę wyszliśmy z pokoju Pokerzysty. Spojrzałam ostatni raz na
jego kolekcję, po czym przymknęłam drzwi.
Wspięliśmy się po schodach, gdzie
zauważyliśmy, ze zostało nam jeszcze 12 minut. Po chwili dołączyła do nas grupa
z jadalni. Nie było wśród nich Elizabeth. Zanim zdążyłam zapytać, odezwał się
Alan.
- Znaleźliśmy w
kuchni szklankę wody. Elizabeth poszła sprawdzić, czy należała do Yamy.
- Rozumiem, że
dowiedzieliście się czegoś konkretnego, skoro sprawdzacie takie rzeczy? – zapytałam.
- Coś się działo w
kuchni. W środku znaleźliśmy dwie szklanki wody oraz masę rozsypanej mąki. Zniknął
również jeden nóż. Wygląda na to, że Yamy odwiedził to miejsce. Ciekawe tylko
jak dostał się po tym do nie swojego pokoju? – zapytała Wendy,
która sprawnie połączyła fakty.
- Zapewne ktoś mu
pomógł – zauważył ze
złością Aaron – Miejmy nadzieję, że
Elizabeth będzie w stanie szybko sprawdzić, do kogo należały szklanki. To
bardzo by ułatwiło sprawę.
- Ustalilibyśmy
tożsamość mordercy – ucieszyła się Carmen.
- A jak sytuacja w
pokoju Yamy? – zapytał Maks.
- Bez szału. Nie
znaleźliśmy niczego ciekawego, poza tym, że Yama zdjął barykadę, którą postawił
mu Ethan. Zapewne przespał się trochę, jeżeli był na tyle przytomny i sprawny,
żeby wyjść o własnych siłach – stwierdziłam.
- Olivier, na pewno
nie ma niczego szczególnego, co przychodzi ci na myśl? Odnośnie tych tabletek,
albo twojego pokoju? – zapytał Samfu.
- Ja… - zaczął Olivier, ale
w tym samym momencie, z klatki schodowej przybiegła zziajana Elizabeth. Maska
wisiała jej na szyi, a ona sama z trudem łapała oddech. Bez wątpienia miała
kiepską kondycję. Jej praca nie wymagała lepszej.
Oparła się o ścianę i spojrzała
na zegar. Zostało pięć minut.
- Sprawdziłam obie
próbki wody i porównałam z tymi, które dawaliście mi kiedyś do zbadania – zaczęła.
- Dalej masz te
próbki? – zapytała
Agatha.
- Wszystkie, oprócz
Oliviera. Nie zmienia to jednak kompletnie niczego, bo jedna ze szklanek bez
wątpienia ma w sobie resztki śliny Ellisa. Druga z kolei nie ma kompletnie
żadnych śladów.
- Co to znaczy? – zapytałam.
- To znaczy, że
albo sprawca nie pozostawia po sobie śladów, albo doskonale wiedział, że
sprawdzimy szklankę i ją podmienił oraz odpowiednio przygotował. Nie mam
pojęcia, ale nic więcej z tego nie wyczytamy.
- Jak zwykle mamy
tego mało – westchnął
Aaron.
- Dawaliśmy radę
wcześniej, to teraz też sobie poradzimy – pocieszyła nas Wendy.
- Widzę, że państwo
jesteście już gotowi – Lokaj pojawił się za naszymi plecami tak nagle, że aż podskoczyłam – Mamy komplet. No prawie, ale pan Goldenwire
to akurat nie wasze zmartwienie.
- Będzie brał
udział w procesie? – zapytał Aaron.
- Proszę się o
niego nie martwić. Powinni państwo skupić się na tym, co stanie się na sali
procesowej.
- Rozwiążemy tą
sprawę i dowiemy się wszystkiego. Próbowaliście nas poróżnić tyle razy i ani
razu się to wam nie udało – parsknęła Wendy.
- Obawiam się, że
udało się nam to za każdym razem panno Vela – odpowiedział z
uśmiechem – Nie roztrząsajmy jednak
niepotrzebnych rzeczy. Zapraszam państwa do windy, skąd zabiorę państwa wprost
na salę rozpraw. Czas na śledztwo minął.
Lokaj podszedł wraz
z nami w kierunku windy i przesunął kartę, odblokowująca tymczasowo kolejne
piętro. Grupa powoli zaczęła wchodzić do wnętrza kabiny. Obserwowałam ich,
mając w głowie tylko jedno pytanie. Kto z
nich zabił? To naprawę było ciężkie do ustalenia. Mieliśmy przed sobą
następny skomplikowany proces, w którym musieliśmy zaczynać od zera. Nie
wiedzieliśmy przecież praktycznie niczego. Suche fakty, które nie łączyły się w
całość.
- Wchodzisz Britt?
– zapytał
Aaron – Czas ucieka.
- Tak – odpowiedziałem i
postąpiłam krok naprzód.
-------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom:
- Raika
1/2
OdpowiedzUsuńNo niestety, nie było więcej ofiar :(. Szkoda, bo mogło to bardzo ubarwić całość, ale i tak może wyjść coś ciekawego. Muszę przyznać, że samo śledztwo faktycznie dało jedynie generalny obraz całej sytuacji i wszystkie konkrety, a zwłaszcza zawartość aparatu, która zapewne będzie kluczowa dla sprawy pojawią się dopiero na sali procesowej, ale i tak by tradycji stało się zadość, czas na moją przemowę. Będzie nieco dłuższa i bardziej chaotyczna niż zwykle więc, *ekhem ekhem*…
By w pełni zrozumieć tą sprawę potrzebnym jest przyjrzenie się zachowaniu kilku osób na przełomie ostatnich dni, a zwłaszcza ofiary – Yamaraji Ellisa. Pomijając odkrycie tożsamości „demona” Iluzjonisty, był on na tropie czegoś większego i to właśnie przyczyniło się do jego zguby. Jednak ułóżmy całość wydarzeń chronologicznie. Tak naprawdę los Pokerzysty został przypieczętowany w dniu, gdy morderca ukradł z przychodni lek – tak zwany „ogłupiacz”, z którym był już dobrze znajomy, bo dosypał go uprzednio do kubka Alana, ułatwiając tym zadanie Lily i Sandrze. Teraz został ponownie użyty, lecz tym razem, sprawca wziął sprawy w swoje ręce. Zabójca jak do tej pory wolał działać poza scenami, dyskretnie popędzając zabójczą grę, jednak w tej sytuacji, nie wystarczyło mu cierpliwości i ludzkich zasobów by pokierować morderstwem z osobistej zemsty. Zemsty za poniżenie ze strony Samfu. Sprawca wiedział, że Król Dram zbyt uważał na siebie by stać się bezpośrednio ofiarą, więc by uderzyć w niego, trzeba było zaatakować jedną z najbliższych mu osób, a okazja przydarzyła się prędzej niż można było się tego spodziewać.
Zanim przejdę do sedna powinienem poświęcić chwilę by wspomnieć o Ethanie, gdyż on także jest kluczową postacią tej sprawy. Kiedy zdał sobie sprawę, że jego sekret został odkryty, spanikował. Nie wiedział co powinien z tym zrobić, dzięki czemu Sam zyskiwał na sile. W pewnym momencie doszło między nimi do konfrontacji, w wyniku której Iluzjonista stracił panowanie nad sobą i zniszczył kilka stołów w jadalni. Bał się zaufać Yamie, ale nie miał też osobiście odwagi by samemu zrobić mu krzywdę, dlatego gdy odprowadził Pokerzystę do jego pokoju, zawahał się czy nie zostawić jego drzwi otwartych, licząc, że ktoś skorzysta z sytuacji i uciszy ‘Asa’, jak nazywał go Sam. Ostatecznie, zdecydował się użyć jednego ze swoich trików, a całą akcję przypadkiem zobaczył morderca, który dzięki temu nauczył się nowej sztuczki, którą później wykorzystał do swoich celów.
Ethan nie był jednak świadomy, że Yamaraja nie był pijany. Ten wiedział, że był znany z posiadania słabej głowy, więc gdy tylko odkryto, że do soku dolano alkoholu, udał, że miało to niego wpływ by dostać się do własnego pokoju bez budzenia podejrzeń. Odpowiedzialnym za alkoholową niespodziankę był rzecz jasna nikt inny niż sam zmarły, który celowo nie pił tego wieczora napojów, do których dodał procentów. Pomimo tego, nie udało mu się zachować stuprocentowej sprawności umysłu, bo do jego szklanki morderca dolał sporej ilości ogłupiacza, który odegrał istotną rolę w tym co stało się później.
2/2
OdpowiedzUsuńWróćmy na chwilę do samych motywacji Pokerzysty. Od pewnego czasu Yama poszukiwał amuletu, o którym powiedział mu Sam i dzięki temu odkrył, że ten przedmiot znajduje się w posiadaniu jednego z gości, a konkretnie – mordercy. Wykorzystując przykrywkę imprezy Yamaraja chciał wykraść go, ale jego plany zostały pokrzyżowane przez przedwczesne zakończenie spotkania. Nie wiedząc, że był pod działaniem leku, Yama kręcił się po hotelu, szukając odpowiedniej okazji by zakraść się do pokoju i zabrać amulet, ale wtedy zaczął słabnąć. W tym momencie na jego nieszczęście zjawił się Samfu. Z racji, że na wszelki wypadek chcąc upodobnić się do Lokaja, Pokerzysta zafarbował swoje na biało, Król Dram, który tego wieczoru przypadkowo podpił z kubka Yamy pomylił go z Olivierem, ponieważ przez zmieszanie alkoholu z ogłupiaczem zaczął mieć trudności z rozpoznawaniem twarzy. Samfu pomógł mu dojść do kuchni i podał szklankę wody. Sam też miał zamiar się napić, ale znajdująca się w jego krwi mieszanka spowodował, że wybuchł, wyrzucając osobie, którą uważał za Artystę wszystko co mu leżało na sercu. Yama był tym kompletnie zaskoczony i próbował wyjaśnić nieporozumienie, choć przez działanie ogłupiacza nie był w stanie tego dokonać. Skończyło się na tym, że w przypływie agresji Samfu poniosło i uderzył go pięścią w twarz. Ten po chwili ochłonął i przeprosił, decydując się pomóc swojemu rozmówcy w powrocie do jego pokoju. Na miejscu półświadomy Yama obiecał, że poradzi sobie z zablokowaniem drzwi samemu, więc Samfu poszedł zająć się swoimi sprawami, zostawiając swojego przyjaciela na pastwę mordercy, który oczywiście był świadomy tego, kim tak naprawdę była znajdująca się w pokoju osoba i tego, że prawowity mieszkaniec był aktualnie gdzieś indziej. To nie mogło być prostsze, sprawca musiał myśleć wchodząc do środka. Dzięki temu mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, zarówno mszcząc się podwójnie na Samfu i wydostając się z hotelu, którego miał już serdecznie dość. Gdy doszło do konfrontacji między ofiarą i mordercą, Yamaraja zaczynał dochodzić do siebie, jednak był nadal zbyt słaby by oprzeć się zabójcy, który wiedział o tabletkach Oliviera i zmusił Pokerzystę do ich połknięcia. Yama zaczął wymiotować, ale został bez trudu przytrzymany do momentu, w którym zmarł.
Gdy morderca upewnił się, że Pokerzysta nie żyje, przykrył jego ciało i zaczął przygotowywać scenariusz, który miał mu pozwolić pomyślnie przebrnąć przez proces. Wykorzystując zaobserwowaną wcześniej sztuczkę Ethana, zablokował drzwi krzesłem. Nie musiała to być mocna blokada, bo wystarczyło, że otwarcie drzwi stanie się problematyczne na tyle, by Iluzjonista został zmuszony do ich wyważenia. Sprawca był świadomy tchórzliwości Ethana i wiedział, że ten nie użyje pełni siły, ani nie zauważy, że krzesło tylko pozornie pełniło funkcję barykady, bo tą było tak naprawdę coś innego, z czego grupa nie zdała sobie sprawy. Dzięki temu, nie musiał być nawet obecny przy znalezieniu ciała, wiedząc, że wszystko potoczy się po jego myśli. Do popełnienia tej zbrodni były niezbędne dwie umiejętności – ponadprzeciętna zdolność obserwacji oraz wiedza na temat poczynań pozostałych gości hotelu. Do tego opisu pasuje tylko jedna osoba – Alice Clarisse, Ostateczna Przyjaciółka i to właśnie ona zabiła Yamaraję Ellisa!
Ale dałem się ponieść xD. Wydaje mi się, że pod względem motywacji Yamy jestem na dobrym tropie, ale gdzieniegdzie czuć lekkie nieścisłości w mojej dedukcji. Ciekawe jak dobrze pójdzie mi tym razem z rozwiązaniem tej sprawy, więc kończąc ten chyba najdłuższy wpis w historii moich komentarzy pod Pecca, do następnego :D.
O kurczę :D
UsuńPrzyznam, że widziałem te wydarzenia przed oczami, a w głowie rozbrzmiewała mi muzyka z closing argument :D Oczywiście cały scenariusz jest jak najbardziej możliwy. Nie skomentuje go dokładniej, bo oczywiście wszystko wyjaśni się dopiero w dwóch kolejnych rozdziałach (sam proces nie pokaże tego wszystkiego, a nawet po obu tych rozdziałach zostanie jeszcze jedna "nitka fabularna", która rozwiążę się dopiero w VI epizodzie), ale zaznaczę parę motywów, bo sprawa naprawdę jest pogmatwana. Zdecydowanie Yamaraja, jego aparat i to, że jego linią obrony na to, co działo się w hotelu było zdobywanie informacji - doprowadziło poniekąd do jego zguby. W aparacie miał zdjęcia, które były opisane w którymś rozdziale (bodajże ostatnim rozdziale Alana) i w sumie za dużo się tam nie zmieniło. Wiem jednak, że Peccatorum już trochę trwa i fakty uciekają z głowy, więc przypomnę, że Yamaraja sfotografował tam między innymi obraz Sama, który potrafi go "aktywować", tak żeby ten przejął Ethana + zdjęcie półki z laboratorium (która, jak może pamiętasz z rozdziału z perspektywy Lokaja z I epizodu, ukrywa wejście do sekretnego pomieszczenia Duchów). Także Yama wiedział sporo i na pewno komuś się to nie spodobało. Dalej Alice - ona też bardzo dużo wie i jest jedną z bardziej niebezpiecznych osób w hotelu. Policzek, który ktoś jej sprawił, na pewno nie jest czymś, co przejdzie bez echa. Co do Samfu, to ten na pewno ma dość tego, co dzieje się w hotelu i chce z tym jakoś walczyć. Ethan z kolei jest (był) na sznurkach Yamy, ale pytanie czy ktoś jeszcze nie nauczył się go kontrolować. W końcu obraz przedstawiający "Sama" zniknął z pracowni malarskiej. Jest szansa, że ktoś go przejął, chyba że Yamaraja go zniszczył i zachował jedynie kopie w aparacie.
To taka mała garstka podpowiedzi i uporządkowania tego chaosu z mojej strony :D Proces powinien rzucić więcej światła, a rozdział z perspektywy sprawcy/sprawców/Yamy (jeżeli to było samobójstwo) wyjaśni większość pozostałych rzeczy :D
Dzięki za rozbudowany komentarz!