Epizod IV - Rozdział 40: Prawo czystości (Mycroft Goldenwire)


Rozdział 40. Kończymy epizod IV. Wierzcie mi lub nie, ale od jakiegoś czasu wraz z Neri rozsiewamy kilka wątków, które już za niedługi czas nabiorą sporo sensu. Ten rozdział był nieplanowany, ale nie mogliśmy dać trzech perspektyw w jednym, także po retrospekcji ofiar/morderców dostaliście rozdział z końcówki procesu. Wbrew pozorom trochę wątków zakreśla i powinien się czytać przyjemnie :) Z gorszych infomracji Pecca wraca dopiero 24.05.2019. Niestety studia i obowiązki ograniczają czas na pisanie ogromnie, a szykuje się długi epizod, prawdopodobnie ostatni taki w tej części. Chcemy wszystko przygotować i dobrze nakreślić, żeby tego nie żałować. Także będziecie mogli odpocząć od zabójczej gry, a mamy nadzieję, że to będzie ostatnia taka przerwa. Nie przedłużając - zapraszamy do czytania!





Rozdział 40: Prawo czystości (Mycroft Goldenwire)


                Czułem tryumf. Dzięki mnie znowu wszyscy przeżyli. Byłem pewien, że jak zwykle tego nie docenią, ale i tak byłem z siebie szalenie dumny. Patrzyłem na ich twarze i widziałem zmęczenie i niedowierzanie. Nie mogli uwierzyć, w to co się stało. Ja też byłem zaskoczony. To zupełnie jakby podczas któregoś procesu zabilibyśmy się nawzajem z Wendy. Miłość, która przerodziła się w coś tak okropnego. Nie byłem romantykiem, ale kochałem Wendy i byłem gotów się za nią poświęcić. Chciałem jej to pokazać na każdym kroku, chociaż wiedziałem, ze byłem w tym niesamowicie kiepski. Nigdy nie byłem w tak poważnym związku.
- Rozumiem, że nie będzie żadnej egzekucji? – ciszę po werdykcie przerwał Aaron.
- Dowiemy się, co było w liście? – zapytała Cecily.
- Jesteście niesamowicie niecierpliwi – westchnęła Neri – Nie możecie pocieszyć się z tego, że nikt więcej nie musiał zginąć? Dwie ofiary, które były też morderczyniami.
- Nie obchodzą nas wasze gierki. Chcemy po prostu dowiedzieć się czegoś więcej – stwierdził twardo Maks.
- Przepraszam, czy byliśmy w sali tortur i tego nie pamiętam? Wyglądacie jakbyśmy umieścili wam wszystkim kije w tyłkach – Bobru powstał -  Czy pobyt tutaj aż tak bardzo wyprał was z emocji? Gdzie zabawa i rywalizacja?
- Czasami mam wrażenie, że specjalnie się tak zachowujecie, żebyśmy mieli o was takie, a nie inne zdanie – odezwała się Carmen.
- Bystra z ciebie dziewczyna Carmen – powiedziała Neri, uśmiechając się w jej kierunku – Nie macie okazji porozmawiać z ofiarami łamane na mordercami, więc może macie jakieś pytania do nas. Oczywiście związane z procesem. List dostaniecie przed wyjściem z sali. Będziecie mogli przeczytać, jakie ostatnie słowa zostawiła dla was wasza przyjaciółka Lily.
- To nie były nasze przyjaciółki – oburzyła się Wendy – Byłam pewna, że Lily jest ofiarą, ale była tak samo zepsuta jak Sandra. Obie były siebie warte.
- Możemy dowiedzieć się, co kierowało Lily? Sandra zwietrzyła okazję i ją wykorzystała. Była sprytna – stwierdził Yama.
- Dużo dowiecie się z listu, ale wychodzi na to, że wasza delikatna Fryzjerka chciała pociągnąć na dno zarówno nas jak i was. Was uznała za… o ironio, morderców, a nas za złych ludzi, którzy chcą zniszczyć świat. Nie myliła się co do was, ale my jesteśmy tymi dobrymi – powiedział Bobru.
- Nie wierzę w to – Agatha aż sapnęła, gdy to mówiła – Ona była przerażona. Brzydziła się zabijaniem, jak mogła chcieć nas wszystkich zabić? Jestem pewna, że wyczuła zamiary Sandry i chciała je zdusić w zarodku.
- Co wciąż czyni z nią morderczynię – zauważyła chłodno Julia.
- Czy ktoś oprócz mnie, docenia komizm sytuacji? – zapytał Samfu, wskazując palcem na Julię. Nikt się nie odezwał. Duchy miały rację. My naprawdę byliśmy mordercami. Nawet Wendy się nad tym zastanawiała. Ja też miałem w głowie plan awaryjny, gdyby wszystko się posypało.
                Po chwili głos zabrała Elizabeth:
- Jestem ciekawa jednej rzeczy. Właściwie to dwóch – zaczęła – Co się stało z Alanem? Która z dziewczyn go uśpiła i kiedy zdołała wykraść lek?
- Cóż – po chwili ociągania głos zabrała Neri. Spojrzała na Bobra – Możemy im powiedzieć?
- Nie wiem, czy to nie zepsuje im niespodzianki. Chociaż… może zrobi się jeszcze ciekawiej.
- Jakbyście spytali mnie – kontynuowała Neri – Czy to zrobiła Sandra czy Lily to odpowiedź brzmiałaby: żadna z nich.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, podobnie jak reszta grupy.
- Jak to żadna? – zapytała Agatha.
- Czyli ktoś… im pomógł? – Aaron brzmiał na nieprzekonanego – To nie ma sensu.
- Niestety, ale taka jest prawda. Co więcej, ta osoba nie ma z nami nic wspólnego – Neri po wypowiedzeniu tych słów wybuchnęła śmiechem. Przeszły mnie ciarki. Spojrzałem po reszcie nie mogąc uwierzyć. Ktoś bawił się nami i celowo ułatwił Lily i Sandrze zabicie. Ktoś z nas wiedział, co one planują i im pomógł.
- Może ktoś po prostu planował wykraść jedną z trucizn lub leków? Nie wierzę, żeby było inaczej – stwierdziła twardo Farmaceutka.
- Możecie wierzyć w co chcecie, my powiedzieliśmy wam jaka jest prawda – odpowiedział Bobru, a jego twarzy przybrała przerażający wyraz. Wyglądała niczym maska.
                Było jeszcze jedno pytanie, które mnie bardzo interesowało.
- Co ze mną będzie? – zapytałem.
- Tuż po zakończeniu procesu zabierzemy cię i będziesz naszym pomocnikiem. Widzimy jak bardzo zależy ci na tym żeby pomóc grupie, a szczególnie Wendy, więc sprawimy, że będziesz najważniejszy – odpowiedziała tajemniczo Neri.
- Od ostatnich paru dni mamy bardzo dużo pracy. Sam hotel ma sporo do zrobienia, bo pracujemy nad prawdziwym przełomem. Jak mówiliśmy wam już nie raz i nie dwa – chcemy naprawić świat i sprawić, żeby nie został zniszczony przez wirus, który pojawił się lata temu, a teraz przechodzi do fazy ataku. Jeżeli nasz eksperyment się powiedzie, to już niedługo zobaczycie na co nas stać i zastanowicie się ponownie, czy nie chcecie z nami współpracować. Nasza oferta jest aktualna do samego końca.
- Jaka oferta? – zapytała Wendy.
- Och, nie lubię się powtarzać, ale może powiem to oficjalnie, żebyście mieli to w głowach – odchrząknął – Istnieje inny sposób na opuszczenie hotelu Peccatorum i jest to współpraca. Tylko prawdziwa, a nie puste słowa. Jeżeli wszyscy, którzy jeszcze nie odpadli z gry uznają, że chcą z nami współpracować w odbudowaniu tego świata się zgłoszą to natychmiast przerywamy to, co się dzieje teraz i zaczynamy działać. Łączy się to jednak z zaakceptowaniem naszych warunków, a widzimy, że jeszcze nie zrozumieliście natury problemu. Nie jesteście jeszcze gotowi, ale jestem pewien, że jak zostanie was mniej to przemyślicie tą opcję i ją zaakceptujecie.
- Nigdy do was nie dołączmy – powiedziała Cecily – My jesteśmy mordercami, ale to wy nakręcacie tą karuzelę. To wasza wina. Nikt o zdrowych zmysłach do was nie dołączy.
- Wcale nie szukamy takich, o zdrowych zmysłach – uśmiechnęła się Neri – Potrzebujemy osób, które pomogą nam kontynuować badania, ale mój ukochany ma racje. Jest zbyt wcześnie na taką ofertę. Docenicie nasz gest, gdy poznacie prawdę. Myślę, że czas, żebyście poznali wszystkie szczegóły.
                Serce zabiło mi szybciej. Byłem bardzo ciekawy tego, co to znaczy. Neri dała znak Lokajowi, który przemówił jak na zawołanie:
- Będę mógł wprowadzić Państwa w szczegóły choroby. Sporo wiecie, ale poznacie jej całkowite działanie. Zrozumiecie, dlaczego to co robią moi Pracodawcy jest tak istotne, dla was i całego świata. Ogłaszam również, że będę dla państwa całkowicie dostępny w najbliższych dniach, aż moi Pracodawcy nie skończą swoich badań. Do tego czasu, prawdopodobnie ich nie zobaczycie. Na samo spotkanie możemy umówić się wstępnie za cztery dni. Dokładne miejsce i godzinę jeszcze Państwu podam.
- Skąd taka nagła szczodrość? – zapytała Elizabeth – Kiedy zmarnowaliśmy godziny na badania i sami jesteśmy blisko odkrycia prawdy.
- Spotkanie nie jest obowiązkowe. Zresztą, jak jesteście blisko prawdy to sami zauważycie, że właśnie ją wam przedstawimy. Zadecydujecie sami – powiedział Bobru.
- W tym momencie musimy opuścić salę procesową i zająć się naszym projektem. Nie lubi zostawać sam. Mycroft może pójść z nami, lub dopiero z Lokajem. W zależności, czy chce usłyszeć treść listu i zobaczyć egzekucje – Neri brzmiała całkowicie spokojnie, chociaż to, co mówiła było od tego dalekie.
- Chwila, jaką egzekucję? – zdziwił się Yama.
- Chcę zostać! – powiedziałem twardo. Mogłem poczekać, aż Duchy odpowiedzą na pytanie Pokerzysty, bo po usłyszeniu mojej odpowiedzi od razu zniknęły.
- Kogo oni chcą ukarać? – zdziwiła się Julia.
- Może to będzie coś symbolicznego, jak pogrzeb, gdy nie odnalazło się ciała – rzucił teorią Maks.
- Spokojnie, niedługo się Państwo przekonają – uspokoił nas Lokaj – Gdy skończy się egzekucja, proszę zostać na sali Panie Goldenwire. Zabiorę Pana do moich Pracodawców.
- Mam się bać? – zapytałem szczerze.
- Nie powinien Pan. Nic złego tam nie czeka – nie wiedziałem czemu, ale te słowa mnie uspokoiły.
- Dostaniemy ten list? – niecierpliwiła się Cecily.
- Skąd możemy mieć pewność, że to nie jest podróba? – zapytała Alice.
- Musicie jak zwykle uwierzyć nam na słowo – odpowiedział Lokaj, sięgając po kopertę – List jest przepisany przeze mnie, ale jego tekst był dokładnie widoczny, gdy panna Eucliffe go pisała. Proszę przeczytać.
                Wręczył list Maksowi, jakby był jedyną osobą, która umie czytać. Pisarz odchrząknął:
- „Moi drodzy… Przepraszam za to jak tchórzliwą drogę obrałam, ale nie mogłam już wytrzymać. Pobyt w tym hotelu to był najgorszy okres w moim całym życiu. Dowiedziałam się jak wiele ludzie mają w sobie zła i jak nie potrafią go kontrolować. Zawiodłam się na tym, że nie potrafiliśmy współpracować i mordowaliście się nawzajem. Chciałabym napisać, że mam nadzieję, że moja śmierć coś zmieni, ale niestety, tak nie będzie. Zginę i będziecie udawać smutek, a kolejny morderca będzie się zastanawiał, kto będzie kolejną ofiarą. To droga, która prowadzi donikąd. Powód, przez który Duchy wciąż z nami wygrywają. Mówiliście, że wiele zmieni się, po śmierci Jacoba, ale moim zdaniem na zmianę jest już za późno. Nie mogę patrzeć na to, jak wszyscy jesteście zepsuci. Zginę prawdopodobnie tuż po otrzymaniu kary. Powiedzmy, że potrzebuję jej, żeby przeżyć z tym, co robię. Moje sumienie nie pozwala mi tak po prostu odebrać sobie życia, dlatego to wszystko musi mieć większy sens. Zażyłam truciznę, którą wykradłam z przychodni, nie pytajcie mnie jak, ale nie zrobiłam nikomu krzywdy. Mam nadzieję, że kiedyś, kiedy mnie już nie będzie, zrozumiecie, że to wszystko… Nie miało sensu. Powinniśmy byli to zakończyć, zanim jeszcze się zaczęło. W głębi serca kochałam was wszystkich. Mam nadzieję, że moja Sandra przeżyje moją śmierć i ucieknie stąd. Nie da się rozpaczy i po tym, na co się zdecydowałam, chociaż ona pomyśli i się nie podda. Zrozumcie, że grając w tym przedstawieniu, jesteście przegrani. Tylko wyłamując się ze schematu, możecie wygrać. Żeby nie było jednak tak źle i żebyście nie zapamiętali mnie jako osoby, która tylko narzekała i się bała – dziękuje wielu z wam, za to czego mnie nauczyliście. Wielu spojrzeń, których wcześniej nie znałam i podejścia do życia, które wprowadziło mnie do grobu, ale pozwoliło odkryć mój prawdziwy cel. Pokazaliście mi, że muszę stawić czoła temu złu i chociaż nie zrozumiecie, dlaczego to zrobiłam i uznacie mnie za tchórza, to jestem z siebie dumna. Specjalne podziękowania należą się dwóm osobom, które mnie do tego ostatecznie przekonały. Alice i Mycroft, bez was nie dałabym rady. Dziękuję.”
Widziałem łzy w oczach Agathy i wstyd na twarzach wielu innych. Wiedzieliśmy, że Lily zabiła się i Sandrę, żeby oszukać nas i sprawić, żebyśmy pomylili się na procesie, ale te słowa były szczere. Ona naprawdę tak myślała.
- Wprowadziliście ją do grobu. Ty, tą durną rozmowę i Alice, właściwie cholera wie czym – fuknął wściekłym głosem Aaron.
- Rozmawialiśmy z nią. Nikt nie nakierowywał ją na nic złego – odgryzła się Alice.
- Nie wiem, co o tym myśleć – powiedział Maks.
- Ja też nie – stwierdziła Carmen – Wiem, że ona zrobiła źle, ale nie mogę jej nie przyznać jakiejś racji.
- Była hipokrytką, ale mało brakowało, a wpędziłaby nas wszystkich do grobów – potwierdziła Julia.
- Nie możemy żałować. To ona zdecydowała się nas zabić. Każdy myśli o ucieczce stąd i to jest naturalne. Jesteśmy ludźmi, do cholery. Nie oznacza to jednak, że nie walczymy, szczególnie do śmierci Jacoba – powiedziałem – Nie możemy dać sobie wmówić inaczej. Obie były siebie warte. Moje słowa nie miały jej zmotywować do śmierci, a od niej odciągnąć. Lily po ostatnim procesie już dobrze wiedziała, co chcę zrobić, więc ten cały list jest gówno, co wart.
- Mycroft! – oburzyła się Agatha.
- Pouczasz cały czas Julię, a tego nie widzisz? Lily jako jedyna zaplanowała całe morderstwo od A do Z. Drugą taką osobą była Sandra. Chciały nas po prostu udupić i nic tego nie usprawiedliwia. Nie poganiał nas żaden motyw, nawet ta szczepionka – Lily nawet nie chciała jej przyjąć, chociaż przekonywaliśmy ją na 100 różnych sposobów.
- Wyjątkowo się z nim zgodzę – powiedział Samfu – Podobna sytuacja była z Jacobem i chociaż… chociaż był moim przyjacielem to zasłużył na to, co dostał. Audrey była ofiarą przypadku, ale też w ostatecznym momencie walczyła o swoje. Raphael miał rację i dlatego długo stąd nie uciekniemy i będzie to nas kosztowało jeszcze masę bólu i straconych ludzi.
                Samfu wypunktował wszystko niezwykle celnie.
- Wiecie, co jest w tym najgorsze? Ludzie zaczynają się bać i coraz bardziej chcą uciec. Ostatnio jest coraz ciszej i nie jest to spowodowane tylko tym, że jest mniej osób. Po prostu coraz więcej osób w ciszy pracuje nad planem B. Myślę, że każdy, kto mógłby bezkarnie kogoś zabić i wyjść z tego hotelu, zrobiłby to.
- Ja patrzę na to inaczej – odezwał się Alan – Może i masz rację, z chęcią ucieczki, ale to nie motywuje do złego, ale do dobrego. Lily miała problemy i nie powiecie mi, że było inaczej, Sandra je zauważyła, ale reszta walczyła. Szukaliśmy informacji, pracowaliśmy bez wytchnienia tchu i staraliśmy się zwyciężyć. Zebraliśmy na tyle dużo danych, że Duchy same chcą nam przekazać resztę!
- Tracę wiarę, w to, że się nam uda. Zasady są jasne i wiecie, że je szanuję, ale wszystko jest tu niesprawiedliwe. Dobrze o tym wiecie! – Samfu brzmiał na pewnego swoich słów.
- Powtórzę swój wcześniejszy apel – przerwała im Cecily – Mamy dobre podłożę, doskonały fundament, pod to, żeby wszystko zaczęło działać. Powinniśmy dalej pracować. Ostatnie dwa dni były pełne sukcesów. Po prostu zdobywajmy informacje i idźmy przed siebie. Możecie patrzeć na to inaczej, ale ja będę właśnie o to walczyła.
- My też chcemy o to walczyć – powiedziałem z przekonaniem, a po mnie przytakiwali kolejni członkowie grupy.
- Powinniśmy zwolnić. Nie tak, jak podczas zagadki, ale chociaż trochę. W ostatnie cztery dni straciliśmy cztery osoby… To jest przerażające – stwierdził Pokerzysta.
- Z tym się akurat zgodzę z Yamą – powiedziała Julia – Czas zwolnić. Za kolejne cztery dni Duchy planują coś dużego. Przychodźmy na śniadania, nie alienujmy się od grupy i zaciśnijmy więzy. Będzie dużo łatwiej.
- Przepraszam, że przerywam – prawie zapomniałem o tym, że Lokaj wciąż był w pomieszczeniu, dopiero teraz o sobie przypomniał – Musimy zająć się egzekucją drodzy państwo. Tym razem wszystko stanie się automatycznie i zostanie standardowo wyświetlone na ekranie. Czy są państwo gotowi?
                Nie mieliśmy zbytniego wyboru. Po chwili światła przygasły, a monitor, który doskonale znałem z poprzednich egzekucji się zapalił. Zobaczyliśmy na ekranie dwie trumny – w jednej leżała zmarnowana Lily, a w drugiej Sandra. Miały zamknięte oczy. Nie żyły, to było oczywiste. Nie było jednak mowy o pomyłce – rozpoczynała się egzekucja. Zawsze czułem niepokój, kiedy patrzyłem na te sceny. Wydawały się być niemożliwe, ale jednak się bałem. To było nierealne. Dwie trumny ruszyły powoli do przodu. Poruszały się po taśmie produkcyjnej. Wszystko rozgrywało się w ciemnej fabryce. Poza taśmociągiem i odległymi maszynami nie było widać zbyt wiele. Jak zwykle, z głośników dobiegała, cicha i budująca napięcie muzyka. Nie chciałem patrzeć, ale czułem się jak zahipnotyzowany. Przy taśmie, kawałek dalej, widać było postać. Zauważyłem, że tuż obok niej znajduje się półka, która oddzielała dwa taśmociągi. Trumny dojechały w to miejsce i zatrzymały się. Postacią okazał się być Lokaj. Chwycił młotek sporych rozmiarów i wziął zamach. Byłem pewien, że uderzy w ciała, ale ten pewnymi rękami rozłupał trumny, odrzucając resztki drewna na bok. Zaczął rozbierać Sandrę. Mój umysł działał, tak jak działał, więc nie zdziwiłem się, że poczułem ekscytację jak zobaczyłem jej nagie ciało. Na koniec, zdjął jej opaskę i włożył do pudełka obok. Ubrania odrzucił na bok. Następnie wziął ją na ręce. Wtedy zauważyłem wyraźną dziurę w jej brzuchu. Tutaj musiało przebić ją ostrze.
                Odłożył ciało na drugi taśmociąg, a ten powoli pociągnął je dalej. Zajął się Lily. Jej nie rozebrał. Wziął ją na ręce w ubraniu. Zaczął ją nieść, idąc przez mrok. Nagle kamera zmieniła kąt i zobaczyliśmy krzesło. Przypominające takie z salonów fryzjerskich. Poczułem ukłucie niepokoju, kiedy Lokaj położył jej ciało. Wyglądała jakby zasnęła. Lokaj odwrócił się żeby podnieść coś ze stołu. Na sali procesowej wyrwały się zduszone okrzyki. Miał w rękach nóż, z grubym, zaokrąglonym ostrzem. Stanął za Lily i podniósł dłonią jej podbródek. Ścisnęło mi wnętrzności, kiedy nóż zatopił się w skórę, na czubku głowy Fryzjerki. Widok był paskudny, skóra odchodziła bez najmniejszego problemu, pod naporem ostrza noża. Niczym masło nakładane na nóż. Lokaj zdejmował jej skalp. Agatha odwróciła wzrok, ale reszta patrzyła, nie ukrywając na twarzy obrzydzenia. Lokaj robił to bez najmniejszego problemu. Skóra odeszła wraz z włosami. Lily siedziała na fotelu, łysa, bez swojego niebieskiego warkocza, z którego była tak bardzo znana. Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się jeszcze mniejsza i jeszcze słabsza. Lokaj zabrał skalp i wrzucił do pudełka, do którego wcześniej trafiła opaska, a następnie wziął ciało Lily. Podniósł je, przerzucając przez ramię i po chwili złożył je w kolejnej trumnie, na której widać było tabliczkę „Lily Eucliffe”.
                Zostawił ją tam i dalej niosąc pudełko ruszył w stronę taśmociągu. Chociaż wycięcie włosów trwało chwilę to zapomniałem zupełnie o Sandrze, którą teraz zobaczyłem. Dojeżdżała do maszyny. Dopiero teraz poczułem prawdziwą grozę. Ostrza ciężko mieliły powietrze. Jej ciało było coraz bliżej.
- Ja pierdole -  szepnął ktoś w tle.
Ciało zbliżyło się do maszyny do mielenia. Zamknąłem oczy, ale dźwięk wcale nie był lepszy. Był tak odrażający, że zrobiło mi się niedobrze. Zgiąłem się, walcząc z mdłościami. Próbowałem się opanować, ale robiłem to ostatkami sił. Nie pomógł wymiotujący kawałek dalej Yama. Podniosłem się i otworzyłem oczy, żeby zobaczyć jak zmielone ciało wpada do worka. Teraz rozumiałem, dlaczego Lokaj ją rozebrał. Przemielone mięso wyglądało najzwyczajniej na świecie, gdybym nie widział poprzedniej sceny, to byłbym pewien, że ktoś gotuje obiad. Przetarłem usta, gdzie zebrała mi się gęsta flegma. Lokaj podszedł do worka z mięsem i dorzucił go do pojemnika z resztą rzeczy. Całość podniósł i z nieukrywanym trudem podniósł.
                Przeniósł wszystko do stołu, który stał po boku i był dosyć duży. Na boku widziałem przeróżne narzędzia oraz nicie i igły. Wylał zawartość worka na stół i odłożył na bok skalp Fryzjerki oraz opaskę Uwodzicielki. Podwinął rękawy powoli, dokładnie. Kąt kamery zdradził nam, że nad stołem znajdowało się coś długiego, płaskiego i metalowego, z czego wydostawały się kłęby pary. Nie było wątpliwości, że wisząca blacha była rozgrzana. Lokaj zajął się tym, co kiedyś było Uwodzicielką. Wziął skrawki mięsa i zaczął je ugniatać i formować. Jego blade dłonie wkrótce stały się całe czerwone. Krwistoczerwone. Patrzyłem z obrzydzeniem, jak zaczął tworzyć kształt człowieka, tylko nieco mniejszego. Uwodzicielka była niska, więc też miała mniej ciała od reszty. Z pewnością skrawki zostały w maszynie do mielenia, którą widzieliśmy wcześniej. Lokaj robił wszystko z dużą wprawą, ale trochę mu to zajmowało. Minuty mijały, kiedy mięsna papka przybrała kształt kobiety. Wygładzał boki specjalną szpachelką, tworząc prawie idealne ciało, bez większych niedoskonałości. Sandra zasłużyła na to, tak samo jak Lily. Musiały zginąć, chociaż nie mogły nawet odczuć tej kary. To my ją odczuwaliśmy, patrząc na tą rzeźnię.
                Lokaj skończył nadawać kształt swojej rzeźbie. Mięso błyszczało w blasku białego światła. Twórca odszedł na bok i podszedł do dźwigni. Pociągnął ją pewnym ruchem. Blacha wisząca na suficie zaczęła opadać w dół. Patrzyliśmy nieruchomo jak dojeżdża do ciała i ze skwierkiem zaczyna je podsmażać. Przygniotła je nieco, a skwierk i dym, które się pojawiły na moment zasłoniły całą scenę. Gdy widoczność się poprawiła, zobaczyliśmy, że Lokaj podnosi blachę i wraca na stanowisko, gdzie jego rzeźba wyglądała na bardziej połączoną. Ciepło nadało jej stałości. To jednak nie był koniec. Lokaj obrócił stół i sięgnął po skalp. Przyłożył go, do jeszcze dymiącej głowy i chwycił za igłę, na której miał nawleczoną grubą, skórzaną nić. Zaczął przyszywać włosy Fryzjerki, do abominacji, którą wytworzył z ciała Uwodzicielki. Całość zaczynała powoli przypominać ohydną lalkę. Lokaj pokazał już swoje umiejętności z igłą, gdy zaszywał usta Brzuchomówczyni, ale teraz pracował jeszcze szybciej i pewniej. Jego twarz nie przedstawiała żadnego wyrazu. Gdy skończył, nałożył jej opaskę Uwodzicielki. Wyglądała dziwnie na włosach Lily, nie mówiąc już o całej reszcie tej paskudnej kreatury.
                Swoje dzieło wziął na ręce. Przypieczone mięso, które zrobiło się bardziej brązowe, trzymało się bez problemu. Zaniósł je do trumny, którą widzieliśmy wcześniej. Lily dalej leżała w swojej. Na drugiej zauważyliśmy plakietkę „Sandra Evans”. Złożył tam lalkę, po czym sięgnął po młotek, którym wcześniej rozbijał pierwsze kontenery. Przyłożył wieka i przybił gwoździami oba pojemniki. Następnie wstał i spojrzał prosto w kamerę. Obraz zgasł. Zawsze się tak działo pod koniec egzekucji.
- To było… okropne – stwierdziła Alice.
- Nie wiem, po co nam to pokazali. One przecież i tak nie żyją… - zdziwiła się Cecily.
- Lepiej zastanówmy się czy którakolwiek egzekucja miała jakikolwiek sens. Według mnie ani trochę – powiedziała Julia.
- Nie zrozumiemy egzekucji, ale to chyba jasne, że coś z nimi jest nie tak – powiedział Maks z przekonaniem.
- Jestem ciekaw, co oni dla nas szykują – zastanowił się Yama.
- Coś, co nas zaskoczy – Samfu brzmiał tajemniczo.
- Pewnie kolejny motyw, żebyśmy się pozabijali. Jak tak dalej pójdzie, to po tych dwóch tygodniach spokoju przyjdą dwa tygodnie, gdzie wszyscy zginiemy… - słowa Wendy brzmiały ostro, ale miała rację. Cztery trupy w ciągu zaledwie paru dni. Nie wyglądało to pozytywnie, a za kolejne cztery dni szykowała się kolejna atrakcja.
- Możemy się umówić, że wszyscy tam pójdziemy? – zapytała nagle Agatha.
- Co takiego? – Aaron spojrzał na nią zaskoczony.
- Lokaj będzie pilnował tego spotkania. Wygląda jakby chciał dla nas dobrze, myślę, że każdy z nas powinien tam pójść – powtórzyła.
- Tobie to na pewno na rękę – zaśmiał się Samfu.
- Co to niby ma znaczyć? – oburzyła się.
- Drodzy Państwo – Lokaj wstąpił pomiędzy nas, zupełnie znikąd – Muszę Państwa stąd wyprosić i zabrać Pana Goldenwire. Zgodnie z umową.
                Przez całą egzekucję zdążyłem o tym zapomnieć, ale rzeczywiście nadchodził mój czas. Trochę się bałem, ale pomogłem grupie i to mnie pokrzepiało. Wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym szedł na egzekucję. Uśmiechnąłem się.
- No co wy. Lada moment wrócę – pocieszyłem ich. Podszedłem do Wendy i przytuliłem ją i pocałowałem.
- Uważaj na siebie – wyszeptała. Kiwnąłem głową.
- Nic mu się nie stanie? – zapytał Ethan zmartwionym głosem.
- Obiecuje, że wróci do was w jednym kawałku – powiedział Lokaj.
Zostawiłem grupę za swoimi plecami i ruszyłem z Lokajem przodem. Spojrzałem na nich jeszcze raz. Miałem kiepskie przeczucia, ale musiałem uwierzyć słowom mojego oprawcy. Przeszliśmy do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie przed każdym procesem mieliśmy wyłożone dowody. Chciałem zapytać, czy zobaczę dokąd mnie prowadzi, ale poczułem tylko ukłucie, a następnie świat rozpłynął się w ciemności.


----------------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom:
- Raika

Komentarze

  1. Muszę przyznać, że prawie zapomniałem o dzisiejszym rozdziale xD Chociaż nawet jeśli zdarzyłoby mi się, to i tak miałbym dobry miesiąc na nadrobienie, więc nie byłoby problemu :D
    Mówiąc szczerze, średnio co jest do powiedzenia na temat tego rozdziału, dlatego nawet z moim talentem do robienia ścian tekstu o niczym raczej nie będzie to długi komentarz. Przechodząc do tego co ważne, mam coraz silniejsze wrażenie, że Pecca tak naprawdę dopiero się zaczyna, a te 4 epizody były tylko prologiem. Wszystko wydaje się zmierzać do jakieś grubszej akcji i może nawet do jakiegoś nietypowego procesu ;) W każdym razie, cokolwiek stanie się z Mycroftem podczas jego nowego zadania pewnie okaże się kluczowym elementem następnego epizodu. Obstawiałbym jak na razie, że zobaczy coś, co zmieni jego nastawienie do całej zabawy zwanej zabójczą grą, ale pożyjemy, zobaczymy :P
    Co do egzekucji, były… Hmm… Osobliwe. Proszę nie zrozumieć mnie źle, ale po prostu ciężko jest znaleźć odpowiednie słowa by opisać wrażenia z tego co się stało. Mogę jedynie unieść kciuk w górę i pogratulować ruszenia tego wszystkiego w odpowiednią stronę. Wydaje mi się, że już kiedyś to sugerowałem, ale Pecca powinno starać się celować w sytuacje, które w Danganronpie nie miałyby prawa bytu. Stety czy niestety, czy tego się chce, czy nie, nigdy nie uniknie się porównywania tych dwóch tytułów, bo nie licząc rzeczy ściśle fanfiction i innych mniejszych lub większych produkcji stylizowanych na taką tematykę, o których mi nie wiadomo, ale na pewno istnieją, jest to dosyć mała nisza. Osobiście sam raczej nie zabrałbym się za pomoc w jej wypełnianiu, jednak zanim dam się porwać targającym mnie ze wszystkich stron prądom myślowych, wrócę do głównego punktu tej wypowiedzi. Generalnie, tym co chciałem oznajmić jest to, że byle tak dalej. Przytul do siebie Danganronpowość tego utworu i przemaluj ją na swoje własne barwy :D
    Miało nie być ściany tekstu, ale już widzę, że i tak powstała xD Z tego powodu trochę zepnę się i przyspieszę tempa. W opisie zalęgła się literówka – ‘infomracji’. Dalej ‘tego świata się zgłoszą’ co przypuszczam, że miało być [tego świata i zgłoszą się], ‘racje’, ‘egzekucje’, ‘obiecuje’ = zabrakło polskich znaków w ostatnich literach. No i to już chyba wszystko. A więc do zobaczenia za miesiąc pod Pecca w 5 epizodzie i tak osobiście, w sobotę na Pyrkonie :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz