Epizod III - Rozdział 23: Promyk nadziei (Agatha Liddell)
Kochani, witamy Was serdecznie w kolejnym rozdziale Peccatorum. Kolejna brakująca perspektyw dołącza do kolekcji - tym razem rozdział z perspektywy Agathy Liddell! Zapraszam do czytania i prosimy o podesłanie bloga znajomym!
Rozdział 23: Promyk nadziei (Agatha Liddell)
Grupa pod
przewodnictwem Mycrofta wyszła z czytelni. Ci, którzy zostali, nie śpieszyli
się, drzwi się zamknęły, a my czekaliśmy na to, co zrobi Jacob. Wciąż byłam
rozkojarzona. Włożyłam dłoń do kieszeni i natrafiłam na coś, co sprawiło, że
serce zabiło mi szybciej. Myślałam, że po śmierci Oliviera wiele się zmieni,
ale teraz, kiedy to działo się przed moimi oczami, to byłam tego pewna. To
miejsce z dnia na dzień wydawało się być coraz lepsze, gdyby jeszcze pozbyć się
ludzi, którzy stanowili zagrożenie i niebezpiecznie wszystko napędzali, to
byłabym w stanie czuć się tu jak w raju.
- Czekamy na coś
konkretnego? - zapytał Alan.
- Nie, możemy
powoli iść w stronę wind - odpowiedział spokojnie Jacob - Chcecie
zacząć od laboratorium? Czy wolicie najpierw zrelaksować się na basenie?
- Zrelaksować? - zapytała Cecily.
- Już nie mogę się
doczekać! Zobaczycie, odprężycie się jak nigdy - Alice wyjątkowo
mocno przeżywała opcję wizyty na tym piętrze. Chociaż ja też się cieszyłam, bo
lubiłam baseny, ale brakowało mi miejsca do pomajsterkowania. W swoim pokoju
miałam podstawy, ale potrzebowałam porządnego warsztatu, gdzie mogłabym
pracować. Maks, Aaron, a teraz Elizabeth mieli swoje "kryjówki", gdzie mogli
działać. Wiedziałam, że robią to przede wszystkim dla informacji, ale byłam
pewna, że z chęcią uciekali od rzeczywistości. Ciekawiło mnie, czego się
dowiedzą. Te informacje mogły być naprawdę cenne.
- Ostatnie dni były
stresujące, oddam dużo za posiedzenie w saunie - Jacob uśmiechnął
się na samą myśl - Ale racja, najpierw
praca potem odpoczynek. Zacznijmy od laboratorium.
Wyszliśmy z czytelni. Trzymałam
się Carmen, która jak zwykle wydawała się bardzo cieszyć z okazji do
porozmawiania ze mną.
- Jak tam w
czytelni z Aaronem? - zapytałam ciekawa.
- Siedzi i całymi
dniami pracuje. Trochę się boję, bo roślina zbyt podlewana, może w końcu
umrzeć. Chciałabym żeby trochę odpoczął. Szkoda, że nie pójdzie z nami na
basen.
- Może wyrwiesz go
innym razem - pocieszyłam.
Przy
windzie czekaliśmy chwilę na windę, aby po chwili do niej wsiąść i
przygotowując wszystko, ruszyć do laboratorium. Byłam ciekawa, jak wiele
zmieni takie piętro. Elizabeth mogła dzięki aparaturze dowiedzieć się więcej o
chorobie. Pytanie jak wiele uda się jej dowiedzieć. Klatka schodowa
przywitała nas od razu po wysiadce.
- Schody po prawej
stronie - wykrzyknął
Samfu, wybiegając.
- Masz dziesięć
lat? - zapytała
Cecily. Carmen parsknęła.
- Sześćdziesiąt
dziewięć - odpowiedział.
Aktorka westchnęła. Wysiedliśmy wszyscy i rozejrzeliśmy, nie zauważając
absolutnie niczego nadzwyczajnego. To akurat było stałe w hotelu - wszystkie
klatki schodowe prezentowały się identycznie. Dopiero za blaszanymi drzwiami
zaczynała się magia. Grupa, w której byłam, liczyła jedynie siedem osób, co
było trochę ciężkie do przyswojenia. Jeszcze niedawno jadaliśmy śniadanie w
dwadzieścia dwie osoby, a teraz było nas coraz mniej. Cieszyłam się jedynie z
tego, że zaczęłam się przyzwyczajać do tego miejsca, bo inaczej zaczynałabym
świrować.
Przeszliśmy przez blaszane drzwi
i znaleźliśmy się w niedługim korytarzu. Zakończony był futurystycznie
wyglądającymi drzwiami, które przypominały mi te, z zestawów klocków w
tematykach kosmosu, które tworzyłam i sprzedawały się niezwykle dobrze. Podłoga
była wyłożona dużymi kafelkami, tworząc bardzo szpitalny klimat.
- Nie zastanawia
was, dlaczego w tym hotelu jest tak dużo korytarzy? Gdzie są pokoje gości? - zapytała Carmen.
Usłyszeliśmy huknięcie i odwróciliśmy się. Na tyłach grupy, Alan leżał przy
jednej z ławek stojących na korytarzu, a Alice obserwowała go przez chwilę po czym
podała mu rękę. Wziął ją przepraszając.
- Nie przepraszaj
brachu - uśmiechnęła
się - Chociaż nie mam pojęcia jak się
wywróciłeś na tej prostej drodze.
- Mam pecha - odparł takim
szczerym głosem jakby stwierdzał, że oddychamy powietrzem.
- Całe szczęście
zawsze jestem niedaleko, żeby pomóc ci wstać - pocieszyła.
- Dzięki Alice.
Pomijając
tą małą scenę, przeszliśmy do głównej części piętra, przemierzając przez drzwi.
Wnętrze od razu mnie zaciekawiło i ciężko było skupić wzrok na jednej rzeczy.
Pomieszczenie było dosyć
wysokie, oświetlone rzędami halogenowych lamp. Wzdłuż ściany stały półki pełne
słoików oraz przeróżnych pojemników wypełnionych galaretowatą masą, która ukrywała w sobie przeróżne rzeczy
– od niedużych zwierzątek po ich części ciała. Nie chciałam się temu zbytnio
przyglądać, wolałam odwrócić wzrok. W dwóch miejscach rzuciły mi się w oczy
nieduże szafy, zamknięte i kuszące, żeby tylko dowiedzieć się co jest w środku.
Przy jednym z pulpitów, które były po brzegi zestawione sprzętem, stała
Elizabeth. Miejsca do pracy było tyle, że sama Farmaceutka wyglądała
niesamowicie samotnie, niczym latarnia na brzegu wzburzonego morza. Spojrzałam
jak nakłada niedużym patyczkiem małą próbkę na szkiełko. Chociaż na pewno nas
zauważyła, to nie dała tego po sobie poznać. Wpadła w wir pracy, którego mi tak
brakowało.
- Elizabeth widzę,
że się bardzo wkręciłaś. Dowiedziałaś się czegoś? – zapytał Jacob.
Elizabeth nie odpowiedziała, aż nie skończyła robić tego, co zaczęła. Wtedy
dopiero podniosła wzrok. Jej twarz jak zwykle była zasłonięta maską, a szary
warkocz spływał niczym wąż po jej ramieniu.
- Mam sprzęt, ale
pracy jest sporo. Zacznę od badania siebie, ale z chęcią pobiorę też wasze
próbki, tak na wszelki wypadek – brzmiała na podekscytowaną, prawie wygłodniałą.
- Przeszukałaś to
laboratorium? – zapytała Cecily, a na jej twarzy malowała się ciekawość.
- W dwadzieścia
minut? Czy wyglądam jakbym miała cały zespół pod sobą? Przyszłam tutaj przed
chwilą, nie wiem czy pamiętasz – fuknęła nieco agresywnie.
- Możemy ci jakoś
pomóc? – zapytał
Jacob. Zazwyczaj miał problem z rozmową z dziewczynami, ale z Cecily i
Elizabeth miał niezły kontakt.
- Dajcie mi pobrać
próbki i zmykajcie stąd. Możecie przekazać innym, że dalej przyjmuję w swoim
pokoju, ale znajdziecie mnie tutaj. Jakbym nie przyszła na śniadanie to nie
panikujcie tylko weźcie pod uwagę, że mam sporo pracy.
- Miło – stwierdził Samfu i
usiadł na jednym z siedzonek.
Wkrótce każdy czekał na swoją kolej. Elizabeth, mimo tego, że chciała się nas szybko pozbyć,
kazała nam czekać aż skończy. Jacob w tym czasie rozmawiał o czymś z Samfu oraz
Alanem. Alice siedziała i zagadywała Elizabeth, która nie wyglądała na
zachwyconą. Carmen usiadła obok Cecily, więc trzymałam się niedaleko.
- Różo, nie brakuje
ci odgrywanie różnych ról? – Florystka Jak zawsze zagadywała każda dziewczynę,
która akurat jej się napatoczyła. To było dosyć urocze, chociaż wydawało mi
się, że ludzie podchodzili do niej z delikatnym dystansem. Cecily była jednak na
tyle uprzejma, że uśmiechnęła się serdecznie i spojrzała na nią, odpowiadając:
- Carmen za tym się
tęskni, jak się to kocha. Ja byłam do tego szkolona od dziecka. Nie znam innego
świata, granie jest dla mnie tak naturalne, jak oddychanie. Całe życie to jedna
wielka sztuka.
- Och... To bardzo
przykre. Ja od dziecka pracowałam w ogrodzie, ale nigdy nie czułam przymusu.
Rośliny to moi przyjaciele, a świat dla mnie, to jeden wielki ogród.
- Czuję jakbym
łączyła te dwa światy. Wykorzystuje drzewa, żeby wytworzyć zabawki, którymi
dzieciaki odgrywają przeróżne sceny – wtrąciłam.
- Może jak stąd
wyjdziemy to rozkręcamy coś razem? – zaproponowała Carmen, podekscytowana samym
pomysłem.
- Nie przeszkadza ci niszczenie środowiska? –
zapytała Cecily.
- Nie. Rośliny
żyją, ale myślę, że tworząc z nich coś więcej uwieczniamy je na zawsze. Co
innego jak ktoś niszczy środowisko, tylko po to żeby je zniszczyć. Takich ludzi
nie cierpię.
- W takim wypadku,
wystarczy, że stąd uciekniemy – powiedziała.
Cecily i
Carmen wymieniały się dalej historiami, ale ja byłam rozkojarzona i szybko
wypadłam z rozmowy. Skupiłam się za bardzo na tym, co dostałam. Figurka.
- To dla ciebie.
Niech cię chroni Agatho – głos Sory wypełnił moją głowę. Nie mogłam przegonić go z moich myśli.
Rzucił mi się w oczy od razu, jak tylko przeszedł przez próg mojego sklepu. Tajemniczy
białowłosy, który wydawał się mieć w sobie coś z marionetki. Wyglądał jakby
ktoś wyrzeźbił go, tworząc prawie perfekcyjne rysy twarzy i nieco nieludzkie
detale. Pewnego dnia pobytu tutaj dostałam od niego nieduży zestaw do
majsterkowania. Wydawało mi się jakby miał do mnie jakąś słabość. Czułam się
przy nim dobrze, żałowałam, że tak rzadko miałam okazję spędzić z nim czas. Po
sytuacji z Olivierem nie było to takie łatwe, bo wszyscy szukali zdrajcy i nadinterpretowali
każdy gest i każdy ruch.
Po ostatnim procesie zaczął otaczać mnie jeszcze
większą uwagą i troską. Zachwycało mnie to, jak działał, jaki był elegancki i
reprezentacyjny. Radził sobie w warsztacie, figurka z drewna, która mi dał była
wysokiej jakości. Przedstawiała mnie, miała niesamowity detal, bez problemu
dało się poznać, że to ja. Chociaż to był kawałek drewna to czułam się z nim
bezpieczniej.
- Dobra,
podchodźcie pojedynczo. Mam nadzieję, że nikt nie boi się igieł – przez zgiełk rozmów
przebił się głos Elizabeth.
- Ja chcę pierwszy –
poderwał
się Samfu – Muszę siku więc po badaniach
sobie pójdę. Chyba, że chcesz trochę do badań?
- Obejdzie się – wycedziła
Elizabeth. Samfu usiadł na przeciwko niej i Farmaceutka zaczęła cały proces.
Zaczęła od pobrania krwi dużą strzykawką. Do tego musiała odpowiednio
przygotować jego ramię, które przemyła i kazała mu trzymać w charakterystyczny
i nietypowy sposób. Wzdrygnęłam się na widok napełnianej czerwonym płynem.
Przypomniało mi się to, jak odwiedziłam pokój Oliviera. Chociaż głupio mi było
na samą myśl o tym jak bez serca zareagowałam, to wciąż malowanie w taki sposób
było dla mnie czymś strasznym. Przez głowę przeszła mnie myśl. Czy to
wyglądałoby tak samo, jakbym go wtedy zaakceptowała? Jak dużo mogło się
zmienić? Nie było sensu się tym zamartwiać.
Po pobraniu krwi, przy czym Samfu teatralne
wzdychał i stękał, przyszedł czas na wymaz śliny z policzka, którą Elizabeth
zbierała niedużym wacikiem oraz parę włosów. Na koniec ucięła kawałek paznokcia
i specjalnymi szczypcami pobrała fragment naskórka. Samfu wstał i kłaniając się
nisko, poszedł w stronę wyjścia.
- To ja idę
dokończyć badanie w samotności – mrugnął w naszą stronę, po czym zniknął za drzwiami
prowadzącymi na korytarz.
- Nie macie
wrażenia, że ostatnio Samfu jest coraz bardziej odrażający? – zapytała Cecily – Jacob co ty mu zrobiłeś?
- Ja? – zdziwił się
Detektyw – Przecież dobrze wiecie, że o
ile można manipulować wieloma osobami, to akurat Samfu jest nieokiełznany
niczym ogień i równie nieprzewidywalny.
- Pięknie
powiedziane – stwierdziła
Alice, siadając na przeciwko Elizabeth.
- Ja tam bym na
niego szczególnie uważała w najbliższym czasie. Próbował cię wrobić Jacob – Cecily wydawała się
być bardzo cięta na Króla Dram.
- Dzięki za troskę,
ale to był tylko pokaz siły, nic więcej. Samfu to ciekawy człowiek ze
specyficznymi metodami działania. Musiałam mu pokazać na co mnie stać, żeby
mnie cały czas nie zaczepiał.
Kolejną do
przebadania w kolejce była Cecily. Zebrane dotychczas próbki lądowały do
specjalnego pojemnika. Farmaceutka podpisywała każda próbkę, wypisując na
niedużej karteczce masę informacji drobnym druczkiem.
Byłam przedostatnia, po mnie czekała już tylko
Carmen. Usiadłam na stołku i zanim zdążyłam się mocniej przyjrzeć to Elizabeth
zdążyła przemyć mi przedramię czymś zimnym. Wzdrygnęłam się, a kiedy wyciągnęła
strzykawkę, do której miała mi pobrać krew, odwróciłam się, żeby nie skupiać na
tym wzroku. Ledwo odczuwalne wkłucie zaskoczyło mnie pozytywnie, chociaż
mimowolnie wypuściłam powietrze.
- Staram się, żeby
jak najmniej bolało – spojrzała na mnie nieco przestraszona.
- Nie bolało – uspokoiłam ją – Po prostu mam dużą podatność na ból – wytłumaczyłam
zgodnie z prawdą.
- Pozostałe są
mniej inwazyjne, chyba że masz mocne odruchy wymiotne... Nie masz, prawda?
- Nie, nie. Nic z
tych rzeczy.
Próbka
mojej krwi powędrowała do reszty. Obserwowałam jak Elizabeth dokładnie ją
podpisuje, wpisując moje imię, nazwisko, wiek, talent oraz skróty, których nie rozumiałam,
prawdopodobnie odnoszące się do oznaczeń używanych w jej zawodzie. Pobieranie
próbki śliny nie należało do najprzyjemniejszych, ale najbardziej uciążliwe
było to, że do badania włosów potrzebowała całości, razem z cebulką. Nie
lubiłam uczucia wyrywanego włosa. Pamiętałem jak kiedyś miałam wypadek w czasie
pracy i włosy skręcił mi się w mechanizm domku dla lalek. Głowa bolała mnie na
samo wspomnienie, jak mocno mnie to pociągnęło. Przez wyrwane włosy musiałam
wtedy ściąć się na naprawdę krótko. Całe szczęście rany się zagoiły, a włosy odrosły.
Po zebraniu fragmentu mojego paznokcia podziękowała mi pod nosem. Zamieniłyśmy
się miejscami z Carmen, która ochoczo usiadła przed Farmaceutką.
Gdy tylko ostatnie badanie się skończyło, grupa
zaczęła zbierać się do wyjścia. Wtedy przypomnieliśmy sobie o pewnym fakcie.
- Samfu jeszcze nie
wrócił, poczekamy na niego? – zapytał Alan.
- Znajdzie się. Nie
ma sensu na niego czekać, bo jak nie wrócił od takiego czasu, to myślę, że
teraz za wiele się nie zmieni. Jak uzna za stosowne to dołączy.
Zgadzając
się z Jacobem opuściliśmy laboratorium, nawet nie żegnając się z Elizabeth,
która całkowicie odpłynęła w swoim świecie. Cały pobyt nie zajął nam zbyt wiele
czasu. Kolejne pomieszczenie wyglądało raczej na takie, które służyło
relaksowi, więc czułam jakby poszukiwania się już skończyły. Na baseny lubiłam
chodzić, chociaż nie pływałam zbyt dobrze i ciężko się było tam zebrać,
pracując prawie całymi dniami w fabryce. Doszliśmy do windy i weszliśmy tam
całą szóstką. Wybraliśmy drugie z przypisanych nam pięter. Kabina się zamknęła
i ruszyliśmy w nieznane.
Wysiedliśmy po, jak zwykle, krótkim czasie jazdy.
Pierwsze, na co zwracaliśmy zawsze uwagę to schody. Te znajdowały się po lewej
stronie od windy. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczymy to piętro. Chociaż to
prawdopodobnie była tylko wyobraźnia to wydawało mi się, że słyszałam lecącą
wodę.
- Do osiemnastej
jeszcze ponad trzy godziny, chcemy je spędzić na basenie? – zapytała się ma
głos Alice.
- Jak masz na to
jakiś fajny pomysł, to czemu nie – stwierdziła Cecily – Cieszę się, że dodają takie piętra.
- Ja też. Jest
coraz więcej do roboty.
- Przed wejściem
przypominam o zasadzie ze środowiskiem naturalnym oraz o tym, że woda po nasikaniu
zmienia kolor – Bobru pojawił tuż przy nas. Stanął obok, jakby udawał jednego z
członków grupy. Zdążyłam się już przyzwyczaić i do jego nagłego pojawiania się
i do specyficznych słownych zaczepek. Razem z Neri traktowali całą sytuację jak
zabawę, a przynajmniej takie sprawiali wrażenie.
- Ciężko zapomnieć
o waszych zasadach, gdy widmo kary za złamanie jednej z nich wisi w powietrzu –
zauważył
Jacob.
- Osiągnął pan
poziom ciekawości gry do jakiego pan dążył? – zapytał wyjątkowo
poważnie Duch.
- To do czego dążę
pojawi się tutaj na długo po tym jak stąd zniknę – odpowiedział
tajemniczo i ponuro.
- Wyczuwam spory niedosyt
przeszukiwanych pomieszczeń – Duch podszedł do ściany – Niedługo pozna pan wyzwanie, które w końcu sprosta pana oczekiwaniom.
- Zobaczę to
uwierzę – chociaż nie
byłam mistrzynią w czytaniu różnych gestów to widziałam jak zadrżał, kiedy usłyszał tą wiadomość. Starał się nie
dać tego po sobie poznać, ale nie potrafił tego ukryć. Pasja do wykonywanej
pracy była dla mnie jednym z piękniejszych doświadczeń ludzkich. Bobru
uśmiechnął się tajemniczo i zniknął, powoli się rozpływając. Zostaliśmy na
klatce schodowej i nagle winda zamknęła się i dojechała. Rzadko można było to
zobaczyć na własne oczy podczas poszukiwań, więc mimowolnie spojrzałam w tamtą
stronę.
- Może to Samfu – rzucił Alan.
- Albo druga grupa.
Mniejsza o to, chodźmy zobaczyć, co tu jest – Jacob urwał i
ruszył w stronę blaszanych drzwi. Gdy tylko to zrobił, zauważyłam, że to co
wcześniej słyszałam, to rzeczywiście była woda. Szum był mocno słyszalny, ale
nie ogłuszający. Zapach chloru dusił. Moje wspomnienia odruchowo
ruszyły w stronę pierwszego procesu i zapachu wybielacza. Zganiłam się w
myślach, za to, że non stop wracałam do tych trudniejszych chwil.
Nie trafiliśmy prosto na basen, chociaż widziałam
już zarysy pomieszczenia z daleka. Byliśmy w czymś na kształt szatni, gdzie spore,
niebieskie szafki przytulały się do wyłożonych jasnymi kafelkami ścian. Pomiędzy
obiema pojemnikami stała nieduża, drewniana ławeczka. Po drodze na basen znajdowały
się kotary z prysznicami oraz przebieralnie. Nagle nasze bransoletki zawibrowały.
Sięgnęłam do swojej i zobaczyłam komunikat:
- Dodano nowy
zakaz: „Zakaz przebywania w głównej części basenu bez stroju kąpielowego”.
Grupa
odruchowo się cofnęła, jakby bali się, że złamali zasady. Zastanawiałam się skąd
tak specyficzny zakaz. Nie wydawało mi się żeby ktokolwiek chciał tam wchodzić
w normalnym ubraniu, ale żeby aż robić z tego kolejny punkt regulaminu, za który można było
otrzymać surową karę? Jak dla mnie była to przesada. Nie zdążyliśmy obgadać
tego w grupie, bo nagle w szatni pojawił się Sora. Wyprostowany obserwował nas
z tajemniczym, zawadiackim uśmiechem. Przełknęłam ślinę i przetarłam palce o
wewnętrzną część dłoni.
- Odpowiednie
rozmiary i warianty strojów kąpielowych znajdziecie państwo w szafkach. Szatnia
nie ma podziału na damską i męską, ale przebieralnie są w pełni szczelne i nie
posiadamy w nich kamer. Państwa prywatność jest tym samym chroniona- wyrecytował sprawnie.
- Jest jakiś
konkretny powód takiego zakazu? – zdziwił się Alan.
- Głównie higiena.
Moi pracodawcy wolą, żeby coś było zasadą, dzięki czemu nauczyciel się takich
rzeczy i wejdą wam one w zwyczaj.
- To bardzo zdrowe
podejście – powiedziała
Alice.
- Na basenie mają
państwo do dyspozycji całą masę atrakcji, jednak jedna z nich wymaga mojej
obecności – jest to masaż. Jeżeli państwo będą chcieli z niej skorzystać proszę
mnie wołać i pomogę państwu nieco ulżyć. Zasłużyli państwo po tym, co ostatnio
się działo, a przed tym, co się wciąż zapowiada.
- Zapowiadają się
dwa tygodnie spokoju – przypomniała Cecily.
- Wszystko się
wyjaśni na dniach. Póki, co główną atrakcją jaka państwa czeka jest kara.
Prosiłbym o solidne przygotowanie się, bo nie będzie to nic… przyjemnego.
Jego słowa zabrzmiały wyjątkowo
ponuro i przygnębiająco. Nie chciałam patrzeć na więcej cierpienia. Wolałam to
od śmierci, ale wciąż patrzenie jak Sora jest zaciągany do całej brudnej roboty
sprawiało, że robiło mi się niedobrze. Uważałam, że jest to diabelnie
niesprawiedliwe i chciałam mu jakkolwiek pomóc, ale wiedziałam, że tak długo
jak jego pracodawcy szukają rozwiązania problemów, tak długo Sora będzie
zmuszany do tych wszystkich. Właściwie zmuszany to było złe słowo. Rozmawiałam
z nim ostatnio o tym, co czuje i wiedziałam, że wierzy w Bobra i Neri. Pomaga
im, chociaż nie zgadza się z ich metodami, ale wierzy, że dzięki nim świat może
być ciekawszym miejscem, w którym wszyscy będą mogli żyć. Żałowałam, że nie
może mi przedstawić więcej planów, ale wiedziałam, że mógłby mieć przez to
problemy, więc wolałam mu zaufać. Jedyne, co wciąż dręczyło mnie w tym hotelu
to śmierci. Jeżeli chodziło o uwięź to nie bałam się. Mogłam tak żyć,
szczególnie, że Sora notorycznie informował mnie jak się ma sytuacja w moim
rodzinnym domu.
- Poradzę sobie – Jacob brzmiał na
pewnego siebie.
- Doskonale. Gdyby
ktoś chciał masaż to na stanowiskach znajdziecie specjalny dzwonek, którym
możecie mnie tu wezwać. Pozostawiam państwa samym sobie.
Zniknął. Spojrzałam w stronę
ściany, gdzie było widać niedużą, okrągłą dziurkę. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dobra, moja kara
to nie jest temat. Basen nie będzie na pewno niczym przełomowym, więc po prostu
się zrelaksujmy, okej? – zaproponował Detektyw, przywołując na twarz szeroki uśmiech.
Przytaknęliśmy i każdy ruszył w poszukiwaniu swojej szafki. Miałam szczęście,
bo moja była dosyć blisko przebieralni. Otworzyłam ją, która działała na
odcisk palca i zobaczyłam w środku parę różnych strojów kąpielowych. Wybrałam
jednoczęściowy, miodowy, z elastycznego materiału. Lubiłam takie ciepłe kolory. Zabrałam go i zajęłam
jedną z przebieralni. Nie miałam problemu z wyborem, bo wszystkie były wolne,
więc mogłam sama zdecydować. Po zamknięciu drzwi zdjęłam wszystkie ubrania i
ubrałam strój, który rzeczywiście był idealny dla mnie. Bałam się pomyśleć,
kiedy i w jakich okolicznościach zdążyli mnie pomierzyć. Nałożyłam klapki, a
wszystko, w czym przyszłam zapakowałam do dużego worka foliowego. Klekocząc
klapkami wyszłam, akurat, gdy z naprzeciwka wyszła Cecily. Włosy miała spięte w
kok, a jej bikini świetnie podkreślało piersi oraz talie. Wyglądała cudownie.
Alan oraz Jacob mieli różnokolorowe bokserki, które luźno otaczały ich chude
nogi. Byli naprawdę szczupli. Detektyw wyglądał na nieco bardziej umięśnionego.
- Gotowi, żeby bez
złamania zakazu ruszyć na odpoczynek? – zapytał Jacob dziarskim tonem. Wskoczyliśmy pod
prysznice, żeby opłukać się przed wejściem do wody i zmyć wierzchnią warstwę
tego, co osiadło się na nas od czasu ostatniej kąpieli.
Przebyliśmy granicę i trafiliśmy
do ogromnego pomieszczenia. Trzy duże, prostokątne baseny różnych długości
zajmowały prawą część hali. Wszystkie były otoczone kratkami odpływowymi.
Ostatni z zbiorników miał dołączoną piętrową skocznię do robienia akrobacji w
powietrzu, a na środkowym pojawiały się fale. Po lewej stronie była strefa
poświęcona czemuś w stylu spa. Dwa wygodne stanowiska do masażu, wanny z
hydromasażem, kąpiele błotne, wejście do lodowej jaskini oraz trzy pary drzwi
prowadzące do różnego rodzaju saun. Niedaleko, mniej więcej na środku sali
zauważyliśmy boisko do gry w wodne polo. Całość była otoczona leżakami oraz
parasolkami. Było tutaj naprawdę ciepło i przyjemnie.
- Marzyłem o tym.
Znajdziecie mnie w saunie – powiedział Jacob chwytając jeden z ręczników i ruszając prosto do
szklanych drzwi.
- Ja mam ochotę na
potaplanie się w błocie. No dziewczyny, nie dajcie się prosić – Alice wskazała
bulgoczącą maź, co do której kompletnie nie byłam przekonana, chociaż musiałam
przyznać, że ciekawiła mnie.
- Mną się nie
przejmujcie – uspokoił
nas Alan, który poczochrał się po włosach – Postaram
się popływać i przy tym się nie utopić.
Rozeszliśmy się, idąc we cztery
w stronę sporej, drewnianej balii z błotem. Gdy zatopiłam powoli stopę, to
myślałem, że masa wciągnie mnie na dno i udusi, ale po chwili poczułam dno, a
całość przyjemnie ssała. Alice była ubrana podobnie do Cecily i obie wyglądały
przepięknie. Carmen dobrała sobie dziwny strój, bo stanik ledwo zasłaniał jej
piersi, a bielizna ciasno opinała jej ciało. Wkrótce wszystkie ukryłyśmy się
pod warstwą ciepłego i ciężkiego błota, które zdawało się wykrzykiwać „już stąd nie wyjdziecie drogie panie”. Zamknęłam
na chwilę oczy. Poczułam falę ulgi. Czułam się naprawdę dobrze, myślami
odpłynęłam daleko.
- To co drogie
panie, w końcu dostałyśmy coś, na co zasłużyłyśmy? – zapytała zadowolona
Cecily.
- Myślę, że wszyscy
na to zasłużyli. Z chęcią bym spotkała się tutaj całą grupą. To miejsce jest
bezbłędne – ucieszyła
się Alice.
- Aż się zapomina o
problemach. Myślę, że w tych warunkach nawet Sandra i Wendy by się nie kłóciły
– zażartowała
Aktorka, co spowodowało wybuch śmiechu.
- Myślę, że w tych
warunkach nawet Aaron i Mycroft by ze sobą współpracowali – z tego żartu nie
zaśmiała się Carmen, ale reszta pań, włącznie ze mną, wybuchły śmiechem.
- Ale bym chciała,
żeby nikt więcej nie zginął – powiedziałam.
- Przyznam wam
szczerze, że staram się motywować wszystkich i zajmować, żeby nikt nie miał
zbytnio sił na planowanie czegokolwiek głupiego – Cecily przyznała po
chwili.
- Myślę, że możemy
spędzić najbliższe tygodnie aktywnie i nikt więcej nie będzie musiał zginąć – Carmen podłapała
temat.
- Brakuje tutaj
tylko drinków – rozmarzyła się Alice.
- Lepiej powiedzcie
mi, co myślicie o Wendy i Mycrofcie – Cecily nie wyglądała na plotkarę, ale widocznie
towarzystwo pozostałych kobiet budziło w niej ukrytą kobietę.
Salwy naszego śmiechu i dźwięki
plotek rozchodziły się po całym basenie. Bawiłam się naprawdę dobrze. Niedługo
po tym, jak weszłyśmy do błota na basenie pojawił się Samfu. Miał na sobie
komiczne bokserki w kwiatki. Położył się na leżaku niedaleko nas.
- Dziewczyny,
możecie mi powiedzieć jak mogę zdobyć serce Audrey? – zapytał poważnym
głosem.
- To ona nie jest z
Jacobem? – zapytałam.
Plotki
trwały i trwały. Czas spędzany na basenie mijał jak szalony. Po jakimś czasie
siedzieliśmy wszyscy w jednym miejscu.
- Rozwiązałem
kiedyś sprawę zanieczyszczonej wody na osiedlu bogaczy w New Horns. Pamiętam,
że diabeł tkwił wtedy w odpływie, gdzie jeden z mieszkańców zabił kogoś i
fragment zakrzepniętej kuli z włosów utknął w basenie. Zakażona woda mocno
podtruła większość mieszkańców osiedla.
- Koszmar – stwierdziłam.
- To zabawne, ja
kiedyś zanieczyściłem źródło, żeby pozbyć się konkurencji w takiej firmie. W
sumie źródło to za dużo powiedziane, był to baniak z sokiem. Skurczybyki nie
mogli się pozbierać przez parę dni, idealnie żebym mógł zebrać odpowiednie
informacje.
- Agatha robiłaś
kiedyś jakieś zabawki z wodą? – zapytał Alan.
- Przede wszystkim
pistolety i inne do polewania się, chociaż kiedyś stworzyłam zabawkowe rury,
które dzięki systemom przekładni, można było kontrolować za pomocą przycisków.
Dzieciaki podłączały to do kranów i mogły tworzyć swoje własne wodociągi.
Chociaż nie miałam zbytnio pomysłów – wytłumaczyłam.
- Nie jest wam
ciężko w tym błocie? – zapytał Jacob podchodząc do granicy zbiornika z błotem. Miejsca było
jeszcze tyle, że zmieściłby się tam z Samfu oraz Alanem.
- Przekonajmy się!
– powiedział
Samfu popychając go z rozpędu. Detektyw z impetem wpadł do środka, obryzgując
błotem nas oraz samego Samfu. Błoto zdawało się po prostu zjeść go w całości.
Bałam się przez chwilę, ale Jacob wychylił się i ciężko łapiąc oddech spojrzał
na swojego oprawcę. Nie udało się go jednak wciągnąć. Jacob miał problem żeby
wyłowić swoje okulary, ale w końcu mu się to udało.
Atmosfera była naprawdę świetna,
nie było czuć żadnych problemów, a wszyscy bawili się jakby nie próbowali
skakać sobie do gardeł jeszcze niedawno, chociażby na procesie. Zabawę przerwał
dopiero Jacob, który wychodząc z kąpieli błotnej powiedział, że dochodzi
osiemnasta i musimy iść do jadalni. Niechętnie zaczęliśmy wychodzić, dziewczyny
musiały mi pomóc, bo błoto zassało mnie potężnie. Sama mogłabym tu po prostu
umrzeć. To dopiero byłaby bezsensowna śmierć. Musiałam trochę opłukać się pod
prysznicem, a gdy tylko byłam całkowicie czysta wysuszyłam się i przebrałam.
Minęło około piętnastu minut zanim zdążyliśmy się ogarnąć i zebrać do wyjścia z
basenu. Do windy podeszliśmy szybkim krokiem, a ja idąc kończyłam się ubierać.
Jacob wezwał dźwig i wsiedliśmy do środka od razu jak się pojawiła.
Wysiedliśmy przy recepcji, gdzie
akurat stała grupka trzech osób – Yama, Audrey oraz Wendy. Dosyć nietypowe
połączenie, biorąc pod uwagę, że nie była to grupa, która się ze sobą zbytnio
trzymała. Gdy nas zobaczyli odwrócili się w naszą stronę.
- Hej wam, co się
tak tutaj czaicie? – zapytał Samfu.
- Był wypadek… - zaczęła mówić
Wendy. Poczułam nerwowy uścisk w okolicach szyi i brzucha. Czy ktoś zaatakował
kogoś tak szybko?
- Wszyscy są cali?
Komuś coś się stało? – przestraszyła się Carmen.
- Nikt nie zginął –
uspokoił
nas Yama – Nie było zresztą komunikatu.
Chodzi po prostu o to, że Ethan miał…
- Atak – powiedziała
Elizabeth, która wraz z Myroftem wspinała się właśnie po schodach z dołu – Nie mam pojęcia, co go spowodowało, ale
przez pewien moment nasz Jayden stracił przytomność, jego mózg był
niedotleniony przez co się wyłączył. Z tego, co sprawdzałam nic poważnego się
nie stało, ale chciałabym znaleźć przyczynę. Będę go obserwowała, pobrałam już
wszystko do badań i sprawdzę go ponad wszystko inne. Oczywiście dopiero jak
wyzdrowieje, póki co będę go pilnowała i uzupełniała wszystko czego potrzebuje.
- To wyglądało
strasznie. Upadł, zaczął się trząść, jeszcze złapał Sandrę… Chyba pierwszy raz
wyglądała jakby się czegokolwiek bała – Audrey brzmiała na roztrzęsioną.
- Ale nikt inny nie
ucierpiał? – upewnił się
Alan.
- Nie. Sandra i
Lily zostały jeszcze na chwilę w pracowni malarskiej – odpowiedziała
Wendy.
- Możemy przenieść
się do jadalni, żeby potem nie powtarzać się po parę razy? – przerwał Jacob.
Pasowało to nam. Przeszliśmy
przy recepcji, za którą stał Sora. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił
uśmiech. Był ciepły i serdeczny, tak jak zawsze. Cała dwunastka przeszła przez
drzwi, przy których uderzyła nas fala zapachów i smaków. Audrey nie miała czasu
gotować przez przeszukiwania, więc zrobieniem obiadu połączonego z kolacją
zajął się Sora. Wewnętrznie wolałam dania ugotowane przez niego, cieszył mnie
fakt, że robił je własnymi rękoma. Zupełnie jak figurkę, którą miałam. Było
tutaj pusto, brakującej szóstki osób jeszcze nie było i wątpiłam, żeby dzisiaj
pojawił się Ethan.
- Ja nałożę porcję
dla siebie i Ethana i zjem w pokoju. Muszę go pilnować – powiedziała i
przeszła do realizacji swojego planu. Po nałożeniu dwóch misek wyszła,
ostrożnie to wynosząc.
- Powinniśmy
poczekać na resztę – przypomniał Jacob.
- Nie wiadomo czy
ktoś jeszcze przyjdzie. Maks mówił, że nie planuje – powiedział Yama.
- Julia pewnie też
się nie pojawi – stwierdziła Wendy.
- Ethan jest w
kiepskim stanie, a Aaron szuka dalej informacji w pracowni – Cecily wykluczyła
kolejne dwie osoby.
- Czyli możemy
spokojnie zjeść, aż nie pojawi się Sandra i Lily – Detektyw usiadł i
zaczął jeść. Wszyscy poszli w jego ślady. Byłam bardzo głodna po całym dniu,
nawet kąpiel błotna potrafiła wymęczyć. Usiadłam obok Carmen oraz Alana. Po
dziesięciu minutach, gdy kończyliśmy jeść, do jadalni przyszły dziewczyny. Były
uśmiechnięte od ucha do ucha, chociaż Sandra wyglądała dosyć blado, ale Lily
nie była tak wesoła od początku pobytu.
- Czekaliśmy na was
– zaczął
tajemniczo Jacob.
- Ethan zaatakował
kogoś jeszcze? – zapytała z wyrzutem Lily.
- Co się stało w
tej cholernej pracowni? – zdziwił się Samfu.
- Pytanie, co ty
tam robiłeś? – odgryzła się Audrey, która stała w kuchni oparta o gablotę.
- To tam zniknąłeś
na tyle czasu Samfu? – Jacob się zaśmiał.
- Nie do końca,
trafiłem tam przez przypadek… To dłuższa historia, mało ważna, a i tak mi nie
uwierzycie – wyszczerzył
zęby.
- Co do pracowni,
to wydaje mi się, że gdy Ethan spojrzał na jeden z obrazów to coś się z nim
stało – powiedział
Yama. Jakoś nie wydawało mi się, żeby obraz mógł wywołać coś takiego, ale cała
sytuacja była póki co mocno chaotyczna.
- Szkoda, że nie ma
z nami Oliviera, może powiedziałby coś więcej o tym obrazie – westchnęłam.
- Co właściwie
przedstawiał? – Pechowiec zadał pytane, które ciekawiło większość z nas.
- Jakiegoś stwora,
czy demona – stwierdziła
beznamiętnie Lily.
- To z pewnością
był demon. Ethan wyglądał jakby siedziało w nim coś podobnego, wierzgał jak
zarzynane zwierzę – Sandra poprawiła okulary wypowiadając te słowa.
- Myślicie, że to
może być nowy motyw? Opętanie? Pasowałoby do poziomu szaleństwa tego miejsca – podrzuciła pomysł
Cecily.
- Myślę, że to zbyt
szalone, nawet jak na to miejsce – odpowiedział Mycroft.
Zapadł moment
ciszy. Wyglądało to jakby każdy zbierał w głowie myśli i starał się je zebrać w
jedną całość.
- Będziemy musieli porozmawiać
z Ethanem jak się przebudzi, może on będzie w stanie nam wyjaśnić, to co się
stało.
- To ogarnijmy w
tym czasie to, czego dowiedziała się każda z grup – zaproponował Jacob.
- Nasza grupa
zwiedziła biuro i pracownie malarską. W biurze panuje Maks, więc pewnie on
niedługo nam powie coś więcej. Znalazł tam akta różnych ludzi, którzy mogli trafić
do tego miejsca oraz karty pracowników. Na pewno będzie tam w końcu coś
związanego z nami. Te ważniejsze dokumenty były podpisane symbolem
przypominającym literkę „P” – zaczął Mycroft.
- W pracowni poza
sceną z Mayer oraz atakiem Ethana nie było nic ciekawego. No może kącik
poświęcony pracom Oliviera, ale nie wiem czy warto to określić jako ważne – dodała Wendy.
- To w sumie trochę ironiczne, że prace Naessa
przetrwały do odkrycia tak tematycznego pomieszczenia, a on nie – zaśmiał
się Samfu. Nie cierpiałam takich uwag i denerwowałam się za każdym razem jak je
słyszałam.
- U nas w sumie bez
większych odkryć – zaczął Alan, który pokrótce opowiedział o wszystkim, co wydarzyło się
w laboratorium oraz na basenie.
- Basen brzmi jak
dobre pomieszczenie do odpoczynku – stwierdziła Audrey – Nie pamiętam, kiedy ostatnio relaksowałam się w takim miejscu.
- Moja droga, zażyłyśmy takiej kąpieli
błotnej, że czuję się jak nowo narodzona – pochwaliła się Przyjaciółka.
- Wyglądałabym jak
hipopotam w tym błocie – stwierdziła z dystansem, co większość skwitowała falą śmiechu.
- Wiem, że to może
być naiwne pytanie, ale… nikt nie znalazł wyjścia, prawda? – zapytała ostrożnie
Cecily.
- Niestety, ale nie
– stwierdził
smutno Mycroft. Już po poprzednim procesie nie liczyłam na to, że ktoś znajdzie
wyjście, teraz nawet na to nie czekałam. Podobało mi się w tym hotelu i nie
zamierzałam go opuścić. Byleby tylko nikt więcej nic nie robił. Aż wstyd było
przyznać, gdy widziałam tyle woli ucieczki w oczach innych uczestników.
Drzwi do jadalni się otworzyły i
wszedł do nich Aaron. Miał w ręce plik kartek, które szeleściły przy każdym
jego kroku.
- Cieszę się, że
jeszcze tu jesteście – powiedział na przywitanie.
- Dowiedziałeś się
czegoś ciekawego Aaronku? – zapytał przesadnie słodko Mycroft.
- Udało mi się
odnaleźć odpowiednie foldery i rzeczywiście było tam trochę informacji.
- Czego się
dowiedziałeś? – zapytał Jacob gdy tylko Aaron zrobił przerwę na oddech.
- Coś o wirusie,
dane, których za bardzo nie rozumiem, ale przekażę je Elizabeth, myślę, że ona
jest bez problemu rozszyfruje. Dodatkowo było tam dużo plików o strukturze tej
organizacji. Wygląda na to, że ktoś skrupulatnie prowadził bazy danych aż do
upadku instytutu. Zabawne jest to, że w spisie pracowników znalazłem każdego.
Nawet naszych porywaczy, oprócz jednej osoby. Lokaja. Nie ma go na liście
pracowników.
- Czyli Bobru i
Neri pracowali w tym instytucie, to musi być teraz pewne – Jacob brzmiał na
bardzo podekscytowanego.
- Oni tutaj
pracowali? Czyli… - zaczęła Carmen.
- Naprawdę muszą
być duchami, bo instytut działał tutaj lata temu, a oni dalej są młodzi. Chyba,
że to wszystko oszustwo.
To było dużo niebezpiecznych
informacji. Zaczęłam czuć narastającą panikę. Rozejrzałam się. Sora stał w
kącie i obserwowała scenę. Na jego twarzy był szeroki uśmiech.
---------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom:
- Raika
- Pozostałe osoby z innych progów
Tak zauważyłem, że chyba obecnie najlepszym przyjacielem Alice w Peccatorum jest alkohol.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiadomo, że alkohol nie zginie ;)
UsuńDzięki za komentarz!
Nosz ja pizgam czekałem, domagałem i końcu nastał ten dzień PERSPEKTYWA AGATHY<3. Relacja AGATHY była na tyle mało znaczącą, że do jej perspektywy tak naprawdę nie wiedziałem jakie ona ma usposobieni a to już w Ciul rozdziału, bolesna prawda. Nie mniej jednak strasznie się cieszę, że w końcu dostała rozwinięcie, bo taka postać jak Samfu to nie czuć że jego postać potrzebuje rozdział, on i tak w każdym rozdziale jest bardzo widoczny. Co jedynie można by jego perspektyw się przydać do jego usposobienia do całej sytuacji, do zakazu i uczuć co do postaci. Motyw z Sorą jest bardzo ładnie, klarownie pokazany i czekam na rozwinięcie. Najbardziej jednak czekam na Romans Carmen i Aarona no musi to się kurna ziścić. Sytuacja w Laboratorium, więcej scen z Elizką, wchodzę w to. Co prawda to był tak naprawdę trochę zapychacz i motyw dla Samfu na wyjście to i tak Elizka ❤️. Czas na scenę w basenie trochę to przypomina mi scenę z Kazuchim xD. Samfu spodenki w kwiatki, któż by się tego spodziewał xD Agatha zachowawczy strój jednoczęściowy, Cecilia i Alice jak normalne laski, i oczywiście kochana Carmen WIZAULIZACJA NERI PROSZE XD. Dodatkowo motyw z plikami, które znalazł informatyk, to było bardziej niż pewne ale w końcu nadeszło. No oczywiście zbrodnia, tak pasuje motyw do basenu, jeszcze tego że Agatha wspominała o jakiejś tam zbrodni(chyba to była Agatha). I oczywiście motyw Alana, który się przewraca co chwilę. Co muszę pochwalić i to bardzo, w tym rozdziale bardzo dobrze zostały przedstawione postacie w towarzystwie Agatki. Carmen, Alice i Cecily poprostu super się czytało trochę Historii Cecily fajny motyw Alice z Alko, czy Carmen WIZAULIZACJA NERI PROSZĘ x2
OdpowiedzUsuńTen rozdział był jak dla mnie o wiele lepszy niż rozdział Sandry, głównie przez to oddanie relacji z większą grupą, a także Sorą co niewątpliwie wpływa świetnie na Agatę. W sumie gdyby nie Motyw demona w poprzednim rozdziale to Jedyne co było to "pocieszanie płaczącej Lily" co było spoko przedstawione ale jednak to trochę mało.
Rozdział naprawdę przezajebisty, oczywiście to kolejny free time ale i takie rozdziały są bardzo ciekawe, a zdecydowanie też bardzo pożyteczne.
Agatha porusza się w trochę innym gronie postaci, dlatego przyjemnie się czyta jej perspektywę ^^ Samfu dostanie taki rozdział, gdzie właściwie perspektywa mogłaby należeć do każdego, ale będzie idealnie - nie zdradzi za dużo z jego planów, a pokaże jakim człowiekiem jest w głębi. Carmen x Aaron powiadasz? C: Zobaczymy, zobaczymy. Cieszę się bardzo, że scena na basenie się spodobała, bo była dla mnie taką próbą rozpisania fajnie stosunków pomiędzy postaciami. W kolejnym rozdziale znowu coś się tam będzie działo i myślę, że powinno się to spodobać :>
UsuńSandra i Lily to niestety najbardziej odsunięte od grupy postacie, a same w sobie nie są aż tak porywające.
Dzięki za komentarz!
1/2
OdpowiedzUsuńBez zbędnych wstępów, na podglądzie rozdziału z poziomu strony głównej coś się zepsuło i pokazuje także fragment tekstu rozdziału. Z tego co mi się wydaje, w tamtym miejscu zawsze pojawiała się tylko notka wstępna, więc daję znać :). (Jakby co to 1 czy 2 odenterowane linijki przerwy powinny rozwiązać problem, ale się nie znam na blogach, więc nie mądrze się)
Co do treści, czyżby w końcu coś zadziało się w związku z wątkiem wiedzy na temat Peccatorum jaką posiada detektyw? Mam nadzieję, bo miał on już chyba z 2 swoje rozdziały, a cała sprawa jest nadal w sferach domysłów. Dodatkowo leżą tam gdzieś nadal notatki Rewolwerowa, które przypuszczam, że wrócą, niekoniecznie w tym epizodzie, ale na pewno kiedyś. W połączeniu z wiedzą detektywa, odkryciami Samfu i tym co przyszłość przyniesie, może okazać się to nawet takim finałowym ‘pociskiem prawdy’ :D
Wracając jeszcze do iluzjonisty i tego co stało się w poprzednim rozdziale. Przypomniała mi się sugestia, nie pamiętam kogo, o tym, że byłoby kiepsko, gdyby dowiedzieli się, że ktoś z nich jest seryjnym mordercą. Z jednej strony mogło to być lekkie nawiązanie do Danganronpy, bo coś takiego wychodziło tam chyba w każdej części, ale z drugiej… Zakładając, że nowy pacjent Elizabeth faktycznie ma drugą osobowość, jestem pewien, że ma ona także swój talent. Czyżby Ultimate Seryjny Morderca? Ten głos sprawiał wrażenie dosyć mrocznego, jednak nie sądzę. Chociaż byłoby to całkiem fajne. Mordercze postacie z Danganronpy nie do końca bywały w pełni złe, więc fajnie byłoby zobaczyć kogoś wypadającego poza ten schemat i używającego swój talent do próby wydostania się z hotelu… Wracając do tego co chciałem powiedzieć, mam przeczucie, że osobowość, którą jak na razie nazywam Ethanem (iluzjonista to dla mnie Jayden) jest tak naprawdę Ultimate Jasnowidzem/Prorokiem/Wieszczem. Tłumaczyłoby to, dlaczego widząc obraz wpadł w trans i wygłosił złowieszczo wyglądające proroctwo. Lub groźbę. Pozostaje tylko poczekać, bo jestem pewien, że będzie to istotny motyw tego epizodu :D
Dodatkowo, zwróciłem uwagę na negatywny komentarz Agathy na to, kiedy Samfu powiedział coś o ‘ironiczności’ sytuacji. Czyżby jakaś osobista opinia została przemycona w głosie postaci? ;) Hah, niezależnie od tego jaka jest odpowiedź, muszę przyznać rację. W dzisiejszych czasach zapanowała moda na nadużywanie takich słów, często w nieuzasadnionych sytuacjach i bez znajomości ich znaczenia. Nie wiem skąd się to wzięło, ale mam nadzieję, że zginie jak najszybciej, bo jak słyszę, że ktoś mówi o ‘ironicznym robieniu czegoś’ to mam ochotę rzucić w taką osobę słownikiem, by poznała bogactwo słownictwa naszego pięknego języka polskiego. No, ale cóż… Młodzi powtarzają wszystkie głupoty jak usłyszą w sieci, co zwłaszcza objawia się w plebiscycie jakim jest Młodzieżowe Słowo Roku. W tamtym roku to był ‘dzban’, z wysokimi lokatami ‘masno’ (co to kurwa w ogóle jest?) i ‘prestiżowo’. Nie muszę śledzić YT by wiedzieć, że to są slogany popularnych kanałów…
2/2
OdpowiedzUsuńDobra, wracając do Pecca xD. Czas na krótkie i nieposegregowane komentarze. Pierwszym z nich będzie ta scena, kiedy detektyw został wepchnięty do błota. Przyznam, że pomysł fajny, bo było wspomniane coś o tonięciu i dlatego właśnie zabrakło mi Samfu naśladującego komunikat o znalezieniu ciała po tym jak detektyw przez chwilę się nie wynurza :P
Dalej, coś o Lokaju. Skoro nie było go na liście pracowników instytutu i Agatha wspomina o tym, że wydaje się jej, że może on mieć do niej słabość, czas połączyć moją pierwszą teorię na temat Sory i to w jedność, czego rezultatem jest – Agatha stworzyła go, ale tego nie pamięta.
I finałowo, informacje, które zostały zdobyte. Tym samym, Aaron stracił trochę ze swojej roli z fabule, a taka konfrontacja pomiędzy nim a Mycroftem jest nieunikniona, możliwie w tematyce ‘zazdrości’, czyżby zbliżał się jeden z nich jako trup/morderca? Raczej jeszcze nie w tym epizodzie, ale pewnie już niedługo, bo jeden z nich na pewno zginie :)
To wszystko ode mnie, oprócz tego, że ten rozdział można zaliczyć tak trochę jako ‘fanservicowy’ xD Każdy ma coś dla siebie, bo zarówno występują panie i panowie w strojach kąpielowych. Zgaduję, że od takich rozdziałów nie uciekniemy ;D. I to tyle, do następnego :)
Ujarzmienie tego tekstu to było nie lada wyzwanie, ale rzeczywiście linie przerwy pomogły ^^ Motyw Ultimate Peccatorum zostanie rozwinięty, a to zaledwie jego początek :D Ale przyznaję, że notatki Rewa i Jacob nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
UsuńNa Ethana mam pewien plan. Plan o tyle trudny, że wpadł do głowy spontanicznie. Iluzjonista nie miał mieć tego "czegoś" w sobie, ale pomyślałem, że to jest to "coś" czego potrzebuje dla rozwoju. Myślę, że wyjdzie fajnie, bo nie będzie to oklepane, ale będzie fajnie dopełniało postać.
Ja też ubolewam nad postrzeganiem pewnych słów i ogólny ich dobór. Jeszcze dzban nie jest aż tak "gryzący", ale "masno" i "prestiżowy" jak dodam do tego twarze odpowiednich Youtuberów, wywołuje u mnie odruch wymiotny. Katastrofa i dno dna, ale cóż poradzimy :D
Ooo! To byłby naprawdę dobry pomysł, aż wstyd, że o tym nie pomyślałem, bo pasowałby do Samfu i jego poczucia humoru. Z Lokajem motyw będzie na pewno ciekawy, oczywiście niczego nie zdradzę, ale myślę, że się spodoba.
Bardzo mi się podoba Wasze założenie, że Aaron lub Mycroft odpadną. Z jednej strony to logiczne, tylko jeżeli tak będzie to który odpadnie/zginie/zabije? To jest pytanie :D Tak, rozdział miał dla każdego, coś miłego (dla oka) ^^
Dzięki za komentarz!
Spóźniona bardzo, ale przeczytałam ♥
OdpowiedzUsuńJak już pisałam ostatnio, bardzo lubię takie spokojne rozdziały, gdzie Goście poznają nowe pomieszczenia i po prostu spędzają miło czas ♥ Laboratorium to absolutnie świat mojej kochanej Elizabeth, ale basen to po prostu raj.
Co do Aghaty to polubiłam ją. Podoba mi się jej relacja z Lokajem i podejście do hotelu, bo bardzo przypominałaby mnie. Hotel oferuje dosłownie wszystko, nawet więcej, niż niektórzy mogliby sobie wymarzyć, a oni koniecznie chcą uciec. Jedynym zagrożeniem dla nich są przecież oni sami D: Tylko gdyby nikt się nie zabijał byłoby nudno, więc rozumiem całkowicie ♥
Nowe informacje na pewno są interesujące i jestem bardzo ciekawa, do czego doprowadzą Gości. Badania Elizabeth na pewno też powiedzą coś więcej ♥
No i oczywiście czekam bardzo na kary Jacoba i Mayer ♥
Elizabeth ma w końcu miejsce, w którym może zabłysnąć, chociaż ona ciągle robi coś dla innych, więc może to złe stwierdzenie. Agatha to postać, która naprawdę odegra sporą rolę dla samego hotelu. Ja też nie wiem czy chciałbym uciekać, a jedynym zagrożeniem są sami oni, chociaż w tym rozdziale to się odrobinę zmieni - dowiecie się już w 25 rozdziale :
UsuńKara coraz bliżej, na pewno będzie mocna, to mogę obiecać (więc podejrzewam, że Tobie się spodoba C:)
Dzięki za komentarz, również spóźniona moja odpowiedź xD