Epizod III - Rozdział 24: Szepty (Alice Clarisse)


Hej! Witamy w kolejnym rozdziale Peccatorum! Chociaż może wydawać się to nieprawdopodobne, to nie jest jeszcze rozdział, w którym dzieje się to, na co wszyscy czekają, związanego z dwoma postaciami :) Rozbiliśmy akcje w ten sposób celowo, gdyż chcieliśmy uderzyć w ciekawy zabieg, który umożliwi Wam lepsze poznanie sekretów i tajemnic postaci. Zaciekawieni? Zapraszamy do lektury, a także dyskusji w komentarzach! Po przeczytaniu podeślijcie bloga znajomym, niechaj Peccatorum dociera do coraz to większego grona!



Rozdział 24: Szepty (Alice Clarisse)


                Sytuacja w jadalni była niesamowicie ciekawa. Ludzie poznawali kolejne fakty, a ja cieszyłam się jak szalona, bo oznaczało to, że mogłam pomóc wielu osobom. Uwielbiałam pomagać, szczególnie, że dzięki temu, wszystko układało się tak, jak powinno się układać. Nie chciałam być nieskromna, ale wiedziałam, że to jest moja zasługa. Byłam pomocna, tak jak starałam się pomagać każdej osobie, która stanęła na mojej drodze. Za to otrzymałam swój tytuł i mogłam pomagać kolejnym ludziom. Żałowałam, że byłam tutaj sama, właściwie prawie sama. Spojrzałam na siedzącą wokół mnie grupę. Przeżywali wszystko tak bardzo, co oznaczało, że musiałam wszystkim pomóc. Jak zwykle.
- To nie jest oszustwo – odpowiedział spokojnie Lokaj – Ale nie mogę wam powiedzieć więcej. Dążenie do prawdy bywa szczególnie uszczypliwe.
- Nie rozumiem jak to jest możliwe – stwierdził Aaron – Przecież to niemożliwe, żeby oni byli tymi ludźmi, którzy lata temu pracowali z profesorem.
- Może byli w stanie hibernacji? – zapytała Carmen – To coś, co odróżnia nas od roślin. Te giną w mrozie, a my się konserwujemy.
- To na pewno nie są duchy – powiedział Yama głosem przepełnionym pewnością siebie.
- Może ich dzieci? Albo to po prostu oni, ale informacje, które znaleźliśmy były podrobione, żebyśmy mieli zagwozdkę – rzuciła pomysłem Wendy.
- Jeżeli to byli pracownicy to Maks na pewno ich znajdzie, bo w biurze ma jakiś segregator, w którym ma karty pracowników – wytłumaczył Haker.
- To trzeba będzie przekazać tą informację Maksowi. Ja póki co jestem padnięty i chcę w końcu odpocząć, a muszę jeszcze zanieść wyniki Elizabeth – Aaron westchnął i ruszył w stronę wyjścia.
- Nie chcesz najpierw zjeść? – zapytała Carmen. Nie odpowiedział i wyszedł. Czasami zastanawiałam się czy nie pomóc im w jakiś sposób, ale nie byłam aż taka dobra w składaniu związków. Nie byłam nawet pewna czy Florystka czuła coś do Aarona, bo nie było łatwo się z nią dogadać. Była straszną wariatką, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale wiązało się to z tym, że ciężko było wyciągnąć z niej konkretną informację. Często nawiązywała do kwiatów, bardzo łatwo traciła wątek i momentami wydawało mi się, że nie rozumie podstawowych zasad rozmowy.
- Dzisiejszy dzień po prostu jest już za długi – westchnął Yama.
- Myślę, że teraz więcej się nie dowiemy, póki nie przeanalizujemy tego, co mamy. Myślę, że wiem na czym się teraz powinienem skupić. Tak czy siak możecie już iść, chyba że macie ochotę posiedzieć tutaj – Jacob rozsiadł się wygodniej.
- Rozumiem, że nie powiesz nam na czym chcesz się skupić? – zapytała Audrey.
- Ostatnio mój plan prawie wkopał mnie i całą grupę, wszystko dzięki uprzejmości Samfu – spojrzał na chłopaka, który pomachał do niego wesoło.
- Dobrze wiem, że ci się to podobało – odpowiedział.
- Czy możemy dzisiaj jeszcze coś zrobić? – zapytała Wendy.
- Dzisiaj już nie. Przeszukaliśmy piętra, to zawsze jest męczące, więc proponowałbym pójść do pokoju i pomyśleć nad tym wszystkim przy relaksującej kąpieli. Mi to zawsze pomaga .
                Po minucie w jadalni został Alan, Jacob, Audrey, Agatha oraz Cecily. Reszta w swoim tempie opuściła pomieszczenie, ciągnąc do wyjścia. Mundur, który uszyłam dla Rewolwerowa zdawał się leżeć na mnie coraz lepiej z każdą chwilą. Komunista był ciekawą osobą i brakowało go przy stole z niewybrednymi komentarzami i specyficznym podejściem do życia. Musiałam przyznać, że odszedł z hukiem i też chciał pomóc, a właściwie nawet mu to wyszło. Nie wiem czy to, że ingerował w bieg wydarzeń było większym zamętem, czy to jakby nie zrobił nic, ale i tak sporo zmienił swoją osobą.
- Czuję się jakaś taka niespełniona po dzisiejszym dniu – westchnęła Cecily.
- Twoja wola osiągnięcia sukcesu jest niesamowita – stwierdziłam.
- To nie jest wola, to trening. Dla mnie wygrywanie i osiąganie sukcesu jest naturalne.
- Nie prędko ci do osiągnięcia sukcesu tutaj – zauważył Alan. Jak zawsze spostrzegawczy, zaśmiałam się w głowie.
- Zależy co uznać za sukces. Póki co dążę do ucieczki z tego miejsca z resztą i pracuje na ten sukces – uśmiechnęła się tajemniczo.
- Lepiej nie zmieniaj tego celu na ucieczkę solo babo – zażartowała Audrey.
- Nie zamierzam, spokojnie.
- Przyznam, że jednak mam pewien plan, którym chcę się z wami podzielić – stwierdził nagle Jacob. Byłam zainteresowana, bo wtajemniczanie mnie w plany zwiększało szansę na to, że będę mogła komuś pomóc.
- Jak to? – zdziwiła się Kucharka.
- Jest to o tyle dziwne, że podpowiedź mam od dosyć niespodziewanej osoby – powiedział.
- To znaczy? – zapytała Agatha. Jacob wyciągnął kawałek papieru i szybko naskrobał coś na paru kartkach.
- Od Lokaja – głosiła. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Ta osoba wkradła pewne słowo do czegoś, co powiedziała. Pamiętacie, co zrobiła Elizabeth podczas pierwszego procesu? Jak nakierowała nas na Raphaela? Myślę, że teraz było podobnie.
- No, dobra, ale co mamy zrobić? – zastanowiła się Audrey.
- Będę musiał pogadać z Elizabeth. Ona będzie w stanie wykorzystać tą podpowiedź – uśmiechnął się.
- Nie możesz nam po prostu powiedzieć, o co chodzi? Musisz być zawsze tak niepotrzebnie tajemniczy? – zapytała Agatha.
- W tym przypadku muszę. Tak się składa, że słucha nas ktoś, komu za grosz nie ufam – powiedział Jacob, mówiąc to wyraźnie – No, ale dzisiaj już tego nie zrobię. Też jestem zmęczony, musze zebrać myśli.
                Jacob wstał i wyszedł, z zamyślonym wyrazem twarzy. Audrey westchnęła:
- Czasami wydaje mi się, że ten człowiek jest dwa kroki dalej niż ktokolwiek z nas. Ciężko za nim nadgonić.
- Cieszmy się, że go mamy. Bez niego moglibyśmy nie dojść tak daleko – powiedziałam – Ja też muszę już iść. Miłej nocy i kolorowych snów!
Wyszłam na korytarz i odetchnęłam. Kolejny dzień za mną. Wiele rzeczy do zapamiętania i faktów do dodania. Każdy dzień był zupełnie nowym doświadczeniem. Minęłam recepcję, gdzie Lokaj spojrzał na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Dobranoc Sora – powiedziałam słodkim głosem.
- Dobranoc Panno Clarisse – odpowiedział, nie dając po sobie poznać niczego.
Z uśmiechem na twarzy minęłam go i zeszłam po schodach na piętro sypialniane. Doszłam do swojego pokoju i przekręciłam klucz w zamku. Drzwi delikatnie się otworzyły, otwierając przede mną mój świat. Pokój był bardzo prosty. Na podwyższeniu, naprzeciwko drzwi, stało łoże z baldachimem. Lubiłam w nim spać, było bardzo  wygodne. Poza tym miałam dosyć nudną kanapę, na której znajdowały się przeróżne, mało ciekawe poduszeczki. Puchowy dywan przykrywał całą podłogę, uwielbiałam czuć go pod stopami. Łazienka, szafa i biurko nie wyróżniały się właściwie niczym. Dwoma najciekawszymi rzeczami w moim pokoju był pamiętnik oraz nieduży kuferek. To tam trzymałam swoje najcenniejsze skarby. Właściwie i w jednym i w drugim. Podeszłam do krzesła i wygodnie się rozsiadłam. Dywan układał się wyjątkowo dobrze pod stopami. Musiałam zapisać wszystko.
                Każdy dzień tutaj był niesamowitą przygodą i dawką informacji. Otworzyłam pamiętnik na czternastym dniu, bo właśnie dzisiaj mijał drugi tydzień odkąd tu byliśmy. Nie mogłam uwierzyć, kiedy to minęło. Widząc proste linijki zapisanego tekstu byłam jednak zadowolona. Moje wspomnienie nigdy nie umrze, pomyślałam zadowolona. Wyciągnęłam z szuflady pióro. Odkorkowałam jedną z buteleczek z atramentem i polizałam delikatnie stalową końcówkę. Metaliczny posmak rozszedł się po moich ustach. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 19:16. Mogłam zapisać wszystko, co chciałam, a potem z czystym sumieniem pójść się wykąpać. Spojrzałam na kartkę. Odetchnęłam i zaczęłam pisać:
Drogi Pamiętniku, dzisiaj dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy:
- Duchy, które nas porwały pracowały w instytucie Alberto Sora
- Samfu zachowuje się podejrzanie i się do czegoś przygotowuje
- Aaron znalazł dzisiaj wiele ciekawych informacji dotyczących duchów oraz wyniki badań
- Maks przeniósł się z czytelni do biura, gdzie sprawdza dokumenty związane z Peccatorum
- Prace Oliviera są składowane na nowym piętrze – pracowni malarskiej
- Otwarto cztery nowe piętra – pracownię malarską, basen, biuro oraz laboratorium
- Jacob ma tajemniczy plan i nie ufa komuś z grupy. W kręgu jestem ja, Alan, Agatha, Audrey oraz Cecily.
-Rew pozostawił coś po sobie, ale nie jestem pewna, kto przejął tą informację. Podejrzewam Maksa.
- Alan dalej jest ofiarą
- Audrey współpracuje z Jacobem, ale nie są razem
- Julia może być X, trzeba z nią pogadać, albo odwrócić uwagę
- Sandra i Lily są razem i obie się zmieniły. Lily po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęła, a Sandra była przerażona
- Ethan przeżył dziwny atak. Nie mam pojęcia z czym jest związany.
- Cecily dzisiaj przejawiała zdziwienie, radość oraz zaciekawienie, a także parę mniejszych emocji.
- Agatha jako jedyna, oprócz mnie, jest w stanie zauważyć obecność Sory w pomieszczeniu.
Spisałam całość, dopisując parę mniejszych faktów. Zadowolona z siebie wstałam i podeszłam do kuferka. Otworzyłam go kluczykiem, który miałam zawieszony na szyi. Nikt wcześniej go nie widział. Włożyłam go do niedużego, nieco zamaskowanego zamka i otworzyłam wieko. Spojrzałam do środka i uśmiechnęłam się. Byłam dumna z mojej kolekcji. Składała się z czterech przedmiotów. Kolejne nabytki na pewno jeszcze mogły tutaj trafić, ale nie w tym momencie. Chciałabym postarać się żeby pojawiło się ich więcej na raz, ale był to bardzo skomplikowany proces. Nikt nie mógł tego zauważyć. Zamknęłam wieko, jakbym bała się, że ktoś je zaraz zauważy.
Wstałam i zbierając ubrania, ruszyłam do wanny. Zastanawiałam się, kiedy w końcu pojawi się kolejny motyw. Tak bardzo chciałam zacząć już znowu pomagać. Spojrzałam na listę, którą miałam na drzwiach szafy. Przekreśliłam aż cztery nazwiska, a jedno miałam w kółku, ponieważ dostarczałam tej osobie stałą pomoc. Przeleciałam wzrokiem szukając innych osób, przy okazji zbierając piżamę, którą chciałam nałożyć po kąpieli. Zamyślona ruszyłam do łazienki. Nalałam ciepłą wodę i wlewając trzy pierwsze płyny, które miałam pod ręką, weszłam do środka. Przeszły mnie ciarki, gdy ciepło rozeszło się po moim ciele. Sięgnęłam do butelki szampana, których miałam ukryty zapas w mini lodówce ukrytej przy prysznicu. Nalałam sobie musującego płynu i spojrzałam przed siebie. Miałam naprawdę dużo roboty i wiele uśmiechu, który czekał na mnie w nagrodę. Po kąpieli ruszyłam prosto do sypialni. Wiedziałam jaki mam mniej więcej plan na jutrzejszy dzień. Położyłam się wygodnie i wyciągnęłam się zadowolona. Zasnęłam bez najmniejszego problemu.
*
                Obudziłam się trzydzieści minut przed budzikiem. Wstałam i poszłam zaspana do łazienki. Przed lustrem uśmiechnęłam się do siebie dziarsko. Szeroki uśmiech na początek dnia był tym, czego potrzebowałam. Już raz na tym wyjeździe zdarzyła mi się sytuacja, w której byłam bardzo zdenerwowana. Musiałam potem przepraszać Rewolwerowa. Miałam nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy. Ludzie musieli ufać swojej przyjaciółce, inaczej to nie miało żadnego sensu. W końcu zaufanie to podstawa każdej poważnej relacji. Umyłam zęby, nałożyłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Po wyjściu z łazienki, prawie od razu zaskoczył mnie komunikat:
- Dzień dobry Państwu. Właśnie wybiła godzina ósma, co oznacza, że za piętnaście minut zacznie się śniadanie. Życzę Państwu miłego dnia.
Głos Sory był melodyjny i nieco hipnotyzujący. Wesoła, skończyłam się ubierać i wyszłam z pokoju. Przy wyjściu zauważyłam Sandrę, która akurat poprawiała się w wiszącym na korytarzu lusterku. Zerknęła w moją stronę kątem oka. Podeszłam do niej i ją przywitałam. Była teraz osobą, która potrzebowała sporo pomocy, ale wiedziałam, że nie przepadała za mną podobnie jak za Wendy, chociaż Striptizerka była wyżej w rankingu znienawidzonych postaci.
- Dzień dobry – powiedziałam po przyjacielsku. Widziałam jak drgnęła jej powieka. Odwróciła się i  z poważną miną spojrzała na mnie.
- Hej Alice.
- Jak się czujesz po wczoraj? Słyszałam, że Ethan cię bardzo wystraszył.
Zszokowałam się, kiedy zauważyłam na jej twarzy błysk przerażenia. Ona naprawdę się bała. Ustąpiło to szybko szyderczemu uśmieszkowi, który był jej najczęstszym makijażem.
- Doskonale, jak zawsze. Ethan po prostu miał atak i mnie wystraszył, przespałam się i wszystko gra – odpowiedziała, chociaż nie do końca jej wierzyłam.
- Jak będziesz chciała to możemy o tym pogadać.
- Dzięki za troskę i w ogóle, ale nie – odpowiedziała i obróciła się idąc w stronę schodów.
- Gratuluje związku z Lily.
                Trafiłam. Uwodzicielka zatrzymała się w połowie kroku i odwróciła.
- Rozumiem, że twoim ulubionym narzędziem są nożyce, każdy tak może, ja też lubię, ale nie sądzisz, że przesadzasz? Jesteśmy tylko przyjaciółkami.
- Po prostu cieszę się, że dzięki tobie na jej twarzy znów pojawił się uśmiech – powiedziałam. To wybiło ją trochę z równowagi. Zawsze chamstwo doskonale kontrowało się uprzejmością.
- To po prostu coś naszego, okej? Nie chcę tego zepsuć, ani o tym gadać. Nic poza tą dziewczyną mnie nie interesuje w tym całym hotelu.
Jej słowa były dosyć motywujące. Czy mogłam za to zapisać sobie punkty? Czy to była akcja, która komuś pomogła? Wydawało mi się, że tak, ale nie byłam pewna. Żałowałam, że nie mogłam wejść do głowy innych ludzi i przeczytać tego, co tam mają. Nie sprawdzałabym niczego prywatnego, tylko informacje dotyczące tego, czy im pomogłem, czy nie. Sandra odeszła w swoją stronę, a ja ruszyłam kawałek za nią. Na śniadanie nie zawsze przychodzili wszyscy i byłam pewna, że teraz też będzie brakowało paru osób, które ostatnio trzymały się same. Jakbym była zabójczynią to byliby idealnymi ofiarami, ale wiedziałam, że ofiara pod koniec może być tylko jedna. Zaśmiałam się wewnętrznie.
                Gdy wspinałam się po schodach ktoś zaczął mnie wołać. Odwróciłam się i zobaczyłam, że pokonując po dwa schodki na raz, dogania mnie Jacob. W głębi miałam nadzieję, że będzie chciał mi zdradzić coś ciekawego, ale nie sądziłam, żeby mi na tyle ufał. Miałam też cichą nadzieję, że nie jestem tą osobą, o której mówił na wczorajszym spotkaniu. Przywołałam na twarz najszczerszy uśmiech jaki miałam w arsenale:
­- Och Jacob, co tam u ciebie?
- Hej Alice. Pomijając uprzejmości, mogę z tobą zamienić słówko?
- Jasne – powiedziałam i gdy wyszliśmy przy windach poszliśmy na lewo, w kierunku pomieszczenia gospodarczego, a nie jadalni. Stanęliśmy przy ścianie – Jak mogę ci pomóc?
- Wczoraj mówiłem o tej pewnej rzeczy. Dzisiaj muszę to zacząć realizować, ale najpierw muszę się czegoś dowiedzieć. Powiesz mi co wiesz o Agathcie i Carmen? W zamian powiem ci, co planuje.
Bezpośrednio, pomyślałam i poczułam ekscytację. Teraz mogliśmy rozmawiać.
- Szukasz czegoś konkretnego?
- Chciałbym wiedzieć jak wygląda ich relacja i jak ty oceniasz tą dwójkę jako osoby. Z kim lepiej ci się gada i kogo bardziej lubisz.
- To dziwne pytania – zaczęłam, ale szybko przeszłam do konkretów, bo wiedziałem, że Jacob to bardzo konkretny człowiek – Są bardzo blisko siebie, trzymają się jeszcze zanim obie zaczęły pilnować Artysty. Krótko przed jego śmiercią się rozdzieliły, bo Carmen zaczęła pomagać Aaronowi w pracowni informatycznej, ale dalej nazwałabym je najbliższymi sobie.
- Okej – przerwał mi – Teraz jak tak to ujmujesz, to właściwie nie musisz mówić już o Liddell. Opowiedz mi o Carmen i o tym jak mogę z nią porozmawiać. Masz jakiś sposób?
- Carmen lubi dziewczyny, więc raczej się z nią nie dogadasz.
- Czegoś się boi? – zapytał grobowym tonem, tak że sama się trochę przestraszyłam.
- Chyba nie… Ale zależy jej na Aaronie, więc można powiedzieć, że boi się, że coś mu się stanie – uśmiechnęłam się.
- Dobrze główkujesz. Dobra, to cenna informacja, właściwie mam już plan. Co do wczorajszego… - przybliżył się do mojego ucha i zaczął szeptać – Lokaj zaznaczył dosyć wyraźnie, że dążenie do prawdy bywa uszczypliwe. Myślę, że nakierowuje nas na to, żebyśmy zaczęli korzystać z laboratorium i się badać.
Nie pomyślałam, o tym w ten sposób. Całkowicie nie załapałam tego nawiązania, ale nasunęło mi się do głowy jedno pytanie, które natychmiast zadałam:
- Dlaczego miałby nam pomagać?
- Sam nie wiem dlaczego. Zresztą nie myślę, żeby to była pomoc, to raczej dostosowanie nas do sytuacji. Jakby chciał nam pomóc to pokazałby nam wyjście, albo do niego nakierował. Raczej chce żebyśmy stali się świadomi. No, ale pogadam o tym z Elizabeth i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Spojrzał w głąb korytarza, patrząc na idących do jadalni Maksa oraz Samfu i ponownie przeniósł wzrok w moją stronę.
- Mogłabyś zorganizować coś dzisiaj na basenie? Co prawda wydarzenia nie mają zbyt dobrej renomy, ale może jak ich jakoś luźno podejdziesz… Na pewno coś wymyślisz.
- Myślę, że ludzie mogą mi nie zaufać po tym jak skończył Dismas– przyznałam ze smutkiem – Ale dziewczyny wczoraj mówiły, że z chęcią się przejdą dzisiaj, więc może i reszta się skusi jak zaczniemy im opowiadać jak fajnie było.
- Warto spróbować. Będziesz miała u mnie przysługę. Chodźmy na śniadanie, bo zaraz ta nasza schadzka stanie się zbytnio podejrzana.
                Bez słowa się zgodziłam. Ciekawiło mnie bardzo czego mogliśmy się dowiedzieć, jak wiele informacji mogło być cały czas na wyciągnięcie ręki – w naszych ciałach. Miałam nadzieję, że Elizabeth się czegoś dowie. To mogło oznaczać, że moje plany mogły kierować się bardziej na kogoś innego. Zawsze takie informacje sporo zmieniały w moim postrzeganiu sytuacji. Samo spotkanie na basenie mogło zamienić w coś ciekawego. Musiałam nim tylko dobrze pokierować. Byłam do tego zdolna, tego nie musiałam sobie udowadniać. Minęłam recepcję, w której tym razem nie było Lokaja. Do jadalni w tym samym momencie, tylko kawałek przede mną szedł Mycroft z Wendy. Rozmawiali o czymś po cichu. Gdy wchodzili do środka, to dogoniłam ich, przywitałam się i wspólnie weszliśmy do środka. Moment wystarczył żebym zauważyła, że do kompletu brakowało jedynie Elizabeth.
                Ethan siedział po środku, otoczony ludźmi. Zadawali mu pytania, chcąc wyciągnąć jakieś informacje. Sandra odsunęła się od niego tak daleko, jak się dało. Spojrzenia powędrowały w naszą stronę. Jacob ruszył jak pociąg, prosto w jego stronę. Śpieszno mu było do prawdy.
- Ethan, widzę że czujesz się trochę lepiej – powiedział na dzień dobry.
- No i przyszedł ten, który zaraz zepsuje zabawę – westchnął Samfu.
- Znacznie lepiej. Elizabeth to musi być czarodziejka, bo jej magia szybko postawiła mnie na nogi – zaśmiał się. Wyglądał tak jak zawsze, gdyby nie to, co słyszałam, to w życiu bym nie powiedziała, że coś się z nim stało.
- Możesz zacząć od początku, w sumie dużo nie stracili, ale trudno – powiedziała spokojnym głosem Cecily.
- Naprawdę nie ma o czym gadać… po prostu cały dzień bolała mnie głowa, nagle zrobiło mi się duszno i następne co pamiętam, to obudzenie się w pokoju Elizabeth... – mówił powoli, jakby sam nie wiedział, jak to opowiedzieć.
- Nie pamiętasz, jak zaatakowałeś Sandrę? – zapytała Lily.
- Dlaczego go atakujesz, przecież to nie jego wina – stanęła w jego obronie Julia.
- Morderczyni staje w obronie napastnika, czemu mnie to nie zaskakuje? – spojrzał na nią Mycroft.
- Zastanawiam się odkąd stałeś się taki moralny Mycroft? Kiedyś ci takie rzeczy nie przeszkadzały – odpowiedział Aaron.
- Aaron, chyba nie wierzysz dalej w te swoje, wyssane z palca, historie?
- To w co wierzę, to moja sprawa. Po prostu odpuść sobie takie komentarze, bo też nie jesteś święty.
- Ja naprawdę przepraszam Sandra. Nie chciałem zrobić ci krzywdy – Ethan brzmiał, jakby naprawdę było mu przykro.
- Daj już spokój, przecież nie jestem Wendy żeby obrażać się o wszystko. Chyba, że chcesz za mnie przepłynąć jakiś okoliczny zbiornik wodny. Wtedy będę obrażona, aż do momentu, gdy to zrobisz, bo chcę zobaczyć tą katastrofę na żywo – zaśmiała się. Widziałam jak Striptizerka westchnęła.
- Cieszę się, że to mówisz – Iluzjonista odetchnął z ulgą.
                Nałożyłam sobie jedzenie i usiadłam z resztą grupy. Audrey przygotowała górę jajecznicy i kanapki z wieloma wariantami. Nie miałam ochoty na jajko, więc wybrałam kanapki z twarogiem i szczypiorkiem.
- A co z Elizabeth? – zapytała Audrey.
- Pracuje w laboratorium. Dostała notatki od Aarona, więc analizuje wszystko, czego się dowiedziała – odpowiedział Alan.
- Ja też zaraz będę szedł do pracy. Po tym, co mi powiedzieliście liczę, że znajdę w segregatorach akta naszych porywaczy – Maks szurał widelcem po talerzu. Prawie nic nie zjadł.
- Muszę przyznać, że po tym, ile ostatnio pracowałem z chęcią bym odpoczął – słowa Aarona pojawiły się w najlepszym możliwym momencie.
- Wczoraj byliśmy na basenie i jest tam naprawdę super. Dzisiaj idziemy z dziewczynami, jeżeli chcesz, to możesz dołączyć – zaproponowałam. Spojrzał na mnie jakbym wrzuciła mu za kołnierz kostkę lodu.
- Wolę odpocząć na swój sposób.
- Nie daj się prosić Aaron – poprosił Jacob – Zasłużyłeś na odpoczynek jak mało kto.
Aaron westchnął i kiwnął głową.
- Ja chętnie tam znowu pójdę. Wczoraj jakoś nie zdążyłem się nacieszyć – stwierdził Samfu wzruszając ramionami.
- Mnie też możecie dopisać – powiedziała Wendy.
- Ostatnie takie organizacje kiepsko się kończyły. Nie nazywajcie mnie przesądnym, ale ja spasuje. Odpocznę jeden dzień, szczególnie, że zbliża się ta cała kara – stwierdził Yama.
- Będziemy popadać w taką paranoję? – zapytała Julia.
- Julia ma racje, nie powinniśmy patrzeć na to w ten sposób. Przecież to tylko basen, zresztą nikt niczego nie organizuje, to zwykłe spotkanie – stanęłam w jej obronie. Nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem.
- Jak nie ma przymusu to ja dalej zostaję przy tym, że nie idę – powtórzył Pokerzysta.
- Czyli wszyscy oprócz Elizabeth, Yamy i Maksa idą? – zapytał Jacob.
- Na to wygląda. Może być fajnie… Dużo jest tam miejsca? – zapytała Wendy.
- Bez problemu. To jeden z większych parków wodnych, jakie widziałam w życiu – Cecily musiała widzieć podczas swojej kariery całą masę ekskluzywnych hotelów, w których były równie ładne baseny.
- Chcecie iść tam w tym momencie? – zapytał Aaron.
- Moment dobry jak każdy inny – zdziwiła się Audrey.
- Ja chyba też odpadnę – Mycroft nigdy nie przemówił tak cichym i niepewnym głosem.
- Co? – zdziwiłam się równie mocno, jak reszta.
- Chcesz powiedzieć, że taki duch dobrej zabawy, nie pójdzie z grupą na basen? – zdziwił się Alan.
- Przyznam, że nawet mnie to trochę dziwi – do salwy dołączyła Cecily.
- Przepraszam, po prostu gorzej się czuję. Tak jakoś wyszło. Może innym razem – brzmiał równie niepewnie, co jego wymówki. Wendy spojrzała na niego zaskoczona, ale nie mówiła nic i nie zaprzeczała. Od incydentu z morzem wiele się zmieniło w jej zachowaniu. Cieszyła się z Mycrofta, ale była też trochę niezależna. W końcu.
- Czyli pozostała czternastka idzie? Nawet ty Julia? – zapytałam. Brzuchomówczyni nic nie odpowiedziała, ale też nie zaprzeczyła.
- Dokończcie jeść i możemy iść – poprosiła Audrey.
                Dokończyliśmy jedzenie i zostawiając sztućce w jednym miejscu poszliśmy w kierunku windy. Szłam na przedzie razem z Carmen i Agathą i plotkowałam z nimi na luźne tematy. Były chętne do rozmowy, a informacje na ich temat mogły oznaczać kolejne informacje od Detektywa. Nie wiedziałam, czego Jacob dokładnie chce, ale chciałam być w stanie się z nim wymienić. Minęliśmy recepcje, gdzie stał Sora.
- Będziesz potrzebny na basenie, jak ktoś będzie chciał masaż – powiedziała Wendy.
- Jeżeli większa część grupy się tam wybiera to i tak tam przyjdę – odpowiedział spokojnym i uprzejmym głosem.
Wsiedliśmy do windy i ruszyliśmy tuż po zamknięciu kraty. Carmen wcisnęła przycisk, ale jak zwykle pomyliła się i w pierwszej kolejności wcisnęła ten odpowiedzialny za miejsce, w którym byliśmy. Poprawiła się i winda ruszyła na basen. To było w tym momencie moje ulubione piętro. Wczorajsze przeszukiwania połączone z relaksem tak mi się spodobały, że nie wyobrażałam sobie tutaj nie wrócić, nawet sama. Sytuacja w hotelu była teraz spokojna i jeżeli nasi Porywacze planowali dotrzymać słowa to byłam pewna, że przez najbliższy czas będę mogła zdobyć sporo nowych informacji. Wysiedliśmy i ruszyliśmy od razu do blaszanych drzwi, za którymi była szatnia.
- Każdy ma tutaj swoją szafkę, znajdźcie swoją i przebierzcie się – Jacob zabrzmiał jak samouczek, jednak rzeczywiście każdy rozszedł się po pomieszczeniu i zaczął się przebierać. Tak samo jak wczoraj zaczęłam przebierać się w seksowne bikini, które doskonale podkreślała moją figurę. Przebrałam się w przebieralni, ale nie zamykałam drzwi, nie wstydziłam się nagości. Zrobiłabym to przy wszystkich, ale wiedziałam, że dziewczyny momentalnie by mnie znienawidziły i nałapały kompleksów. Zawiązałam górę stroju i wyszłam do szatni, gdzie prawie wszyscy byli już gotowi.
                Przeszliśmy do głównej części basenu. Grupa szybko podzieliła się na mniejsze odłamy. Jacob, Sandra, Lily i Ethan poszli wspólnie w stronę saun. Audrey, Julia, Carmen i Agatha, w damskim gronie, ruszyły w stronę masaży. Usłyszeliśmy specyficzny dzwonek, który rozbrzmiał delikatnie po całej sali. Nie minęły nawet dwie minuty, zanim na basenie pojawił się Sora. Pewnym krokiem przemierzył granicę głównej części pomieszczenia i poszedł w stronę łóżek z masażami. Był nawet przebrany, zamiast zwyczajnego garnituru miał na sobie strój, który przypominał mi kostium ratownika morskiego. Pomimo tego, że nie był mocno umięśniony, to wyglądał dobrze. Minął nas, posyłając serdeczny uśmiech.
                Pozostali poszli w stronę głównego basenu, gdzie były trzy długie zjeżdżalnie. Zaczęliśmy się wspólnie bawić, wchodząc na górę i zjeżdżając. Były one zaprojektowane w taki sposób, że jazda była naprawdę szybka i nie nudziła się zbytnio. Basen wypełniły dźwięki zabawy i rozmów. To był jeden z tych niewielu momentów, gdzie mogliśmy trochę odpocząć. Zerkając na inne grupy, można było zauważyć, że Jacob i Julia są przybici nadchodzącą karą. Ich bransoletki dalej świeciły na czerwono, chociaż teraz nieco przygasły. Byłam bardzo ciekawa jak to będzie wyglądało, byłam pewna, że Porywacze wymyślili coś naprawdę brutalnego. Patrząc na to jak wyglądały wymyślone przez nich egzekucje, można było się przerazić. Chciałam jednak się dowiedzieć jak naprawdę to działało. Nie miałam wątpliwości, że egzekucję nie mogły być prawdziwe, przynajmniej nie do końca. Po przeniesieniu się do czegoś, co wyglądało jak siedemnastowieczna Francja, przenieśliśmy się do Rosji na Kreml. To nie mogło być realne, nie mówiąc już o tym jak całość przebiegała. Nie zdziwiłabym się gdyby ludzie, którzy ginęli w egzekucjach trafiali gdzieś indziej, może nawet żywi.
                Grupa z sauny wkrótce dołączyła do nas i jako całość ruszyliśmy w stronę basenu do gry w wodne polo. Audrey i pozostałe dziewczyny szły z błogimi uśmiechami na twarzach w naszą stronę. Masaże musiały im się podobać.
- Palce Lokaja potrafią zdziałać cuda – westchnęła Audrey i położyła się wygodnie na leżaku. Agatha spojrzała na nią zdenerwowanym wzorkiem, ale usiadła niedaleko.
- Muszę wam przyznać, że ten basen jest naprawdę świetnym miejscem – powiedziała Wendy.
- Woda pomaga zarówno roślinom jak i ludziom – zawołała wesoło Carmen.
- Chce ktoś zagrać mecz? Jest nas czternastu, możemy zagrać wszyscy w wodne polo! – zaproponował Samfu.
- Mam lepszą propozycję – powiedziałam – Co powiecie w grę w fakty?
- Fakty? – zapytała Wendy.
- Tak. Każda osoba będzie mówiła o sobie fakt. Jeżeli ktoś nie będzie chciał nic więcej dodać to odpada. Ten, który wygra będzie mógł dostać nagrodę – wymyśliłam na szybko zasady – Oczywiście fakty muszą być ciekawe i takie, których nie znamy. Osoba, która odpowie może wskazać kolejną osobę, ta która nie odpowie – odpada.
- A co będzie nagrodą? – zaciekawiła się Sandra.
- W sumie nie wiem… Może szczere pytanie, na które druga osoba będzie musiała szczerze odpowiedzieć? Jednokrotne, do zadania w każdym momencie? – zaproponowałam.
- To doskonały pomysł – odpowiedział Jacob.
- Jeżeli Państwo chcą to mogę nieco zaostrzyć zasady – włączył się Lokaj.
- Jak? – zapytała Audrey.
- Mogę dodać to do oficjalnych zasad. W ten sposób osoba, która wygra rzeczywiście będzie mogła odebrać swoją nagrodę. Gdy zwycięzca zada pytanie to będzie pewien, że usłyszy odpowiedź, bo inaczej osoba zapytana otrzyma karę.
- Nie podoba mi się to – jęknęła Agatha.
- A mi nawet bardzo – odpowiedział Jacob.
- Czy wszystkim to pasuje? – upewnił się Lokaj. Wszyscy potwierdzili. Podobała mi się ta gra. Lokaj wcisnął coś na przycisku, przez chwilę coś przestawiał, po czym usłyszeliśmy dźwięk komunikatu i nasze bransoletki zadzwoniły.  Pojawiła się na nich nowa zasada:
- Zakaz nie udzielenie odpowiedzi na jedno pytanie zwycięzcy gry na basenie – przeczytałam.
- To może być ekscytująca rozgrywka – powiedział Samfu siadając na jednym z leżaków. Kolejne osoby zajmowały kolejne siedzenia, aż w końcu wszyscy byli gotowi.
- Czy możemy ustalić jeszcze jedną zasadę? – zapytała Cecily.
- Jaką? - Jacob na nią spojrzał.
- Nie pytamy o zakazy. Oczywiście nie ma sensu dodawać tego do ogólnych zasad, ale możemy się tak dżentelmeńsko umówić.
- To dobry pomysł – Aaron przyznał jej racje.
                Zgadzając się na to, zawodnicy przygotowali się do gry.
- Kto zaczyna? – zapytała Sandra.
- Może niech zacznie najmłodsza? – z propozycją wyszła Cecily. Grupa się na to zgodziła i pierwsze pytanie należało do Lily. To było spora przewaga, bo Lily właściwie unikała pierwszej tury. Miała ogromną siłę. Gra była warta świeczki. Niebiesko włosa rozejrzała się po grupie. Można było w tej sytuacji zadać dwa rodzaje pytań – te z ciekawości oraz te, które mogły kogoś wyeliminować. Lily najwidoczniej wybrała to pierwsze. Na cel obrała mnie.
- Wydajesz się być osobą, która ma uprzedzenia. Do kogo masz największe uprzedzenia?
Cholera, pomyślałam. Byłam pewna, że trafiłam wtedy w pralni w czuły punkt.
- A co jak ktoś skłamie? – zapytał nagle Alan.
- Odpadnie automatycznie. Skoro gra jest oficjalna, to musi być uczciwa – znowu wtrącił Sora.
- Mam uprzedzenia do osób homoseksualnych – przyznałam zgodnie z prawdą. Chociaż akceptowałam różne abominacje, to homoseksualizm był dla mnie chorobą. Brzydziły mnie takie osoby.
- Tak myślałam. Szkoda, że jesteś taka uprzedzona – odpowiedziała. Nie zabolało mnie to. Przetrwałam pytanie i mogłam zadać kolejne. Uśmiechnęłam się. Rozejrzałam się po wszystkich. Musiałam celnie strzelać. Oprócz mnie było trzynastu graczy. Na kogo miałam największego haka? Zastanawiałam się pomiędzy Aaronem, Julią, a Agathą. Postawiłam na tą drugą. Nie chciałem jednak bezpośrednio zaatakować. Jeszcze nie. Sama nie bałam się zbytnio pytań, ale też musiałam uważać. Były takie, które mogły mnie pogrążyć.
- Julio, czy wykorzystałaś kiedyś swój talent, żeby popełnić przestępstwo?
- Oszukiwałam w ten sposób ludzi, nie raz dla własnej korzyści, więc tak. Popełniłam nie jedno przestępstwo używając cudzego głosu. Najczęściej naciągałem frajerów, którzy słysząc mój głosik spuszczali się przesyłając mi pieniądze. Ale to tylko jak potrzebowałam kasy.
To był całkiem ciekawy fakt. Julia spojrzała na Alana.
- Czujesz coś do Elizabeth? – zapytała.
- Och… - spojrzał nieco zaskoczony – Nie. Tylko przyjaźń i szacunek.
- Myślę, że byście do siebie pasowali – dodała Audrey.
- A ja myślę, że Elizabeth to samotna wilczyca – wtrącił Jacob.
- Mam pytanie do Cecily – powiedział Pechowiec – Wydajesz się być strasznie dopasowującą się osobą. Często też wspominasz o tym, że grasz cały czas. To prawda? Nie widzieliśmy twojej prawdziwej twarzy?
- Odpadam – powiedziała prawie natychmiast. To było zaskakujące. To było pytanie, po którym zrezygnowała?
- Czyli mogę zadać kolejne pytanie? – zapytał Alan.
- Tak – odpowiedział Sora.
- A ja mogę dalej słuchać? – Cecily spojrzała na Lokaja z nadzieją.
- Oczywiście, jeżeli tylko ma pani ochotę.
-No to… może Audrey – powiedział – Zabiłabyś kogoś dla innej osoby, albo dla dobra grupy?
- Nie zabiłabym. Nie jestem morderczynią, a zabicie drugiego człowieka, to nigdy nie jest rozwiązanie.
- Okej – odpowiedział z uśmiechem – To znak, że jesteś dobrą osobą.
- Mam pytanie do Samfu – wystrzeliła Kucharka, przywołując na twarz uśmiech po słowach Alana – Czy planowałeś zabicie kogoś z nas?
- Planowałem. Pewnie jak każdy z was. No, ale jeszcze nic nie zrobiłem – uśmiechnął się.
- Ja nikogo nie chciałam zabić – krzyknęły prawie jednocześnie Agatha oraz Lily. Świętoszki, pomyślałam.
- Aaron – zaczął Samfu – Jak straciłeś Carrie?
                Informatyk zrobił się purpurowy na twarzy. Widziałam jak zaciska pięść. Sama chciałam zadać to pytanie, ale wiedziałam, że ktoś inny nim uderzy, a dzięki temu Aaron nie był zły na mnie.
- Odpadam – wycedził i odszedł na bok, siadając na leżak gdzieś po boku. Nie było mi go szkoda. Jego uczuciowość była jego zgubą.
- To chyba daje mi kolejne pytanko – ucieszył się.
- Jesteś podły – powiedziała Carmen.
- A ty głupia – odgryzł się.
- Naprawdę Samfu? Zachowujesz się jak… - zaczęła Wendy.
- Nie znudziło się wam to ciągłe pierdolenie? Sorry, ale to zaczyna być męczące. Dziwicie się ciągle tym samym, czy nie zasłużyłem na to, żebyście w końcu się do pewnych rzeczy przyzwyczaili?
- Do chamstwa ciężko się przyzwyczaić – stwierdziła Julia.
- Chamskie było zabicie głuchego lunatyka – odpowiedział.
- Dobra, starczy- uciszył ich Jacob – Samfu zadawaj pytanie, albo spadaj.
- Kiedy ostatnio srałaś? – zapytał – Pytam ciebie niebiesko włosa.
Lily spłonęła rumieńcem. Otworzyła usta dwa razy, ale ostatecznie nic nie odpowiedziała.
- Mała? Daj spokój! Chyba nie przegrasz przez takie pytanie? Ja dzisiaj to robiłam z rana, przecież nikogo to nie brzydzi – krzyknęła Sandra.
- Właściwie to trochę nieciekawy temat – przyznał Alan.
- W pełni naturalny – sapnęła Audrey.
- Odpadam – powiedziała cicho i zakryła twarz dłońmi. Zaśmiałam się pod nosem. Cóż za smutny sposób żeby odpaść.
- Ale jesteście wstydliwi – Samfu z niedowierzaniem pokręcił głową – Dobra, kto następny… hmm…
- Czy Samfu ma jakiś limit pytań? – zapytała Audrey.
- Może zadawać pytania tak długo, aż ktoś odpowie – wytłumaczył Sora.
-  Dobra, żeby nie było za łatwo – spojrzał w prawo – Sandra powiedz mi za co tak nienawidzisz Wendy?
- Takie osoby rzucały mi kłody pod nogi przez cały czas. Nienawidzę takich osób i nigdy nie będę ich kochała. Nie wstydzę się tego i mówiłam to od samego początku – odpowiedziała. Zerknęłam kątem oka na twarz Striptizerki, która o dziwo nie patrzyła ze złością, raczej ze smutkiem.
- Uczciwa i niezręczna odpowiedź – Samfu zadowolony pokiwał głową – Pytanie jest twoje.
- Ethan – powiedziała po cichu – Naprawdę nie pamiętasz tego, co się wtedy stało? W pracowni malarskiej.
- Nie pamiętam – odpowiedział równie cicho – Przysięgam, że nie pamiętam…
                Uwodzicielka nie odpowiedziała. Ethan widocznie przeżył to pytanie. Cała gra powoli męczyła ludzi i tylko czekałam aż ktoś się wycofa.
- Mam pytanie do Alice – powiedział i przeniósł w moją stronę wzrok – Jakie jest twoje największe marzenie?
- Chcę żebym mogła pomóc każdemu – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Spotkały mnie nieco zaskoczone spojrzenia, ale takie były realia. Nadszedł czas na kolejne pytanie. Ludzie nie wiedzieli co może mnie pogrążyć. Mogłam dowiedzieć się jeszcze więcej – Agatho, jaka jest najpiękniejsza rzecz jaką widziałaś?
Twórczyni Zabawek rozszerzyła oczy i ścisnęła usta. Zastanawiała się nad odpowiedzią, ale to wahanie oznaczało dwie rzeczy. Moja teoria co do Sory się sprawdziła, a Agatha zaraz się podda. Ci sprytniejsi mogli bez problemu połączyć fakty, ale dla innych ta sytuacja nic nie powiedziała.
- Ja… odpadam – przyznała.
- Co? – Carmen spojrzała na nią zdziwiona – Lilio?
- Przepraszam Carmen, nie chcę po prostu o tym mówić – odpowiedziała dziewczyna i odeszła na bok.
- Ktoś tu ma sekretnego przyjaciela na baterie – Samfu wyszczerzył zęby, a Sandra zaśmiała się głośno. Pokiwałam głową z dezaprobatą. Słowa Króla Dram miały drugie dno.
- W takim wypadku chcę zapytać o coś Audrey – powiedziałam – Dlaczego kryłaś Jacoba podczas procesu?
- Szanuję go jako człowieka. Ufam mu bezgranicznie i myślę, że to on może nas uratować -  powiedziała z podniesioną głową jakby wiara w Jacoba była tylko i wyłącznie jej zasługą.
- Dziękuje za zaufanie Audrey, ale myślę, że nie powinnaś nikomu tak ufać, nawet mi.
- Będę trzymała się tego, w co wierzę – odpowiedziała i rozejrzała się, a jej wzrok zatrzymał się na Wendy – Twój talent rozwinął się jako pasja czy konieczność?
- Konieczność – odpowiedziała – Niestety, musiałam to robić żeby przeżyć. Bez tego nie miałam szans sama, na ulicy. Z domu musiałam uciec, po tym co zrobiłam.
- To przykre – powiedziała Audrey.
- Nie potrzebuję współczucia. Widocznie tak musiało być – na jej twarzy widać było coś na kształt uśmiechu, widać że pytanie nie ruszyło jej aż tak bardzo – Co do mojego pytania, to chciałabym je zadać Alanowi. Wspominałeś, że twoi rodzice zginęli, czy to była cała twoja rodzina? Czy ktoś przeżył oprócz ciebie?
Historia Alana była dla mnie bardzo interesująca, też straciłam rodziców w młodym wieku i od tamtej chwili wychowywałam się u znajomego mojego ojca, we Francji. Byłam ciekawa gdzie on trafił, bo nie wyglądał na osobę, która wychowała się w sierocińcu. Szkoda mi było ludzi, którzy musieli dorastać bez rodziców, ale nie mogłam narzekać na swoje życie. Nie było złe i dzięki temu wyrosłam na taką kobietę jaką byłam teraz.
- Nie, niestety przeżyłem tylko ja.
- To smutne – odpowiedziała zadająca pytanie.
- Niestety, ale musi pan odejść na bok panie Dantes. To nie była odpowiedź zgodna z prawdą – wtrącił Sora.
                Najbardziej zaskoczony był sam Alan, ale reszta spojrzała na niego równie zdziwiona.
- To niemożliwe – powiedział – Przecież taka jest prawda. Miałem rodziców, którzy zginęli w wypadku, a dalsza rodzina umierała na różne choroby zakaźne. Dziadkowie poumierali ze starości, albo na raka…
- Informacja po prostu się nie zgadza, z tym co wiemy. Proszę nie robić problemu.
Alan niechętnie odszedł na bok. Mówił z przekonaniem, więc naprawdę wierzył w swoje słowa. To musiało być spore zaskoczenie, żeby nie znać odpowiedzi na pytanie związane z samym sobą.
- Mam kolejne pytanie? – upewniła się Wendy. Lokaj potwierdził – Chcę o coś zapytać Julię. Powiesz mi gdzie spędzasz większa część dnia w hotelu?
- Chodzę i sprawdzam różne rzeczy – odpowiedziała – Naprawdę nie wiem czy jest jakieś konkretne pomieszczenie, w którym jestem najczęściej. Może czytelnia.
- Przesiadujesz w czytelni? – zdziwił się Alan.
- Nie twoja kolej na pytanie – przypomniał Sora.
- Och, przepraszam. No tak…
- Chciałabym zadać pytanie Audrey – powiedziała Brzuchomówczyni – Kogo ci najbardziej brakuje w tym hotelu?
- Przyznam, że to nie jest duża tajemnica, ale nie mam ochoty o tym mówić. Przestaje mi się podobać ta gra, więc dajmy sobie spokój – odpowiedziała – Odpadam.
- W takim wypadku Samfu. Powiedz mi co takiego powiedział Rew na koniec procesu?
- Nie wiem skąd wiesz, że znam rosyjski, ale nasz drogi przyjaciel Komunista powiedział do Maksa, że zostawia swoje notatki w swoim pokoju. Spokojnie, proszę ogarnąć erekcje i… cokolwiek mają kobiety – zabezpieczyłem te mądrości i przekazałem dalej. Jak czegoś się dowiem to wam powiem. Może – powiedział.
- Notatki Rewa? Powinieneś oddać je grupie – zdziwił się Jacob.
- Spokojnie partnerze, jakoś się dogadamy – uspokoił go Król Dram – Przecież wiesz jak wyglądają nasze relacje po ostatnim procesie. Może podejmiesz jeszcze raz rękawicę? – zapytał.
- Oczywiście. Zaczynaj – odpowiedział i spojrzał na wiecznie wyszczerzonego chłopaka.
- Czy ingerowałeś kiedykolwiek w śledztwa lub procesy, tak żeby było… ciekawiej?
- Oprócz złamania zakazu i przeszukania pubu gdy zginął Olivier to nie. Na razie muszę wytworzyć sobie odpowiednich graczy. Mistrz szachowy Czerepov wyszkolił sobie siedmiu innych graczy żeby po czasie grać z nimi na największym poziomie. Mam tak samo.
- Okej mistrzu, twoja kolej. Tym razem nie wygrasz.
- Powiedz mi czy ingerowałeś w jakikolwiek sposób w morderstwa? Chodzi mi o doprowadzenie ofiar albo podpuszczenie zabójców – zapytał. Spojrzałam na nich zaciekawiona.
- Ani razu, chyba że mówimy o upijaniu się z Alice wieczorem, kiedy zginął Dismas. Wtedy trochę tak – odpowiedział Samfu – O co ty mnie podejrzewasz?
- Po prostu pytam.
- Czy boisz się jakiegoś konkretnego czegoś? – zapytał Król Dram.
- Boję się wisielców. Nie odpowiem czemu – byłam bardzo ciekawa, ale wiedziałam, że jeżeli Samfu nie zapyta, to my też się tego nie dowiemy.
- Ciekawe…
- Czy znasz sekret, za który inni by cię znienawidzili? – zapytał Detektyw.
- No pewnie. Cieszę się, że miałeś tyle przyzwoitości, żeby nie zapytać bezpośrednio.
- Chcę ci dać szansę – uśmiechnął się okularnik.
- Dobra, także moje pytanie jest takie, drogi Jacobie – zaczął Samfu, również się uśmiechając – Kogo teraz obserwujesz? Widzę, że prowadzisz swoją grę i wypytujesz inne osoby. Kto jest na twoim celowniku?
Wiedziałam jaka jest odpowiedź, bo Jacob mówił mi o Carmen oraz Agathcie. Byłam ciekawa, czy powie prawdę czy spasuje.
- Obserwuję Alice – odpowiedział. Zdziwiło mnie to bardzo. Mnie?
- Ciekawie. No, dobra, pytanie jest Twoje Jacob.
- Co robiłeś w pracowni malarskiej?
- Och ty podły skurwielu… – westchnął – Wygrałeś. Znowu. Odpadam.
- To była zacięta walka – przyznał – Ethan czym jest twoja choroba? Widzę, że nie jest dla ciebie niczym nowym.
- Odpadam – odpowiedział – Nie chcę o tym mówić.
- Cieszę się. Moje pytanie jest do Wendy. Czy obwiniasz się za to, że Mycroft prawie przez ciebie zginął?
- Jest mi głupio. Nigdy nie chciałam, żeby zrobił coś takiego, ale jest impulsywny, więc wyszło jak wyszło. Odkąd to się stało to mam inne podejście do życia, więc widocznie tak miało być – powiedziała radosnym głosem.
- Cóż, cieszę się z twojego szczęścia – powiedział Jacob z delikatnym niesmakiem. Był ostatnim mężczyzną, który pozostał w grze.
- Chcę zadać pytanie Alice – Wendy skierowała uwagę grupy w moją stronę – Powiedz mi… Jesteś przyjaciółką i to jest twój talent. Skoro tak, to na pewno masz tutaj swoich przyjaciół. O kogo się najbardziej troszczysz w hotelu? Komu najbardziej chcesz pomóc?
                Ścisnęło mnie w brzuchu. Wiedziałam, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Niestety, ale to był koniec gry dla mnie. Taka informacja mogłaby zbyt dużo zmienić.
- Odpadam – przyznałam po cichu. Żałowałam, bo to było jedno z niewielu pytań, które mogły mnie pogrążyć. Chciałam mieć przywilej zadania pytania, ale musiałam odpuścić. Wendy osobą, która mnie pogrążyła, pomyślałem.
- Och. W takim wypadku moje pytanie jest do Julii. Czy gdyby Rew nie zmienił przebiegu przestępstwa to czy próbowałabyś stąd uciec?
- Tak, próbowałabym – odpowiedziała – Raphael miał rację. Kiedy pojawia się ten moment, nastawienie się zmienia…
- Dobrze, że możesz o tym tak luźno mówić – ucieszył się Samfu – Prawie jakbyś opowiadała o swoim hobby.
- Moje pytanie – zignorowała całkowicie Samfu – kieruje do Sandry. Czy masz jakieś nieuczciwe zamiary co do Lily?
- Nie będę odpowiadała na takie pytania, bo zaraz Lokaj zaliczy moje fetysze jako nieodpowiednie. Odpadam.
- W takim wypadku zadaje pytanie Wendy – pomyślała po chwili – Co robili ci w domu, że z niego uciekłaś?
- Odpadam – wyleciało z jej słów po chwili namysłu – Nie po to uciekłam i zrobiłam to, co zrobiłam, żeby do tego wracać.
- Jak chcesz. Skoro tak… Jacob. Czy zanim tu przybyłeś to słyszałeś o tym miejscu.
- Cóż, zaskoczę was wszystkich, ale… - zaczął Detektyw – Rezygnuję.
- Co? – zdziwiła się Cecily.
- Żartujesz sobie Jacob? – zapytał Samfu – Odbijałeś ze mną tyle piłeczkę, a teraz się poddajesz?
- Ja wszystko wiem, dam szansę na dodatkowe pytanie paniom – odpowiedział.
- W takim razie w grze pozostała Carmen oraz Julia. Ta, która wygra zdobywa nagrodę i może wygrać możliwość zadania jednego pytania, któremuś z gości.
- Julia nieźle wycięła – zauważył Alan.
- Carmen, powiedz mi dlaczego  tak bardzo trzymasz się Agathy? Dla informacji czy z przyjaźni?
- Gdy dorastałam to nie miałam wokół siebie kobiet. Ich obecność to dla mnie niesamowity luksus. Dlatego to, co jest między mną, a Agathą, a także innymi dziewczynami to przyjaźń.
Ja w swoim życiu spotkałam aż za dużo dziewczyn, całe szczęście wiedziałam jak z nimi postępować, więc nie było to dla mnie nic nowego.
- Czy jeżeli miałabyś okazję i sytuację to zabiłabyś kogoś, tak jak próbowałaś zabić Oliviera?
Twarz Julii spochmurniała. Cholera jasna, pomyślałam, Carmen zgarnie całość.
- Odpadam – przyznała po cichu.
- Pani Carmen Alvare zdobywa prawo do zadania jednego pytania w dowolnym momencie, na które dana osoba będzie musiała odpowiedzieć, inaczej zostanie ukarana. Wielokrotnie.
- Gratuluję – powiedziała Julia.
- To była dobra gra – dodał po chwili Jacob.
- To zaskakujące jakie ludzie mają tajemnice – usłyszeliśmy głos Cecily.
- Człowiek bez tajemnic jest jak muzyka bez dźwięku – stwierdziła Audrey i było w tym sporo racji. Mimo to żałowałam, że to nie ja wygrałam.
- Dobra, czas wrócić do zabawy! – zawołałam.
                Po chwili cała grupa wróciła do wody. Zaczęliśmy mecz w wodne polo, potem poszliśmy pogrzać się na hydromasażach i kąpielach błotnych i odpoczywaliśmy. Świat poza magiczną granicą basenu przestał istnieć. Wydawało mi się, jakbym zaraz mogła wrócić do domu. To nie było jednak takie proste. Nikt nie mógł wyjść bez odpowiedniego poświęcenia. Zabawa trwała tak aż na basenie pojawiła się Neri. Zapadła cisza, przerywana tylko wiecznie lecącą wodą. Wyskoczyłam z basenu i spojrzałam na nią, wiedząc, że nie ma nam nic dobrego do przekazania. Większość grupy zebrała się przy niej.
- Widzę, że przerywam przednią zabawę – powiedziała. Jej przezroczysta postać była ubrana w plażowy strój – klapki, sukienkę oraz kapelusz – ale chciałam wam coś ogłosić.
- Nie musiałaś psuć nam tego wypadu – westchnęła Audrey.
-Chciałam wam tylko przypomnieć  i poinformować. Dzisiaj w nocy wymierzymy obie kary, więc lepiej wyśpijcie się, bo ruszymy na salę tortur w środku nocy.
Twarz Julii i Jacoba wyrażała wszystkie niezbędne emocje.

---------------------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom:
- Raika
- Pozostali patroni z niższych progów

Komentarze

  1. Alice Ultimatem przyjaciółka.
    Ale przez ten epizod i to ciągłe powtarzanie że chce "pomóc" mam flashbacki z tego jak Tsumugi mówiła że jest taką zwyczajna ehhh... gad plus noł.
    Sam rozdział to kolejny rozdział ze znanego już Freeeeeeeeeee Time eventu.
    Tak generalnie pokój Alice mnie w sumie zaskoczył myślałem że będzie ukrywać coś naprawdę grubego, a w sumie moje domysły mnie do takich wniosków doprowadziły i ta jestem troszkę zawiedziony smutne. Żart o kupię, cóż za dobrze cię znamy Bobru xD.
    Scena w jadalni taka dość normalna. Jeśli chodzi o Basen to to co się tam dzieje w każdym rozdziale jest boskie i narazie to moje ulubione pomieszczenie z całego Hotelu, poza pokojem Elizki ale w to nie ma co wnikać xD. Jak zobaczyłem że Jacob, Sandra, Lily i Ethan idą do sauny to mi serce mocniej zabiło brakowało mi tam demona ale kumam że jest jakiś motyw na wywołanie go. Zabawa w Fakty najs Alice.
    W sumie Aaron jak dla mnie dostał najgorsza pytanie, co dziwne Julia nie jest traktowana jak Nagito w 2 i to się szanuje, bo już się bałem. Co do Carmen to czuję kurna dedka w ciul ale to nawet by miało sens ale jednak czekam na związek CarmenxAaron #BOBRUMUSISZ
    Walka Jacobs i Samfu zbliżała się nieubłaganie w sumie takie trochę Scrum Debate xD Samfu odpadło na tym pytaniu no oczywiście jedyne, które było tak naprawdę ciekawe. Carmen to wygrała nwm jakim kurna cudem i przez to jeszcze bardziej spodziewany jest dedek. Just sad. Jezu jak czekam na motyw że Carmen zada pytanie coś w stylu co jadłeś na śniadanie i doda tylko bądź szczera i okaże się to jakiś przełomowy motyw xD. Ostatni raz mogę tylko napisać CARMEN W DZIWNYM STROJU KOMPIELOWYM NERI WIZAULIZACJA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alice ukrywa więcej niż można by się było spodziewać - wszystko w tajemniczym pamiętniku i jeszcze bardziej tajemniczym kuferku :)
      "Demon" (póki co w cudzysłowie, skoro nie wiadomo do końca czym on jest) ma pewne warunki i ogólnie sposób działania. Myślę, że zdążycie go jeszcze poznać :D Zabawa w fakty pozwoliła Wam na spojrzenie na postacie od tej drugiej strony, zaznaczyła wiele ważnych faktów.
      Julia ma po prostu teraz wrogów, ale dla wielu osób dalej jest neutralna. Na pewno taka Agatha, Lily czy Carmen mogłyby chcieć jej zamknięcia, ale reszta grupy, póki co na to nie pozwoli. Carmen i jej pytanie to mocny atut, ale jak to wykorzysta? Nie wiadomo. A jej strój kąpielowy śni się po nocach... xD

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Wiem, ze to brak skromności i samouwielbienie, ale najbardziej niezmiennie uwielbiam swoją postać. To w jaki sposób ona balansuje na linii pomiędzy szaleństwem, a byciem niesamowicie inteligentną i przebiegłą osobą. Podobało mi się to satysfakcjonujące "trafiłam" podczas rozmowy z Sandra i to w jakieś sposób potrafi bez problemu z gracją wybrnąć odpowiedzią.

    Co do pokoju Alice w ogóle się nie zdziwiłem. Mniej więcej tak sobie właśnie go wyobrażałem, chociaż bez kufra.
    Świetny pomysł z prowadzeniem pamiętnika. Dobrze spisuje się w koncepcje postaci, a może nawet ktoś z zewnątrz kiedyś go znajdzie i dzięki temu dowie się co działo się w hotelu.

    Strasznie śmiechłem na scenie kiedy Alice przyznała, że homoseksualizm to choroba. To była tak radykalna odpowiedz, że aż jako twórca postaci pomyślałem "Alice, co to gadasz xD" Niestety ostanie pytanie było bardzo podbramkowe i musiała odpaść. Szkoda :(
    Z takich rzeczy nie pamiętam też, kiedy Alice zmieniła się z alkoholiczki na ekshibicjonistkę xd Ta scena w przebieralni i to wyznanie w myślach.

    Nadal też niestety nie poznaliśmy jej zakazu :( Wydaje mi się, że jest jakiś ciężki, ale nie szczególnie jej przeszkadza na co dzień, a przynajmniej świetnie go omija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi miło, że pomysł na postać się spodobał. Kuferek jak i pamiętnik poznacie jeszcze z czasem bardziej, ale póki co zarys jest. Dałem motyw homofobii przez to, że strasznie mi się to kojarzy w ten sposób - Alice taka doskonała, piękna, mądra, "lubiana przez wszystkich", a tak naprawdę mocno uprzedzona i mająca masę innych wad, które sprawiają, że jest całością. Tak samo w sumie z ekshibicjonizmem - to po prostu zespół wad, które idealnie mi do niej pasował, ale spokojnie - najlepsze z nią związane jeszcze jest przed nami, myślę, że się spodoba :) Zakaz Alice pasuje do tego talentu, który ma ;) Tyle mogę póki co powiedzieć, chociaż przyznaje bez bicia, że u niektórych zakazy odgrywają większą rolę, a wręcz są kluczowe fabularnie, a u takiej Alice to będzie raczej jednorazowy motyw.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. Epizod 3 jak na razie powolutku sobie tupta, skupiając się raczej na postaciach i otoczeniu niż na akcji, więc muszę przyznać, że ciężko wymyśleć coś więcej by skomentować, jeśli nie rzuci mi się jakaś rozkmina. Oczywiście, nie jest to zły znak, nie mówiąc już o tym, że nie stałoby się nic gdybym nie wyprodukował ściany tekstu pod rozdziałem, jednak zobaczy się jak to wyjdzie tym razem :D
    Muszę przyznać, że tempo w jakim dawkowane są jak do tej pory informacje w tym epizodzie jest znacznie lepszy, zwłaszcza niż w pierwszym. Krok po kroku wlatują kolejne elementy bez większych ich skupisk lub czasów suszy. Jednak mam przeczucie, że się to zmieni niedługo, bo już w następnym rozdziale, który coś tak sądzę, będzie w końcu z perspektywy Samfu. Choć zdecydowanie ciekawszy byłby proces z jego oczu, wyczuwam, że rozdział 25 będzie na tyle przełomowy, żeby należał do niego. :P Jeszcze tak co do samej kary, uważam, że mogłoby być ciekawie, gdyby wyłączyła ona tą dwójkę z akcji do końca epizodu, może nawet z procesem włącznie. :)
    W każdym razie, nie spodziewałem się, że ta gra potrwa aż tak długo xD Gdy Samfu doszedł do zadawania pytań byłem już pewny, że będzie to koniec, zwłaszcza patrząc na tematykę jaką poruszył (chyba wiem co oglądał ;P) Dzięki tej grze podkreślone też zostało to, że Cecily zachowuje się podejrzanie. Jednak nie złapiesz mnie już na takie zagrywki, Panie Bobrze! ;). Iluzjonista też wydawał się być potencjalnym mordercą ostatnio, ale wyszło jak wyszło. Tym razem i w 2 epizodzie też tak mówiłem o Rewolwerowie i co z tego mam? Pewnie znowu okaże się dokładnie przeciwnie do moich zgadywanek. :) A to co chciałem przez to powiedzieć jest to, że sprawcy i ofiary są jak na razie ukryci w świetle latarni, czy jak to się mówi. Niby oczywiści, jednak mnogość innych wątków skłania do nadinterpretacji. Dobra robota! :D
    Gdzieś tam na początku jest zdanie „żałowałam, że była tutaj sama”. Wnioskując z kontekstu zabrakło ‘m’, to jest jeśli dobrze zrozumiałem. No i to na tyle. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę psuć zabawy, ale Samfu jest jedyną żyjącą postacią bez rozdziału, a już zapowiedziałem, że wszystkie brakujące perspektywy wlecą, więc zdecydowanie się pojawi. Trafi akurat na moment, który nie pozwoli zdradzić za dużo z jego postaci, a przedstawi jego spojrzenie na świat. Z tym wyłączeniem do końca epizodu tylko powiem, że po karach na pewno nie będzie łatwo się pozbierać. Zastanawiacie się jak będą wyglądały, a ja powiem, że na pewno nie będą lekkie :)
      Lubię mieszać w głowie, przyznaje, chociaż większość tropów, które zostawiam wcale nie musi oddziaływać tak szybko, może uderzyć dopiero za jakiś czas ;> Staram się żeby nie było zbyt prosto i przyznaje, że w Peccatorum poszedłem inną ścieżką niż w Ronpie. W Danganronpie jest zawsze (no prawie) jakieś ogromne backstory (SPOILER Z JEDYNKI) [np. Mondo, który chciał się stać silny i "zaimponował" mu Chihiro] (KONIEC SPOILERU Z JEDYNKI), u mnie wychodzi raczej ludzka natura, gdzie Raphael skorzystał z okazji, Julia po prostu miała coś do zdrajców i chciała połączyć wymierzenie sprawiedliwości z ucieczką oraz sprawca, który rysuje się na horyzoncie i proces, który potwierdzi jeszcze bardziej tą tezę :) Oczywiście te zaplanowane zbrodnie z zimną krwią też jeszcze wiszą w powietrzu, ale chciałem pokazać trochę inne spojrzenie.

      Literkę zgubioną już poprawiam i jak zwykle dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Z każdym rozdziałem coraz bardziej wierzę w to, że Alice ma poważne problemy z alkoholem xD
    Przyjaciółka jest dla mnie.. jedyna w swoim rodzaju? Nie mogę stwierdzić, czy ją lubię, czy nie, ale z pewnością bym na nią uważała. Jej perspektywa trochę ułatwiła mi spojrzenie na świat jej oczami, ale wciąż potrzebuję więcej D:
    Przez jej pamiętnik zamiast przyjaciółki coraz bardziej przypomina mi stalkerkę xD I z jakiegoś powodu, pierwszą rzeczą, jaką przyszła mi do głowy w związku z kuferkiem były narzędzia zbrodni albo po prostu ważne przedmioty osób, które już odpadły z gry.
    Sytuacja na basenie była cudna ♥ Gra w fakty bardzo mi się podobała, a odpadnięcie przez niektóre osoby wydawało się być odpowiedzią samą w sobie. Alan był potraktowany trochę niesprawiedliwie i zastanawiam się, czy wspomnienie o jego rodzinie będzie bardziej rozwinięte czy dodane tylko ze względu na grę D: No i gra między Jacobem i Samfu, czekam na więcej takich sytuacji ♥
    Plus Aghata była mega urocza w tym rozdziale ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciółka po prostu widzi w alkoholu swojego przyjaciela :D Podobno przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, ale co z wrogo nastawioną przyjaciółką? xD W sumie ciekawe spojrzenie na zawartość kuferka, liczbowo by się nawet zgadzało ;)
      Alan i jego rodzina odegra jeszcze role, w żadnym wypadku nie było to przypadkowe, wręcz celowo zwróciłem na to uwagę ;) Jacob i Samfu to dwaj "mistrzowie gry", którzy toczą odwieczny pseudo-intelektualny pojedynek w różnych kategoriach xD

      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz