Epizod II - Rozdział 18: Samosąd (Jacob Robertson)
Rozdział 18: Samosąd (Jacob
Robertson)
Witajcie w osiemnastym rozdziale Peccatorum. Spotykamy się dzisiaj ponownie podczas śledztwa, tym razem w drugim procesie. Po raz pierwszy powtarza się perspektywa, ponieważ akcję zobaczymy tym razem z oczu Jacoba Robertsona. Poprowadzi on śledztwo oraz przeanalizuję wyjątkowo skomplikowaną i złożoną zbrodnię. Mamy nadzieję, że rozdział się Wam spodoba i zachęci Was do przeczytania procesu, który pojawi się za cztery dni. Życzymy miłej lektury, a po przeczytaniu zapraszamy do sekcji komentarzy, a także na Discorda!
------------------------------------------
- Witajcie - rozbrzmiał głos
Lokaja - W pubie właśnie zostało odkryte
ciało jednego z gości. W tym momencie mają Państwo dwie godziny na przeprowadzenie
śledztwa i zebranie dowodów. Gdy czas się skończy wszyscy, bez wyjątku muszą
stawić się przy recepcji, skąd zabiorę Państwa na salę procesową. Przypominam o
zasadach, a także o tym, że winda będzie teraz przez parę minut czynna, a
następnie zostanie wyłączona. Powodzenia.
Byłem sobą zawiedziony.
Podejrzewałem, że zdrajca będzie w grupie z pubu lub lodowiska, a mimo to
zostałem zaskoczony. Ktoś wykorzystał moją pułapkę i obrócił całość na swoją
korzyść. W kręgu podejrzanych automatycznie znalazła się Audrey, Julia oraz
Yama. Oni wiedzieli o moim planie, ale tak naprawdę sprawcą mógł być każdy.
Olivier był na miejscu spotkania i widocznie musiał pojawić się również Lokaj,
skoro sprawca zaatakował. Nie wiedziałem, czy to oznaczało, że jest zdrajcą,
czy zdrajca okazał się być sprytniejszy i wprowadził w moją pułapkę niewinną
osobę, ale i tak było mi niesamowicie głupio. Gdy zobaczyłem wychodzącą z pubu
grupę i moje spojrzenie spotkało spojrzenie Audrey to wewnętrznie umarłem.
Wyglądała na całkowicie zawiedzioną. Nie dziwiłem się. Obiecywałem im złote
góry, a skończyło się na tym, że mieliśmy kolejną ofiarę.
Dodatkowym problemem było to, że
przez przypadek złamałem swój zakaz. Od pierwszego śledztwa został on nieco
obostrzony, o czym Lokaj poinformował mnie jeszcze tego samego dnia, w którym
zginęli Raphael i Dismas. Wcześniej nie mogłem patrzeć na zwłoki podczas
śledztwa, ale Porywacze sami zauważyli, że to trochę zbyt mało ogólne i
zamienili mój zakaz na „Zakaz patrzenia
na ciało ofiary i miejsce zbrodni”. Poprzednim razem byłem prawie pewien,
że sprawcą jest Raphael, więc nawet nie próbowałem obejść starego zakazu, co
nie byłoby trudne. Wystarczy, że ktoś zasłoniłby płachtą ciało Dismasa, a bez
problemu mógłbym wejść na miejsce zbrodni. Teraz sprawa się skomplikowała, a ja
doskonale wiedziałem o wcześniejszej zmianie.
Nie
przewidziałem jednak opcji, że ktoś będzie próbował wymierzyć sprawiedliwość na
własną rękę. Jak mogłem przewidzieć samosąd? Gdy wszedłem do pubu było
trzydzieści minut po dwudziestej. Sam nie wiem, dlaczego przyszedłem tutaj
dopiero teraz, jak podejrzewałem, że coś mogło się tu stać. Gdy zobaczyłem
wiszące ciało zakląłem pod nosem. Miałem nadzieję, że kara nie jest zbyt
surowa, ale tak naprawdę miałem w głowie najgorsze scenariusze. Wiedząc, że
zakaz został przeze mnie złamany obejrzałem pokrótce ciało. Teraz mogłem
zadziałać inaczej niż przy pierwszej sprawie - przecież nie mogłem bardziej
złamać zakazu.
Zbadałem miejsce przed sceną.
Tutaj musiało się wszystko zacząć, bo widziałem, że Olivier rozłożył się i
malował. Jego obraz, przedstawiający cztery postaci na koniach stał na
sztaludze. Wiedziałem, że malował krwią, ale na środku płótna zauważyłem nową,
świeżą plamę, która musiała powstać niedawno. Na pewno nie była dziełem pędzla,
wyglądała raczej na powstałą w skutek uderzenia. Kałuża na podłodze ciągnęła
się od miejsca, w którym stałem aż do tyłów sceny, gdzie wisiało ciało. Ktoś
bardzo pospiesznie i niesamowicie niedbale starał się ją zetrzeć, ale widocznie
coś lub ktoś go spłoszyło, bo nie dokończył roboty i zamienił okrągłą plamę w
ponury zygzak. Przy sztaludze nie znalazłem też pędzla, chociaż wszystkie
pozostałe przybory tam były. Leżał on kawałek dalej, już na scenie. Podszedłem
do niego ostrożnie i zauważyłem, że jego włosie było całe czerwone. Inaczej
wyglądał trzon – pokryty krwią tylko z jednej strony. Musiał wypaść z ręki
Artysty podczas ataku. Tylko, co robił tak daleko od sztalugi?
Spojrzałem na ciało i otaczającą
je scenerie. Na podeście widać było brak jednej rury. Właściwie to nie ciężko
było ją znaleźć, bo została w jakiś sposób przełamana na pół i użyta do
przybicia ciała Oliviera. Podszedłem na tyły i zobaczyłem, że dwa kawałki metalu
bez problemu przeszły i wbiły się w worki, które zostały ułożone do stworzenia
scenerii pokazu magicznego. Nie miałem pomysłu jak sprawca wymontował rurę i
zdołał ją przemienić w dwa ostre kolce, ale nie było wątpliwości, że były to
narzędzia zbrodni - najprawdopodobniej nie jedyne, ale mocno rzucające się w
oczy. Ciało było w naprawdę kiepskim stanie. Zastanawiałem się, czy takie
zniszczenia nie łamały jednej z zasad i czy jeżeli tak było, to sprawca miał
tak podświetloną bransoletkę jak ja. Gdy tylko złamałem zakaz pojawił się
czerwony napis, który mnie o tym informował. Nie miałem opcji żeby go ukryć,
poza tym był dla mnie poniekąd alibi. Mój zakaz nie pozwalał na patrzenie na
miejsce zbrodni, oczywiście nie wykluczało to możliwości żebym zabił, ale przy
odpowiedniej argumentacji i tak powinien wystarczyć.
Olivier był przybity w dwóch
miejscach - kawałek pod lewym barkiem oraz przy prawym udzie. Oba punkty były
przesiąknięte czerwienią, która zaznaczała się na ubraniach Artysty. Tak bardzo
lubił tworzyć w ten sposób, a teraz wypuścił z siebie masę życiodajnego
materiału, który doprowadził do jego śmierci. Zastanawiała mnie jednak trzecia
dziura, która znajdowała się kawałek pod klatką piersiową, odrobinę nad
pępkiem. Przechodziła na wylot. Gdzie był trzeci fragment rury? Może cios
został zadany jednym z pozostałych ostrzy, które teraz niczym gwoździe trzymały
ten potworny obraz? Najstraszniejsze było gardło Oliviera. W połowie długości
szyi ziała spora dziura, przez którą ktoś przeciągnął język. Widziałem wiele
miejsc zbrodni, ale ten widok budził we mnie naprawdę nieprzyjemne odczucia. Znałem
to zagranie, które najpopularniejsze było w Ameryce Południowej - Kolumbijski
Krawat.
Ostatnia rana prawdopodobnie
była ostateczną przyczyną śmierci, ale tak naprawdę mógł zginąć wcześniej, bo
trzy poprzednie były również poważne. Musiałem poczekać aż zdejmiemy ciało i
wyjmiemy rury, żeby lepiej obejrzeć miejsca, w których przebito ciało.
Dokładniejszą analizą musiała zająć się Elizabeth, która znała się na tym
lepiej niż ja i na pewno miała więcej swobody. Korzystałem teraz z okazji i z
tego, że nie było komunikatu, co oznaczało, że licznik czasu jeszcze nie
wystartował. Mogłem zbadać więcej, zanim przekażę informację reszcie grupy.
Nadszedł jednak czas żebym znalazł pozostałych. Gdyby ktoś teraz wszedł do pubu
to bardzo ciężko byłoby mi się obronić przed zarzutami. Z drugiej strony
żałowałem, bo wiedziałem, że jak opuszczę to pomieszczenie, to zakaz
prawdopodobnie się zrestartuje i nie będę mógł zrobić nic poza przesłuchaniem
osób.
*
W ten oto sposób zbadałem tyle
ile mogłem i pogrążony w myślach czekałem na przybycie pozostałych gości. Ci,
których sprowadziłem z jadalni stali niedowierzając. Ciężko było opisać, kto
wyglądał najgorzej z całej grupy. Audrey była załamana, ale wiedziałem jak
bardzo zależało jej na tym, żeby nikomu nic się nie stało. Ethan nie był zbytnio
odważny i widać było, że zjada go panika. Samfu spoglądał w moją stronę, ale
nie wyglądał na zmartwionego. Spojrzałem zdziwiony, ale on tylko delikatnie się
uśmiechnął. Carmen miała zamknięte oczy i szeptała coś do siebie pod nosem.
- Musimy poczekać
aż przyjdzie reszta, wtedy ustalimy plan działania - uspokoiłem grupę,
chociaż wiedziałem, że tym razem było inaczej. Morderstwo było w miarę
spontaniczne, ale z pewnością zaplanowane. Po prostu zabójca miał mało czasu,
stąd niezatarte ślady. Rura musiała być przygotowana wcześniej. W przypadku
Raphaela obstawiłem go prawie od samego początku. Podejrzana dwójka została
wystawiona na środek razem z Elizabeth i okazało się, że tym odpowiedzialnym za
śmierć Dismasa był de Caumont. Tym razem mógł to być ktoś, komu przedstawiłem
swój plan, Rewolwerow, Samfu, a nawet ktokolwiek inny. Sprawa rozegrała się w
taki sposób, że nawet ja mogłem być podejrzany. Nawet ja mogłem to zrobić...
Nie minęło pięć minut jak na
korytarz trafiła większość gości. Ostatni doszedł Alan, który zziajany i
zasmarkany przybiegł chwilę po reszcie.
- Kto? - zapytał Yama. Na
jego twarzy widziałem dziwny grymas. Był zły?
- Olivier – odpowiedziałem
krótko i konkretnie. Byłem zadowolony z efektów pierwszego procesu, bo
wiedziałem, że jak stąd odejdę to będą ludzie, którzy będą mogli poprowadzić
grę dalej. Przy dobrych wiatrach nawet wygrać. Musiałem dać z siebie wszystko.
Dostałem drugą szansę, chociaż równie dobrze mogłem nie mieć żadnej.
- To ohydne – stwierdził z odrazą
Aaron – Jak ktoś mógł zaatakować
głuchoniemego…
- Mamy wejść?
Minęło już dobre dziesięć minut, nie powinniśmy zaczynać? – zapytała Cecily.
Nie
zamierzałem zdradzać tego, co wiem. To był dobry moment, żeby sprawdzić jak
działają inni, czy mówią mi wszystko i czy nie pomijają czegoś, co ja bym uznał
za ważne.
- Tak jak ostatnio
ja zajmę się przesłuchaniami, a ty z resztą sprawdzicie miejsce zbrodni. Dacie
mi później streszczenie. Tylko ostrzegam – tym razem miejsce zbrodni to
prawdziwa rzeź… Ci którzy słabiej znoszą widok krwi powinni sobie dać spokój.
- Zostanę tutaj z
Lily – Alice
spojrzała na przerażoną i bladą Fryzjerkę. Sandra stanęła obok:
- To zupełnie jak
ja.
- Właściwie to
muszę was przesłuchać – uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak miny im rzędną.
- Nie zrobiłam
tego! – fioletowo-włosa
oburzyła się.
- A ja chcę tylko
zobaczyć, co wiesz. Tak samo prosiłbym żeby została tutaj Julia, Audrey, Yama
oraz Rewolwerow i Samfu.
Nim poszczególne osoby ruszyły w
moją stronę, na korytarzu pojawił się Lokaj. Spojrzał na nas wzrokiem pełnym
zawodu i smutku.
- Drodzy Państwo – zaczął ciężkim
głosem – Przykro mi, że znowu spotykamy
się w takich okolicznościach, ale chciałem wam przekazać raport morderstwa,
który został przygotowany po tym, co się stało. Przypominam, że winda została
właśnie wyłączona, a za niecałe dwie godziny widzimy się przy recepcji. W razie
pytań możecie tam do mnie podejść. Życzę powodzenia!
Skórzana
teczka powędrowała, tak jak ostatnio, w ręce Pisarza, który czule ją objął.
Ostatnio informacje tam zawarte były kluczowe, więc liczyłem, że i teraz nam
pomogą:
- Ofiarą drugiego
morderstwa jest Olivier Naess, artysta. Został zabity trzydzieści minut po
osiemnastej. Na jego ciele znaleziono wiele rodzajów obrażeń, ale
śmiercionośnymi okazała się być rana gardła oraz idące za nią wyrwanie języka.
Stracił też olbrzymie ilości krwi przez przebicie dwoma metalowymi rurami
przechodzącymi przez jego bark i udo, które prawie przyczyniły się do jego
śmierci – odczytał
ponurym głosem – Wygląda na to, że mamy
wśród nas psychopatę…
- Tak jest tam
napisane? – zdziwił się
Mycroft.
- To było raczej
stwierdzenie faktu. To nie jest zwykłe zabójstwo. To brutalne morderstwo.
- Do roboty ludzie,
nie mamy czasu! – ponagliłem.
Grupa się rozdzieliła dosyć
standardowo na trzy odłamy. Cecily, Maks, Aaron, Alan i Elizabeth jako jedyni
weszli do pubu. Mycroft, Wendy, Lily, Ethan, Carmen i Agatha woleli nie patrzeć
na miejsce zbrodni, co mnie ani trochę nie dziwiło. Lepiej było omijać wzorkiem
takie miejsca. To było niebezpieczne dla psychiki. Ci, których miałem
przesłuchać zebrali się po boku korytarza, obok odnogi. Ta też był ciekawą
opcją, która mogła odegrać jakąś rolę w procesie. W końcu z pubu były dwa
wyjścia, a to mogło być naprawdę ważne. Sztaluga Oliviera była ustawiona bokiem
do drzwi wejściowych, ale tyłem do zaplecza. Jeżeli ktoś rzeczywiście go
zaskoczył mógł to zrobić właśnie tamtędy. Nie mogłem odrzucać takich opcji.
Przesłuchania zacząłem od Samfu,
który sam wyszedł przed szereg. Nie miałem mu nic konkretnego do zarzucenia,
chociaż na pewno był zdolny zajść kogoś od tyłu i potem dobić, nawet dla
własnej zabawy. Na jego twarzy gościł wyjątkowo paskudny uśmiech. Nie miałem
pojęcia z czego się tak cieszył.
- Aresztujesz mnie
panie detektywie? – zażartował na start.
- Samfu ogarnij się
– powiedziałem
opierając się o ścianę – Muszę po prostu
wiedzieć, co robiłeś po osiemnastej.
- Najpierw
poszedłem na umówione miejsce spotkania, na którym cię nie było – przewrócił oczami –
A niedługo potem poszedłem do kuchni.
Byłem tam z dwadzieścia minut przed dziewiętnastą – wytłumaczył.
- Dobra, a jak on
zginął – wskazałem
dłonią pub – Gdzie wtedy byłeś?
- Pewnie w drodze
ze swojego pokoju do kuchni? Nie wiem, nie zerkam na zegarek, co pięć minut.
Może jakbym wiedział, że jakiś sadysta będzie chciał kogoś w taki sposób
zamordować to bym się gdzieś meldował, ale skąd miałem wiedzieć? – nawet nie
próbowałem czytać jego mimiki, bo wiedziałem, że umiał nią manipulować lepiej
niż doskonale.
- A co z twoim
polowaniem na zdrajcę? Bo wygląda na to, że Olivier został wzięty za zdrajcę i
jakiś łowca zdrajców wziął go na celownik.
- To był żart – spojrzał na mnie
jakbym powiedział coś głupiego – Nawet
Audrey potwierdzi, że byłem w pokoju w dzień. Po prostu chciałem trochę
namieszać, przecież mnie znasz – uśmiechnął się paskudnie – Powinieneś lepiej przepytać Rewolwerowa, on
się wczuł w szukanie zdrajcy.
- Na pewno zapytam.
Póki, co, to tyle – odpowiedziałem. Nie podejrzewałem żeby on za tym stał, szczególnie jak
miał alibi i z siłowni i z kuchni. Jeżeli sprawca zabił Oliviera i pospiesznie
uciekł zostawiając tak duży bałagan to na pewno musiał po drodze umyć się i
zmienić ubrania. Nie wierzyłem, żeby ktoś mógł zabić z taką ilością krwi i się
przy tym nie pobrudzić. W głowie pojawiło mi się inne pytanie. Dlaczego sprawca
w ogóle się spieszył? Czy aż tak bardzo bał się przyłapania, że zostawił tyle
krwi? Może i jej starcie dużo by nie zmieniło, ale ewidentnie zaczął to robić,
a po chwili przerwał. Ktoś go zaskoczył? Jeżeli tak, czy oznaczało, że w
sprawie było dwóch wspólników? To nie miało sensu. Zauważyłem, że rękaw, na
którym miałem bransoletkę mi się nieco odwinął, więc podwinąłem go. Samfu
wydawał się jakby tego nie zauważył.
Całkiem ciekawa była też sprawa
Rewolwerowa. Jego rządza krwi i spojrzenie na świat pasowało do mordercy, ale
wykluczał go jeden fakt – nie wyglądał na kogoś, kto mógł podejść ofiarę i to
taką jak Olivier od tyłu. Wszystko wskazywało, że sprawca zaskoczył ofiarę. Nie
wierzyłem żeby Artysta nawet nie próbował się bronić. Nie ufał nikomu na tyle
żeby dać się tak podejść, a tak dużej broni nie można było schować w kieszeni.
Tak wiele niewiadomych sprawiało, że robiłem się nerwowy.
- Właściwie to ja
mam ci coś do powiedzenia – zauważyłem, że Samfu dalej stoi tuż obok mnie i czeka, aż skończę swój
proces myślowy.
- Hmm? – zdziwiłem się.
- Mam dla ciebie
małą próbę detektywie – jego głos był tajemniczy, chociaż ciężko mi było go traktować
poważnie. Widząc moje milczenie ciągnął dalej – Podczas tego procesu sprawdzę to jak sobie radzisz. Jeżeli spełnisz
moje oczekiwania to po procesie będziesz miał we mnie sojusznika, jak nie… - zakończył
śmiechem. Spojrzałem zaintrygowany. Moje wewnętrzne ja kazało mi podjąć
wyzwanie.
- Z chęcią podejmę
wyzwanie – powiedziałem
i uścisnąłem jego dłoń – Cokolwiek to znaczy.
- Po prostu zaczyna
mnie nudzić to, co się tu dzieje, a widzę, że ludzie wolą się zabijać niż
spróbować coś zmienić, dlatego ja się zmienię – powiedział
odchodząc na bok. Zaciekawił mnie. Kolejna w kolejce była Audrey. Wyglądała na
przejętą, ale widziałem w jej oczach determinację i zapał. Chciała pomóc złapać
mordercę:
- Audrey, powiedz
mi gdzie byłaś jak zginął Olivier? – zapytałem.
- Gotowałam. Cały
czas od obiadu, aż do teraz byłam w kuchni – odpowiedziała.
- Ktoś może to
potwierdzić? – zaciekawiłem się, chociaż wiedziałem, że jest niewinna. Bardziej
liczyłem, że nakieruje mnie na jakiś pomysł.
- Tak, od około w
pół do siódmej zbierali się tam ludzie. Pierwsza przyszła Carmen, a po niej
Samfu, Ethan, Lily i na końcu Alice. Ona spóźniła się trochę, ale mówiła, że
źle się czuła i rzeczywiście wyglądała kiepsko.
- I byliście tam
bez przerwy aż do mojego przyjścia przed dwudziestą pierwszą?
- Tak. Chociaż
Samfu na chwilę wychodził, ale nie było go maksymalnie dziesięć minut. Było to
jakoś około dwudziestej trzydzieści – zastanowiła się.
- Okej. Samfu
powiedział, że odwiedzałaś go w dzień i był w pokoju, to prawda? – chciałem przy
okazji sprawdzić prawdziwość zeznań Króla Dram.
- Tak. Przecież sam
kazałeś nam przekazać twój plan reszcie – sprowadziła ton głosu do szeptu i spojrzała na
mnie z wyrzutem – Nie pamiętasz?
- Wolałem się
upewnić – odpowiedziałem.
Póki, co za dużo nie wiedziałem, ale sporo osób miało alibi. Jeżeli
rzeczywiście ludzie zaczęli się zbierać w kuchni o podanej przez Kucharkę
godzinie, to oznaczało, że wypadli z kręgu podejrzeń, bo nie mogli zadać
ostatecznego ciosu i wrócić na czas do reszty. Przebranie się, dojście z baru
do pokoju i z pokoju do kuchni, uprzątnięcie miejsca zbrodni w mniej niż pół
godziny? Wydawało się to mało realne. Wciąż czekałem na to, czego dowie się
grupa Cecily, bo byłem pewien, że mogłem przeoczyć coś ważnego. Byłem
detektywem, ale to nie zmieniało tego, że muszę mieć czas i spokój do
przeszukiwań, inaczej sam wiele nie mogłem zdziałać.
- To wszystko?
- Chyba tak,
chociaż jestem ciekaw, czy widziałaś gdzieś Rewolwerowa, Julię lub Yamę?
Oczywiście po obiedzie – zapytałem. Chociaż część osób właśnie odpadła z grona podejrzanych to
byłem ciekaw jak z resztą. Gdy przeglądałem pomieszczenia, w których umawiałem
się z poszczególnymi osobami, to nigdzie nikogo nie znalazłem. Podejrzewałem,
że to kwestia tego, że ludzie bali się całego planu i gdy nie pojawiłem się o
umówionej godzinie po prostu się ulatniali. Widocznie inaczej pomyślał Olivier,
który postanowił pomalować czekając aż coś zacznie się dziać. Żałowałem, że tak
skupiłem się na obserwowaniu Lokaja, że ostatecznie nie sprawdziłem Pubu. To
był mój największy błąd, który kosztował Oliviera oraz potencjalnego sprawcę
lub całą grupę życie.
- Nie widziałam
nikogo z nich – odpowiedziała.
- Przypomnisz mi
jeszcze raz, z kim gadałaś o moim planie? – do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Z Elizabeth,
Samfu, Mycroftem, Wendy i Rewem – odpowiedziała.
- Dobra, dzięki
Audrey – stwierdziłem,
czekając na kolejną osobę. Byłem ciekaw, czy przez przypadek, ktoś nie
przejrzał mojej zasadzki. Mogło się tak stać, jak parę osób powiedziało jednej
osobie o moim planie. Najgorzej gdyby tym kimś mógł okazać się zdrajca, który
zwęszył podstęp i odpowiedział atakiem na atak. Istniała też szansa, że
dowiedział się ktoś inny, kto namieszał w sprawie na swój sposób. Podeszła do
mnie kolejna osoba. Był to Rewolwerow. Widać, że nie miał zbytnio humoru, bo na
przypominającej kozią twarzy, widać było zniesmaczenie.
- Rew. Powiesz mi
jak poszło twoje polowanie na zdrajcę? – wypaliłem prosto z mostu.
- Jak widzicie
kiepsko – powiedział.
- Właśnie nie
widzę, dlatego pytam.
- Ktoś mnie
uprzedził. Zresztą jak to ja bym dorwał go pierwszy to na pewno bym go
oszczędził. Nie podniósłbym ręki na taką miernotę – wytłumaczył. Nie
wiedziałem, czy mogę mu wierzyć. Rozsądek podpowiadał, że nie, ale z drugiej
strony Rewolwerow wyglądał na osobę, która miała swój dziwny kodeks. Czy w tym
kodeksie było coś o zabijaniu małych, zdradzieckich chłopców?
- Skąd wiesz, że on
jest zdrajcą? – zapytałem. Chociaż wydawało się to oczywiste, nie miałem
potwierdzenia, a bez dowodu była to jedynie spekulacja.
- Od jakiegoś czasu
go podejrzewałem – stwierdził – Teraz, gdy
rozpoczęliście polowanie na zdrajcę Towarzyszu, a on zginął fakty wydają się
być oczywiste.
- Masz rację…
Dobra, co robiłeś kiedy miała miejsce zbrodnia?
- Do osiemnastej
indokt… rozmawiałem z Towarzyszem Yamarają. Potem troszkę spacerowałem i
szukałem, ale ostatecznie niczego nie znalazłem – stwierdził.
- Czyli po osiemnastej
nie masz żadnego alibi? A z Yamą byłeś od której?
- Chyba od
siedemnastej dziesięć. Może siedemnastej piętnaście, nie patrzyłem za bardzo na
zegarek.
- I nie byłeś
zamoczyć mordy w pubie nawet na chwilę? – zapytałem.
- Nie byłem
Towarzyszu. Jak pracuje to staram się być trzeźwy, chyba że praca wymaga
pewnego upojenia – odpowiedział.
- Nie wiesz czy
ktoś inny mógł być? Może ktoś ci się chwalił?
- Towarzyszka Alice
wspominała, że chce napić się wódki z pieprzem jak wychodziliśmy z obiadu.
Znaczy ona chciała pić jakieś pierdoły to jej doradziłem jak się leczyć, bo się
przeziębiła.
- Czyli Alice
poszła do pubu po obiedzie? Czyli po siedemnastej?
- Tego, czy poszła
to nie wiem, wiem, że planowała – odpowiedział mi i pociągnął nosem – I chyba mnie czymś zaraziła.
- To tyle. Dzięki
za zeznania Rew.
Komunista odszedł na bok i
wysmarkał się w bluzkę, którą nosił. Zaklął pod nosem. Jego zeznania raczej
trzymały się kupy, chociaż wiedziałem, że mogę sprawdzić ich prawdziwość
przesłuchując Yamę, a także poniekąd Alice. Pierwszy podszedł do mnie
Pokerzysta. Tak jak zauważyłem wcześniej, wydawał się być na coś zły.
- Coś cię gryzie
Yama? – zapytałem.
- Wkurza mnie ta
cała sytuacja. Chodzi o… po prostu mnie denerwuje, okej? – widać, że był
roztrzęsiony. Podejrzewałem, że chodziło o kolejną ofiarę, ale z nim nigdy nie
było nic wiadomo. Spojrzałem odruchowo na zegarek i zauważyłem, że została
jeszcze trochę ponad godzina czasu.
- Powiedz mi, czy
to prawda, że po obiedzie kręciłeś się z Rewem? – zacząłem od tego
pytania, ponieważ z niego mogłem wnioskować kolejne rzeczy.
- Tak, kręciłem się
– odpowiedział
– Ale nie gadał o niczym konkretnym,
chociaż podpytywał mnie o to, co się dzieje w hotelu i opowiedział, że Audrey
mówiła mu o spotkaniu, ale nie chciał na nie iść i chyba nie poszedł.
- I do której
chodziliście razem?
- Jakoś około
osiemnastej poszedł w swoją stronę. Może jednak dał się namówić…
- Nie masz potem
żadnego alibi, prawda? – nie owijałem w bawełnę.
- Przyznaję, że nie
mam – odpowiedział
– Ale nie zrobiłem tego Jacob. Nie jestem
mordercą, a nawet jak Olivier był zdrajcą, to nie mam mu tego specjalnie za
złe.
Ta
informacja nieco mnie zdziwiła, ale postanowiłem nie komentować.
- Dobra, a byłeś
dzisiaj w pubie?
- Oprócz teraz to
nie. Wróciłem do swojego pokoju, bo jakoś wolałem się temu wszystkiemu nie
przyglądać.
- A nikt ci się nie
chwalił, że chce tam pójść? Może ktoś tam jechał przy tobie? – zadawałem grad
pytań.
- Raczej nikt.
Rewolwerow nic o tym nie wspominał, a po obiedzie widziałem się tylko z nim i z
Cecily.
- Gdzie spotkałeś
Cecily?
- Trochę po
osiemnastej, jak wracałem ze spotkania z Rewem. Mówiła, że idzie do pracowni
informatycznej, ale nie szedłem za nią, więc nie wiem czy mówiła prawdę.
- Okej,
powiesz mi jeszcze, kogo udało ci się zaprosić na wieczorne spotkanie?
- Hmm… - Yama w
zastanowieniu zamyślił się – Powiedziałem
Aaronowi, Carmen, Agathcie, Cecily i Ethanowi.
W mojej głowie zapaliło się
czerwone światło. Ethan usłyszał o spotkaniu i od Julii i od Yamy. Ethan może
nie był osobą, która mogła wykorzystać taką wiedzę, ale trzymał się blisko
Cecily i Alice, a któraś z nich mogła się dowiedzieć o tym, że coś tu nie gra.
Wtedy moja pułapka zamieniała się w pole do popisu dla ewentualnego mordercy.
Nie wiem dlaczego, ale założyłem, że Yama, Julia oraz Audrey uderzą w zupełnie
inne grupy. Skarciłem się w myślach za to, że znowu zadziałałem za szybko,
przez co często płaciłem za swoją głupotę.
- Dziękuję Yama – odpowiedziałem.
- Zrobiłem coś nie
tak? – zdziwił
się.
- Nie, to ja mogłem
dać ciała, ale za wcześnie na werdykty. Jak coś to zgłoszę się o pomoc.
Pokerzysta
spojrzał na mnie i westchnął. Odszedł na bok bez komentarza. Na jego miejsce
przyszła Julia. Rozglądała się podejrzliwie, ale nic nie mówiła. Nawet się nie
przywitała. Po prostu stanęła obok i zatrzymała wzrok na mnie.
- Gdzie byłaś, gdy
zabijano Oliviera? – zapytałem prosto z mostu, widząc, że nie ma sensu z nią zbytnio
przedłużać dialogu. Była osobą konkretną, od której liczyłem na celne i sprawne
odpowiedzi.
- Nie mam alibi
Jacob – wypaliła – Po obiedzie przeszłam się po hotelu, a
następnie wróciłam do siebie. Nie interesują mnie te gierki, a wolałam uniknąć
tego, co się stało.
- Hmm… to ciekawe,
bo słyszałem coś zupełnie innego – postanowiłem, że podejdę ją sposobem. Jeżeli
miała coś na sumieniu to nie dała po sobie poznać.
- Niby co?
- Nie byłaś
przypadkiem z Audrey w kuchni? – zapytałem, wiedząc, że nie ma sensu ciągnąć
kłamstwa, jeżeli rybka nie połknęła haczyka.
- Musiałeś źle
zrozumieć.
- Dobra, powiesz mi
dla spokoju, kogo zaprosiłaś na spotkania o osiemnastej? – cała trójka już
przedstawiała mi swoje listy, ale dopiero teraz zauważyłem, że Ethan został
poinformowany przez dwie osoby. Cieszyłem się, że mogłem przesłuchać, chociaż
Alice, ale wydawało mi się, że to Cecily miała większy wpływ na Iluzjonistę.
- Alice, Lily,
Sandrę, Ethana, Maksa i Oliviera – odpowiedziała – I nie, to nie oznacza, że go zabiłam.
- Nikt tak nie mówi
– odpowiedziałem
wybity z rytmu. Podczas pobytu w hotelu, szczególnie dzięki Elizabeth i Cecily,
zdołałem nieco otworzyć się na kobiety. Nie wstydziłem się ich aż tak bardzo
jak na początku, chociaż nigdy nie miałem aż tak dużego problemu – Byłaś dzisiaj w pubie?
- Byłam tam na
moment jak szukałam osób przed obiadem, ale nikogo tam nie spotkałam – odpowiedziała i
spojrzała na mnie zdenerwowana - Coś
jeszcze?
- Nie, to wszystko
– nie
rozumiałem jej bojowego nastawienia. Odeszła nie czekając, pogwizdując pod
nosem pewną melodię.
Zostały dwie wisienki na torcie.
Pierwsza podeszła Alice, która znowu była wplątana w sprawę i odegrała jakąś
znaczącą rolę. Dużo mi w niej nie pasowało i nie wiedziałem, od czego zacząć.
Spojrzałem na nią i zauważyłem, że rzeczywiście wyglądała kiepsko. Miała
czerwony nos, którym pociągała co chwilę, była dosyć blada na pozostałej części
twarzy, a jej głos był nieco zachrypnięty:
- Co tym razem
chcesz wiedzieć?
- Zacznijmy od
początku – czy byłaś na spotkaniu?
- Mówisz o tym w
pubie? Nie byłam, bo źle się czułam. Musiałam się trochę przespać, bo myślałam,
że padnę na miejscu.
- Jest jakiś powód
tej senności? – zapytałem.
- Nie wiem, może
stres, może choroba… Nie ja to kontroluje.
- Dobra, a co
robiłaś, kiedy zginął Olivier. W pół do siódmej.
- Byłam w pokoju – odpowiedziała – Wróciłam tam krótko przed osiemnastą, bo po
prostu nie dałam rady wysiedzieć w pubie. Wyszłam z pokoju dopiero około
dziewiętnastej i poszłam prosto do kuchni.
To zgadzało się z wersją Audrey,
ale wciąż nie mówiło mi zbyt wiele. Postanowiłem sięgnąć głębiej.
- Powiedziałaś, że
nie dałaś rady wysiedzieć w pubie, to znaczy, że byłaś tam?
- Tak – odpowiedziała po
chwili – Czekałam na spotkanie. Przyszłam
jakoś w pół do osiemnastej, a wyszłam przed osiemnastą.
To mi
przypomniało o czymś, co widziałem na miejscu zbrodni.
- Czy zwróciłaś
może wtedy uwagę jak wyglądał pub? Czy coś się w nim zmieniło?
Spojrzała
na mnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Odezwała się dopiero po chwili:
- Z tego, co
pamiętam to posprzątano prawie całą scenę, ale oprócz tego ktoś wymontował
jedną z rur, na których tańczyła Wendy – odpowiedziała. Otworzyłem delikatnie usta. To
była kluczowa informacja. Byłem ciekaw, czy mogłem ją jeszcze trochę dokładniej
określić. Jeżeli rury nie było już przed osiemnastą, to oznaczało, że sprawca
musiał ją przyszykować wcześniej. Pytanie brzmiało – kiedy zniknęła z pubu.
Miałem nadzieję, że znajdę jeszcze kogoś, kto mi odpowie na to pytanie.
Nadzieję pokładałem w Sandrze, która mogła być w pubie wcześniej.
- To wszystko? – upewniłem się – Nie widziałaś na miejscu Oliviera?
- Nie… - odpowiedziała – W sumie to nie skupiałam się na tym bardziej.
Scena rzuciła się mi w oczy, bo sama pomagałam ją budować, a nie wiem, kiedy
ktoś ją rozmontował. Oprócz tego, nie zwracałam na to za bardzo uwagi.
- Dobra, czyli nie
widziałaś nic innego, nie spotkałaś nikogo i nikt nie zapowiadał, że będzie
szedł do pubu?
- Nie – odpowiedziała.
- Czy gadałaś
dzisiaj z Ethanem? – wypaliłem z zupełnie innej rury.
- Co? – pytanie ją
zdziwiło, ale wyglądało to raczej na naturalne zaskoczenie zmianą tematu, niż
na zdziwienie spowodowane ukrywaniem jakiejś ważnej informacji.
- Ethan.
Rozmawiałaś z nim dzisiaj?
- Nie… chyba nie,
nie pamiętam. Może na obiedzie zamieniłam z nim parę słów, ale nie było to nic
konkretnego. Dlaczego pytasz?
- Zbieram
informację – odpowiedziałem
tajemniczo.
- Podejrzewasz go?
– zapytała.
- Nie – spojrzałem na
Ethana, który stał drżący z boku. Mycroft rozmawiał z nim i Wendy, a Carmen,
Agatha i Lily stały roztrzęsione w jednym miejscu. Widocznie rozmawiały o
Olivierze. Lily przeżywała teraz kolejne ciężkie chwile, wiedziałem, że nie do
końca się jeszcze zregenerowała po ostatnim razie, ale Agatha i Carmen po
prostu zdążyły się przywiązać do Artysty. Pomagały mu codziennie i powstała
między nimi więź. Agatha na pewno obwiniała się za to, że zdradziła sekret
Oliviera. Ja się cieszyłem, bo miałem nieco lepszy obraz jego jako osoby. Miał
dziwny układ z jednym z porywaczy. Być może wymieniał materiały za informacje o
nas - Możesz już iść Alice.
Spojrzała na mnie nieco
zdziwiona, ale nie drążyła. Ostatnią do przesłuchania była Sandra. Podeszła z
pewnością wymalowaną na twarzy.
- Gdzie byłaś jak
zabijano Oliviera?
- Na lodowisku. Z
Mycroftem, Wendy, Maksem i Agathą - odpowiedziała to z taką pewnością, że prawie jej
uwierzyłem.
- I będą mogli mi
to potwierdzić?
- Na pewno.
- Byłaś na spotkaniu w pubie?
- Nie. Według mnie
to była jakaś zasadzka i jak widać Olivier stał się jej ofiarą... To ty go tam
zaprosiłeś? Wygodnie - na jej twarzy widać było pogardę. Nic
nie szkodzi, ja też cię nie szanuję, pomyślałem.
- Czyli dzisiaj nie
byłaś w pubie? - zapytałem, postanawiając zachować profesjonalizm.
- A to inna sprawa.
Byłam.
- O której? - zaczynała mnie
denerwować ta rozmowa.
- Po siedemnastej.
Przed wpół do na pewno wyszłam.
- Zwróciłaś może
uwagę na to, czy na scenie były wszystkie rury? Te do tańca?
- Chyba były... To
dziwne pytanie - stwierdziła. Czy takie zeznanie mi wystarczało? Średnio, ale nie
miałem nic lepszego. Jeżeli słowa Sandry były prawdziwe, to oznaczało, że
sprawca zabrał rurę pomiędzy tym, jak z pubu wyszła Sandra, a przyszła Alice.
To musiało być około siedemnastej trzydzieści. Być może sprawca już wtedy
czekał tylko na to, aż będzie mógł przygotować tą dziwną broń. Tylko dlaczego
rura? Nie łatwiej było wziąć nóż z kuchni? Z drugiej strony sprawca nie musiał
nawet wychodzić z pubu. Zbrodnia wyglądała jakby całkowicie miała miejsce na
tym piętrze, może nie licząc dowodów, które sprawca mógł zabrać ze sobą. Nie
zauważyłem na miejscu chociażby szmaty lub mopa, którym starto plamę krwi.
- Czyli nie jesteś
pewna?
- Raczej były...
Rzuciłoby mi się w oczy gdyby coś było inaczej, bo trochę się bałam tego
spotkania.
- Dobra, to chyba
tyle.
Sandra umknęła równie szybko jak
się pojawiła. Mogłem jej zadać jeszcze jakieś pytania, ale nie mogłem
kontrolować tego, co zaczęło się dziać w mojej głowie. To była jedna z moich
największych wad. Kiedy nie znałem odpowiedzi, a pojawiała się taka lawina
faktów to musiałem się zastanowić. Ten proces znacznie się różnił od tego
Dismasa. Tutaj nie wiedziałem wielu rzeczy, nic nie było tak oczywiste. Ta
sprawa była wyzwaniem nawet dla mnie. Morderca wiedział o moim planie i
wykorzystał tą wiedzę. Przygotował broń w pubie i wybrał tak dziwne narzędzie
zbrodni jak rura. Dlaczego nie skorzystał z czegokolwiek innego? Miał do wyboru
setki butelek stojących za barem, które bez większego problemu można przemienić
w śmiercionośne, szklane sztylety, kolce do lodu i wiele innych, a mimo
wszystko wybrał rurę. Czy to miało nas zmylić? Zbrodnia musiała być, chociaż
trochę przemyślana, patrząc, że rura została wymontowana około godzinę przed
zabójstwem. Tylko, dlaczego sprawca uciekł zostawiając za sobą taki bałagan?
Najbardziej prawdopodobna była panika, ale nie wydawało mi się, żeby ktoś, kto
zaplanował takie morderstwo nagle spanikował. Z drugiej strony, nie było tutaj
zawodowych morderców. Po śmierci Dismasa, który o dziwo był ofiarą, to ja byłem
najbardziej doświadczonym, chociaż nigdy nikogo nie zabiłem. Nie kręciło mnie
to, ale tutaj nie byłoby to takie trudne. Skup
się, skarciłem się w myślach. Drugą opcją, chyba najbardziej logiczną, było
to, że ktoś nakrył sprawcę na gorącym uczynku. Znając system nie uaktywniłoby
to powiadomienia i pasowało do sprawy, ale co to mogło oznaczać? Ktoś nakrył
sprawcę i nic z tym nie zrobił? Ta opcja pasowała trochę do Samfu. Może ktoś
nie zauważył ani sprawcy, ani ciała? Może ktoś chciał iść do pubu, ale
zrezygnował, a spłoszyło to sprawcę? Nie wierzyłem, że ktokolwiek widząc
mordercę pozwoliłby mu odejść. Chyba,
że...
Spojrzałem w odnogę
korytarza.
- Jacob! – z rozmyślań wyrwał
mnie krzyk Cecily.
- Hmm? – spojrzałem na nią
nieobecnym spojrzeniem.
- Zostało pół
godziny, a my sprawdziliśmy wszystko – zauważyłem, że zebrali się wokół mnie praktycznie
wszyscy. Obserwowali mnie, jakby spodziewali się, że przemówię i rozwiążę
wszystkie problemy – Jedyne, co warto jeszcze
sprawdzić to pokój Oliviera.
- Byłem tam
ostatnio. Lepiej powiedzcie mi, co znaleźliście – rana, z której
upuściłem krew zaswędziała, jakby chciała o sobie przypomnieć.
- Oliviera zabito
tuż przed sceną, stoi tam jego sztaluga i obraz. Był ustawiony plecami do
zaplecza i bokiem do wejścia – zaczęła Cecily. Zgadza się, pomyślałem.
- Pierwszy cios
został zadany prawdopodobnie przy tej sztaludze, bo tam zaczyna się krew.
Poplamiła też jego obraz. Obok znaleźliśmy smugę, którą ktoś pospiesznie zaczął
ścierać. W sumie wyglądało to śmiesznie. Prowadziło prosto do ciała – do zeznań dołączył
Maks.
- Olivier wisi
przybity do tła dwoma naostrzonymi kawałkami rur. Wygląda na to, że ktoś je
wymontował ze sceny – powiedział Aaron.
- Co do stanu ciała
to większość to powtórka z pliku, który dostaliśmy od Lokaja. Ciało zostało
przebite trzy razy – dwa razy podczas przybijania do tła i raz wcześniej w
okolicach brzucha. Język został wyciągnięty przez dziurę w gardle zrobioną
prawdopodobnie czymś ostrym. Nie znalazłam innych obrażeń, ale podczas badania
ciała odkryłam coś bardzo ciekawego, ale pozostawię to, póki co, dla siebie.
- Będziesz zatajała
fakty?- zaśmiał się
Samfu – Moja krew.
- Po prostu nie
wiem jeszcze, co to oznacza, a nie chcę rozsiewać nieprawdziwych informacji.
Obiecuję, że jak zrozumiem czy dobrze zbadałam ciało to wam to powiem.
- Nie jestem fanem
takiego czegoś, ale okej, jak uważasz – postanowiłem nie naciskać, chociaż podekscytowała
mnie wizja nowej informacji – Co jeszcze?
- Brakuje kawałka
rury, którym zadano pierwszy cios – powiedział Alan.
- No i nie wiemy,
czym zrobiono dziurę w gardle – dodał Aaron.
- Znaleźliśmy
jeszcze pędzel, którym malował, był prawie cały we krwi, ale nie ubrudzono go
równomiernie, więc nie jestem pewna, do czego został użyty i czy odegrał jakąś
rolę – podsumowała
Cecily. Cieszyłem się, że widziałem to na żywo, bo taki opis mocno by mi nie
pomógł, a w głowie tworzył się coraz lepszy obraz całości – No i notes. W notesie znaleźliśmy ostateczny
dowód na to, że…
Nim dokończyła w pobliżu
pojawiła się znikąd Neri. Spojrzała na nas, a w jej oczach dało się dostrzec
złość. Lokaj pojawił się obok.
- Drodzy państwo
będę teraz zajęty, ale otworzyłem wam już pokój Oliviera. Jeżeli chcecie
możecie go przeszukać. My musimy się teraz czymś zająć.
- Co wy robicie? – zapytała Carmen.
- Zabieramy ciało –
rzuciła
agresywnie Neri.
- Dokąd? – zapytała Julia.
- Z daleka od was
potwory.
Wyglądała
przerażająco poważnie. Ciało Dismasa leżało aż do końca, a Oliviera zabierali
już teraz. Dlaczego? To samo pytanie, tylko na głos, zadał Aaron.
- Olivier był
niesamowitą osobą, dlatego zasługuje na specjalne traktowanie. Jestem artystką
i taki muszę mu oddać hołd, jako drugiemu artyście.
Nie
zdążyliśmy zadać kolejnych pytań bo Neri i Lokaj zniknęli za drzwiami do pubu.
- Olivier to
zdrajca, o którym mówił Lokaj – powiedział Maks. Spodziewałem się tego, więc nie
byłem zaskoczony. Niektórzy jednak wyglądali na zszokowanych.
- Olivier?
Jesteście pewni? – zapytał zdziwiony Mycroft.
- W życiu bym się
nie spodziewała – Agatha wyglądała na zszokowaną, chociaż widziałem na jej twarzy też
dziwną ulgę – Ale cieszę się, że nie
będzie już nam rzucał kłód pod nogi. Szkoda, że musiał zostać zabity.
- Czyli
rzeczywiście ktoś dorwał zdrajcę. Znaleźliście jakiś dowód w notesie? – zapytałem.
- Zobaczysz przed
procesem – uspokoiła
mnie Cecily.
- Musimy iść,
jeżeli chcemy przeszukać pokój Oliviera – przypomniał Yama – Zostało nam trzynaście minut.
Czas podczas tego śledzatwa minął
bardzo szybko. Wydawało mi się, że wiem o wiele za mało.
- Czy to wszystko?
– wolałem się
upewnić.
- Sprawdziliśmy
jeszcze zaplecze – przypomniał Alan – Znaleźliśmy
tam jakieś dziwne wióry, jakby ktoś próbował przebić się przez ścianę. Ciężko
powiedzieć skąd się tam wzięły…
- Wióry? – zastanowiłem się.
- Wygląda jakby
ktoś temperował coś bardzo dużego – potwierdził Aaron.
- I to chyba tyle.
Szczerze – nie mam pojęcia co się tam stało – powiedziała Cecily.
- Tym razem proces
będzie znacznie trudniejszy – westchnął Yama.
- Damy sobie radę –
powiedziała
Alice – Nie możemy się poddawać,
zbierzemy fakty i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Albo morderca nas
wygrzmoci na sucho – zażartowała Sandra.
- Możesz przestać
żartować w takim momencie? – poprosiła Julia.
- Możecie nie
zaczynać kłótni? Walczymy tu o nasze życia – przekrzyczał ich Aaron.
- Chodźmy po prostu
do pokoju Artysty – zaproponowałem i ruszyłem. Działanie zawsze było najlepszą motywacją.
Grupa poszła za mną.
- Jacob – przed dojściem do
windy dogoniła mnie Alice – Wiem, że może
i mi nie ufasz, ale nie sądzisz, że powinniśmy sprawdzić pralnię? Jeżeli
sprawca się tak poplamił to może znajdziemy tam jakieś wskazówki.
Pomysł był
dobry.
- To świetna myśl.
Weź dwie osoby i sprawdźcie to – powiedziałem i poczekałem aż zabierze ze sobą
Yamę oraz Lily. Gdy doszliśmy do schodów to ci poszli w górę, kiedy my
poszliśmy w dół.
Dotarliśmy na miejsce
przechodząc przez dziwną aurę, która jak zwykle przyprawiła o ból głowy. Po
dotarciu do głównej klatki schodowej zeszliśmy w dół. Zostało tylko parę minut,
więc przyspieszyliśmy. Pokój Artysty rzeczywiście był otwarty. Byłem tu już wcześniej,
więc chaos i bałagan mnie nie zdziwiły, ale widziałem, że niektórzy obserwują je
ze zdziwieniem. Zaczęliśmy rozglądać się pomiędzy płótnami i różnymi
materiałami.
- Czy to są worki z
krwią? – zapytał
Mycroft. Agatha odwróciła się i wyszła z pokoju, cała blada na twarzy. Trauma wracała.
- Tak, Olivier
malował krwią.
- Co? – moja odpowiedź go
zaskoczyła.
- To nie jest teraz
ważne. Szukamy kolejnych dowodów.
Przeszukiwanie
trwało, a ja nie mogłem znaleźć prawie nic ciekawego. Jedynym, co przykuło moją
uwagę była zawartość kosza na śmieci. Zauważyłem tam dziwne sreberka, które od
razu rzuciły mi się w oczy. Na jednym z nich zobaczyłem jakąś dziwną, żółtawą
masę. Zawołałem Elizabeth, która podeszła do mnie.
- Co to jest? – zapytałem podając
jej sreberko z zawartością. Powąchała to zdejmując maskę, dotknęła palcem, a na
koniec polizała.
- Wygląda na papkę
z różnych ziół… Wydaje mi się, że ten zapach pochodzi od trującej rośliny. Jest
charakterystyczny, metaliczny, jak krew, tylko smakuje zupełnie inaczej, jest
strasznie kwaśne. Kwiatek nazywa się o ile dobrze pamiętam jaszczurzym
korzeniem. Nazwy łacińskiej niestety nie pamiętam…
- Ktoś go… - zastanowiłem się.
Czy to oznaczało, że ktoś go otruł? Ale tych sreberek było tutaj sześć. Czy on
próbował się zabić powoli się zatruwając? Coraz więcej pytań, a odpowiedzi się
nie pojawiały. Najgorsze było to, że gdy tylko odłożyłem sreberka do woreczka
rozbrzmiał dobrze nam znany dźwięk.
- Czas na śledztwo
minął. Proszę wszystkich żyjących gości o zebranie się przy recepcji, skąd
wyruszymy na salę procesową – głos Lokaja przebił się przez bicie serca. Swoją
drogą doceniałem dobór dźwięków. Życiodajny organ potrafił wprowadzić w solidny
niepokój. Grupa nie wyglądała na przekonaną. Poza szczerzącym się Samfu i
uśmiechniętą Sandrą nie widziałem zalążków nadziei. Wszyscy wyglądali na
podbitych i niepewnych. Musiałem znowu walczyć o to, żeby uwierzyli w siebie i
połączyli początek sznurka z jego końcem.
Zebraliśmy się przed windą przy
recepcji, gdzie czekał na nas Lokaj. Wyglądał na zamyślonego. Dosłownie po
chwili doszła Alice i reszta, którzy przeszukiwali pralnię.
- Nie udało się nam
nic znaleźć – powiedziała
do mnie szeptem na przywitanie.
- Nie szkodzi – odpowiedziałem.
- Mam nadzieję, że
śledztwo się wam udało i znajdziecie sprawcę tak jak ostatnio – Lokaj przerwał
naszą rozmowę – Cieszę się, że wszyscy
się pojawili.
- Co się stało z
Olivierem? – zapytała
Agatha.
- Został zabrany
tam gdzie reszta, po prostu moja Pracodawczyni chciała się upewnić, że ciało
nie będzie już dłużej bezczeszczone – widać, że mówił to z pewnym trudem – Jesteście Państwo gotowi?
Nie byłem gotowy. Mimo to
wypiąłem się i wyprostowałem. Chciałem emanować siłą i pewnością siebie, która
była potrzebna teraz całej grupie. Nie wiedziałem kto zabił. Nie wiedziałem jak
Olivier zginął i co oznaczały poszczególne poszlaki. Elizabeth wiedziała coś
więcej. Byłem skołowany, ale byłem pewny, ze wspólną analizą dotrzemy do celu.
Wystarczyło tylko przebić bańkę niepewności, która nas otoczyła. Lokaj
przywołał windę i wsiedliśmy do środka. Krata zamknęła się, a ja wypuściłem
oddech. Winda ruszyła. Zostało nas dziewiętnastu. Już trzy osoby odpadły z
grupy, a zaraz mogła dołączyć do nich kolejna. Albo wszyscy pozostali, wyszeptał mój wewnętrzny głos. Nie mogłem
na to pozwolić. Zamierzałem rozwikłać tą sprawę i odnaleźć mordercę Oliviera.
Winda się zatrzymała, a my
wysiedliśmy, prosto na salę procesową. Walczyć o nasze życia.
-------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym Patronom:
- Raika
- Pozostali Patroni z niższych progów
Nie spodziewałam się perspektywy Jacoba po raz drugi, ale to miła niespodzianka ♥
OdpowiedzUsuńMiejsce zbrodni to rzeczywiście rzeź straszna. Po czymś takim wątpię, żeby Goście kojarzyli je z przyjemnym miejscem, w którym mogliby się zrelaksować. No, może poza Samfu, jeśli to nie on jest sprawcą w tym epizodzie. Trochę przypomina mi Kokichiego, który też zawsze chciał namieszać i dobrze się przy tym bawić. I raczej kiepsko na tym skończył c:
Ani trochę się nie dziwię, że Neri zareagowała tak, a nie inaczej. W końcu Artyści powinni się wspierać, a teraz jakby nie patrzeć jedyna osoba z którą dzieliła pasję została zamordowana w tak bestialski sposób.
Oczywiście, większość "Pocisków prawdy" sobie spisałam, ale jestem ciekawa, czego dowiemy się na samym procesie. Wynik sobie zaspoileruję, jak zawsze, żeby też samej spróbować zrozumieć, jak do tego doszło ♥
Myślę, że Twoja taktyka będzie działała wyjątkowo dobrze w kolejnym rozdziale :D Morderstwo było naprawdę bestialskie, a postać Samfu właśnie w tym momencie się jak dla mnie narodziła. Oczywiście nie oznacza to, że nie może umrzeć na procesie, ale wciąż :)
UsuńDziękuję za komentarz!
Perspektywa Jacoba jak kolejny raz świetna choć zastanawia mnie czemu nie Maks on jeszcze nie dostał swojego rozdziału, a wydaję mi się że świetnie by do takiej formy pasował. Co do samego rozdział to oczywista forma choć dobrze że tym razem zrobiona z perspektywy osoby która niezbyt uczestniczyła w grupie tylko raczej, wszystkich wypytywała i przetrwaliśmy jej wnioski na temat tej sytuacji. Jacob dziwnym trafem jest na mojej liście w pierwszej 10 co wogóle po prologu czy pierwszym rozdziale, był dla mnie strasznie specyficzną postacią i ledwo mieścił się w 20 ale przez wiele wątków które dodałeś tej postaci i przez najlepszą scenę z oddaniem krwi dla Oliviera[*] poprostu uwielbiam. Przejdźmy do zeznań i śledztwa, mam straszny mentlik w głowie ale sądzę że strzał z Ethan nie jest głupi, gdyż po pierwsze czuję to w żołądku ale to nie pomóc Jacoba, a z innej strony Ethan był inicjatorem pokazu, mógł domyślić się o planie Jacoba i poza tym coś co mi psuje, to to że poszedł do Audrey na spotkanie by zapewnić sobie Alibi. Taka oto moja teoria. Poza tym często gadał z Alice i Cecily, które coś przypadkiem mogły szepnąć i on dodał to do swojego planu w czym mógł mu jego wewnętrzny głos lub coś co Ethan szepnął dziewczynom. Alice jest chora więc totalne Alibi zapełnione xD Ale Cecily to tak nie do końca. Sandra wydaję się być tak wręcz komiczną postacią, że po jej zgonie, zadanie grobowa cisza... Chyba tyle z moich podsumowań sądzę że wiele pomocnych rzeczy dowiemy się dopiero na procesie więc czekam z wypiekami.
OdpowiedzUsuńJacob po prostu pasował fabularnie :X W sensie Maks też by dał radę, ale żeby zrozumieć tą sprawę uznałem, że jego perspektywa najbardziej mi się kalkulowała.
UsuńNa Jacoba nie miałem na początku kompletnie pomysłu, ale każda kolejna scena rodziła mi w głowie jakąś ścieżkę, podobnie jak u Samfu. Wysoko u mnie wskoczyli w rankingu muszę przyznać :D
Śledztwo jak i proces będą bardzo zagmatwane, a myślę, że jak będziecie coraz bliżej odkrycia prawdy to nawet trochę Wam się parę rzeczy nie spodoba, ale dalej jestem cholernie dumny z tego procesu i myślę, że wymyśliliśmy z Neri naprawdę złożone i skomplikowane morderstwo, więc nic zmieniać nie będę. Będzie masa czytania, więc na pewno za cztery dni będzie się działo! Typów oczywiście nie skomentuje, żeby nie psuć zabawy, ale jak tak czytam je wszystkie (na Discordzie, czy tutaj w komentarzach), to w niektórych momentach widzę całkiem dobre alternatywy, które też zdałyby egzamin. Mój wybór jest kontrowersyjny, a żeby go zrozumieć trzeba będzie jeszcze poczekać na rozdział po procesie, który bardzo dużo wyjaśni. Sporo zabawy z zabiegami, których jeszcze nie stosowałem weszło do gry :D
Dzięki za komentarz!
W końcu rozdział ze śledztwem ^^ Muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się, że będzie znów perspektywa Jacoba, ale wyszło to naprawdę dobrze :D Teraz przynajmniej widzimy na czym polega przesłuchiwanie świadków i tutaj ciekawy motyw z moją postacią - Ciekawi mnie co dla niego zaplanowaliście. Domyślam się, że będzie chciał on namieszać na procesie i powie, że tak naprawdę on jest zdrajcą, albo będzie taki sam motyw jak z Danganronpy 1 i Samfu namieszał coś na miejscu zbrodni jak Byakuya w 2 rozdziale. No i co najważniejsze, ciekawi mnie co znalazła Elizka na miejscu zbrodni i co dokładnie było w notatniku Oliviera. No cóż zostaje czekać na następny rozdział i rozwiązanie sprawy :P
OdpowiedzUsuńA teraz moja teoria która prawdopodobnie okaże się błędna xD
Więc Olivier miał tą swoją fazę z przemieszeniem się po hotelu i malowaniem. Znalazł się on więc w pubie i dokańczał swoje dzieło. W tym samym czasie zabójca znajdował się na zapleczu (tylko pytanie, co tam robił?). Kiedy wyszedł zobaczył bardzo dziwny dla niego widok czyli Oliviera malującego krwią (Czy to znaczy, że zabójca nie wiedział, że Olivier maluje krwią?) Przestraszył się i zaatakował go od tyłu, nie musiał być Ostrożny, bo przecież Olivier i tak go nie usłyszał. Następnie jakimś ostrym narzędziem (którego prawdopodobnie użył też do ostrzenia rury) poderżnął gardło Olivierowi i wykonał ten kolumbijski Krawat (nawiązanie wyłapane :P ) Potem zabójca zabrał Oliviera do sceny i przebił go rurami. No i tak by to wyglądało tylko.... Jeżeli to był samosąd, to zabójca musiał wiedzieć, że Olivier to zdrajca, tylko jak do tego doszedł? Może przeczytał jego notes? Tylko że mógł to zrobić dopiero w pubie,a to nie jest możliwe, ponieważ już wcześniej naszykował sobie rury i był na zapleczu, czyli wiedział, że to Olivier. A może to było naszykowane na coś/kogoś innego a Olivier tylko się natknął? - Tak teraz mam przemyślenia, ponieważ nie wszystko mi się tu zgadza i chyba te ważne rzeczy zostaną odkryte podczas procesu. Tak samo sprawa pędzla i zmywania krwi. Po co sprzątać miejsce zbrodni? Czy zabójca nie ogarniał co się dzieje? - To by mi pasowało do Ethana i jego tajemniczym głosie w głowie. A pędzel? Co robił na scenie? Tzn że ktoś go musiał tam zabrać, ale po co?
Dobra, to tyle jeżeli chodzi o moje przemyślenia. Jestem ciekaw czy cokolwiek z moich przemyśleń jest prawdą :x I tak jak pisałem wcześniej, czekam na procesik, który już teraz zapowiada się ciekawie ^^ I z perspektywy której postaci będzie? Może jeszcze raz Jacob, Cecyli, Maks albo Samfu :x
Ps. Znalazłem jeszcze jeden błąd. Jak Yama mówi, że został jeszcze pokój Oliviera do przeszukania, to Jacob potem mówi że czas szybko leci podczas tego procesu - Chyba powinno być śledztwa :P
W takich rozdziałach już nie patrzę na schemat "kto miał, a kto nie miał" tylko uderzam w to, co jest potrzebne dla fabuły. Oj, tak jak wspominałem wcześniej, postać Samfu dopiero pojawiła się w tej opowieści. Od tego momentu mogę powiedzieć, że mam na niego plan i kolejne jego działania powinny Was mocno zaciekawić.
UsuńPrawdziwości teorii oczywiście nie potwierdzę/zaprzeczę, ale ogólnie bardzo dobrze zebrane fakty i całkiem niezłe wykorzystanie opisów do ułożenia kolejności wydarzeń. Proces nie wiem czy jest do rozwiązania bez poszlak z kolejnego rozdziału, ale w sumie sam proces pokaże po prostu dlaczego te wszystkie rzeczy się stały. Wytłumaczy obecność Oliviera, to czy jest zdrajcą, dlaczego sprawca się spieszył i wiele innych. Tak czy siak komentarz polecam zapisać i sobie potem porównać ze stanem rzeczywistym ^^
Kolejna perspektywa ponownie będzie powtórką ;)
Błąd już poprawiam, dzięki za uwagę.
Dziękuje za komentarz!
1/2
OdpowiedzUsuńCzuję się nieco zawiedziony przez ten rozdział i odmawiam wzięcia tego co w nim zawarte na 100 procentową prawdę :(. Starając się spojrzeć na to z dłuższej perspektywy, to, że zakaz detektywa został zmieniony to pójście po najniższej linii oporu, dlatego do ostatniej chwili nie zaakceptuję tego rozwiązania, jeśli jest one zgodne z rzeczywistym stanem rzeczy. Zakładając, że jednak niestety tego tym razem nie zrobił, zbytnio wybiela to detektywa na przyszłość, bo raczej nie złamie 2 raz zakazu, na nawet jeśli, byłby wtedy zbyt oczywistym mordercą, więc chcę wierzyć, że to są w pewnym sensie jego urojenia/sfabrykowane wspomnienia. I tak, wiem, że strasznie uparłem się by uśmiercić detektywa xD. W końcu, gdyby był jakimś chodzącym ideałem, jego udział w serii byłby po prostu nudny. ;)
Zdecydowanym plusem dla rozdziału jest zachowanie Samfu. Ostatnio stał się bardziej aktywny co może dawać spore nadzieje. Z tego co zauważyłem, jego postać wydaje się być inspirowana Kokichim Oomą z Danganronpy V3, więc zdecydowanie może namieszać. Jeśli w Pecca pojawi się motyw skrywania swojego prawdziwego talentu, przypuszczam, że to właśnie on będzie miał najwięcej tajemnic. Ale to byłaby bardzo skrajna wersja. Bardziej prawdopodobna jest już teoria, która zrodziła się w mojej głowie przy scenie przy drzwiach do jego pokoju – Samfu ma obsesję na jakimś punkcie. Oczyma wyobraźni widzę jego ściany pokryte różnymi dziwnymi napisami i rysunkami :D Tym razem myślę, że w czasie rozmowy z detektywem zobaczyliśmy rąbek jego prawdziwej osobowości. Nie sądzę, żeby był tym zdrajcą, ale przypuszczam, że wie lub zauważa więcej od innych, choć ciężko z tego punktu określić czy tylko w ramach tej sprawy, czy całości gry.
I teraz o miejscu zbrodni. Ten krótki urywek z poprzedniego rozdziału spowodował, że trochę nadinterpretowałem je, ale nie zmienia to faktu, że nadal jest ciekawe i jest wokół niego wiele pytań. Pierwsze z nich, skąd wzięła się tam sztaluga. Oczywiście, Olivier mógł zdecydować się na wyjście z swoimi obrazami do publiczności, ale nie sądzę, żeby to było aż tak proste. Może to akurat ten specyficzny obraz? Przypuszczam, że odkrył coś związanego ze swoją inspiracją i chciał wykorzystać to spotkanie by podzielić się tym z innymi. To mogłoby mieć sens, zakładając, że bywał w jakiś sposób kontrolowany przez prawdopodobnie Neri i w ten sposób dostawał wskazówki dotyczące hotelu lub czegoś związanego z celem porywaczy. Taki bonus za głuchoniemość :D
Dwójka – rozmazana krew na podłodze. Sądzę, że nie została ona zrobiona przez mordercę. W tym rozdziale padła sugestia, że sprawca został nakryty przez kogoś, ale mój instynkt podpowiada, że więcej niż dwie osoby były związane z morderstwem i tu kolejna teoria: zabójcą jest iluzjonista, a współdziałali z nim Samfu i Alice.
2/2
OdpowiedzUsuńEthan usłyszał o spotkaniu z dwóch różnych źródeł, przez co musiał mieć wątpliwości. Samfu albo podsłuchiwał, albo został skonsultowany przez iluzjonistę na drodze przypadku i postanowił to wykorzystać. Zmanipulował Ethana, prawdopodobnie zdając sobie sprawę ze skrywanego przez niego sekretu i razem przygotowali pułapkę na zdrajcę. Kiedy wszystko było już gotowe i nikogo nie było w pubie, zjawił się Olivier. Nieświadomy zagrożenia zaczął rozkładać sztalugę i przygotowywać się do zaplonowanego spotkania. Samfu znał prawdę na temat używanego przez artystę materiału i dodając to do siebie, był pewny, że to właśnie Olivier współpracował z porywaczami. Wtedy wydał Ethanowi rozkaz ataku, a ten uderzył artystę uprzednio wymontowaną rurą, ogłuszając go, ale nie zabijając. Choć przesłuchiwanie takiej osoby jak Olivier było dosyć trudne, Samfu chciał dowiedzieć się jak najwięcej na temat relacji pomiędzy artystą, a porywaczami, jednak ten nie był w stanie mu odpowiedzieć lub wręcz odmówił. Wtedy, Samfu zmusił iluzjonistę do złamania rury własnymi rękami (trochę naciągane, plus zakładając, że niszczenie na potrzeby morderstwa nie jest zabronione) i przebicia nią Oliviera by rozluźnić mu ‘język’. Jednak i to nie pomogło, więc decyzją Samfu było następnie bardziej dosłowne ‘rozluźnienie’, ale na jego skutek Olivier zmarł. W tym momencie zjawiła się przyjaciółka. Była przerażona, ale choroba uniemożliwiła jej krzyknięcie. Zanim zdołała uciec, Samfu przekonał ją do tego, że artysta był zdrajcą i wyeliminowanie go zakończy grę, po czym Alice chciała zatrzeć ślady, ale została powstrzymana i w jakiś sposób pomogła Ethanowi i Samfu oczyścić się i w porę zniknąć z miejsca zbrodni zanim zjawił się na nim detektyw.
Uh, trochę zaszalałem dzisiaj xD. Ta teoria wskoczyła mi do głowy kompletnie przypadkiem i to w takiej formie jak ten komiks z bodajże ostatniej procesowej minigierki z Dangi, więc stwierdziłem, że podzielę się tym. Nie sprawdzałem czasowo, czy wszystko byłoby możliwe, ale całość wygląda moim zdaniem i tak całkiem ciekawie, dlatego nie mogę doczekać się by dowiedzieć jak bardzo daleko od prawdy się minę :D W każdym razie, nie przeciągając już, zauważyłem dwie literówki. Jedno to dosyć standardowe ‘dziękuje’ w pierwszej osobie, a drugie to ‘ale za wcześniej na werdykty’. Zdaje mi się, że o jedno j za dużo tam :P
PS
Nie czemu, ale mam dziwne wrażenie, że Cecily jest transwestytą i współpracuje z porywaczami by pomogli zakończyć operację zmiany płci xD
Zgodzę się na pewno z tym, że zmiana zakazu była pójściem po niskiej linii oporu, ale ale! Nie jest to chyba spoilerem, ale w przypadku takiego zakazu należy bardzo specyficznie interpretować jego treść. To byłoby niesprawiedliwe gdyby Detektyw dostawał karę tylko przez to, że ma taki, a nie inny zakaz. Dlatego (co też zostanie lepiej wyjaśnione) po prostu w takim przypadku zakaz mógłby się aktywować dopiero PO FAKCIE (czyli gdyby zabił i wyszedł z pomieszczenia, to dopiero miejsce zbrodni byłoby miejscem zbrodni). Wiem, że to może być trochę naciągane, ale tak naprawdę podobnie może zadziałać to z innymi zakazami i zasadami. No i Porywacze dają pewną ulgę potencjalnym Sprawcom, bo tak samo działa komunikat. Powinien rozbrzmieć, kiedy dwie osoby zobaczą ciało. Gdyby do tej zasady tak po prostu dołączyć mordercę to mogłoby doprowadzić do naprawdę niezręcznych scen (gdyby np. Raphael poszedł do Pralni z Lily w pierwszym epizodzie, wchodzą, znajdują ciało, a tu jeb, komunikatu nie ma xDDD). Ale rozumiem frustrację i zapewniam, że Jacobowi będzie daleko do bieli, w jakiej go taki zakaz może postawić.
UsuńSamfu rozumie wszystko inaczej niż inni. Właściwie jako jedyny rozumie o co w tym wszystkim chodzi i wykorzystuje tą wiedzę. Zobaczycie jak się potoczą jego losy, o ile nie padnie na procesie :D I tak, tak samo jak Alan Dantes jest inspirowany wyglądem Nagito tak samo Samfu jest trochę takim Kokichim, ale należy pamiętać, że Kokichi pod koniec okazał się trochę ofiarą, a Samfu to twardy gość, który ma zupełnie inne spojrzenie na sprawę.
O Stary, ale poleciałeś :D Teorii nie potwierdzam/zaprzeczam, ale wizja jest bardzo ciekawa, tylko mimo wszystko Alice jest też chytrą osobą i myślę, że jakby znalazła Ethana i Samfu w takiej sytuacji, to potem by ich wystawiła zdradziecko na srebrnej tacy i tak naprawdę to najbardziej by się opłacało żeby Ethan zabił też ją. Czy tylko mi relacja Ethan x Samfu przypominałaby w tym momencie relację Gonta x Kokichi? Duży, łatwowierny i głupi X chytry i przebiegły.
O jezu, Cecily jako trans z takim celem byłaby zbyt wielką perła w takiej historii xD Chociaż...
Dzięki za komentarz!
Naprawdę nie wiem jak mam do tego podejść. Z jednej strony rozdział sam w sobie nie jest zły, przyjemnie się czyta, dowiadujemy sie paru rzeczy, a historia się rozwija. Z drugiej, czegoś mi tu jednak brakuje, coś mi nie pasuje. Podejście niektórych postaci jest zwyczajnie denerwujące i czuję, że niektórzy nie wykorzystują swojego potencjału. Dodatkowo zastanawia mnie czemu tak szybko pojawiła się ta sama perspektywa. Nie przeszkadza mi postać Jacoba, wręcz przeciwnie, ale czy jest to jakiś konkretny zabieg? Czemu nie mógł to być np. Maks, albo Samfu?
OdpowiedzUsuńI tak przy okazji. Nie wiem czemu, ale Alice wydaje mi się jakaś podejrzana xD
Chociaż powątpiewam, że to ona, ale ciekawym motywem byłoby gdyby tylko symulowała, a za pomocą makeupu sprawiłaby, że wygląda na chorą.
Z początku leciałem schematem żeby każdy znalazł swoje większe pięć minut. Schemat został przerwany przy śmieci Dismasa, który nie doczekał się swojej perspektywy jako jedyny (póki co), bo nawet Raphael otrzymał coś od siebie w rozdziale z jego perspektywy. Niewykorzystany potencjał to dosyć naturalna kolej rzeczy - 22 osoby, liczba cały czas robi się mniejsza, więc nie wszyscy znajdą czas na pełen rozwój. Śledztwo + Proces to jednak takie rozdziały, że muszą być dopasowane do akcji, bo tutaj już nie ma miejsca na pokazanie sprawy z "losowej" perspektywy (chociaż tak naprawdę każda ma swój sens i cel). Muszę wybrać osobę, która może przekazać coś ciekawszego, będzie wiedziała co bada. Rozdział z perspektywy Maksa mógłby tutaj o tyle pasować, że jest on w grupie, która bada pub (ale właściwie przez złamanie zakazu poznaliśmy jego wnętrze z oczu Jacoba), rozdział Samfu z kolei miałby pewnie z połowę mniej treści i zamykał się na jego przemyśleniach, staniu na korytarzu, rozmowie z Detektywem i wsio.
UsuńAlice to chodząca intryga, która ma jednak swój cel, który realizuje bez przerwy. Ale fake make-up na pewno by pasował do jej postaci.
Dzięki za komentarz!