Epizod I - Rozdział 4: Krzyk (Carmen Alvare)
Rozdział 4: Krzyk (Carmen
Alvare)
Witajcie w kolejnym rozdziale Peccatorum! Zobaczymy w nim jak przeszukiwania poszły drugiej grupie, kto krzyczał na koniec poprzedniego rozdziału, a także będziemy się skupiać na dalszym budowaniu relacji pomiędzy bohaterami! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba, zapraszam do lektury i skomentowania, a także na wszystkie media społecznościowe, które znajdziecie po lewej stronie bloga! Miłego czytania!
------------------------------------------------------
Część ludzi zniknęła w lewej
windzie. Nie za bardzo podobał mi się pomysł z rozdzielaniem, szczególnie, że
trafiłam do grupy z samymi chłopakami. Obecność kobiet działała na mnie kojąco.
Był to dla mnie luksus, którego za dużo w życiu nie doświadczyłam, będąc ciągle
otoczona braćmi. Cieszyłam się, że w grupie ze mną jest chociaż Agatha. Od
samego początku ją polubiłam. Wydawała się być niesamowicie przyjazną i ciepłą
osobą. Wiedziałam, że ktoś taki nie byłby w stanie mi zrobić krzywdy. Nie
czułam się też specjalnie zagrożona przez innych uczestników. Umiałam o siebie
zadbać i wbrew pozorom nie byłam taką nieuważną osobą, na jaka mogłam wyglądać.
Jacob wcisnął przycisk i
otworzył tym samym kabinę windy. W środku, za drzwiami, była jeszcze rozsuwana
krata. Weszliśmy do środka i wcisnęliśmy przycisk podpisany - pralnia. Nic się
nie stało.
- To powinno tak
działać? - zapytał
zaskoczony Jacob.
- Raczej wygląda
jakby nie działało - zauważył Aaron.
- Mam na to pewien
sposób - powiedział
Dismas i podszedł do konsoli z przyciskami. Było ich znacznie więcej niż te
prowadzące na lodowisko i do pralni, ale zdecydowana większość była nieaktywna.
Bandyta zamachnął się i uderzył otwartą dłonią w panel. Nic to jednak nie dało,
a on zaklął pod nosem.
- Chyba będziemy
musieli użyć drugiej windy - zauważył smutno Alan - Przepraszam was moi drodzy, to na pewno mój talent...
- Tym razem to nie
pech Panie Dantes - Lokaj wszedł do windy jakby znikąd - Zapomniałem zdjąć z niej blokady. Musicie dać mi minutkę i na chwilę
wysiąść z windy.
Grupa posłusznie opuściła kabinę
i stanęła na klatce schodowej. Chłopcy zebrali się w grupie i zaczęli o czymś
rozmawiać, a ja wykorzystałam moment i pochłonęłam się w rozmowie z Agathą:
- Hej Lilio, czy
mogę ci zadać pytanie? – zapytałam.
- Mam na imię
Agatha – zdziwiła
się, patrząc na mnie przez duże okulary.
- Skojarzyłaś mi
się z tym kwiatem, dlatego cię tak nazywam – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że to nie jest
nic normalnego.
- Och… to urocze – odpowiedziała,
rumieniąc się lekko.
- Jak to jest
tworzyć zabawki i widzieć uśmiech na twarzach dzieci? Lubiłaś to robić? Ja na
przykład czułam, że rośliny to moje dzieci. Też staram się sprawiać żeby były
szczęśliwe i uśmiechnięte. Śpiewam im też sporo. Naprawdę sporo - rozgadałam się,
czując swobodę podobną do tej, którą czułam w szklarni - O jejku. Dużo gadam, czasami nie potrafię się powstrzymać. Rośliny
nigdy mnie nie uciszały, więc czasami nie wiem, kiedy przestać.
- Nie szkodzi - odpowiedziała
uśmiechając się - Tworzenie zabawek i
dziecięcy uśmiech to najlepsze, czego w życiu mogłam doświadczyć. Kocham to
robić i mam nadzieję, że wyjdziemy stąd żebym mogła robić to dalej. Jak nie, to
chyba będę musiała zacząć robić zabawki dla was.
- Jak coś to
przyjmę cokolwiek z motywem roślinnym - zawsze lubiłam zabawki w tym stylu. W rodzinnym
domu, moi bracia, którzy byli sukcesywnie zarażani moją pasją do natury, mieli
całą masę drewnianych kwiatków, kolorowanek roślinnych i innych podobnych.
- Zapamiętam - odpowiedziała
Lilia. Tak w mojej głowie wyglądała niewinna i szczera osoba, jaką była Agatha.
- Gotowe - powiedział Lokaj,
przecierając czoło. Agatha spojrzała na niego i się uśmiechnęła. Reagowała na
niego specyficznie, ale w sumie był bardzo przystojnym mężczyzną, chociaż jego
uroda była nieco nietypowa.
- Jedziemy! - zawołał wesoło
Ethan.
- Mam nadzieję, że
przez mojego pecha winda się nie zerwie i wszyscy nie umrzemy. Jak coś to z
góry was przepraszam - powiedział Alan.
- Ty... spieprzaj
schodami - powiedział
Dismas.
- Uspokój się
człowieku - Aaron
spojrzał na niego złowrogo - Równie
dobrze moglibyśmy nie chcieć jechać z mordercą, szczególnie, że jesteśmy w
takiej sytuacji, a nie innej. Jednak nikt nie robi ci problemu, więc ty też go
nie rób.
- Zapraszam do
środka - przerwał im
Detektyw.
Weszliśmy wszyscy do wnętrza
kabiny i raz jeszcze nacisnęliśmy przycisk, który miał nas zawieźć do pralni.
Dobrze kojarzyłam takie pomieszczenia. W domu zawsze robiłam pranie i chociaż
było to męczące to lubiłam patrzeć, jak moi bracia nosili czyste ubranka. Drzwi
się zamknęły, a po chwili również krata i winda ruszyła. Poczuliśmy delikatne
szarpnięcie i zanim się obejrzeliśmy, byliśmy na miejscu.
- Szybka - zauważył Alan.
- Nawet bardzo - odpowiedział Jacob
- Możliwe, że pralnia jest dosyć blisko
kwadratu, to miałoby nawet sens.
Byłam
ciekaw jak mogły w takim wypadku działać schody, Lokaj wyraźnie zaznaczał, że
są one specyficzne, ale co to właściwie mogło oznaczać? Chciałam to sprawdzić
po przyjrzeniu się pralni.
Wysiedliśmy na klatce schodowej
podobnej do tej przy recepcji. Różniła się jedynie położeniem schodów, które
były bardziej na lewo, a nie centralnie przed wejściem do windy. Musiało to
oznaczać, że znajdujemy się w lewym skrzydle hotelu chyba, że konstrukcja była
bardziej skomplikowana niż to mogło się wydawać.
- Lewe skrzydło - zauważył Alan. Ktoś
klepnął mnie delikatnie w ramię. Obróciłam się i zobaczyłam Oliviera, który
podawał mi notes. Sięgnęłam po niego zdezorientowana i przeczytałam pod nosem.
- Możesz mi, co
jakiś czas wypisywać ważniejsze wątki podczas przeszukiwań? Chciałbym jakoś
pomóc. Winda ma specjalny napęd. Podobny był w szpitalu, w którym pracowała
moja mama i winda potrafiła przejechać sto pięter w pięć sekund - po przeczytaniu
pokazałam to Jacobowi.
- Może mieć racje -
powiedział
czarnowłosy - Będziesz mu wypisywała, to
co obgadamy?
- Ja mogę - zaproponował Alan -
Szybko piszę.
- Okej, napiszę mu
to - powiedziałam,
powtarzając na piśmie to, co ustaliliśmy. Chłopak pokiwał głową i stanął bliżej
Pechowca.
- Dobra, chyba czas
wejść do środka, co? - zapytał Jacob, podchodząc do drzwi. Były one blaszane i w
przeciwieństwie do klatki przy recepcji, wejście było tylko jedno. Detektyw
otworzył drzwi i wpuścił nas do środka.
Znaleźliśmy się w długim
korytarzu, przypominającym ten, na którym byliśmy. Na jego końcu znajdowały się
kolejne drzwi. Różnica była jednak taka, że przy podłodze, były przypięte
nieduże lampki, które dodatkowo oświetlały dywan i podłogę. Ruszyliśmy do
przodu.
- Pierwszy raz
widzę, żeby pralnia miała taki hol przed sobą - zauważył Dismas.
- Może to piętro
służyło do czegoś innego i zostało dostosowane? - rzucił pomysłem
Aaron.
Podobało mi
się to, jaki spokojny był, kiedy w pobliżu nie było Hakera. Nie byłam pewna jak
wyglądała ich historia, ale Mycroft należał do niewielkiego grona ludzi, którzy
zdenerwowali mnie zanim zdołałam ich na dobre poznać. Nie lubiłam go i nie
dziwiłam się, że podobnym, aczkolwiek dużo mocniejszym, uczuciem darzył go
Aaron. Od początku wydawał mi się zagubiony i obserwowałam go bacznie, bo pod
skorupą samotnika zdawał się ukrywać człowiek o złotym sercu. Chciałam do niego
dotrzeć i go lepiej poznać, chociaż wiedziałam, że to będzie spore wyzwanie,
patrząc na to jak bardzo trzymał się na uboczu i unikał kobiet. Byłam ciekaw,
jaka historia się za tym kryje.
- Ciekawe, jakie
jeszcze pomieszczenia są w tym hotelu. Myślicie, że jak przejdziemy się
schodami i zerkniemy, bez wchodzenia, to nie złamiemy zakazu? - zapytał Dismas.
- Myślę, że jak nie
chcą żebyśmy tam wchodzili to tam nie wejdziemy. Zapewne schody będą miały
jakieś blokady, albo coś w tym stylu - Jacob wyraził swoją teorię - Ta winda też może mieć w sobie coś więcej niż sam napęd. Zauważyliście,
że na piętrze z sypialniami i piętrze z czytelnią nie było wejść do kabiny? To
może oznaczać, że pojechaliśmy w bok, ale szarpnięcie było tylko jedno.
Wszystko jest tutaj trochę... nielogiczne - słyszałam w jego głosie dziwny
żal, jakby bardziej bolał go fakt, że hotel jest dziwnie zbudowany, niż to, że
jesteśmy w nim uwięzieni. Czarnowłosy okularnik był strasznie specyficznym
człowiekiem. Znałam zawód detektywa jedynie z seriali, które oglądałam w
telewizji i stamtąd stworzył mi się w głowie obraz kogoś specyficznego,
oderwanego od rzeczywistości i zwracającego uwagę na nietypowe rzeczy. Jacob
Robertson był jeszcze dziwniejszy od tej wizji, co było sporym osiągnięciem.
Nie wiedziałam, czego się od niego spodziewać i wewnętrznie się go trochę
bałam. Jego działania przejawiały się nieobliczalnością.
- Zawsze możemy to
jakoś sprawdzić, tylko trzeba się zastanowić jak. Może jakimś sznurkiem?
Zobaczyć czy po zamknięciu drzwi i dojechaniu tutaj winda skręca w górę czy w
dół? - pomysł
Alana wydawał się być genialny w swojej prostocie.
- To bardzo solidny
pomysł - zauważył
Aaron.
- Mi też się podoba
- włączyłam
się.
- Myślicie, że
hotel może być poziomy? - Ethan wyglądał jakby naprawdę się nad tym zastanawiał.
- Wątpię. Mamy
schody w górę i w dół. Zresztą znacznie ciężej ukryć budynek, który jest taki
długi w poziomie niż w pionie - widać było, że Jacob odpowiadał raczej z
grzeczności niż z faktu, że jakkolwiek rozpatrywał tą opcję.
Dotarliśmy do końca korytarza i
kolejnych drzwi. Po ich otwarciu znaleźliśmy się we właściwej pralni. Była
naprawdę spora. Pralki stały, jedna na drugiej w czterech rzędach - dwóch
przylegających do ścian oraz kolejnych, tworzących podział pomieszczenia.
Pachniało tutaj detergentem i środkami czystości, a także kwiatami. Na moment
przeniosłam się do rodzinnego domu, gdzie roślinny zapach trzymał się wszędzie
- od mojego ogrodu, aż po każdy pokój. Stanęłam naprzeciw wejścia i usiadłam na
jednej z pralek. Nie sądziłam, żebyśmy mogli znaleźć tutaj coś ciekawego, ale
starłam się, chociaż nie przeszkadzać innym. Widziałam to pomieszczenie w
formie dzikiego zagajnika. W głowie z pralek zaczęły wyrastać pnącza, a
gdzieniegdzie pojawiały się piękne, rozłożyste kwiaty. To miejsce wyglądałoby
wtedy jeszcze lepiej.
Rzeczywistość przedstawiała je
jednak, jako niezwykle schludne i białe. Czyste. Przypominało mi salę szpitalną.
Nie miałam złych wspomnień ze szpitalami, chociaż zdążało mi się do nich
trafiać. Wszystko przez to, że potrafiłam zapomnieć o świecie podczas pracy, co
kończyło się często tym, że mdlałam. Moi bracia, przyzwyczajeni do tego, zawsze
sprawdzali po parę razy dziennie czy jestem cała. Jak widzieli mnie leżącą
pomiędzy grządkami to próbowali mnie budzić, a jak to się nie udawało to wieźli
do pobliskiej przychodni, skąd najczęściej trafiałam do szpitala na parę dni
obserwacji. Lekarze zawsze mi mówili, że za bardzo się obciążam, jednak
kochałam swoje zajęcia za bardzo, żeby nie poświęcać mu całej swojej siły.
- Myślicie, że coś
tu może być? - zapytał Ethan głosem pełnym zwątpienia.
- Raczej nie, ale
warto sprawdzić wszystko dwa razy. Nie mówię, że znajdziemy gdzieś ukryte
drzwi, ale może coś, co nam podpowie trochę gdzie jesteśmy - Detektyw schylił
się pomiędzy pralkami, w kącie pomieszczenia. Narożniki były puste, bo gdyby
ustawiono tam pralki, to nie dałoby się ich otworzyć - Aha!
- Co jest? - zapytał Aaron.
Jacob tryumfalnie podniósł jeden z kabli odpiętych od pralki i pomachał
wtyczką.
- Działają na prąd.
To ma być wskazówka? - w głosie Dismasa zdziwienie mieszało się z pogardą.
- Wtyczka - wtrącił kobiecy
głos. To była Brzuchomówczyni, która wyszła zza drzwi, które zauważyliśmy
dopiero teraz - typ C. Standard
europejski. Jesteśmy w Europie, a to jest potwierdzenie - powiedział.
- Dokładnie tak
Julio - odpowiedział
z uśmiechem Jacob.
- Jesteś pewien, że
to nie podpucha? - zapytał Aaron.
- Tak. Gniazdko nie
ma śladów wymiany, jest tutaj od początku, nawet dłużej niż ten kolor ścian.
Widać nawet ślady farby tu i tu - wskazał palcami coś, czego nie dało się na
pierwszy rzut oka odróżnić - Zaraz
zobaczymy, czego dowiemy się z pralek. Ty nie znalazłaś nic ciekawego? - ostatnie
pytanie skierował do Julii.
- Nic
nadzwyczajnego. Tam gdzie byłam jest zaplecze i suszarnia. Sporo chemicznych
rzeczy do prania, sami zobaczycie.
Oprócz samego sprzętu, jedna ze
ścian pomieszczenia była zastawiona sporymi koszami. Każdy z nich miał
plakietkę i był dopasowany do innego gościa. Ich zadaniem było składowanie brudów.
Pralnia miała jeszcze jedną parę drzwi, do której podeszłam wraz z Alanem,
Julią oraz Aaronem. Otworzyliśmy je i znaleźliśmy się w suszarni. Sznury
tworzyły w powietrzu ciekawą kompozycję. Było tutaj znacznie cieplej niż w
pralni, a to wszystko za sprawą rur, które miały wydajnie i szybko suszyć
ubrania po praniu. Podobał mi się ten system.
- Tutaj naprawdę
nie ma nic ciekawego - zauważył po chwili obserwacji Aaron - Sprawdźmy jeszcze to.
W kącie
była nieduża odnoga, która prowadziła do czegoś w rodzaju schowka. Miejsca w
środku było mało, więc weszła tam jedynie Julia. Przejrzała półki, obejrzała
butelki i wszystkie detergenty.
- Nic
nadzwyczajnego - powiedziała w końcu - Jedyne co,
to jest tu parę mocniejszych środków czystości, ale gablota w kuchni wydaje mi
się być znacznie bardziej niebezpieczna.
- Ja bym to jednak
zapamiętał, tutaj sprawca może przyjść po coś do zatarcia śladów po zbrodni.
Pewnie dałoby się coś z tego zrobić - Aaron wskazał
butelki z połyskującymi płynami - jakiś
mocny wybielacz czy coś do sprania najgorszej plamy.
Opuściliśmy suszarnię i
wróciliśmy do głównej części tego piętra. Grupa dalej przeszukiwała
pomieszczenie, skupiając się na jednej z pralek.
- Coś ciekawego? - Jacob nawet nie
oderwał się od pracy, zadając nam to pytanie.
- Schowek i
suszarnia do ubrań. Trochę detergentów i innej chemii, ale nic nadzwyczajnego.
Same światowe marki, bez szału - Alan zdał szybki raport, traktując sprawę
śmiertelnie poważnie. Chociaż ważne było dla mnie to, żeby się stąd wydostać,
to cała sytuacja wydawała mi się zabawna.
- Dobra. Sprawdzę
wszystkie i możemy iść dalej - odpowiedział zamykając jedno z urządzeń i
ruszając do drugiego.
- Naprawdę chcesz
oglądać wszystkie pralki? Mogę wiedzieć po chuj? - zapytał Bandyta.
- Szukam wszędzie
gdzie się da - odpowiedział - Nie musicie mi
pomagać, sam dam sobie radę, tylko na mnie poczekajcie.
- Dobra pomożemy
ci, żeby po prostu szybciej stąd wyjść - westchnął mężczyzna w płaszczu.
- W takim razie
otwierajcie pralki i szukajcie małych przedmiotów. Czasami podczas prania
zawieruszają się w środku. Szukajcie czegokolwiek, co może dać nam podpowiedź,
a także etykiet, które sklepy czasami wrzucają do środka, żeby zaznaczyć, dla
jakiej filii wysyłają urządzenie na sprzedaż. Do roboty!
Do Jacoba dołączył Dismas, Julia
oraz Alan. Reszta stała i czekała, ziewając, co jakiś czas. Minęło około
czterdzieści minut, w czasie których sprawdziliśmy raz jeszcze detergenty, a
część mężczyzn oraz Brzuchomówczyni zdążyli przejrzeć około czterdziestu
pralek.
- Nic - westchnął Jacob - Przynajmniej próbowaliśmy. Okej, możemy iść
dalej.
- Pójdę z wami - powiedziała Julia -
Nic tu po mnie.
- Mogłem iść na
lodowisko - posmutniał
Ethan - To mało znany fakt, ale jestem
też świetnym łyżwiarzem, który potrafi używać magii lodu!
- To tylko sztuczki
i to marne - zaśmiał się
do niego Dismas.
- No i masz na
sobie klątwę - stwierdził Ethan. Bandyta odpowiedział pokazując mu, dobrze znany na
całym świecie, obraźliwy gest. Iluzjonista nie odpowiedział nic, mruknął coś
pod nosem i odsunął się możliwie najdalej od Hardina, zajmując pozycję obok
dużo mniejszej od niego Lilii.
Wróciliśmy przez korytarz na
klatkę i zanim podeszliśmy do windy to zdecydowaliśmy się sprawdzić schody. Nie
wiedziałam, czego się spodziewać i jak planowaliśmy to zbadać, ale byłam bardzo
ciekawa.
- Lokaj mówił, że
schody mają specyficzne działanie - zaczął Jacob występując przed grupę - Sprawdźmy to. Myślę, że po dwie osoby
powinny wejść na górę i na dół i zobaczyć, jakie tam są piętra. Możliwe, że
jesteśmy blisko recepcji, ale warto zobaczyć, jakie są tu jeszcze piętra. Ja
mogę pójść z kimś na górę - zaproponował na koniec.
- Pójdę z tobą - zgłosił się Aaron.
- To ja pójdę z Lilią
w dół - zaproponowałam.
- Z kim? – zapytał Ethan.
- Ze mną – rozwiała
wątpliwości Agatha – Nie pytaj.
- Super. Jak
dojdziecie na dół to dajcie jakiś znak. Najlepiej krzyknijcie – zgodził się Jacob.
Po
ustaleniach poszłyśmy z Twórczynią na dół. Zakręciłyśmy na niedużym półpiętrze,
które podobnie jak w pozostałych częściach hotelu, było oświetlone małą lampką.
Stała tu też nieduża roślina w doniczce. Poznałam ten gatunek i w ciszy
pogratulowałam temu, kto je wybrał. Zeszłyśmy parę stopni niżej, zbliżając się
do kolejnego piętra. W głowie poczułam dziwny uścisk. Przetarłam twarz i
odetchnęłam. Przez chwilę zrobiło mi się trochę słabiej. Kiedyś się przepracuje, pomyślałam.
Znalazłyśmy się w niedużym
korytarzu, trochę mniejszym niż ten na piętrze, z którego przyszłyśmy. Były tu
jedne, blaszane drzwi.
- Sprawdzimy zanim
krzykniemy? - zapytała
Lilia.
- Oczywiście - powiedziałam
podchodząc do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam hol prowadzący do recepcji. Był
tak charakterystyczny z dwoma przejściami do korytarza obok, że nie było mowy o
pomyłce - Wow, czyli rzeczywiście
byliśmy blisko.
- Mamy tutaj
recepcję! - krzyknęła Twórczyni.
Jak na tak drobną osobę, miała donośny głos. Pewnie przydawał jej się w pracy.
- Właściwie to
możemy do nich wrócić, skoro my znalazłyśmy recepcję to oni pewnie odkryją coś
nowego - powiedziałam.
Pokonałyśmy ponownie tą samą
drogę, tylko tym razem w drugą stronę. Na schodach znowu poczułam się dziwnie.
Uścisk w głowie i moment, gdzie zamknięcie oczu wydawało się trwać dłużej niż
powinno. Lilia też wyglądała na nieco skołowaną.
- No w końcu - czekała na nas już
cała siódemka, wliczając w to witającego nas Jacoba - Sporo was nie było.
- Niecała minuta to
aż tak dużo? - zdziwiłam się.
- Minuta? Nie było
was przynajmniej pięć minut, jak nie lepiej - włączył się Ethan.
- Zaczęliśmy się
powoli martwić, że któraś z was rozpoczęła tą całą zabójczą grę - Dismas miał grobowy
ton, przez który sama się trochę przestraszyłam. Przypominał mi chwast. Był
straszną osobą. O czym oni mówili, zastanowiłam
się. Pamiętałam przecież całą drogę i zeszłyśmy zaledwie piętro niżej. Nawet
wliczając w to otwarcie drzwi, wciąż nie mogło to trwać dłużej niż dwie minuty.
- To niemożliwe.
Zeszłyśmy po schodach i od razu podeszłyśmy do drzwi piętro niżej. Prowadziły
do recepcji, Lilia do was krzyknęła i wróciłyśmy. Jedyne, co było dziwne po
drodze, to chwila schodzenia i wchodzenia po schodach. Troszkę gorzej się
poczułam, ale mam tak często - powiedziałam.
- W sumie ja też to
poczułam - oznajmiła Lilia.
- Tak samo my z
Aaronem - dodał po
chwili detektyw i złapał się w zadumie za podbródek.
- Co lepsze my też
doszliśmy do recepcji - zaśmiał się w głos Informatyk. Odkąd znaleźliśmy się w tym hotelu
zaśmiał się po raz pierwszy.
- Schodząc coś musi
się z nami dziać. Tracimy orientację, a może nawet chwilowo przytomność, dlatego
nie pamiętamy większości trasy i "przebudzamy" się dopiero na
piętrze, na które mamy dostęp - rzucił teorią Jacob.
- Słyszysz jak
nieprawdopodobnie to brzmi, prawda? - upewniła się Julia.
- Nie umiem tylko
wytłumaczyć jak droga w górę i droga w dół zaprowadziła nas na to samo piętro -
stwierdził
ignorując słowa Brzuchomówczyni.
- A nie dziwi cię
to, że się nie spotkaliśmy? - zapytała Lilia.
- Nie do końca.
Wróciliśmy dobre dwie minuty przed wami, widocznie przez filtr nie
zauważyłyście o ile dłuższą trasę miałyście.
- Nie ogarniam - westchnął Chwast.
- Ja też nie - dołączył do niego
Ethan.
- Nie musicie.
Ważne, że ja zaczynam to rozumieć - Jacob miał epizody, gdzie brzmiał na strasznego
zarozumialca - Zawijajmy się do czytelni,
zobaczymy, czego dowiedział się Maks.
Nikt nie skomentował ostatnich
słów Detektywa, za to wszyscy zgodnie ruszyli w stronę windy. Po zamknięciu się
kraty i delikatnym szarpnięciu nie minęło nawet pięć sekund, jak staliśmy na
klatce schodowej przy recepcji w holu głównym. Kabina zniknęła za drzwiami, a
my w grupie szliśmy za Jacobem. Ciężko było za nim nadążyć, wydawał się być w
zupełnie innym świecie, podekscytowany wszystkim, co go otaczało. Wbiegał po
trzy schodki naraz, w krótce zostawiając nas z tyłu.
- Mieliśmy trzymać
się razem... - jeszcze raz, powtórzył smutno Alan.
Kwadratowy
hol na najwyższym piętrze Kwadratu nie zmienił się praktycznie wcale. Może było
trochę jaśniej. Gdy przechodziliśmy z klatki schodowej do samego korytarza
widzieliśmy tylko zamykające się drzwi od czytelni. Podeszliśmy i weszliśmy do
środka. Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie jak wyglądały pierwsze minuty w
tym miejscu, gdzie zagubiona obudziłam się pośród książek, nie mając pojęcia
jak się tam znalazłam.
Po przekroczeniu drzwi rzuciły
nam się w oczy stoły, przy których po raz pierwszy spotkaliśmy się w
dwudziestkę dwójkę. Tym razem nie były one puste, a wręcz zasypane książkami.
Niektóre były grubsze od głowy dorosłego człowieka, a wyglądały jakby
pochodziły sprzed setek lat. Mieszały się z innymi, które połyskiwały nowością
i świeżością. Pomiędzy tomami siedział nieco przygarbiony Maks, zatopiony w
lekturze. Obok niego stał Jacob.
- ... żadnych
innych? - kończył o
coś pytać.
- Niestety. Ale to
dopiero początek. Przez prawie godzinę błądziłem pomiędzy półkami i starałem
się zrozumieć rozkład tego pomieszczenia. Jest naprawdę ogromne - Maks zatrzymał
długi palec na jednej z linijek tekstu i spojrzał na stojącego nad nim
mężczyznę. Po chwili przeniósł wzrok na nas - A jak u was?
- Jesteśmy w
Europie - powiedział
szybko Jacob, jakby bał się, że ktoś sobie przypisze jego zasługę - Poza tym pralnia to nic specjalnego. Dobrze
wyposażona, ale zwyczajna.
- Za to schody to
ciekawszy motyw - Alan włączył się do rozmowy. Wszyscy podeszliśmy bliżej, tworząc
półokrąg wokół Pisarza. Pechowiec spokojnie i rzeczowo wytłumaczył mu, czego
się dowiedzieliśmy.
- Pierwszy raz o
tym słyszę - zdziwił się
Maks, chwilę po tym jak Alan skończył swoją opowieść.
- Nas też to
zdziwiło. Może Lokaj powie nam coś więcej - powiedział Jacob - Dobra, lepiej mów jak ci możemy pomóc. Wiem, czytasz jak maszyna, ale
chodzi mi o zebranie książek. Może zrobisz nam listę, które działy mogą cię
interesować, a my ci zniesiemy kolejne tytuły.
- Dobra, możecie mi
trochę pomóc. Potrzebuję większości starych tomów, jakie wam wpadną w oczy.
Dodatkowo wszystkie atlasy oraz książki o miejscach ciężko dostępnych. Możecie
też podrzucać raporty geograficzne, te o wpływowych ludziach oraz o
organizacjach. Może gdzieś znajdę jakikolwiek punkt zaczepienia, no i
oczywiście możemy zaryzykować i spróbować szukać tylko w Europie. Będę robił
notatki - pokazał
nieduży, skórzany notes - Jakby mi się
cokolwiek, kiedykolwiek stało to tutaj znajdziecie moje marne zapiski. Jak coś
to pytajcie, a ja biorę się do pracy.
Najbliższe godziny spędziliśmy
pomagając Pisarzowi i znosząc na jego stos kolejne tytuły i księgi. Chodziliśmy
parami, więc znowu trzymałam się Twórczyni Zabawek. Krążyliśmy pomiędzy
ogromnymi pólkami i wyszukiwaliśmy kolejne tomy. Z każdą minutą góra papieru
przy Maksie rosła, ale on wydawał się być w swoim żywiole. Wertował kartki,
zapisywał coś na boku i przewalał kolejne stronnice w zatrważającym tempie.
- Myślisz, że
kiedyś jeszcze wrócimy do domu? – zapytała Lilia, podczas jednej z tur noszenia
książek. Niosłam wyjątkowo ciężkie tomy, a dodatkowo byłam pogrążona w myślach,
więc dopiero jak powtórzyła pytanie to zdałam sobie sprawę, że kieruje je do
mnie.
- Och...
przepraszam odpłynęłam... A do domu wrócimy. Jestem tego pewna - powiedziałam z
uśmiechem.
- Nie wiem ile mnie
już nie ma, ale w mojej fabryce na pewno mnie potrzebują. Nie chcę żeby
produkcja została wstrzymana przez mój wyjazd.
- Twoja fabryka
radzi sobie dobrze - powiedział nagle głos za naszymi plecami. Nie byłam osobą strachliwą,
w końcu często ktoś mnie zaskakiwał obecnością, bo zwyczajnie nie zwracałam na
nic uwagi jak się w coś wciągnęłam, ale tym razem podskoczyłam i wypuściłam
księgi, które z hukiem upadły na podłogę. Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy, że
tuż za nami, stoi Lokaj. Byłyśmy prawie pod koniec książkowego korytarza, nie
miałam pojęcia jak mógł się pojawić tak blisko nas.
- S-skąd wiesz? - zająkała się, a jej
twarz przybrała nieco bardziej czerwony kolor. Widać było, że też się
wystraszyła i to bardziej niż ja.
- Byłem tam. Muszę
pani przyznać, że wykonuje pani kawał dobrej roboty. Proszę się nie martwić,
nic złego się tam nie dzieje, chociaż klienci się zastanawiają gdzie jest
genialna twórczyni zabawek, która to wszystko stworzyła - Białowłosy
uśmiechał się pogodnie, jak zawsze.
- Dziękuje - wydawało mi się, że
wewnętrznie odetchnęła z ulgą. Mężczyzna odwrócił się i ruszył w drugą stronę,
znikając w labiryncie.
- Jest dziwny - powiedziałam.
- Ale jaki miły - Lilia była widocznie
uradowana. Tylko, dlaczego aż tyle wie, zadałam
sobie pytanie. Informacja, że Lokaj po porwaniu odwiedził fabrykę Kwiatuszka
mogła być ważną wskazówką.
- Gdzie się
znajduje twoja fabryka? - zapytałam.
- W Szwajcarii - odpowiedziała po
chwili - Dlaczego pytasz?
- Nie wiem ile
minęło od naszego porwania, ale jak Lokaj tam był, to może jesteśmy niedaleko?
Może, dlatego odwiedził to miejsce po tym jak nas porwali? - byłam tak
zaskoczona swoim odkryciem, że aż zrobiło mi się gorąco.
- Jejku... - wydusiła z siebie
po chwili - Możesz mieć racje. Jak
zobaczyłam go w moim sklepie to nie miał przy sobie żadnych bagaży. Wyglądał
właśnie jak ktoś, kto wyszedł na chwilę z pracy.
- Chociaż był w
paru miejscach na świecie na raz, więc to też nie musi być zależność - zauważyłam - Ale dobra, pogadamy o tym w jadalni.
Po paru kolejnych turach Maks
powiedział, że póki, co wystarczy i bardzo dziękuje wszystkim za pomoc.
- Na pewno będę
teraz to dogłębnie badał. Mam już jakieś tropy. Wpadnę po siedemnastej do
jadalni - mówiąc to
już kartkował kolejną książkę. Odczuwałam zmęczenie. Niby tomy nie były
ciężkie, ale chodzenie z nimi przez parę godzin potrafiło zmęczyć. Byłam
ciekawa czy druga grupa czeka już na nas w jadalni.
- Zostało jedne
pomieszczenie i dwie i pół godziny do spotkania - Jacob zerknął na
wiszący zegarek - powinno być spoko, chyba,
że Elizabeth znalazła coś przełomowego.
Opuściliśmy
czytelnię. Wszyscy musieli być wyczerpani, bo nikt się nawet nie odzywał.
Wszyscy szli w milczeniu. Zobaczyłam, że Lilia ma skrzywioną minę.
- Wszystko okej
Kwiatuszku? - zapytałam.
- Troszkę boli mnie
brzuch. Jestem strasznie głodna. Nie wiem czy nie pójdę do jadalni czegoś zjeść
- powiedziała.
Grupa zatrzymała się na klatce schodowej przy recepcji.
- Jak chcesz to
poczekaj na nas w jadalni. Powinniśmy tam być za góra pół godziny - stwierdził Alan.
- Dobrze. Zjem coś
i będę na was czekała - powiedziała i ruszyła w stronę schodów prowadzących do sypialni. Gdy
tylko zaczęła odchodzić odezwał się Dismas:
- Wiecie co? Ja też
muszę coś załatwić. Będę po siedemnastej na miejscu - powiedział i też
poszedł w dół. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka. Czemu poszedł tam za
nią?
- Nie uważacie, że
to dziwne, że poszedł tam za nią? - zapytałam.
- Byłby idiotą
jakby coś jej zrobił - stwierdził Jacob - A aż taki
głupi nie jest.
Nie byłam zbytnio przekonana,
ale starałam się tym nie martwić. To rzeczywiście byłoby głupie, przecież Chwast
byłby wtedy oczywistym podejrzanym i nie udałoby mu się oczyścić z zarzutów.
- Sprawdźmy to
pomieszczenie i chodźmy do jadalni - Aaron przypomniał o naszym celu.
Po chwili
staliśmy przed drzwiami przypominającymi wejście do jadalni. Były jednak podpisane,
jako "Pomieszczenie Gospodarcze". Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy
coś, co sama bym określiła, jako pokój, w którym znajdzie się wszystko, co
akurat jest potrzebne. Widocznie mogliśmy tutaj uzupełniać brakujące nam
rzeczy. Od lewej, w rzędzie stała szafa z pustymi wieszakami. Dalej lampki oraz
żarówki do nich, baterie, zwoje pościeli, odświeżacze powietrza, dywaniki oraz
łyżki do butów. Obok stosy mydeł, żelów pod prysznic, sole do kąpieli, pasty do
zębów oraz szczoteczki, a także szczotki do włosów i wszystko, co mogło przydać
się w łazience. W oczy rzucał się kącik z detergentami, trochę przypominający
ten w pralni. Po prawej stronie widać było odkurzacze, szczotki, a także
zmiotki. Ku mojej uciesze zauważyłam również doniczki oraz worki z ziemią, ale
gdy się dobrze przypatrzyłam znalazłam coś dla każdego uczestnika. Płótna na
dzieła Artysty, sprzęty elektroniczne ułożone z myślą o Mycrofcie oraz Aaronie,
a nawet pacynki dla Brzuchomówczyni.
Pośród tego wszystkiego stała
Elizabeth, która odstawiała właśnie jedną z butelek na półkę. Gdy nas zauważyła
podbiegła. Nie mogłam powiedzieć, jaki ma wyraz twarzy, bo wciąż nosiła maskę.
Podobały mi się jej włosy. Rzadko, kiedy ktoś decydował się na taki szary
odcień w tym wieku.
- Hej, mam
nadzieję, że się nie martwiliście. Wszystko było tutaj trochę porozrzucane i
trzeba było posprzątać...
- Spoko,
pomagaliśmy Maksowi w czytelni - uspokoił ją Alan - Co tutaj mamy?
- Właściwie
wszystko, oprócz wyjścia. To pomieszczenie jest tutaj jakby czegokolwiek nam
brakowało. Znalazłam tutaj wszystko, nawet mikroskop jakby ten, który mam w
pokoju się zepsuł - wskazała stojące nieopodal urządzenie - A jak u was? Dowiedzieliście się czegoś ciekawego?
- Jesteśmy w
Europie. Tak na dziewięćdziesiąt procent - powiedział Detektyw. Wciąż milczałam o tym, czego
dowiedziałyśmy się z Lilią. Nie lubiłam się powtarzać, a na pewno podobna
rozmowa odbędzie się w jadalni.
- Schody działają
dziwnie i prawdopodobnie jak się na nie wchodzi traci się świadomość, do
momentu dojścia na piętro, na które można dojść - powiedział Aaron.
Opowiedzieliśmy Elizabeth o wszystkim, co nas spotkało, a ona uważnie słuchała.
- Szkoda, że nie
trafiliśmy na coś naprawdę konkretnego. Ale to z gniazdkami to już jakiś start.
Gdybyśmy mogli tylko trochę dokładniej określić, gdzie jesteśmy - Elizabeth zamyśliła
się mówiąc to.
- Właściwie to ja i
Lilia... - zaczęłam,
ale nagle usłyszeliśmy krzyk. Bardzo wyraźnie, jakby dochodził z...
- Jadalnia! - krzyknął Jacob i
zanim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, zaczął biec. Zrobiło mi się słabo. Coś
się musiało stać. Czy to mój Kwiatek? Zadrżałam. Pobiegłam za detektywem, a za
nami reszta. Wiedziałam, że to nie w porządku, ale miałam nadzieję, że to ktoś
z drugiej grupy, a nie Twórczyni, o ile w ogóle komuś coś się stało.
Wybiegliśmy na korytarz.
Przemknęliśmy obok recepcji i stanęliśmy przed drzwiami do jadalni. Zanim je
otworzyliśmy ze środka wypadł Rewolwerow, Samfu, Alice, Lily oraz Audrey.
- Co się stało? - wypalił Jacob.
- Ktoś krzyczał! - Elizabeth
spanikowała.
- To nie stąd.
Słyszeliśmy ten dźwięk z korytarza. Nikogo nie podeptaliście? - zapytał Samfu
patrząc nam pod nogi.
- Nie... Nie ma z
wami Agathy? - zapytał Jacob.
- Tu jestem - powiedziała,
dobiegając z Chwastem. Poczułam dużą ulgę. Po chwili ze schodów zbiegła druga
grupa.
- Co się stało? - Mycroft z trudem
łapał oddech.
- Czy komuś coś się
stało? - przekrzyczała
wszystkich Audrey, jak zwykle uciszając tym skutecznie resztę.
Jako
ostatni dobiegł Maks, kuśtykając.
- Nikt nie wie, kto
do cholery krzyknął? Samfu przysięgam, jeżeli to ty... - Aaron aż wrzał.
- Człowieku, czy
mój głos brzmi jakkolwiek kobieco? Ogarnij się z tymi podejrzeniami - odgryzł się Król
Dram.
- Brzmiało kobieco,
to prawda - Jacob
zamyślił się - To może być... hmm...
- Wykrztusisz z
siebie w końcu? - Bandyta spojrzał na niego zdenerwowany.
- Może jak tu już
jesteśmy to wejdźmy do jadalni. Chyba wszystkie pomieszczenia zostały
sprawdzone, co? - zaproponował Alan.
- To doskonały
pomysł, zaraz podam obiad - ucieszyła się Kucharka.
Weszliśmy do środka. Nie
wiedziałam, co o tym wszystkim sądzić. Zanim zaczęliśmy dyskutować o tym, co
się stało Audrey nalegała żebyśmy zjedli. O ile śniadanie było imponujące i
każdy mógł znaleźć coś dla siebie, to teraz od razu po wejściu uderzyła w nas
lawina cudownych zapachów. Nie czułam dużego głodu, ale teraz ślinka napłynęła
mi do ust, a żołądek ścisnął się boleśnie. W gablotach parowały świeżo zrobione
dania. Widziałam cztery duże kurczaki, miski pieczonych ziemniaków, salaterki z
surówkami, gar zupy, paluszki rybne, ogromny talerze kotletów, placki
ziemniaczane i parę innych rzeczy.
- Mój boże - westchnął Chwast.
- Musimy zjeść
przed rozmową - poprosiła Lilia.
- Muszę przyznać,
że jakby ciekawe nie było to, co odkryliśmy, to nie dałbym rady o tym gadać
czując ten zapach... - Jacob uśmiechnął się szeroko.
- Wygląda pysznie - rzucił Maks podchodząc
do gablot. Cała grupa rzuciła się na jedzenie. Zastanawiałam się, jak Audrey
zdążyła zrobić tyle żarcia w parę godzin, ale nie wnikałam. Po prostu podeszłam
i nałożyłam sobie ogromną porcję placuszków z cukinii, sosu musztardowego oraz
frytek z marchewki. Gdy usiadłam obok Lily i Sandry to zaczęłam jeść i od razu
wiedziałam, że nie miałam w ustach, chociaż w połowie czegoś tak dobrego.
Musiało smakować wszystkim, bo przez paręnaście minut było słychać symfonię
dwudziestu jeden szczęk mielących pokarm. Nad wszystkim czuwała Audrey, która z
szerokim uśmiechem na twarzy patrzyła na to, jak zajadamy się jej jedzeniem.
- Dzisiaj nie
wyszło aż takie dobre - powiedziała. Bałam się posmakować jej popisowych dań - Dziękuje wszystkim moim pomocnikom, bez was
nie dałabym rady!
Po zjedzeniu ułożyliśmy talerze
na stosie. Detektyw bekając zasłonił usta dłonią, po czym przemówił.
- Dobra... Czas ustalić,
czego się dowiedzieliśmy. Nasza grupa sprawdziła pralnię. Z niebezpiecznych
rzeczy znaleźliśmy trochę detergentów na zapleczu. Udało się nam odkryć, że
prawdopodobnie jesteśmy w Europie, ponieważ gniazdka elektryczne są typu c,
używanego przeważnie tutaj. Jakbyśmy byli w Ameryce to gniazdka wyglądałby
inaczej. Ciężko jednak ustalić, gdzie dokładnie się znajdujemy. Pralki nie
miały więcej wskazówek - zaczął przemowę.
- Jest szansa, że
jesteśmy w Szwajcarii - wypaliłam nagle.
- Skąd ta teoria? -
zaciekawiła
się Elizabeth.
- Lilia ma tam swój
sklep z zabawkami, a Lokaj mówił, że był w nim po jej zniknięciu. Możliwe, że
nie musiał daleko jechać, stąd mógł to bez problemu sprawdzić - moja teoria nie
brzmiała aż tak solidnie, ale miała w sobie jakąś logikę.
- Lilia? – zapytał zdziwiony
Mycroft.
- Nieważne – odpowiedziała nieco
speszona Twórczyni.
- Lokaj był w
dwudziestu miejscach na świecie w podobnym okresie czasowym. Myślę, że jest ich
paru, albo ma jakiś sposób na szybką podróż - wtrącił z przekąsem
Samfu.
- Teleportacja? - zaproponował Ethan.
- Ty tak serio? - zapytała go Julia.
- Po prostu
pomyślałam, że to może być wskazówka - nieco się speszyłam.
- I bardzo dobrze
pomyślałaś. Będę zwracał na to uwagę. Maks skupisz przeszukiwania atlasów na
tym rejonie? W sumie możemy być w Alpach - Detektyw spojrzał na mnie, po czym przeniósł
wzrok na Maksa.
- Sprawdzę to - obiecał
kapelusznik.
- Poza tym
sprawdziliśmy schody i doszliśmy do wniosku, że jest na nie nałożony jakiś...
filtr percepcji. Gdy się na nie wchodzi to czuć coś dziwnego w głowie i
odzyskuje się przytomność dopiero na piętrze, na którym możemy przebywać. Ale
to tylko teoria. No i tak to działało przy pralni. Z tego, co wiemy jest ona w
lewym skrzydle.
- Tak samo było na
lodowisku - wtrącił się
Yama.
- Czyli schody są
dziwne, ale w sumie działają wygodnie. Możemy im się jeszcze przyjrzeć w wolnej
chwili, może jakoś oszukamy system - zaproponował Mycroft.
- W czytelni
skupiłem się na starych księgach i atlasach oraz książkach o wpływowych
ludziach. Szukam powiązań pomiędzy tym, co mamy tutaj z wpływowymi
organizacjami, które istnieją lub istniały. Bedę wam mówił jak czegoś się
dowiem, szczególnie biorąc pod uwagę te informacje o Szwajcarii - powiedział Maks,
wycierając chusteczką twarz.
- No i w
pomieszczeniu po drugiej stronie korytarza znajdziecie wszystkie potrzebne
rzeczy, jakby czegoś brakowało wam w pokoju - dodała Farmaceutka
tonem, który przypominał Lokaja.
- A jak u was? - zapytał Chwast
bekając potężnie - Oj...
- Sprawiasz, że
stereotypy są zbyt oczywiste - warknął Łyżwiarz.
- Beknięcie to najlepsza
pochwała dla kucharki, a żarcie było pyszne, jakiś problem? - zapytał Bandyta
spoglądając na Kucharkę. Ta jednak nic nie powiedziała.
- U nas w sumie bez
szału... - powiedział
smutno Haker.
- Coś się stało? - zaciekawiła się
Julia.
- Mieliśmy sporą
szansę, ale przepadła - powiedziała tajemniczo Wendy.
- To znaczy? - zapytał Jacob.
- Na lodowisku nie
znaleźliśmy żadnych poszlak. Ze schodami doszliśmy do podobnych wniosków, co
wy... Potem poszliśmy do kuchni i tam... - Sandra zaczęła opowiadać, ale przerwała jej
Audrey:
- Mamy dużo
jedzenia. Zapasy właściwie się nie kończą, więc z głodu nie zejdziemy, tego
jestem pewna. Z kolei gablota noży to nie jedyne zagrożenie w kuchni. Jest tam
wiele innych ostrych narzędzi, więc jeżeli nie będziemy pilnować samego wejścia
to nie uchronimy się przed kimś, kto będzie chciał coś wziąć.
- To może
wyznaczymy kogoś do dyżurowania kuchni? Przecież Audrey będzie tu spędzała
większość dnia - zauważył Alan.
- Nie przesadzajmy
- odpowiedziała.
- To nie ma sensu -
stwierdził
Aaron - Kuchnia jest ogromna. Dyżurowanie
jej jest nierealne dla jednej osoby, a bezużyteczne dla dwóch. Według mnie
powinniśmy sobie po prostu zaufać. Chyba nie ma wśród nas takich zwierząt, żeby
się pozabijać, co nie?
- Nie byłabym taka pewna
- powiedziałam
spoglądając na Chwasta.
- Sama prowokujesz
jędzo - rzucił się
do mnie. W tej chwili nie bałam się go, ale nie chciałam żeby skrzywdził kogoś
innego.
- Możemy wrócić do
tego, o czym mówiliście? – nacisnął Jacob.
- Naprzeciwko
czytelni jest coś w stylu… sali zabaw. Konsole, hamaki, fotele z masażem i
takie tam – zaczął
Mycroft – Szukałem jakiegoś wejścia do
systemu i tam je znalazłem. Ale niestety dałem ciała. Chciałem sprawdzić naszą
lokację, ale wpadłem w jakieś dziwne pole elektromagnetyczne, które wyrzuciły
mnie z systemu i tyle było z naszej szansy – widziałam, że jest zdenerwowany.
Zaciskał pięść.
- No cóż. Szkoda.
Przynajmniej wiemy, dlaczego są tak ukryci. Nie jesteś w stanie jakoś przebić
tego pola? – zapytał
Jacob. Mycroft spojrzał na chwilę na Aarona jakby chciał coś powiedzieć.
- Sam raczej nie
dam rady. Nie wiem czy jakbyśmy wszyscy mieli umiejętności to byśmy się
przebili, bo tutaj trzeba sprzętu i sporo szczęścia. No, ale mogę próbować – Mycroft uśmiechnął
się, chociaż daleko było mu do tego uśmiechu, który zazwyczaj zdobił jego
twarz.
- Pomyślimy o tym
później – powiedział
Jacob wiedząc, że trzeba by było pogodzić dwóch odwiecznych rywali i nie była
to na pewno rozmowa na teraz.
Rozmowy trwały jeszcze trochę.
Analizowaliśmy to czego się dowiedzieliśmy i oprócz strzału, gdzie możemy się
znajdować, nie mieliśmy niczego. W międzyczasie Audrey uraczyła nas ładnie
ozdobionymi lodami czekoladowymi, które prawie wszyscy zjedli ze smakiem. Byłam
jednak coraz bardziej zmęczona, a najgorsze było to, że dochodziła dopiero
godzina osiemnasta.
- Pytanie brzmi - przerwał rozmowy Samfu
- Co dalej? Sprawdziliśmy wszystko i co
teraz?
- Musimy odblokować
kolejne pomieszczenia - zaproponował Yama.
- Okej, tylko jak?
- zapytała
Sandra.
Zapadła
krótka cisza, w której było słychać tylko skrobanie długopisu w notesie
Artysty. Po chwili podał go siedzącej nieopodal Wendy, która przeczytała na
głos:
- Czemu nie
przenalizowaliśmy tego krzyku?
- A jest co
analizować? - zdziwił się
Aaron - To musiał być żart albo próba
wystraszenia nas. Pewnie stoi za tym Lokaj.
- Nie miałem z tym
nic wspólnego - Białowłosy stał w kącie pomieszczenia, dopiero teraz go zauważyłam,
pewnie podobnie jak pozostali goście.
- Od dawna tutaj
stoisz? - zapytał
Samfu.
- Wszyscy Goście są
w jednym pomieszczeniu i mają problem. Nie ma potrzeby żebym stał gdzieś
indziej - odpowiedział
bardziej automatycznie niż bezpośrednio do nas.
- Nie wystarczają
ci kamery i podsłuchy? - zapytał Mycroft - Czym jest to
pole, które otacza ośrodek?
- Kamery i
podsłuchy są dla państwa bezpieczeństwa - odpowiedział i uśmiechnął się jak zawsze - Pole z kolei jest po to żeby nikt nam nie
przeszkadzał podczas badań. Moi pracodawcy cenią sobie spokój.
- Ja też sobie
cenię spokój - odgryzła się Julia - Tutaj go
jakoś nie odczuwam.
- Tworzycie sobie w
głowach niepotrzebne wizje. Przecież państwu powiedziałem jak to działa - odpowiedział Lokaj.
- Kiedy otworzą się
kolejne piętra? - zapytała głośno Audrey.
- Podobnie jak przy
moich pracodawcach - nie chcecie żeby to nastąpiło szybko, zapewniam was - spokojny ton nie
oddawał grozy jego słów.
- Strasznie dobrze
wiesz, co jest dla nas dobre - zauważył Aaron.
- Taka jest moja
praca Panie Masayoshi - Lokaj nie dał się sprowokować - Muszę
państwa przeprosić, obowiązki wzywają.
Po wypowiedzeniu tych słów
wyszedł przez główne drzwi. Chyba po raz pierwszy nie zniknął nagle, bez śladu.
- Denerwuje mnie
ten typ - Chwast
mówiąc to ziewnął - Ale mi się spać chcę.
Chyba dzisiejsze poszukiwania mnie złożyły.
- Ja też się czuję
kiepsko - stwierdziłam
zgodnie z prawdą. Zauważyłam, że Farmaceutka zdejmuje na chwilę maskę. Miała
ładne usta i nieduży, zgrabny nos. Pociągnęła nim parokrotnie, po czym ponownie
zasłoniła twarz. Szepnęła coś Alanowi do ucha, a ten popatrzył na nią
zaskoczony.
- Słuchajcie - przemówił Pechowiec
wstając - Dzisiejszy dzień był ciężki i
długi. Co wy na to żeby sobie dzisiaj dać spokój i pójść spać?
- O osiemnastej? - zdziwiła się Wendy.
- Szczerze to też
czuję się zmęczony - powiedział Jacob - To aż trochę
dziwne. Ale może rzeczywiście nie warto ryzykować. Przesiedźmy dla
bezpieczeństwa resztę dnia w pokojach. Jutro ustalimy, co dalej - powiedział.
Przez salę przeszedł nieśmiały pomruk akceptacji tego pomysłu. To rzeczywiście
było dziwne, ale wszyscy czuli się zmęczeni. Czy to przez badania, przemknęła mi przez głowę myśl. Nie
pamiętałam żeby nam cokolwiek dawali, ale coś mogło być w jedzeniu, albo w
czymkolwiek innym, z czego musieliśmy korzystać żeby przetrwać. Było to dla
mnie zupełnie nowe uczucie, bo potrafiłam przepracować szesnaście godzin i
wciąż czuć pewien niedosyt. Czułam, że coś było nie tak. Farmaceutka mogła
wiedzieć coś więcej. Podeszłam do niej, chociaż moje ciało było dosyć otępiałe.
Co się dzieje, takie pytanie pojawiło
się w mojej głowie.
Gdy dopadłam do Elizabeth ta
wychodziła z Alanem i Jacobem.
- Co się stało? – zapytałam.
- Jesteśmy zmęczeni
i idziemy spać, przecież powiedziałem… - zaczął Jacob, ale Elizabeth mu przerwała.
- Dobra. Jej możemy
powiedzieć – wyszliśmy
na korytarz, wtapiając się w tłum. Jedynie Audrey została w kuchni. Miałam
nadzieję, że nic jej się nie stanie, ale patrząc na to jak się czułam
wiedziałam, że nikt, kto czuł się podobnie, nie spróbowałby teraz niczego
głupiego. Nagle w mojej głowie pojawiła się jednak inna myśl. Elizabeth miała
maskę. Mogła rozpylić coś, a teraz kogoś wygodnie zabić. Wyglądała jednak
dokładnie tak samo jak my, więc nie sądziłam, żeby to była jej sprawka.
- Coś jest w
powietrzu. Nie wiem czy próbują nas zabić, osłabić, czy to zupełnie coś innego,
ale wyczułam to. Nie jestem pewna, jaki to skład, ale znam te zapachy. To nie
zmęczenie… - ziewnęła – tylko jakaś substancja chemiczna, którą chcą
nas osłabić, dlatego bezpiecznie będzie – kolejna przerwa na ziewnięcie,
sprawiała, że ciężko było ją zrozumieć – żebyśmy
poszli do swoich pokojów. Szczególnie, że takie mieszanki różnie działają na
różnych ludzi i ktoś może mieć bardzo ułatwione zadanie.
- Czemu nie
powiedzieliście tego reszcie – podczas dialogu zdołaliśmy dotrzeć do klatki
schodowej.
- Nie chcemy siać paniki.
Musimy pozostawić pewne sprawy sobie, bo jakbyśmy to powiedzieli to ktoś mógłby
wykorzystać tą wiedzę i spróbować kogoś zabić – Detektyw
wytłumaczył wszystko ze spokojem, chociaż też widać było, że walczył ze swoim
organizmem – Zamknij za sobą drzwi, to
dobra rada.
Ale już nie słuchałam. Byłam
naprawdę zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Kolejne kroki pamiętam, jako
prześwity. Korytarz, zbliżenie się do drzwi, sięgnięcie po klucz, walka z
zamkiem, która zdawała się trwać wieczność, aż w końcu wnętrze pokoju. Dużo
roślin. Ostatnie przebłyski świadomości, przekręcenie zamka, po czym wspinaczka
po schodach. Nie miałam siły podlać swoich kwiatków. Nie miałam nawet siły
wspiąć się na łóżko. Zasnęłam.
-----------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym patronom:
- Raika
Uuu, intrygujące. Czyli ktoś wszystkim dosypał czegoś do żarcia? To mi brzmi na początek pierwszego zabójstwa. Nie wiem tylko, czy to trochę za wcześnie, ale zobaczymy. Robi się interesująco.
OdpowiedzUsuńCiekawe o co chodziło z tym krzykiem, ale mam jakąś swoją teorię, zobaczymy czy się sprawdzi! Zdaje się, że coś niefajnego stanie się w następnym epizodzie i nie mogę się doczekać!
Dosypał do żarcia lub rozpylił w powietrzu ;) Być może początek, w sumie wygląda na zorganizowaną akcję, ale wszyscy uciekają do pokojów! Z krzykiem się wszystko wyjaśni, a co do następnego epizodu to od razu zaznaczę - będzie on bardzo krótki, ale będzie z bardzo ciekawej perspektywy. Potrzebny fabularnie. No, zobaczymy jak się Wam spodoba ;)
UsuńDzięki za komentarz!
No dobrze zaczynając od rzeczy, które były mega ciekawe to oczywiście perspektywa osoby, która jak na razie się nie wyróżniała za zbytnio a miała ciekawy charakterek. Drugą sprawą to było to nazywanie ludzi "po roślinnemu" xD chyba tak to nazwę w sumie to dobry sposób dla ludzi takich jak ja, którzy nie umieją zapamiętać tych imion no dla mnie to jest urocze i koleżanka Florystka wskoczyła trochę wyżej w rankingu choć to nadal jest w solidnej 10. Sytuacja przedstawiona w poprzedniej perspektywie wydaj mi się, że była trochę ciekawsza, ale wiadomo ta grupa nie miała takiego pola do popisu jak lodowisko choć w wskazówka o Europie była całkiem ciekawie wpleciona choć motyw z schodami się powtórzył, to jest to zrozumiałe. Lilia też wydaję się być spoko i mam nadzieję na nie robienie z tego motywu takiego jak w 3 ronpie z Tenko. Jeśli chodzi o Dismasa akademia Chwasta to nie zaskakuje mnie wogólę, dokładnie tego się spodziewałem więc mam tylko nadzieję że jego postać zostanie ciekawie rozwinięta i że mnie jeszcze zaskoczy. To co mnie totalnie rozwala to motyw z artystą poprostu sądzę za tak bekowy pomysł na oszukiwanie ludzi jak i samego głuchego że w myślach ciągle mi się śmiać chcę. Zdecydowanie moją ulubioną postacią w Peccu zostaje Audrey ale trochę smutno bo wydaję się na razie trochę odtrącona bo musi gotować, a reszta akcji dzieje się gdzie indziej😧. Postać która mi też przypadła do gustu może nie po tym rozdziale ale też to Elizabeth jak mi ją zabijecie pierwszą to będę smutny i zły zarazem choć jak macie jakiś świetny motyw z jej śmiercią lub zabójstwem to postaram się nie być zły 😏. No solidna praca czekam na kolejne rozdziały i rozdział ze strony Detektywa to się będzie działo xD nic nie będzie się różniło od tego co mówi na głos a tego co myśli bo tak to wygląda 😁
OdpowiedzUsuńCarmen to taka bardzo specyficzna osoba z tym nazywaniem ludzi jak roślin i spojrzeniem na świat :D Myślę, że postać nie zawiedzie, a relacja z Twórczynią (Lilią) będzie ciekawie rozwinięta i to raczej nie będzie coś jak Tenko. Audrey na pewno będzie miała trochę więcej czasu dla siebie w odpowiednim momencie, super, że postać ma tylu fanów ^^ Prawda, ta grupa miała trochę mniej ciekawe pomieszczenia do przeszukania. Elizabeth to postać, która ma naprawdę dużo do pokazania to byłoby straszne marnotrawstwo jakby tak po prostu zginęła, ale z drugiej strony zabicie jej wyłączyłoby możliwość badania ciała, bo kto inny sprawdzi rany jak nie Farmaceutka? Zobaczymy
UsuńDzięki za komentarz!
Hmm, rozdział był taki strasznie... pasywny? Znaczy się, to oczywiste że nie był tak ciekawy jak poprzedni bo nie mieli tylu ciekawych miejsc do zbadania, ale fajna była perspektywa Florystki, to jak nazywa uczestników kwiatkami (W większości miejsc zamiast Lilia była Lila, chyba że zmieniliście to na Lilę) i to nazwania Bandyty chwastem, świetne! xD Ogólnie fajnie, że Olivier w końcu cokolwiek istotnego powiedział, czego wcześniej doświadczył. Jeśli będzie trzymać się z Pechowcem to chyba znam pierwszą ofiarę tego epizodu xD Detektyw zaczął być bardziej wyluzowany, to zdecydowanie na plus! Co do krzyku - myślę, że Dismas mógł zrobić coś Agathcie i zagrozić, że jeśli o tym powie to zrobi jej większą krzywdę. Jeśli wyjdzie to na jaw, bo Twórczyni Zabawek powie o tym Florystce, to może stać się to nawet kluczowym momentem w pierwszym śledztwie. Za mało Rew'a! Jedna z moich ulubionych postaci, dawaj go więcej! Czekam na kolejny rozdział z dużym hype'm i ciekawością, czym może być ta substancja osłabiająca organizm. Może to Farmaceutka właśnie zmówiła się z kimś aby rozpocząć zabójczą grę i wcale nie jest tak niewinna jak każdemu się wydaje! Tak dużo teorii siedzi w mojej głowie, że to aż żal wypisać je wszystkie w komentarzu. Jak coś to będę ci Bobru podsyłał błędy zobaczone w trakcie ponownego czytania! ^^
OdpowiedzUsuńPrawda, troszkę spokojniejszy rozdział w porównaniu z poprzednim, to na pewno. Florystka to taka urocza duszyczka, jest duży fun z pisania jej i tego jak patrzy na ludzi :D Literówki poprawione, rzeczywiście powinna być Lilia, cholera wie czemu to "i" poznikało w większości D: Olivier jeszcze będzie miał swój czas, trust me :D Detektyw ogólnie gdy nie będzie w ogniu przeszukiwań to jest dosyć luźnym typem. Cóż za ciekawa teoria, co do krzyku :D Rew tez jeszcze sporo przed sobą ma, myślę, że się spodoba to, co dla niego szykujemy. Kolejny rozdział niestety będzie bardzo krótki (zaledwie cztery strony), ale przez podział na perspektywy konieczny dla fabuły. Na pewno warto będzie pomyśleć, co będzie oznaczał dla poszczególnych uczestników, no ale to za cztery dni ^^ A na błędy jak coś, jak zawsze czekam :D
UsuńDzięki za komentarz!
W sumie będzie to komentarz do poprzedniego i tego rozdziału. Oba były bardzo ciekawe i przedstawiły motywy które będą bardzo ważne. Sam fakt że bohaterowie są osłabiani gazami wydaje mi się fajnym pomysłem. Co do schodów to sam nie wiem jakby to mogło działać. Nawet pomysł z teleportacją nie wydaje się taki dziwny. Wydaje mi się że wystarczy użyć schodów raz by wejść na dowolne odblokowane piętro ale i tak zajmuje nam to czas ale nie jesteśmy tego świadomi po prostu nasza świadomość się ucina do momentu wejścia tam gdzie chcieliśmy. (A i Teoria że Hotel znajduje się w podlasiu jest coraz to bliższa prawdy choć jednocześnie nie bo skąd tam kontakty jak tam prądu niema)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Carmen i Mycroft bardzo po tych rozdziałach. Zwłaszcza motyw Carmen nazywania innych nazwami roślin.
Ale sobie Bobru zostawiłeś furtkę by nawet po śmierci Maks był przydatny co mnie bardzo cieszy.
Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało! Osłabienie gazami jest teraz kluczowe, bo jak widać Hotel jest pełen luk, które mogą zostać wykorzystane. Porywacze nie mają aż tyle kontroli, na ile się wydawało na początku ;) Schody z jednej strony zostały już wytłumaczone, bo widać jak działają, dlaczego okaże się w przyszłości ^^ Podlaski hotel to byłby największy plot twist tej powieści xDDDD Perspektywy niektórych osób są bardzo specyficzne, bo taka Carmen właśnie nazywa niektóre osoby zupełnie inaczej ^^ Mycroft został odebrany mieszanie, ale jak ktoś postaci nie lubi to wciąż znak, że jest dobrze napisana, co dla mnie osobiście jest sukcesem.
UsuńUwielbiam zostawiać takie furtki, ale ogólnie lubię postać Maksa, więc to po prostu póki co fajny dodatek, a czy kiedyś się przyda to się zobaczy :D
Dzięki za komentarz!
Nie będę ukrywał, że mam bardzo negatywne uczucia po przeczytaniu tego rozdziału. Spora część z jego zawartości jest niepotrzebnym przeciąganiem, które motywowane było chęcią pokazania perspektywy drugiej grupy ‘przeszukiwawczej’.
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie ma w tym nic złego. Powiedziałbym nawet, że intencje były dobre, ale to samo można było zrobić w krótszej formie, jako na przykład raport detektywa po połączeniu grup. Podobnie co do tego jak haker powtarzał to co już było opowiadając o tym polu. Szanujmy czas czytelnika, zwłaszcza, że odkrycia były w pewnym sensie bardzo podobne i oprócz nowych lokacji, niewiele więcej wniosły w porównaniu do poprzedniego. Swoją drogą, kiedy Europa znowu padła jako miejsce akcji i uargumentowane to było kształtem wtyczki, to w głowie aż pojawiło mi się takie, ‘że co?!’
Przepraszam, ale pomysł wydał mi się dziwny. Nie pamiętam już jak to było z tymi gniazdkami na świecie, ale wnioskowanie, że na podstawie jego kształtu można określić lokalizację uważam za przesadę. Przecież takie rzeczy można praktycznie przenosić przez cały świat, nie mówiąc, że w przyszłości na terenie hotelu mogą pojawić się inne typy. I co wtedy? Akcja nagle przeniesie się do Azji? Wiem, że w przeciwności do wszechwiedzącego 3.osobowego narratora, głos postaci nie musi mieć zawsze racji, nie mówiąc o tym, że równie dobrze może być też nawet kłamstwem. W każdym razie, przez przerwę w pisaniu tego komentarza zdążyłem zapomnieć co miałem dalej na myśli, ale zgaduję, że chciałem skrytykować coś co w j. angielskim nazwałbym ‘convenient plot device’. Z perspektywy pisania mogło to być wygodne, przy czytaniu może nawet trochę nowatorskie, ale po pomyśleniu o tym dłużej – niestety niezbyt trzyma się kupy moim zdaniem.
Następnie – motyw krzyku. W poprzednim rozdziale było trochę przyhypowane, że niby morderstwo, ale (bynajmniej z perspektywy tego rozdziału) jak już przyszli to sprawdzić – nic z tego nie wynikło. Przybiegli, nie znaleźli źródła dźwięku, ok, nie ważne, idziemy jeść i dyskutować, niektórzy zwalając winę na Lokaja. Bynajmniej ja to tak odbieram. Mam nadzieję, że ten wątek wróci w przyszłości, a zwłaszcza w czasie procesu.
Pomimo, że w większości krytykuję, jest coś za co powinienem też pochwalić. Mianowicie – sposób wprowadzenia nieufności wobec kucharki i farmaceutki. Skoro pierwsza z nich przygotowała tyle jedzenia, mogła je w jakiś sposób zatruć co spowodowało wspomnianą pod koniec senność. Z tego co pamiętam, miała ona dość silny głos, więc mogła też być osobą, która krzyknęła, aby zwabić wszystkich na usypiającą ucztę. Co do farmaceutki, skoro tylko ona wyczuła coś w powietrzu, staje się też poniekąd podejrzaną, choć w mniejszym stopniu. No chyba, że współpracują, co byłoby całkiem niespodziewane myśląc schematami Danganronpy, gdzie chyba tylko raz taki motyw się pojawił. ;)
Myślę, że to wszystko co mam do dodania dzisiaj. Dzięki za rozdział i czekam do następnego, zwłaszcza, że pierwsza krew co raz bliżej :D
PS
Czy moje komentarze prawidłowo się wyświetlają? Nie wiem jaki jest tutaj limit znaków, a z racji, że piszę komentarze w Wordzie, a potem przeklejam je tu, nie mam pewności, czy nie ucina mnie jakoś na widoku innych jeśli go przekraczam, bo i takie rzeczy się zdarzają.
zawszę są wielkie i się dobrze wyświetlają
UsuńPrzyznam bez bicia, że pierwsze rozbicie przeszukiwania jest trochę nierówne - jedna grupa rzeczywiście dostaje dużo ciekawsze pomieszczenia od drugiej, przez co tutaj musiałem trochę improwizować. Szkoda, że aż tak bardzo to jest zauważalne, no ale musiałem tak zaryzykować, bo po prostu czeka nas bardzo krótki rozdział piaty, którego w żaden sposób nie mogłem podpiąć pod to co dzieje się w tym rozdziale, a co za tym idzie - tutaj mamy trochę filler z paroma dodatkami. Pasowało to jednak do mojej koncepcji ^^ Szanowanie czasu jest ważne, to na pewno, ale czasami po prostu stawiam na "nie istniejącego wszechwiedzącego narratora" i staram się postawić na to, że postaci naprawdę mają pulę wiedzy, którą sobie przekazują. Oczywiście wiem, że zrobiłem to trochę niezręcznie, ale myślę, że kolejne przeszukiwania będą miały więcej do zaprezentowania i obie grupy będę miały co pokazać i analizować ^^ Wtyczki, według tego, co się ogarniałem inaczej wyglądają w Ameryce i w Europie. Budynek, który ma wtyczki Europejskie wskazuje na europejski styl "zakładania" sieci elektrycznej w budynku. Niby mały szczegół, ale budynek w wielu miejscach wygląda jakby stał już jakiś czas, a nie został zbudowany specjalnie na zabójczą grę ^^ No, ale można tutaj dać ten margines błędu fikcji twórczej. A innych typów raczej nie ma, przynajmniej z tego co czytałem.
UsuńCo do krzyku to ostatecznie nie było co więcej obgadywać, można gdybać, ale po co marnować czas na badanie czegoś, czego i tak nie ustalą. Może ktoś zna odpowiedź, ale są ważniejsze rzeczy do ustalenia. Motyw krzyku się wyjaśni, chociaż czy wniesie dużo - zobaczycie.
Co do wprowadzania nieufności to bardzo mi zależy żebyście do końca nie wiedzieli, kto może zaatakować - czy to ktoś, kto rzeczywiście zachowuje się dziwnie, czy ktoś zupełnie inny. Według mnie sprawca będzie zachowywał się nieco podejrzanie, ale to również ocenicie sami. Farmaceutka ma po prostu coś takiego "taka super moc", że potrafi bardzo dobrze wyczuć chemię w powietrzu. Cokolwiek by to nie było, chociażby rozlana próbówka - ona jest na tym punkcie niesamowicie wyczulona ^^
Jak zwykle dziękuje za komentarz, bo chociaż sporo krytykuje, to też chwali parę rzeczy, a jednak każda krytyka to jakaś nauka wyciągnięta. Oj tak, pierwsza krew nadchodzi.
A komentarze widzę chyba całe ^^ Tak mi się wydaję przynajmniej, bo wszystkie są składne, a post scriptum widzę ^^
Dzięki za komentarz!
Robi się coraz ciekawiej ♥ Jak poprzednio czytało mi się bardzo przyjemnie i zdecydowanie lepiej odnajduję się wśród postaci. Wciąż jednak brakuje mi lepszego poznania kilku z nich, jak na przykład Sandra lub Alice, ale wiem, że do tego jeszcze dojdzie [o ile oczywiście dożyją].
OdpowiedzUsuńCo do rozkładu hotelu zaczynam powoli mieć jakiś plan w głowie, ale jestem pewna, że się mylę i odpowiedź na pewno mnie zaskoczy :D Ewentualnie będę jeszcze bardziej zaskoczona, jeśli będę miała rację.
Pralnia na nieszczęście przypomniała mi o pewnej scenie z Uzumaki autorstwa Junji Ito, która może nawet nadawałaby się na interesujące [i paskudne] zabójstwo, ale nie wiem, czy powinnam spoilerować. Powiem tylko tyle, że uzumaki oznacza spiralę i skojarzyłam ją z wnętrzem pralki.
Przechodząc do postaci:
Alan jak na razie jest moim faworytem. Jest uroczy, po prostu. Nie potrzebuję więcej, żeby uwielbiać postać ♥
Aaron jak wcześniej był postrzegany przeze mnie trochę negatywnie, zdecydowanie spodobał mi się w wersji "z dala od Hackera". Interesuje mnie ich historia i mam cichą nadzieję, że pogodzą się chociażby dla dobra ogółu.
Co do Ethana powtórzę tylko porównanie, o którym wspomniałam kiedyś na streamie: "It's MAGIC" Himiko idealnie mi do niego pasuje, chociaż nawet Himiko mnie tak nie irytowała xD
Co do samej narratorki rozdziału, Florystki, wydaje mi się interesująca. Zastanawiam się, czy nazwała Aghatę "Lilią" ze względu na symbolikę tego kwiatu, czy ma właśnie skojarzenia z tym związane. Poza tym, wyczuwam romans ♥
Końcówka sama w sobie jest tajemnicza. Mam swoje podejrzenia i teorie, znowu, dlatego nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥
Och, jak miło się siada do Twoich komentarzy ^^ Dobrze, postacie myślę, że do końca tego epizodu powinny być już na tyle znane, że nie będzie potrzebna kartka, aczkolwiek obiecać tego nie mogę :D Co do Sandry i Alice to obie dostaną sporo czasu antenowego jeszcze w tym epizodzie, więc myślę, że zadowolona będziesz ^^
UsuńMyślę, że plan mimo wszystko trochę zaskoczy, ale bardzo ciężko cokolwiek przewidzieć, patrząc na to jak działają schody i windy. Czytelnik może ostro się w tym zagubić :P Scena brzmi w sumie ciekawie, ale co najciekawsze to kompletnie nie wiedziałem, że Uzumaki oznacza spiralę, a to w sumie nadaje też trochę sensu innej postaci o tym nazwisku :D
Cieszę się, że lubisz Alana, bo to naprawdę fajna postać, troszkę ma problemów z tym pechem, ale ogólnie jest kimś o bardzo dobrym sercu. Aaron jest strasznie cięty na Mycrofta. Bez niego czuje się dużo lepiej i swobodniej, a co do zgody - nie spoileruje :D Ethan to kurczę jeden z niewielu rasowych ziemniaków i na takiego będę go kreował do końca jego lub powieści, w zależności, co pierwsze nadejdzie xD Tak, Carmen wybiera roślinki zgodnie z symboliką (a przynajmniej na tyle ile sam się w to zagłębiałem), więc pewnie ta pierwsza lepsza znaleziona oznacza to, co Carmen czuje wobec danej postaci ^^
Teorie i podejrzenia to to, czego powinno być jak najwięcej w takiej powieści, więc bardzo fajnie.
Dzięki za komentarz!
No cóż, o to i mój komentarz. Aby było ciekawiej to zacznę od negatywnej strony.
OdpowiedzUsuńCo mi się nie podobało?:
- ,, Te, ktoś krzyknął? "
- ,, Chyba ta, sprawdźmy kto, ale zaraz zignorujmy to, bo nie chce mi się popychać fabuły na przód"
- ,, K. "
Czy tylko dla mnie to było dziwne, że postacie przyszły za krzykiem i prawie od razu o nim zapomniały? To było dla mnie... takie nienaturalne, w szczególności, że powinni być mocno wyczuleni na punkcie morderstwa.
Może jestem dziwny, ale jakoś tak dziwnie postacie nagle zaczynają łączyć się w dua. Czy to źle? Trochu, bo jakoś tak sztucznie to wygląda, ale zawsze może mi się wydawać - być może Carmen po prostu bardzo łatwo wybiera sobie ulubieńców i się z nimi trzyma, w sumie miałoby to sens.
Ale mam jeszcze kilka mieszanych opinii, mianowicie...
Sprawa wtyczek - interesujące wykorzystanie i kompletnie się tego nie spodziewałem, ale szczerze? Jakoś dziwnie się czuję, gdy postacie tak szybko odkrywają gdzie się znajdują. Oczywiście, jest bardzo duża szansa, że tak naprawdę nie znajdują się w Europie lub cały motyw z wtyczkami ma tylko i wyłącznie służyć późniejszemu zrzuceniu na grupkę popularnego w Danganronpie "zetsubou" w scenie, gdy okaże się, że tak naprawdę postacie nic nie wiedzą o swojej lokalizacji. Powyżej, w komentarzach, pojawiły się głosy, że ten roździał jest niczym zapychacz. Szczerze? Nie odczułem tego tak bardzo. Niby faktycznie postacie przeszły przez zgrubsza to samo, aczkolwiek nie czułem większej różnicy. Choć zdecydowanie ten roździał czytało mi się gorzej niż poprzedni. Na pewno nie zgodziłbym się z pomysłem, aby zamienić ten roździał na krótki streszczenie w następnym.
Co mi się podobało? Oj, nie ma tego zbyt dużo, bo większość jest wręcz bliźniaczo podobna do poprzedniego roździału, aczkolwiek i tak mam trochę do powiedzenia.
Pamiętacie sprawę z brakiem większej ilości myśli postaci? Sprawa rozwiązana, bo ten roździał wydawał się totalnym odwróceniem poprzedniego, co pewnie zostało spowodowane tym, że nie było zbyt dużo do napisania w tym roździale, co w sumie mnie poniekąd cieszy.
Cóż, nie lubię za bardzo mówić o swoich teoriach po roździale, bo mam wrażenie, że mogą być dość głupie, aczkolwiek chyba się skuszę na podzielenie się nimi:
1. Kto krzyknął? Tropy mam w sumie dwa: Julia albo Agatha. Czemu Agatha? Bo miała iść do stołówki, dość proste. Aczkolwiek... Czemu wbiegła do niej wraz z Dismasem? Jeżeli przyszli razem to prawdopodobnie jeszcze w niej nie byli, patrząc na to logiczne. Wątpię, aby w tym czasie Agatha zdążyła napełnić swój brzuch, a poza tym... ta teoria jest zbyt oczywista, więc wolę niezbyt się jej trzymać z racji na swoją wątpliwość.
A czemu Julia? Well, potrafi udawać głosy, co już robi z niej podejrzaną, gdy mowa jest o czyimś głosie lub krzyków. Dodatkowo, krzyk został opisany przez Carmen po prostu jako "krzyk". Nie jest to, aby delikatnie zastanawiające? Dowiadujemy się, że był to krzyk kobiety, ale przecież jestem przekonany, że Carmen czy którakolwiek z postaci byłaby w stanie powiedzieć czy był to głos Agathy, czy nie. No i kolejna sprawa, Julia jest typem cichociemnego człeka. Potrafi magicznie pojawić się za osobą w taki sposób, aby nikt jej nie usłyszał (co już w sumie w tym roździale raz zrobiła), więc prawdopodobnie byłaby w stanie odejść od grupy niezauważenie. Czemu miałaby to zrobić? Szczerze? Narazie nie mam żadnego pomysłu, może później coś by mi wpadło do czerepa xD. Być może jest to związane ze schowkiem. Możliwe, że coś tam znalazła.
A i kolejna sprawa, jeżeli byłaby to Agatha to czemu miałaby krzyczeć? Dismas raczej nie pozwoliłby jej krzyknąć, gdyby chciał ją do czegoś zmusić czy coś w tym guście.
2. Kto pierwszy zginie? Szczerze? Nie wiem, domyślam się, że będą to raczej postacie, które miały szansę jakkolwiek się wykazać, więc raczej odrzuciłbym postacie takie jak Aaron, Raphael, Wendy czy resztę. Prawdopodobnie pierwszym gryzącym kwiatki będzie Y̶a̶m̶a̶ Jacob, aczkolwiek coś mi w tej śmierci by nie grało, ale cóż - zobaczymy.
No dobra, to teraz postacie. Obiecałem, że trochę je omówię to tak zrobię, a więc...:
UsuńJacob - Tak, tak, wiem. Omawiałem go już przedtem, ale bardzo chcę coś tylko o nim powiedzieć. Podoba mi się to jak prowadzona jest jego postać i te momenty, kiedy zauważyć można, że w środku może być tak naprawdę dość dziecinny w pewnym stopniu. Lubię to, bardzo.
Carmen - Czy ją lubię? Jasne, że... nie. Sorki, musiałem :v. Czemu nie darzę jej sympatią? Nie jest tego za dużo, ale zwyczajnie nie przepadam za takim typem człowieka, a przynajmniej tak myślę. Wydaje mi się dość dziwna, nie umiem zbytnio tego wyrazić. Sprawia wrażenie dość niestabilnej osoby. Może to tylko moje wrażenie, ale wygląda na to, że automatycznie stara się szukać osoby, którą może się opiekować, ale nie ze względu na jej bezpieczeństwo, a bardziej na... swoje własne spełnienie? Czy cuś...
Mogę oczywiście jedynie gadać bzdury czy bawić się w chłopskiego filozofa, aczkolwiek Carmen wywołuje po prostu u mnie dziwne wrażenie i myśli. Choć doceniam jej troskę o innych jak i analizowanie wyglądu, zachowania czy natury ludzi, z którymi przyszło jej żyć.
Wendy - Jest jej mało i mam wrażenie, że nawet gdy się pojawia to nie czuć jej charakterku, co delikatnie mnie smuci, patrząc na to, że w prologu wydawała się naprawdę fajną postacią. Szczerze mówiąc to nie mogę się doczekać, aż zacznie jakkolwiek żyć w opowiadaniu.
Cecily - Well, w sumie to zachowuje się tak jak myślałem. Czy ją lubię? I tak, i nie. Jestem dość neutralnie nastawiony do niej, po prostu nie wywołuje we mnie jakichś myśli czy głębszej opinii, wydaje się delikatnie nudna - chyba tylko tyle mogę o niej powiedzieć xD.
Julia - Lubię to jej niektóre teksty i specyficzne zachowanie. Myślę, że to jedna z ciekawszych postaci w Pecca, ale mam też wrażenie, że za dużo postaci ma równie cięty język, co ona przez co jej postać traci trochę na inwydualności. A może to tylko wrażenie...?
Alice - Identycznie jak z Cecily, aczkolwiek tą drugą wolę po prostu bardziej - wydaje się mieć delikatnie więcej charakteru niż Ultimejto Przyjaciółkers00n. W sumie to nie lubiłem tej postaci od samego startu, prawdopodobnie głównie przez talent, który posiada. Taką już mam wrodzoną nienawiść do niektórych typów ludzi czy postaci xD.
Dismas - Mam wrażenie, że pan Bandyta jest delikatnie inną osobą w tym roździale, bardziej chamski i wulgarny. Przedtem wydawał się co prawda również specyficzny, aczkolwiek wydawało się, że ma w sobie swego rodzaju świadomość tego, co robi i nie wydawał się zbytnio złym człekiem - w tym roździale jednak wydawał się po prostu inny. Czy to źle? No... trudno mi w sumie powiedzieć, bo obydwie formy mi pasują, aczkolwiek bardziej wolałbym, żeby były one połączone i pokazywać Dismasa jako chamskiego typa (tak jak w tym roździale), ale z pewnego rodzaju zaszłościami i świadomością jak w pierwszym. Czemu tak wolę? Bo wtedy jest większa różnorodność wśród postaci.
Alan - Lubię go, w sumie jak prawdopodobnie każdy. Czy da się go nie lubić? Prawdopodobnie nie, to po prostu typ postaci, który jest automatycznie uznawany za precious cinammon roll. Czy to źle? Prawdopodobnie nie - myślę, że Alan może jeszcze dostać sporo character developmentu, co na pewno zrobiłoby z niego ciekawszą postać.
Maks - Kuśtykający człowiek-depresja? Najs. Podoba mi się to w jaki sposób został użyty i jak się zachowuje. Myślałem, że jego depreszyn zostanie bardziej pokazane, ale narazie tak się nie stalo, chociaż jestem pewien, że to tylko kwestia krótkiego czasu. Przyjemna postać i w sumie to wszystko.
Sandra - Meh trochę nie przepadam za jej kreacją. Niby taka niegrzeczna dziewczynka, ale jakby nie do końca, chociaż wydaje się jakoś tak prosto pisana...? To tylko moje odczucia, więc nie musicie zbytnio na to patrzeć. No i to też ważne, że w ostatnich roździałach dostała tyle czasu antenowego, że nie była w stanie czegokolwiek zrobić, więc należy to też mieć na uwadze.
UsuńElizabeth - Mam spory problem z jej imieniem, bo zawsze zapominam jak się nazywa - dziwne. Cóż, coś odnośnie jej? Skubana musi mieć naprawdę mocny nochal jak wyniuchała coś takiego w powietrzu, ale w końcu czasami należy w opowiadaniu zmrużyć oczu na niektóre fakty i cieszyć się czytaniem - i nie, nie zmieniło to mojego zdania o postaci. Co o niej mylę? Delikatnie polubiłem ją od ostatniego razu, ale wciąż mam wrażenie, że większość żeńskiej części składu wydaje się jakoś tak nudniejsza, choć Elizabeth jest w porządku postacią - ale jeszcze mnie nie kupiła swoimi czynami na co muszę dać jej trochę czasu.
Olivier - Wiem, że jego postać ma jeszcze zabłysnąć w przyszłości, dlatego narazie staram się wstrzymać z jakimikolwiek opinia, które bądź, co bądź nie są negatywne, choć bliżej im do bycia neutralnymi niż pozytywnymi.
Agatha - To taka lolitka w Pecca (zignorujmy Sandrę). Myślę, że jest dość miłą postacią, aczkolwiek jeszcze nie kupiła mnie swoim zachowaniem, poczekam jeszcze troszkę :v.
Ethan N i e s t w o r z o n y - Postać dość specyficzna - albo kochasz, albo nienawidzisz... Albo jak w moim przypadku, jesteś neutralny. Nie mam zbytnio zdania na męską wersję Himiko. Czemu? Bo praktycznie nie ma czasu antenowego, podobnie jak kilka innych postaci. Ale szczerze mówiąc to wątpię, żeby z tej postaci można było coś wykrzesać interesujące, więc raczej uznam, że postać z każdym roździałem albo będzie mnie irytować, albo w pewnym momencie w ogóle o niej zapomnę.
I tak o to doszliśmy do końca mojego komentarza. Był dość długi, bo raczej wychodzę z założenia, że jeżeli jestem twórcą to chciałbym jak najdłuższych wywodów krytykujących, bądź pochwalających moją pracę. To prostu motywuje i powoduje, że autor może faktycznie poprawiać się, słuchając rad i opinii swoich czytelników, więc to też w sumie tłumaczy moje komentarze.
PS: Po 5 roździale nastąpi przerwa z Peccatorum? Ile by potrwała mniej więcej taka przerwa? Ciekawość trochę mnie zżera, bo szczerze mówiąc mocno wkręciłem się w czytanie Pecca ;v
Okej, zaczynając od początku czyli od krzyku - podobna sytuacja jak z tym nad czym wcześniej się zastanawiałeś (w poprzednim komentarzu pod rozdziałem 3) - ile można badać jedną rzecz? Spoko, z jednej strony to tajemnica, oni tego nie wiedzą, ale nie wiedziała grupa numer jeden, ani numer dwa, nie wiedziała Agatha, ani ludzie ze stołówki, to nad czym mają dumać? Raczej każdy kto ma łeb na karku zanotował sobie, że coś takiego się stało i to zapamięta, albo oleje to, bo wie, że nie ma kompletnie na to wpływu.
UsuńNie wiem, co mogę Ci powiedzieć o duetach, ale zawsze wydawało mi się to dosyć naturalne jak np. idzie się do nowej klasy w liceum czy grupy na studiach to nie idzie się do całego stada stojącego w kupce, tylko podbija się najpierw do jednego ziomka/laski, potem do kolejnych itd. Tutaj to nawet nie są koledzy, a raczej indywidualności, które szukają kogoś, z kim będą czuły się raźniej. Są tacy, którzy trzymają się na boku (Julia, Maks, etc.), ale też tacy, którzy szukają kogoś, z kim poczują się lepiej. Przeszukiwania rozbiły grupę tak, że Carmen trafiła na Agathę, a Carmen, jak było wspomniane w tym rozdziale, wychowywała się wśród braci i kobiety były dla niej swego rodzaju luksusem. Wtedy pojawia się słodka, urocza i całkiem ładna Agatha, która jest dla niej wymarzoną przyjaciółką :D
Aj Yama, najpierw mówisz, że dziwne, że nic nie robią w kierunku znalezienia wyjścia, a jak po chwili znajdują swoją przybliżoną lokację (co nie jest jeszcze potwierdzone) to narzekasz. Powiem, że lokacja nie będzie aż tak istotna dla fabuły mimo wszystko, bo z czasem Goście zrozumieją, że samo określenie, gdzie są dużo im nie da (co zresztą już poniekąd wiedzą), dlatego spokojnie.
Rozdział przez podział pomieszczeń jest odrobinę zapychaczem, ale z drugiej strony musiał pokazać też coś innego i narysował nieco inne spojrzenie na sprawę.
Co do myśli postaci, to teraz po rozdziale Carmen mogę śmiało napisać, że Mycroft po prostu jest "prostym" człowiekiem. On dużo nie myśli, on żyje chwilą. Carmen z kolei zatapia się w myślach i w nich zatraca. To nie jest żadna zasada, że rozdział jest fillerem, to postać więcej myśli, a jest dużo akcji to myśli mniej - jak będzie postać myśląca to nawet przeszukiwanie pomieszczeń ciekawych może być pełne wewnętrznych myśli, a mogą też być rozdziały, gdzie i postać jest "mniej myśląca" i przeszukiwań mało i to da nam rozdziały krótsze.
Kto krzyknie się wyjaśni w przyszłości i tyle mogę na razie zdradzić na ten temat, ale teoria bardzo ciekawa. Ludzie często zapominają o tym ile wnosi Brzuchomówczyni z tym talentem, który ma, więc to, że jest o to podejrzana powinno być jasne. Ciekawe przemyślane, dlaczego osobą krzyczącą mogłaby nie być Agatha.
Myślę, że pierwsza ofiara/y i morderca/y mogą zaskoczyć, a dla niektórych wydadzą się banalnie prości i oczywiści. Pierwszy trial jest trochę tutorialem i jest stosunkowo prosty i oczywisty, ale myślę, że i tak będzie fajny do przeczytania.
(c.d.n.)
Co do postaci to tak skrótowo:
UsuńJacob - Naprawdę fajna postać, która ma dużo do pokazania zarówno jako detektyw jak i gość.
Carmen - Postać miała być dziwna, więc cel osiągnięty, a że przy tym nie do końca przypadła do gustu też nie dziwi do końca ^^
Wendy - Postacie mają jeszcze przed sobą dziesiątki rozdziałów, każdy (albo prawie każdy) znajdzie dla siebie moment
Cecily - W sumie lubiana w fandomie, ale nie błyszczała jeszcze szczególnie, to prawda
Julia - No niestety, tutaj akurat kwestia tego jakie postaci wysłaliście. Duża większość miała podobny zamysł twardziela, sarkazmu, ironii i ogólnej kreacji, dlatego postacie, które nawet mają tego więcej nie błyszczą
Alice - A ona akurat jest kreowana na tą ciężką do polubienia przez bycie typową "psiapsi" :D
Dismas - Bandyta to po prostu postać bardzo niestabilna emocjonalnie, ale w głębi ogarnięta. Jak emocje się pojawiają to on się odpala i tyle
Alan - Chociaż jest lubiany to jeszcze za dużo nie pokazał ^^
Maks - Działania Maksa będą bardzo uwarunkowane tym, co się niedługo stanie, więc postać może sprawiać trochę dziwne wrażenia momentami
Sandra - Każda z 22 postaci na pewno trochę więcej lub mniej czasu dostanie, więc i na nią przyjdzie kolej ^^
Elizabeth - Tutaj co do nosa to powiem, że są dwa ważne elementy - tak jak smakosz pozna potrawę czy muzyk piosenkę, tak ona zna się na zapachach leków, trucizn i ogólnej chemii. Dodatkowo nosi maskę, więc jak cały czas oszczędza węch to jak ją zdejmuje wszystko czuje jak szalona. Może trochę fikcja, ale jak dla mnie poparta argumentami :)
Olivier- Tutaj już pisałem, ale widzę, że wiesz o co kaman ^^
Agatha - To po prostu spokojna osoba, a jeszcze za dużo jej nie było więc dajmy jej czas ^^
Ethan - To prawda, trochę taka męska Himiko, ale będzie miał parę ciekawych aspektów dotyczących postaci :P
Komentarze takie czyta mi się z przyjemnością, lubię czytać krytykę i to co uznam za naprawdę warte poprawy to poprawiać, a takie komentarze pokazują mi czego szukać i na co zwracać uwagę ^^ Dlatego zawsze pisz, co tam w głowie siedzi, a ja będę dalej pracował nad sobą.
Co do rozdziałów to piąty będzie po prostu bardzo krótki, ale pojawi się po nim normalnie (cztery dni później) kolejny. Dopiero pod koniec rozdziału po rozdziałach o śledztwie, procesie i jednym dodatkowym pojawia się 12 dni przerwy (dla was na zebranie faktów, dla mnie na więcej czasu xD). Tak czy siak kolejny rozdział normalnie piątego listopada, a po nim kolejny dziewiątego ^^ Cieszę się, że się wciągnąłeś.
Dzięki za komentarz!
Zastanawia mnie ten krzyk. Lokaj powiedział, że to nie jego sprawka i szczerze wątpie, żeby kłamał. Musiał go wydać, któryś z uczestników. Myślę, że któraś kobitka zaczęła już planować mord, a krzyk mógł mieć za zadanie sprawdzić ich reakcje oraz wystraszyć. Jeśli powtórzy się w kolejnym rozdziale, to też może uśpić czujność. Jak w tej historii z chłopcem i wilkiem. Wszczynał fałszywy alarm tak często, że gdy był prawdziwy nikt nie zareagował. Tu może być podobna zasada (o ile się wydarzy )
OdpowiedzUsuńW ogóle podejrzewałabym o tym Julie. Jako osoba imitująca głosy mogła z łatwością coś takiego zrobić.
Hmm...