Epizod I - Rozdział 9: Problem (Cecily Britt)
Rozdział 9: Problem (Cecily
Britt)
Witamy was w dziewiątym rozdziale, w którym to będziecie świadkami pierwszego śledztwa w historii Peccatorum. Ofiarę poznaliście ostatnio, morderca to wciąż spora niewiadoma - jak poradzą sobie Goście? Zapraszam do lektury i do komentarzy oraz na Discorda (link po lewej stronie bloga).
----------------------------------------------------------
Komunikat
rozbrzmiał nagle, akurat gdy schodziłam po schodach z czytelni wraz z Ethanem.
Brzmiał bardzo specyficznie, zupełnie niczym bicie serca. Było jednak tak
donośne, że zdawało się jakby cały hotel był wnętrzem życiodajnego narządu.
- Witajcie - rozbrzmiał głos
Lokaja - W pralni właśnie zostało odkryte
ciało jednego z gości. W tym momencie macie dwie godziny na przeprowadzenie
śledztwa i zebranie dowodów. Gdy czas się skończy wszyscy, bez wyjątku musicie
stawić się przy recepcji, skąd zabiorę Państwa na salę procesową. Przypominam o
zasadach, a także o tym, że winda będzie teraz przez parę minut czynna, a
następnie zostanie wyłączona. Powodzenia.
Ethan
wyglądał na przerażonego. Ja jednak ruszyłam od razu w stronę windy.
- To nie może być
prawda, to nie może być prawda... - powtarzał.
- Uspokój się - poprosiłam - Zaraz wszystkiego się dowiemy.
- Myślisz, że kto
zginął? - zadał
nieskładnie pytanie.
To było
bardzo dobre pytanie. Stawiałam osobiście na któregoś z mężczyzn, ale równie
dobrze mogła to być Lily lub Alice, które odwiedzały pralnię z rana.
Spodziewałam się, że coś wisi w powietrzu. Byłam na to wewnętrznie
przygotowana.
Zanim zdążyliśmy wsiąść do windy
to dobiegła do nas grupa osób. Był wśród nich Samfu, Yama, Mycroft, Alan,
Olivier, Jacob, Raphael, Audrey, Sandra, Carmen, Elizabeth oraz Agatha. Wszyscy
wsypali się do windy, a Florystka przycisnęła guzik. Zamiast wybrać pralnię,
kliknęła jednak piętro, na którym byliśmy. Po chwili zauważyła swój błąd i go
poprawiła. Ruszyliśmy.
- Wiecie... kto? - Yama przerwał
ciszę. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo grupa nie wyglądała na spanikowaną, raczej
skołowaną i wystraszoną, ale spokojną.
- To musi być
Dismas lub Rewolwerow - powiedział Jacob.
- Albo Julia - zauważyła
Elizabeth.
- Jesteście pewni,
że to nie jest żart? - zapytał Alan.
Carmen
skrobała nieco drżącą ręką po notesie Oliviera, żeby przedstawić mu sytuacje.
- Zawsze zadajecie
to samo pytanie i zawsze dostajecie przeczącą odpowiedź. Jest sens pytać? - Jacob brzmiał
śmiertelnie poważnie.
- Nie wiem, co o
tym sądzić - powiedziałam
- Trochę mnie to przeraża.
- Co przeraża? - zapytał Mycroft.
- To, że ktoś z nas
jest cholernym mordercą.
- Ja myślę, że
Lokaj mógł kogoś zabić, widząc, że nikt z nas tego nie robi - Mycroft
niezachwianie stał przy optymistycznej wersji wydarzeń.
- Wątpię. Ci którzy
nas tutaj trzymają to na pewno ludzie, którzy lubią wyzwania. Nie zabijają, nie
trzymają w placówce badawczej tylko starają się kontrolować za pomocą zasad - powiedział Yama.
Dojechaliśmy na miejsce i
wysiedliśmy z windy. Widać było pewną niepewność w krokach, ale starałam się
prowadzić ich do przodu, żeby się dodatkowo nie stresowali. Grupa w takich
momentach potrzebowała przywódcy. Wszyscy trzymali się kawałek za mną, ale
Jacob dogonił mnie i zrównał krok akurat, gdy przechodziliśmy przez blaszane
drzwi.
- Cecily mam do
ciebie prośbę – powiedział nieco niepewnym głosem. Od początku widziałam, że nie czuł
się tak pewnie przy kobietach, a ja musiałam go porządnie onieśmielać.
- Tak? – zapytałam.
- Możesz zbadać
miejsce zbrodni za mnie?
Spojrzałam
na niego, a na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Nie jesteś
przypadkiem stworzony do przeszukiwania miejsc zbrodni?
- Jestem, ale… To
trochę skomplikowane. Po prostu zrób to, a ja w tym czasie przesłucham świadków
na korytarzu.
- Sam tyle mówiłeś
o zaufaniu i o tym jak wiele potrafisz. Myślisz, że brak detektywa na miejscu
zbrodni podniesie morale? Szczególnie, że nie będzie nawet w stanie powiedzieć,
czemu tam nie może wejść?
- Ech, masz rację.
Zanim dotarliśmy dalej, Detektyw
zatrzymał się i całą grupę. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Słuchajcie, muszę
wam powiedzieć coś ważnego zanim tam wejdziemy – po czym kliknął
przycisk na swojej bransoletce – „Zakaz
patrzenia na zwłoki podczas śledztwa.” – zabrzmiała.
- Co? – zdziwiła się
Carmen.
- Ja pierdolę – krzyknął Yama – Jak mamy zbadać miejsce zbrodni bez
detektywa i to w dwie godziny?
- Uspokój się – poprosił Alan – Nie ma, co panikować, przecież możemy go
pytać o różne rzeczy.
- Ja nawet nie wiem
jak to ma wyglądać – stwierdził Ethan, zwiększając poziom paniki.
- Cecily was
poprowadzi, a ja w tym czasie sprawdzę, co macie do powiedzenia na korytarzu – zaproponował Jacob
– Po prostu nie panikujcie. Jestem
pewien, że znajdziemy mordercę, ale najpierw musicie sprawdzić, co się stało i
kto zginął. Możemy się tak umówić?
- Z chęcią pomogę
Cecily – zgłosił się
Alan.
- Dobra ludzie,
czas leci. Zobaczmy, co nas czeka – pospieszył nas Detektyw – Wyślijcie mi tu osoby, które znalazły ciało i kogoś, kto jeszcze może
coś wiedzieć. Przepytam, gdy wy będziecie szukać, przez to zaoszczędzimy dużo
czasu.
- Dobra. Zaraz ci
kogoś przyślemy.
Powoli otworzyłam drzwi i
weszłam do środka. Wewnątrz zobaczyliśmy Alice, która przytulała roztrzęsioną
Lily. Przyjaciółka pokazała nam drżącą ręką narożnik. Znowu wyszłam na przód i
zerknęłam pomiędzy pralki. Zobaczyłam ciało Dismasa. Bandyta był ułożony równolegle
do jednej z pralek i oparty o ścianę. Jego twarz była cała sina, a szyję miał
owiniętą kablem.
- To Dismas – szepnął ktoś za
mną.
- Czy on na pewno
nie żyje? Był bardzo pijany, jak wczoraj wychodził z jadalni, więc może po
prostu śpi? – Mycroft brzmiał
na naprawdę zdziwionego.
- Jezu, on naprawdę
nie żyje! – Ethan
spojrzał tylko na chwilę, ale szybko odskoczył i odwrócił wzrok.
- Nie chcę na to
patrzeć, nie dam rady – powiedziała Lily.
- Dobra, dobra,
koniec przedstawienia – zarządziłam uspokajając grupę. Widziałam, że większość bała się nawet
spojrzeć. Drzwi do pralni się otworzyły i do środka wpadł Rewolwerow, Julia,
Wendy i Aaron, uzupełniając kolejne brakujące osoby. Brakowało jedynie Pisarza.
- Nie wierzę!
Jeszcze wczoraj z nim gadałem – krzyknął Komunista.
- Musimy wszystko
ustalić, bo inaczej zginiemy – powiedział Alan.
- Kurwa mać ludzie,
ogarnijcie się! Jak nie czujecie się na siłach to stańcie gdzieś obok żeby
sprawca nie namieszał przy ciele i weźmy się w garść – Samfu krzyknął
uderzając w jedną z pralek.
- Jaki sprawca? – zapytała Agatha.
- No sprawca.
Osoba, która zabiła Dismasa.
- Chyba nie
sądzisz, że to ktoś z nas?
- No, a kto? Nikogo
innego tu nie ma, pojawił się komunikat, więc ktoś z nas zabił – Samfu wydawał się
tracić powoli cierpliwość – Boże może i
ja zgrywam idiotę, ale wy po prostu nimi jesteście.
- Ja zbadam ciało –
zaproponowała
Elizabeth.
- My z Alanem
zaczniemy przeszukiwać pomieszczenie – powiedziałam.
- Pomogę wam – zgłosił się Yama.
- Ja mogę sprawdzić
suszarnię i zaplecze – Julia ruszyła w stronę drzwi.
- Kto znalazł
ciało? Wy dwie? – zapytałam Alice.
- Tak, a co?
- Jacob chce z wami
pogadać. Czeka na korytarzu.
- Przecież go nie
zab… zabiłyśmy – wydukała drżącym, ale oburzonym głosem Lily.
- Nikt tego nie
powiedział. Po prostu musimy ustalić wszystko, co wiemy.
- To wam pomoże – Lokaj pojawił się w
pomieszczeniu znikąd – Przykro mi, że
musimy spotkać się w tych okolicznościach, ale mam coś, co Państwu powinno
bardzo pomóc. Mam tutaj…
Nim dokończył drzwi do pralni
ponownie się otworzyły i do środka wpadł zgrzany Maks.
- Co się stało? – zapytał.
- Dismas – rzucił krótko
Rewolwerow patrząc w kąt. Chociaż nie miał munduru to nadal nosił swoją czapkę,
którą teraz trzymał w dłoniach.
- Jak to się stało?
- Właśnie próbujemy
to ustalić – wytłumaczyłam
mu. Wyglądał na przejętego.
- A ja właśnie
chciałem wam wręczyć to. Przypominam, że winda została już wyłączona, a mnie
znajdziecie w recepcji. Tak gdybyście mieli jakieś pytania. Czas leci, więc nie
marnujcie go, bo za niecałe dwie godziny zacznie się prawdziwa gra, gdzie
stawką będzie Państwa życie – Lokaj miał to do siebie, że bardzo przypominał z
zachowania mnie. Może nie było to widoczne na pierwszy rzut oka, ale jak ktoś
potrafił mnie przejrzeć, to musiał to widzieć. Miałam nadzieję, że tylko dla
mnie to było tak bardzo oczywiste.
Podał niedużą, skórzaną teczkę w
ręce Pisarza, po czym wyszedł z pralni.
- Może zanim się
zajmiemy tym wszystkim, to przeczytam, co tu jest. Co wy na to? – zaproponował
Pisarz. Zgodziliśmy się, czekając aż zacznie. Odchrząknął.
- Ofiarą pierwszego
morderstwa jest Dismas Hardin, bandyta. Został zabity piętnaście minut po
północy. W jego krwi znaleziono niesamowicie duże stężenie alkoholu, które nie
było jednak przyczyną śmierci. Ciało ma widoczne urazy na szyi, a przyczyną
śmierci jest niedobór tlenu prowadzący ostatecznie do uduszenia. To tyle – przeczytał całość
szybko i sprawnie, a ja zaczęłam już analizować. Najbardziej interesował mnie
czas. Postanowiłam zapamiętać ten fakt i od razu przypomniało mi się coś
innego.
- Rewolwerow, Wendy
i Mycroft, możecie podejść do Jacoba? Widzieliście Dismasa żywego, jako jedni z
ostatnich, więc może przypomnicie sobie coś ważnego.
- Przecież
opowiedziałem wszystko w jadalni – zdziwił się.
- Ja też. Nie
wiemy, co się później z nim stało – Wendy starała się bronić.
- Dosyć. Zróbcie co
trzeba, opowiecie mu co wiecie i wrócicie. Chyba, że macie coś do ukrycia? – podeszłam ich
sposobem. Nie opowiedzieli na to, jedynie rzucili coś pod nosem i wraz z Alice
oraz Lily opuścili pralnię. Elizabeth ruszyła do kąta, gdzie leżał Dismas, a
Julia zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze. Do mnie, Alana i Yamy
dołączył Maks. Samfu stanął na warcie przy ciele wraz z Aaronem. Pozostali
rozeszli się po całym pomieszczeniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Wyglądali
jakby z jednej strony chcieli stąd wyjść i już nie wracać, ale też pomóc i się
przydać. Ostatecznie zawiśli, stojąc i nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Stanęliśmy przy Elizabeth, bo w
narożniku było sporo miejsca.
- Jezu, nie mam pojęcia,
od czego zacząć – powiedział Yama.
- Został uduszony –
Maks
przykucnął przy ciele i spojrzał na kabel, który owijał szyję ofiary.
- Tylko czym? Tym
żelazkiem? – zapytał
Alan.
- Na to wygląda,
chociaż to trochę dziwne, że sprawca zostawił na wierzchu narzędzie zbrodni – rzekłam.
- Nie
powiedziałabym, żeby to było narzędzie zbrodni – stwierdziła
Elizabeth, która dokładnie oglądała szyję – Widać,
że skóra jest starta. Kabel z kolei nie ma kompletnie śladów tarcia. Jest
czysty.
- To może nie
został wcale uduszony? – zaproponował Maks.
- Nie, nie. Z
pewnością został uduszony, tylko czymś innym. Te ślady i to, co stało się z
twarzą tutaj i tutaj – pokazała dwa punkty.
- Czyli nie mamy
nawet narzędzia zbrodni. Kiepsko.
- Wiecie co… a co
jeżeli nie został w ogóle tutaj zabity? – zapytał Yama.
- Jak to? – zdziwił się Maks.
- Grając latami w
pokera odkryłem pewną zabawną zależność. Ludzie lubią kłamać i oszukiwać, a jak
to robią, to często działają od razu na kilku frontach. Na przykład jak ktoś
mówił, że ma dziewiątkę kier, to kłamał nie tylko, co do numeru, ale też znaku.
Tutaj mogło być tak samo. Sprawca chciał nas oszukać podrzucając fałszywe
narzędzie zbrodni i przenosząc ciało.
- To ciekawa teoria
– powiedział
Alan.
- I bardzo
prawdopodobna.
- Hej, znalazłam
coś – powiedziała
Sandra, próbując przepchać się obok Aarona.
- Co takiego?
- Nożyczki. Chyba
wcześniej ich tu nie było.
Alan wstał
i chwycił narzędzie.
- Rzeczywiście
wygląda jakby zostały zabrane z pomieszczenia gospodarczego. Na pewno nie
kojarzę, żeby były wcześniej tutaj.
- Nie było ich tu –
wtrącił się
Raphael – Wiem, bo często przychodzę do
pralni i nigdy nie widziałem tutaj takich narzędzi.
- Może przejdziesz
się do Jacoba i opowiesz mu o tym? Każda informacja może być ważna – zaproponowałam, nie
myśląc o tym, że Łyżwiarz rzeczywiście lubił tu przychodzić i często dołączał
do Lily i Alice.
- Skoro muszę… - odkąd pojawiły się
zakazy zachowywał się dziwnie i wydawał się być jeszcze bardziej podirytowany
wszystkim niż przedtem. Byłam ciekawa, jaki ma zakaz.
- Dobra, czyli
nożyczki… Może ktoś coś uciął?- rzucił pomysłem Yama.
- Lily mówiła coś,
że pralka nie działa. Wygląda na całą, więc sprawdźcie kabel – Sandra patrzyła na
ciało Dismasa bez cienia zgorszenia. Wydawała się osobą, której całkowicie to
nie przeszkadzało.
Zerknęłam na kontakty za rzędem
pralek po lewej stronie pomieszczenia i po chwili zauważyłam, że jedna z nich
ma odcięty spory kawałek kabla. Poinformowałam o tym resztę.
- Czyli mamy nasze
narzędzie zbrodni – powiedział Alan.
- Tylko gdzie jest
ten kabel? – zapytał
Maks.
- To nie jest
ważne. Ważne, że ktoś jednak nie popełnił tak przypadkowej i niechlujnej zbrodni,
na jaką to wyglądało na początku – powiedziałam.
- Cecily masz
jakieś doświadczenie? Strasznie dobrze sobie radzisz jak na kogoś, kto nie
siedzi w temacie – zdziwił się Yama.
- Walczymy o nasze
życia. Głupio by było się teraz nie starać.
- Świetne podejście
– zauważył
Maks – Żałuje, że sam nie mam takiego
podejścia do życia, ale oczywiście na nic nie narzekam.
- Znalazłam coś
jeszcze – głos
Farmaceutki, która cały czas oglądała ciało, przebił się przez rozmowę
odbywającą się dwa kroki dalej. Odwróciliśmy się do niej i do ciała – Ma na głowie ślad po uderzeniu. Nie powiem wam,
czym dostał, ale wydaje mi się, że od tego wszystko się zaczęło.
- Czyli ktoś go ogłuszył? – zapytał Yama.
- Na to wygląda – odpowiedziała
wstając – Nic więcej nie widzę. Paznokcie
czyste, żadnych śladów krwi, poza małym zakrzepem na głowie. Tak czy siak po
pierwszym uderzeniu na pewno zostawił jakąś plamę. Możemy jej poszukać, to
dowiemy się, gdzie się to zaczęło, bo ciało zostało tutaj na pewno przeniesione
po śmierci.
- Wiecie co, jak
szliśmy to poczułam zapach wybielacza na korytarzu. Może coś tam?
- Też to czułam – Julia dopiero, co
dołączyła do grupy – W suszarni nie
zobaczyłam nic ciekawego, chociaż w kącie stało jakieś dziwne wiadro z
wybielaczem. Z samego schowka widać, że ktoś zawinął właśnie wybielacz, bo
została ostatnia butelka. Wszędzie nim śmierdzi, więc ktoś tutaj nieźle
poleciał.
- Czyli może jednak
zabili go tutaj? – Sandra spojrzała na nas, licząc na aprobatę pomysłu.
- To zbyt banalne.
Mocniej to było czuć na korytarzu, więc sprawdźmy to tam.
- Dobra, dobra, ale
– przerwał
Alan – Czym go ogłuszono? Chyba nie
kablem?
- Wygląda jakby
dostał czymś solidniejszym, jakimś przedmiotem, który delikatnie rozciął skórę
– wytłumaczyła
Elizabeth.
- Czyli szukamy
czegoś, czym można przywalić. Pewnie znajdziemy sporo takich rzeczy – Yama rozejrzał się
po pralni.
- Myślę, że jak to
znajdziemy, to będziemy wiedzieć, że to jest to – rzuciłam.
Wydostaliśmy się z narożnika,
zostawiając strażników miejsca zbrodni i idąc w stronę korytarza. Gdy wychodziliśmy,
do pomieszczenia akurat wracała Lily i Alice.
- I jak? – zapytałam.
- Zadał nam parę
pytań i tyle – powiedziała Alice – A jak tutaj?
Macie jakieś poszlaki?
- Niewiele – stwierdził Maks – Chociaż wiemy, że nie został zabity w
pralni, a przynajmniej tak to wygląda.
- Skąd taka śmiała
teza? – Alice była
widocznie podminowana. Zachowywała się trochę tak, jak wtedy gdy naskoczyła na
Rewolwerowa.
- To strzał, ale
sprawdzamy wszechobecny smród wybielacza.
- Och – Lily wyglądała
jakby doznała olśnienia – Na korytarzu
mocno go czułyśmy. Po drodze tutaj.
- Idziemy to
sprawdzić – wyminęłam
je i wyszłam na korytarz. Jacob stał oparty o ścianę i pytał o coś Mycrofta.
- Czyli jak
wychodziłeś z jadalni z Wendy to Dismas tam jeszcze był?
- Tak. Z
Rewolwerowem.
- Ale nie wiesz czy
Wendy nie wróciła do jadalni po tym jak odprowadziłeś ją do pokoju? – zapytał Detektyw
przenosząc wzrok na Striptizerkę.
- Akurat to wiem...
- brzmiał na
zawstydzonego.
- Skąd?
- Bo Wendy
pomieszkuje ostatnio w moim pokoju - jego głos dalej drżał, ale brzmiał bardziej
przekonująco.
- Och - odpowiedział Jacob
- Dobra... Potwierdzasz tą wersję Wendy?
Przypominam, że nie ma sensu kryć zabójcy, bo wtedy wszyscy zginiemy.
- Nikogo nie kryje,
a on mówi prawdę - odpowiedziała - Rzeczywiście
mieszkamy razem, bo mój zakaz nie pozwala mi spać w moim pokoju. Mycroft mnie
gości u siebie.
- To bardzo
szlachetne z jego strony - bąknął Rewolwerow pokazując jednoznaczny gest, gdzie jego prawy,
wskazujący palec przechodził przez pętelkę zrobioną z palców lewej dłoni.
- Macie dla mnie
coś ciekawego? - zapytał Jacob, kiedy go mijaliśmy.
- Ogólnie to... - Alan zaczął
opowiadać Detektywowi przebieg ostatnich wydarzeń w pralni, streszczając, czego
się dowiedzieliśmy. W tym czasie ja, Maks oraz Yama zaczęliśmy się rozglądać po
korytarzu.
Początkowo nie dało się
zlokalizować żadnego konkretnego miejsca, chociaż wybielacz był mocno
wyczuwalny. Nagle jednak coś rzuciło mi się w oczy.
- Hej, spójrzcie
tutaj! - krzyknęłam.
Yama i Maks podbiegli do mnie. Uklęknęłam przy ścianie i przyjrzałam się
jednemu z kontaktów.
- Co my tu mamy? - zapytał Maks, który
podszedł jako ostatni.
- Wyłamany kontakt.
Spójrzcie jak to wygląda w pozostałej części korytarza. Lampki wpięte w
kontakt, a tutaj - zbliżyłam się i przejechałam palcem - wyłamane bolce, które zostały w środku.
- Patrzcie na to - powiedział
podekscytowanym głosem Yama - To plama po
wybielaczu.
Na dywanie,
gdy się lepiej przyjrzało, widać było zarys niedużej, nieregularnej, przetartej
pozostałości na dywanie, całkiem niedaleko kontaktu, przy ścianie.
- Wygląda jakby
ktoś mocno to tarł - stwierdził Maks.
- Może tutaj też
się coś stało? Ktoś zaatakował Dismasa i zadał mu pierwszy cios? - taka teoria zaczęła
układać się w mojej głowie.
- Wiecie co, nie
powinniśmy teraz tracić za dużo czasu na teorie, bo tym zajmiemy się na tej
całej sali procesowej. Ważne, że wiemy, że coś się stało tutaj. Pytanie, co
jeszcze możemy sprawdzić... Ile nam zostało czasu? - Maks mówił z
sensem, co mi się podobało. Rzeczywiście teraz powinniśmy skupić się na
przeszukiwaniach, a dopiero potem zająć się układaniem tego w całość, bo dwie
godziny to było naprawdę niedużo czasu.
- Och! - jęknął nagle Yama,
który złapał się za rękę. Zobaczyłam zbierającą się kropelkę krwi.
- Co się stało?
- Zahaczyłem o
coś... ostrego - powiedział i podniósł coś, co na pierwszy rzut oka nie przypominało mi
niczego - Cóż to jest?
- Wygląda jak
kawałek odłamanego plastiku - powiedział Maks po chwili przyglądania się.
- Myślicie, że to
może być coś istotnego? - zapytał Yama wsadzając palec do buzi.
- Tylko co? Wygląda
jak fragment jakiegoś urządzenia. Może tego użyto do ogłuszenia? To by pasowało
do reszty scenariusza, że tutaj zaczęła się cała sprawa.
- Myślę, że to musi
pochodzić z łazienki. Może wiadro albo jakaś szczotka?
- Rozejrzymy się
później. Teraz musimy sprawdzić jeszcze jedno miejsce - przerwałam ich
dialog.
- Kuchnię? - zapytał Maks.
- Dokładnie. Może
pójdźcie po Audrey, jej obecność może być przydatna.
Yama ruszył po kucharkę, która
po chwili dołączyła do naszej grupy. Alan również do nas dołączył tuż po zdaniu
raportu Jacobowi. Opowiedzieliśmy mu w skrócie, czego się dowiedzieliśmy.
- Wiecie, kto to
mógł zrobić? - zapytała jak przeszliśmy na klatkę schodową.
- Póki co ciężko
powiedzieć, mamy dwudziestu jeden podejrzanych, a faktów jest od cholery - odpowiedziałam - Ale mamy poszlaki i jak zaczniemy je składać
w całość to na pewno się dowiemy. Chyba, że masz nam coś do powiedzenia.
- Nie, nie - odpowiedziała
szybko - Po prostu jest mi smutno. Nie
sądziłam, że ktoś naprawdę będzie w stanie zabić i to Dismasa... Denerwował
swoim gadaniem i był chamski, ale spodziewałam się, że to właśnie on spróbuje
kogoś kropnąć. Chyba, że to była samoobrona i rzeczywiście kogoś zaatakował, a
ta osoba po prostu go zabiła broniąc siebie...
To, co
powiedziała podsunęło mi ciekawą myśl. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak czy siak
musimy rozpatrywać osoby, które dużo przebywały w pralni. Ten zestaw
podejrzanych, których przesłuchuje Jacob jest idealny.
- Sprawca musiał
wiedzieć, gdzie czego szukać, masz racje - powiedział Maks.
- Przecież miał na
to całą noc. Jakby nie znał pomieszczenia to mógł się bez problemu rozejrzeć - zdziwiła się
Audrey.
- Tak, ale patrząc,
o której godzinie zginął Dismas, to musiało to być chwilę po wyjściu z jadalni,
więc sprawca dokładnie wiedział, co gdzie jest.
Dotarliśmy na schody, gdzie
przerwaliśmy dyskusje. Jak zawsze schodząc i myśląc o recepcji dotarliśmy na
miejsce, czując lekkie zawroty głowy i gubiąc poczucie czasu. Gdy wyszliśmy na
klatce schodowej to zerknęliśmy na zegarek.
- Zostało
czterdzieści pięć minut - zauważył Alan.
- Niedużo czasu.
Musimy się sprężać.
Ruszyliśmy
do kuchni. W środku przeszliśmy przez gablotę i sprawdziliśmy szafki, o których
z rana mówiła Kucharka.
- Czyli mówisz, że
był tu alkohol? - zapytał Maks.
- Tak. Wina, wódki,
whisky i inne trunki, które pasują do niektórych dań. Jak wczoraj wieczorem
wychodziłam to kuchnia była w doskonałym porządku, więc jestem pewna, że musiał
tutaj być.
- Pytanie dlaczego
przyszedł tutaj, a nie wrócił do baru w sali zabaw - zastanowił się
Yama.
- I jak trafił z
kuchni do pralni. Może się tam z kimś umówił? - Alan stał
wyprostowany obok, pilnując żeby przypadkiem nie usiąść i złamać zakazu.
- Albo po prostu
był pijany i przez przypadek się tam dostał. Może ktoś tam szedł? - wszystkie opcje
wydawały się prawdopodobne, ale ciężko było którąś dopasować w chaosie
informacji.
- Czy to ważne jak
się tam dostał? Liczy się to, że ktoś go tam sprzątnął - powiedziała Audrey.
- Wszystko jest
ważne - odpowiedział
Maks.
- No i patrząc na
godzinę zgonu trzeba brać pod uwagę osoby, które mogły być w pralni około
północy - dodałam.
- Dobra, ale co
teraz? Mamy jeszcze ponad pół godziny. Możemy coś jeszcze sprawdzić? - Yama, jak zawsze,
gdy się zastanawiał, włożył ręce do kieszeni i odszedł kawałek na bok.
- Może sprawdzimy
salę zabaw? Ktoś mógł dosypać tam czegoś Dismasowi do drinka - zaproponował Alan.
- Wątpię. Alice
robiła wspólne drinki, które każdy brał losowo z tacy. Chyba tylko ty mógłbyś
mieć takiego pecha żeby z parunastu kieliszków wziąć ten naszprycowany - odpowiedział Maks.
- No to może
spróbujemy dostać się do jego pokoju? - zapytał Yama - Może znajdziemy coś ciekawego.
- Warto spróbować,
w sumie inne opcje się nam wyczerpały, chyba, że dowiemy się czegoś nowego w
pralni - powiedział
Maks.
- Jezu, jakie to
wszystko jest porąbane. Bawimy się w jakichś cholernych detektywów, ktoś nie
żyje, chyba chodzę tylko dzięki adrenalinie - wykrzyknął Yama,
gdy opuszczaliśmy jadalnię.
- To pokazuje jak
silny jest instynkt przetrwania u człowieka - Maks poprawił
fedorę.
- Tylko skąd w nas
głęboko zakorzenione umiejętności detektywistyczne? - zastanowił się Yama.
- To raczej po
prostu ciekawość. Wiemy jak szukać, bo lubimy wiedzieć - Pisarz rzucał coraz
to głębszymi tekstami, co bardzo mi się podobało. Wydawał się być naprawdę
interesującym człowiekiem.
- To może ja wrócę
do reszty? - zaproponowała
Audrey.
- Okej, przekaż im to,
czego się dowiedzieliśmy i poproś Jacoba o to, żeby przygotował wszystko, co
potrzebne. Musimy dać czadu - zdałam sobie sprawę, że moje słowa były zbyt
radosne jak na sytuacje, więc odpowiednio dostosowałam głos pod koniec.
- Dobra - rzuciła i ruszyła
na klatkę schodową w lewym skrzydle hotelu. My w tym czasie stanęliśmy przy
recepcji, gdzie czekał Lokaj. Musieliśmy jakoś dostać się do pokoju Bandyty, a
nikomu nie przeszło nawet przez myśl, żeby grzebać trupowi po kieszeniach.
- Mogę Państwu
pomóc? - zapytał
uprzejmym tonem.
- Chcielibyśmy
przeszukać pokój ofiary, dla dobra i uczciwości procesu - powiedziałam.
- Z jednej strony
nie powinniście móc tam wejść - zaczął - ale
z drugiej strony macie prawo dostępu do takich dowodów. Dobrze, otworzę dla was
drzwi, ale pamiętajcie, że nie zostało wam za dużo czasu.
- Dzięki - rzuciłam.
Zeszliśmy na dół do sypialni i
poszukaliśmy pokoju Bandyty. Zgodnie ze słowami Lokaja drzwi były otwarte.
Weszliśmy do środka. Pomieszczenie było takiej samej wielkości jak reszta.
Skromnie wystrojone, ale z paroma dodatkowymi meblami, takimi jak kolekcja
płaszczy i bandan stojących na wieszaku, worek, który nosił ślady treningu, a
także ławeczka i zestaw ciężarków. Łóżko stało na podwyższeniu, zupełnie jak u
mnie i wydawało się być prostej konstrukcji, z paroma kocami oraz poduszkami.
Na szafce obok łóżka stało zdjęcie kobiety. Podeszłam do niego, akurat, gdy
przyglądał mu się Alan.
- Jest podpisane?
- Nie - odpowiedział - Ale coś czuję, że to jest... była jego ukochana.
- Opowiadał ci coś
o niej?
- Raz jak
zostaliśmy w jadalni to Yama go zapytał o pewną rzecz i powiedział, coś w tym
stylu – Alan
wyglądał na trochę zmieszanego.
- Wątpię żeby to
miało jakiś związek ze sprawą, chociaż… - zamyśliłam się – Jestem ciekawa, czemu ma to zdjęcie. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek
inny dostał jakąś rzecz związaną z rodziną czy bliskimi.
- Nie wiem,
pomyślałem po prostu, że to może być ważne.
- Bierzemy
wszystko, co się da – stwierdziłam.
Sprawdziliśmy pozostałą część
pokoju, ale nie znaleźliśmy niczego ciekawego. Na zegarku pozostało jeszcze
piętnaście minut.
- Dobra wróćmy do
pralni i zobaczymy, co mamy. Zaczyna mi się trochę udzielać stres – przyznał Maks.
- Mi też – po Yamie było to
rzeczywiście widać.
Zamknęliśmy
pokój Dismasa i ruszyliśmy z powrotem do pralni. Zanim tam doszliśmy, do
tajemniczego procesu zostało już pięć minut. Bardziej zdziwiło mnie to, że
usłyszeliśmy zamęt i krzyki. Podbiegliśmy, zostawiając Maksa kawałek z tyłu i
wpadliśmy przez blaszane drzwi na korytarz, na którym zobaczyliśmy Alice
przypartą do ściany i stojącego obok Mycrofta oraz Wendy, a także prawie całą
grupę.
- Ona go zabiła – krzyknął ktoś z
tłumu.
- Jesteś zajebistym
detektywem, skoro stwierdziłeś to bez procesu – zakpił Jacob, który
stał przy Alice.
- Przecież to nic
nie znaczy! – krzyknęła
Przyjaciółka, która o dziwo wyglądała na naprawdę przerażoną.
- To trochę dziwne,
że jedno z narzędzi zbrodni znaleźliśmy u ciebie – stwierdziła Lily,
która nie stała już przy Alice.
- Co tu się dzieje?
– zapytałam
stając obok Detektywa.
- Pamiętacie ten
kawałek plastiku, który znaleźliście na korytarzu? To rzeczywiście była część
narzędzia, którym prawdopodobnie ogłuszono Dismasa. Suszarka do włosów, tak
konkretnie – wytłumaczył
– Znaleźliśmy jej pozostałą część w koszu
na pranie Alice.
- Kiepsko to
schowała – rzuciła
Wendy.
- Serio? – zapytał Maks – Nie słyszeliście o czymś takim jak
wrabianie? Jak przełożę tą suszarkę do twojego kosza to ty staniesz się
podejrzana?
- Posłuchajcie
kolegi Maksa i skupmy się lepiej na tym, żeby wszystko ułożyć w całość. Chyba
już wiem kto to zrobił, więc jedyne o co proszę to odbijanie ze mną piłeczki i
nie przeszkadzanie. Zobaczymy, co dokładnie musimy udowodnić i z pewnością to
zrobimy. Sprawa wydaje się być banalnie prosta – Jacob uśmiechnął
się – Więc zrobimy co trzeba i możemy
sobie wrócić do życia, gdzie zastanowimy się jak nie dopuścić do takiej
sytuacji. Póki, co proszę się nie oskarżać i wszystko będzie dobrze.
- Cieszy mnie twój
optymizm – powiedziała
Elizabeth.
- Sprawdziliśmy
wszystko? – zapytał
Aaron.
- Chyba tak,
przynajmniej nic innego nie przychodzi mi do głowy – powiedziałam. W
głowie zastanawiała mnie kwestia suszarki. Czy była tam od wczoraj, czy sprawca
podrzucił ją Przyjaciółce dzisiaj, podczas zamętu?
- To czas ruszyć do
windy – powiedział Jacob
– Chodźmy.
- Chwila, chwila! –
zatrzymała
grupę Agatha – A co z… Dismasem? Ma tutaj
tak zostać?
- Przecież nie
przytargacie sztywniaka po schodach, co? – zapytał Rewolwerow.
- Zero wyczucia – westchnęła Sandra.
- Człowieku, ktoś
zginął. Czy ty nie masz serca? – oburzyła się Audrey.
- Karma wraca – dodał Yama – A przynajmniej tak by powiedziała moja
rodzina.
Wyszliśmy przez drzwi na klatkę
schodową i skręciliśmy od razu na schody, w celu dojścia do recpecji i wind,
tam gdzie mieliśmy się spotkać. Zanim pierwsza osoba zdążyła wejść na pierwszy
stopień usłyszeliśmy komunikat. Zatrzymaliśmy się zdezorientowani.
- Czas na śledztwo
minął. Proszę wszystkich żyjących gości o zebranie się przy recepcji, skąd
wyruszymy na salę procesową – rozbrzmiał głos Lokaja.
Nikt tego
nie skomentował. Widać jednak było, że niektórzy trzymają się naprawdę kiepsko.
W grupie panowała bardzo słaba atmosfera. Wszyscy byli zatopieni w myślach i
odpływali gdzieś daleko, co idealnie pokazywały ich twarze. Ja jednak się nie
martwiłam emocjami. Skupiłam się na informacjach i byłam gotowa pomóc tym,
którzy sprawią, że przetrwamy ten proces. Jacob, Maks, Alan czy Elizabeth.
Osoby, które dadzą z siebie wszystko, żeby znaleźć sprawcę. Ja też planowałam
pokazać w stu procentach, na co mnie stać. Miałam to we krwi.
Przy recepcji czekał już na nas
Lokaj. Stał wyprostowany i elegancki jak zawsze. Patrzył na nas uważnym
spojrzeniem, ale nikt nie miał siły na wzrokowe pojedynki. Mało kto miał
podniesioną głowę.
- Jesteście gotowi
drodzy państwo? – zapytał.
- Co się z nim
stanie? – zapytała
Audrey.
- Ma pani na myśli ciało Dismasa Hardina? Za
chwilę je przeniosę w odpowiednie miejsce i zabezpieczę.
- Odpowiednie
miejsce? – zapytała
zaciekawiona Julia.
- Nie muszą się
państwo tym przejmować – uciął temat – Macie jeszcze
jakieś pytania? Poza nadchodzącym procesem, bo wszystkiego o tej części waszego
pobytu dowiecie się na miejscu.
- Czy poznamy
twoich pracodawców? – zapytał Maks.
- Tak. Czekają już
na sali procesowej – powiedział z uśmiechem.
Przeszedł mnie dreszcz. Nie
powiem żebym się bała, ale wiadomość mogła wystraszyć. Lily, która stała obok
mnie cała drżała. Nadchodziła jedna wielka niewiadoma. Zaraz dostaniemy się na
salę procesową, na której będziemy musieli udowodnić, że jedno z nas zabiło
Dismasa Hardina. Nie wiedziałam jak się czuć, a najbardziej bolało mnie to, że
nie wiedziałam, kto dokładnie to zrobił. Było parę osób, na które chciałam
uważać bardziej, ale niczego nie byłam w stu procentach pewna. Śledztwo było
dla nas mimo wszystko czymś nowym, a stawką były nasze życia. Jeżeli nie
odgadniemy tożsamości sprawcy to wszyscy zginiemy, a jedynym sposobem na
zatrzymanie tego jest wskazanie kogoś, kto stoi tuż obok mnie. Ktoś z
dwudziestu ludzi musiał to zrobić. Westchnęłam. Wiedziałam, że nie dam się
złamać stresowi.
- To wszystko?
Doskonale, zapraszam do windy.
Nie wszyscy ruszyli od razu.
Stres było czuć w powietrzu. Blade twarze, drżące kończyny i milczenie, nawet
tych, którzy zawsze mieli dużo do powiedzenia. Lokaj wezwał windę i wyciągnął
kartę. Przesunął nią przez jedną ze szczelin w panelu i uaktywnił kolejny
przycisk, podpisano, jako „Sala
Procesowa”. Zaczęliśmy wsiadać do środka, jedno po drugim. Co nas czeka, zapytałam się w głowie. Ta
myśl nie dawała mi spokoju. Byłam ciekawa, co będzie w tej tajemniczej sali
procesowej. Drzwi się zamknęły, a krata zasunęła. Dwadzieścia jeden gości oraz
Lokaj zaczęli jechać w kierunku nowego pomieszczenia. Muszę dać z siebie wszystko, pomyślałam, a winda się zatrzymała.
Drzwi powoli się otworzyły, a my wyszliśmy w nieznane.
-----------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie Naszym patronom:
- Raika
Oo, Cecily jako narratorka rozdziału całkowicie skupionego na śledztwie działa wyjątkowo dobrze. Fajnie uchwyciliście jej charakter, nie mam na co narzekać jeśli chodzi o to, podobało mi się jak przejęła inicjatywę. Jestem ciekaw jak będziecie ją pisać podczas procesów klasowych, bo z pewnością będą dla niej dosyć ważne.
OdpowiedzUsuńSamo śledztwo nie przyniosło mi żadnych nowych pomysłów na to kto jest zabójcą, ale mam na Discordzie wytypowanych kilku podejrzanych, wciąż jednak nie jestem 100% pewien. Ale to nawet dobrze, będę miał później większą niespodziankę :D Jacob wspomniał, że ta sprawa wydaje się prosta, a więc na pewno taka nie będzie, nawet mimo tego, że jest pierwszo-epizodyczna i liczę, że macie dla nas przygotowane jakieś ciekawe plot twisty. ;)
Cecily jest po prostu idealna do śledztw i procesów <3 Bardzo dobrze (znając ją lepiej) opisuje się jej analizę i to jak patrzy na sprawę. Myślę, że w procesie też swoje zdanie będzie miała, ale to pozostawię do oceny na samej sali procesowej ;)
UsuńHmm, w sumie to się cieszę. Morderstwo i sprawę oceniłbym na takie 4/10 mimo wszystko, nie jest aż tak skomplikowana i zagmatwana jak kolejne (chociażby druga sprawa, którą teraz opisuje), ale będzie trzymała w napięciu aż do samego końca! Przekonacie się już o tym za tydzień :D
Dzięki za komentarz!
Kurde tego się jakby nie spodziewałem ale miałem wielką nadzieję Maks jest super detektywem😅 To zacznijmy od początku czyli rozstawienia oczywiste było to że Eliza będzie oglądać ciało no bo jest jakoś tam związana z sztuką medyczną co prawda raczej trochę inna dziedzina ale zrobi to lepiej niż np. Lily. Pozytywnie zaskoczył mnie też w sumie Alan brzmi mi trochę takim Makoto który niby jest nieprzydatny ale coś tam w śledztwach pomaga i dochodzi do dobrych wniosków. Sam proces był raczej trochę uproszczony ale wiadomo trudniej to pokazać słowami niż np. grafiką czy animacją. Alice oczywiście nie będzię sprawcą to tylko taki głupi przerywnik i ładnie tam wtrącił się towarzysz Maks. W sumie to głupie posunięcie ze strony zabójcy że wogóle pokazał dowód zbrodni mógłby go wyrzucić na lodowisko albo schować na ten czas do swojego pokoju.
OdpowiedzUsuńMaks to taki analityk z krwi i kości ^^ Elizabeth i Jacob to ludzie, którzy znają się choć trochę na biologii - oboje mają doświadczenie, czy to z uczelni czy z faktycznych miejsc zbrodni, ale przez zakaz, padło właśnie na Farmaceutkę. Alan to właśnie jest taki trochę Makoto. Nie jest do końca przydatny, ale dobrze myśli :D Alice jeszcze bym nie skreślał, w sumie jak każdego, kto nie ma jasnego alibi na czas zajścia :D Patrząc na to ile za sobą zostawił to zabójca naprawdę mógł lepiej to przemyśleć - ale pierwsza krew wiąże się z błędami ^^
UsuńDzięki za komentarz!
Można powiedzieć że Cecily "odegrała" w tym rozdziale rolę detektywa. Jako jedna z postaci kobiecych na pewno wyróżniła się opanowaniem i dość męskim charakterem co na pewno zrobi z niej ciekawszą bohaterkę. Podobało mi się także zachowanie Samfu i jego irytacja w odpowiedzi na zachowanie innych gdy nie potrafili zaakceptować faktu że morderca jest wśród nich. Fajnie to udowodniło że gdy trzeba potrafi być poważny. Suszarka brzmi dość komicznie jako narzędzie zbrodni i wydaje mi się że nawet gdyby miało to wszystko zajść w afekcie lub bardzo spontanicznie to nie była by to suszarka. Samoobrona była by możliwa, bo podobny motyw był w ronpie, ale zważając na to że był bardzo pijany to wątpię by ofiara ryzykowała z nim walkę tylko by po prostu uciekła lub Wydarła się z nadzieją na pomoc.
OdpowiedzUsuńTak, Cecily wspięła się na wyżyny i nałożyła spodnie w grupie. Samfu umie się zachować, ale nie możemy zapominać o jednym - to dramiarz. To, że bywa pomocny, nie zmienia faktu, że ufać mu nie można, bo jego akcje zawsze mają jakieś drugie dno. Myślę, że jak całość sceny zostanie przedstawiona to wszystko będzie miało ręce i nogi ^^
UsuńDzięki za komentarz!
Osobiście uważam, że morderstwo popełnił Raphael. Przynajmniej patrząc na pewne aspekty(jeśli się myle, to proszę poprawić, bo ja łatwo się prosze o pomyłki :") ):
OdpowiedzUsuń- jego zakaz. Ewidentnie jest to zakaz snu, bo Łyżwiarz chodzi z worami pod oczami, wydaje się ciągle poirytowany no i jego zabawy z wybielaczem. To wszystko mogło spowodować, że Raphael mógł posunąć się do zabójstwa(Pytanie: czy te zakazy są na stałe, w sensie że na całą rozgrywkę czy działają tylko do czasu morderstwa i rozprawy?)
- fakt, że prawie cały czas spędzał w pralni, a dokładniej w suszarni. Od niego mogło tak śmierdzieć owym produktem
- pewnie jest na tyle silny, by powalić Dismasa i potem udusić. Chociaż to nie musiało być aż tak trudne bo Bandyta był pijany :V
To są tylko moje spekulacje, ale uważam że to ten człowieczek jest odpowiedzialny za to T u T
Co do Cecily, bardzo mi się podobała jej perspektywa oraz to, że działała jako detektyw. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze potem :")
Rewolwerowa kocham całym serduszkiem za jego gestykulacje i sposób bycia. Oddać mu mundur! XD
Teorii nie mogę skomentować, ale tak obiektywnie to bardzo fajna argumentacja, już za cztery dni (właściwie trzy) zobaczysz czy udało Ci się zgadnąć :D
UsuńCecily to taka pani detektyw, ale myślę, że była najlepszą opcją biorąc pod uwagę jaką jest w głębi postacią oraz to, że naprawdę dobrze kombinuje jak na laskę ^^
Rewolwerow najbardziej pokrzywdzony w całym hotelu xD
Dzięki za komentarz!
Zakaz Detektywa jest prawie tak samo podły, jak zakaz Mycrofta i może go wkopać, kiedy podczas któregoś procesu powie o ciele ofiary coś, czego nie powinien wiedzieć ♥ Podobny motyw był z drugim sprawcą w Ronpie 1, o ile się nie mylę.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mam pojęcia, kto mógłby być sprawcą. Jestem kiepskim detektywem, ale spisałam sobie wszelkie Pociski Prawdy, które uznałam za ważne i pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział ♥
Jeśli o sam rozdział chodzi to czytało mi się go bardzo przyjemnie i szybko. Zdecydowanie czuć klimat nadchodzącego procesu i egzekucji ♥
Co do Aktorki i jej perspektywy jestem raczej neutralna. Wydaje się interesująca, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby wyrobić sobie o niej konkretną opinię.
I OMG, słowa Lokaja "Tak. Czekają już na sali procesowej" ucieszyły mnie chyba najbardziej ze wszystkich w tym rozdziale ♥
Przez ten nieszczęsny zakaz musi się skupić na przesłuchiwaniu, a brak kogoś, kto wie, na co zwracać uwagę na miejscu zbrodni boli. Tak, to był Mondo Owada, który wkopał się tym, że mówił do facetów "dude" i powiedział tak o Chihiro podczas procesu :D
UsuńChociaż sprawa według mnie nie jest super trudna, to przyznaję, że cieszę się, że nie jest to dla was oczywiste - oznacza to, że ten proces już będzie "spoko", a kolejne to powinny być dla was festiwale zaskoczeń :D Oby ten klimat utrzymał się Wam do końca procesu, starałem się żeby było emocjonująco jak tylko się da ^^
Aktorkę już opisywałem nieco wyżej w komentarzach - staram się po prostu żeby była dosyć ciekawa, ale jeszcze wiele o niej nie wiecie.
My już czekamy na dole, żeby zobaczyć jak sobie poradzicie C:
Dzięki za komentarz!
1/2
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się znaleźć czas i siłę na nadrobienie Pecca. :D Mam nadzieję, że przez tą tygodniową przerwę nie wyszedłem z wprawy i będę w stanie coś ciekawego dodać od siebie nawet jeśli z takim opóźnieniem.
Zacznę od samego śledztwa. Było bardzo zorganizowane i muszę przyznać, może trochę aż za spokojne jak na pierwsze w serii. Nie licząc pojedynczych przypadków większość z gości była dosyć opanowana. Dismas może nie cieszył się olbrzymią sympatią wśród pozostałych postaci, ale jednak, trup to trup i to jeszcze zamordowany. No chyba, że już wcześniej wszyscy byli w podobnych sytuacjach, ale jeśli dobrze myślę, dowiemy się tego później w jakiś sposób. :)
Następnie – komunikat. Przyznam, że nie pamiętam dokładnie słowo w słowo jak wyglądał on w Danganronpach, ale tam wydawał mi się jaśniejszy i bardziej rzucający się w oczy. Tutaj, to co zaprezentował Lokaj jak dla mnie nie do końca pasowało do jego charakteru. Muszę przyznać, czuć to było taką lekką improwizacją, a nie wcześniej przygotowanym odegraniem. Do tego, uważam, że to przywitanie (bynajmniej w tej formie) i przypomnienie o zasadach windy było po prostu zbędne. My, jako czytelnicy to już wiemy, a nawet jeśli winda jest istotnym elementem danej sprawy to pominięcie jej w komunikacie mogłoby dać lepszy efekt przy procesie. Oczywiście, jak zawsze zaznaczam, że nie staram się nic narzucać ani sugerować, ale na przyszłość polecam stosować w miarę schematyczne komunikaty z lekkimi edycjami, jeśli pojawi się jakiś rozwój postaci Lokaja. Choć pewnie i tak przypomnienie tego jest zbędne ;)
W każdym razie, na pewno muszę jeszcze skomentować zakaz detektywa. Brak możliwości oglądania ciała podczas śledztwa praktycznie znacznie utrudnia następne śledztwa, jeśli on do nich dożyje, ale powód, dla którego wspominam ten zakaz jest troszeczkę głębszy.
Przyznam, że spodziewałem się czegoś w tym stylu, ale bardziej myślałem, że nie będzie mógł zbliżać się do ciała na pewien dystans. Ale przechodząc do sedna. Podoba mi się to sprecyzowanie „podczas śledztwa”. Dzięki temu nie będzie żadnych problemów, gdyby detektyw został mordercą. Mimo, że prawdopodobnie pomyliłem się co do jego osoby w tym epizodzie, nadal sądzę, że kiedyś to on właśnie zabije w sprawie przypominającą jedną z ostatnich z Danganronpy V3. Moim zdaniem to mógłby być bardzo ciekawy i silnie emocjonalny scenariusz, więc nadal będę miał nadzieję, że do niego dojdzie. :P Głównie dlatego, że chciałbym zobaczyć jakbyś coś takiego rozegrał Panie Bombu ;).
Teraz trochę teorii spiskowych. W tym rozdziale zwróciłem uwagę na dwie rzeczy: porównanie hotelu do serca i to jak Cecily znajduje podobieństwo do siebie w zachowaniu Lokaja.
Przypuszczam, że nie bez powodu to się pojawiło i nie są to po prostu dziwactwa aktorki. W takiej sytuacji, jedna z moich wcześniejszych teorii może się sprawdzać – hotel nie jest do końca miejscem rzeczywistym z perspektywy świata, w którym mieszkają bohaterowie. Mogą być zamknięci w jakieś symulacji lub czymś innym. Poprzednio pojawiał się motyw nawiązań do procesu pisania/planowania Pecca, więc co, jeśli na koniec dowiemy się, że to wszystko jest, że tak powiem ‘prawdziwe’? Hotel byłby wtedy wspólną wyobraźnią Bobra i Neri (pasowałoby do tej podwójnej pierwszoosobowej narracji z prologu), a postacie, swoimi autorami, którzy podesłali własne awatary do organizowanej gry.
2/2
OdpowiedzUsuńDodatkowo, w pewnym sensie współgrałoby to z postacią Lokaja. Zaczynam stopniowo podejrzewać go o bycie sklejką wszystkich postaci razem. Jeśli dobrze pamiętam, w prologu pojawiło się, że był on w kilku miejscach na raz w tym samym czasie. Dlatego, może to być tak, że nie jest on do końca prawdziwy (jak pewna postać w Danganronpie 2) – jest jakąś formą zbiorczej halucynacji. Albo wręcz razem z całym hotelem i jego właścicielami tym całym wirusem?
To już chyba wszystko odnośnie tego rozdziału. Z racji, że biorę się za kolejny od ręki miałem w planach zrobić zbiorczy komentarz do obu rozdziałów i dobrze, że siebie samego nie posłuchałem, bo rozpisałem się jeszcze bardziej niż zwykle. :P Więc, zwyczajowo, dzięki za rozdział i niedługo widzimy się pod sekcją komentarzy 10 rozdziału :D
PS
Odkryłem limit znaków na blogu - 4096 :D
Kurczę, myślę, że za mało opisałem tą trzecią grupę, żeby dało się poczuć "ducha śledztwa". Mimo wszystko grupa związana z przeszukiwaniem miejsca zbrodni była dosyć opanowana, bo każdy z nich miał jakieś doświadczenie związane ze śmiercią, stąd też najbardziej podatną na panikę osobą z całej tej grupy mógł być tylko i wyłącznie Aaron pilnujący ciała. Poza tym mamy Yamę, który nie jedno już widział uprawiając hazard, Cecily, której charakter rzeczywiście nie bez powodu został przyrównany do Lokaja, Maksa, który jest osobą bardzo dojrzałą emocjonalnie i nie reaguje już na takie rzeczy jak zwykły człowiek oraz Elizabeth, która na studiach sekcję zwłok mimo wszystko robiła nie raz i nie dwa ^^ W sumie teraz żałuje, że nie dałem jakoś bardziej tego odczuć, ale myślę, że to jeszcze będzie do nadrobienia, szczególnie, że Dismas tak naprawdę zginął bez większego rozlewu krwi, a to jednak ten szkarłatny płyn sprawia, że człowiek czuję wewnętrzne przerażenie.
UsuńMyślę, że te potknięcia i nie do końca profesjonalizm Lokaja będzie bardziej jasny trochę później, jak zagłębimy się nieco w historię całego hotelu/ośrodka. Nie ukrywam, że to miejsce to nie jest zwykły hotel, ale też zaznaczam, że nie jest to coś "nie-realnego". W żadnym wypadku nie nakierowuje na odpowiedź i nie chcę niszczyć żadnych teorii, szczególnie, że ta, którą przedstawiłeś jest bardzo ciekawa, ale po prostu uderzaliśmy z Neri w coś nieco bardziej przyziemnego. Sporo faktów przed Wami, myślę, że tak naprawdę zrozumiecie co się tutaj dzieje czytając rozdziały przedostatni i ostatni. Wskazówki rzucane w międzyczasie mogą dać jakiś obraz, ale dosyć ciężko będzie złożyć cały obrazek bez przedstawienia tego w jednym rozdziale. Chociaż patrząc na to czym okaże się być rzeczywistość możemy patrzeć na całość projektu, do którego trafili "Goście" jako coś nie pasującego do rzeczywistości ^^
Wszystko przed Wami! O limicie, przyznaję bez bicia, że sam nie wiedziałem.
Dzięki za komentarz!
Z góry chcę przeprosić za moje pomyłki we wcześniejszych komentarzach z imieniem Sandry. Nie wiem czemu ubzdurało mi się, że jej imię to Sara...
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału. Bardzo mi się podoba jak niektóre postacie pokazały swój charakter. Wiedziałam, że Elizabeth, Alan, Jacob i Rewo będą tymi, którzy biorą czynny udział w śledztwie. Za to Maks i Yama (choć ten drugi troszkę mniej panował nad emocjami) bardzo mile mnie zaskoczyli. Chłopcy pokazali, że w tej chwili najważniejsze jest dla nich przeżycie procesu, a nie śmierć, która miała miejsce.
Swoją drogą pozostali... No jak w Ronpie... Jedni się przydają, inni oskarżają na podstawie tak beznadziejnego "dowodu" jak znalezienie czegoś w rzeczach innych.
To był kosz! Nie lubię Alice i moim zdaniem nie jest aniołkiem, ale każdy mógł to podrzucić do czegoś tak dużego...
Jeśli chodzi o proces, to sądzę, że Elizabeth będzie jedną z podejrzanych. Bandyta został uduszony, a ona się tym interesowała.
Wątpię jednak, żeby to ona zabiła.
Osobiście obstawiam Łyżwiarza. Myślałam, że będzie ofiarą, ale myliłam się. Znał pralnie, mało tego jest pedantyczny, a inni zaznaczali, że wszędzie czuć wybielacz.
Plus zakaz... Inni też nie reagowali jakoś dobrze, ale on bardzo się tym przejął.
Drugim typem jest Alice. Ona też była niesamowicie podenerwowana i choć uważam, że nie jest głupia dając narzędzie w miejsce, które ją obciąża, to jednak w nerwach popełnia się błędy.
Domniemałem, że chodzi o uwodzicielkę ^^
UsuńŚledztwo i proces w formie pisanej to zupełnie inny poziom wyzwania niż w grze. Trzeba dużo więcej wskazówek zostawić prosto w tekście, żeby dało się kogoś podejrzewać, a żeby odpowiedź nie była jakoś bardzo oczywista (czasami będzie nawet graniczyła z cudem ^^). Tutaj jednak jest sporo poszlak i widać od razu, że osoba, która zabiła, raczej nie specjalizowała się w tym wcześniej, tylko wykorzystała moment. A co do podejrzeń typu "to jej kosz" to wiadomo - Ziemniaki muszą rzucać swoimi przemyślanymi tezami :D
Dzięki za komentarz!