Epizod I - Rozdział 10: Pracodawcy (Jacob Robertson)
Rozdział 10: Pracodawcy
(Jacob Robertson)
Witajcie! Dzisiejszy rozdział stoi pod znakiem tego, na co czekało wielu z was - pierwszy proces oraz poznanie Pracodawców, którzy stoją za porwaniem grupy. Od teraz będą odgrywali coraz większą rolę w tej zabawie, więc warto się przyzwyczajać do ich obecności. Dodatkowo mamy proces, który jak dla mnie jest dosyć instruktażowy, więc przed Wami sporo do ogarnięcia, bo jednak struktura procesu się nieco zmieniła. Zapraszamy Was do lektury i przypominamy, że po kolejnym rozdziale (11) będzie przerwa! Więcej w opisie kolejnego rozdziału. Nie polecam również przewijać na dół, bo możecie łatwo wpaść na spoiler - rozdział jest długi i nie warto zepsuć sobie niespodzianki! Miłej lektury, a po przeczytaniu zapraszamy do dyskusji w komentarzach i na Discordzie!
-----------------------------------------------------------------------
Drzwi się otworzyły, a cała
grupa wypadła ze środka, jakby licząc na to, że tutaj będzie lepiej. Szczerze w
to wątpiłem. Nie miałem pojęcia, na jakich zasadach planują to zrobić nasi
porywacze, ale zastanawiając się nad wszystkim, co nas spotkało, miałem wizję w
głowie, która ani trochę mi się nie podobała. Znaleźliśmy się w sporym holu,
który miał drewnianą podłogę, był kwadratowy i sprawiał iluzje nieskończenie
wielkiego, ale to przez wiszącą na środku lampę, która oświetlała stojący pod
nią stół. Było to jedyne źródło światła
w całym pomieszczeniu. Nie oświetlało nawet od końca ścian, przez co czuliśmy
się nieswojo, bo nie wiedzieliśmy, jak duże jest to miejsce.
Na środku stołu leżały woreczki
z różnymi przedmiotami. Zanim zdążyłem zebrać myśli odezwał się Lokaj:
- Drodzy Państwo
jesteśmy teraz w przedsionku sali procesowej. Kiedy przekroczycie próg tych
drzwi - dopiero
teraz zauważyłem zarys dużych, drewnianych wrót, które miały wyrzeźbione różne
sceny - rozpocznie się proces, który
zakończy się na pewno śmiercią jednego z was, a być może dwudziestu. W
zależności od tego jak państwo go poprowadzą. Wszystko będzie zależało od was.
Macie tutaj wszystkie dowody rzeczowe, jakie znaleźliście podczas śledztwa. Nie
będę ich wymieniał, bo sami wiecie, co znaleźliście. Powiem jednak o ciekawej
funkcji waszych bransoletek, która będzie aktywowała się podczas procesów. Jak
państwo się zapewne orientują, żeby udowodnić swoją rację będziecie musieli
przedstawiać argumenty, a nie ma nic lepszego od argumentu popartego solidnym
dowodem, dlatego wszystkie dowody, których nie dało się przenieść wylądowały w
pamięci waszych urządzeń. Możecie je przywoływać w dowolnym momencie i
korzystać jak chcecie.
- Jak uprzejmie z
twojej strony - rzucił ironicznie Samfu.
- Jak dużo czasu
mamy przed tym całym procesem? - zapytał Aaron.
- Niedużo. Mogą
państwo zerknąć na to, co zebrali, wymienić się ostatnimi spostrzeżeniami i będziemy
wchodzić - powiedział.
Grupa zebrała się przy stole.
Widziałem sporo motywacji i determinacji, ale też strachu i bezsilności.
Pocieszała mnie myśl, że jak przerażeni teraz nie są, to niedługo minie. Miałem
już osobę, która była prawie pewnym sprawcą. Moje zadanie na tym procesie było
jednak inne. Byłem Detektywem. Taka osoba, w takim klimacie miała swój termin
ważności. Teraz udało mi się uniknąć nieszczęścia, ale gdy wykonam swój plan,
to wiedziałem, że znajdę się na celowniku kolejnego mordercy. Westchnąłem pod
nosem i przetarłem ręce. Spojrzałem na Cecily, Alana, Maksa, Aarona, Julię oraz
Elizabeth. W nich pokładałem jakieś nadzieję. To, że zejdę z planszy, nie
oznaczało w końcu tego, że przegram. Tego byłem absolutnie pewien.
Na stole leżało kilkanaście
foliowych worków. Widziałem ten, w którym była suszarka, oraz obok mniejszy z
plastikowym fragmentem. Oprócz tego obcięty kabel, który najwidoczniej znalazł
się gdzieś w hotelu, butelki z wybielaczem i żelazko. Zerknąłem na bransoletkę
i przejechałem przez listę dowodów w postaci zdjęć i trójwymiarowych,
holograficznych modelów. Szafka w kuchni, zdjęcie, które musiało pochodzić z
pokoju Dismasa, zdjęcie ciała z podkreślonymi obrażeniami znalezionymi przez
Elizabeth, zdjęcie wyłamanego gniazdka i plamy po wybielaczu, aż w końcu
transkrypcja przesłuchań Mycrofta, Wendy, Lily, Alice, Rewolwerowa oraz
Raphaela. Solidne zaplecze, które mnie ucieszyło, bo jadąc obawiałem się, że
wszystko będę musiał przytaczać z pamięci. Wyglądało to coraz lepiej.
- Czy ten proces
jest naprawdę potrzebny? - zapytał Mycroft.
- A co, wiesz, kto
zabił? - zapytała
Carmen.
- Alice jest winna.
Zna rozkład pralni, suszarkę w panice schowała do swojego kosza na pranie,
przecież to jasne - stwierdziła Wendy.
- Nie zrobiłam
tego! Jesteście żałośni! - krzyknęła atakowana.
- Zamiast rzucać
bezsensownymi oskarżeniami, powinniśmy się zastanowić jak to przeprowadzić - uwaga Maksa była
celna. Postanowiłem się wtrącić.
- Doskonały pomysł.
Musimy ustalić jak to wszystko wyglądało i co się właściwie wczoraj wydarzyło.
Jak ustalimy kolejność wydarzeń to bez problemu wskażemy sprawcę i wygramy.
- Mam nadzieję, że
nas jakoś poprowadzisz - Yama spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Spokojnie, w
moich rękach jesteście bezpieczni - obiecałem - Ważne
żebyście się odzywali. Nie bójcie się, bo walczymy o nasze życia.
- Nie możesz nam po
prostu powiedzieć, kto to zrobił, skoro mówiłeś, że wiesz? - zapytał Ethan.
- Ważne żebyście
sami potrafili dotrzeć do rozwiązania. Musicie się tego nauczyć, w razie
gdyby... - nie
chciałem dokończyć. Powiedziałem i tak zbyt dużo.
- Gdyby co? - zaciekawił się
Alan.
- Gdyby ktoś inny
musiał was w pewnym momencie poprowadzić.
- Chyba nie jesteś
śmiertelnie chory, co? - zapytała Sandra.
- Właściwie to
podobno wszyscy jesteśmy - zauważył smutno Maks.
- Jednym słowem
poczekajcie z oskarżeniami, aż wszystko zacznie się wyjaśniać. Postaram się wam
jak najlepiej przedstawić swój tok myślenia. Mimo pewnej abstrakcji z pewnością
go załapiecie - uśmiechnąłem się szeroko.
- Czyli co? - zapytał Yama - Wchodzimy, czy coś?
- Ja jestem gotowy
- powiedziałem,
a w mój ślad poszły kolejne osoby. Dwadzieścia jeden osób, dwudziestu
potencjalnych morderców, wyłączając z tego kręgu mnie, bo tego, że nic takiego
nie zrobiłem byłem pewien.
Lokaj kiwnął głową.
- Jeszcze jedna
sprawa zanim wejdziemy - powiedział i podszedł do Oliviera. Chwycił jego notes i napisał coś
drobnym druczkiem. Artysta przeleciał wzrokiem i spojrzał po chwili na
Białowłosego. Kiwnął głową - Wasz kolega
będzie mógł używać specjalnego syntezatora, a całość procesu będzie otrzymywał
w formie tekstu na bieżąco. Tak będzie mógł uczciwie wziąć udział i się bronić,
albo atakować.
- Dziękuje - powiedziała Carmen,
która zazwyczaj zajmowała się tym, żeby Olivier był na bieżąco.
- Gotowi? - Lokaj nie czekał na
odpowiedź. Otworzył masywne drzwi i do ciemnego pomieszczenia wpadło światło.
Początkowo nas oślepiło, ale gdy tylko wzrok się nieco przyzwyczaił
zobaczyliśmy jeszcze większą salę, która na pierwszy rzut oka przypominała aulę
na studiach połączoną z salą sądową. Zamiast miejsca dla widowni i wydzielonych
stref dla obrony, prokuratora i świadków, widać było jedynie zbiorowisko
stanowisk, przy których na drewnianych tabliczkach wypisano imiona i nazwiska.
Nasze imiona i nazwiska.
Podszedłem nieśmiało bliżej,
wciąż starając się ogarnąć to, co widzę. Sala na ścianach miała przeróżne
obrazy oraz zasłony i kojarzyła mi się z bankietem z dawnych czasów. Sufit z
kolei zasłonięto ogromnym lustrem, które przypominało tafle lodu. Był jednak
tak wysoko, że nie przeszkadzało to wzrokowo i jak spojrzałem w górę, to ledwo
mogłem się dojrzeć. Jedynym elementem, który wyglądał jak wyciągnięty z
prawdziwej sali procesowej było podwyższenie sędziowskie. Zamiast trzech czy
pięciu krzeseł znajdowały tam jednak dwa ogromne, rzeźbione trony, na których
ktoś siedział. Nie byłem pewien tego, czy oczy nie płatają mi figli, bo osoby
wydawały się być... przezroczyste. Może nie do końca prześwitujące, ale widmowo
blade i niewyraźne. Byłem pewien, że widziałem oparcia krzesła, które powinny
normalnie być zasłonięte ciałem.
Sala opadała delikatnie w dół, a
wszystkie stanowiska znajdowały się niżej, tam gdzie podwyższenie z tronami. Od
wejścia, prowadził tam aksamitny, czerwony dywan. Pozostała część podłogi była
drewniana podobnie jak w holu, gdzie oglądaliśmy dowody. Zszedłem na dół,
zatrzymując się bliżej miejsc z tabliczkami, a grupa dołączyła powoli do mnie.
Wszyscy rozglądali się uważnie. W pomieszczeniu, nie licząc drzwi, którymi
tutaj przyszliśmy znajdowały się jeszcze dwie pary - jedne za tronami,
gabarytami przypominające bardzo te, którymi tutaj weszliśmy, a także drugie,
dosyć zwyczajne, które było na prawo od podwyższenia. Same stanowiska były
wygodnie wyglądającymi i również rzeźbionymi ręcznie podestami. Z bliska
zauważyłem konsole z paroma przyciskami. Zastanawiałem się, do czego mogą
służyć.
Najbardziej interesowały mnie
jednak postacie. Siedziały w pół mroku, parę metrów nad nami, spoglądając na
nas z góry. Na tronie po lewej widziałem kobietę, z długimi włosami i bladą
cerą. Na jej twarzy dało się zauważyć dostojność i chłód. Tuż obok, trzymając
ją za rękę znajdował się mężczyzna, z krótszą, szarą czupryną. Oboje wydawali
się być przezroczyści na tyle, żeby zauważyć, co znajdowało się za nimi. To
musiały być hologramy.
- Kto tam jest? - zaciekawił się
Mycroft, zasłaniając oczy.
- To nasi porywacze
- rzuciłem.
Niektórzy
wydali z siebie zdziwione okrzyki, a inni po prostu patrzyli, jakby chcieli
samymi spojrzeniami zdobyć jakieś informacje lub odpowiedzi. Ja obserwowałem.
Chciałem dowiedzieć się więcej. To było zboczenie zawodowe, każące mi
analizować, aż uzyskam rozwiązanie zagadki. Ten hotel był jedną, ogromną
tajemnicą.
- Czy oni są
przezroczyści? - usłyszałem jak Agatha pyta o to Carmen.
- To duchy - Yama wyglądał na
przerażonego.
- Nie ma czegoś
takiego jak duchy - parsknął Samfu. W tej samej chwili mężczyzna wstał. Wydawał się być
wysoki, ale to mogła być iluzja spowodowana tym, że stał parę metrów nad nami.
Przemówił, a jego męski głos rozbrzmiał po całym pomieszczeniu:
- Goście. Witajcie
w naszym hotelu Peccatorum. Cieszymy się, że możemy was w końcu poznać, prawie,
że osobiście. Ja jestem Bobru, a to moja ukochana - Neri. Lokaj przedstawił wam
już wszystkie ważne szczegóły, więc oszczędzę sobie tłumaczenia wam jeszcze raz,
po co was tu sprowadziliśmy...
- My dalej nie
wiemy, czemu nas porwaliście - powiedział odważnie Mycroft.
- Jesteście
nadzieją ludzkości na to, żeby coś zmienić. Wasze poświęcenie nie pójdzie na
marne. Nie traktujcie nas, jako wrogów, albo złych bohaterów tej historii, bo
nimi nie jesteśmy. To ktoś z was zabił, a nie my - wytłumaczył duch.
Widać było, że on nie kontrolował emocji tak dobrze jak Lokaj.
- Co to w ogóle
znaczy? Jakie poświęcenie? Możemy wam pomóc, ale nie będziemy się zabijać dla
waszej uciechy - Elizabeth nie podnosiła głosu, była opanowana.
- Ale nikt wam nie
każe się zabijać. Wystarczy, że będziecie żyć w strachu i niepewności, co do
dnia jutrzejszego. Widzieliście gdzieś zasady, które mówią "zabijajcie
się"? - wydawało mi
się, że Bobru ział sarkazmem i obracał sytuację w żart, ale z drugiej strony
czuć było, że jest śmiertelnie poważny.
- Kim wy do cholery
jesteście? - wybuchł
Rewolwerow - Dlaczego zabroniliście mi
nosić mój mundur?
- Chyba się już
przedstawialiśmy panie Rewolwerow - kobieta odezwała się po raz pierwszy. Jej głos
był dosyć wysoki, ale bardzo ładny - A
zakazy mają sprawić żebyście bawili się lepiej.
- Zapłacę - rzucił nagle
Raphael - Ile będziecie chcieli. Za
wolność całej grupy.
Doceniałem
bardzo jego chęci i to, że pomyślał o innych, ale wiedziałem, że to nie ma
sensu. Ten instytut miał pieniędzy pod dostatkiem, to jakby próbować przekupić
kogoś sławnego wywiadem.
- Nie interesują
nas pieniądze. To coś znacznie ważniejszego i sami się o tym przekonacie,
zapewne za jakiś czas, ale całość zależy od was i waszej psychiki - wytłumaczył Bobru.
- Możemy już
zaczynać? Nie sprowadziliśmy was tutaj na pogaduszki. Ughh - kobieta krzyknęła
przeciągle z niecierpliwością. Znałem ten krzyk. To było to samo, co
usłyszeliśmy parę dni temu w jadalni, gdy myśleliśmy, że komuś coś się stało.
Przez głowę przeszła mi myśl, dlaczego, ale nie to było teraz ważne.
- Dobrze, przejdźmy
do konkretów - głos mężczyzny rozbrzmiał tak donośnie, że świeczniki na ścianach
zatańczyły. Gdyby huknął nieco głośniej to jedynym źródłem światła w
pomieszczeni zostałyby dwa, duże żyrandole - Przeprowadziliście śledztwo, więc nadszedł czas żeby sprawdzić, do
jakich wniosków doszliście. Waszym zadaniem jest odkrycie przebiegu morderstwa
i wskazanie sprawcy bądź sprawców... Tak może być ich dwóch, ale nie mówię, że
tak jest w tym przypadku. Gdy będziecie gotowi oddacie ustnie głosy i wtedy
zacznie się druga część procesu.
- Druga część? - zapytał zaskoczonym
głosem Aaron.
- Proces dzieli się
na trzy części. Pierwszy polega na waszej dyskusji i trwa, aż do momentu, gdzie
zaczynacie atakować poszczególną osobę, którą uważacie za sprawcę. Gdy sprawca
zostanie przez was wybrany poprzez ustne głosy, zostanie wysłany wraz ze swoim
stanowiskiem na środek sali procesowej. Następnie będziecie mogli zasypywać go
pytaniami. Jeżeli uznacie, że jest winny rozpoczynamy ostateczne głosowanie,
które prowadzi do trzeciej części procesu, który pozostanie póki, co
niespodzianką. Jak uznacie, że się pomyliliście, to proces wraca do pierwszej
części. Wskażcie sprawcę, a wygracie, wskażcie niewinnego, a wszyscy oprócz
sprawcy zostaną ukarani. Powodzenia!
Światła klimatycznie przygasły,
zostawiając pomieszczenie w delikatnym półmroku. Na stanowiskach rozświetliły
się tablice, z zielono podświetlonymi napisami, na których były nasze imiona.
Poczułem dreszcz niepokoju spływający mi po plecach.
- Proszę zająć
miejsca - przemówił
Lokaj, który stał na podwyższeniu, piętro niżej od dwójki, która pociągała za
sznurki. Grupa niechętnie ruszyła na swoje miejsca. Zauważyłem, że jedno
stanowisko jest puste. Wyświetlał się na nim czerwony napis "Dismas Hardin". Pierwsza
ofiara tej pokręconej sytuacji. Ostrożnie wszedłem na swoje podwyższenie.
Wydawało się delikatnie unosić nad ziemią, ale mogło to być złudzenie. Ciekawe
było to, co Bobru powiedział o zasadach procesu. Brałem udział w wielu
rozprawach, ale to było coś nowego. Specyficzne wytyczne, które sprawiały, że
nawet ja nie mogłem poczuć się pewnie, chociaż główny zamysł był taki sam -
poznać kolejność wydarzeń i dzięki temu znaleźć sprawcę.
Każda osoba była
już na swoim miejscu, kiedy Lokaj znowu przemówił:
- Dobrze, możemy zaczynać.
Witam państwa na pierwszym procesie, w którym będziecie badać sprawę zabójstwa
Bandyty - Dismasa Hardina. Oddaje państwu głos i wraz z moimi pracodawcami
pozostaje do państwa dyspozycji przez cały czas - powiedział to
głosem pełnym emocji, jakby zaczynał komentować mecz piłki nożnej.
Zapadła
cisza. Niektórzy rozglądali się na lewo i prawo, inni wtapiali wzrok w podłogę,
a jeszcze inni patrzyli nieobecnym wzrokiem przed siebie. Może i proces się
zaczął, ale grupa nie miała pojęcia, od czego zacząć. Byłem jednak na tyle
ciekaw, że nie przerywałem.
- Eee... - tym, który wydał z
siebie dźwięk był Yama. Widziałem jak drżały mu ręce, ale po jego twarzy nie
dało się tego poznać. W końcu był Pokerzystą, który doskonale kontrolował swoja
mimikę. Mimo to z łatwością zauważyłem, że był wystraszony. Jak cała grupa - To, od czego zaczynamy?
- Najlepiej od
początku - powiedziałem
dziarskim tonem. Miałem teraz na sobie ogromny ciężar, jakim było przygotowanie
grupy do procesu. Miałem parę filarów, których zamierzałem się trzymać - Pierwszą rzeczą, którą musimy ustalić jest
narzędzie zbrodni, a właściwie narzędzia.
- Przecież to
żelazko - powiedział
Ethan, jakby tłumaczył coś małemu dziecku - Nie
powinniśmy skupiać się na takich rzeczach tylko na tych, których nie wiemy.
Westchnąłem.
- Nie
powiedziałabym, że to takie oczywiste - odezwała się Elizabeth.
- Niby czemu? Nie widzieliście,
czym była owinięta szyja? Kabel! Został nim uduszony, przecież sama go badałaś
- odezwała
się Audrey - kolejna osoba, która nie była obecna przy badaniu ciała.
Wiedziałem, że Elizabeth oraz ekipa Cecily doszli do innego wniosku.
- Mylicie się.
Sprawdziliśmy dokładnie kabel od żelazka i nie miał śladów zużycia - stwierdziła chłodno
Cecily.
- Uduszenie chyba
zbytnio nie zużyłoby kabla - zastanowił się na głos Raphael. To lubiłem w
naturze ludzkiej. Wszyscy byli przestraszeni i bali się zacząć, ale kiedy
pojawiało się cokolwiek, co nie pasowało do ich wizji to wykłócali się o swoje.
Tacy właśnie byli ludzie.
- Zużyłoby - metaliczny skrzek wyrwał
mnie z rozmyślań i nieco wystraszył. Rozejrzałem się szukając jego właściciela,
kiedy mój wzrok zatrzymał się na Olivierze. To był dźwięk wydawany przez jego
syntezator mowy, który w nieco nieudolny, ale za to niezwykle wyraźny sposób,
imitował głos – Gdy coś trzesz to widać
ślady.
- Może odpadły? Nie
przesadzajmy z tą dokładnością – Raphael stał przy swojej teorii.
- Myślę, że tutaj akurat mamy do czynienia z
podrzuceniem fałszywej broni, żeby nas zmylić – powiedziałem na
głos – Wśród dowodów widzieliście na
pewno kabel od pralki. Myślę, że to była prawdziwa broń.
- Jaki kabel? – zdziwił się Mycroft
– Przecież na miejscu zbrodni niczego nie
było?
- Nie chodziło ci
o kabel od suszarki? Przecież to właśnie to znaleźliśmy i sam mówiłeś, że to
jest broń – dodał po
chwili Samfu.
- Suszarka została
użyta do czegoś innego – do mieszanki głosów dołączył się Alan.
- Musimy to teraz
ustalić. Mamy trzy narzędzia i dwa z nich zostały użyte do zabicia, a jedno,
jako zmyła – wytłumaczyłem,
mając w głowie obraz, co zostało użyte, do czego.
- O jakim kablu
gadamy?! – podniósł
głos Haker.
- Kabel od pralki.
Jak przeszukiwaliśmy okolicę ciała to widzieliśmy, że w jednej z pralek go
brakowało. Był wycięty – Yama włączył się do dyskusji.
- Znaleźliśmy nawet
nożyczki, które sprawca musiał wziąć z pomieszczenia gospodarczego – dodał Alan.
Trochę mnie to zastanawiało.
Byłem prawie pewien, że zbrodnia powstała spontanicznie i nie była z góry
planowana. Widać było błędy i masę niedociągnięć, które prawie dawały odpowiedź
na to, kto to zrobił. Więc skąd wzięły się nożyce? Podzieliłem się obawą z
grupą.
- Może sprawca
wziął je do czegoś w pokoju? Wycięcie czegoś? Albo samoobrony – zaproponowała
Alice.
- Chwila, chwila – Mycroft machnął
ręką – Dobra sprawca wziął nożyczki i
wyciął kabel. Ale co w tym kablu wskazuje wam, że został użyty, jako broń?
Znaleźliście go w ogóle? Może został wycięty wcześniej, jako żart? Żeby wkurzyć
dziewczyny z pralni.
- To akurat nie
jest możliwe – powiedziała Alice – Pralnię
odwiedzamy codziennie i jeszcze wczoraj pralka działała na sto procent. Kabel
został wycięty wczoraj.
- To wciąż niczego
nie dowodzi, szczególnie, jeżeli nie macie kabla – dalej uparcie brnął
w swoje.
- Może ty coś
wiesz? Nie zdziwiłbym się gdybyś wykorzystał moment. Zobaczyłeś, jaki był
nawalony, wziąłeś nożyczki i gdy zobaczyłeś, że nie ma jak się bronić to nie
używałeś ich, jako narzędzia zbrodni, tylko po prostu go udusiłeś – Aaron ział
nienawiścią. Naprawdę nie przepadał za Mycroftem.
- Spędziliśmy noc
razem. Mogę was zapewnić, że od północy byliśmy w pokoju Mycrofta, więc
oszczędź sobie tych uwag – Wendy stanęła w obronie Hakera. Dzieliła ich specyficzna relacja.
- Może wróćmy do
tematu – poprosiłem
– Kabel rzeczywiście został wycięty, więc
możemy założyć, że jest bronią. To, że go nigdzie nie ma jest idealnym
przykładem tego jak działa umysł mordercy. Zostawił wiele rzeczy, ale narzędzie
zbrodni zawsze odruchowo zabiera się ze sobą. Nie zdziwiłbym się gdyby kabel
był teraz w czyimś pokoju. Czy ktoś jeszcze potrzebuje dalszych argumentów?
Zapadła cisza. Wszyscy wyglądali
na zamyślonych, ale nikt się nie odezwał. Przynajmniej to mieliśmy ustalone. To
był jakiś początek.
- Dobra, to ja chcę
zadać pytanie – odezwała się Sandra – Mówicie o
tej suszarce, już któryś raz. Nie widzieliśmy kabla od pralki, więc może to
jednak kabel od suszarki? Przecież sprawcy byłoby tak wygodniej.
- To byłoby zbyt
oczywiste. Sprawca działał pod presją czasu, ale o tym pomyślał. Namieszał w
ilości użytych narzędzi, więc nie użył niczego do dwóch czynności.
- A co powiesz na
to, gdzie znaleźliśmy suszarkę? Kosz Alice! Popełniła błąd i próbuje teraz nas
wszystkich zmylić! – krzyknął Ethan.
- Ethan, naprawdę
nie sądziłam, że będziesz mi chciał tak bardzo wbić kosę w plecy.
- To nie jest żaden
dowód. Akurat do tych koszy każdy miał dostęp. Pytanie brzmi, kiedy suszarka
się tam pojawiła? – spytała Cecily – Alice? Lily?
- Podczas śledztwa
– Lily
powiedziała to bardzo cicho. Gdy przesłuchiwałem ją to była roztrzęsiona, ale
wspominała, że przygotowywały pranie wraz z Alice i wtedy były tam tylko
ubrania.
- Opróżniałyśmy
kosze! No tak! – Alice palnęła się w głowę, jak na mój gust trochę za mocno.
- Nie było tam
wtedy suszarki? – zapytała Carmen.
- Może nie
zauważyłyście? – rzuciła Cecily.
- Nie, teraz
pamiętam! Na sto procent nie było tam wtedy suszarki!
- Czyli ktoś
podrzucił suszarkę podczas śledztwa – powiedziałem na głos – Możemy założyć śmiało, że to sprawca. Kto inny miałby to robić w takim
momencie? Szkoda, że sprawca popełnił kolejny błąd.
W głowie zbudowała mi się lista.
Osobami, które mogły namieszać byli ci, którzy nie mieli żadnego konkretnego
zadania podczas śledztwa. Sprawca musiał mieć wtedy masę czasu żeby podłożyć
suszarkę do kosza Przyjaciółki. Moja teoria sprawdzała się coraz bardziej.
- Czyli suszarka
została użyta do czegoś konkretnego? – Audrey brzmiała na nieco zdezorientowaną.
- Dismas się nią
bronił? – zaproponował
Raphael.
- Raczej nią
dostał. Miał rozbitą głowę, na pewno nie kablem. Suszarka za to pasowała
idealnie – Elizabeth
odzywała się najczęściej, jak sprawa schodziła na kwestie medyczne. Bez jej
analizy w sprawie zostałoby wiele niewiadomych.
- To suszarka
została użyta do ogłuszenia Dismasa? – upewniła się Agatha – Czy to jest możliwe? W sensie nie myślicie, że ciężko by było nią
ogłuszyć takiego dużego faceta?
- Suszarka po
prostu pasuje. Zresztą nawet jak był pijany, to łatwiej udusić kogoś, kto się
nie rusza, niż kogoś, kto próbuje walczyć o życie – odpowiedział jej
Yama.
- Sprawca musiał
być jednym wielkim gównem, jeżeli ogłuszył tak pijanego człowieka – stwierdził
Rewolwerow.
- Sprawa broni
chyba jest załatwiona. Każdy wie, co kto i jak? – zapytałem – Kwestia broni akurat naprawdę nie należała
do skomplikowanych.
Ludzie nie odpowiedzieli, ale
kiwali twierdząco głowami. Niektórzy nie wyglądali na przekonanych, ale
większość się ładnie rozpędzała. Jak patrzyłem na to jak wszyscy brali udział w
dyskusji to moje serce wewnętrznie napawało się radością.
- Wiemy, czym
zabito, kiedy i gdzie. Co dalej? – zapytał metalicznym głosem syntezatora Olivier.
- Nie wiem czy
wiemy, gdzie zabito – powiedział nagle Maks.
- Chyba żartujesz.
Co ci nie pasowało w miejscu zbrodni? – zapytał Aaron.
- Według mnie nie
został zabity w pralni. Przynajmniej nie w głównej części. Mam nawet pewną
teorię, gdzie dorwał go sprawca.
- Oświecisz nas? – zapytała Julia.
- Zastanówcie się
sami. Tyle o tym poniekąd gadaliśmy, że na pewno się połapiecie – zaproponował.
- Żartujesz sobie?
Walczymy o nasze życia. To nie jest jakaś chora gra – zdziwił się Ethan.
- Może został
zabity w kuchni? – zaproponowała Carmen – Przecież
tam ostatnio widziano go żywego.
Przez salę
przeszło głośne uderzenie. Rewolwerow walnął się w głowę tak mocno, że na
odsłoniętym czole pozostał wyraźny, czerwony ślad. Zaklął po rosyjsku, zaśmiał się,
po czym wykrzyknął:
- Wiem skąd na
miejscu zbrodni wzięły się nożyczki!
- Rozmowa o kuchni
ci przypomniała? – zapytał ironicznie Samfu.
- Właściwie to tak.
Jak sobie wczoraj popiliśmy z świętej pamięci, niech mu będzie lekko i inne, to
powiedziałem, że potrzebuje nożyczek. Obiecał, że mi je przyniesie do pokoju,
ale ja zasnąłem i na tym się skończyło. Zabawne, że teraz mi się to
przypomniało – powiedział rozbawionym głosem.
- Nie mogłeś sam
pójść po nożyczki? – zdziwił się Raphael.
- Jak ktoś
proponuje, to szkoda odmówić – przyznał, a na jego twarzy wymalowała się błogość
– Zresztą wszyscy działamy dla wspólnej
sprawy.
- To teraz już na
pewno możemy zamknąć kwestię broni… - zaczął Yama.
- I wrócić do
kwestii miejsca – dokończył Maks – I nie jest to
kuchnia. W pewnym miejscu widać było to dokładnie.
- Ale co było
widać? – zezłościł
się Samfu.
- Myślę, że
ominęliśmy jeden, ważny wątek – wtrąciła Julia.
- Jaki? – zapytałem.
- Maks chce
zabłysnąć wiedzą, którą ma tylko on. Niektórzy nie łączą tak sprawnie faktów.
Chodzi o kolejność zdarzeń.
- Chyba nie możemy
jej jeszcze określić – zdziwił się Alan.
- Nie do końca, ale wiemy, co się działo do
momentu śmierci Dismasa -wytłumaczył spokojnie Maks.
- Został ogłuszony
i następnie uduszony – wtrącił Olivier.
- Czym został
ogłuszony?
- Suszarką – powiedziała Alice.
- Czyli sprawca był
w pralni jeszcze przed ogłuszeniem Dismasa- kontynuował Aaron – Wciąż nie widzę jak to ma nam pomóc odgadnąć gdzie był atak.
- Ta informacja
wyłącza możliwość tego, żeby sprawca zabił Dismasa poza piętrem pralni.
- Najpierw się
wykłócasz, że morderstwo miało miejsce poza pralnią, a teraz mówisz coś
zupełnie innego? – zdziwił się Samfu.
- Piętro to nie sama pralnia, mamy też
korytarz – zauważyłem.
- Dismas zginął na
korytarzu? – zdziwił się
Mycroft – Nie rozumiem skąd taki pomysł.
- Był pijany, więc
szedł powoli! – rzucił mało odkrywczo Rewolwerow.
- Chodzi o to, co
tam znaleźliśmy. Jedno z gniazdek miało coś wyłamanego ze środka i była tam
widoczna plama po wybielaczu. Myślę, że to tam sprawca zaatakował i ogłuszył
Dismasa – Maks
poprawił fedorę i uśmiechnął się, co nie zdarzało mu się często. Widać, że mu
się to podobało i odnajdywał się w tym całkiem nieźle.
- Czyli sprawca przeszedł sobie obok Dismasa i
nagle pomyślał „hej, może tak pójdę po suszarkę i Cię zabije”? To durne – Sandra
skrzyżowała ramiona.
- Motywem zajmiemy
się później, lepiej teraz skupić się na jednym – powiedziałem.
- Ale to jest
możliwe. Zobaczył, że ma okazję i wrócił się po narzędzie zbrodni - stwierdził Alan. Zanim Sandra zdążyła się
zgodzić, albo znów zacząć wątpić w tą teorię, Maks znowu się odezwał:
- Dlatego myślę, że
tam sprawca zaatakował, a może i nawet zabił. Tego jestem całkowicie pewien.
- A według mnie
próbujesz nas zmylić. Ciało leżało w kącie pralni. Nawet przy tym kablu, którym
został niby uduszony. Pewnie niedaleko suszarki. Wszystko trzyma się kupy. Co
ci jeszcze nie pasuje? – Agatha nie ufała wersji Pisarza –
Zachowujesz się jakbyś próbował namieszać nam w głowach.
- Staram się
jedynie odkryć prawdę, która przybliży nad do rozwiązania sprawy – fuknął.
- Ja się trzymam swojej wersji, według mnie ma
więcej sensu.
- To co powiesz o
wyłamanym kontakcie? – zapytał Yama.
- Ktoś go wyłamał jakiś
czas temu i nie naprawił. Nic nadzwyczajnego – odpowiedziała.
- Nie ma szans. Widzisz, jaki porządek panuje
w hotelu? Jak wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Nie wierzę, żeby Lokaj
tego nie naprawił – Alice miała rację. Jak coś się psuło to Lokaj to
naprawiał. Tak samo było chociażby z windą.
- Czy tak było? – zapytał Alan. Przez
chwilę nie rozumiałem, dlaczego pyta o to Alice, ale zrozumiałem, że pytanie
było skierowane do Lokaja – Mówiliście,
że możemy wam zadawać pytania. Odpowiecie na to?
Zastanawiało mnie jak dużą rolę w procesie
odgrywała trójka postaci na podwyższeniu. Porywacze cały czas nas obserwowali,
ale nie brali czynnego udziału w procesie. Przez to, że skupiałem się na
poprowadzeniu procesu nie zwracałem zbytnio na nich uwagi, ale wydawali się
trwać niczym posągi. Dopiero teraz się poruszyli. Wyszeptali coś pomiędzy sobą,
po czym przemówił Lokaj:
- Prawda. Jak coś w
hotelu się psuje to od razu to naprawiam, chyba że... – nim skończył mówić
wtrącił się Maks.
- Chyba że jest to ważny dowód w sprawie. Tak
jak myślałem. Wiedziałem, że tak będzie! – Maks się naprawdę rozkręcił.
- Gniazdko jest
ważne w sprawie? Absurd, no ale niech będzie- Agatha nie
wyglądała na przekonaną nawet po słowach Lokaja.
- Macie pomysł, jaką rolę odegrało? Z chęcią
bym posłuchała, bo Lilia ma sporo racji, to wszystko brzmi bardzo naciąganie.
Chwast się przecież o to nie potknął... – powiedziała Carmen.
- Ma na pewno jakiś
związek z plamą. Oba dowody wskazują nam, że coś się tam stało.
- Albo po prostu te
dwa "dowody" to nic innego jak dwie sytuacje, które nie mają zbyt
dużego związku ze sprawą, a Lokaj podrzuca nam kłody pod nogi, bo razem ze
swoimi chorymi pracodawcami chce nas zabić! - Mycroft
zaakcentował ostatnie słowa - Po mojemu
zbaczamy w złą stronę. Wiemy, czym zabito, gdzie i kiedy. Trzeba teraz
sprawdzić alibi poszczególnych osób i wybrać tą najbardziej pasującą.
- Jeżeli przeoczymy
połowę dowodów to możemy ominąć coś bardzo ważnego - wtrąciła Elizabeth.
- Ale po co badać
to gdzie zginął? Niech to będzie nawet ten cholerny korytarz - na co nam ta
informacja, jak wiem, czym i kiedy. Lubicie chyba marnować czas, zamiast
wykorzystać krótszą ścieżkę.
- A jak wybierzesz
złą osobę? Wtedy docenisz swój pieprzony, zaoszczędzony czas? - zezłościła się
Julia - Czemu ludzie czasami po prostu
decydują się nie myśleć. To was boli?
- To naprawdę ważne
- zauważyłem
- Jeżeli mamy dodatkowo ustalić przebieg
wydarzeń wręcz kluczowe.
- Dobra, róbcie co
chcecie - żachnął się
Haker.
- Ktoś ma jakąś
teorię? - zapytałem.
- Sprawca dopadł
tam idącego Dismasa i ten upadając zakrwawił dywan i wyłamał lampkę z kontaktu
- zaproponował
Olivier.
- Nie do końca
pasuje - przerwała
mu Cecily - Gniazdko, jak widać na
zdjęciach - kliknęła na swoją bransoletkę - jest wyłamane poziomo, a nie pionowo. Ktoś uderzył w nie od boku, a nie
od góry.
- Może Dismas nie
dał rady już iść, zatrzymał się i z nudów wyłamał tą lampkę? Patrząc na to kim
był, nie zdziwiłabym się, szczególnie po alkoholu - zaproponowała Lily
- I wtedy sprawca go zaszedł.
- Patrząc na to, w
jakim był stanie to wątpię - powiedział Rewolwerow - Wstawił się tak, że ledwo szedł. Jak wychodziłem z kuchni to musiałem
rozsuwać stoły, żeby przez przypadek się nie zabił. To byłaby smutna, smutna
śmierć.
- Według mnie jedno
i drugie nie stało się tak od razu – wtrąciłem – Plama
i gniazdko stały się w pewnym odstępie czasowym. Chociaż to tylko teoria.
- Ale pasowałaby
jeżeli spojrzeć jak to wszystko mogło się rozegrać – Maks złapał się za
podbródek – Zastanawiam się czy to czy
sprawca dopiero szedł czy już był w pralni jest istotne.
- Nie do końca,
chociaż na pewno pomogłoby ustalić trochę kolejność zdarzeń – rzuciła Cecily.
- No dobra, to
sprawca spotyka Dismasa i z nim o czymś gada – zaczął Alan.
- Moment, skąd
pomysł, że ze sobą rozmawiali? – zapytał Yama.
- Nożyczki – Lily znowu nie
podniosła zbytnio głosu.
- No tak, przecież
miał je Dismas – zauważył Aaron.
- Więc sprawca
podszedł, zagadał i zabrał nożyczki? – podsumowała Julia.
- Może chciał mu
zabrać potencjalną broń? Po pijaku nie było to może nawet zbyt trudne – zarzucił Samfu.
- Czyli spotkał go
po drodze do pralni – zdałem sobie z tego sprawę.
- Dlaczego tak
myślisz?
- To, że zabrał
nożyczki mogło być oczywiście próbą rozbrojenia ofiary, ale według mnie było
zwykłą przysługą, żeby pijana osoba nie zrobiła sobie krzywdy. Sprawca zabrał
nożyce i poszedł do pralni, ale Dismas mógł go zaczepić czy coś powiedzieć, a
może nawet pomysł pojawił się znikąd – tak czy siak sprawca nagle postanowił
wykorzystać sytuację. Poszedł, odniósł pranie czy cokolwiek i zebrał wszystkie
potrzebne rzeczy – postanowiłem im pomóc – Gdy
wrócił na korytarz uderzył go w głowę. Zaczął go dusić i podczas szarpaniny
Dismas musiał odzyskać przytomność, a może to był odruch? Kopnął w lampkę i ją
wyłamał, a potem zginął.
- Sporo gdybania – Mycroft nie
wyglądał na przekonanego, ale przez cały proces rzucał bardzo słabymi
pomysłami, więc miałem nadzieję, że jego niewiara nie przeniesie się na resztę.
- Ale to jest jakiś
zarys. Nawet nie do końca pasujący, daje nam sporo informacji – Cecily spojrzała na
mnie – Dziękuje.
- Nie ma, za co.
Jestem tutaj, żeby podzielić się z wami doświadczeniem. Powinniście raczej
podziękować mordercy, że nie wybrał mnie – zaśmiałem się pod nosem.
- Jednego nie
rozumiem – włączył się
Olivier – Skoro suszarka służyła do
ogłuszenia to skąd te ruchy podczas duszenia? Czy naprawdę nieprzytomny mógłby
mieć taki odruch?
- Pewnie, że tak – Elizabeth mnie
uprzedziła – Podczas drgawek
przedśmiertnych ciało może wywijać jak szalone. Wersja Jacoba jest możliwa.
- Czyli sprawca nie
umiał nawet ogłuszyć? Towarzysze, czy to nie oczyszcza mnie z podejrzeń? – zapytał Rewolwerow.
- Niby czemu? – zapytała Wendy.
- Umiem zabić łyżką
na trzysta siedemdziesiąt dwa sposoby. Myślicie, że nie ogłuszyłbym jakieś
chłystka suszarką? – tym razem Komunista się zaśmiał.
Duża część ustaleń była za nami.
Właściwie już z tego można by było przechodzić do poważniejszych wniosków, ale
chciałem im pokazać jeszcze parę sztuczek, żeby potrafili sobie poradzić.
Bardzo mi na tym zależało.
- Wiemy gdzie,
wiemy czym i kiedy. Chociaż można by było jeszcze trochę skupić się na czasie –
widziałem w
głowie listę rzeczy, o których trzeba wspomnieć i odhaczałem kolejne pozycje.
- Bandyta zginął
kwadrans po północy według tego, co było w pliku – przypomniała
Audrey.
- A z kuchni
wyszedł około północy – powiedział Wendy.
- Czyli w
piętnaście minut dotarł do pralni, zdołał spotkać sprawcę i zginąć – tym razem
podsumowaniem zajął się Raphael.
- Tak. To daje nam
kolejne dwie rzeczy do ogarnięcia – powiedziałem.
- Ile mu zajęło
dotarcie i… - zaczął
Yama.
- Jak dobrze
sprawca znał rozkład pralni? – pomysłem rzuciła Julia.
- Jak to? Co to ma
do rzeczy? – zdziwił się
Mycroft.
- Myślisz, że
zdołałbyś na półkach w niecałe piętnaście minut znaleźć te wszystkie rzeczy,
które zostały użyte do zabicia? Odłożyć pranie? – zapytał z przekąsem
Maks.
- Nie mówiąc już o
tym, że Dismas szedł pijany. Możliwe, że doszedł do pralni po dziesięciu
minutach jak nie lepiej – zauważył Yama.
- A jak ktoś mu
pomógł? – zapytał
Olivier – Pomógł w dojściu do pralni.
- Raczej wątpię
żeby ktokolwiek poza sprawcą chciał podchodzić do nawalonego jak stodoła
faceta, który jest znany z tego, że morduje – celnie wypunktowała
Sandra.
- A sprawca spotkał
go prawdopodobnie później – dokończył Alan.
- Chyba, że jednak
to sprawca go tam zwabił – zaproponował Ethan – Może użył
jakiegoś podstępu?
- Nie zapominajmy,
że Dismas z kuchni zabrał alkohol – powiedział nagle Mycroft – Czy ktoś widział gdzieś butelkę?
- Na miejscu nie
było ani butelki, ani wyłamanej lampki, więc myślę, że sprawca ją również
zabrał ze sobą – odpowiedział Alan.
- Wziął alkohol i
nożyczki, więc szedł do sypialni. Jakim cudem trafił do pralni? – włączyła się
Cecily.
- Może ktoś go
nakierował? – zapytał
Alan.
- Wszystko stało
się przez tą imprezę. Wszyscy popili i stało się – wystrzelił nagle
Samfu.
- Nikt nikogo nie
prosił na siłę – zdenerwowała się Alice – Przecież
was tylko zaprosiłam.
- Na pewno nie
zaprowadził go sprawca. Czy ktoś pomógł, ciężko powiedzieć. Póki, co nie możemy
tego określić – powiedziałem – Możemy za to
mniej więcej ustalić ile zajęła mu cała trasa. Rewolwerow, czy możesz
powiedzieć, jak najdokładniej, o której wyszedłeś z jadalni.
- Nie patrzyłem na
zegarek – przyznał po
chwili – Na pewno była północ, bo zawsze
wtedy swędzi mnie prawa stopa. Domaga się spaceru. Na wolności uwielbiałem
spacerować. Szczególnie w nocy.
- Może
przespacerowałeś się do pralni i zabiłeś Dismasa? – zapytał Aaron.
- Już mówiłem to
wam raz. Nie powtórzę.
- Północ. Poszedł
potem do pomieszczenia gospodarczego – przypomniał Alan.
- Musiał iść wolno,
jak skręcałem na klatkę schodową to go nie widziałem. Dalej był w jadalni i to
sam. Nikogo więcej nie widziałem – dodał Komunista.
- Po wzięciu
nożyczek poszedł do windy, a potem dopiero dotarł na korytarz pralni – dokończył Maks.
- Nie widzę żeby
pokonał tą trasę w szybciej niż dziesięć minut – powiedziałem – Może nawet więcej, a już kwadrans po północy
nie żył. Czy to nie jest oczywiste, że sprawca bardzo szybko wszystko
przygotował?
Rozejrzałem się i zauważyłem, że
dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Na twarzach ludzi widać było determinację.
Chcieli prawdy. Gdyby teraz coś nas zatrzymało to mogłoby oznaczać koniec, ale
adrenalina sprawiała, że wszyscy mieli coś do dodania. Miałem, z kim odbijać
piłeczkę.
- Sprawca dobrze
znał pralnię. To oznacza, że ci, którzy nie przebywali w pralni są wyłączeni z
grona podejrzeń? – zapytała Cecily.
- Tak. Pralnia ma
to do siebie, że wszystko tam jest pochowane. Założę się, że mało, kto z was
wiedział, że w pralni w ogóle jest coś takiego jak ręczna suszarka. Wybielacz
też nie stał na wierzchu. Myślę, że sprawca nawet, jeżeli znał pralnię to
musiał działać naprawdę szybko – wytłumaczyłem.
- Może jednak
sprawca zebrał to wszystko w jednym miejscu i sam sprowadził Dismasa na
miejsce? – zapytała
Carmen – Nie daje mi to spokoju.
- Nie mamy na to
dowodu – zasmucił
się Alan.
- Nie mamy, ale to
po prostu nie ma sensu – powiedziała Cecily – Jeżeli ktoś
tak dobrze zaplanował zabójstwo to jak mógł popełnić tyle błędów potem?
Przecież już parokrotnie wskazaliśmy wszystkie potknięcia. Może i się
zestresował, ale aż tak? To zabójstwo było spontaniczne i tego jestem pewna.
- Masz absolutną
rację – powiedziałem
nie ukrywając podziwu. To była naprawdę solidna argumentacja.
- Czyli wracamy do
listy osób, które były stałymi bywalcami w pralni.
- Alice i Lily były
tam, co ranek – rzuciła Sandra.
- Tak samo Raphael
– przypomniał
Komunista – Dopiszcie też mnie. Często
tam przybywałem.
- Serio, wsypałeś
sam siebie? – Uwodzicielka
nie mogła uwierzyć.
- Skoro wszyscy to
wszyscy – wzruszył
ramionami.
- No to czasami
wpadała jeszcze Agatha i Elizabeth – powiedziała Alice.
- Tak… - przyznała smutno – Ale ja tylko przepierałem swoje maskotki… Nikogo
nie zabiłam.
- Ja z kolei po
prostu odbierałam swoje pranie i sprawdzałam środki czystości. Chciałam
wiedzieć, czy nikt nie próbuje skleić czegoś niebezpiecznego – wytłumaczyła
Elizabeth, nieco drżącym głosem.
- Musimy zrobić
głosowania i przepytać każdego po kolei. Ktoś ma mocne alibi, które będzie mógł
przedstawić? – nadszedł ten czas, co oznajmiłem reszcie.
- Ja mam alibi.
Myślę, że wystarczające. Dlaczego pytasz? – zapytała Twórczyni.
- Chciałbym
zobaczyć jak wygląda druga część procesu. Nie uważacie, że warto się
dowiedzieć, przed szukaniem sprawcy?
- W sumie to bardzo
dobry pomysł – zauważył Yama.
- To możemy
weźmiemy kogoś, kto na sto procent tego nie zrobił? Kogoś spoza grona
podejrzanych? – zaproponowała Julia.
- Ja się mogę
zgłosić – zaproponował
Mycroft – Przyznaję, że bardzo mnie
interesuje jak działa ten system.
- A jakie jest
twoje alibi? – zapytał obrażony Aaron.
- Ja byłam z nim
całą noc – przypomniała
Wendy. Informatyk już nic nie powiedział.
- Dobra. To
głosujmy. Głosuję na Mycrofta Goldenwire – powiedziałem na głos.
- Głosuję na
Mycrofta Goldenwire – powiedziała Cecily. Za nią poszli wszyscy.
Ostatnia
powiedziała to Wendy i kiedy to zrobiła światła przygasły. Na środku, pomiędzy
stanowiskami pojawił się świetlisty okrąg. Do jego wnętrza ruszyła, niczym
napędzana niewidzialnym silnikiem, stacja, na której stał Mycroft. W tle
rozbrzmiał dźwięk bijącego serca, dokładnie taki sam, jak słyszeliśmy, gdy
pojawił się komunikat odkrycia ciała.
- Mycroft – zacząłem – Jakie jest twoje alibi na czas popełnienia
zabójstwa?
Rozbłysnął
reflektor. Wiązka światła zaświeciła na stojącego po środku Mycrofta,
pozostawiając pozostałe osoby w półmroku. To on był w centrum uwagi.
- Tak jak mówiłem,
spędziłem całą noc z Wendy w moim pokoju. Widzieliśmy Dismasa żywego przed
północą, ale potem wyszliśmy z kuchni i zobaczyliśmy go dopiero z rana w
pralni.
- Zdajesz sobie
sprawę, że jeżeli ją kryjesz, albo ona kryje ciebie to jedno z was zginie,
jeżeli źle zagłosujemy?
- Stary ogarnij się
– powiedział
nagle Mycroft przestraszonym głosem – To
miała być próba działania tego systemu.
- Odpowiedz na
pytanie.
- Tak, do cholery!
– krzyknął.
- Dobra, nie mam
więcej pytań – uśmiechnąłem się pod nosem. Mycroft zasłużył na mały wzrost ciśnienia,
chociaż od początku wiedziałem, że jest niewinny.
- Jak możemy to
cofnąć? – Wendy
skierowała pytanie do Lokaja.
- Wystarczy, że
wcisną państwo niebieskie przyciski na panelach.
Sala rozbrzmiała dwudziestoma
kliknięciami. Mechanizm był całkiem wygodny, a stanowisko Mycrofta wróciło na
swoje miejsce. Teraz trzeba było
ustalić, kto z szóstki mógł być winien. Miałem już najbardziej podejrzaną osobę
na celowniku, ale nie chciałem jeszcze robić niepotrzebnego zamieszania.
Musiałem być pewien, żeby przedstawić prawdę w najczystszym możliwym wydaniu.
Byłem niczym producent amfetaminy, który celował w jak największą czystość
towaru.
- Dobra wiemy jak
działa druga część procesu. Możemy zacząć ostatecznie przesłuchania – powiedziałem.
- Ja się czuję
trochę niepewnie – powiedział Aaron – To co
ustaliliśmy ma ręce i nogi, ale czy niczego nie przeoczyliśmy? Przecież tak
naprawdę nikt oprócz pojedynczych osób nie ma alibi na ten czas.
- Lily możesz nam
powiedzieć, gdzie w pralni znajdowała się suszarka do włosów? – zapytałem,
ignorując pytanie Aarona.
- W schowku, po
prawej stronie, wisiała na haczyku – odpowiedziała niepewnie.
- Jakbyś miała ją
zabrać i dodatkowo uciąć kabel od pralki, jak myślisz ile by ci to zajęło?
- Jakieś dwie
minuty.
- Widzisz Aaronie,
Lily jest tam, co ranek i zajęłoby jej to tyle. Ja nie miałem pojęcia, gdzie
była suszarka i pewnie musiałbym szukać dobre dziesięć minut, nie mówiąc już, o
wycięciu kabla. To musiała zrobić osoba, która wiedziała czego szuka.
- Jak już jesteśmy
przy suszarce – wtrącił Samfu – Co jeżeli to
wszystko zrobiła Lily? Jest fryzjerką. Przecież na pewno ma jakieś suszarki w
pokoju.
Poczułem się jakby ktoś włożył
patyk w tryby mojej maszyny. Proces myślowy zatrzymał się dosłownie na ułamek
sekundy, ale wybił mnie z rytmu. Nie brałem tego pod uwagę. Lily nie pasowała
mi do mordercy, ale te słowa sprawiały, że nie można było jej jeszcze
wykreślać.
- Ja nie… - szepnęła, ale po
chwili zamilkła. Zatkało ją, tak samo jak mnie.
- Ty nie, co? Masz
coś do ukrycia?
- Stresujesz ją
dupku – odgroziła
się Sandra.
- Agatho, chciałaś
iść na pierwszy ogień – przerwałem kłótnię – Dlatego
głosuję na Agathę Liddell.
- Głosuję na Lil…
Agathę Liddell – zawtórowała mi Carmen.
- Głosuję na Agathę
Liddell – powtórzyła
reszta grupy. Mechanizm się powtórzył, stanowisko ruszyło do okręgu, światła
przygasły, a reflektor skupił się na niskiej dziewczynie w centrum. Wydawała
się być najdrobniejsza ze wszystkich, a co zabawne nie była najmłodsza.
- Gdzie byłaś, gdy
zabijano Dismasa? – zapytał Alan.
- Byłam w swoim
pokoju i to już od ponad dwóch godzin – odpowiedziała nieco drżącym, ale zdecydowanym
tonem.
- Masz jakiś dowód?
Ktoś tam z tobą był? – do przepytania dołączył się Yama.
- Byłam sama… ale
mam to – wcisnęła
przycisk na bransoletce – „Zakaz
opuszczania pokoju po rozpoczęciu ciszy nocnej”.
To była dla
mnie oczywistość od początku. Agatha nie mogła zabić, bo podczas ciszy nocnej
musiała być w swoim pokoju.
- Chyba nie ma, co
drążyć – zauważyła
Cecily i wcisnęła niebieski przycisk cofający Agathę do reszty. Pozostało
pięciu podejrzanych.
Stanowisko z Twórczynią Zabawek
wróciło na miejsce, a ja zastanawiałem się, kogo można pozbyć się teraz. Z
pozostałej piątki wszyscy mieli luki w alibi, ale ciężko było stwierdzić, kogo
można wykluczyć. Lubiłem działać metodą wykluczenia podejrzanych – dzięki temu,
nawet jak zostawało ich paru, to nie musiałem rozbijać swojego procesu
myślowego na wszystkich. To znacznie ułatwiało zadanie. W tym procesie od
początku wiedziałem, że w grę wchodzą tylko osoby, które chodziły do pralni w
miarę regularnie. Nie wyobrażałem sobie analizowania dwudziestu innych osób.
Taka ilość była zdecydowanie za duża.
- Głosuję na
Rewolwerowa Piotrowicza Iwaszowa – tok myślowy przerwał mi głos Aarona.
- Miejmy to za sobą
– Komunista
wyprostował się i dumnie wypiął do przodu. Jednogłośnie wysłaliśmy go do
centralnego kręgu.
- Gdzie byłeś
wczoraj po północy? – zapytał ten, który rozpoczął głosowanie.
- W pokoju. Nie mam
jednak dla was żadnego dowodu, który to by potwierdził – odpowiedział
szczerze.
- Pobiłeś go w
czytelni. Na samym początku. Może teraz znowu cię sprowokował? – rzuciłem.
- Nie sprowokował.
Nie uważacie, że byłbym idiotą prosząc go o nożyczki, żeby mnie to powiązało ze
sprawą? Poza tym nie byłem w pralni odkąd to ustrojstwo zabroniło mi nosić
mojego stroju – odpowiedział.
- Ale poznałeś
układ pomieszczeń – wypunktował Olivier.
- Ostatni raz w
pralni byłem dwa dni temu. Od tamtego momentu tam nie zachodziłem. Wierzcie mi
lub nie. Co do bójki to broniłem wtedy kogoś, kto tego potrzebował. W życiu nie
zaatakowałbym bezbronnego, chyba że byłby zdradzieckim psem. Dismas był ciężkim
człowiekiem, ale nie był zdrajcą. Mam swój honor – po raz pierwszy od
trafienia do hotelu, usłyszałem w głosie Rewolwerowa irytację. Jego ton się
wyostrzył, przez chwilę nie dało się poznać w nim tego beztroskiego człowieka,
który zdaje się nie myśleć o niczym. Może nie był taki głupi, na jakiego
wyglądał?
- Nie ma sensu go
wałkować, nie pasuje za bardzo do profilu sprawcy – powiedziałem.
- Nie wiemy, jaki
jest profil sprawcy – zauważyła Agatha.
- Oj wiemy. Przez
cały proces to ustalamy – powiedziałem, myśląc, że żartuje – Chwila,
ty mówisz poważnie?
- Nie dla
wszystkich to jest oczywiste panie detektywie – oburzył się
Mycroft.
- Szukamy osoby,
która wykorzystała sytuację. Mogła być podatna na zaczepki i to popchnęło ją do
zabicia. Kogoś, kto nie znał się na tym i zabił bardzo niechlujnie, a dodatkowo
spanikował lub był na tyle zmęczony po wszystkim, że zostawił masę poszlak. No
i rzecz jasna znał rozkład pralni, żeby znaleźć szybko wszystkie potrzebne
przedmioty. – wypowiedzenie
tego na głos jeszcze bardziej mnie utwierdziło w tym, kto jest sprawcą.
- Dobra, on ma
rację – powiedziała
Carmen i wcisnęła niebieski przycisk. Komunista po chwili wrócił do kręgu.
- Głosuję na Lily
Eucliffe – powiedział
nagle Samfu, a po nim powtórzyła to reszta. Cztery osoby zostały w „grze”. Ktoś
z nich zabił. Fryzjerka wyglądała na wystraszoną i cała drżała. Widać, że
ostatkami sił wstrzymywała płacz. Gdy reflektory zaświeciły na jej twarz to aż
podskoczyła.
- Gdzie byłaś
wczoraj w nocy, kiedy działo się przestępstwo? – zapytała Cecily.
- Byłam w swoim
pokoju i przygotowywałam się do snu. O północy już pewnie spałam – powiedziała.
- Ktoś może to
potwierdzić?
- Ja ją
odprowadzałam do pokoju. Było już po północy. Młoda trochę zabalowała i
zaburzyło to jej poczucie czasu – wtrąciła się Sandra. To było ciekawe. Kłamała
żeby chronić Lily? Czy może rzeczywiście tak było?
- Ona przed chwilą
powiedziała coś innego – zdziwiła się Aktorka.
- Bo jest
przerażona! Nie widzisz jak drży? Dajcie spokój tej dziewczynie. Wiecie, że ona
się boi krwi? Prędzej sama by tam zemdlała niż zmyła plamę z dywanu – Uwodzicielka
broniła jej jak lwica.
- To prawda? – wtrąciłem – Boisz się krwi?
- T-tak… - powiedziała
nieśmiało – Cierpię na hemofobię.
- A co z suszarką,
halo! – wtrącił się
nagle Samfu.
- Jak to co?
Suszarki były też w pralni i to żaden dowód – powiedziała Sandra.
- Możesz dać
odpowiedzieć tej, co jest przesłuchiwana? – w głosie Julii było słychać irytację.
- Pierdol się – odpowiedziała
Sandra – To, że młoda jest w kręgu nie
znaczy, że nie mogę się odezwać. Lily jest niewinna i dajcie jej już spokój – wcisnęła
niebieski przycisk. Parę osób
natychmiast poszło w jej ślady. Ja również. Hemofobia wyłączała ją z gry. Osoby
cierpiący na tą przypadłość nie mogły patrzeć na krew. Jeżeli Dismas byłby
tylko uduszony to niczego by nie zmieniało, ale został też ogłuszony, co jasno
wskazywało na to, że to nie może być ona.
W kręgu podejrzanych pozostały
trzy osoby. Elizabeth, Alice oraz Raphael.
- Kto teraz? – zastanowił się.
- Głosuję na
Elizabeth Goodwyn – powiedział Alan. Zagłosował na nią jej własny przyjaciel. Udało mi się
zauważyć, że zachowywał się ostatnio nieco nietypowo, ale to, że on rozpoczął
głosowanie na Elizabeth było sporym zaskoczeniem. Była jednak w kręgu
podejrzanych, więc ludzie bez większego zdziwienia powtórzyli formułkę i
wysłali Farmaceutkę na środek sali.
- Mam pytanie – powiedział na głos
Olivier – Do Lokaja.
- Słucham Panie
Naess.
- Zostały trzy
podejrzane osoby. Możemy zagłosować za wszystkimi i po prostu przepytać ich
naraz?
- To nie głupi
pomysł – powiedziała
Cecily z poważną miną.
- Jeżeli państwo
chcą to możemy tak zrobić. Dzięki temu ostatnie momenty będą jeszcze bardziej
emocjonujące – odpowiedział Białowłosy.
- Nie chodzi o
emocje, tylko o wygodę – wyjaśnił Olivier, ale Lokaj już nie słuchał.
- Głosuję na
Raphaela de Caumonta – zaczęła Audrey i po chwili Łyżwiarz znalazł się na środku.
- Głosuję na Alice
Clarisse – zacząłem i
po głosowaniu w centrum znajdowały się trzy osoby – Łyżwiarz, Przyjaciółka oraz
Farmaceutka. Ktoś z nich musiał być mordercą. Ktoś z nich zabił Dismasa Hardina
i próbował uciec z tego miejsca na własną rękę, skazując nas wszystkich na
porażkę.
Teraz wszystko miało się rozegrać.
Podejrzani stali w trójkącie, patrząc na siebie. Elizabeth nie pokazywała zbyt
dużo na swojej twarzy, przez maskę, którą bez przerwy nosiła. Z tego, co
słyszałem była kiepską kłamczynią. Dlaczego zasłaniała teraz usta? Raphael
wyglądał na bardzo zmęczonego i nieco zdenerwowanego, ale obserwował resztę
uważnym spojrzeniem. Alice z kolei wyglądała na najbardziej spanikowaną, ale
walczyła z tym uczuciem.
- Może zdejmiesz
maskę, co? – zaproponował
Samfu.
- Czuję się w niej
pewniej.
- Tak samo czułaś
się jak dusiłaś Dismasa? – wypalił Alan. Zatkało mnie i prawie każdego na sali, ale Elizabeth
wydawała się zachowywać spokój.
- Nie rozumiem skąd
takie podejrzenia – odpowiedziała.
- Badałaś
zachowania osób uduszonych przez ostatnie dni! Sam nosiłem ci książkę, na
której brakowało jednej strony. Nie chciałem w to uwierzyć, ale teraz jestem
prawie pewien. Planowałaś tą zbrodnię i poczekałaś na noc taką jak poprzednia
żeby zaatakować.
- Naprawdę myślisz,
że byłabym do tego zdolna Alan? – zapytała.
- Dlaczego jesteś
taka spokojna? On cię oskarża! – oburzył się Mycroft.
- Może ma rację? – odpowiedziała
pytaniem na pytanie. Czy Elizabeth to
zrobiła, zastanowiłem się w myślach. Nie do końca pasowała do profilu
sprawcy. Jeżeli czytała coś parę dni wcześniej to nie mogła spanikować po
zabiciu. Chyba, że rozłożył ją sam fakt, ale nie wierzyłem w to. Co ona
planowała?
- Ja ostatni raz
byłam w pralni w ranek morderstwa – odezwała się nagle Alice – Kolejny raz odwiedziłam ją
dopiero dzisiaj z rana, kiedy Dismas już nie żył. Wczoraj organizowałam
spotkanie i sama sporo wypiłam, więc jestem czysta.
- Spotkanie, na
którym upiłaś Dismasa i go potem zwabiłaś do pralni i zabiłaś? – zapytała Sandra.
- Jaki jest twój
problem? Najpierw Wendy teraz ja?
- Mam słabość do
męczenia fałszywych suk – przyznała wzruszając ramionami.
- Elizabeth nie
pasuje do profilu sprawcy – powiedziałem powoli, ostrożnie, jakbym bał się tego, co się stanie.
- Co niby tam
robiłaś? – zapytał
Yama – Bo jak dla mnie oczywistą
podejrzaną jest Alice. Upiła i wszystko przygotowała, żeby zaatakować.
Specjalnie czekała tyle dni, aż uśpi naszą czujność. Widzieliście, jakie ma
napady złości.
- Czemu się na mnie
tak uwzięliście? – krzyknęła Przyjaciółka.
- Przepierałam
maskę, którą ubrudziłam wczoraj podczas obiadu – powiedziała. Coś
błysnęło mi w głowie. Czy to była…
- Ja chciałbym coś
wyznać – powiedział Raphael
– To ja podłożyłem suszarkę do kosza
Alice.
To było zaskoczenie. Musiałem
przyznać, że robiło się coraz ciekawiej. Widziałem niedowierzanie na twarzach
innych.
- Nie rozumiem – wydukał Yama.
- Ale ja rozumiem.
Raphael go kropnął – wykrzyczał Samfu.
- Nikogo nie
zabiłem – powiedział
– Po prostu widziałem jak Alice wraca
wczoraj około pierwszej do swojego pokoju. Wiem to, bo mieszka obok mnie, a ja
przez swój zakaz nie mogę za dużo spać. Wyrzuciła coś do śmietnika przy moim
pokoju i jeszcze przemieszała. Chciałem do niej wyjść i zapytać czemu wyrzuca
coś tutaj, ale zachowywała się na tyle podejrzanie, że postanowiłem poczekać.
Jak zniknęła to podszedłem i przejrzałem śmieci, a wśród nich znalazłem
suszarkę. Zły wybiegłem i postanowiłem, że wyrzucę to do jej prania, gdy
nadarzy się okazja. Z rana jednak nie poszedłem do pralni, bo musiałem postawić
się na nogi dzbanem kawy. Gdy już się zebrałem to rozbrzmiał komunikat i
zaczęło się śledztwo. Pomyślałem, że mimo wszystko warto dokończyć plan, więc
jak zaczęliście wszystko przeszukiwać to podrzuciłem jej to, co znalazłem. Nie
miałem jednak pojęcia, że to narzędzie zbrodni, a potem byłem zbyt spanikowany,
żeby coś powiedzieć – Po długich zeznaniach wcisnął przycisk na bransoletce
– „Zakaz spania dłużej niż trzy godziny”.
Jego
relacja brzmiała dosyć solidnie, chociaż jedna rzecz mnie zastanawiała. Alice
obserwowała Raphaela bez słowa nie wiedząc, co powiedzieć. W sali zapadła długa
cisza. Po takim wyznaniu nikt nie wiedział za bardzo, co powiedzieć. Zakaz
Raphaela był strasznie utrudniający życie.
- Alice? – zapytał w końcu
Mycroft – Czemu nic nie mówisz?
- Ja pierdole – westchnęła Audrey.
- No i to chyba
tyle – powiedział
Yama wsadzając ręce do kieszeni.
- Nie powiedziałbym
– wtrąciłem
się – Nie mamy potwierdzenia słów tego,
że to, co mówi Raphael to prawda.
- Ale wszystko
pasuje. Przyznał nawet, że namieszał w dowodach, po co miałby kłamać? – zapytał Ethan.
- Może dlatego, że
sam ma coś do ukrycia – Lily odezwała się jak zwykle cicho, ale tym razem jej głos wydawał się
przecinać wszystko.
- Jak to? – zapytał Raphael.
- Alice nie miała
za bardzo czasu na atak, była nieźle wstawiona, też w to nie wierzę – powiedział Samfu.
- To co powiedziała
Elizabeth mi coś przypomniało – Fryzjerka spojrzała na Farmaceutkę, w której
oczach zobaczyłem dziwny ogień.
- Jestem z was
dumna – Elizabeth
zdjęła maskę z ust i zobaczyłem na jej twarzy uśmiech – Z ciebie za czujność Alan i z Jacoba oraz Lily za uwagę. Jestem z
całego serca dumna.
- Nie rozumiem – Aaron rozejrzał się
zdezorientowany. Mało, kto rozumiał to, co się dzieje.
- Możesz
powiedzieć, o czym mówiłaś Lily – poprosił Olivier.
- Elizabeth
powiedziała, że wczoraj na obiedzie coś się stało z jej maską. To było jednak
kłamstwo, ale też podpowiedź, bo wczoraj Raphael zabrudził się podczas
jedzenia.
- I co z tego? – zdziwił się
Łyżwiarz, ale na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
- To, że jesteś
największym czyściochem jakiego tutaj mamy. Wspominałeś nie raz, że gardzisz
brudem. Dlatego na pewno byłeś w pralni wyczyścić swój strój – ciągnęła dalej.
- Byłem w pralni
dopiero z rana żeby zanieść suszarkę. Chciałem wam pomóc – odpowiedział.
- I pomogłeś. Ale
nie tym, że próbowałeś wrobić Alice, tylko tym, że otwarcie powiedziałeś o
swoich preferencjach, a jeszcze zdradziłeś zakaz. To był twój motyw prawda?
Chciałeś się w końcu wyspać?
- O czym ty
bredzisz dziewucho? – Raphael był coraz bardziej zdenerwowany.
- W sumie kiedyś
wspominał, że woli wcześniej się położyć, ale też wcześniej wstać – przypomniał Alan.
- Też to pamiętam –
potwierdziła
Sandra.
- Lubię spać, czy
jest w tym coś dziwnego? – zapytał Raphael.
- Co zrobiłeś z
brudnymi ciuchami? – zapytałem wprost.
- Odłożyłem do
prania i tyle.
- Wczoraj w nocy?
Spotkałeś Dismasa i cię zaczepiał? – dociskałem.
- O chuj ci chodzi?
– Raphael
robił się czerwony na twarzy. I zaczął machać rękoma.
- Co robiłeś
wczoraj w nocy? – zapytał Maks.
- Przecież mówiłem,
że byłem w pokoju i widziałem wracającą Alice. Spytajcie jej, co robiła. Och
nie, nie odpowie wam, bo wie, że ją widziałem – bronił się dalej.
- Ja… ja nie… - Alice zająknęła
się. Spojrzałem na Elizabeth, która obudziła ten chaos. Pociągała nosem, jakby
coś wąchała.
- Elizabeth,
wszystko gra? – zapytałem.
- Nie. Czuję coś
dziwnego – powiedziała.
- Co takiego?
Dyskusja ucichła. Wszyscy
patrzyli teraz w stronę Elizabeth, która pociągała głośno nosem, wąchając
powietrze.
- Czuję… wybielacz?
– zdziwiła
się sama.
- Może zapach wisi
ci w głowie po śledztwie. Cała pralnia nim dawała – stwierdził Yama.
- Nie. Ja go czuję
tutaj. Teraz. Jak zdjęłam maskę to uderzył mnie w nos, a mam bardzo czuły węch
i takie chemikalia wyczuję od razu.
Czyżby…
- To nie ja – Alice zdołała
wydusić z siebie te trzy słowa.
- Raphael… - wyszeptała
Elizabeth – To od ciebie tak czuć
wybielaczem.
- Wydaje ci się – wysapał.
- Czuję przecież.
Mój boże, pachniesz jak wytwórnia chemikaliów…
- Po tym jak wylało
się tyle wybielacza na zakrycie plamy to się nie dziwię – powiedział Aaron – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.
- Ale ja nic nie
zrobiłem! Zapach wybielacza jest przez to, że wdychałem go w formie ogłupiacza
i to mam świadka. Wendy, robiliśmy to razem, pamiętasz?
Striptizerka
jednak milczała. Patrzyła na niego zniesmaczona.
- Nie pamiętasz jak
odpłynęłaś?! Kurwa nie rób mi tego! – krzyknął.
- Zamknij się – Mycroft wydawał się
być poważnie zdenerwowany – Trzymaj się
od niej z dala psycholu.
- Poszedłeś uprać
swój garnitur i go odbierałeś, kiedy wpadłeś na Dismasa – zacząłem.
- Nie! Mówiłem już
jak było! – przerwał – Wieczorem zaniosłem tam tylko suszarkę!
- A nie rano?
Podczas śledztwa? – zdziwiła się Cecily.
- Tak…
Zdenerwowałem się, dlatego mi się plączę! Nie zabiłem go – w kąciku jego ust
zebrała się strużka śliny, którą przetarł dłonią.
- Zdenerwował cię i
zaczepił w jakiś sposób, a ty wykorzystałeś chwilę i go ogłuszyłeś, a potem
udusiłeś. Potem zalałeś plamę wybielaczem, który zużywałeś tylko ty i ułożyłeś
ciało w rogu, owijając je żelazkiem – dokończyłem.
- Nie macie na to
dowodu!
- Oczywiście że
mamy. Przedstawiliśmy ci ich aż za dużo. Dodatkowo pasujesz do profilu sprawcy.
Szkoda, że nie jesteś tak dokładny w zabijaniu jak w czyszczeniu swoich ubrań…
- Nie prawda!
Przysięgam, że to nie ja! To Alice! Ona go zabiła! Widziałem jak wracała o
pierwszej! To ona go zabiła!
- Myślę, że możemy
głosować – powiedział
Olivier.
- Cofnijmy najpierw
Elizabeth i Alice do kręgu – zaproponował Maks.
Wcisnęliśmy odpowiednie
przyciski i po chwili na środku został tylko Raphael, który cały czas próbował
nas przekonywać o swojej niewinności. Widziałem ulgę na twarzy Alice oraz
ciepło w oczach Elizabeth, która ponownie zasłoniła swoją twarz maską. Gdyby
tego nie zrobiła dojście do tego, kto zabił mogło nie być takie oczywiste.
- Czy możecie mnie
kurwa posłuchać?! – Raphael już nie krzyczał, on wrzeszczał – Jeżeli na mnie zagłosujecie to wszyscy zginiecie!
- Nie słuchajcie
go. Tonący brzytwy się chwyta – powiedział poetycko Yamaraja. Spojrzałem na panel
oddawania głosów oznaczony rzymską liczbą trzy. Były tam tylko dwa przyciski –
„winny/a” oraz „niewinny/a”. Spojrzałem ostatni raz na Łyżwiarza Figurowego, który
teraz wyglądał jak cień siebie. Cały czerwony, poszarpany, a na dodatek
wyglądający jakby zaraz miał zasnąć mimo emocji. To miejsce go wykończyło i
sprowadziło do takiego, a nie innego wyboru. Zabił, żeby uciec. Chociaż
wiedziałem, że ktoś w końcu wykona ruch to czułem się trochę nieswojo.
- Przykro mi, że do
tego doszło – powiedziałem
i wcisnąłem przycisk. Usłyszeliśmy jak bicie serca na moment przyspieszyło, a
na tablicy, powyżej, której wcześniej nie widzieliśmy, pojawiło się nazwisko
Łyżwiarza z jedną kreską.
- Jesteście
debilami – zaczął
krzyczeć, kiedy pojawiły się kolejne głosy. Nagle jednak na tablicy
zobaczyliśmy drugie nazwisko. Alice Clarisse.
- Ja jej nie ufam –
powiedziała
Sandra – To zła kobieta, mówię wam.
- Ja też – powiedziała Wendy
oddając głos.
- Dziękuje! – wykrzyknął
Łyżwiarz. Głosowanie póki, co prezentowało się pięcioma głosami na niego i
dwoma na Alice.
To był jednak ostatni moment, w
którym Raphael De Caumont mógł się ucieszyć. Kolejne głosy szybko sprowadziły
go do pionu, a po chwili na tablicy widniał wynik. Osiemnaście głosów na
Raphaela oraz dwa na Alice. Światła zgasły wraz z ostatnim głosem. Na
podwyższeniu, gdzie siedzieli porywacze i Lokaj zapaliły się świece w różnych
kolorach.
- Zagłosowaliście,
więc czas na werdykt – odezwała się Neri.
- Osobą, którą
wybraliście jest Raphael de Caumont. Nie zagłosowały na niego jedynie dwie
osoby, które nie zmieniają rezultatu ostatecznego – dołączył się Bobru.
- Osobą, która
zabiła Dismasa Hardina jest… Raphael de Caumont. Mieliście racje. Wygraliście.
Równo z
ogłoszeniem werdyktu dźwięk bicia serca się zatrzymał. Poczułem falę ulgi.
Wygraliśmy.
--------------------------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie projektu Naszym Patronom:
- Raika
WIEDZIAŁEM!! XD
OdpowiedzUsuńCzyli jednak moja teoria miała rację, mówiąca o tym, że Raphael jest zabójcą ^^
Ale przyznam, nie pomyślałem o tym, że Elizabeth moglaby być podejrzaną, za bardzo się skupiłem na Łyżwiarzu. Właśnie, ile będzie trwała przerwa? W sensie, wiadomo ile dni czy trzeba będzie się czyhać na nowy rozdział?
Poza tym, rozprawę czytało się z dreszczykiem. Podoba mi się to, że Jacob myśli dalekosiężnie i ,,uczy" innych gości, jak mają sobie poradzić na rozprawach, jeśli jego zabraknie : D
Gratuluję odgadnięcia ^^ Myślę, że odgadnięcie sprawy/sprawców drugiego procesu będzie znacznie większym wyzwaniem!
UsuńElizabeth w sumie bardziej wysunęła się i dała się "złapać", żeby wskazać Jacobowi i reszcie ogarniętych na Raphaela w taki sposób, żeby nie mógł się on obronić. Przerwa będzie trwała jakby "dwa rozdziały". Mianowicie po kolejnym rozdziale (29.11) będzie jeden rozdział przerwy (03.12) oraz drugi rozdział przerwy (07.12) i dopiero (11.12) pojawi się kolejny rozdział rozpoczynający epizod drugi :)
Cieszę się bardzo, że był dreszczyk oraz pewna... niepewność? Jacob cały pobyt czekał na ten moment. On jest "zagrożonym gatunkiem", więc musi przekazać tyle ile się da.
Dzięki za komentarz!
ZGADŁEM!!! Ale to nie było nic trudnego. Przechodząc do opinii to oczywistym, a zarazem świetnym pomysłem była perspektywa Jacoba, który oczywiście do tej formy procesów jest idealny. Jeśli chodzi o proces to uwielbiam ten motyw stawiania ludzi w środku, w sensie podejrzanych i wypytywania ich. Proces od początku przepraszam ale był oczywisty niezbyt chciałem się dzielić moją wizją wcześniej choć skrupulatnie dodawałem kolejne fakty podczas poprzedniego rozdziału i miałem 2 podejżanych choć jednego z nich nie dodałem do swojej listy (to była Alice), gdyż mam nadzieję że napsuje ona jeszcze krwi reszcie uczestników choć nie lubię suki to uważam ją za potrzebną postać. Lily, Agatha, czy Rewolwerów byli oczywistymi niewinnymi ale przez to świetnie nadawali się do pokazania jako prolog sprawy. Mycrofta mnie całkiem nieźle zdenerwował choć oczywiste jest to że musiał ktoś rzucać fałszywe tropy z własnej głupoty. Ethan no cóż oczywiście że nie mógł pomóc. Teraz pozytywy które mnie zaskoczyły:
OdpowiedzUsuńpostać czyli Maks, Elizabeth, Cecily, Lily stała się brzytwą cięła jak cholera, a jednocześnie się bała i Alan który jak już chyba 3 raz napiszę przypomina mi bardzo Mało to Naegieago z Ronpy 1. Jacob jest dla mnie takim Mistrzem dla ludzi ją Cecily, Maks czy Elizabeth. Sam tok wydarzeń by raczej oczywisty choć nie byłem pewny opcji z gniastkiem bo chyba dopiero tutaj wtrącili że było wyrwane pionowo, a ja wcześniej myślałem że poziomo i tylko tam mi się nie zgadzało. Świetna robota!
Makoto Naegiego autokorekta😑
UsuńTak, proces mimo wszystko naprawdę nie był ciężki i stawiał bardzo ograniczone grono podejrzanych. Jedyne, co było trudne to przewidzenia to dokładna kolejność wydarzeń, ale wiadomo, że fakty poznajemy też podczas procesu więc tego się nie wymaga ^^ Myślę, że kolejny proces będzie znacznie trudniejszy i z poziomu "easy" wskoczymy na poziom "hard". Będzie chaos, znaki zapytania i wiele niewiadomych, które będą się ujawniały podczas procesu. Alice jest bardzo potrzebna fabule i myślę, że metka "suki" zostanie przy niej na stałe.
UsuńAgatha chyba była w tym procesie takim Ultimate Tutorialem, bo właśnie pokazała jak działa ten system z podejrzanymi i jak można ich wykluczać. Mycroft jest sprytny, ale daleko mu do geniusza, więc niestety często powie, to co mu na ślinę język przyniesie ;)
Maks, Jacob, Elizabeth, Cecily to zdecydowany człon jeżeli chodzi o procesy, chociaż przyznaję, że uderzam w różnorodność i na kolejnym procesie będzie już zupełnie inna grupa, która będzie miała dużo do powiedzenia.
Odbieram jednak, że proces się podobał, co za tym idzie mam nadzieję, że kolejny jeszcze bardziej "uderzy" ^^
Dzięki za komentarz!
Wow, wow. To było szybkie XD. Faktycznie, czuć, że postacie dopiero uczą się systemu rządzącego procesami, a sam rozdział jest również wstępniakiem dla czytelnika. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby, gdyby postacie nie zaczęły mieć wątpliwości, że "oesu, ale przecież on umrze!! D;", itp. aczkolwiek teraz jak o tym myślę to jest to dość logiczne - postacie jeszcze nie wiedzą jaki dokładnie los czeka mordercę, nie czują jeszcze tak wielkiego zagrożenia (gdy mowa o byciu zabitym za morderstwo) i dbają tylko o siebie, jakby nie patrzeć, więc być może jest to nawet bardziej realistyczne, niż gdyby mieli krzyczeć, że ,, OESU, ALE ON UMSZEEE, PRZESTAŃŃCIE. POMYSLMY O TYM JESZCZE RAZZZ". Być może coś takiego w przyszłości się zdarzy.
OdpowiedzUsuńTrochu prychnąłem, gdy przeczytałem jak Bobru się przedstawił. Antagonista z takim imieniem brzmi jak gracz z nickiem DarkAngel666 XD. Alfa i Omega, gdy mowa o Neri i Bobrze brzmiałoby chyba lepiej XD (pomysł trochu komuś zakosiłem z discorda).
Aj, Mycroft trochu taki ziemniak - i szczerze? Mam wrażenie, że został jakby trochę ogłupiony na starcie tej rozprawy. Być może to tylko moje zdanie, bo spodziewałem się, że Mycroft nie będzie rzucał cały czas złymi pomysłami, już prędzej w tej materii liczyłem na Ethana.
Yama, który boi się duchów, mimo tego, że jest ateistą - nie wiem czy to fałsz, czy prawda XD.
Postawiłem na Raphaela, gdy odkryto ciało, bo był jak dla mnie wręcz oczywistym mordercą, chociaż nie byłem pewien czy aby Sandra nie smyrnęła Dismasa suszarką. (Tak na boku jeszcze powiem, że chciałem, żeby Carmen zabiła :c)
A odnośnie moich przemyśleń odnośnie postaci w całym epizodzie to pojawi się on pod ostatnim rozdziałem tego epizodu, więc trochę tego pewnie będzie :v
UsuńProces był poniekąd instruktażowy, ale nie zapominajmy o tym, że morderca to jednak morderca. Jak zaczyna wpadać w siatkę złych oskarżeń to wiadome jest, że ludzie będą się tego trzymali. Taka jest mentalność ludzka, że jak widzą odpowiedź, to nawet nad nią nie myślą, tylko ślepo za nią idą. Na pewno kolejny proces nie będzie taki prosty i tam ludzie będą więcej uwagi poświęcali przez to, że do końca ciężko określić kto zabił, ale w tym procesie to było dosyć oczywiste, a co najważniejsze - wiedział to Jacob. Jacob już od śledztwa podejrzewał Raphaela, dlatego wszystko poszło gładko. Poza tym ma świetne zdolności manipulacyjne, co oznacza, że stara się, żeby tłum poszedł za nim.
UsuńWell, warto spojrzeć na to z tej strony, że nie wiadomo dalej do końca, czy Bobru i Neri to antagoniści czy... zbawcy. Założenie jest takie, że zgarnęli dwudziestkę dwójkę osób i chcą przy ich pomocy wyleczyć cały świat w jakiś dziwny, nieznany nikomu sposób. No, ale od początku tak było to ustalone, więc myślę, że nie było sensu tu nic zmieniać ^^
Mycroft mimo wszystko nie jest postacią inteligentną. Jest sprytny i zaradny, ale jego umysł nie jest analityczny. Zna się na kodach i na ich łamaniu, ale to nie równa się umiejętności poprawnej dedukcji. Jest impulsywny i przez to mówi to, co wpadnie mu do głowy. Nie mówię jednak, że będzie całkowicie nieprzydatny podczas procesów. Warto zauważyć, że w tym procesie kompletnie nie błyszczała też Wendy. Z racji iż obie postaci się zeszły, możemy to trochę zwalić na... miłość :D Chociaż nie ukrywam, że z Mycrofta nie będę robił inteligenta. Jak coś mu wyjdzie to tylko dlatego, że poznał fakty osobiście lub zna się na czymś. Analizę zostawiamy już bardziej Aaronowi, który też mistrzem intryg nie jest, chociaż kombinuje znacznie lepiej.
W tym procesie każdy pasował na ewentualnego sprawcę, bo motyw nie był osobisty - to było wykorzystanie sytuacji. Dlatego Sandra z tą teorią suszarkową też pasowała.
Na przemyślenia oczywiście czekam.
Dzięki za komentarz!
Zacznę od tego, że cały rozdział przeczytałam wyszczerzona do monitora i podjarana absolutnie wszystkim ♥ Rety, jakie to było boskie! ♥
OdpowiedzUsuńWedług mnie ogólny przebieg procesu jest genialny, bardzo klimatyczny. Samą salę procesową, jak i pokój przed salą, widziałam oczami wyobraźni. Podwyższenie dla Was, unoszące się podesty i sam wystrój są doskonałe ♥ Etapy procesu, dyskusja, wyciąganie podejrzanych na środek, to wszystko jest takie świetne ♥ Nie zapominając o Was samych, bardzo tajemniczych i władczych istotach. Wasze pojawienie się było czymś, na co czekałam od samego początku ♥
Sam proces i narracja Detektywa bardzo mi się podobały. Jego sposób myślenia i uczenie innych, na co powinni zwracać uwagę zdecydowanie przeniosły go w górę w moim rankingu. Jednak jeszcze bardziej podobało mi się zachowanie Elizabeth. To, co zrobiła na samym końcu było po prostu i-de-al-ne ♥ Ona i Alan są po prostu moim numerem jeden i wątpię, żeby to się prędko zmieniło, o ile zmieni się w ogóle ♥
Tak swoją drogą, czy jedna z myśli Detektywa nawiązywała do Breaking Bad?
Co do samego winnego bardzo chcę wiedzieć, co go sprowokowało do zabójstwa, co pewnie wyjaśni się jeszcze przed samą egzekucją. Interesuje mnie też, dlaczego zdjęcie z pokoju Dismasa było dowodem.
I wyjaśniając trochę, dlaczego sobie zaspoilerowałam zakończenie procesu i dlaczego będę spoilerować dalej: Lubię zwracać uwagę na zachowanie winnych podczas całego procesu ♥ A świadomość, kto jest winnym tylko bardziej zachęca mnie do poznania całej historii, od początku do końca ♥
Rety, pewnie nie napisałam wszystko, o czym myślałam, ale powtórzę jeszcze raz: TO BYŁO BOSKIE ♥
Bardzo się cieszę, że się podobało i to aż tak bardzo ^^ Starałem się uderzyć w nieco inny klimat procesu, żeby wyróżniał się jednak od Ronpy i przedstawiał coś "oryginalnego". Zmienianie poszczególnych elementów myślę, że wyszło dobrze, bo nie widzę mimo wszystko tego jako procesu w Ronpie.
UsuńJacob planował to od dawna i dał z siebie wszystko, ale pod koniec każdy równo starał się coś dodać, dlatego sprawa była tak bardzo prosta :D Ooo jak ja się cieszę, że ktoś docenił zagranie Elizabeth <3 Ja w sumie też lubię to duo. To pierwsze postacie, którymi oczami patrzyliśmy w pierwszym rozdziale i na pewno mają jeszcze sporo do powiedzenia.
Cieszę się, że wyłapujecie nawiązanka poukrywane w tekście ^^
Wszystko zostanie wyjaśnione i przedstawione w kolejnym rozdziale, bo jak mówiłem już wcześniej - czeka was jeszcze małe co-nie-co przed egzekucją ;) Warto zauważyć, że zdjęcia nie było na stole z dowodami. Powiem tak - to było raczej pokazanie jego postaci z trochę innej strony. Czego można się spodziewać w pokoju morderczego Dismasa Hardina? Oczywiście są rzeczy do treningu, surowy klimat, ale co jest przy samym łóżku? Zdjęcie Ukochanej. Raz jeszcze uderzyłem w motyw pokazania, że Bestia też ma w sobie trochę serca i nie należy oceniać człowieka po okładce, bo chociaż bywał prostackim chamem to nie był złym człowiekiem i jak widać wcale nie zasłużył na to, żeby być ocenionym w ten sposób.
Przyznam, że jak nie rozumiałem zerkania na koniec rozdziału, to to wytłumaczenie brzmi super logicznie i rzeczywiście ma sens :D W sumie ciekawe i daje mi wyzwanie żebym pokazywał emocje mordercy już od samego początku.
Dzięki wielkie za komentarz!
No to i mamy pierwszego mordercę :)
OdpowiedzUsuńTajemnica jako element zbrodni nie jest dokładnie moim głównym polem zainteresowania. Nie powiedziałbym nawet, że posiadam wystarczająco wiedzy i skupienia by w tym gatunku być w stanie dać dobry feedback. Po prostu nie potrafię na tyle uruchomić myślenia, by ocenić logikę i realność zdarzeń towarzyszących przestępstwu, rekonstruując przeszłe zdarzenie w tekście. Ale to nie jest istotne. Dam po prostu czysto emocjonalny odbiór i skupię się na innych elementach.
Na początku, proces jako całość. Wbrew moich początkowych obaw, to wyjście zapisu okazało się w miarę dobrze działać. Tok debaty był całkiem płynny i nie było żadnych większych problemów w śledzeniu procesu myślowego zarówno grupy jak i detektywa. Przyznam, że miejscami nawet wizualizowałem sobie tekst w formie Danganronpowej debaty, co chyba dobrze świadczy, bo tam były w większości przypadków dobrze rozpisane.
Jedynie w niektórych momentach były lekkie zaburzenia, a te czasowniki z serii ‘akcje związane z mówieniem’ czasami rozpraszały, ale to w następnych procesach na pewno będzie lepiej wyglądało. :) W gruncie rzeczy, to był pierwszy, trochę testowy przypadek. Ewentualnie mogę dodać, że brakło trochę ‘epickości’, ale nie jestem w stanie dokładnie wyjaśnić o co mi chodzi :(
Natomiast co do sprawcy, nadal nie jestem przekonany do jego motywu. Prawdopodobnie dopiero w następnym rozdziale poznamy całą prawdę, to jest, jeśli nie będzie samą egzekucją, bo jak na razie, bynajmniej ja tak odbieram, że Raphael zabił tylko by móc się dłużej wyspać. Nie żebym go w pewnym sensie nie rozumiał, bo sam też lubię pospać dłużej, ale w moim odczuciu, nie jest to zbyt silny motyw. Zdecydowanie mocniejszy miała Sandra – by chronić fryzjerkę przed potencjalnie niebezpiecznym elementem, ale cóż… Łyżwiarz jest wybielaczowym narkomanem, więc jego zbrodnia nie koniecznie musi mieć logiczne podłoże. Zdarza się, że nawet w naszym świecie można usłyszeć o morderstwach popełnionych przez ćpunów z błahych powodów, więc czemu Rapheal nie miałby zrobić coś takiego? Swoją drogą, w tym miejscu muszę ‘podziękować’ pewnemu miłemu panu z czatu Twitchowego, który postanowił zaspojelorować na livie. Nie żeby Rapheal nie był jednym z głównych podejrzanych, ale jednak… Mały apel do wszystkich, którzy zobaczą ten komentarz. W miejscach, gdzie ciężko jest zaznaczyć spojler i go uniknąć osobom, którego tego chcą, proszę unikać wstawiania ich. Oczywiście, dyskutując na gruncie teoretycznym, czasami spojlery są nieuniknione i sam też je daję, ale zawsze odgradzam je głośnym SPOILER ALERTEM.
Przechodząc do kolejnego punktu, przyszedł czas na takie chaotycznie zebrane ‘smaczki’ i nie tylko. Pierwszym i najważniejszym uważam końcówkę, gdzie 3 uczestników została wypchnięta na środek. Czyżby lekkie nawiązanie do tamtej panicznej debaty z V3 czy doszukuję się za wiele? :P
Mówiąc już o nawiązaniach do Dangi, cicho liczyłem, że będzie scena z pokroju „No. That’s wrong!” kiedy protagonista kontrował nieścisłości w wypowiedziach innych. xD
Wychodzi na to, że to Neri krzyknęła w tamtym rozdziale. :P Przyznam, że trochę niespodziewane, ale przypuszczam, że to nie koniec tej historii…
I finałowo, czy to właśnie był ten hol, o którym kiedyś mówiłeś, że budowaliście go dla pomocy w Minecrafcie? ;P
Dobra, to chyba już wszystko na ten rozdział ode mnie. Czekam na następny by zobaczyć jak będą wyglądały egzekucje. Ciekawi mnie jak będzie się różnić stylowo z tą wersją, którą napisałem kiedyś na Discordzie. Każdy interpretuje wszystko na inne sposoby, więc nie mogę się doczekać jakie podejście masz do tego zagadnienia. ;)
PS
Tam, gdzie zaczyna się przesłuchiwanie stałych bywalców pralni jest chyba literówka. W jednej linii z jedną wypowiedzią w 2 miejscach jest kobieca forma czasownika, a pomiędzy nimi – forma męska. Ewentualnie mogę podrzucić screena jakby co.
Nie chcę się w żadnym wypadku przechwalać, ale muszę przyznać, że grając w Ronpę i planując Pecca myślałem "cholera, w życiu nie wymyślę takich skomplikowanych motywów". Jednak patrząc na proces drugi czy chociażby czwarty, to myślę, że naprawdę wyrobiłem sobie ten zmysł i wszystko trzyma się kupy.
UsuńWhoa, to naprawdę komplement jak momentami proces w głowie wyglądał jak Ronpa! Nad czasownikami jeszcze trochę popracuje, bo rzeczywiście to wieczne "powiedział, stwierdził" itd. jest nieco psujące cały odbiór, ale z drugiej strony boję się, że jak pozostawię pole do domysłu to zaraz będziecie się trochę gubić w tym, kto teraz mówi. Na pewno nad tym popracuje i jak będę siedział nad korektą drugiego procesu to spróbuje to ładnie rozwiązać. Epickość uderzy w drugim procesie, który jak już wspominałem oceniłbym na takie 7/10 w porównaniu z tym, który był takim 4/10 :P
Cieszę się, że rozumiesz, że zbrodnia nie zawsze musi być najbardziej logiczną opcją. Trochę więcej wyjaśni się w kolejnym rozdziale (jutrzejszym), ale przyznaję, że to jest kwestia tego, że sprawca działał na spontanie. Możliwe, że gdyby nie nieodpowiednie miejsce i czas to nikomu nic by się nie stało. Kolejny rozdział to oczywiście nie będzie sama egzekucja ;)
Też bym chciał żeby spoilerów dało się unikać. Nie wiem co mogę dokładnie polecić,bo staram się żeby streamy były jednak spoiler-free, ale po prostu najbezpieczniej czytać sobie w miarę na bieżąco. Na pewno warto unikać spoilerów w kolejnym epizodzie, bo tam morderca/cy na pewno nie będą tacy łatwi do odgadnięcia.
Siłą rzeczy takie zebranie na pewno było zabiegiem, żeby odkrycie sprawcy było nieco bardziej epickie (bo jakby szli pojedynczo to pewnie nie byłoby takiego - oho to ON!), ale to był też taki mass panic debate z V3 ^^ Mocno się zastanawiałem nad "No! That's wrong!", ale ostatecznie jeżeli już coś w tym stylu to dałem to do drugiego procesu i raczej nie robię z tego "catchprase" procesów.
To nie ten hol xD O dziwo tym trudnym do wyobrażenia miejscem był hol z recepcją. Neri po prostu miała inny, lepszy pomysł na klatkę schodową, która jest ZA recepcją, przez co cały system klatki schodowej tworzy taki "kręgosłup-narośl" budynku. Ciężko to trochę było mi zrozumieć i dopiero w Minecrafcie spór udało się rozstrzygnąć :P
Egzekucja jest taka dosyć nietypowa, ale myślę, że kolejny rozdział to będzie fajne uzupełnienie procesu :) Literówkę już poprawiam!
Dzięki za komentarz!
Ale przyjemna dynamika rozdziału :D Byłam pewna, że dopiero się zaczyna, a już doszłam do samego końca. I mam tu na myśli, że tak dobrze się go czytało, a nie że był za krótki xD
OdpowiedzUsuńAle muszę przyznać, że nie przemawia do mnie Raphael jako morderca. Prawie do samego końca czekałam na jakiś plot twist, choć podejrzewałam go od momentu odkrycia ciała... Gdy przyznał się do wrzucenia suszarki do kosza, myślałam, że znajdzie się dla niego jakieś wytłumaczenie a winnym okaże się ktoś inny. Co więcej, myślałam, że to będzie ktoś spoza osób uczęszczających do pralni. Być może to kwestia tego, że jest drugą w nocy i bardzo wolno łączę fakty (xD wciągnęłam się w czytanie, co poradzić), ale nie przekonali mnie z tym fragmentem. Nie sądzę, że sprawca musiał znać dobrze pralnię. Fakt, miał mało czasu i taka znajomość ułatwiłaby mi robotę, ale skoro zbrodnia została popełniona spontanicznie, mógł wpaść do pomieszczenia i szukać jakiegokolwiek przedmiotu do ogłuszenia ofiary. W takim wypadku nie musiał wiedzieć, gdzie są suszarki, bo mógł szukać czegokolwiek wystarczająco ciężkiego. Kabel każdy by znalazł, choćby wszedł tam pierwszy raz w życiu. Największy problem stanowił wybielacz, ale on mógł być znaleziony "po wszystkim" już na spokojnie. Ewentualnie Raphael mógł go zostawić gdzieś na wierzchu ze zmęczenia. Dziwi mnie, że Jacob tak łatwo uwierzył w hemofobię. Fobie mają to do siebie, że są dość trudne do udowodnienia, wiele objawów da się udawać.
Za to bardzo podoba mi się przesłuchiwanie podejrzanych w drugiej części procesu! Szczególnie pod koniec, gdy było ich aż troje, emocje były super intensywne :D Sprawca dość łatwy do odgadnięcia, ale rozumiem, że to pierwszy proces, więc jest dość łatwo. Poziom z czasem pewnie się podniesie <3
Pozostawię ocenę oczywiście na kolejne procesy, ale osobiście jak pisałem to bardzo dużą frajdę sprawiały mi te kolejne sprawy, gdzie postacie już się trochę znały, a ja mogłem zaszaleć :D Z fobiami absolutnie się zgodzę, na pewno jest to rzecz, której prawie, że nie da się udowodnić (w większości przypadków). No, a cały proces był troszkę instruktażowy, ale cieszę się, że mimo wszystko sam sposób pisania podszedł, to było największe wyzwanie, zamienić pełen dynamicznych obrazów i muzyki proces w ścianę tekstu ^^ Zobaczymy jak Ci się spodobają kolejne i czy będzie widoczny jakiś progres!
UsuńDzięki za komentarz!
To był dobry proces! Bobru i Neri to hologramy czy ta historia ma w sobie nutę fantasy??
OdpowiedzUsuńJestem dumna, że udało mi się odgadnąć sprawcę! I znów na pierwszy ogień sportowiec XD
Fajnie, że tyle osób angażowało się w proces, choć moim zdanie Mycroft'owi fajnie byłoby jednak zakleić usta taśmą. Jego wypowiedzi miały w sobie tyle samo logiki co te od Yasuhiro...
Trochę szkoda mi Raphaela. Dostał zakaz, przy którym naprawdę niewielu dałoby radę przetrwać. Kierował się naturalnym odruchem ludzkim - chęcią przetrwania.
Tylko troszkę mnie zasmuciło, że Alan był tak mało aktywny...
Trochę elementów nadprzyrodzonych na pewno się znajdzie ^^ Gratuluję odgadnięcia pierwszego sprawcy, chociaż wszystko jest dostępne to dam jeszcze znać, że sporo się wyjaśnia w kolejnym rozdziale, bo jest on takim rozdziałem z perspektywy zabójcy! To taki pomysł, na który wpadłem przy tworzeniu i myślę, że da naprawdę sporo informacji i fajne, świeże spojrzenie na sprawę! Co do wielkich nieobecnych, myślę, że jeszcze będą mieli swoje chwile! Najgorzej ma biedny Dismas, który właściwie nie doczeka się swojego rozdziału (Raphael będzie miał z perspektywy zabójcy).
UsuńDzięki za komentarz!