Epizod I - Rozdział 10: Pracodawcy (Jacob Robertson)


Rozdział 10: Pracodawcy (Jacob Robertson)

Witajcie! Dzisiejszy rozdział stoi pod znakiem tego, na co czekało wielu z was - pierwszy proces oraz poznanie Pracodawców, którzy stoją za porwaniem grupy. Od teraz będą odgrywali coraz większą rolę w tej zabawie, więc warto się przyzwyczajać do ich obecności. Dodatkowo mamy proces, który jak dla mnie jest dosyć instruktażowy, więc przed Wami sporo do ogarnięcia, bo jednak struktura procesu się nieco zmieniła. Zapraszamy Was do lektury i przypominamy, że po kolejnym rozdziale (11) będzie przerwa! Więcej w opisie kolejnego rozdziału. Nie polecam również przewijać na dół, bo możecie łatwo wpaść na spoiler - rozdział jest długi i nie warto zepsuć sobie niespodzianki! Miłej lektury, a po przeczytaniu zapraszamy do dyskusji w komentarzach i na Discordzie!

-----------------------------------------------------------------------

                Drzwi się otworzyły, a cała grupa wypadła ze środka, jakby licząc na to, że tutaj będzie lepiej. Szczerze w to wątpiłem. Nie miałem pojęcia, na jakich zasadach planują to zrobić nasi porywacze, ale zastanawiając się nad wszystkim, co nas spotkało, miałem wizję w głowie, która ani trochę mi się nie podobała. Znaleźliśmy się w sporym holu, który miał drewnianą podłogę, był kwadratowy i sprawiał iluzje nieskończenie wielkiego, ale to przez wiszącą na środku lampę, która oświetlała stojący pod nią stół.  Było to jedyne źródło światła w całym pomieszczeniu. Nie oświetlało nawet od końca ścian, przez co czuliśmy się nieswojo, bo nie wiedzieliśmy, jak duże jest to miejsce.
                Na środku stołu leżały woreczki z różnymi przedmiotami. Zanim zdążyłem zebrać myśli odezwał się Lokaj:
- Drodzy Państwo jesteśmy teraz w przedsionku sali procesowej. Kiedy przekroczycie próg tych drzwi - dopiero teraz zauważyłem zarys dużych, drewnianych wrót, które miały wyrzeźbione różne sceny - rozpocznie się proces, który zakończy się na pewno śmiercią jednego z was, a być może dwudziestu. W zależności od tego jak państwo go poprowadzą. Wszystko będzie zależało od was. Macie tutaj wszystkie dowody rzeczowe, jakie znaleźliście podczas śledztwa. Nie będę ich wymieniał, bo sami wiecie, co znaleźliście. Powiem jednak o ciekawej funkcji waszych bransoletek, która będzie aktywowała się podczas procesów. Jak państwo się zapewne orientują, żeby udowodnić swoją rację będziecie musieli przedstawiać argumenty, a nie ma nic lepszego od argumentu popartego solidnym dowodem, dlatego wszystkie dowody, których nie dało się przenieść wylądowały w pamięci waszych urządzeń. Możecie je przywoływać w dowolnym momencie i korzystać jak chcecie.
- Jak uprzejmie z twojej strony - rzucił ironicznie Samfu.
- Jak dużo czasu mamy przed tym całym procesem? - zapytał Aaron.
- Niedużo. Mogą państwo zerknąć na to, co zebrali, wymienić się ostatnimi spostrzeżeniami i będziemy wchodzić - powiedział.
                Grupa zebrała się przy stole. Widziałem sporo motywacji i determinacji, ale też strachu i bezsilności. Pocieszała mnie myśl, że jak przerażeni teraz nie są, to niedługo minie. Miałem już osobę, która była prawie pewnym sprawcą. Moje zadanie na tym procesie było jednak inne. Byłem Detektywem. Taka osoba, w takim klimacie miała swój termin ważności. Teraz udało mi się uniknąć nieszczęścia, ale gdy wykonam swój plan, to wiedziałem, że znajdę się na celowniku kolejnego mordercy. Westchnąłem pod nosem i przetarłem ręce. Spojrzałem na Cecily, Alana, Maksa, Aarona, Julię oraz Elizabeth. W nich pokładałem jakieś nadzieję. To, że zejdę z planszy, nie oznaczało w końcu tego, że przegram. Tego byłem absolutnie pewien.
                Na stole leżało kilkanaście foliowych worków. Widziałem ten, w którym była suszarka, oraz obok mniejszy z plastikowym fragmentem. Oprócz tego obcięty kabel, który najwidoczniej znalazł się gdzieś w hotelu, butelki z wybielaczem i żelazko. Zerknąłem na bransoletkę i przejechałem przez listę dowodów w postaci zdjęć i trójwymiarowych, holograficznych modelów. Szafka w kuchni, zdjęcie, które musiało pochodzić z pokoju Dismasa, zdjęcie ciała z podkreślonymi obrażeniami znalezionymi przez Elizabeth, zdjęcie wyłamanego gniazdka i plamy po wybielaczu, aż w końcu transkrypcja przesłuchań Mycrofta, Wendy, Lily, Alice, Rewolwerowa oraz Raphaela. Solidne zaplecze, które mnie ucieszyło, bo jadąc obawiałem się, że wszystko będę musiał przytaczać z pamięci. Wyglądało to coraz lepiej.
- Czy ten proces jest naprawdę potrzebny? - zapytał Mycroft.
- A co, wiesz, kto zabił? - zapytała Carmen.
- Alice jest winna. Zna rozkład pralni, suszarkę w panice schowała do swojego kosza na pranie, przecież to jasne - stwierdziła Wendy.
- Nie zrobiłam tego! Jesteście żałośni! - krzyknęła atakowana.
- Zamiast rzucać bezsensownymi oskarżeniami, powinniśmy się zastanowić jak to przeprowadzić - uwaga Maksa była celna. Postanowiłem się wtrącić.
- Doskonały pomysł. Musimy ustalić jak to wszystko wyglądało i co się właściwie wczoraj wydarzyło. Jak ustalimy kolejność wydarzeń to bez problemu wskażemy sprawcę i wygramy.
- Mam nadzieję, że nas jakoś poprowadzisz - Yama spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Spokojnie, w moich rękach jesteście bezpieczni - obiecałem - Ważne żebyście się odzywali. Nie bójcie się, bo walczymy o nasze życia.
- Nie możesz nam po prostu powiedzieć, kto to zrobił, skoro mówiłeś, że wiesz? - zapytał Ethan.
- Ważne żebyście sami potrafili dotrzeć do rozwiązania. Musicie się tego nauczyć, w razie gdyby... - nie chciałem dokończyć. Powiedziałem i tak zbyt dużo.
- Gdyby co? - zaciekawił się Alan.
- Gdyby ktoś inny musiał was w pewnym momencie poprowadzić.
- Chyba nie jesteś śmiertelnie chory, co? - zapytała Sandra.
- Właściwie to podobno wszyscy jesteśmy - zauważył smutno Maks.
- Jednym słowem poczekajcie z oskarżeniami, aż wszystko zacznie się wyjaśniać. Postaram się wam jak najlepiej przedstawić swój tok myślenia. Mimo pewnej abstrakcji z pewnością go załapiecie - uśmiechnąłem się szeroko.
- Czyli co? - zapytał Yama - Wchodzimy, czy coś?
- Ja jestem gotowy - powiedziałem, a w mój ślad poszły kolejne osoby. Dwadzieścia jeden osób, dwudziestu potencjalnych morderców, wyłączając z tego kręgu mnie, bo tego, że nic takiego nie zrobiłem byłem pewien.
                Lokaj kiwnął głową.
- Jeszcze jedna sprawa zanim wejdziemy - powiedział i podszedł do Oliviera. Chwycił jego notes i napisał coś drobnym druczkiem. Artysta przeleciał wzrokiem i spojrzał po chwili na Białowłosego. Kiwnął głową - Wasz kolega będzie mógł używać specjalnego syntezatora, a całość procesu będzie otrzymywał w formie tekstu na bieżąco. Tak będzie mógł uczciwie wziąć udział i się bronić, albo atakować.
- Dziękuje - powiedziała Carmen, która zazwyczaj zajmowała się tym, żeby Olivier był na bieżąco.
- Gotowi? - Lokaj nie czekał na odpowiedź. Otworzył masywne drzwi i do ciemnego pomieszczenia wpadło światło. Początkowo nas oślepiło, ale gdy tylko wzrok się nieco przyzwyczaił zobaczyliśmy jeszcze większą salę, która na pierwszy rzut oka przypominała aulę na studiach połączoną z salą sądową. Zamiast miejsca dla widowni i wydzielonych stref dla obrony, prokuratora i świadków, widać było jedynie zbiorowisko stanowisk, przy których na drewnianych tabliczkach wypisano imiona i nazwiska. Nasze imiona i nazwiska.
                Podszedłem nieśmiało bliżej, wciąż starając się ogarnąć to, co widzę. Sala na ścianach miała przeróżne obrazy oraz zasłony i kojarzyła mi się z bankietem z dawnych czasów. Sufit z kolei zasłonięto ogromnym lustrem, które przypominało tafle lodu. Był jednak tak wysoko, że nie przeszkadzało to wzrokowo i jak spojrzałem w górę, to ledwo mogłem się dojrzeć. Jedynym elementem, który wyglądał jak wyciągnięty z prawdziwej sali procesowej było podwyższenie sędziowskie. Zamiast trzech czy pięciu krzeseł znajdowały tam jednak dwa ogromne, rzeźbione trony, na których ktoś siedział. Nie byłem pewien tego, czy oczy nie płatają mi figli, bo osoby wydawały się być... przezroczyste. Może nie do końca prześwitujące, ale widmowo blade i niewyraźne. Byłem pewien, że widziałem oparcia krzesła, które powinny normalnie być zasłonięte ciałem.
                Sala opadała delikatnie w dół, a wszystkie stanowiska znajdowały się niżej, tam gdzie podwyższenie z tronami. Od wejścia, prowadził tam aksamitny, czerwony dywan. Pozostała część podłogi była drewniana podobnie jak w holu, gdzie oglądaliśmy dowody. Zszedłem na dół, zatrzymując się bliżej miejsc z tabliczkami, a grupa dołączyła powoli do mnie. Wszyscy rozglądali się uważnie. W pomieszczeniu, nie licząc drzwi, którymi tutaj przyszliśmy znajdowały się jeszcze dwie pary - jedne za tronami, gabarytami przypominające bardzo te, którymi tutaj weszliśmy, a także drugie, dosyć zwyczajne, które było na prawo od podwyższenia. Same stanowiska były wygodnie wyglądającymi i również rzeźbionymi ręcznie podestami. Z bliska zauważyłem konsole z paroma przyciskami. Zastanawiałem się, do czego mogą służyć.
                Najbardziej interesowały mnie jednak postacie. Siedziały w pół mroku, parę metrów nad nami, spoglądając na nas z góry. Na tronie po lewej widziałem kobietę, z długimi włosami i bladą cerą. Na jej twarzy dało się zauważyć dostojność i chłód. Tuż obok, trzymając ją za rękę znajdował się mężczyzna, z krótszą, szarą czupryną. Oboje wydawali się być przezroczyści na tyle, żeby zauważyć, co znajdowało się za nimi. To musiały być hologramy.
- Kto tam jest? - zaciekawił się Mycroft, zasłaniając oczy.
- To nasi porywacze - rzuciłem.
Niektórzy wydali z siebie zdziwione okrzyki, a inni po prostu patrzyli, jakby chcieli samymi spojrzeniami zdobyć jakieś informacje lub odpowiedzi. Ja obserwowałem. Chciałem dowiedzieć się więcej. To było zboczenie zawodowe, każące mi analizować, aż uzyskam rozwiązanie zagadki. Ten hotel był jedną, ogromną tajemnicą.
- Czy oni są przezroczyści? - usłyszałem jak Agatha pyta o to Carmen.
- To duchy - Yama wyglądał na przerażonego.
- Nie ma czegoś takiego jak duchy - parsknął Samfu. W tej samej chwili mężczyzna wstał. Wydawał się być wysoki, ale to mogła być iluzja spowodowana tym, że stał parę metrów nad nami. Przemówił, a jego męski głos rozbrzmiał po całym pomieszczeniu:
- Goście. Witajcie w naszym hotelu Peccatorum. Cieszymy się, że możemy was w końcu poznać, prawie, że osobiście. Ja jestem Bobru, a to moja ukochana - Neri. Lokaj przedstawił wam już wszystkie ważne szczegóły, więc oszczędzę sobie tłumaczenia wam jeszcze raz, po co was tu sprowadziliśmy...
- My dalej nie wiemy, czemu nas porwaliście - powiedział odważnie Mycroft.
- Jesteście nadzieją ludzkości na to, żeby coś zmienić. Wasze poświęcenie nie pójdzie na marne. Nie traktujcie nas, jako wrogów, albo złych bohaterów tej historii, bo nimi nie jesteśmy. To ktoś z was zabił, a nie my - wytłumaczył duch. Widać było, że on nie kontrolował emocji tak dobrze jak Lokaj.
- Co to w ogóle znaczy? Jakie poświęcenie? Możemy wam pomóc, ale nie będziemy się zabijać dla waszej uciechy - Elizabeth nie podnosiła głosu, była opanowana.
- Ale nikt wam nie każe się zabijać. Wystarczy, że będziecie żyć w strachu i niepewności, co do dnia jutrzejszego. Widzieliście gdzieś zasady, które mówią "zabijajcie się"? - wydawało mi się, że Bobru ział sarkazmem i obracał sytuację w żart, ale z drugiej strony czuć było, że jest śmiertelnie poważny.
- Kim wy do cholery jesteście? - wybuchł Rewolwerow - Dlaczego zabroniliście mi nosić mój mundur?
- Chyba się już przedstawialiśmy panie Rewolwerow - kobieta odezwała się po raz pierwszy. Jej głos był dosyć wysoki, ale bardzo ładny - A zakazy mają sprawić żebyście bawili się lepiej.
- Zapłacę - rzucił nagle Raphael - Ile będziecie chcieli. Za wolność całej grupy.
Doceniałem bardzo jego chęci i to, że pomyślał o innych, ale wiedziałem, że to nie ma sensu. Ten instytut miał pieniędzy pod dostatkiem, to jakby próbować przekupić kogoś sławnego wywiadem.
- Nie interesują nas pieniądze. To coś znacznie ważniejszego i sami się o tym przekonacie, zapewne za jakiś czas, ale całość zależy od was i waszej psychiki - wytłumaczył Bobru.
- Możemy już zaczynać? Nie sprowadziliśmy was tutaj na pogaduszki. Ughh - kobieta krzyknęła przeciągle z niecierpliwością. Znałem ten krzyk. To było to samo, co usłyszeliśmy parę dni temu w jadalni, gdy myśleliśmy, że komuś coś się stało. Przez głowę przeszła mi myśl, dlaczego, ale nie to było teraz ważne.
- Dobrze, przejdźmy do konkretów - głos mężczyzny rozbrzmiał tak donośnie, że świeczniki na ścianach zatańczyły. Gdyby huknął nieco głośniej to jedynym źródłem światła w pomieszczeni zostałyby dwa, duże żyrandole - Przeprowadziliście śledztwo, więc nadszedł czas żeby sprawdzić, do jakich wniosków doszliście. Waszym zadaniem jest odkrycie przebiegu morderstwa i wskazanie sprawcy bądź sprawców... Tak może być ich dwóch, ale nie mówię, że tak jest w tym przypadku. Gdy będziecie gotowi oddacie ustnie głosy i wtedy zacznie się druga część procesu.
- Druga część? - zapytał zaskoczonym głosem Aaron.
- Proces dzieli się na trzy części. Pierwszy polega na waszej dyskusji i trwa, aż do momentu, gdzie zaczynacie atakować poszczególną osobę, którą uważacie za sprawcę. Gdy sprawca zostanie przez was wybrany poprzez ustne głosy, zostanie wysłany wraz ze swoim stanowiskiem na środek sali procesowej. Następnie będziecie mogli zasypywać go pytaniami. Jeżeli uznacie, że jest winny rozpoczynamy ostateczne głosowanie, które prowadzi do trzeciej części procesu, który pozostanie póki, co niespodzianką. Jak uznacie, że się pomyliliście, to proces wraca do pierwszej części. Wskażcie sprawcę, a wygracie, wskażcie niewinnego, a wszyscy oprócz sprawcy zostaną ukarani. Powodzenia!
                Światła klimatycznie przygasły, zostawiając pomieszczenie w delikatnym półmroku. Na stanowiskach rozświetliły się tablice, z zielono podświetlonymi napisami, na których były nasze imiona. Poczułem dreszcz niepokoju spływający mi po plecach.
- Proszę zająć miejsca - przemówił Lokaj, który stał na podwyższeniu, piętro niżej od dwójki, która pociągała za sznurki. Grupa niechętnie ruszyła na swoje miejsca. Zauważyłem, że jedno stanowisko jest puste. Wyświetlał się na nim czerwony napis "Dismas Hardin". Pierwsza ofiara tej pokręconej sytuacji. Ostrożnie wszedłem na swoje podwyższenie. Wydawało się delikatnie unosić nad ziemią, ale mogło to być złudzenie. Ciekawe było to, co Bobru powiedział o zasadach procesu. Brałem udział w wielu rozprawach, ale to było coś nowego. Specyficzne wytyczne, które sprawiały, że nawet ja nie mogłem poczuć się pewnie, chociaż główny zamysł był taki sam - poznać kolejność wydarzeń i dzięki temu znaleźć sprawcę.
                Każda osoba była już na swoim miejscu, kiedy Lokaj znowu przemówił:
- Dobrze, możemy zaczynać. Witam państwa na pierwszym procesie, w którym będziecie badać sprawę zabójstwa Bandyty - Dismasa Hardina. Oddaje państwu głos i wraz z moimi pracodawcami pozostaje do państwa dyspozycji przez cały czas - powiedział to głosem pełnym emocji, jakby zaczynał komentować mecz piłki nożnej.
Zapadła cisza. Niektórzy rozglądali się na lewo i prawo, inni wtapiali wzrok w podłogę, a jeszcze inni patrzyli nieobecnym wzrokiem przed siebie. Może i proces się zaczął, ale grupa nie miała pojęcia, od czego zacząć. Byłem jednak na tyle ciekaw, że nie przerywałem.
- Eee... - tym, który wydał z siebie dźwięk był Yama. Widziałem jak drżały mu ręce, ale po jego twarzy nie dało się tego poznać. W końcu był Pokerzystą, który doskonale kontrolował swoja mimikę. Mimo to z łatwością zauważyłem, że był wystraszony. Jak cała grupa - To, od czego zaczynamy?
- Najlepiej od początku - powiedziałem dziarskim tonem. Miałem teraz na sobie ogromny ciężar, jakim było przygotowanie grupy do procesu. Miałem parę filarów, których zamierzałem się trzymać - Pierwszą rzeczą, którą musimy ustalić jest narzędzie zbrodni, a właściwie narzędzia.
- Przecież to żelazko - powiedział Ethan, jakby tłumaczył coś małemu dziecku - Nie powinniśmy skupiać się na takich rzeczach tylko na tych, których nie wiemy.
Westchnąłem.
- Nie powiedziałabym, że to takie oczywiste - odezwała się Elizabeth.
- Niby czemu? Nie widzieliście, czym była owinięta szyja? Kabel! Został nim uduszony, przecież sama go badałaś - odezwała się Audrey - kolejna osoba, która nie była obecna przy badaniu ciała. Wiedziałem, że Elizabeth oraz ekipa Cecily doszli do innego wniosku.
- Mylicie się. Sprawdziliśmy dokładnie kabel od żelazka i nie miał śladów zużycia - stwierdziła chłodno Cecily.
- Uduszenie chyba zbytnio nie zużyłoby kabla - zastanowił się na głos Raphael. To lubiłem w naturze ludzkiej. Wszyscy byli przestraszeni i bali się zacząć, ale kiedy pojawiało się cokolwiek, co nie pasowało do ich wizji to wykłócali się o swoje. Tacy właśnie byli ludzie.
- Zużyłoby - metaliczny skrzek wyrwał mnie z rozmyślań i nieco wystraszył. Rozejrzałem się szukając jego właściciela, kiedy mój wzrok zatrzymał się na Olivierze. To był dźwięk wydawany przez jego syntezator mowy, który w nieco nieudolny, ale za to niezwykle wyraźny sposób, imitował głos – Gdy coś trzesz to widać ślady.
- Może odpadły? Nie przesadzajmy z tą dokładnością – Raphael stał przy swojej teorii.
 - Myślę, że tutaj akurat mamy do czynienia z podrzuceniem fałszywej broni, żeby nas zmylić – powiedziałem na głos – Wśród dowodów widzieliście na pewno kabel od pralki. Myślę, że to była prawdziwa broń.
- Jaki kabel? – zdziwił się Mycroft – Przecież na miejscu zbrodni niczego nie było?
- Nie chodziło ci o kabel od suszarki? Przecież to właśnie to znaleźliśmy i sam mówiłeś, że to jest broń – dodał po chwili Samfu.
- Suszarka została użyta do czegoś innego – do mieszanki głosów dołączył się Alan.
- Musimy to teraz ustalić. Mamy trzy narzędzia i dwa z nich zostały użyte do zabicia, a jedno, jako zmyła – wytłumaczyłem, mając w głowie obraz, co zostało użyte, do czego.
- O jakim kablu gadamy?! – podniósł głos Haker.
- Kabel od pralki. Jak przeszukiwaliśmy okolicę ciała to widzieliśmy, że w jednej z pralek go brakowało. Był wycięty – Yama włączył się do dyskusji.
- Znaleźliśmy nawet nożyczki, które sprawca musiał wziąć z pomieszczenia gospodarczego – dodał Alan.
                Trochę mnie to zastanawiało. Byłem prawie pewien, że zbrodnia powstała spontanicznie i nie była z góry planowana. Widać było błędy i masę niedociągnięć, które prawie dawały odpowiedź na to, kto to zrobił. Więc skąd wzięły się nożyce? Podzieliłem się obawą z grupą.
- Może sprawca wziął je do czegoś w pokoju? Wycięcie czegoś? Albo samoobrony – zaproponowała Alice.
- Chwila, chwila – Mycroft machnął ręką – Dobra sprawca wziął nożyczki i wyciął kabel. Ale co w tym kablu wskazuje wam, że został użyty, jako broń? Znaleźliście go w ogóle? Może został wycięty wcześniej, jako żart? Żeby wkurzyć dziewczyny z pralni.
- To akurat nie jest możliwe – powiedziała Alice – Pralnię odwiedzamy codziennie i jeszcze wczoraj pralka działała na sto procent. Kabel został wycięty wczoraj.
- To wciąż niczego nie dowodzi, szczególnie, jeżeli nie macie kabla – dalej uparcie brnął w swoje.
- Może ty coś wiesz? Nie zdziwiłbym się gdybyś wykorzystał moment. Zobaczyłeś, jaki był nawalony, wziąłeś nożyczki i gdy zobaczyłeś, że nie ma jak się bronić to nie używałeś ich, jako narzędzia zbrodni, tylko po prostu go udusiłeś – Aaron ział nienawiścią. Naprawdę nie przepadał za Mycroftem.
- Spędziliśmy noc razem. Mogę was zapewnić, że od północy byliśmy w pokoju Mycrofta, więc oszczędź sobie tych uwag – Wendy stanęła w obronie Hakera. Dzieliła ich specyficzna relacja.
- Może wróćmy do tematu – poprosiłem – Kabel rzeczywiście został wycięty, więc możemy założyć, że jest bronią. To, że go nigdzie nie ma jest idealnym przykładem tego jak działa umysł mordercy. Zostawił wiele rzeczy, ale narzędzie zbrodni zawsze odruchowo zabiera się ze sobą. Nie zdziwiłbym się gdyby kabel był teraz w czyimś pokoju. Czy ktoś jeszcze potrzebuje dalszych argumentów?
                Zapadła cisza. Wszyscy wyglądali na zamyślonych, ale nikt się nie odezwał. Przynajmniej to mieliśmy ustalone. To był jakiś początek.
- Dobra, to ja chcę zadać pytanie – odezwała się Sandra – Mówicie o tej suszarce, już któryś raz. Nie widzieliśmy kabla od pralki, więc może to jednak kabel od suszarki? Przecież sprawcy byłoby tak wygodniej.
- To byłoby zbyt oczywiste. Sprawca działał pod presją czasu, ale o tym pomyślał. Namieszał w ilości użytych narzędzi, więc nie użył niczego do dwóch czynności.
- A co powiesz na to, gdzie znaleźliśmy suszarkę? Kosz Alice! Popełniła błąd i próbuje teraz nas wszystkich zmylić! – krzyknął Ethan.
- Ethan, naprawdę nie sądziłam, że będziesz mi chciał tak bardzo wbić kosę w plecy.
- To nie jest żaden dowód. Akurat do tych koszy każdy miał dostęp. Pytanie brzmi, kiedy suszarka się tam pojawiła? – spytała Cecily – Alice? Lily?
- Podczas śledztwa – Lily powiedziała to bardzo cicho. Gdy przesłuchiwałem ją to była roztrzęsiona, ale wspominała, że przygotowywały pranie wraz z Alice i wtedy były tam tylko ubrania.
- Opróżniałyśmy kosze! No tak! – Alice palnęła się w głowę, jak na mój gust trochę za mocno.
- Nie było tam wtedy suszarki? – zapytała Carmen.
- Może nie zauważyłyście? – rzuciła Cecily.
- Nie, teraz pamiętam! Na sto procent nie było tam wtedy suszarki!
- Czyli ktoś podrzucił suszarkę podczas śledztwa – powiedziałem na głos – Możemy założyć śmiało, że to sprawca. Kto inny miałby to robić w takim momencie? Szkoda, że sprawca popełnił kolejny błąd.
                W głowie zbudowała mi się lista. Osobami, które mogły namieszać byli ci, którzy nie mieli żadnego konkretnego zadania podczas śledztwa. Sprawca musiał mieć wtedy masę czasu żeby podłożyć suszarkę do kosza Przyjaciółki. Moja teoria sprawdzała się coraz bardziej.
- Czyli suszarka została użyta do czegoś konkretnego? – Audrey brzmiała na nieco zdezorientowaną.
- Dismas się nią bronił? – zaproponował Raphael.
- Raczej nią dostał. Miał rozbitą głowę, na pewno nie kablem. Suszarka za to pasowała idealnie – Elizabeth odzywała się najczęściej, jak sprawa schodziła na kwestie medyczne. Bez jej analizy w sprawie zostałoby wiele niewiadomych.
- To suszarka została użyta do ogłuszenia Dismasa? – upewniła się Agatha – Czy to jest możliwe? W sensie nie myślicie, że ciężko by było nią ogłuszyć takiego dużego faceta?
- Suszarka po prostu pasuje. Zresztą nawet jak był pijany, to łatwiej udusić kogoś, kto się nie rusza, niż kogoś, kto próbuje walczyć o życie – odpowiedział jej Yama.
- Sprawca musiał być jednym wielkim gównem, jeżeli ogłuszył tak pijanego człowieka – stwierdził Rewolwerow.
- Sprawa broni chyba jest załatwiona. Każdy wie, co kto i jak? – zapytałem – Kwestia broni akurat naprawdę nie należała do skomplikowanych.
                Ludzie nie odpowiedzieli, ale kiwali twierdząco głowami. Niektórzy nie wyglądali na przekonanych, ale większość się ładnie rozpędzała. Jak patrzyłem na to jak wszyscy brali udział w dyskusji to moje serce wewnętrznie napawało się radością.
- Wiemy, czym zabito, kiedy i gdzie. Co dalej? – zapytał metalicznym głosem syntezatora Olivier.
- Nie wiem czy wiemy, gdzie zabito – powiedział nagle Maks.
- Chyba żartujesz. Co ci nie pasowało w miejscu zbrodni? – zapytał Aaron.
- Według mnie nie został zabity w pralni. Przynajmniej nie w głównej części. Mam nawet pewną teorię, gdzie dorwał go sprawca.
- Oświecisz nas? – zapytała Julia.
- Zastanówcie się sami. Tyle o tym poniekąd gadaliśmy, że na pewno się połapiecie – zaproponował.
- Żartujesz sobie? Walczymy o nasze życia. To nie jest jakaś chora gra – zdziwił się Ethan.
- Może został zabity w kuchni? – zaproponowała Carmen – Przecież tam ostatnio widziano go żywego.
Przez salę przeszło głośne uderzenie. Rewolwerow walnął się w głowę tak mocno, że na odsłoniętym czole pozostał wyraźny, czerwony ślad. Zaklął po rosyjsku, zaśmiał się, po czym wykrzyknął:
- Wiem skąd na miejscu zbrodni wzięły się nożyczki!
- Rozmowa o kuchni ci przypomniała? – zapytał ironicznie Samfu.
- Właściwie to tak. Jak sobie wczoraj popiliśmy z świętej pamięci, niech mu będzie lekko i inne, to powiedziałem, że potrzebuje nożyczek. Obiecał, że mi je przyniesie do pokoju, ale ja zasnąłem i na tym się skończyło. Zabawne, że teraz mi się to przypomniało – powiedział rozbawionym głosem.
- Nie mogłeś sam pójść po nożyczki? – zdziwił się Raphael.
- Jak ktoś proponuje, to szkoda odmówić – przyznał, a na jego twarzy wymalowała się błogość – Zresztą wszyscy działamy dla wspólnej sprawy.
- To teraz już na pewno możemy zamknąć kwestię broni… - zaczął Yama.
- I wrócić do kwestii miejsca – dokończył Maks – I nie jest to kuchnia. W pewnym miejscu widać było to dokładnie.
- Ale co było widać? – zezłościł się Samfu.
- Myślę, że ominęliśmy jeden, ważny wątek – wtrąciła Julia.
- Jaki? – zapytałem.
- Maks chce zabłysnąć wiedzą, którą ma tylko on. Niektórzy nie łączą tak sprawnie faktów. Chodzi o kolejność zdarzeń.
- Chyba nie możemy jej jeszcze określić – zdziwił się Alan.
- Nie do końca, ale wiemy, co się działo do momentu śmierci Dismasa -wytłumaczył spokojnie Maks.
- Został ogłuszony i następnie uduszony – wtrącił Olivier.
- Czym został ogłuszony?
- Suszarką – powiedziała Alice.
- Czyli sprawca był w pralni jeszcze przed ogłuszeniem Dismasa- kontynuował Aaron – Wciąż nie widzę jak to ma nam pomóc odgadnąć gdzie był atak.
- Ta informacja wyłącza możliwość tego, żeby sprawca zabił Dismasa poza piętrem pralni.
- Najpierw się wykłócasz, że morderstwo miało miejsce poza pralnią, a teraz mówisz coś zupełnie innego? – zdziwił się Samfu.
- Piętro to nie sama pralnia, mamy też korytarz – zauważyłem.
- Dismas zginął na korytarzu? – zdziwił się Mycroft – Nie rozumiem skąd taki pomysł.
- Był pijany, więc szedł powoli! – rzucił mało odkrywczo Rewolwerow.
- Chodzi o to, co tam znaleźliśmy. Jedno z gniazdek miało coś wyłamanego ze środka i była tam widoczna plama po wybielaczu. Myślę, że to tam sprawca zaatakował i ogłuszył Dismasa – Maks poprawił fedorę i uśmiechnął się, co nie zdarzało mu się często. Widać, że mu się to podobało i odnajdywał się w tym całkiem nieźle.
- Czyli sprawca przeszedł sobie obok Dismasa i nagle pomyślał „hej, może tak pójdę po suszarkę i Cię zabije”? To durne – Sandra skrzyżowała ramiona.
- Motywem zajmiemy się później, lepiej teraz skupić się na jednym – powiedziałem.
- Ale to jest możliwe. Zobaczył, że ma okazję i wrócił się po narzędzie zbrodni -  stwierdził Alan. Zanim Sandra zdążyła się zgodzić, albo znów zacząć wątpić w tą teorię, Maks znowu się odezwał:
- Dlatego myślę, że tam sprawca zaatakował, a może i nawet zabił. Tego jestem całkowicie pewien.
- A według mnie próbujesz nas zmylić. Ciało leżało w kącie pralni. Nawet przy tym kablu, którym został niby uduszony. Pewnie niedaleko suszarki. Wszystko trzyma się kupy. Co ci jeszcze nie pasuje? – Agatha nie ufała wersji Pisarza – Zachowujesz się jakbyś próbował namieszać nam w głowach.
- Staram się jedynie odkryć prawdę, która przybliży nad do rozwiązania sprawy – fuknął.
- Ja się trzymam swojej wersji, według mnie ma więcej sensu.
- To co powiesz o wyłamanym kontakcie? – zapytał Yama.
- Ktoś go wyłamał jakiś czas temu i nie naprawił. Nic nadzwyczajnego – odpowiedziała.
- Nie ma szans. Widzisz, jaki porządek panuje w hotelu? Jak wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Nie wierzę, żeby Lokaj tego nie naprawił – Alice miała rację. Jak coś się psuło to Lokaj to naprawiał. Tak samo było chociażby z windą.
 - Czy tak było? – zapytał Alan. Przez chwilę nie rozumiałem, dlaczego pyta o to Alice, ale zrozumiałem, że pytanie było skierowane do Lokaja – Mówiliście, że możemy wam zadawać pytania. Odpowiecie na to?
Zastanawiało mnie jak dużą rolę w procesie odgrywała trójka postaci na podwyższeniu. Porywacze cały czas nas obserwowali, ale nie brali czynnego udziału w procesie. Przez to, że skupiałem się na poprowadzeniu procesu nie zwracałem zbytnio na nich uwagi, ale wydawali się trwać niczym posągi. Dopiero teraz się poruszyli. Wyszeptali coś pomiędzy sobą, po czym przemówił Lokaj:
- Prawda. Jak coś w hotelu się psuje to od razu to naprawiam, chyba że... – nim skończył mówić wtrącił się Maks.
- Chyba że jest to ważny dowód w sprawie. Tak jak myślałem. Wiedziałem, że tak będzie! – Maks się naprawdę rozkręcił.
- Gniazdko jest ważne w sprawie? Absurd, no ale niech będzie- Agatha nie wyglądała na przekonaną nawet po słowach Lokaja.
- Macie pomysł, jaką rolę odegrało? Z chęcią bym posłuchała, bo Lilia ma sporo racji, to wszystko brzmi bardzo naciąganie. Chwast się przecież o to nie potknął... – powiedziała Carmen.
- Ma na pewno jakiś związek z plamą. Oba dowody wskazują nam, że coś się tam stało.
- Albo po prostu te dwa "dowody" to nic innego jak dwie sytuacje, które nie mają zbyt dużego związku ze sprawą, a Lokaj podrzuca nam kłody pod nogi, bo razem ze swoimi chorymi pracodawcami chce nas zabić! - Mycroft zaakcentował ostatnie słowa - Po mojemu zbaczamy w złą stronę. Wiemy, czym zabito, gdzie i kiedy. Trzeba teraz sprawdzić alibi poszczególnych osób i wybrać tą najbardziej pasującą.
- Jeżeli przeoczymy połowę dowodów to możemy ominąć coś bardzo ważnego - wtrąciła Elizabeth.
- Ale po co badać to gdzie zginął? Niech to będzie nawet ten cholerny korytarz - na co nam ta informacja, jak wiem, czym i kiedy. Lubicie chyba marnować czas, zamiast wykorzystać krótszą ścieżkę.
- A jak wybierzesz złą osobę? Wtedy docenisz swój pieprzony, zaoszczędzony czas? - zezłościła się Julia - Czemu ludzie czasami po prostu decydują się nie myśleć. To was boli?
- To naprawdę ważne - zauważyłem - Jeżeli mamy dodatkowo ustalić przebieg wydarzeń wręcz kluczowe.
- Dobra, róbcie co chcecie - żachnął się Haker.
- Ktoś ma jakąś teorię? - zapytałem.
- Sprawca dopadł tam idącego Dismasa i ten upadając zakrwawił dywan i wyłamał lampkę z kontaktu - zaproponował Olivier.
- Nie do końca pasuje - przerwała mu Cecily - Gniazdko, jak widać na zdjęciach - kliknęła na swoją bransoletkę - jest wyłamane poziomo, a nie pionowo. Ktoś uderzył w nie od boku, a nie od góry.
- Może Dismas nie dał rady już iść, zatrzymał się i z nudów wyłamał tą lampkę? Patrząc na to kim był, nie zdziwiłabym się, szczególnie po alkoholu - zaproponowała Lily - I wtedy sprawca go zaszedł.
- Patrząc na to, w jakim był stanie to wątpię - powiedział Rewolwerow - Wstawił się tak, że ledwo szedł. Jak wychodziłem z kuchni to musiałem rozsuwać stoły, żeby przez przypadek się nie zabił. To byłaby smutna, smutna śmierć.
- Według mnie jedno i drugie nie stało się tak od razu – wtrąciłem – Plama i gniazdko stały się w pewnym odstępie czasowym. Chociaż to tylko teoria.
- Ale pasowałaby jeżeli spojrzeć jak to wszystko mogło się rozegrać – Maks złapał się za podbródek – Zastanawiam się czy to czy sprawca dopiero szedł czy już był w pralni jest istotne.
- Nie do końca, chociaż na pewno pomogłoby ustalić trochę kolejność zdarzeń – rzuciła Cecily.
- No dobra, to sprawca spotyka Dismasa i z nim o czymś gada – zaczął Alan.
- Moment, skąd pomysł, że ze sobą rozmawiali? – zapytał Yama.
- Nożyczki – Lily znowu nie podniosła zbytnio głosu.
- No tak, przecież miał je Dismas – zauważył Aaron.
- Więc sprawca podszedł, zagadał i zabrał nożyczki? – podsumowała Julia.
- Może chciał mu zabrać potencjalną broń? Po pijaku nie było to może nawet zbyt trudne – zarzucił Samfu.
- Czyli spotkał go po drodze do pralni – zdałem sobie z tego sprawę.
- Dlaczego tak myślisz?
- To, że zabrał nożyczki mogło być oczywiście próbą rozbrojenia ofiary, ale według mnie było zwykłą przysługą, żeby pijana osoba nie zrobiła sobie krzywdy. Sprawca zabrał nożyce i poszedł do pralni, ale Dismas mógł go zaczepić czy coś powiedzieć, a może nawet pomysł pojawił się znikąd – tak czy siak sprawca nagle postanowił wykorzystać sytuację. Poszedł, odniósł pranie czy cokolwiek i zebrał wszystkie potrzebne rzeczy – postanowiłem im pomóc – Gdy wrócił na korytarz uderzył go w głowę. Zaczął go dusić i podczas szarpaniny Dismas musiał odzyskać przytomność, a może to był odruch? Kopnął w lampkę i ją wyłamał, a potem zginął.
- Sporo gdybania – Mycroft nie wyglądał na przekonanego, ale przez cały proces rzucał bardzo słabymi pomysłami, więc miałem nadzieję, że jego niewiara nie przeniesie się na resztę.
- Ale to jest jakiś zarys. Nawet nie do końca pasujący, daje nam sporo informacji – Cecily spojrzała na mnie – Dziękuje.
- Nie ma, za co. Jestem tutaj, żeby podzielić się z wami doświadczeniem. Powinniście raczej podziękować mordercy, że nie wybrał mnie – zaśmiałem się pod nosem.
- Jednego nie rozumiem – włączył się Olivier – Skoro suszarka służyła do ogłuszenia to skąd te ruchy podczas duszenia? Czy naprawdę nieprzytomny mógłby mieć taki odruch?
- Pewnie, że tak – Elizabeth mnie uprzedziła – Podczas drgawek przedśmiertnych ciało może wywijać jak szalone. Wersja Jacoba jest możliwa.
- Czyli sprawca nie umiał nawet ogłuszyć? Towarzysze, czy to nie oczyszcza mnie z podejrzeń? – zapytał Rewolwerow.
- Niby czemu? – zapytała Wendy.
- Umiem zabić łyżką na trzysta siedemdziesiąt dwa sposoby. Myślicie, że nie ogłuszyłbym jakieś chłystka suszarką? – tym razem Komunista się zaśmiał.
                Duża część ustaleń była za nami. Właściwie już z tego można by było przechodzić do poważniejszych wniosków, ale chciałem im pokazać jeszcze parę sztuczek, żeby potrafili sobie poradzić. Bardzo mi na tym zależało.
- Wiemy gdzie, wiemy czym i kiedy. Chociaż można by było jeszcze trochę skupić się na czasie – widziałem w głowie listę rzeczy, o których trzeba wspomnieć i odhaczałem kolejne pozycje.
- Bandyta zginął kwadrans po północy według tego, co było w pliku – przypomniała Audrey.
- A z kuchni wyszedł około północy – powiedział Wendy.
- Czyli w piętnaście minut dotarł do pralni, zdołał spotkać sprawcę i zginąć – tym razem podsumowaniem zajął się Raphael.
- Tak. To daje nam kolejne dwie rzeczy do ogarnięcia – powiedziałem.
- Ile mu zajęło dotarcie i… - zaczął Yama.
- Jak dobrze sprawca znał rozkład pralni? – pomysłem rzuciła Julia.
- Jak to? Co to ma do rzeczy? – zdziwił się Mycroft.
- Myślisz, że zdołałbyś na półkach w niecałe piętnaście minut znaleźć te wszystkie rzeczy, które zostały użyte do zabicia? Odłożyć pranie? – zapytał z przekąsem Maks.
- Nie mówiąc już o tym, że Dismas szedł pijany. Możliwe, że doszedł do pralni po dziesięciu minutach jak nie lepiej – zauważył Yama.
- A jak ktoś mu pomógł? – zapytał Olivier – Pomógł w dojściu do pralni.
- Raczej wątpię żeby ktokolwiek poza sprawcą chciał podchodzić do nawalonego jak stodoła faceta, który jest znany z tego, że morduje – celnie wypunktowała Sandra.
- A sprawca spotkał go prawdopodobnie później – dokończył Alan.
- Chyba, że jednak to sprawca go tam zwabił – zaproponował Ethan – Może użył jakiegoś podstępu?
- Nie zapominajmy, że Dismas z kuchni zabrał alkohol – powiedział nagle Mycroft – Czy ktoś widział gdzieś butelkę?
- Na miejscu nie było ani butelki, ani wyłamanej lampki, więc myślę, że sprawca ją również zabrał ze sobą – odpowiedział Alan.
- Wziął alkohol i nożyczki, więc szedł do sypialni. Jakim cudem trafił do pralni? – włączyła się Cecily.
- Może ktoś go nakierował? – zapytał Alan.
- Wszystko stało się przez tą imprezę. Wszyscy popili i stało się – wystrzelił nagle Samfu.
- Nikt nikogo nie prosił na siłę – zdenerwowała się Alice – Przecież was tylko zaprosiłam.
- Na pewno nie zaprowadził go sprawca. Czy ktoś pomógł, ciężko powiedzieć. Póki, co nie możemy tego określić – powiedziałem – Możemy za to mniej więcej ustalić ile zajęła mu cała trasa. Rewolwerow, czy możesz powiedzieć, jak najdokładniej, o której wyszedłeś z jadalni.
- Nie patrzyłem na zegarek – przyznał po chwili – Na pewno była północ, bo zawsze wtedy swędzi mnie prawa stopa. Domaga się spaceru. Na wolności uwielbiałem spacerować. Szczególnie w nocy.
- Może przespacerowałeś się do pralni i zabiłeś Dismasa? – zapytał Aaron.
- Już mówiłem to wam raz. Nie powtórzę.
- Północ. Poszedł potem do pomieszczenia gospodarczego – przypomniał Alan.
- Musiał iść wolno, jak skręcałem na klatkę schodową to go nie widziałem. Dalej był w jadalni i to sam. Nikogo więcej nie widziałem – dodał Komunista.
- Po wzięciu nożyczek poszedł do windy, a potem dopiero dotarł na korytarz pralni – dokończył Maks.
- Nie widzę żeby pokonał tą trasę w szybciej niż dziesięć minut – powiedziałem – Może nawet więcej, a już kwadrans po północy nie żył. Czy to nie jest oczywiste, że sprawca bardzo szybko wszystko przygotował?
                Rozejrzałem się i zauważyłem, że dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Na twarzach ludzi widać było determinację. Chcieli prawdy. Gdyby teraz coś nas zatrzymało to mogłoby oznaczać koniec, ale adrenalina sprawiała, że wszyscy mieli coś do dodania. Miałem, z kim odbijać piłeczkę.
- Sprawca dobrze znał pralnię. To oznacza, że ci, którzy nie przebywali w pralni są wyłączeni z grona podejrzeń? – zapytała Cecily.
- Tak. Pralnia ma to do siebie, że wszystko tam jest pochowane. Założę się, że mało, kto z was wiedział, że w pralni w ogóle jest coś takiego jak ręczna suszarka. Wybielacz też nie stał na wierzchu. Myślę, że sprawca nawet, jeżeli znał pralnię to musiał działać naprawdę szybko – wytłumaczyłem.
- Może jednak sprawca zebrał to wszystko w jednym miejscu i sam sprowadził Dismasa na miejsce? – zapytała Carmen – Nie daje mi to spokoju.
- Nie mamy na to dowodu – zasmucił się Alan.
- Nie mamy, ale to po prostu nie ma sensu – powiedziała Cecily – Jeżeli ktoś tak dobrze zaplanował zabójstwo to jak mógł popełnić tyle błędów potem? Przecież już parokrotnie wskazaliśmy wszystkie potknięcia. Może i się zestresował, ale aż tak? To zabójstwo było spontaniczne i tego jestem pewna.
- Masz absolutną rację – powiedziałem nie ukrywając podziwu. To była naprawdę solidna argumentacja.
- Czyli wracamy do listy osób, które były stałymi bywalcami w pralni.
- Alice i Lily były tam, co ranek – rzuciła Sandra.
- Tak samo Raphael – przypomniał Komunista – Dopiszcie też mnie. Często tam przybywałem.
- Serio, wsypałeś sam siebie? – Uwodzicielka nie mogła uwierzyć.
- Skoro wszyscy to wszyscy – wzruszył ramionami.
- No to czasami wpadała jeszcze Agatha i Elizabeth – powiedziała Alice.
- Tak… - przyznała smutno – Ale ja tylko przepierałem swoje maskotki… Nikogo nie zabiłam.
- Ja z kolei po prostu odbierałam swoje pranie i sprawdzałam środki czystości. Chciałam wiedzieć, czy nikt nie próbuje skleić czegoś niebezpiecznego – wytłumaczyła Elizabeth, nieco drżącym głosem.
- Musimy zrobić głosowania i przepytać każdego po kolei. Ktoś ma mocne alibi, które będzie mógł przedstawić? – nadszedł ten czas, co oznajmiłem reszcie.
- Ja mam alibi. Myślę, że wystarczające. Dlaczego pytasz? – zapytała Twórczyni.
- Chciałbym zobaczyć jak wygląda druga część procesu. Nie uważacie, że warto się dowiedzieć, przed szukaniem sprawcy?
- W sumie to bardzo dobry pomysł – zauważył Yama.
- To możemy weźmiemy kogoś, kto na sto procent tego nie zrobił? Kogoś spoza grona podejrzanych? – zaproponowała Julia.
- Ja się mogę zgłosić – zaproponował Mycroft – Przyznaję, że bardzo mnie interesuje jak działa ten system.
- A jakie jest twoje alibi? – zapytał obrażony Aaron.
- Ja byłam z nim całą noc – przypomniała Wendy. Informatyk już nic nie powiedział.
- Dobra. To głosujmy. Głosuję na Mycrofta Goldenwire – powiedziałem na głos.
- Głosuję na Mycrofta Goldenwire – powiedziała Cecily. Za nią poszli wszyscy.
 Ostatnia powiedziała to Wendy i kiedy to zrobiła światła przygasły. Na środku, pomiędzy stanowiskami pojawił się świetlisty okrąg. Do jego wnętrza ruszyła, niczym napędzana niewidzialnym silnikiem, stacja, na której stał Mycroft. W tle rozbrzmiał dźwięk bijącego serca, dokładnie taki sam, jak słyszeliśmy, gdy pojawił się komunikat odkrycia ciała.
- Mycroft – zacząłem – Jakie jest twoje alibi na czas popełnienia zabójstwa?
Rozbłysnął reflektor. Wiązka światła zaświeciła na stojącego po środku Mycrofta, pozostawiając pozostałe osoby w półmroku. To on był w centrum uwagi.
- Tak jak mówiłem, spędziłem całą noc z Wendy w moim pokoju. Widzieliśmy Dismasa żywego przed północą, ale potem wyszliśmy z kuchni i zobaczyliśmy go dopiero z rana w pralni.
- Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli ją kryjesz, albo ona kryje ciebie to jedno z was zginie, jeżeli źle zagłosujemy?
- Stary ogarnij się – powiedział nagle Mycroft przestraszonym głosem – To miała być próba działania tego systemu.
- Odpowiedz na pytanie.
- Tak, do cholery! – krzyknął.
- Dobra, nie mam więcej pytań – uśmiechnąłem się pod nosem. Mycroft zasłużył na mały wzrost ciśnienia, chociaż od początku wiedziałem, że jest niewinny.
- Jak możemy to cofnąć? – Wendy skierowała pytanie do Lokaja.
- Wystarczy, że wcisną państwo niebieskie przyciski na panelach.
                Sala rozbrzmiała dwudziestoma kliknięciami. Mechanizm był całkiem wygodny, a stanowisko Mycrofta wróciło na swoje miejsce.  Teraz trzeba było ustalić, kto z szóstki mógł być winien. Miałem już najbardziej podejrzaną osobę na celowniku, ale nie chciałem jeszcze robić niepotrzebnego zamieszania. Musiałem być pewien, żeby przedstawić prawdę w najczystszym możliwym wydaniu. Byłem niczym producent amfetaminy, który celował w jak największą czystość towaru.
- Dobra wiemy jak działa druga część procesu. Możemy zacząć ostatecznie przesłuchania – powiedziałem.
- Ja się czuję trochę niepewnie – powiedział Aaron – To co ustaliliśmy ma ręce i nogi, ale czy niczego nie przeoczyliśmy? Przecież tak naprawdę nikt oprócz pojedynczych osób nie ma alibi na ten czas.
- Lily możesz nam powiedzieć, gdzie w pralni znajdowała się suszarka do włosów? – zapytałem, ignorując pytanie Aarona.
- W schowku, po prawej stronie, wisiała na haczyku – odpowiedziała niepewnie.
- Jakbyś miała ją zabrać i dodatkowo uciąć kabel od pralki, jak myślisz ile by ci to zajęło?
- Jakieś dwie minuty.
- Widzisz Aaronie, Lily jest tam, co ranek i zajęłoby jej to tyle. Ja nie miałem pojęcia, gdzie była suszarka i pewnie musiałbym szukać dobre dziesięć minut, nie mówiąc już, o wycięciu kabla. To musiała zrobić osoba, która wiedziała czego szuka.
- Jak już jesteśmy przy suszarce – wtrącił Samfu – Co jeżeli to wszystko zrobiła Lily? Jest fryzjerką. Przecież na pewno ma jakieś suszarki w pokoju.
                Poczułem się jakby ktoś włożył patyk w tryby mojej maszyny. Proces myślowy zatrzymał się dosłownie na ułamek sekundy, ale wybił mnie z rytmu. Nie brałem tego pod uwagę. Lily nie pasowała mi do mordercy, ale te słowa sprawiały, że nie można było jej jeszcze wykreślać.
- Ja nie… - szepnęła, ale po chwili zamilkła. Zatkało ją, tak samo jak mnie.
- Ty nie, co? Masz coś do ukrycia?
- Stresujesz ją dupku – odgroziła się Sandra.
- Agatho, chciałaś iść na pierwszy ogień – przerwałem kłótnię – Dlatego głosuję na Agathę Liddell.
- Głosuję na Lil… Agathę Liddell – zawtórowała mi Carmen.
- Głosuję na Agathę Liddell – powtórzyła reszta grupy. Mechanizm się powtórzył, stanowisko ruszyło do okręgu, światła przygasły, a reflektor skupił się na niskiej dziewczynie w centrum. Wydawała się być najdrobniejsza ze wszystkich, a co zabawne nie była najmłodsza.
- Gdzie byłaś, gdy zabijano Dismasa? – zapytał Alan.
- Byłam w swoim pokoju i to już od ponad dwóch godzin – odpowiedziała nieco drżącym, ale zdecydowanym tonem.
- Masz jakiś dowód? Ktoś tam z tobą był? – do przepytania dołączył się Yama.
- Byłam sama… ale mam to – wcisnęła przycisk na bransoletce – „Zakaz opuszczania pokoju po rozpoczęciu ciszy nocnej”.
To była dla mnie oczywistość od początku. Agatha nie mogła zabić, bo podczas ciszy nocnej musiała być w swoim pokoju.
- Chyba nie ma, co drążyć – zauważyła Cecily i wcisnęła niebieski przycisk cofający Agathę do reszty. Pozostało pięciu podejrzanych.
                Stanowisko z Twórczynią Zabawek wróciło na miejsce, a ja zastanawiałem się, kogo można pozbyć się teraz. Z pozostałej piątki wszyscy mieli luki w alibi, ale ciężko było stwierdzić, kogo można wykluczyć. Lubiłem działać metodą wykluczenia podejrzanych – dzięki temu, nawet jak zostawało ich paru, to nie musiałem rozbijać swojego procesu myślowego na wszystkich. To znacznie ułatwiało zadanie. W tym procesie od początku wiedziałem, że w grę wchodzą tylko osoby, które chodziły do pralni w miarę regularnie. Nie wyobrażałem sobie analizowania dwudziestu innych osób. Taka ilość była zdecydowanie za duża.
- Głosuję na Rewolwerowa Piotrowicza Iwaszowa – tok myślowy przerwał mi głos Aarona.
- Miejmy to za sobą – Komunista wyprostował się i dumnie wypiął do przodu. Jednogłośnie wysłaliśmy go do centralnego kręgu.
- Gdzie byłeś wczoraj po północy? – zapytał ten, który rozpoczął głosowanie.
- W pokoju. Nie mam jednak dla was żadnego dowodu, który to by potwierdził – odpowiedział szczerze.
- Pobiłeś go w czytelni. Na samym początku. Może teraz znowu cię sprowokował? – rzuciłem.
- Nie sprowokował. Nie uważacie, że byłbym idiotą prosząc go o nożyczki, żeby mnie to powiązało ze sprawą? Poza tym nie byłem w pralni odkąd to ustrojstwo zabroniło mi nosić mojego stroju – odpowiedział.
- Ale poznałeś układ pomieszczeń – wypunktował Olivier.
- Ostatni raz w pralni byłem dwa dni temu. Od tamtego momentu tam nie zachodziłem. Wierzcie mi lub nie. Co do bójki to broniłem wtedy kogoś, kto tego potrzebował. W życiu nie zaatakowałbym bezbronnego, chyba że byłby zdradzieckim psem. Dismas był ciężkim człowiekiem, ale nie był zdrajcą. Mam swój honor – po raz pierwszy od trafienia do hotelu, usłyszałem w głosie Rewolwerowa irytację. Jego ton się wyostrzył, przez chwilę nie dało się poznać w nim tego beztroskiego człowieka, który zdaje się nie myśleć o niczym. Może nie był taki głupi, na jakiego wyglądał?
- Nie ma sensu go wałkować, nie pasuje za bardzo do profilu sprawcy – powiedziałem.
- Nie wiemy, jaki jest profil sprawcy – zauważyła Agatha.
- Oj wiemy. Przez cały proces to ustalamy – powiedziałem, myśląc, że żartuje – Chwila, ty mówisz poważnie?
- Nie dla wszystkich to jest oczywiste panie detektywie – oburzył się Mycroft.
- Szukamy osoby, która wykorzystała sytuację. Mogła być podatna na zaczepki i to popchnęło ją do zabicia. Kogoś, kto nie znał się na tym i zabił bardzo niechlujnie, a dodatkowo spanikował lub był na tyle zmęczony po wszystkim, że zostawił masę poszlak. No i rzecz jasna znał rozkład pralni, żeby znaleźć szybko wszystkie potrzebne przedmioty. – wypowiedzenie tego na głos jeszcze bardziej mnie utwierdziło w tym, kto jest sprawcą.
- Dobra, on ma rację – powiedziała Carmen i wcisnęła niebieski przycisk. Komunista po chwili wrócił do kręgu.
- Głosuję na Lily Eucliffe – powiedział nagle Samfu, a po nim powtórzyła to reszta. Cztery osoby zostały w „grze”. Ktoś z nich zabił. Fryzjerka wyglądała na wystraszoną i cała drżała. Widać, że ostatkami sił wstrzymywała płacz. Gdy reflektory zaświeciły na jej twarz to aż podskoczyła.
- Gdzie byłaś wczoraj w nocy, kiedy działo się przestępstwo? – zapytała Cecily.
- Byłam w swoim pokoju i przygotowywałam się do snu. O północy już pewnie spałam – powiedziała.
- Ktoś może to potwierdzić?
- Ja ją odprowadzałam do pokoju. Było już po północy. Młoda trochę zabalowała i zaburzyło to jej poczucie czasu – wtrąciła się Sandra. To było ciekawe. Kłamała żeby chronić Lily? Czy może rzeczywiście tak było?
- Ona przed chwilą powiedziała coś innego – zdziwiła się Aktorka.
- Bo jest przerażona! Nie widzisz jak drży? Dajcie spokój tej dziewczynie. Wiecie, że ona się boi krwi? Prędzej sama by tam zemdlała niż zmyła plamę z dywanu – Uwodzicielka broniła jej jak lwica.
- To prawda? – wtrąciłem – Boisz się krwi?
- T-tak… - powiedziała nieśmiało – Cierpię na hemofobię.
- A co z suszarką, halo! – wtrącił się nagle Samfu.
- Jak to co? Suszarki były też w pralni i to żaden dowód – powiedziała Sandra.
- Możesz dać odpowiedzieć tej, co jest przesłuchiwana? – w głosie Julii było słychać irytację.
- Pierdol się – odpowiedziała Sandra – To, że młoda jest w kręgu nie znaczy, że nie mogę się odezwać. Lily jest niewinna i dajcie jej już spokój – wcisnęła niebieski przycisk. Parę osób natychmiast poszło w jej ślady. Ja również. Hemofobia wyłączała ją z gry. Osoby cierpiący na tą przypadłość nie mogły patrzeć na krew. Jeżeli Dismas byłby tylko uduszony to niczego by nie zmieniało, ale został też ogłuszony, co jasno wskazywało na to, że to nie może być ona.
                W kręgu podejrzanych pozostały trzy osoby. Elizabeth, Alice oraz Raphael.
- Kto teraz? – zastanowił się.
- Głosuję na Elizabeth Goodwyn – powiedział Alan. Zagłosował na nią jej własny przyjaciel. Udało mi się zauważyć, że zachowywał się ostatnio nieco nietypowo, ale to, że on rozpoczął głosowanie na Elizabeth było sporym zaskoczeniem. Była jednak w kręgu podejrzanych, więc ludzie bez większego zdziwienia powtórzyli formułkę i wysłali Farmaceutkę na środek sali.
- Mam pytanie – powiedział na głos Olivier – Do Lokaja.
- Słucham Panie Naess.
- Zostały trzy podejrzane osoby. Możemy zagłosować za wszystkimi i po prostu przepytać ich naraz?
- To nie głupi pomysł – powiedziała Cecily z poważną miną.
- Jeżeli państwo chcą to możemy tak zrobić. Dzięki temu ostatnie momenty będą jeszcze bardziej emocjonujące – odpowiedział Białowłosy.
- Nie chodzi o emocje, tylko o wygodę – wyjaśnił Olivier, ale Lokaj już nie słuchał.
- Głosuję na Raphaela de Caumonta – zaczęła Audrey i po chwili Łyżwiarz znalazł się na środku.
- Głosuję na Alice Clarisse – zacząłem i po głosowaniu w centrum znajdowały się trzy osoby – Łyżwiarz, Przyjaciółka oraz Farmaceutka. Ktoś z nich musiał być mordercą. Ktoś z nich zabił Dismasa Hardina i próbował uciec z tego miejsca na własną rękę, skazując nas wszystkich na porażkę.
                Teraz wszystko miało się rozegrać. Podejrzani stali w trójkącie, patrząc na siebie. Elizabeth nie pokazywała zbyt dużo na swojej twarzy, przez maskę, którą bez przerwy nosiła. Z tego, co słyszałem była kiepską kłamczynią. Dlaczego zasłaniała teraz usta? Raphael wyglądał na bardzo zmęczonego i nieco zdenerwowanego, ale obserwował resztę uważnym spojrzeniem. Alice z kolei wyglądała na najbardziej spanikowaną, ale walczyła z tym uczuciem.
- Może zdejmiesz maskę, co? – zaproponował Samfu.
- Czuję się w niej pewniej.
- Tak samo czułaś się jak dusiłaś Dismasa? – wypalił Alan. Zatkało mnie i prawie każdego na sali, ale Elizabeth wydawała się zachowywać spokój.
- Nie rozumiem skąd takie podejrzenia – odpowiedziała.
- Badałaś zachowania osób uduszonych przez ostatnie dni! Sam nosiłem ci książkę, na której brakowało jednej strony. Nie chciałem w to uwierzyć, ale teraz jestem prawie pewien. Planowałaś tą zbrodnię i poczekałaś na noc taką jak poprzednia żeby zaatakować.
- Naprawdę myślisz, że byłabym do tego zdolna Alan? – zapytała.
- Dlaczego jesteś taka spokojna? On cię oskarża! – oburzył się Mycroft.
- Może ma rację? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Czy Elizabeth to zrobiła, zastanowiłem się w myślach. Nie do końca pasowała do profilu sprawcy. Jeżeli czytała coś parę dni wcześniej to nie mogła spanikować po zabiciu. Chyba, że rozłożył ją sam fakt, ale nie wierzyłem w to. Co ona planowała?
- Ja ostatni raz byłam w pralni w ranek morderstwa – odezwała się nagle Alice – Kolejny  raz odwiedziłam ją dopiero dzisiaj z rana, kiedy Dismas już nie żył. Wczoraj organizowałam spotkanie i sama sporo wypiłam, więc jestem czysta.
- Spotkanie, na którym upiłaś Dismasa i go potem zwabiłaś do pralni i zabiłaś? – zapytała Sandra.
- Jaki jest twój problem? Najpierw Wendy teraz ja?
- Mam słabość do męczenia fałszywych suk – przyznała wzruszając ramionami.
- Elizabeth nie pasuje do profilu sprawcy – powiedziałem powoli, ostrożnie, jakbym bał się tego, co się stanie.
- Co niby tam robiłaś? – zapytał Yama – Bo jak dla mnie oczywistą podejrzaną jest Alice. Upiła i wszystko przygotowała, żeby zaatakować. Specjalnie czekała tyle dni, aż uśpi naszą czujność. Widzieliście, jakie ma napady złości.
- Czemu się na mnie tak uwzięliście? – krzyknęła Przyjaciółka.
- Przepierałam maskę, którą ubrudziłam wczoraj podczas obiadu – powiedziała. Coś błysnęło mi w głowie. Czy to była…
- Ja chciałbym coś wyznać – powiedział Raphael – To ja podłożyłem suszarkę do kosza Alice.
                To było zaskoczenie. Musiałem przyznać, że robiło się coraz ciekawiej. Widziałem niedowierzanie na twarzach innych.
- Nie rozumiem – wydukał Yama.
- Ale ja rozumiem. Raphael go kropnął – wykrzyczał Samfu.
- Nikogo nie zabiłem – powiedział – Po prostu widziałem jak Alice wraca wczoraj około pierwszej do swojego pokoju. Wiem to, bo mieszka obok mnie, a ja przez swój zakaz nie mogę za dużo spać. Wyrzuciła coś do śmietnika przy moim pokoju i jeszcze przemieszała. Chciałem do niej wyjść i zapytać czemu wyrzuca coś tutaj, ale zachowywała się na tyle podejrzanie, że postanowiłem poczekać. Jak zniknęła to podszedłem i przejrzałem śmieci, a wśród nich znalazłem suszarkę. Zły wybiegłem i postanowiłem, że wyrzucę to do jej prania, gdy nadarzy się okazja. Z rana jednak nie poszedłem do pralni, bo musiałem postawić się na nogi dzbanem kawy. Gdy już się zebrałem to rozbrzmiał komunikat i zaczęło się śledztwo. Pomyślałem, że mimo wszystko warto dokończyć plan, więc jak zaczęliście wszystko przeszukiwać to podrzuciłem jej to, co znalazłem. Nie miałem jednak pojęcia, że to narzędzie zbrodni, a potem byłem zbyt spanikowany, żeby coś powiedzieć – Po długich zeznaniach wcisnął przycisk na bransoletce – „Zakaz spania dłużej niż trzy godziny”.
Jego relacja brzmiała dosyć solidnie, chociaż jedna rzecz mnie zastanawiała. Alice obserwowała Raphaela bez słowa nie wiedząc, co powiedzieć. W sali zapadła długa cisza. Po takim wyznaniu nikt nie wiedział za bardzo, co powiedzieć. Zakaz Raphaela był strasznie utrudniający życie.
- Alice? – zapytał w końcu Mycroft – Czemu nic nie mówisz?
- Ja pierdole – westchnęła Audrey.
- No i to chyba tyle – powiedział Yama wsadzając ręce do kieszeni.
- Nie powiedziałbym – wtrąciłem się – Nie mamy potwierdzenia słów tego, że to, co mówi Raphael to prawda.
- Ale wszystko pasuje. Przyznał nawet, że namieszał w dowodach, po co miałby kłamać? – zapytał Ethan.
- Może dlatego, że sam ma coś do ukrycia – Lily odezwała się jak zwykle cicho, ale tym razem jej głos wydawał się przecinać wszystko.
- Jak to? – zapytał Raphael.
- Alice nie miała za bardzo czasu na atak, była nieźle wstawiona, też w to nie wierzę – powiedział Samfu.
- To co powiedziała Elizabeth mi coś przypomniało – Fryzjerka spojrzała na Farmaceutkę, w której oczach zobaczyłem dziwny ogień.
- Jestem z was dumna – Elizabeth zdjęła maskę z ust i zobaczyłem na jej twarzy uśmiech – Z ciebie za czujność Alan i z Jacoba oraz Lily za uwagę. Jestem z całego serca dumna.
- Nie rozumiem – Aaron rozejrzał się zdezorientowany. Mało, kto rozumiał to, co się dzieje.
- Możesz powiedzieć, o czym mówiłaś Lily – poprosił Olivier.
- Elizabeth powiedziała, że wczoraj na obiedzie coś się stało z jej maską. To było jednak kłamstwo, ale też podpowiedź, bo wczoraj Raphael zabrudził się podczas jedzenia.
- I co z tego? – zdziwił się Łyżwiarz, ale na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
- To, że jesteś największym czyściochem jakiego tutaj mamy. Wspominałeś nie raz, że gardzisz brudem. Dlatego na pewno byłeś w pralni wyczyścić swój strój – ciągnęła dalej.
- Byłem w pralni dopiero z rana żeby zanieść suszarkę. Chciałem wam pomóc – odpowiedział.
- I pomogłeś. Ale nie tym, że próbowałeś wrobić Alice, tylko tym, że otwarcie powiedziałeś o swoich preferencjach, a jeszcze zdradziłeś zakaz. To był twój motyw prawda? Chciałeś się w końcu wyspać?
- O czym ty bredzisz dziewucho? – Raphael był coraz bardziej zdenerwowany.
- W sumie kiedyś wspominał, że woli wcześniej się położyć, ale też wcześniej wstać – przypomniał Alan.
- Też to pamiętam – potwierdziła Sandra.
- Lubię spać, czy jest w tym coś dziwnego? – zapytał Raphael.
- Co zrobiłeś z brudnymi ciuchami? – zapytałem wprost.
- Odłożyłem do prania i tyle.
- Wczoraj w nocy? Spotkałeś Dismasa i cię zaczepiał? – dociskałem.
- O chuj ci chodzi? – Raphael robił się czerwony na twarzy. I zaczął machać rękoma.
- Co robiłeś wczoraj w nocy? – zapytał Maks.
- Przecież mówiłem, że byłem w pokoju i widziałem wracającą Alice. Spytajcie jej, co robiła. Och nie, nie odpowie wam, bo wie, że ją widziałem – bronił się dalej.
- Ja… ja nie… - Alice zająknęła się. Spojrzałem na Elizabeth, która obudziła ten chaos. Pociągała nosem, jakby coś wąchała.
- Elizabeth, wszystko gra? – zapytałem.
- Nie. Czuję coś dziwnego – powiedziała.
- Co takiego?
                Dyskusja ucichła. Wszyscy patrzyli teraz w stronę Elizabeth, która pociągała głośno nosem, wąchając powietrze.
- Czuję… wybielacz? – zdziwiła się sama.
- Może zapach wisi ci w głowie po śledztwie. Cała pralnia nim dawała – stwierdził Yama.
- Nie. Ja go czuję tutaj. Teraz. Jak zdjęłam maskę to uderzył mnie w nos, a mam bardzo czuły węch i takie chemikalia wyczuję od razu.
                Czyżby…
- To nie ja – Alice zdołała wydusić z siebie te trzy słowa.
- Raphael… - wyszeptała Elizabeth – To od ciebie tak czuć wybielaczem.
- Wydaje ci się – wysapał.
- Czuję przecież. Mój boże, pachniesz jak wytwórnia chemikaliów…
- Po tym jak wylało się tyle wybielacza na zakrycie plamy to się nie dziwię – powiedział Aaron – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.
- Ale ja nic nie zrobiłem! Zapach wybielacza jest przez to, że wdychałem go w formie ogłupiacza i to mam świadka. Wendy, robiliśmy to razem, pamiętasz?
Striptizerka jednak milczała. Patrzyła na niego zniesmaczona.
- Nie pamiętasz jak odpłynęłaś?! Kurwa nie rób mi tego! – krzyknął.
- Zamknij się – Mycroft wydawał się być poważnie zdenerwowany – Trzymaj się od niej z dala psycholu.
- Poszedłeś uprać swój garnitur i go odbierałeś, kiedy wpadłeś na Dismasa – zacząłem.
- Nie! Mówiłem już jak było! – przerwał – Wieczorem zaniosłem tam tylko suszarkę!
- A nie rano? Podczas śledztwa? – zdziwiła się Cecily.
- Tak… Zdenerwowałem się, dlatego mi się plączę! Nie zabiłem go – w kąciku jego ust zebrała się strużka śliny, którą przetarł dłonią.
- Zdenerwował cię i zaczepił w jakiś sposób, a ty wykorzystałeś chwilę i go ogłuszyłeś, a potem udusiłeś. Potem zalałeś plamę wybielaczem, który zużywałeś tylko ty i ułożyłeś ciało w rogu, owijając je żelazkiem – dokończyłem.
- Nie macie na to dowodu!
- Oczywiście że mamy. Przedstawiliśmy ci ich aż za dużo. Dodatkowo pasujesz do profilu sprawcy. Szkoda, że nie jesteś tak dokładny w zabijaniu jak w czyszczeniu swoich ubrań…
- Nie prawda! Przysięgam, że to nie ja! To Alice! Ona go zabiła! Widziałem jak wracała o pierwszej! To ona go zabiła!
- Myślę, że możemy głosować – powiedział Olivier.
- Cofnijmy najpierw Elizabeth i Alice do kręgu – zaproponował Maks.
                Wcisnęliśmy odpowiednie przyciski i po chwili na środku został tylko Raphael, który cały czas próbował nas przekonywać o swojej niewinności. Widziałem ulgę na twarzy Alice oraz ciepło w oczach Elizabeth, która ponownie zasłoniła swoją twarz maską. Gdyby tego nie zrobiła dojście do tego, kto zabił mogło nie być takie oczywiste.
- Czy możecie mnie kurwa posłuchać?! – Raphael już nie krzyczał, on wrzeszczał – Jeżeli na mnie zagłosujecie to wszyscy zginiecie!
- Nie słuchajcie go. Tonący brzytwy się chwyta – powiedział poetycko Yamaraja. Spojrzałem na panel oddawania głosów oznaczony rzymską liczbą trzy. Były tam tylko dwa przyciski – „winny/a” oraz „niewinny/a”. Spojrzałem ostatni raz na Łyżwiarza Figurowego, który teraz wyglądał jak cień siebie. Cały czerwony, poszarpany, a na dodatek wyglądający jakby zaraz miał zasnąć mimo emocji. To miejsce go wykończyło i sprowadziło do takiego, a nie innego wyboru. Zabił, żeby uciec. Chociaż wiedziałem, że ktoś w końcu wykona ruch to czułem się trochę nieswojo.
- Przykro mi, że do tego doszło – powiedziałem i wcisnąłem przycisk. Usłyszeliśmy jak bicie serca na moment przyspieszyło, a na tablicy, powyżej, której wcześniej nie widzieliśmy, pojawiło się nazwisko Łyżwiarza z jedną kreską.
- Jesteście debilami – zaczął krzyczeć, kiedy pojawiły się kolejne głosy. Nagle jednak na tablicy zobaczyliśmy drugie nazwisko. Alice Clarisse.
- Ja jej nie ufam – powiedziała Sandra – To zła kobieta, mówię wam.
- Ja też – powiedziała Wendy oddając głos.
- Dziękuje! – wykrzyknął Łyżwiarz. Głosowanie póki, co prezentowało się pięcioma głosami na niego i dwoma na Alice.
                To był jednak ostatni moment, w którym Raphael De Caumont mógł się ucieszyć. Kolejne głosy szybko sprowadziły go do pionu, a po chwili na tablicy widniał wynik. Osiemnaście głosów na Raphaela oraz dwa na Alice. Światła zgasły wraz z ostatnim głosem. Na podwyższeniu, gdzie siedzieli porywacze i Lokaj zapaliły się świece w różnych kolorach.
- Zagłosowaliście, więc czas na werdykt – odezwała się Neri.
- Osobą, którą wybraliście jest Raphael de Caumont. Nie zagłosowały na niego jedynie dwie osoby, które nie zmieniają rezultatu ostatecznego – dołączył się Bobru.
- Osobą, która zabiła Dismasa Hardina jest… Raphael de Caumont. Mieliście racje. Wygraliście.
Równo z ogłoszeniem werdyktu dźwięk bicia serca się zatrzymał. Poczułem falę ulgi. Wygraliśmy.

--------------------------------------------------------------------
Dziękujemy za wsparcie projektu Naszym Patronom:
- Raika

Komentarze

  1. WIEDZIAŁEM!! XD
    Czyli jednak moja teoria miała rację, mówiąca o tym, że Raphael jest zabójcą ^^
    Ale przyznam, nie pomyślałem o tym, że Elizabeth moglaby być podejrzaną, za bardzo się skupiłem na Łyżwiarzu. Właśnie, ile będzie trwała przerwa? W sensie, wiadomo ile dni czy trzeba będzie się czyhać na nowy rozdział?
    Poza tym, rozprawę czytało się z dreszczykiem. Podoba mi się to, że Jacob myśli dalekosiężnie i ,,uczy" innych gości, jak mają sobie poradzić na rozprawach, jeśli jego zabraknie : D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję odgadnięcia ^^ Myślę, że odgadnięcie sprawy/sprawców drugiego procesu będzie znacznie większym wyzwaniem!
      Elizabeth w sumie bardziej wysunęła się i dała się "złapać", żeby wskazać Jacobowi i reszcie ogarniętych na Raphaela w taki sposób, żeby nie mógł się on obronić. Przerwa będzie trwała jakby "dwa rozdziały". Mianowicie po kolejnym rozdziale (29.11) będzie jeden rozdział przerwy (03.12) oraz drugi rozdział przerwy (07.12) i dopiero (11.12) pojawi się kolejny rozdział rozpoczynający epizod drugi :)
      Cieszę się bardzo, że był dreszczyk oraz pewna... niepewność? Jacob cały pobyt czekał na ten moment. On jest "zagrożonym gatunkiem", więc musi przekazać tyle ile się da.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. ZGADŁEM!!! Ale to nie było nic trudnego. Przechodząc do opinii to oczywistym, a zarazem świetnym pomysłem była perspektywa Jacoba, który oczywiście do tej formy procesów jest idealny. Jeśli chodzi o proces to uwielbiam ten motyw stawiania ludzi w środku, w sensie podejrzanych i wypytywania ich. Proces od początku przepraszam ale był oczywisty niezbyt chciałem się dzielić moją wizją wcześniej choć skrupulatnie dodawałem kolejne fakty podczas poprzedniego rozdziału i miałem 2 podejżanych choć jednego z nich nie dodałem do swojej listy (to była Alice), gdyż mam nadzieję że napsuje ona jeszcze krwi reszcie uczestników choć nie lubię suki to uważam ją za potrzebną postać. Lily, Agatha, czy Rewolwerów byli oczywistymi niewinnymi ale przez to świetnie nadawali się do pokazania jako prolog sprawy. Mycrofta mnie całkiem nieźle zdenerwował choć oczywiste jest to że musiał ktoś rzucać fałszywe tropy z własnej głupoty. Ethan no cóż oczywiście że nie mógł pomóc. Teraz pozytywy które mnie zaskoczyły:
    postać czyli Maks, Elizabeth, Cecily, Lily stała się brzytwą cięła jak cholera, a jednocześnie się bała i Alan który jak już chyba 3 raz napiszę przypomina mi bardzo Mało to Naegieago z Ronpy 1. Jacob jest dla mnie takim Mistrzem dla ludzi ją Cecily, Maks czy Elizabeth. Sam tok wydarzeń by raczej oczywisty choć nie byłem pewny opcji z gniastkiem bo chyba dopiero tutaj wtrącili że było wyrwane pionowo, a ja wcześniej myślałem że poziomo i tylko tam mi się nie zgadzało. Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makoto Naegiego autokorekta😑

      Usuń
    2. Tak, proces mimo wszystko naprawdę nie był ciężki i stawiał bardzo ograniczone grono podejrzanych. Jedyne, co było trudne to przewidzenia to dokładna kolejność wydarzeń, ale wiadomo, że fakty poznajemy też podczas procesu więc tego się nie wymaga ^^ Myślę, że kolejny proces będzie znacznie trudniejszy i z poziomu "easy" wskoczymy na poziom "hard". Będzie chaos, znaki zapytania i wiele niewiadomych, które będą się ujawniały podczas procesu. Alice jest bardzo potrzebna fabule i myślę, że metka "suki" zostanie przy niej na stałe.
      Agatha chyba była w tym procesie takim Ultimate Tutorialem, bo właśnie pokazała jak działa ten system z podejrzanymi i jak można ich wykluczać. Mycroft jest sprytny, ale daleko mu do geniusza, więc niestety często powie, to co mu na ślinę język przyniesie ;)
      Maks, Jacob, Elizabeth, Cecily to zdecydowany człon jeżeli chodzi o procesy, chociaż przyznaję, że uderzam w różnorodność i na kolejnym procesie będzie już zupełnie inna grupa, która będzie miała dużo do powiedzenia.
      Odbieram jednak, że proces się podobał, co za tym idzie mam nadzieję, że kolejny jeszcze bardziej "uderzy" ^^

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. Wow, wow. To było szybkie XD. Faktycznie, czuć, że postacie dopiero uczą się systemu rządzącego procesami, a sam rozdział jest również wstępniakiem dla czytelnika. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby, gdyby postacie nie zaczęły mieć wątpliwości, że "oesu, ale przecież on umrze!! D;", itp. aczkolwiek teraz jak o tym myślę to jest to dość logiczne - postacie jeszcze nie wiedzą jaki dokładnie los czeka mordercę, nie czują jeszcze tak wielkiego zagrożenia (gdy mowa o byciu zabitym za morderstwo) i dbają tylko o siebie, jakby nie patrzeć, więc być może jest to nawet bardziej realistyczne, niż gdyby mieli krzyczeć, że ,, OESU, ALE ON UMSZEEE, PRZESTAŃŃCIE. POMYSLMY O TYM JESZCZE RAZZZ". Być może coś takiego w przyszłości się zdarzy.
    Trochu prychnąłem, gdy przeczytałem jak Bobru się przedstawił. Antagonista z takim imieniem brzmi jak gracz z nickiem DarkAngel666 XD. Alfa i Omega, gdy mowa o Neri i Bobrze brzmiałoby chyba lepiej XD (pomysł trochu komuś zakosiłem z discorda).
    Aj, Mycroft trochu taki ziemniak - i szczerze? Mam wrażenie, że został jakby trochę ogłupiony na starcie tej rozprawy. Być może to tylko moje zdanie, bo spodziewałem się, że Mycroft nie będzie rzucał cały czas złymi pomysłami, już prędzej w tej materii liczyłem na Ethana.
    Yama, który boi się duchów, mimo tego, że jest ateistą - nie wiem czy to fałsz, czy prawda XD.
    Postawiłem na Raphaela, gdy odkryto ciało, bo był jak dla mnie wręcz oczywistym mordercą, chociaż nie byłem pewien czy aby Sandra nie smyrnęła Dismasa suszarką. (Tak na boku jeszcze powiem, że chciałem, żeby Carmen zabiła :c)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A odnośnie moich przemyśleń odnośnie postaci w całym epizodzie to pojawi się on pod ostatnim rozdziałem tego epizodu, więc trochę tego pewnie będzie :v

      Usuń
    2. Proces był poniekąd instruktażowy, ale nie zapominajmy o tym, że morderca to jednak morderca. Jak zaczyna wpadać w siatkę złych oskarżeń to wiadome jest, że ludzie będą się tego trzymali. Taka jest mentalność ludzka, że jak widzą odpowiedź, to nawet nad nią nie myślą, tylko ślepo za nią idą. Na pewno kolejny proces nie będzie taki prosty i tam ludzie będą więcej uwagi poświęcali przez to, że do końca ciężko określić kto zabił, ale w tym procesie to było dosyć oczywiste, a co najważniejsze - wiedział to Jacob. Jacob już od śledztwa podejrzewał Raphaela, dlatego wszystko poszło gładko. Poza tym ma świetne zdolności manipulacyjne, co oznacza, że stara się, żeby tłum poszedł za nim.
      Well, warto spojrzeć na to z tej strony, że nie wiadomo dalej do końca, czy Bobru i Neri to antagoniści czy... zbawcy. Założenie jest takie, że zgarnęli dwudziestkę dwójkę osób i chcą przy ich pomocy wyleczyć cały świat w jakiś dziwny, nieznany nikomu sposób. No, ale od początku tak było to ustalone, więc myślę, że nie było sensu tu nic zmieniać ^^
      Mycroft mimo wszystko nie jest postacią inteligentną. Jest sprytny i zaradny, ale jego umysł nie jest analityczny. Zna się na kodach i na ich łamaniu, ale to nie równa się umiejętności poprawnej dedukcji. Jest impulsywny i przez to mówi to, co wpadnie mu do głowy. Nie mówię jednak, że będzie całkowicie nieprzydatny podczas procesów. Warto zauważyć, że w tym procesie kompletnie nie błyszczała też Wendy. Z racji iż obie postaci się zeszły, możemy to trochę zwalić na... miłość :D Chociaż nie ukrywam, że z Mycrofta nie będę robił inteligenta. Jak coś mu wyjdzie to tylko dlatego, że poznał fakty osobiście lub zna się na czymś. Analizę zostawiamy już bardziej Aaronowi, który też mistrzem intryg nie jest, chociaż kombinuje znacznie lepiej.
      W tym procesie każdy pasował na ewentualnego sprawcę, bo motyw nie był osobisty - to było wykorzystanie sytuacji. Dlatego Sandra z tą teorią suszarkową też pasowała.
      Na przemyślenia oczywiście czekam.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Zacznę od tego, że cały rozdział przeczytałam wyszczerzona do monitora i podjarana absolutnie wszystkim ♥ Rety, jakie to było boskie! ♥
    Według mnie ogólny przebieg procesu jest genialny, bardzo klimatyczny. Samą salę procesową, jak i pokój przed salą, widziałam oczami wyobraźni. Podwyższenie dla Was, unoszące się podesty i sam wystrój są doskonałe ♥ Etapy procesu, dyskusja, wyciąganie podejrzanych na środek, to wszystko jest takie świetne ♥ Nie zapominając o Was samych, bardzo tajemniczych i władczych istotach. Wasze pojawienie się było czymś, na co czekałam od samego początku ♥
    Sam proces i narracja Detektywa bardzo mi się podobały. Jego sposób myślenia i uczenie innych, na co powinni zwracać uwagę zdecydowanie przeniosły go w górę w moim rankingu. Jednak jeszcze bardziej podobało mi się zachowanie Elizabeth. To, co zrobiła na samym końcu było po prostu i-de-al-ne ♥ Ona i Alan są po prostu moim numerem jeden i wątpię, żeby to się prędko zmieniło, o ile zmieni się w ogóle ♥
    Tak swoją drogą, czy jedna z myśli Detektywa nawiązywała do Breaking Bad?
    Co do samego winnego bardzo chcę wiedzieć, co go sprowokowało do zabójstwa, co pewnie wyjaśni się jeszcze przed samą egzekucją. Interesuje mnie też, dlaczego zdjęcie z pokoju Dismasa było dowodem.
    I wyjaśniając trochę, dlaczego sobie zaspoilerowałam zakończenie procesu i dlaczego będę spoilerować dalej: Lubię zwracać uwagę na zachowanie winnych podczas całego procesu ♥ A świadomość, kto jest winnym tylko bardziej zachęca mnie do poznania całej historii, od początku do końca ♥
    Rety, pewnie nie napisałam wszystko, o czym myślałam, ale powtórzę jeszcze raz: TO BYŁO BOSKIE ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podobało i to aż tak bardzo ^^ Starałem się uderzyć w nieco inny klimat procesu, żeby wyróżniał się jednak od Ronpy i przedstawiał coś "oryginalnego". Zmienianie poszczególnych elementów myślę, że wyszło dobrze, bo nie widzę mimo wszystko tego jako procesu w Ronpie.
      Jacob planował to od dawna i dał z siebie wszystko, ale pod koniec każdy równo starał się coś dodać, dlatego sprawa była tak bardzo prosta :D Ooo jak ja się cieszę, że ktoś docenił zagranie Elizabeth <3 Ja w sumie też lubię to duo. To pierwsze postacie, którymi oczami patrzyliśmy w pierwszym rozdziale i na pewno mają jeszcze sporo do powiedzenia.
      Cieszę się, że wyłapujecie nawiązanka poukrywane w tekście ^^
      Wszystko zostanie wyjaśnione i przedstawione w kolejnym rozdziale, bo jak mówiłem już wcześniej - czeka was jeszcze małe co-nie-co przed egzekucją ;) Warto zauważyć, że zdjęcia nie było na stole z dowodami. Powiem tak - to było raczej pokazanie jego postaci z trochę innej strony. Czego można się spodziewać w pokoju morderczego Dismasa Hardina? Oczywiście są rzeczy do treningu, surowy klimat, ale co jest przy samym łóżku? Zdjęcie Ukochanej. Raz jeszcze uderzyłem w motyw pokazania, że Bestia też ma w sobie trochę serca i nie należy oceniać człowieka po okładce, bo chociaż bywał prostackim chamem to nie był złym człowiekiem i jak widać wcale nie zasłużył na to, żeby być ocenionym w ten sposób.
      Przyznam, że jak nie rozumiałem zerkania na koniec rozdziału, to to wytłumaczenie brzmi super logicznie i rzeczywiście ma sens :D W sumie ciekawe i daje mi wyzwanie żebym pokazywał emocje mordercy już od samego początku.

      Dzięki wielkie za komentarz!

      Usuń
  5. No to i mamy pierwszego mordercę :)
    Tajemnica jako element zbrodni nie jest dokładnie moim głównym polem zainteresowania. Nie powiedziałbym nawet, że posiadam wystarczająco wiedzy i skupienia by w tym gatunku być w stanie dać dobry feedback. Po prostu nie potrafię na tyle uruchomić myślenia, by ocenić logikę i realność zdarzeń towarzyszących przestępstwu, rekonstruując przeszłe zdarzenie w tekście. Ale to nie jest istotne. Dam po prostu czysto emocjonalny odbiór i skupię się na innych elementach.
    Na początku, proces jako całość. Wbrew moich początkowych obaw, to wyjście zapisu okazało się w miarę dobrze działać. Tok debaty był całkiem płynny i nie było żadnych większych problemów w śledzeniu procesu myślowego zarówno grupy jak i detektywa. Przyznam, że miejscami nawet wizualizowałem sobie tekst w formie Danganronpowej debaty, co chyba dobrze świadczy, bo tam były w większości przypadków dobrze rozpisane.
    Jedynie w niektórych momentach były lekkie zaburzenia, a te czasowniki z serii ‘akcje związane z mówieniem’ czasami rozpraszały, ale to w następnych procesach na pewno będzie lepiej wyglądało. :) W gruncie rzeczy, to był pierwszy, trochę testowy przypadek. Ewentualnie mogę dodać, że brakło trochę ‘epickości’, ale nie jestem w stanie dokładnie wyjaśnić o co mi chodzi :(
    Natomiast co do sprawcy, nadal nie jestem przekonany do jego motywu. Prawdopodobnie dopiero w następnym rozdziale poznamy całą prawdę, to jest, jeśli nie będzie samą egzekucją, bo jak na razie, bynajmniej ja tak odbieram, że Raphael zabił tylko by móc się dłużej wyspać. Nie żebym go w pewnym sensie nie rozumiał, bo sam też lubię pospać dłużej, ale w moim odczuciu, nie jest to zbyt silny motyw. Zdecydowanie mocniejszy miała Sandra – by chronić fryzjerkę przed potencjalnie niebezpiecznym elementem, ale cóż… Łyżwiarz jest wybielaczowym narkomanem, więc jego zbrodnia nie koniecznie musi mieć logiczne podłoże. Zdarza się, że nawet w naszym świecie można usłyszeć o morderstwach popełnionych przez ćpunów z błahych powodów, więc czemu Rapheal nie miałby zrobić coś takiego? Swoją drogą, w tym miejscu muszę ‘podziękować’ pewnemu miłemu panu z czatu Twitchowego, który postanowił zaspojelorować na livie. Nie żeby Rapheal nie był jednym z głównych podejrzanych, ale jednak… Mały apel do wszystkich, którzy zobaczą ten komentarz. W miejscach, gdzie ciężko jest zaznaczyć spojler i go uniknąć osobom, którego tego chcą, proszę unikać wstawiania ich. Oczywiście, dyskutując na gruncie teoretycznym, czasami spojlery są nieuniknione i sam też je daję, ale zawsze odgradzam je głośnym SPOILER ALERTEM.
    Przechodząc do kolejnego punktu, przyszedł czas na takie chaotycznie zebrane ‘smaczki’ i nie tylko. Pierwszym i najważniejszym uważam końcówkę, gdzie 3 uczestników została wypchnięta na środek. Czyżby lekkie nawiązanie do tamtej panicznej debaty z V3 czy doszukuję się za wiele? :P
    Mówiąc już o nawiązaniach do Dangi, cicho liczyłem, że będzie scena z pokroju „No. That’s wrong!” kiedy protagonista kontrował nieścisłości w wypowiedziach innych. xD
    Wychodzi na to, że to Neri krzyknęła w tamtym rozdziale. :P Przyznam, że trochę niespodziewane, ale przypuszczam, że to nie koniec tej historii…
    I finałowo, czy to właśnie był ten hol, o którym kiedyś mówiłeś, że budowaliście go dla pomocy w Minecrafcie? ;P
    Dobra, to chyba już wszystko na ten rozdział ode mnie. Czekam na następny by zobaczyć jak będą wyglądały egzekucje. Ciekawi mnie jak będzie się różnić stylowo z tą wersją, którą napisałem kiedyś na Discordzie. Każdy interpretuje wszystko na inne sposoby, więc nie mogę się doczekać jakie podejście masz do tego zagadnienia. ;)
    PS
    Tam, gdzie zaczyna się przesłuchiwanie stałych bywalców pralni jest chyba literówka. W jednej linii z jedną wypowiedzią w 2 miejscach jest kobieca forma czasownika, a pomiędzy nimi – forma męska. Ewentualnie mogę podrzucić screena jakby co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę się w żadnym wypadku przechwalać, ale muszę przyznać, że grając w Ronpę i planując Pecca myślałem "cholera, w życiu nie wymyślę takich skomplikowanych motywów". Jednak patrząc na proces drugi czy chociażby czwarty, to myślę, że naprawdę wyrobiłem sobie ten zmysł i wszystko trzyma się kupy.
      Whoa, to naprawdę komplement jak momentami proces w głowie wyglądał jak Ronpa! Nad czasownikami jeszcze trochę popracuje, bo rzeczywiście to wieczne "powiedział, stwierdził" itd. jest nieco psujące cały odbiór, ale z drugiej strony boję się, że jak pozostawię pole do domysłu to zaraz będziecie się trochę gubić w tym, kto teraz mówi. Na pewno nad tym popracuje i jak będę siedział nad korektą drugiego procesu to spróbuje to ładnie rozwiązać. Epickość uderzy w drugim procesie, który jak już wspominałem oceniłbym na takie 7/10 w porównaniu z tym, który był takim 4/10 :P
      Cieszę się, że rozumiesz, że zbrodnia nie zawsze musi być najbardziej logiczną opcją. Trochę więcej wyjaśni się w kolejnym rozdziale (jutrzejszym), ale przyznaję, że to jest kwestia tego, że sprawca działał na spontanie. Możliwe, że gdyby nie nieodpowiednie miejsce i czas to nikomu nic by się nie stało. Kolejny rozdział to oczywiście nie będzie sama egzekucja ;)
      Też bym chciał żeby spoilerów dało się unikać. Nie wiem co mogę dokładnie polecić,bo staram się żeby streamy były jednak spoiler-free, ale po prostu najbezpieczniej czytać sobie w miarę na bieżąco. Na pewno warto unikać spoilerów w kolejnym epizodzie, bo tam morderca/cy na pewno nie będą tacy łatwi do odgadnięcia.
      Siłą rzeczy takie zebranie na pewno było zabiegiem, żeby odkrycie sprawcy było nieco bardziej epickie (bo jakby szli pojedynczo to pewnie nie byłoby takiego - oho to ON!), ale to był też taki mass panic debate z V3 ^^ Mocno się zastanawiałem nad "No! That's wrong!", ale ostatecznie jeżeli już coś w tym stylu to dałem to do drugiego procesu i raczej nie robię z tego "catchprase" procesów.
      To nie ten hol xD O dziwo tym trudnym do wyobrażenia miejscem był hol z recepcją. Neri po prostu miała inny, lepszy pomysł na klatkę schodową, która jest ZA recepcją, przez co cały system klatki schodowej tworzy taki "kręgosłup-narośl" budynku. Ciężko to trochę było mi zrozumieć i dopiero w Minecrafcie spór udało się rozstrzygnąć :P
      Egzekucja jest taka dosyć nietypowa, ale myślę, że kolejny rozdział to będzie fajne uzupełnienie procesu :) Literówkę już poprawiam!

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  6. Ale przyjemna dynamika rozdziału :D Byłam pewna, że dopiero się zaczyna, a już doszłam do samego końca. I mam tu na myśli, że tak dobrze się go czytało, a nie że był za krótki xD
    Ale muszę przyznać, że nie przemawia do mnie Raphael jako morderca. Prawie do samego końca czekałam na jakiś plot twist, choć podejrzewałam go od momentu odkrycia ciała... Gdy przyznał się do wrzucenia suszarki do kosza, myślałam, że znajdzie się dla niego jakieś wytłumaczenie a winnym okaże się ktoś inny. Co więcej, myślałam, że to będzie ktoś spoza osób uczęszczających do pralni. Być może to kwestia tego, że jest drugą w nocy i bardzo wolno łączę fakty (xD wciągnęłam się w czytanie, co poradzić), ale nie przekonali mnie z tym fragmentem. Nie sądzę, że sprawca musiał znać dobrze pralnię. Fakt, miał mało czasu i taka znajomość ułatwiłaby mi robotę, ale skoro zbrodnia została popełniona spontanicznie, mógł wpaść do pomieszczenia i szukać jakiegokolwiek przedmiotu do ogłuszenia ofiary. W takim wypadku nie musiał wiedzieć, gdzie są suszarki, bo mógł szukać czegokolwiek wystarczająco ciężkiego. Kabel każdy by znalazł, choćby wszedł tam pierwszy raz w życiu. Największy problem stanowił wybielacz, ale on mógł być znaleziony "po wszystkim" już na spokojnie. Ewentualnie Raphael mógł go zostawić gdzieś na wierzchu ze zmęczenia. Dziwi mnie, że Jacob tak łatwo uwierzył w hemofobię. Fobie mają to do siebie, że są dość trudne do udowodnienia, wiele objawów da się udawać.
    Za to bardzo podoba mi się przesłuchiwanie podejrzanych w drugiej części procesu! Szczególnie pod koniec, gdy było ich aż troje, emocje były super intensywne :D Sprawca dość łatwy do odgadnięcia, ale rozumiem, że to pierwszy proces, więc jest dość łatwo. Poziom z czasem pewnie się podniesie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostawię ocenę oczywiście na kolejne procesy, ale osobiście jak pisałem to bardzo dużą frajdę sprawiały mi te kolejne sprawy, gdzie postacie już się trochę znały, a ja mogłem zaszaleć :D Z fobiami absolutnie się zgodzę, na pewno jest to rzecz, której prawie, że nie da się udowodnić (w większości przypadków). No, a cały proces był troszkę instruktażowy, ale cieszę się, że mimo wszystko sam sposób pisania podszedł, to było największe wyzwanie, zamienić pełen dynamicznych obrazów i muzyki proces w ścianę tekstu ^^ Zobaczymy jak Ci się spodobają kolejne i czy będzie widoczny jakiś progres!

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  7. To był dobry proces! Bobru i Neri to hologramy czy ta historia ma w sobie nutę fantasy??
    Jestem dumna, że udało mi się odgadnąć sprawcę! I znów na pierwszy ogień sportowiec XD
    Fajnie, że tyle osób angażowało się w proces, choć moim zdanie Mycroft'owi fajnie byłoby jednak zakleić usta taśmą. Jego wypowiedzi miały w sobie tyle samo logiki co te od Yasuhiro...
    Trochę szkoda mi Raphaela. Dostał zakaz, przy którym naprawdę niewielu dałoby radę przetrwać. Kierował się naturalnym odruchem ludzkim - chęcią przetrwania.
    Tylko troszkę mnie zasmuciło, że Alan był tak mało aktywny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę elementów nadprzyrodzonych na pewno się znajdzie ^^ Gratuluję odgadnięcia pierwszego sprawcy, chociaż wszystko jest dostępne to dam jeszcze znać, że sporo się wyjaśnia w kolejnym rozdziale, bo jest on takim rozdziałem z perspektywy zabójcy! To taki pomysł, na który wpadłem przy tworzeniu i myślę, że da naprawdę sporo informacji i fajne, świeże spojrzenie na sprawę! Co do wielkich nieobecnych, myślę, że jeszcze będą mieli swoje chwile! Najgorzej ma biedny Dismas, który właściwie nie doczeka się swojego rozdziału (Raphael będzie miał z perspektywy zabójcy).

      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz