Epizod I - Rozdział 1 : Narastający Mrok (Elizabeth Goodwynn)
Kochani! Przedstawiamy Wam pierwszy rozdział opowiadający historię dwudziestu dwóch uczestników. Zobaczycie go z perspektywy Elizabeth Goodwynn czyli Ultimate Farmaceutki! Jak będą wyglądały pierwsze chwile zabójczej gry? Co zrobią uczestnicy? Zapraszamy do czytania i prosimy bardzo o komentarze po przeczytaniu!
Rozdział 1: Narastający mrok (Elizabeth Goodwynn)
Epizod I : Dźwięk śpiącego zła
Przed przeczytaniem pierwszego rozdziału zapowiadam Wam również, że pogrupowaliśmy opowiadanie również na epizody. Nazwa epizodu pojawi się w każdym pierwszym rozdziale danego epizodu i będzie trwał od początku aż do egzekucji. Po egzekucji kolejny rozdział oznacza początek kolejnego epizodu, ALE nie przedłużając, zapraszamy do lektury!
Rozdział 1: Narastający mrok (Elizabeth Goodwynn)
Mrok.
Pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie po przebudzeniu. Nie wiedziałam,
co się dzieje, wszystko wydawało się wirować, a wspomnienia po prostu nie
trafiały na swoje miejsce. Ostatnie, co zostało w mojej pamięci to konwent o
tematyce farmaceutycznej, ale nie potrafiłam odpowiedzieć jak dawno temu to
było. Zdawało mi się, że mam sporą lukę, jakbym straciła pamięć. Nigdy nie
narzekałam na to jak działa mój umysł – uwielbiałam analizę, zapamiętywałam
nawet więcej niż chciałam, chociaż zdarzało mi się zapomnieć o pojedynczej
rzeczy takiej jak rozwieszenie prania, czy kupienie świeżego mleka na
śniadanie, to z mojej głowy nigdy nie znikały całe dni. Obudzenie się w nowym,
nieznanym miejscu, wcale nie pomagało.
Siedziałam
na podłodze w czymś, co na pierwszy rzut oka przypominało bibliotekę. Nie była
jednak dla mnie jakkolwiek znana, a podczas nauki na studiach miałam do
czynienia z niejedną. Rzędy książek przechodziły w kolejne, tworząc istny
labirynt. Zerknęłam z ciekawości na to czy znajduje się, chociaż w dziale z
opracowaniami medycznymi, co dałoby mi nadzieję, że uderzyłam się w głowę i to
krótkotrwała amnezja, ale po odczytaniu tytułów takich jak „1000 przepisów na mięso”, czy „Wegetariańskie
przysmaki”, odrzuciłam tą teorię. Byłam pewna, że jestem tutaj pierwszy
raz. Musiałam koniecznie dowiedzieć się czegokolwiek, znaleźć jakieś wyjście,
czy cokolwiek, co dałoby mi wskazówkę gdzie się znajduję. Instynkt pokierował
moją rękę do kieszeni, ale nawet się nie rozczarowałam jak nie znalazłam tam
telefonu. To było oczywiste. Zamiast tego moja dłoń namacała materiał, który
sprawił, że poczułam się, chociaż odrobinę lepiej. Chwyciłam go i po chwili
moim oczom ukazała się maska. Z jednej strony zapewniała jakąkolwiek ochronę
dróg oddechowych, a z drugiej pozwalała mi ukryć usta, które potrafiły zdradzić
bardzo dużo, zdecydowanie więcej niż chciałam. Niestety, ale byłam osobą, która
beznadziejnie kłamała. Wolałam odpowiadać półprawdą, bądź też w ogóle unikać
odpowiedzi, ale wiedziałam, że czasami trzeba coś powiedzieć – wtedy przydawało
się coś, co zakryje zdradziecką część twarzy.
Wstałam
i otrzepałam się. Nie czułam się źle, chociaż moje ciało zdawało się być nieco
odrętwiałe. Środki uspokajające, pomyślałam,
mając już nawet w głowie obraz, jakie zostały użyte. Dotknęłam dłonią szyi i
bez większego problemu namacałam ukrytą sprytnie dziurkę po igle. Sprawca
chciał ukryć miejsce wkłucia, ale znałam podobne sztuczki. Byłam coraz bardziej
ciekawa tego miejsca, chociaż serce zabiło mi szybciej i poczułam jak załącza
mi się delikatna panika. Teraz przynajmniej wiedziałam, że ktoś pomógł mi się
tutaj znaleźć, stąd zanik pamięci i to nieprzyjemne uczucie. Otrząsnęłam się i
wzięłam głęboki wdech. Musiałam ustalić gdzie jestem, kto mnie tu sprowadził i
jak stąd wyjść. Ważne było też, żeby zobaczyć, czy jestem tutaj sama czy…
- Przepraszam – usłyszałam
miękki, wesoły głos. Przyjaciel, czy
wróg? – zadałam sobie w głowie pytanie. Odwróciłam się i zobaczyłam przed
sobą wysokiego chłopaka, którego bujne włosy koloru czarnego tworzyły zabawny
nieład. Był ubrany w T-shirt koloru jego czupryny oraz jeansowe spodnie. Nie
zauważyłam u niego broni. Jego postawa wskazywała na to, że nie ma złych
zamiarów, ale wciąż nie mogłam do końca zaufać mowie ciała – Chciałem się dowiedzieć czy wiesz może gdzie
jesteśmy?
- Szczerze? Nie mam
pojęcia – Słowa wypowiedziałam automatycznie i po chwili zdałam sobie
sprawę, że mogły nie zabrzmieć zbyt miło. Jeżeli chłopak nie był groźny, to na
pewno przyda mi się, żeby się stąd wydostać. Całe szczęście na jego twarzy
wciąż było widać uśmiech. Moja - zasłonięta za maską, nie zdradzała aż tak wielu
emocji.
- Och… No tak,
przepraszam – odpowiedział – Po
prostu obudziłem się tutaj przed chwilą i z góry założyłem, że coś
przeskrobałem…
Co mógł mieć na myśli?
– zastanawiałam się, ale postanowiłam nie dążyć do prawdy.
- To jest nas dwoje – odpowiedziałam
i podeszłam w stronę nieznajomego. Nie wycofał się, chociaż widziałam, że jego
oczy dokładnie obserwują każdy mój krok. Mógł się mnie bać, w końcu wyglądałam
znacznie groźniej od niego nosząc tą maskę.
– Nazywam się Elizabeth Goodwynn – powiedziałam
podając mu delikatnie dłoń. Oczy chłopaka rozszerzyły się. Wydawał się być
zaskoczony, albo była to specyficzna ulga. Ciężko mi było określić. Uśmiech na
jego twarzy rozszerzył się dodatkowo i postąpił krok na przód wyciągając rękę. To,
co stało się później, było ciężkie do zrozumienia. Chociaż wykładzina była
całkowicie prosta, a jego nogi nie zaczepiły się o siebie, to w jakiś sposób potknął
się i poleciał do przodu. Refleks uratował mnie przed tym, żeby na mnie wpadł,
ale on sam wywrócił się z hukiem na podłogę. Kucnęłam przy nim i chciałam zapytać,
czy wszystko w porządku, kiedy przerwał mi:
- Alan Dantes… Takie
sytuacje, to u mnie standard. Przepraszam, coś mogło ci się stać przez mojego
pecha – jego głos był przepełniony pokorą i w niczym nie przypominał tego
sprzed chwili. Szczerze się przejął tym, że mógł mi zrobić krzywdę.
- Po prostu uważaj na
siebie – odpowiedziałam – Czyli też
nie masz pojęcia gdzie jesteśmy? Nie pamiętasz niczego? – zapytałam.
- Nie… Ciężko to
wytłumaczyć, zdaje mi się, jakby brakowało mi paru ostatnich dni. No cóż, jak
pech to pech – powiedział.
- Musimy znaleźć
wyjście – stwierdziłam, ignorując jego słowa.
- Czekaj, ty wiesz coś
więcej? – zapytał, gdy ruszyłam naprzód. Chociaż byłam mniejsza to miał
problem z dogonieniem mnie, co mnie wewnętrznie rozbawiło.
- Nie. Chcę się stąd
wydostać, a stanie i dumanie może nie być dobrą opcją – już wiedziałam, że
odpalił mi się ten tryb, gdzie daje z siebie wszystko, co było drugim
najprzyjemniejszym wydarzeniem od razu po znalezieniu maski.
Wychodząc
z działu kucharskiego trafiliśmy do wcześniej widzianego labiryntu. Regały
zdawały się nie mieć końca. Mijaliśmy część czytelni poświęconą dreszczowcom,
następnie tą na westerny, książki prawnicze i dziesięć innych. Z czasem przestałam
zwracać na to uwagę, szukając jakiejś luki, miejsca, gdzie schemat zostanie
przełamany. W końcu każda czytelnia ma punkt, gdzie czytelnicy zbierają się,
aby oddać się lekturze i to zazwyczaj zajmowało sporo miejsca. Nie wierzyłam,
żeby nie dało się tego znaleźć.
- Czy tam ktoś stoi? –
z rozmyślań wyrwał mnie Alan, który zatrzymał się trzy kroki za mną i
wskazywał na coś palcem. Cofnęłam się do niego zaciekawiona i skierowałam wzrok
na miejsce, na które wskazywał i zauważyłam pomiędzy półkami idącą dziewczynę.
Początkowo chciałam za nią krzyknąć, bo szła w przeciwnym kierunku do naszego,
ale gdy ta zniknęła za rogiem to nie zważając na Alana pobiegłam za nią.
- Ta maska to, dlatego,
że jesteś jakaś uczulona? – kusiło mnie, żeby odpowiedzieć: „na głupie pytania”, ale powstrzymałam
się i uciszyłam go.
Im
bardziej zbliżaliśmy się do zakrętu, tym dziwniejsze dźwięki słyszeliśmy. Coś,
co przypominało rozmowy grupy osób. Pozostałe ofiary, czy może w końcu ktoś,
kto powie nam, o co w tym wszystkim chodzi? Gdy przekroczyliśmy granicę
wyznaczoną przez drewnianą półkę, to oślepiło nas światło. Pomiędzy regałami
panował półmrok, ale miejsce, w którym się znaleźliśmy było inne. Dotarliśmy do
części, której szukaliśmy. Naszym oczom ukazała się duża przestrzeń, w której
centrum stały cztery, podłużne stoły. Na blatach, w równych odstępach
znajdowały się duże, mosiężne lampy. Po obu stronach ustawione były skórzane,
wygodnie wyglądające fotele. Świetna
przestrzeń do nauki, pomyślałam. Nie to jednak było najciekawsze w miejscu,
do którego dotarliśmy.
Siedziało
przede mną dwudziestu innych ludzi. Wszyscy patrzyli w naszym kierunku.
Próbowałam się przyjrzeć, ale mój umysł nie nadążał. Moje oczy widziały zarówno
dziewczyny jak i chłopców, w różnym wieku, ale każdy wyglądał młodo, nie
zauważyłam nikogo, kto by wyglądał na więcej niż trzydzieści lat. Przerwaliśmy
dyskusję, bo gwary, które były słyszalne z okolicy półek nagle umilkły.
- Kolejni? – zapytał
ktoś z tłumu. Cała grupa siedziała w jednym, dużym skupisku, z paroma wyjątkami.
Z przodu stała dziewczyna z włosami koloru wyblakłej limonki, w których widać
było kwiatki. Miała na sobie żółty fartuch, a na jej twarzy widać było duże
zmęczenie przykryte ładnym uśmiechem. Obok niej stali dwaj mężczyźni.
Zdecydowanie się nie lubili, mogłam to stwierdzić patrząc na nich przez chwilę.
Pierwszy przypominał trochę wyglądem dziewczynę w fartuszku – miał spore wory
pod oczami, z tą różnicą, że się nie uśmiechał. Był dosyć wysoki, miał szarawe
włosy tworzące nieład na głowie, a do tego nosił niebieskawą bluzę z długim
rękawem i spodnie tego samego koloru. Drugi z nich był jeszcze wyższy, ale
wyglądał zupełnie inaczej – brązowe włosy, szeroki uśmiech, wydawał się być
rozbawiony całą sytuacją. Oprócz tego w oczy rzucił się kolejny, na oko dwumetrowy,
człowiek. Chłopak nosił czarny kapelusz oraz spodnie, a jego klatkę piersiową opinała
biała, elegancka koszula.
- Widzieliście jeszcze
kogoś? – zapytał kolejny mężczyzna, który przepchał się i wyszedł przed
szereg. Jego zaniedbane włosy koloru smoły i okulary na nosie tworzyły wokół
niego iluzję kogoś inteligentnego. Szansa na ucieczkę rosła z każdą chwilą,
jeżeli cała dwudziestka dwójka miała wspólny cel. W końcu, co było w stanie
zatrzymać taką grupę.
- Nikogo. Wpadliśmy
tylko na siebie – moja odpowiedź nie zdradzała nic. Wewnętrznie nieco
panikowałam, ale nie pokazywałam tego ani trochę.
- To jest nas w sumie
dwudziestu… dwóch – kapelusznik rozejrzał się i dokładnie przeliczył
wszystkich zebranych.
- Czy ktoś pamięta
cokolwiek? – zapytał chłopak w zielonej bluzce.
- Ja pamiętam – powiedział
nagle ktoś z tłumu. Nasze spojrzenia skupiły się na wyszczerzonym chłopaku,
który miał włosy postawione na żel. Założył nogę na nogę na stole i pokazując
swoje białe zęby powiedział – Wszyscy
zginiemy!
Chociaż
nie było powodu, żeby wierzyć w jego słowa, to mimowolnie przeszedł mnie
dreszcz. Zadrżałam, a w sercu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Reakcje ludzi były
przeróżne. Niektórzy wyglądali na niewzruszonych, ale byli też tacy, którzy
zaczynali płakać, albo podnieśli głosy. Nienawidziłam hałasu. Chciałam ich
uciszyć, ale nie lubiłam się wychylać. Staliśmy z Alanem w tym samym miejscu,
wciąż obserwując sytuację. Dziewczyna z włosami koloru limonki starała się
uspokoić grupę, ale nagle cwaniaka, który wywołał panikę ktoś dopadł. Ruch był
bardzo szybki, byłam pewna, że komuś silniejszemu nie spodobały się takie
żarty, ale zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że trzyma go kobieta. Była nieco
grubsza i niezbyt wysoka, ale bez problemu chwyciła chłopaka za gardło i uniosła
w górę, trzymając za kołnierz.
- Idioto! Nie czas
teraz na durne żarty, nie widzisz, że wszyscy tutaj mamy spory problem? Czy
każdy facet musi być debilem? – jej donośny głos uciszył wszystkie inne,
które jeszcze przed chwilą rozbrzmiewały w pomieszczeniu.
- Uspokój się kobieto!
– wychrypiał – Przecież próbowałem
rozluźnić atmosferę…
- Jedyne, czego nam
teraz brakuje to bicie się między sobą – powiedział ktoś w tyle.
- To przez takich
ćwoków coś może pójść nie tak – głos bojowej kobiety był słyszalny ponad
cały hałas. Widząc powoli siniejącego chłopaka odpuściła i postawiła go na
ziemi, sapiąc przy tym wyraźnie.
- Czy możemy w końcu
coś ustalić?! – krzyknął mężczyzna w okularach.
Postanowiłam
podejść bliżej, a Alan, który wyraźnie nie mógł się odnaleźć, ruszył za mną.
Wciąż jednak zachowywałam się cicho. Ci ludzie nie wyglądali na normalnych,
wolałam najpierw dowiedzieć się, z kim mogę normalnie porozmawiać, a kto będzie
sprawiał problemy. Póki, co wszyscy stali w jednej grupie i nie dało się
ustalić niczego konkretnego. Chłopak w okularach mógł być pomocny. Tak samo
prezentował się ten w kapeluszu.
- To wszystko jego
wina! – wyrwał się nagle jeden z stojących na przodzie, ten w zielonej
bluzie, wskazując na aroganta obok.
- Moja? – zaśmiał
się wysoki chłopak, który stał przy nim. Z bliska zauważyłam, że ma naprawdę
ładne, bursztynowe oczy – Aaron, czy
pogodzisz się w końcu, że znalazłem się w tej taksówce takim samym przypadkiem,
jak ty? To nie był niecny plan, widzisz, że też tu jestem…
- Pieprzysz Goldenwire
i dobrze o tym wiesz! – gdy Aaron na niego spojrzał, zobaczyłam w tych
oczach coś strasznego. Głęboko zakorzenioną agresję. Nie wyglądało to zbyt
przyjemnie.
- Znacie się? – zapytał
okularnik.
- Coś ty taki ciekawy
wszystkiego? – zdziwił się chłopak jeszcze niedawno trzymany w powietrzu
przez pulchniejszą kobietę.
- Ciekawski jesteś.
Wszyscy macie jakoś tak dużo energii… To bardzo dobrze, pomoże to nam przetrwać
– odpowiedział spokojnie, chociaż widać było na jego twarzy delikatne
rozbawienie – Skoro musisz wiedzieć
nazywam się Jacob Robertson, a takie sytuacje to dla mnie nic nowego.
Nie
byłam pewna, co tajemniczy mężczyzna miał na myśli, ale postanowiłam go posłuchać.
Zdecydowanie wyróżniał się z grupy.
- Mogę prosić o chwilę
uwagi? Dziękuje – nie czekał nawet chwili na pozwolenie. Mimo tego w
pomieszczeniu zapadła cisza – Potrzebuje
dwóch osób, z którymi będę mógł poodbijać piłeczkę. Ty się nadasz – wskazał
palcami na kapelusznika – Ty też mi się
podobasz – Zajęło mi chwilę, żeby zdać sobie sprawę, że mówi do mnie – Zacznijcie od przedstawienia się, tak będzie
łatwiej. Najlepiej jakby każdy to zrobił, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
- Maksymilian Kowalski
– odpowiedział kapelusznik, delikatnie się skłaniając do reszty.
Zauważyłam, że jak to robił to widocznie układał ciężar ciała na prawą nogę.
Zastanowiłam się, dlaczego, ale to nie było teraz ważne. Sprawiał wrażenie
człowieka, który przeżył już zdecydowanie za dużo jak na jedno życie. Na jego
twarzy malowała się obojętność, ale mimo wszystko sprawiał wrażenie uprzejmego,
przynajmniej w granicach ludzkiej przyzwoitości.
Nie
lubiłam być wywoływana gdzieś na siłę do odpowiedzi. Sprawiało to, że w moim
organizmie zachodziły nieprzyjemne procesy, które kończyły się tym, że plątał
mi się język i wewnętrznie nie mogłam się skupić tak jak to miałam w zwyczaju.
Bez tego czułam się odsłonięta, ale w niektórych sytuacjach trzeba było
działać, a to była jedna z nich.
- Elizabeth Goodwynn – przedstawiłam
się po raz drugi dzisiejszego dnia, a przynajmniej tyle byłam w stanie
zapamiętać.
- Świetnie. Przejdźmy
do konkretów. Muszę wiedzieć na początek czy jest coś, co mogło nas jakkolwiek
połączyć w modelu ofiary porwania. Jeżeli to do was jeszcze nie dotarło to zapewniam,
tak zostaliśmy porwani – słowa Jacoba wywołały ponownie mieszane reakcje,
które przeleciały przez grupę niczym poranna wichura – Widzę, że nie wszyscy byli pogodzeni z tym faktem, ale nie ma mowy o
pomyłce. Przechodząc jednak do ciekawszych kwestii, coś musi nas łączyć. Nikt
nie porywa takiej ilości osób dla zabawy. Wszyscy żyjemy, poza lekkim mętlikiem
w głowie i bólem mięśnie nic nie czuję i podejrzewam, że wy podobnie. Moją
teorią jest to, że złapano nas tutaj, bo jesteśmy wyjątkowi. Myślę, że wiecie,
o co chodzi, co?
Przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Czy to rzeczywiście
mogło być to? Nie wiedziałam jak z innymi, ale ja byłam w czymś wyjątkowa.
Znałam się doskonale na lekach oraz truciznach i byłam specjalistką w
dziedzinach biologii i chemii. Chociaż studiowałam i przechodziłam normalną
drogę nauki, to byłam dużo bardziej rozwinięta niż moi koledzy i koleżanki na
roku. Przemawiało za tym to, że sama prowadziłam wykłady i często pomagałam
doktorom i profesorom na uczelni.
- Żebyście nie wzięli
mnie za wroga, jako pierwszy zdradzę, jak to wygląda u mnie. Czy dzięki temu mi
zaufacie albo się przełamiecie to wasza sprawa, ale mówiąc, kim jestem sporo
zaryzykuje w tych warunkach, więc liczę, że docenicie ten gest – mówiąc to
spojrzał teatralnie po wszystkich – Jestem
detektywem.
Detektyw, pomyślałam.
Cała sytuacja staje się coraz bardziej niedorzeczna, ale obecność kogoś, dla
kogo takie klimaty nie są obce, była pocieszająca.
- Jestem pisarzem.
Dawno wypalonym, lecz z pewnością to jest właśnie moja profesja – powiedział
Maks, siląc się na uśmiech.
- Twoja książka chyba
wpadła mi kiedyś w ręce. Mamy pierwszą sławę. Ktoś jeszcze? – detektyw
popatrzył po ludziach i zatrzymał wzrok na mnie.
- Jestem specjalistką
od leków – o truciznach wolałam nie wspominać – Znam się też na biologii i chemii.
- Przydatnie – skomentował
znowu – Ktoś z widowni chce się
pochwalić? Czy jeszcze czujecie zbyt duży chaos w waszych głowach? Im szybciej
będziemy mieli to za sobą tym szybciej będziemy mogli ustalić jakieś fakty.
- Fakty? Chcę się stąd
wydostać! To jest fakt! – krzyknął postawny mężczyzna, ubrany w różowy
strój, dopełniony kamizelką z peleryną tego samego koloru. Jego faliste włosy
były podobnego odcienia, co reszta kostiumu.
- Nie sądzisz, że
gdyby to było możliwe to nie siedzielibyśmy wszyscy tutaj? – zauważyła
spokojnym głosem dziewczyna siedząca na uboczu. Miała na nosie okulary i
spoglądała mętnie w drzwi. Teraz dopiero je zauważyłam. Chciałam do nich
podejść - wydawało mi się to tak oczywiste i naturalne.
- Naprawdę bierzesz
nas za dwudziestkę idiotów, którzy nie próbowali nacisnąć na klamkę? – zapytał
Maks patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Och… ja… przepraszam
– nie pomyślałam, jak może to wyglądać.
- Czyli na coś czekamy
– włączyła się do dyskusji grubsza kobieta, która jeszcze przed chwilą była
w centrum uwagi.
- Raczej na kogoś.
Porywacz zapewne wie już, że się obudziliśmy. Możemy panikować i dać mu
satysfakcje, albo posiedzieć i się lepiej poznać. Patrząc na całokształt
sytuacji to i tak szybko się stąd nie wydostaniemy – detektyw wydawał się
być opanowany, jakby znalazł się w takiej sytuacji nie pierwszy raz. Może warto
było posłuchać kogoś, kto może mieć jakieś doświadczenie w tym temacie.
- Skąd wiesz, że mowa
o mężczyźnie? – głos zabrała bardzo ładna kobieta z truskawkowymi blond
włosami. Na jej twarzy był wymalowany niepokój, a głos zdradzał pewne
zdenerwowanie – Cecily Britt, aktorka.
Detektyw spojrzał na nią. Wciągnął usta i zastanowił się
przez chwilę. Nie patrzył jej w oczy, kiedy odpowiedział.
- Założę się, że każde
z was spotkało przed przyjazdem tutaj pewną osobę. Osobiście lub ze słyszenia –
odpowiedział bardziej do grupy niż do Cecily. Mogło mi się wydawać, ale
wyglądał na odrobinę zawstydzonego. Jednak mówił prawdę. Rzeczywiście moje
ostatnie wspomnienie wiązało się z konwentem farmaceutycznym, gdzie poszłam do
szatni żeby odebrać wiadomość od tajemniczego, białowłosego mężczyzny. Nie
znałam żadnego, a ten miał mi do przekazania kopertę. Po jej otwarciu ruszyłam
w podróż i nagle znalazłam się tutaj. Teraz wszystko się ułożyło nieco lepiej.
- Białowłosy mężczyzna
– zauważył pisarz, otwierając usta ze zdziwienia.
- Dokładnie! – zawołał
wręcz detektyw – On jest kolejnym spoiwem
tej historii, więc mamy nasze niesamowite talenty, białowłosego porywacza lub
wspólnika i wiele innych pytań. Zaczynacie mi wierzyć?
- Jak on mógł być w
tylu miejscach naraz? – zapytał ktoś z tłumu.
- Hmm? – to było
pierwsze pytanie, które go zaskoczyło.
- Nie wyglądamy na
osoby pochodzące z jednego miasta czy chociaż kraju. Jednak wszyscy go
widzieliśmy, albo o nim słyszeliśmy, zapewne w podobnych dniach – osoba wstała.
Była to kolejna blondynka. Zdziwiłam się, że zauważyłam ją dopiero teraz, była
ubrana bardzo wyzywająco. Jej górną część ciała przykrywał jedynie czarny,
błyszczący stanik. Oprócz tego miała na sobie ciemną i skąpą spódniczkę. Wyglądała
jak... – Wendy, Striptizerka.
- Srogi talent – zauważył
chłopak z postawionymi na żel włosami.
- Każdy robi to, w
czym jest dobry – dodała fioletowo włosa dziewczyna, która miała charakterystyczną
opaskę na głowie - Sandra. Evans.
Uwodzicielka.
Nażelowany
parsknął pod nosem, kręcąc głową. Sandra spojrzała na niego i poprawiła palcem
okulary. Czerwień na jego policzkach mówiła sama za siebie.
- To może oznaczać,
że mamy do czynienia z jakąś sektą - detektyw włączył się niespodziewanie, po dłuższej
chwili zadumy - Chociaż patrząc na to, co
nas tu spotkało nie zdziwiłbym się jakby rozwiązanie nie było takie proste.
- Widzieliście
kiedykolwiek siedzibę sekty z tak wyposażoną biblioteką Towarzyszu Robertsonie?
- przed
szereg wystąpił zabawnie wyglądający mężczyzna. Był nieco grubszy, miał twarz,
w której było widać przemieszanie dużej inteligencji i niesamowitej głupoty, a
co najbardziej rzucało się w oczy - nosił mundur i czapkę - Bo ja widziałem. Podziemia Watykanu, pięć
lat temu. Ach... - z jego ust wypadło parę ostro brzmiących słów, brzmiały
jak język rosyjski, ale nie znałam go, więc nie byłam pewna.
- Rosjanin? - zdziwił się
wyprostowany, elegancko ubrany gość, milczący do tej pory. Ton jego głosu był
niesamowicie pretensjonalny. Wyglądał na kogoś bogatego, do kogo mogłoby
należeć pomieszczenie, w którym się znajdujemy, a może nawet trzy takie.
Prezentował się jak młody książę.
- Komunista - wykrzyczał z dumą -
Rewolwerow Piotrowicz Iwaszow - jego
imię niewiele różniło się od wcześniej wypowiedzianych słów.
- Raphael de Caumont - odpowiedział
elegant - Jestem niesamowicie dobrym
łyżwiarzem figurowym.
- Słuszna uwaga - Jacob ponownie
potrzebował chwili na zebranie myśli. Chociaż wodziłam wzrokiem po każdej
osobie, która się w danym momencie odzywała to zerkałam na detektywa, który
cały czas nad czymś myślał. Kiedy inni się odzywali on zdawał się odpływać
myślami do swojego świata. Alan też mu się przyglądał. Mój niezdarny
przyjaciel, którego spotkałam pomiędzy półkami wcale nie był taki nieszkodliwy,
na jakiego wyglądał. Pobłogosławiłam maskę, która ponownie uratowała mnie przed
zdradzieckim uśmieszkiem na mojej twarzy - To
nie może być sekta tylko coś znacznie lepiej zorganizowanego. Być może jakaś
organizacja albo instytut.
- Za dużo pytań - stwierdziła
spokojnie okularnica z długimi włosami sięgającymi pasa - Powinniśmy skupić się na sprawach, w których nie ma tyle gdybania.
- A pani to? - zaciekawił się
Maks.
- Julia Mayer.
Brzuchomówczyni - odpowiedziała krótko. Dziewczyna była niesamowicie spokojna. Kącik ust
jej lekko drgał, co zdradzało pewne zdenerwowanie, ale w oczach ukrytych za
szkłami czuć było spokój i mądrość. W głowie powoli tworzył mi się plan, kogo
warto się trzymać, cokolwiek miało się wydarzyć.
- Gadasz teraz
brzuchem? - zastanowił
się chłopak z czarnymi włosami. W dłoniach miał karty, które sprawnie tasował
jedną ręką.
- Gadam teraz z
palantem - odpowiedział.
Minęła chwila zanim zdałam sobie sprawę, że Julia użyła głosu chłopaka i
skopiowała go tak płynnie i naturalnie, że nie dało się go odróżnić od
oryginału.
-P-przepraszam - zmieszał się
chłopak - byłem po prostu ciekaw. Jestem
Yama. Yama Ellis. Możecie mi mówić Pokerzysta.
- To zabawne - zahuczał męski
głos. Nasze spojrzenia powędrowały do postawnego człowieka w niebieskim
płaszczu. Z kieszeni zwisał mu zegarek, a twarz miał zasłoniętą podobnie jak
ja, tylko, że bandaną - Dokładnie tak
samo brzmi moja ksywka. Żeby uniknąć pomyłek mówcie mi Dismas Hardin. Jestem
bandytą.
- Nie nazywacie się
przypadkiem Yamaraja? - włączył się Komunista. Na twarzy Yamy pojawił się delikatny rumieniec.
- Mówcie mi po
prostu Yama – poprosił –
Moment… skąd wiesz?
- Białowłosy,
nietypowy talent. Pytanie czy to wszystko... - Jacob ponownie
przejął inicjatywę nad rozmową, całkowicie ignorując czarnowłosego - Czy ktoś oprócz tej dwójki się zna?
Osobiście rzecz jasna.
- To, że się znamy
to smutny, aczkolwiek konieczny przypadek - wyższy z rywali pokręcił głową, wciąż uśmiechając
się szeroko - Tak czy siak moi drodzy
nazywam się Mycroft Goldenwire i znam się na komputerach, a szczególnie na
hakowaniu. Można powiedzieć, że jestem lepszą wersją mojego znajomego. Co to za
kwaśna mina Aaron? Ach, no tak, ty zawsze tak masz.
Westchnęłam
pod nosem. Nie lubiłam takich przechwalających się dupków.
- Wypowiedziałeś
zaledwie kilka słów, a już brzmisz jak przemądrzały dupek - rozszerzyłam oczy,
gdy stojąca niedaleko mnie dziewczyna w żółtym fartuszku z kwiatami we włosach
się odezwała. Miała ciepły uśmiech, chociaż na jej twarzy widać było spore
zmęczenie. Pod oczami zakreślały się spore, wręcz sine ślady. Byłam pewna, że przepracowuje
się i to solidnie – Nazywam się Carmen Alvare i jestem florystką. Lubię pielęgnować roślinki i z nimi rozmawiać.
Właściwie to czasami nawet nie wiem kiedy tak się rozgaduje, że… - kolejne
słowa zaczęła szeptać sobie pod nosem, delikatnie przy tym gestykulując.
Wyglądała na trochę zwichrowaną osobę, ale po małym wybuchu jej głos bardzo się
uspokoił.
- Aaron Masayoshi.
Jestem Informatykiem, a ten człowiek - chociaż Aaron wydawał się być na pierwszy rzut
oka spokojną osobą, to, kiedy rozmawiał o Mycrofcie to widziałam w jego oczach
gniew, zaczął nerwowo gestykulować i dużo się ruszać. Wskazał go drżącym palcem
- To samo zło. Udaje przyjaciela, a wbija
nóż w plecy przy każdej, cholernej okazji. Nie zdziwiłbym się gdyby to on nas
tutaj ściągnął...
- Wątpię. Motyw
gdzie osoba stojąca za wszystkim jest wśród potencjalnych ofiar, jest strasznie
oklepany - chłopak z
postawionymi włosami wstał i otrzepał bluzę - Wybaczcie za moje zachowanie na początku. Trochę spanikowałem, ale ta
urocza niewiasta była niczym najlepsza terapia szokowa. Jacob Andrew Samfu.
Król Dram.
- To bardzo dużo
tłumaczy. Będziemy mieli sporo problemów kochaniutki. No, ale otrząsnąłeś się i
to się liczy! Swoją drogą nazywam się Audrey King i jestem kucharką - gruba kobieta
pojaśniała. Wcześniejsza złość zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
- Alan Dantes.
Pechowiec - jego głos
zabrzmiał obok mojego ucha z nutką rozpaczy. Jego ton brzmiał jakby
przedstawiał grupie informacje o swojej trędowatości. Musiałam jednak przyznać,
że jego talent mnie zaskoczył. Jak można być słynnym ze względu na swojego
pecha?
- Czyli mamy dwie
osoby, które siebie pamiętają, reszta jest kompletnie nieznajoma - Jacob zaczął się
rozkręcać - Czy każdy sprawdził
kieszenie? Nikt nie ma telefonu komórkowego? Ty... Dismas? Twój zegarek działa,
czy ma tylko wartość sentymentalną?
Mężczyzna w
płaszczu spojrzał z zaciekawieniem na detektywa. Wydawało mi się, że jego
spojrzenie nieco się zaostrzyło, ale po chwili złagodniało.
- Sentymentalną.
Skąd taka dedukcja panie detektywie?
- To proste - odpowiedział
podchodząc do niego nieco bliżej - Nosisz
go przy lewej kieszeni, chociaż jesteś leworęczny. Oznacza to, że nie używasz
go tak jak normalnego zegarka, tylko, jako ozdoby bądź pamiątki. Stawiałbym
jednak na to drugie, patrząc, jaki jest zadbany w przeciwieństwie do reszty twojego
stroju. Podejrzewam, że jest dla Ciebie cenniejszy niż życie.
- Nieźle - skwitował. W
pomieszczeniu panowało spore napięcie. Nie chodziło jednak nawet o to, że
byliśmy porwani. Ci ludzie mieli charaktery, które w jednym pokoju tworzyły
mieszankę wybuchową. Widać było, że Bandyta cedził swoje słowa przez zęby,
zaciskając pięść. Cała grupa już była sobą zdenerwowana, a końca tej sytuacji
nie było widać.
Przez bibliotekę przeszedł szmer
przeszukiwanych kieszeni. Ja nie musiałam już powtarzać tej czynności, bo wiedziałam,
że jedyne, co miałam przy sobie to maska. Cała reszta zniknęła.
- Szkoda. Warto
było spróbować. W takim wypadku pozostaje tylko czekać na rozwój wypadków.
Minęło już dobre dwadzieścia minut. Na pewno ktoś tu zaraz przyjdzie. Przyznam,
że jestem ciekawy - Jacob obrócił się na pięcie i usiadł na jednym ze stołów, tuż przy
Yamie i umięśnionym mężczyźnie, który był cały różowy. Dosłownie każdy element
jego stroju był w odcieniach różu - kamizelka, peleryna, spodnie, pas. Nawet
włosy. Detektyw spojrzał na niego i uśmiechnął się serdecznie.
- A ty, to, kto? - zapytał. Mięśniak
wyglądał jakby czekał aż ktoś go w końcu zauważy. Tanecznym krokiem wystąpił
przed szereg, tak, że stanął przed całą grupą. Sięgnął po coś do kieszeni, po
czym rzucił to sobie pod nogi. Zniknął w kłębie dymu. Odruchowo się odsunęłam.
Raz jeszcze, w przeciągu zaledwie dwudziestu minut zobaczyłam przeróżne reakcje
na jedno wydarzenie. Niektórzy odsunęli się, a wręcz odskoczyli, inni stali
niewzruszeni, a byli i tacy, którzy krzyknęli ze strachu. Nim jednak ktokolwiek
z dwudziestki jedynki zdołał się odezwać, zobaczyliśmy różową postać na
szczycie pobliskiej półki z książkami. Parę metrów nad ziemią rozbrzmiał głos:
- Jam jest Ethan Incredible, jedyny, niepowtarzalny i potężny iluzjonista! Oczaruje wasze
zmysły, pokochacie mnie bardziej niż kochacie swoich rodziców, a moje występy
będą śniły się wam po nocach tak, że nie będziecie chcieli się budzić! - każde słowo
wykrzyczał, machając przy tym peleryną oraz napinając muskuły, zdając się wręcz
wyskakiwać zza różowej kamizelki. Natychmiastowo zmieniałam zdanie o Hakerze,
który w porównaniu z stojącym nad nami człowiekiem wydawał się być wzorem
skromności i wszelkich cnót.
- Panienko
Elizabeth - usłyszałam
szept przy prawym uchu. Nie musiałam się obracać, bo rosyjski akcent oraz woń
cebuli i piwa dały mi wystarczający obraz Komunisty, który stał tuż za mną - Po prawdzie to nie słuchajcie go, bo jego
prawdziwe imię to Jayden Asselman.
- Eee... Dziękuje
Rewo... Rew... - zaplątałam się i spłonęłam rumieńcem. Nie radziłam sobie z językiem
rosyjskim.
- Możecie mówić mi
Rewem, tak powinno być wam łatwiej - powiedział i wycofał się krok do tyłu.
- Świetny pokaz,
ale zejdź stamtąd zanim zrobisz sobie krzywdę - odezwała się
dziewczyna, która dotąd milczała. Miała bardzo ciekawą fryzurę, ubrana była w
sweterek i spódniczkę. Jakbym miała ją opisać to wyglądała, jak typowa
przewodnicząca zespołu cheerleaderek - Jestem
Alice Clarisse, możecie być spokojni, bo jakkolwiek samotnie się tutaj nie
czujecie to wiedźcie, że jest z wami wasza przyjaciółka.
- To twój talent? -
zapytał
Maks.
- Tak - odpowiedziała z
uśmiechem – Dlatego, nie chcę żeby
żadnemu z was cokolwiek się stało bez mojego opiekuńczego oka.
Iluzjonista zeskoczył w dół i
wylądował miękko, rozdmuchując resztki dymu ukryte w połaciach jego stroju.
Podszedł do Alice i chwycił delikatnie, ale pewnie jej dłoń.
- Wygląda na to, że
masz taki sam cel jak Ethan mała - mówiąc swoje imię wyszczerzył idealnie białe
zęby. Bardziej perfekcyjna od nich była tylko jego twarz. Wydawała się być
gładka jak pupa niemowlaka.
- Dziękuje Ethanie,
przy tobie już czuję się bezpieczna - zaświergotała w odpowiedzi.
- Możecie skończyć
tą farsę? Dziękuje - poprosił Aaron odwracając wzrok od rozgrywanej sceny.
- Tylko tobie przeszkadza
jakakolwiek bliskość przyjacielu. Szczególnie ta kobieca - wtrącił Mycroft.
Chwilę po tych słowach zobaczyłam jak Bandyta zrywa się ze stołu, na którym
siedział. Wykonał parę kroków i pewnym ruchem złapał Hakera za koszulkę.
- Możesz łaskawie
zamknąć mordę? - zapytał. Oczy zasłaniała mu od boku grzywka, ale wystarczyło spojrzeć na
Mycrofta, żeby wiedzieć jak przerażające było jego spojrzenie. Wybuchła panika.
Jayden wycofał się na tyły, przyjmując bezpieczną pozycję za Alice. Nikt jednak
nie zwrócił na to uwagi, bo wszyscy skoncentrowali się na dwójce na przedzie.
- Jezhuu... uspokój
się człowieku - wycharczał Mycroft. Jego twarz przybrała kolor delikatnej purpury. Nie
znajdował się jednak w pozycji żeby dawać jakiekolwiek żądania.
- W imieniu grupy
proszę cię grzecznie, żebyś oszczędził sobie swoich śmiesznych uwag, bo
wkurwiasz. Rozumiesz? - Dismas był na granicy. Czułam, że zaraz może wybuchnąć.
- Nie będziesz mnie
zastraszał - powiedział,
chociaż jego głos drżał. Bandyta zamachnął się pięścią. Zawsze wydawało mi się,
że uderzenie to ułamek sekundy. Napięcie mięśni, przesłanie impulsu do mózgu i
wykonanie ruchu. Ta scena jednak zdawała się rozgrywać znacznie wolniej. Cała
grupa widziała jak Dismas wykonuje zamach. Sekundy upływały, a ręka napinała
się niczym cięciwa łuku. Z tłumu wypadła postać. Był to Rewolwerow. Jak na
kogoś o takie tuszy poruszał się naprawdę gładko, a dodatkowo nie wydawał
żadnego dźwięku. Dopadł do Bandyty i uderzył go w okolicach nerek. Gdy ten się
zgiął i krzyknął w bólu dostał kolankiem w brzuch i został rzucony na półkę
obok. Nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia na drewnianej konstrukcji, która
zachwiała się tylko delikatnie, po czym zastygła jak setki jej braci i sióstr
znajdujących się w pomieszczeniu.
- Łachudro.
Zmierzcie się z kimś o swoich siłach - wykrzyczał, po czym rzucił soczystą wiązankę w
swoim języku. Bandyta złapał się za brzuch i odwinął chustę żeby złapać oddech.
Spojrzał na stojącego przed nim, niższego o ponad głowę Komunistę. Ku zdziwieniu
mojemu i prawdopodobnie wszystkich wkoło Bandyta się uśmiechnął.
- Masz rację.
Przesadziłem, przepraszam - jego słowa były szczere - Czasami
mnie ponosi...
- Dzięki za pomoc -
rzucił do
Rewema Goldenwire. Ten kiwnął głową. Tak jak podejrzewałam wcześniej, do
wybuchu nie trzeba było wiele.
- Czy naprawdę
musicie zachowywać się jak dzieci? Faceci są strasznie nieodpowiedzialni – Audrey wyraziła
swoją dezaprobatę.
- Skoro już
jesteśmy przy temacie płci – Jacob po każdym wybuchu znajdował kolejny punkt
zaczepienia – Mamy tutaj dwadzieścia dwie
osoby, ale więcej mężczyzn niż kobiet.
- Rzeczywiście – potwierdziłam
zdając sobie z tego sprawę.
- Dodatkowo… - rozejrzał się po
grupie jakby dopiero ją zauważył – czy
jest tu ktoś starszy niż… dwadzieścia osiem lat? Ktoś bliski tego wieku?
- Ja mam
dwadzieścia cztery – odezwał się Maks.
- Ja dwadzieścia
pięć – po chwili
przyznał Dismas.
- Nikogo starszego?
Okej, czyli wszyscy jesteśmy dosyć młodzi. Ktoś ma mniej niż 16 lat?
Coś z tyłu wydało z siebie cichy
dźwięk. Raphael odsunął się na bok i odsłonił dziewczynę stojąca za nim. Widać
było na pierwszy rzut oka, że jest niesamowicie zawstydzona, a znalezienie się
w centrum uwagi było ostatnim, czego chciała. Przemogła się dopiero po chwili i
cichym, spokojnym głosem powiedziała:
- Ja mam szesnaście
lat… Jestem Lily Eucliffe. F-fryzjerka – wyglądała rzeczywiście młodo, sama dałabym jej
jakieś czternaście lat. Miała jednak bardzo ładnie zrobioną fryzurę. Niebieski
warkocz, ozdobiony wstążkami i spinkami prezentował się świetnie i byłam pewna,
że gdziekolwiek znajdował się salon fryzjerski, w którym pracowała to
chciałabym go odwiedzić.
- Przecież to
jeszcze dziecko – zauważyła Audrey.
- Coraz mniej mi
się to podoba – Uwodzicielka złapała się za głowę – Czy ktoś tutaj do nas przyjdzie? Może to wszystko to jakaś, nie wiem,
ukryta kamera?
- Oglądam sporo
telewizji i nigdy nie widziałem takiego programu – odpowiedział ze
smutkiem Alan.
- To nie mógłby być
program. Mimo wszystko takie rzeczy są ustawiane i bez zgody nie mogliby nas
nigdzie zabrać – Cecily pochwaliła się swoją wiedzą, wpadając w delikatną zadumę.
- Czyli naprawdę
zostaliśmy porwani? – zapytał ktoś równie drobnym, ale nieco pewniejszym głosem. Bardzo
niska dziewczyna, w spódniczce, sweterku i z okularami na małym nosku odezwała
się patrząc wielki oczami na Jacoba, jakby spodziewała się odpowiedzi od niego
– Och, jestem Agatha Liddell. Twórczyni
zabawek.
- Nie ma mowy o
pomyłce. Tylko tak jak mówiłem, nie mówimy tutaj o zwykłym porwaniu. Samo
miejsce i to, że nie jesteśmy związani zmienia postać rzeczy – odpowiedź skierował
bardziej do ogółu niż do samej dziewczyny.
- Boże chcę do
domu… - Lily oparła
się i ukryła twarz w dłoniach.
- Żartujecie sobie,
tak? – Pokerzysta
desperacko szukał w oczach pozostałych ludzi aprobaty, ale nie znalazł nic.
Włożył ręce do kieszeni i odwrócił się plecami do reszty.
- Musimy pogodzić
się z tym, że jest źle. Ważne, że nie jesteśmy sami. Ktokolwiek nas tu więzi
musi być strasznie pewny siebie. Trzymanie dwudziestu dwóch osób z takimi
talentami w jednym pomieszczeniu? Przecież to nie może skończyć się dla niego
dobrze – Alan starał
się brzmieć pozytywnie, ale mu to nie wyszło. Panika narastała z każdą minutą,
a kolejne pytania Detektywa pogarszały sytuacje. Dlaczego ja, zapytałam się w myślach.
Nagle ktoś zastukał w jeden ze
stołów. Dźwięk był na tyle głośny, że przebił się przez hałas panujący w
bibliotece. Spojrzeliśmy na niskiego chłopaka z białymi włosami. Na chwilę
serce mi stanęło. Czy to był ten białowłosy, który zostawił mi wiadomość? Ten,
który nas tu zebrał?
- Jezu to on – krzyknął ktoś w
tle.
- Czego od nas
chcesz bydlaku? – krzyknęła Audrey, niebezpiecznie się do niego zbliżając.
Chłopak
stał jednak niewzruszony i skrobał coś w notesie.
- Szczerze, to on
wygląda trochę inaczej niż tamten facet – powiedziała Wendy – Nie ma tego fikuśnego makijażu i wydaje się być bardziej zniewieściały.
Na twarzy
obgadywanego widać było skupienie. Był całkowicie poświęcony temu, co robił.
Zachowywał się jakby nie słyszał słów, które były do niego skierowane. Czy on
mógł być głuchy? Skrobanie było przez parę chwil jedynym dźwiękiem słyszalnym w
pomieszczeniu. Po chwili ustało, a chłopak uśmiechając się pokazał notes, gdzie
równym rzędem zapisane było parę linijek tekstu. Kobiety słynęły z eleganckiego
i schludnego pisma, ale jego było po prostu piękne.
- Jestem Olivier Naess. Niestety nic nie słyszę, a także nie mogę mówić. Jestem artystą i będę
się z wami porozumiewał tym notesem. Jeżeli coś ode mnie chcecie to delikatnie
szturchnijcie mnie w bark. Możecie mi napisać co ustaliliście? Od razu
zaznaczam, bo pewnie was to będzie ciekawiło – NIE ZNAM TEGO BIAŁOWŁOSEGO! – ostatnie zapisane
przez niego słowa były aż podkreślone. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wow, głucha osoba
– zdziwił się
Iluzjonista – Nie mógł usłyszeć mojego
przedstawienia, co za strata.
- Dużo nie stracił
– rzuciła
Uwodzicielka – Poza tym, co dziwnego jest
w tym, że ktoś jest głuchy? Jak widzisz, chłopak sobie nieźle radzi.
- Mamy komplet – zauważył Detektyw –
Wszyscy się przedstawili, każdy talent
jest znany. Coś czuję, że tylko na to czekał nasz oprawca.
- Czy to kamera? – zapytała Florystka
pokazując w róg pomieszczenia.
- HA! Wiedziałem,
że to show! – Iluzjonista
odetchnął z ulgą i dla spokoju zaświecił muskułami przed obiektywem.
- Hmm… raczej po
prostu zabezpieczenia i kontrola. Jesteśmy cały czas obserwowani. Tylko, co
dalej? – zastanowiła
się Julia.
W chwili, gdy rozmawialiśmy
Przyjaciółka podeszła i wypisała przebieg całej sytuacji Artyście. Widziałam
jak bez problemu wypisuje kolejne imiona, nazwiska i talenty oraz fakty. Miała
doskonałą pamięć.
- W takim razie
proponuję po prostu usiąść i czekać. Nie mam już nic do dodania. Moglibyśmy
szukać wskazówek w książkach, ale te zbiory raczej nie ukrywają w sobie nic
poza wiedzą – Jacob
przysiadł na jednym ze stołów. Widać było, że po analizie się uspokoił.
Oddychał nieco szybciej, co pokazało jak mocno się w to wczuł.
Usiadłam na
boku, a obok mnie spoczął Alan oraz Maks. Milczeliśmy. Każdy w głowie układał
rozszalałe myśli.
- Co ci się stało w
nogę? – ciekawość
wygrała.
- Uraz z
dzieciństwa. W sumie wyleczony, ale kuleje dalej – jego głos był
przepełniony wewnętrznym zrezygnowaniem. Widziałam na pierwszy rzut oka, że był
ciekawym człowiekiem, ale przeżył coś, co go wewnętrznie zabiło.
- Wiesz, że przy
odpowiedniej rehabilitacji i paru terapiach wyzbyłbyś się tego?
- Nie przeszkadza
mi to – powiedział
ostro – Znaczy, przyzwyczaiłem się.
Wybacz, jestem tylko człowiekiem, któremu od jakiegoś czasu nic konkretnego nie
wyszło. Czytałem o różnych terapiach, nawet na jedną pochodziłem, ale
ostatecznie nie mam na to czasu, ani siły.
- Teraz jesteś
młody i silny, za jakiś czas to może być duży problem – zauważył Alan.
- Jak dożyje
starości to będę się tym martwił – powiedział – Chociaż
może czas docenić swoje życie. Wygląda na to, że jest na tyle cenne, że kogoś
zainteresowało. A ta maska? Chorujesz na coś zakaźnego?
- Nie, nie – odpowiedziałam
szybko – Po prostu nie lubię zarazków.
- Ja nie lubię jak
ktoś dotyka brudnymi rękoma moich książek… Właściwie jakichkolwiek książek,
stąd rozumiem twój ból.
- Chyba będę musiał
się trzymać w takim razie od ciebie z daleka – zauważył Dantes.
- Nie dbasz o
higienę?
- Nie, ale kiedyś
przeze mnie spłonęła biblioteka. Właściwie to dwie.
- To fascynujące – zauważył Maks – Być znanym ze swojego pecha. Chociaż patrząc
na moją historię to mam podobnie. Napisałem kiedyś dzieło. Byłem z niego dumny…
Dopieszczałem każde słowo, miałem w głowie wszystkie zwroty fabularne. Gdy
świat je przeczytał to oszalał. Czekali na kontynuacje i to, co się stanie
dalej. Nie doczekali się. Nigdy nie podołałem… nigdy.
Siedzący ze mną przy stole
rozgadali się na dobre, a ja zamyślona obserwowałam pomieszczenie. Grupa szybko
podzieliła się na mniejsze odłamy. Stolik dalej siedziały prawie wszystkie
dziewczyny nie wliczając Sandry oraz Lily, które odsunęły się na bok, a także
Julii rozmawiającej o czymś z Robertsonem oraz Aaronem. Przy kobietach kręcili
się Mycroft, Jayden oraz Yama. Raphael stał z boku z zamkniętymi oczami i
najwyraźniej odpoczywał. Samfu, Rewem oraz Dismas rechotali przy jednej z
półek. Artysta, który musiał już wszystkiego się dowiedzieć siedział sam i
podobnie do mnie, rozglądał się.
Nasze spojrzenia spotkały się.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, po czym zdałam sobie sprawę, że mam maskę i
wewnętrznie puknęłam się w pusty łeb. Zamiast tego wyciągnęłam rękę i
zamachałam zachęcająco, żeby dosiadł się do nas. Nie lubiłam aż tak
towarzystwa, ale w takiej sytuacji musiałam przyznać, że dodawało nieco otuchy,
przecież nikt nie kazał nam się zaprzyjaźnić. Wystarczyło, że mogliśmy zając
umysły rozmową. Artysta wstał i zaczął iść w naszym kierunku. Gdy był w połowie
drogie usłyszeliśmy trzask.
Olivier
naturalnie nie zareagował, ale pozostała dwudziestka jedynka zwróciła oczy w
stronę drzwi. Rozbrzmiało drugie stuknięcie. Grupa przygotowała podobne pozycje
jak podczas pokazu Asselamana, ale tym razem było wiadome jedno – nadchodził
porywacz, albo ktoś z nim związany. Nie byłam pewna, dlaczego w głowie miałam
obraz mężczyzny, przecież równie dobrze mogła to być kobieta, a może i większa
grupa złożona z obu płci. Do naszych uszu dotarł dźwięk przekręcanego zamka.
Drzwi jęknęły cicho i po chwili rozchyliły się skrzydła. Chociaż były one
masywne, to poruszały się delikatnie jakby były zrobione z powietrza. Nic na to
nie wskazywało, bo skutecznie uniemożliwiły nam opuszczenie pokoju.
Gdy
przejście zostało całkowicie otwarte zauważyliśmy stojącego w nich,
eleganckiego i wyprostowanego niczym Raphael mężczyznę o białych włosach z
delikatnym makijażem na twarzy.
Hej!
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczny początek. Zawsze lubię momenty przedstawień bohaterów w tego typu historiach, no i muszę powiedzieć, że nie zawiedliście mnie ;) Ciężko jest zwykle zadbać na początku o balans, aby każda postać miała swoje dwa grosze do dodania, ale nawet nieźle to rozdzieliliście i każdy miał coś do powiedzenia, chociaż niektórzy więcej niż inni.
Uwielbiam te przekomarzania pomiędzy postaciami. Yama już od początku nazwany palantem przez Julię, kłótnia pomiędzy Dismasem a Mycroftem, interwencja Rewolwerowca, wszystko to wydawało się naturalne i pasowało do tych postaci, przynajmniej z punktu widzenia moich wyobrażeń.
Moi ulubieńcy póki co to Audrey, Mycroft, Jacob, Ethan (albo jak kto woli Jayden), Alan, Yama, Maks i narratorka tego epizodu Elizabeth. Nie mogę się doczekać zobaczenia więcej mojej postaci Cecily ;) Aaron x Mycroft wciąż OTP.
Hej! :D
UsuńBardzo się cieszę, że początek się podobał. Miałem naprawdę ogromny problem żeby właśnie zrobić ten balans, żeby każdy miał chociaż "coś" do powiedzenia lub przedstawienia. Jedna scena, dwadzieścia dwie postacie, każda inna - mieszanka wybuchowa, którą musiałem Wam przedstawić najlepiej jak mogłem :D Celowałem w naturalność, swobodę dialogów i chociaż wszystko powinno być ułożone to żeby było przedstawione nieco chaotycznie ^^
Z wymienionych postaci się cieszę, bo takie osoby jak Mycroft, Ethan, Maks czy Elizabeth nie są jednak robione w sposób żeby byli lubiani, a raczej żeby dodawali trochę "parszywego klimatu". Jak da się im przy tym kibicować, to tylko mogę się cieszyć :D
Cecily robi absolutny szał w fandomie, więc raz jeszcze gratuluję zrobienia świetnej postaci, która sporo wniesie do historii ;)
Dzięki za komentarz!
A więc od czego zacząć.... mi się bardzo podobał. Samo zebranie wszystkich postaci w bibliotece było ciekawe bo spodziewałem się zupełnie innego miejsca. Praktycznie każda postać poza dwoma bardzo mi się podobała w tym rozdziale. (Artysta szczerze nie zrobił nic co uważam za zmarnowany potencjał i Fryzjerka w sumie też się nie wykazała)
OdpowiedzUsuńProblem był jeszcze z opisami bo czasem ciężko było ogarnąć kto co robi.
Ciekawi mnie też bardzo ta kobieta na początku bo właśnie z powodu braku większego opisu nie wiemy kto tak naprawdę ta osoba jest i jedyna teoria jaką mam jest to że to Neri. (I dlatego specjalnie za wiele nie wiemy)
Co jeszcze... dużo rzeczy mnie rozbawiło w tym rozdziale - głównie rzeczy związane z Rewem
Według mnie Detektyw się bardzo wystawił i prawdopodobnie to on umrze jako pierwszy.
Biblioteka/czytelnia będzie dosyć ważnym pomieszczeniem przez całą długość trwania Pecca. Co do Artysty to będzie postać, która na pewno ma dosyć ograniczone pole do popisu, ale mogę obiecać, ze jego postać odegra jeszcze naprawdę ciekawą rolę. Fryzjerka z kolei jest postacią bardzo... płochliwą. Zdecydowanie trzymającą się z dala od centrum ,co na pewno zostanie jeszcze oznaczone.
UsuńOpisy były straszne w tym miejscu. Przyznaję, że każdy jeden moment pisania, gdzie wszyscy są w jednym miejscu (może oprócz procesów) to męka, gdzie trzeba ciągle zaznaczać, co kto robi, ale tutaj było o tyle źle, że do pewnego momentu Elizabeth nie znała tożsamości osób.
Kobieta na początku to początek jednego z ciekawszych motywów całej serii. Nie powiem czy to Neri czy jedna z uczestniczek, ale warto zapamiętać, że już na samym początku serii zdarzyło się coś takiego ;)
Detektyw zdecydowanie powinien zginąć pierwszy, ale czy zginie, to już inna historia.
Dzięki za komentarz!
Super wstęp do ciekawej historii. Kilka postaci wiodło prym w tym rozdziale, przez co innych było trochę mniej, ale to normalne przy dużej obsadzie i mimo to wyszło naprawdę dobrze. Rewolwerow, Lily, Carmen i Elizabeth to na ten moment moje ulubione postacie, również pechowiec przykuł moją uwagę i po chwili namysłu uważam że całkiem uroczo się zachowywał wobec farmaceutki tym rozdziale. Czekam na następne!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszymy, że się spodobało ^^
UsuńCieszę się mimo wszystko, że dało się jakoś ogarnąć to jak rozłożona została akcja. Zdecydowanie przewodnią rolę w tym rozdziale miał Detektyw, ale jak tak jestem parę rozdziałów do przodu to muszę przyznać, że naprawdę w zależności od perspektywy odnosi się zupełnie inne wrażenie. W momentach zebrań to jednak Jacob postara się ogarniać grupę, no i pomóc im, bo to jednak on może mieć jakieś "doświadczenie" w temacie. Uuu, nietypowo jeżeli chodzi o ulubieńców, ale to się ceni, szczególnie, że w ich gronie jest Rewolwerow <3
Alan i Elizabeth to bardzo fajne duo, chociaż początkowo kompletnie nie planowałem połączenia tych dwóch postaci w jakąkolwiek więź ^^
Dzięki za komentarz, a kolejny rozdział już w środę!
No cóż, zacznę od tego iż mimo bardzo małego udziału mojej postaci w rozdziale pokładam w nią nadzieję na zrobienie czegoś ciekawego albo ogólnego, większego wkładu w fabułę. Mimo tego rozdział mi się naprawdę podobał i przedstawienie charakteru większości postaci w tej jednej wielkiej mieszance zdecydowanie ci wyszło! Według mnie bezsensowym, jednak wymaganym posunięciem było wyjście na przód grupy Detektywa, którego wyobrażałem sobie w innej roli niż sprawowanie funkcji lidera, jednak zaskoczyłeś mnie w tej kwestii pozytywnie i jestem ciekawy jakie minusy będą tego całego przedstawiania talentów kiedy dowiedzą się o co chodzi C:< Jest kilka literówek czy błędów językowych które jak wyłapię wszystkie to postaram się wam podesłać na fanpage'a. Jeśli chodzi o postacie które mi się podobają: Zdecydowanie Alan, jest taki po prostu malutki i dzieje mu się krzywda :C Rewolwerow wydaje się być spoko towarzyszem do rozmów i mega honorowym człowiekiem, więc ma u mnie szacunek. Julia - szczerze mówiąc to pewnie będzie ulubienica fandomu, ogarnięta, ładna, przydatny do np. morderstwa talent i nie będę egdy mówiąc, że też jej nie lubię! :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, warto było czekać! *Olivier x Cecily, nadal w ciebie wierzę ;-;*
OdpowiedzUsuńPowiem tak - postać Oliviera jest według mnie jedną z postaci, które sprawią, że zakończenie będzie wyglądało jak wyglądało. Momentami może wydawać się, że jest go niedużo, momentami może się wydawać, że ta postać nic nie wnosi do historii, ale obiecuję, że czytając ostatnie słowa zamykające historię wszyscy docenią jego wkład w to jak wygląda zabójcza gra ;) No, ale do tego jeszcze daleka droga, a ja po prostu polecam wyczekiwać!
UsuńDetektyw ma to do siebie, że zna się na tych klimatach i jako jedyny doskonale rozumie sytuację, w której znalazła się grupa. Właściwie będzie jedynym, który będzie mógł ogarnąć to przez długi czas, zanim reszta pozna zasady gry. Dlatego będzie ryzykował i się narażał, a czy przypłaci to życiem - to okaże się niedługo. Na pewno będzie graczem, który będzie prowadził najbardziej ryzykowną grę ze wszystkich.
Literówki/błędy śmiało podsyłajcie, podczas korekt czasami ciężko coś wyłapać, ale muszę przyznać, że i tak przyłożyliśmy się do tego znacznie lepiej niż do prologu i ogólnie jesteśmy zadowoleni i cieszę się, że nie jest najgorzej :D Alan i Rewolwerow póki co podbijają serca wszystkich, co mega mnie cieszy. Julia to będzie bardzo podobna postać do Oliviera - z jednej strony będzie jej niedużo, a z drugiej będzie miała spory wpływ na rozwój wydarzeń, chociaż w zupełnie innej "dziedzinie" niż Olivier ^^
Bardzo się cieszę, że nie zawiedliśmy, bo im dalej tym będzie lepiej, tego jestem pewien ^^ Kolejny rozdział już w środę! Dzięki za komentarz!
To ja też coś wrzucę od siebie. Zacznę od tego, że... dialogi są naprawdę świetne - w zdecydowanie większości sytuacji brzmią naturalnie lub chociaż interesująco. Podobało mi się również to jak ta cała chmara postaci została ukazana, bo o dziwo było naprawdę płytko. Choć szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, żeby w sequelu było jeszcze więcej postaci, ten roździał dał radę przedstawić te postacie, ale w Pecca 2 (o ile to, że będzie więcej postaci jest prawdą) moim zdaniem może być to wręcz niemożliwe - po prostu 22 postacie w jednym pomieszczeniu to już koszmar, który i tak byliście w stanie ładnie opanować. I tak jak mówiłem, dynamizm to coś, co bardzo spodobało mi się w tym roździale, szczególnie, że nie spodziewałem się tego po nim.
OdpowiedzUsuńA teraz czas przejść do postaci:
Olivier - na ten moment nie zrobił nic takiego, ale to w 100% zrozumiałe, w końcu to pierwszy roździał, a jego zachowanie było takie jak sobie je wyobraziłem, przynajmniej do tego momentu.
Cecily - ździwiło mnie to, że było jej tak mało w tym roździale, patrząc na to, że jest raczej dość lubiana wśród fandomu jak i twórców.
Julia - Chamska i... to nawet polubiłem, a przynajmniej moment odzywki do Yamy.
Rewolerow - zapijaczona morda, cenna i lubiana przeze mnie, mimo swojej parchatości. (Wciąż dobija mnie jego pseudonim, bo zwyczajnie nie pasuje kompletnie do postaci moim zdaniem).
Alan - Trochu taki precious cinammon roll, ale szczerze mówiąc nie spodziewałem niczego innego. Mimo wszystko postać może nie o tyle ciekawa, co przyjemna.
Ponownie mega się cieszymy, że dialogi i dynamika pomimo 22 postaci były niezłe, bo to naprawdę spore wyzwanie. Co do Pecca 2 to w sumie nie powinno być zbyt wielką tajemnicą, że uczestników będzie więcej, ale to wszystko będzie miało ręce i nogi przez... pewien podział ;) Oczywiście więcej nie zdradzimy, ale na pewno nie dopuścimy do momentu gdzie 50 osób będzie naraz w jednej scenie xD To dopiero byłby chaos :D
UsuńWidzę, że podobnie analiza podobnych postaci, co pozostali, ale nie dziwię się, bo wiem że wobec nich były największe oczekiwania. No, ale tak jak wspominaliśmy wyżej - Olivier będzie miał jeszcze sporą rolę do odegrania i jego postać wpłynie solidnie na zakończenie. Cecily, chociaż jest specyficzna z charakteru na pewno będzie jeszcze miała momenty, w których fandom ją pokocha lub też znienawidzi. Julia to taki żeński Olivier, chociaż działający na trochę innych zasadach, ale póki co, też uśpiony, Rewolwerow zgarnia coraz więcej fanów, a Alan... Cóż cieszę się, że pomimo jasnego oznaczenia, że postać jest hołdem Nagito, ma fanów i osoby, które mu kibicują. My osobiście też bardzo go lubimy i postaramy się zrobić z niego naprawdę ciekawą osobę :D
Dzięki wielkie za komentarz!
Jacob - O dziwo, Jacob ma więcej charakteru niż się spodziewałem, a to niewątpliwie plus, ale coś czuję, że jego śmierć byłaby najlepszą rzeczą dla fabuły w tym momencie :vvv.
UsuńSamfu - Aj, wciąż go lubię, mimo bycia kimś, kim powinienem gardzić <3.
Maks - Wow, wow. Szczerze? Myślałem, że będzie tylko siedząco-depresyjną kluchą, a tu takie zaskoczenie, narazie wydaje się naprawdę przyjemny w obyciu i delikatnie zagadkowy.
Audrey - Uh, lubię jej postać, i to bardzo, mimo tego, że czuję, że powinienem jej podobiznę podpalić i wrzucić do kosza - po prostu zbyt bardzo mi podpasowała. Przepraszam xD.
Dismas - No, no - postać lepiej prowadzona niż myślałem. Po tym, co zrobił, gdy Rewolwerow ostudził skutecznie jego zapał, podskoczył delikatnie w moim rankingu. Choć wciąż mam wrażenie, że brakuje mi delikatnie tego czynnika smutku w jego postaci, więc czekam do momentu, aż się do rozwinie.
Jayden - Podobnie jak z Audrey, ponownie przepraszam xD.
Elizabeth Goodwynn - Polubiłem ją, chociaż też nie czułem zbytnio jej charakteru, ale to dość zrozumiałe z racji struktury całego roździału i jego funkcji.
Yama - Wow, odnośnie Yamy to tak jak przedtem wspominałem - baaardzo spodobała mi się odzywka Julii w stosunku do mojego boi'a, bo czułem, że faktycznie pasuje do obydwu postaci. Szkoda tylko, że Yama wydawał się w tej sytuacji bardziej nieśmiały, niż, um, zakłopotany...? Czy cuś. Dalsza część tamtej scenki, gdy Yama się zawstydza na dźwięk swojego imienia trochę mi nie pasuje, bo (teraz powstanie nowy ship, YamaxRewolwerow) raczej wyobrażałem sobie tak, że to zawstydzenie objawia się bardziej zdegustowaniem niż czerwonymi policzkami. Brakuje mi też trochę tego jak mówi z reguły Yama, bo jest raczej bardziej postawny, jedynie nie jest skory do bójek czy przepychanek słownych i przez to trochę brakuje mi jakiejś reakcji w stylu cichego westchnięcia i podniesienia delikatnie rąk ku górze w geście poddania się czy czegoś w tym stylu i dopiero powiedzenia "P-Przepraszam. (...)'. Podoba mi się to jak uwzględniliście ten szczegół, że Yama raczej trzyma się dziewczyn, niż facetów - szczegół, ale miło coś takiego widzieć.
(Przepraszam, że teraz będę tak wrzucać ten tekst, ale wyszedł mi na tyle długi, że przebiłem limit znaków i podczas pisania przez przypadek usunąłem z połowę tekstu, so... fail).
UsuńOdnośnie reszty postaci to.... Albo nie przykuły mojego zainteresowania, albo zwyczajnie miały za mało czasu na błyszczenie z racji formy roździału.
Ale tak czy inaczej - dzięki za roździał (<3) i nie mogę się doczekać następnego, w którym postaram się dać trochę więcej opinii czy spekulacji.
Cóż Jacob ma bardzo ciężką rolę. On wie jak to ma wyglądać i wie jak dużo ryzykuje. Tak naprawdę póki co to bohater grupy, ale jak to będzie dalej i czy uda mu się przekazać wszystko? To prawdziwa zagadka. Samfu to dla mnie bardzo problematyczna postać. Twórca prosił o to, żeby Samfu nigdy nie zaczynał, a jak ktoś ma się odgryźć to pierwsza osoba jaka mi się napatacza pod klawisze xD Z Maksa jestem maksymalnie ( :) ) dumny. Na pewno będę mocno się starał, żeby jego depresyjna strona mieszała się właśnie z tą tajemniczością. Audrey to na pewno jedna z tych postaci, której jakby zabrakło to zrobiłoby się cicho i strasznie. Jej krzyk to coś, czego potrzebuje ta grupa :D Dismas będzie bardzo chwiejny emocjonalnie. Bardzo podatny na to, co się będzie działo. Jayden, ach mówisz o Ethanie B) No cóż, bardzo się cieszę, że jego postać się pojawiła, bo to czego brakuje tej części projektu to ZIEMNIAKI, a on jest jedyną nadzieją dla tego wymarłego gatunku. Elizabeth ciężka do opisania, ale będzie rozwijała się z czasem, więc nie należy jej jeszcze skreślać ^^ Wydaje mi się, że będzie ciekawsza z perspektywy innych osób.
UsuńCo do samej postaci Yamy bardzo się ciesze, że doradzasz, bo na pewno to się przyda i jest cennymi wskazówkami co do rozwoju postaci :D Mam nadzieję, że dalszy rozwój będzie się podobał, chociaż przyznam, że mimo wszystko Yama będzie postacią opierającą się na motywie - trochę zakłopotany, ale dążący do celu. Trochę taki typowy bohater, który ma sporo do zaoferowania, ale nie wszystko potrafi dobrze sprzedać. No, ale zobaczymy, a szczegółów staramy się trzymać!
Raz jeszcze dzięki za komentarz! ^^
Będę szczery. Nie było źle, ale jak na razie nie zostałem kupiony, czuję się wobec tego tekstu obojętny. Wiem, że to dopiero początek, więc mam nadzieję, że mój odbiór się z czasem poprawi, jednak na dziś, tylko trochę krytyki. Może jedynie tak ciężkie przypadki jak ja lubią ją dostawać, ale moje intencje są dobre – chcę sprowokować do myślenia, bo dzięki temu rodzą się nowe inspiracje na przyszłość. :)
OdpowiedzUsuńJestem świadomy tego, że jakoś te postacie trzeba było przedstawić, ale moim zdaniem, wepchnięcie wszystkich do jednego pomieszczenia nie za bardzo zadziałało. 22 osoby to już całkiem duży tłum, więc nie lepiej było jakoś to rozbić w epizod 0 i połączyć ze zwiedzaniem budynku? Mam na myśli coś w stylu, że w bibliotece było kilka osób, które potem wyruszyłoby do następnego pomieszczenia, gdzie spotkaliby kolejnych, itd. Prolog może już nam-czytelnikom trochę ich przedstawił, ale oni, bynajmniej nie wszyscy się w tym gronie znają. Sądzę, że poznawanie byłoby bardziej efektywne z dodatkiem demonstracji talentów, już po zamknięciu w hotelu.
Oprócz tego, zwróciłem uwagę na dwie postacie – farmaceutkę i detektywa. Z racji, że pierwszy rozdział dział się z jej pierwszoosobowej perspektywy, zabrakło mi troszkę jej ‘fachowych’ myśli. Na takim konwencie mógł być w gruncie każdy, a stwierdzenie, że zostały użyte środki uspakajające jest zbyt ogólne (nie znam się na tyle, żeby wiedzieć czy faktycznie one tak działają, ale ufam, że mogły w tej sytuacji być tak użyte). Zabrakło mi czegoś w stylu, że próbowała ona zgadywać nazwę i dawkę tego leku. Zwracam honor, jeśli przeoczyłem takie motywy lub pojawią się w przyszłości.
Natomiast jeśli chodzi o detektywa, to wydaje on mi się za mądry. Jeszcze wszyscy się dobrze nie przedstawili, a on już rozkminia, że wszyscy są w jakiś sposób wyjątkowi. Hmm… No cóż, jeśli nie jest on w jakiś sposób zamieszany w całą tą grę, to jedynym innym rozwiązaniem jakie widzę jest to, że będzie on pierwszym do odstrzału i to dosyć szybko, bo jego funkcją jest tylko przyspieszenie fabuły, a zwłaszcza wprowadzenie motywów talentów i gry.
Myślę, że na chwilę obecną to wszystko co chciałbym wspomnieć. 1 rozdział to raptem wierzchołek góry lodowej i zanim coś się zacznie dziać, postawienie tej bazy jest nieuniknione. Z racji tego, że jako czytelnik nie mam pełnego obrazu tego dzieła, jak na razie mogę tylko formułować opinie na dostępne fragmenty, a na ocenę przyjdzie jeszcze czas.
Mam nadzieję, że brak pochwał nie zniechęcił w żadnym stopniu ani do mojej osoby, ani do tworzenia. Każdy inaczej reaguje na komentarze tego typu, więc na wszelki wypadek wolę trochę osłodzić mój komentarz :P. W każdym razie, wiem, że mogę bywać bardzo czepliwy, zwłaszcza o rzeczy, na które inni nie zwróciliby uwagi, ale zawsze też pochwalę tam, gdzie potrzeba. W takiej formie ten rozdział mógł być mega burdelem, ale wyszedł przyzwoicie. W każdym razie, żeby nie przeciągać za bardzo – czekam na następne i mam nadzieję, że uda mi się moim marudzeniem choć trochę pomóc w powstawaniu Pecca. :D
Akurat obudzenie się w jednym pomieszczeniu to zabieg fabularny, ale rozumiem obawy, co do przeprowadzenia całej tej akcji, bo jak już wszyscy zauważyli (a ja doskonale zdaję sobie sprawę) to był chaos. Ale chaos to świetne słowo opisujące to, jak to miało wyglądać i akurat z tego aspektu jestem zadowolony, ALE bardzo się cieszę, że przedstawiasz też jakieś swoje podejście do sprawy. Tutaj jednak zasada była prosta - czytelnia jest pomieszczeniem największym z początkowo dostępnych, a tajemniczy Porywacze doskonale wiedzą jak prowadzić swoje stado do celu jaki chcą osiągnąć.
UsuńInna sprawa z Farmaceutką. Tutaj się zgadzam i w sumie trochę żałuję, że nie pobawiłem się nieco bardziej w fachowe spojrzenie. Bardzo chcę, żeby talenty były odczuwalne i żeby ktoś, kto jest znany chociażby z bycia obeznanym w lekach i truciznach, rzeczywiście się na nich znał. Mogłem nawet wymyślić jakieś nazwy, a to już dałoby bardzo fajnego smaczku. Postaram się w przypadku Farmaceutki zwracać na to większa uwagę, ale myślę, że wiele postaci błyszczy w momentach, kiedy ich talenty mogą być przydatne, co zobaczycie już w następnych rozdziałach! To jest naprawdę solidna rada i bardzo Ci za nią dziękuje!
Co do Detektywa przypominam jak to wyglądało w prologu - kiedy dostał wiadomość (tak jak każdy inny uczestnik) to zapytał czy przyniósł ją Białowłosy mężczyzna. Dlatego można założyć, że wie coś więcej. Na pewno nie jest to wiedza, która bezpośrednio wyjaśnia co i jak, ale on po prostu ma większe pojęcie o tym jak taka sytuacja wygląda.
A ja nie jestem osobą, która się obraża, a akurat Twoja opinia bardzo dużo dla mnie znaczy, więc cieszę się, że zaznaczyłeś mi szczególnie ten fragment o Farmaceutce, bo w pozostałych kwestiach myślę, że sporo się wyjaśni w nadchodzących rozdziałach :D Pozostaje mi przykładać się jeszcze bardziej, żeby całość wyszła jak najlepiej ;)
Dzięki za komentarz!
O jezusku, w ogóle nie spodziewałam się, że bohaterowie wylądują w bibliotece. Generalnie bardzo ciekawy wybór - klimatyczny. Cały rozdział czytało się bardzo przyjemnie i lekko, niby jest to całkiem dużo tekstu, jednak nie zajęło mi długo, żeby przebrnąć przez całość. Podoba mi się ponowne przedstawienie wszystkich postaci i odnośniki do artów z nimi, bo nieważne jak bardzo bym chciała, nie jestem w stanie (póki co) spamiętać wszystkich. Końcówka tak jak powinna - trzyma w napięciu. Jednak żeby nie było zbyt kolorowo, nie może być samych pochwał - w niektórych miejscach opisy są bardzo poplątane i niejasne, muszę się mocno skupić żeby rozgryźć co robi jaka postać, więc nad tym moglibyście popracować. Oprócz tego nie mam żadnych większych zastrzeżeń i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! c:
OdpowiedzUsuń~Avenlianth
Cieszę się, że lokacja zaskoczyła ^^ To akurat duży komplement, ale właśnie taki miał być zamierzony efekt, więc informacja, że czytało się przyjemnie jest jak najbardziej na plus ^^ Co do chaosu z postaciami i całą sytuacją - jak tak się nad tym zastanawiam to w sumie cieszę się, że tak jest. To nierealne opisać tą sytuację tak żeby wszystko było jasne na samym początku i chociaż na pewno mój styl pozostawia sporo do życzenia to ten chaos to coś, czego potrzebował ten rozdział. Wyjdą z czytelni, zwiedzą hotel i dopiero będzie rozbicie na to, kto jest kim, rozwinięcie tych postaci i całą resztę :D Ale oczywiście nad opisami będę pracował, żeby ten chaos był nieco bardziej kontrolowany ^^ No i mocne końcówki to motto tej serii, prawie każdy rozdział postaram się żeby kończył się w sposób, który zachęci do powrotu!
UsuńBardzo dziękujemy za komentarz i cieszę się, że ogólny odbiór jest pozytywny, do zobaczenia w środę pod drugim rozdziałem :D
Szczerze, jestem zaintrygowana. Wiem, że przedstawianie postaci w jednym początkowym rozdziale, umieszczonych w jednym miejscu jest zawsze wyzwaniem i trudno to zrobić dobrze, ale tutaj, mimo odrobiny chaosu, wyszło naprawdę fajnie ;). Jak na razie moją uwagę przykuł Olivier ze względu na moją ciekawość, jak rozwiążesz problemy komunikacyjne w przyszłości, Elizabeth, Audrey i Alan. Świetnie piszesz dialogi, świetnie się to czyta, ale to dopiero początek, chętnie przeczytam kolejne rozdziały, z niecierpliwością czekam na kolejne części ;).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zaciekawiłem :D Chaos na pewno się będzie opanowywał, chociaż będą jeszcze sceny, gdzie wszyscy będą w jednym miejscu, a to zawsze oznacza coś w tym stylu ^^ Olivier, Elizabeth, Audrey i Alan - widzę, że dużo osób lubi ten zestaw postaci, ale to dobry znak. Dialogi to zawsze wielka niewiadoma, tak ciężko wczuć się w kogoś, a szczególnie dwudziestu dwóch "kogoś", ale niesamowicie mnie satysfakcjonuje to, że mi się to udaje, przynajmniej na tyle, żeby Wam się to podobało.
UsuńDzięki za komentarz i mam nadzieję, że kolejne rozdziały również się spodobają, kolejny już w środę!
O rety ♥
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział bardzo mi się podoba. Przedstawienie postaci wyszło dobrze i schludnie, szczególnie, że jest ich tak dużo. Ich opisy, nawet jeśli są krótkie [w końcu to dopiero początek] nakreśliły już trochę ich charaktery. Na pewno kilka postaci wyróżniło się bardziej, innej zostały gdzieś z tyłu, ale myślę, że to dosyć prawdziwe.
Styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. Czyta się przyjemnie i zaskakująco szybko. Historia po prostu mnie wciągnęła, co bardzo rzadko mi się zdarza, także no ♥ Cudo ♥
Co do postaci to zdecydowanie polubiłam farmaceutkę, pechowca i brzuchomówczynię ♥ Podoba mi się też konflikt między informatykiem i hackerem, są po prostu uroczy. Reszta postaci także jest ciekawa i muszę [o zgrozo] przyznać, że Rewolwerow nie jest taki zły, jak się spodziewałam, że będzie.
Podsumowując: cały rozdział przeczytałam z szerokim uśmiechem i czekam na więcej ♥
Hej, bardzo dziękujemy za tak pozytywny komentarz!
UsuńJak zwykle chłonę te komplementy związane z przedstawieniem postaci, bo naprawdę było ciężko ogarnąć tą gromadę w jednym pomieszczeniu z tym wszystkim, co będą sobą prezentować. Oczywiście na każdego przyjdzie czas i każdy w końcu będzie lepiej "znany" dla czytelnika, ale bardzo ważnym było, żebyście wraz z prologiem jako czytelnicy mieli zarys, co kto sobą prezentuje.
Co do stylu, to też już było parę komentarzy i wciąż niesamowicie mnie podbudowuje, że szybko się to czyta. Oczywiście chciałbym żebyście przenosili się do innego świata, na jak najdłużej, ale to, że lektura jest przyjemna jest ogromnym komplementem <3
Farmceutka, Pechowiec, Brzuchomówczyni - bardzo fajny wybór postaci do kibicowania, na pewno osoby, które maja solidną porcję rzeczy do wniesienia fabularnie, myślę, że się nie zawiedziesz ^^ Informatyk i Haker mimo wszystko mają bardzo poważny konflikt między sobą, który momentami będzie czymś strasznym do śledzenia. Póki co, jest to jednak rywalizacja, która z czasem będzie się zaostrzała, ale też łagodziła. Ha! Rewolwerow to jednak jest gość ;D
Bardzo dziękujemy za komentarz i już w środę zapraszamy na kolejny rozdział! ^^
Generalnie mega podoba mi się ta opcja takiego przedstwaienie postaci na podstwie niby przssłuchania jak zrobił pan detektyw ale liczę że będzie pierwszą ofiarą co do niby teorii z mojej strony przykuł uwagę pewien szczegół czyli zegarek Dismasa coś sądzę że to będzie jeden z elementów do któregoś zabójstwa strzelał bym że na król dram ukradnie ten zegarek i podajrzenia spadnął na kogoś i w takim przypadku zrobi się drama i ktoś pod osłoną draki kogoś zabije taka tam teoria😉
OdpowiedzUsuńCo do ulubionych postaci to jak dladmnie wielu z nich praktycznie wogóle nie poznaliśmy ale już w ostateczności to panią kuchareczkę, Dismasa, Farmaceutkę i Hakera, a z postaci które mnie zrażają do siebie to napewno Rewolwerow widać, że to pupilek Bobra, napewno detektyw oraz nwm możem a ten pan różowy iluzjonista
Hej, bardzo się cieszę, że spodobał się sposób na przedstawienie postaci. Oczywiście najbliższe rozdziały, jak i właściwie cała powieść, to będzie jedno wielkie poznawanie tych osób, aż do samego końca ^^ Teoria bardzo ciekawa, oczywiście nie potwierdzam, nie zaprzeczam, ale ciesze się, że jakieś powstają no i oczywiście, że Drama King łapie taki ciekawy odzew.
UsuńBardzo nietypowy zestaw lubianych postaci, ale tu po raz kolejny bardzo mi się podoba fakt, że ludzie mają przeróżnych ulubieńców, nie jest to zestaw tych samych postaci, tylko zupełnie innych :D Rewolwerow myślę, że jeszcze zdobędzie sympatię (albo się go do końca znienawidzi), Iluzjonista to typowy ziemniak :D a Detektyw to chodzący cel :>
Dzięki za komentarz!
Kurcze, ale jestem teraz zafascynowana. Bardzo podoba mi się zaczynający się klimat w całej serii. Zdecydowanie mimo, że to tylko jeden rozdział jestem pozytywnie do tego nastawiona i mam nadzieje, że wyciągnięcie wszystko co najlepsze z tej serii. Neri zrobiła naprawdę śliczne rysunki, że aż przeanalizowywałam każdy z rysunków, ponieważ no po prostu świetne są. Co dalej mówić, po prostu świetne. Postacie są bardzo intrygujące i ciekawe, w szczególności zastanawia mnie nasz rodak, Maksymilian. Chciałabym mieć tak dobra pamięć do imion jak przyjaciółka, bo trochę minie za nim nauczę się ich wszystkich TT Ach, nie wiem czemu, ale no po prostu uśmiechnęłam się na Komunistę. Ciekawie przemyślana postać i podoba mi się taki "dyktator". No cóż resztę lektury zostawiam na później i jeszcze będę czekać na jutrzejszy rozdział. Weny życzę!
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo się cieszę, że początek napawa optymizmem i się podoba :D Neri wykonała kawał dobrej roboty, dzięki czemu cały świat wydaje się żyć jeszcze bardziej ^^ Pisarz to bardzo fajna postać, a Komunista to osobiście mój ulubieniec. Imiona przyjdą z czasem, zawsze w takich klimatach ma się wrażenie, że nie da się tego zapamiętać, ale rozdział za rozdziałem i chaos będzie coraz bardziej składny i poukładany. Powodzenia w czytaniu i dzięki za wenę, bo bardzo się przyda ;)
UsuńDzięki za komentarz!
Najgorsze jest to.. ŻE trzeba będzie wszystkie imiona zapamiętać XD
OdpowiedzUsuńWiem, że początkowo to może wyglądać groźnie, bo więcej uczestników niż normalnie, ale myślę, że imiona trochę bardziej przystępne ^^ Także parę rozdziałów i sytuacja powinna się zacząć układać!
UsuńDuuużo postaci, trudno mi trochę ogarnąć kto kim jest, ale to się pewnie jeszcze zmieni. Czuć klimat tajemniczości, niepewności i pewnej ekstytacji. Ciągle coś się dzieje, postacie zachowują się naturalnie i różnorodnie. Sceny są napisane tak, że można je sobie wyobrazić. Opowiadanie bardzo mi się podoba.😁
OdpowiedzUsuńMiło jest wrócić do odpowiadania na komentarze ^^ Postaciee na pewno na początku przytałaczają, ale z każdym rozdziałem (i epizodem) powinno być coraz łatwiej :D
UsuńDzięki za komentarz!
Szkoda że dopiero teraz na to trafiłem, bo zapowiada się naprawdę ciekawie. Myślałem, że tak duża liczba postaci wywoła niepotrzebny chaos ale okazało się, że jest to zrobione całkiem dobrze i każdy ma swój klimat i charakter.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury ^^ Projekt jest już stosunkowo stary, ale wciąż powinien być dobry do czytania. W planach jest nowa część, ale to za jakiś czas.
UsuńDzięki za komentarz!
Pierwszy rozdział bardzo dobrze ukazał bohaterów. Jest ich dużo, więc nie będzie łatwo spamiętać wszystkich od razu, ale każdy jest bardzo oryginalny.
OdpowiedzUsuńRelacja Aarona i Hakera jest dla mnie idealnym smaczkiem! Zastanawiam, w którą stronę się rozwinie. Czy na przestrzeni czasu zaczną ze sobą współpracować czy jednak Aaron ulegnie tej nienawiści?
Juli też zapowiada się fajnie. Mądra dziewczyna!
A Alana wprost uwielbiam. I Malarza. Obaj są super.
Bardzo fajny zestaw postaci :D Relacja Aarona i Mycrofta jest dosyć ważnym elementem całej gry, ale to właśnie przez ten fakt, że oni jako (prawdopodobnie) jedyni znali się przed tą zabójczą grą ^^ Chociaż twórca nie powinien mieć ulubionej postaci, to muszę przyznać, że też uwielbiam Alana :D Bardzo przyjemnie mi się pisało każdą scenę, w której występował ^^ Cieszę się, że się podoba!
UsuńDzięki za komentarz!
Alan trochę przypomina Nagito (jeśli o talent chodzi i może troszkę charakter) w tym odcinku, gdzie było odwrócone. Przynajmniej tak mi się kojarzy
Usuń